
Gods Top 10
Użytkownik-
Postów
3 342 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Gods Top 10
-
Dzieciaki od swoich najmłodszych lat uczą się najwięcej od rodziców. I to bynajmniej nie z ich komunikatów (próśb, nakazów), ale z ich czynów. Nie ma bardziej komicznej sytuacji "wychowawczej", kiedy rodzic mówi do dziecka "nie pal, bo to straszny nałóg i szkodzi zdrowiu", a jednocześnie zapala papierosa. Dziecko w takich sytuacjach "traci głowę", bo co innego widzi, a co innego słyszy. Ale zawsze weźmie przykład z rodzica i prędzej czy później sięgnie po tego papierosa. Najlepsza postawa wychowawcza to taka, gdy własnym przykładem uczy się dziecko reagowania na "świat". I tak samo, jak Ty obecnie reagujesz na to, co Ci się nie podoba, tak Twoje dziecko może przejąć taką samą postawę. Jeśli będziesz tylko się irytował i nic poza tym, tak postąpi zapewne i Twoje dziecko. A jeśli zademonstrujesz mu inną drogę życiową, która polega na obstawaniu przy swoich zasadach... takie może się stać i ono.
-
Nie bójcie się korzystać z leków, to żadna ujma czy powód do wstydu, jeśli się z nich korzysta. Przecież same widzicie, jak ciężko się żyje z depresją. Dlatego korzystajcie z pomocy wszystkiego, co przybliża Was do wyzdrowienia. I róbcie wszystko małymi kroczkami. Jak niemowle uczące się chodzić. Ono równiez zapewne ma chęci, by od chwili narodzin poznawać świat przemierzjąc go na własnych nogach. Ale nie stanie się to z "dnia na dzień". Zmysł równowagi musi nauczyć się reagować na wszelkie wychylenia, muszą się rozwinąć mięśnie, istotna jest pomoc bliskich zachęcających do stawiania każdego kolejnego kroku itd. Tak samo i chory na depresje z czasem uczy się ponownego nawiązywania (zerwanych najczęsciej) kontaktów z ludźmi, czerpania frajdy na nowo z przebywania z nimi, radości z samodzielnie wykonywanych czynności/pracy itd. Zacznijcie wręcz od zmuszenia się np. do wyjścia do sklepu czy na spacer i chwalcie same siebie za każdy kolejny (choćby najmniejszy) sukces, w końcu same wiecie ile dla każdej z Was taki "mały kroczek" znaczy. Jednocześnie nie strofujcie się, gdy czasem coś się nie uda. W niezliczonych analizach tego, co się zdarzyło, szukajcie tego, co się Wam udało Wiem, że łatwo się daje takie rady, ale przy pewnym wysiłku (najtrudniej zacząć) sukces murowany
-
Przy założeniu, że to każdy z nas nadaje sens wszystkiemu w życiu, to nawet przyjaźń z litości może mieć sens. Czasem głęboko ukryty i nie widoczny dla postronnych. Ważne, by we wszystkich relacjach międzyludzkich (a więc również i w przyjaźni) obie strony mogły czerpać z tych relacji to, czego oczekują. Bo chcemy się czuć potrzebni ? To forma zwracania na siebie uwagi drugiej osoby, której z reguły takie osoby potrzebują. Czasem jest taka forma pozyskiwania czyjejś uwagi jest wypracowywana (i utrwalana) całe lata. Np. dzieci notorycznie "niegrzeczne" i karane za to, tym właśnie sposobem pozyskują uwagę rodziców, nauczycieli, rodzeństwa. W ich przekonaniu tak pozyskana uwaga jest lepsza od żadnej. Często takie ich działanie wynika z braku świadomości, że "można inaczej".
-
Po co łamać stereotypy ? Wg mnie stereotyp, to skrajny, ale jakże wyraźny portret ludzki. A skoro skrajny, to na pewno nie jest normą. Zatem, jeśliby tylko znaleść "stereotyp przeciwny", to mamy wyznaczone granice ludzkich zachowań w pewnych sytuacjach. PS. grozo, jeszcze kilka Twoich postów, a powstanie Twój fanklub
-
Groza, stosunkowo łatwo zauważa się się irracjonalne postrzeganie świata czy popełnione "błędy", gdy patrzy się na to chłodnym okiem bez emocji. A najcześciej osoby, które to dotyczy bezpośrednio, nie potrafią tak patrzeć (to również truizm). I tu otwiera się pole dla przyjaciół przez duże P. Trafnie opisaną tutaj zasadę "oczekuj od innych tyle, ile samemu dajesz" nazwałbym tutaj zasadą "symetrii". I podobnie jak w rachunku ekonomicznym - kiedy nie ma równowagi przychodów i rozchodów, to zaczynają się kłopoty (albo bankructwo, albo duży podatek do zapłacenia ). [W drugim cytacie podkreślenie moje] W pierwszym cytowanym fragmencie postawiłeś sobie pytanie "dlaczego masz być lepszy". A w drugim cytowanym fragmencie dałeś sobie sam wskazówkę, gdzie warto ufać ludziom. Dlaczego więc nie pójść tą drogą i nie stworzyć sobie "azylu" (rodziny), w którym możesz być lepszy bez obaw ? [Na argument typu: w rodzinach równiez trzeba się "rozpychać łokciami", odpowiadam: na rodzinę masz wpływ i to ogromny (m.in. od Ciebie zależy jej kształt), na świat zewnętrzny Twój wpływ jest niewielki. ]
-
Ciekawy temat. Myślę, że na dłuższą metę same leki nie "załatwią" depresji za nas. Owszem, jedni od nich zaczynają leczenie od leków, by zmienić nieco postrzeganie świata. Tym samym uzyskują większą wiarę w siebie, która jest niezbędna w wyleczeniu depresji. Inni z kolei po te leki sięgają później, gdy ta wiara ulega zachwianiu. A czasem chory wogóle po leki nie sięga, gdy ma dość siły w sobie. Groza ładnie napisała tutaj o uświadomieniu sobie o motywach postępowania innych. Zgadzam się z tym, ale z jednym zastrzeżeniem. Taka świadomość może być bardzo pomocna, o ile mamy jakiś znaczący wpływ na osoby postępujące "źle". Inaczej mówiąc świadomość połączona z bezradnością jest czasami wręcz niszcząca.
-
...i to w kobietach jest najlepsze... przynajmniej w większości
-
Snaefridurku... kobieta zmienną jest
-
Moje problemy/historia/pytania
Gods Top 10 odpowiedział(a) na wk temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Tucha911, niestety potwierdzają się przypuszczenia o przedmiotowym traktowaniu Michała przez jego matkę. Jak dla mnie argument o rzekomym "niegrzecznym zachowaniu" Michała po spotkaniach z dziadkami (polegające na głośniejszej zabawie), to nic innego jak przysłowiowe "szukanie dziury w całym". Widać drażni ją, że jej dziecko może być szczęśliwe będąc u dziadków... bez niej. Zastanawia mnie postawa rodziców Jacka. Wyglada to tak jakby albo nie byli świadomi jak takie "przecieki informacji" mogą szkodzić nawiązaniu kontaktów Jacka z Michałem, albo też znają tą dziewczynę na tyle, że wiedzą, że jedynym sposobem na spotkanie z wnukiem jest "potakiwanie" i podlizywanie się jej. W każdym razie myślę, że dobrze byłoby ustalić powody takiego ich zachowania i ewentualnego uświadomienia o szkodliwości takiego postępowania. Co do tego, że ona nie życzy sobie Twojej obecności na tych wizytach. Najwidoczniej ona jest świadoma Twojej inicjatywy i zapału do tego nawiązania relacji Jacka z Michałem, a przecież wg jej zamysłów miało być inaczej. Dopóki ona nie pogodzi się z obecnym stanem rzeczy, tak długo będziesz (wg jej oceny) jej przeciwniczką. Na to trzeba czasu, by Cię zaakceptowała i zrozumiała, że nie jesteś jej wrogiem. Może dopiero wtedy zgodzi się również i na Twoją obecność podczas tych wizyt. Bądź dobrej myśli Nie zmienia to jednak faktu, że możesz być z siebie dumna: udało Ci się rozwiać obawy i przekonać Jacka do tych spotkań. -
Czy Nerwicowcy w Internecie zostaną namierzeni?
Gods Top 10 odpowiedział(a) na eligojot temat w Off-topic
Nie jestem specem od technologii internetowych, jednak myślę, że to nie bzdury. Przede wszystkim Admin ma obowiązek udostępnić logi IP organom ścigania na ich rządanie. A takie organy mogą tego zarządać, gdy istnieje podejrzenie popełnienia przestępstwa za pośrednictwem internetu. Prawdopodobnie nie z tego rozwiązania korzystają firmy headhunterskie. Myślę, że korzystają z faktu tego, że pomiędzy naszym domowym komputerem, a serwerem forum jest pewna ilość "serwerów-pośredników", na których zapisywane są dane o tym, jaki komputer o konkretnym IP chce się połączyć z serwerem o innym IP. Ale mogę również być nieświadomy innych możliwości; jak zaznaczyłem nie jestem specem. Checa ze zmiennym IP polega na tym, że jego "zmienność" nie jest zupełnie dowolna i przypadkowa jak mogłoby się zdawać. Każdy provider ma najprawdopodobniej pewien ograniczony zakres zmiennych IP (albo też algorytm, wg którego tworzone są takie adresy), z których przydziela konkretne adresy abonentom logującym się do sieci. Provider ma zapisane w logach godziny (przynajmniej z dokładnością do sekund) logowania i wylogowania, wraz z przypisanym numerem abonenta, który o "pewnej" godzinie zaczął korzystać z konkretnego IP, a skończył o konkretnej godzinie. -
Co poniżającego ma być w przyznaniu się do błędu i jednoczesnym symbolicznym odcięciu się od tego błędu ? Jak rozumiem, usprawiedliłabyś wszystkie działania człowieka, dzięki którym zdąża do "satysfakcji" ? Nie ważne czy to zdrada, czy nie - ważne, że w hołdzie dla własnego ja osiągnie swój hedonistyczny cel ! A to czy "po trupach", czy nie, to detal, którym mnie warto się zajmować. Ta egoistyczna idea jest lepsza ? Odnosząc się do Twojej analogii z chłopczykiem i cukierkiem, to w trosce o jego "satysfakcję " dałabyś mu drugiego cukierka i przykazała "żeby to był ostatni raz" ? Oczywiście, przecież da się to usprawiedliwić dążeniem do "satysfakcji". A wszystko inne, co mogłoby odstręczać osobę zdradzającą od zdradzania jest "beee". Wogóle może najlepiej w trosce o tą satysfakcję udawać, że nic się nie stało ? A może zgodnie z tą ideą zdradzony ma "w odwecie" również zdradzić ????
-
Witaj na forum Barber1 Nie wiem, czy pytając "jak sobie z tym poradzić", chcesz ratować małżeństwo i pytasz jak postąpić, by taka sytuacja się nie powtórzyła, czy też pytasz jak sam masz się uporać z tym, co sam czujesz. Trudno zgadywać co było przyczyną zdrady Twojej żony. W każdym razie jeśli chcesz ratować małżeństwo i chcesz zapobiec takim sytuacjom w przyszłości, to warto ustalić co było tego przyczyną (czego jej brakowało w małżeństwie). Natomiast jeśli pytasz jak Ty masz sobie z tym poradzić, to o ile wiem pewną częściową ulgę zdradzonemu mężowi przynosi wyznaczenie swoistej "pokuty" dla zdradzającej kobiety. Pokuty, która jest dotkliwa dla kobiety, ale nie poniżająca ! Chodzi tu np. o to, by żona własnoręcznie zniszczyła to wszystko, co "pomogło" jej w zdradzie (np. sukienka, którą założyła na spotkanie z tym facetem, lub obcięcie włosów, jeśli fryzura jej "pomogła" w podniesieniu atrakcyjności). To oczywiście od Ciebie będzie zależało jak (i czy wogóle) to miałoby wyglądać w przypadku Twojej żony. I czy akurat to mogłoby przynieść pewną ulgę Tobie.
-
Co to znaczy - "Pracuje pod superwizją"
Gods Top 10 odpowiedział(a) na nadin-1 temat w Psychoterapia
Cieszę się jeśli udało mi się Ciebie uspokoić. A strach przed terapią jest jak najbardziej uzasadniony. Wszyscy boimy się ujawniać swoje wnętrze. Nie jesteś z tym sama To właśnie dzięki terapii uczymy sie walczyć z tym strachem, a jednocześnie mówić o tym, co czujemy. Będzie dobrze, nic się nie bój. -
Co to znaczy - "Pracuje pod superwizją"
Gods Top 10 odpowiedział(a) na nadin-1 temat w Psychoterapia
Alma, nie ma powodów do obaw. Właśnie dzięki superwizji (wymiany doświadczeń z innymi specjalistami) terapeuci zyskują szybciej ogromne doświadczenie, które samodzielnie zdobywali by dłużej i większym kosztem. Wg mnie praca pod superwizją jest oznaką profesjonalizmu - dzięki superwizji taki terapeuta ma już spore doświadczenie "starego wygi", a jednocześnie jest na tyle młody, że "nie zdążył" popaść w rutynę i patrzy na wszystko jeszcze "młodym okiem" -
Z całą pewnością poglądy Ananda są kontrowersyjne. Na podstawie swoich własnych doświadczeń uważa te poglądy za pewne i dlatego ich broni. Ale czy tym samym oznacza to, że jest arogancki ? Czy każda osoba głosząca kontrowersyjne poglądy jest arogancka ? Czy ja też jestem arogancki proponując Wam inną formę przekonywania kogoś do swoich poglądów ? W kilku miejscach użył zwrotów typu "myślcie jak chcecie", co w moim przekonaniu wzmacnia jego wypowiedź jako informację o swoich poglądach, nie natomiast narzucanie ich innym. Wyrażasz troskę o to, że jest tu wiele kobiet, które cierpiały przez typ facetów-cwaniaków. Ale będzie ich jeszcze więcej, jeśli nie przekonacie w "normalny" sposób (argumentami) Ananda (i jemu podobnych), że jest alternatywa dla takiego zachowania. Tymczasem, kiedy Wasze argumenty nie spotykają się ze zrozumieniem, przypuszczacie atak na osobę, która głosi coś przeciwnego. Do czego to doprowadzi ? Trochę mi to przypomina sytuację, gdy rodzic mówi do dziecka "nie bij słabszych", a jednocześnie "wzmacnia" to polecenie klapsem. Inaczej mówiąc, na tyle "świat" odcisnął swoje brutalne piętno na nas, że używamy jego metod. Chyba nie tędy droga.
-
Czy ktoś tu ma monopol na prawdę lub nieomylność ? Nie sądzę. Dlaczego nie akceptujecie tak fundamentalnego faktu: każda osoba (na forum ale i spoza forum) jest w takim, a nie innym miejscu swojego życia z takim a nie innym bagażem doświadczeń ? Może jest tak, że faza życia w której jest anand22 jest fazą przejściową do tego, by dojrzeć do innych poglądów (np. takich jak Wasze, lub innych) ? Dlaczego część z Was nie potrafi tego uszanować, tylko ucieka się do linczu ? I to (o zgrozo !) na forum, do którego większość dołączyła ze względu na brak szacunku czy akceptacji w swoim środowisku ! Potępiacie go za to, że dowartościowuje się czyimś kosztem, a sami w tym temacie postępujecie inaczej ? Nie chcę tu nikogo atakować, staram sie tylko zwrócić Waszą uwage na to, że istnieją inne sposoby przekonywania do swoich racji, niż taki jak powyżej. A teraz do tematu... Odnośnie pytania Ananda, "gdzie ta miłość, skoro ludzie później się zdradzają ?" Chyba jest tak, że jesteśmy przyzwyczajeni zyciem konsumpcyjnym do nabywania "gotowych towarów". Mianowicie przyzwyczajeni jesteśmy do otrzymywania gotowego, zgodnego z normami/planem, w pełni zdefiniowanego, określonego "produktu". I nawet jeśli ten "produkt" służy stworzeniu czegoś nowego (np. kupione warzywka są składnikami posiłku), to tworzymy to wg planu. Do takiego schematycznego, metodycznego postepowania jesteśmy przyzwyczajeni. Natomiast miłość jest zupełnym przeciwieństwem tego. Aż do ostatniego dnia naszego życia nie jest "produktem gotowym", nie jest dojrzała, w pełni określona, nie jest zgodna z "planem". Gdy dwoje ludzi postanawia być ze sobą, konfrontują wzajemnie swoje pomysły na związek i wreszcie dochodzą do jakiegoś kompromisu - wspólnie wypracowanego pomysłu na bycie razem. Wtedy myślą, że tak już będzie zawsze. [M.in. taką wizję podsuwają nam filmy - dwoje zakochanych wreszcie po wielu perypetiach jest razem... i film sie kończy] A nic bardziej błędnego - tak nie będzie zawsze. Tam gdzie kończy się film, tam zaczyna się życie. Przez całe życie spoczywa na obojgu odpowiedzialność za wspólne uczucie. Miłość powinno się pielęgnować, ona zawsze będzie dynamicznie się rozwijać. To od obojga zależy jak wielka to będzie dynamika. Czy wogóle uczcucie będzie się rozwijało, czy przerodzi się w stagnację. Dlatego w braku pielęgnowania uczcucia przez oboje upatrywałbym przyczyn zdrad i rozpadu związków pomimo tego, że związek zapowiadał się jako "siedlisko miłości". Tyle mojego przydługawego mędrkowania
-
Nie mogę znaleźć chłopaka/dziewczyny
Gods Top 10 odpowiedział(a) na peace-b temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Smutasku, tak to z nami, facetami jest, że jesteśmy z reguły mało domyślni Dlatego Twój chłopak najprawdopodobniej nie wie, co czujesz i nie będzie wiedział, dopóki nie powiesz mu o tym. Owszem, takie wyjawienie tego, co czujesz będzie sprawdzianem Waszego związku. Ale skoro uważasz go za wspaniałego człowieka, więc najprawdopodobniej będziesz mogła liczyć na jego wsparcie. A jemu łatwiej będzie Cię wspierać, gdy będzie wiedział w czym Cię wspierać. Bądź dobrej myśli. Powodzenia -
Moje problemy/historia/pytania
Gods Top 10 odpowiedział(a) na wk temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Tucha, po tym co napisałaś o swoim byłym małżeństwie, bardziej jasne są przyczyny zachowania Twojego byłego męża (Pawła). On prawdopodobnie unika kontaktu z Filipem z tego względu, że Filip jest owowcem Waszego małżeństwa i stąd wszelki kontakt z własnym synem przypomina mu o tym, jak bardzo bolał go rozwód. Myślę, że brak kontaktu Pawła nie wynika z jakiejś niechęci do syna, ile właśnie jest to taka forma bronienia własnych uczuć. Nie wykluczone też, że dziewczyna Pawła "gra na tym jego bólu" z zazdrości o niego. Na to trzeba czasu, by przestało Pawła boleć rozstanie z Wami i by pogodził się z tym. Przestrzegając przed "odświętną" formą kontaktów Jacka z synem, miałem na myśli nie tylko zgubne skutki tego dla dziecka, ale i dla jego matki. Gdyby syn Jacka po spotkaniu z ojcem zaczął opowiadać swojej zaborczej i zazdrosnej mamie "jak to z tatą było fajnie", to nie trudno przewidzieć jaką to mogłoby wywołać u niej zazdrość. A co za tym idzie mogłaby starać się przeciąć ten kontakt. Teoretycznie tak jest. Jednak gdy do tego dochodzą uczucia, to często dla osób, które taka sytuacja dotyka bezposrednio, wygląda to w taki sposób, że "dziecko - <> jest z nią/nim, a nie ze mną". Stąd i wszystkie komplikacje -
hoyka, słusznie wskazujesz, że takie zachowanie ananda wynika z wcześniejszego braku szacunku okazywanego, przez otoczenie. anand22, myślę, że kluczem do rozwiązania Twoich kłopotów jest, by we własnych oczach zyskać szacunek. Pokazać sobie (nie innym) jak bardzo jesteś wartościowy. Postaraj się zacząć właśnie od tego. To trudne, ale jak najbardziej możliwe do osiągnięcia właśnie przez Ciebie
-
Smutna48, istotnie trochę się nie zrozumieliśmy. Ja miałem na myśli ogół sytuacji damsko-męskich, podczas, gdy Ty odnosiłaś się do tego opisanego wyżej "polowania". Dlatego zirytowało mnie stawianie tego w kategoriach poniżenie-wywyższenie. Jak takie stawianie miałoby się do ewentualnej próby ustalenia związku partnereskiego ? Ale teraz wszystko jasne Przepraszam za nieporozumienie Swoją drogą nie sądzicie, że właśnie takie trzymanie się stereotypów, wg których w naszej kulturze to mężczyzna ma mieć inicjatywę, nie "ogranicza" roli kobiety do tego, by zaakceptować, bądź odrzucić tego faceta, który akurat nawiązał kontakt ? A co jeśli taką inicjatywę wykazywać będą tylko faceci "nieodpowiedni" ? - Całe życie w samotności ? A może w przypadku braku cierpliwości kobiety, w końcu związek z takim "nieodpowiednim" facetem ? Warto trzymać się stereotypów i za wszelką cenę trwać w bierności, kosztem swojego szczęścia ? [To pytanie do obojga płci ]
-
To znaczy, że większość mężczyzn "zniża się do poziomu żebrania o uczucie" ? Jednocześnie poniżając mężczyzn, poniżyłaś kobiety, które w takim razie budując związek, rzucają tego uczucia "co łaska". Ot tyle co dla "żebraka". To nie było miłe.
-
Nie mogę znaleźć chłopaka/dziewczyny
Gods Top 10 odpowiedział(a) na peace-b temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Kiedy rok temu (oj lecą latka, lecą ) rejestrowałem się na forum, również doskwierała mi samotność, miałem niską samoocenę. Dziś mogę powiedzieć, że bardziej lubię siebie (a najlepszym tego dowodem jest to, że dziś nawet nie pamiętam co mi we mnie przeszkadzało ). Pomimo tego, że nadal ta samotność mi doskwiera, to doskwiera mniej. A to głównie zasługa tego, że moja samoocena się podniosła, zaczałem bardziej wierzyć w siebie. Mój sposób polegał na jak najbardziej rozsądnym zadysponowaniem moich sił (uszczuplanych przez tą zdradziecką chorobę). Dlatego zacząłem od zmiany tego, co było "w moim zasięgu" - od poprawy wizerunku siebie w swoich własnych oczach. Zmuszałem się (dosłownie) do przejawiania jakiejkolwiek aktywności w domu i zaczałem doceniać siebie za dobre wykonanie jakiejś czynności (bądź w wypadku, gdy nie byłem z siebie zadowolony, wiedziałem jak wykonać to lepiej następnym razem). Małymi kroczkami udało mi się zmienić postrzeganie samego siebie. A skoro mi udało się dokonać takiej zmiany, dlaczego miałoby się i Wam nie udać ? Co macie do stracenia ? W "najgorszym" wypadku może Wam być lżej znosić samotność, w "najlepszym" taka zmiana może być pierwszym krokiem do skuteczniejszego (bo wtedy już z większą wiarą w siebie) szukania swojej drugiej "połowy" -
Europa (UE) chce stworzyć ekonomiczną przeciwwagę dla USA. Natomiast w sferze militarnej UE nia ma żadnego spójnego planu. Stąd uwaga naszego MSZ kieruje się w stronę "światowego żandarma", jakim jest USA. Poza tym USA potrzebuje udziału Polski w swoich "zbrojnych awanturach" jako swojego rodzaju alibi przed opinią międzynarodową. Stąd i nasze kontyngenty są liczebnie symboliczne wobec wojsk USA. Nie twierdzę tutaj, że jest to najwłaściwsza droga postępowania. Jednak staram sie zrozumieć powody polityki zagranicznej Polski. A jak to zwykle w polityce bywa, jest to wybór "mniejszego zła" (przynajmniej w oczach naszych rządzących). Czy odwracanie się do Rosji plecami jest "nierozsądne" ? Chyba do dnia dzisiejszego w Polakach istnieje spory uraz do Rosji, stąd jakakolwiek siła polityczna, która głosiłaby ideę pojednania z Rosją, jest w Polsce skazana na polityczne samobójstwo (Lepper kiedyś próbował grać "tą kartą" i jak sądzisz czemu już o tym nie wspomina ?). Co do awanturnictwa PiSu na arenie międzynarodowej - pełna zgoda. Jednak to akurat jest niechlubny wyjątek od polskiej polityki międzynarodowej ostatnich kilkunastu lat. Osłony socjalne były w PRLu inaczej zoorganizowane. Mianowicie każdy kto chciał, miał pracę, tak, że mógł utrzymać siebie i rodzinę. Stąd ingerencja państwa w opiekę socjalną ograniczała się do dopłacania do nierentownych zakładów. Dziś opieka socjalna polega na bezpośrednim dawaniu pieniędzy do rąk potrzebujących. A przy tym ci potrzebujący nie muszą wykazywać się zbyt wielką aktywnością w wychodzeniu z takiego położenia. W krajach zachodnich ta pomoc kierowana jest w stronę istotnej pomocy potrzebującym polegającej na wyjściu z tego trudnego położenia w ich życiu. Nie jest egoizmem ze strony Polaków zrywania Sejmów przez "liberum veto" dla własnej prywaty ? Nie jest egoizmem bezpłodne trwanie polityków przy "korycie" ? Nie jest np. egozimem, kiedy lekarz decyduje się na taką formę protestu, która najboleśniej dotyka najmniej winnego pacjenta ? Nie jest egoizmem, kiedy np. policjant (bądź egzaminator) "puszcza" kierowcę łamiącego przepisy (a więc potencjalnie stwarzającego zagrozenie na drodze) za łapówkę ? Przykładów możnaby mnożyć, kiedy to dla prywaty poświęcane jest dobro nas wszystkich. W nich wszystkich można zobaczyć, że Polak to egoista, który nie potrafi myśleć o drugim człowieku. Brak nam obywatelskiego wychowania. Liczy się tylko to co mamy w genach od kilkuset lat - kombinowanie, bo trzeba coś ukryć, trzeba jakoś przechytrzyć zaborcę/okupanta. Może czas się obudzić ? - nie ma już zaborców, teraz to nasz kraj, za który może każdy powinien wziąść odpowiedzialność. I to nie tylko raz na kilka lat przy wyborach, ale każdego dnia. Co do opustoszenia naszego rynku pracy - równiez pełna zgoda. Trudno w tym dostrzec plus. PS przepraszam za takie przydługie wypisanie moich radykalizmów
-
Masz 32 lata i określasz je jako "stare" ? Aż nie wytrzymałem i muszę to powiedzieć: ach ta dzisiejsza młodzież Nie chcę Ci tutaj moralizować, jednak może sytuacja w której się znalazłaś, to dobra okazja do przewartościowania pewnych priorytetów w Twoim życiu ? Jak sama się przekonałaś trudności w pracy (której nadałaś wysoki priorytet) przełożyły się również na pole prywatne. Nie bój się skorzystać z pomocy psychologa czy psychoterapeuty. To pomaga