Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gods Top 10

Użytkownik
  • Postów

    3 342
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Gods Top 10

  1. artek222, w Twoim wypadku mieszkanie z rodziną nie jest niczym złym. Może wręcz nieco dziwne byłoby, gdybyś "na siłę" zostawiał wielki dwupiętrowy dom, byleby udowadniać coś komuś. Sam za własne pieniądze, własnymi pomysłami potrafisz zagospodarować swoją własną przestrzeń, do tego jesteś niezależny finansowo. To Twoja zaleta. Rozumiem, że to dla Ciebie trudne, by do "własnej twierdzy" (jaką uczyniłeś własną przestrzeń życiową) wpuścic kogoś, kto Twoje wysiłki może tak łatwo zdruzgotać. Miej jednak nadzieję, że trafisz na kobietę z klasą, która doceni Cię takim jakim jesteś. A wtedy z całą pewnością obdarzysz ją tym, co w Tobie najlepsze
  2. Anand22, skoro jest zima (a więc i zimno), to ludzie powinni siedzieć w domu, by nie zmarznąć ? Poza tym jak dziewczyna zmarznie, zawsze można "romantycznie" ogrzać jej dłonie własnymi
  3. Telepatia ? Genialny pomysł i rada dla Ciebie artek222 anand22, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Wg Ciebie "prawko" jest niezbędne dla faceta. Wg innych nie. Poza tym dlaczego piszesz o "niedorajdach życiowych" i "fajtłapach"skoro to nijak się ma do Artka ? Przecież wyraźnie napisał, że radzi sobie zawodowo świetnie, sam się utrzymuje. A to, że nie ma prawka, to detal najmniej istotny wg mnie.
  4. artek222, jak sama nazwa wskazuje, to jest "prawo jazdy", nie "obowiązek jazdy". A więc zakłada dowolność wyboru tego, czy chce się/lubi sie prowadzić samochód. To nie przymus. Poza tym, są kobiety, którym prowadzenie samochodu sprawia dużą przyjemność i również są faceci, których to nie "kręci" wogóle. I dla wszystkich jest "miejsce" na świecie, nikt z tego powodu nie jest ani lepszy, ani gorszy. Jeśli Twoja koleżanka pożycza więcej filmów, niż (teoretycznie) jest w stanie obejrzeć, nie musi oznaczać nic złego. Może po prostu jest "koneserką" i wybiera filmy warte oglądania ? O tym możesz zapewne przekonać się, rozmawiając z nią o tych filmach. Oczywiście to nie oznacza, że musisz się "przygotować" z każdego z tych filmów na każde mozliwe pytanie Powtórzę ponownie: nie szukaj problemów tam, gdzie może ich wcale nie być
  5. Myślę, że jeślibyś z takiego "punktu podparcia" korzystał tylko w celu motywowania się, to warto czegoś takiego poszukać. Natomiast, jeślibyś z tego "punktu podparcia" "ukręcił na siebie kolejny bat" i katował się nim w dniach, gdy coś się nie uda, to nie warto. Chodzi mi o sytuacje, gdy w wypadku niepowiedzenia wmawiałbyś sobie "jaki ja jestem beeee skoro nie potrafię nawet przeżyć kolejnego dnia, jak tamten". Innym rozwiązniem byłoby docenianie siebie za każdy sukces (nawet za drobiazgi niedostrzegalne dla innych), a kwitowanie niepowodzeń co najwyżej słowami "tym razem się nie udało, ale za to wiem jak działać, by następnym razem było lepiej". Twój wybór, co podziała na Ciebie lepiej
  6. Myślę, że warto, byś spróbował, zwłaszcza, że jak rozumiem czujesz się na tyle dobrze i swobodnie w jej towarzystwie, że nie myślisz o wcześniejszych, niezbyt pomyślnych doświadczeniach z dziewczynami. oj oj oj to "planuję" przypuszczalnie w domyśle ma "dopisane", że równiez "dopowiadasz" sobie 3 miliony różnych możliwych scenariuszy typu: co będzie jesli wyjdzie coś nie tak. [Może to moja niewłaściwa nadinterpretacja ? ] Myśl pozytywnie: wszystko będzie w porządku. A i czasem zadziałaj trochę "wbrew sobie" - mniej "planowania", a więcej spontaniczności Najwyżej Twoja gafa rozluźni sytuację i na Waszych twarzach zagości życzliwy uśmiech. Postaraj się nabrać trochę dystansu, przecież nie prosisz ją o rękę i wspólne życie "na dobre i na złe"
  7. Gods Top 10

    z kim porozmawiac ?

    Może dlatego, że Ci "inni" nie przykładają tak wielkiej wagi (albo doskonale się maskują) do znajomości czy zadań, jakie sobie stawiają. A ci "empatyczni, z sercem" sami sobie stawiają bardzo wysokie wymagania i z wielkim bólem przeżywają porażki, które zdażają się przecież każdemu cżłowiekowi. Niestety nam "nerwuskom" chyba czasem brak takiej umiejętności nabrania zdrowego dystansu.
  8. artek222, takie wspólne zainteresowanie, jak filmy może być niezłą płaszczyzną do rozmowy z tą dziewczyną. O tym z nią rozmawiaj: co jej się podobało w danym filmie, jak zagrał konkretny aktor itd. A zarazem to, w jaki sposób ona traktuje Ciebie i Twoje filmy w tej sytuacji, może być oznaką jej intencji. Jeśli np. często "zbywa Cię", że zapomniała filmu i nie oddaje Ci go z jakiegoś "mętnego" powodu, może to być równiez oznaką, że nie traktuje Cię "fair". Co do różnicy wieku, to nie ma powodu do dramatyzowania. Róznica 20 lat to dopiero mógłby byc powód "do zastanowienia", ale 6 ? A jeśli obawiasz się takiego "kontrastu": Ty nieimprezujący a ona imprezująca, to możesz pokazać jej zalety spokojniejszego (bardziej kameralnego) życia, a ona z kolei może skłoni Cię do pójścia z nią na imprezę ? Sami zdecydujecie jak chcecie spędzać wspólnie czas. Poza tym nie stresuj się tak. Im bardziej będziesz się stresował tym, "jak wypadniesz" w trakcie rozmowy, tym łatwiej o jakieś "jąkanie się". To taka samospełniająca się przepowiednia A jeśli mimo wszystko zdecydujesz się na zrezygnowanie z tej znajomości i nie będziesz chciał jej urazić, to najlepiej powiedz jej dlaczego ta znajomość Ci nie odpowiada, zamiast znikać bez słowa licząc na to, że ona "zapomni". Bo w takiej sytuacji to przede wszystkim Ty "nie zapomnisz". Głowa do góry, nie doszukuj się problemów tam, gdzie ich wcale może nie być
  9. Gods Top 10

    z kim porozmawiac ?

    Ok, jak sobie życzysz
  10. Gods Top 10

    z kim porozmawiac ?

    Nie bardzo rozumiem. Co masz na myśli pisząc o ludziach życjących normalnie, będących "psycholami" ? Jeśli nie cierpisz z powodu nadmiaru rozmówców, mogę spróbować podjąć temat czy na forum, czy w PW (jak wolisz).
  11. Gods Top 10

    z kim porozmawiac ?

    Zagadnienia typu "być albo nie być - oto jest pytanie" ?
  12. Artek222, wykorzystaj swoje doświadczenia na swoją korzyść. Skoro widzisz, że przyciągasz takiego "pasożyta", dla którego "magnesem" są pieniądze, to po prostu staraj się poznawać dziewczyny przy jak najmniejszym udziale pieniędzy. Spróbuj może zawierać nowe znajomości w miejscach, gdzie mógłbyś być bardziej "incognito", a nie jako właściciel kafejki internetowej, czy spec od komputerów. Innym rozwiązaniem może również być utrzymywanie znajomości z kobietami, które tak jak Ty same doszły do czegoś własną pracą, a nie "ślizgiem na czyichś plecach". Może nawet byłoby zasadne, gdybyś w formie testowania nowych znajomych poudawał "niewypłacalnego" ? Nic tak nie zadziała na "kobiety-pasożyty", jak przy płaceniu za posiłek (lub bilety do kina) facet pożycza od nich pieniądze Z kolei kobiety, które nie chcą Cię poznać osobiście, a wyrabiają sobie opinie o Tobie na podstawie czyichś komentarzy, to strata Twojego czasu. Przy tym wcale bym się nie zdziwił, gdyby złą opinię (w formie zemsty) wyrabiała Ci ta "żmija", której nie chciałeś już dłużej pomagać. Poza tym polecam nabranie trochę dystansu do każdej nowej znajomości. Odnoszę wrażenie, że szybko zaczynasz się angażować w taką znajomość (nawet jeśli chodzi Ci tylko o koleżeństwo) i np. pomagasz jak tylko możesz. A kobiety szybko takie zachowanie wyczuwają i niestety niektóre z nich to wykorzystują.
  13. Urszulo, widać, że wiele serca włożyłaś w stworzenie jak najlepszych warunków dla swojej rodziny, by niczego w niej nie brakowało. Najprawdopodobniej przyczyną Twojej depresji jest to, że ten ogromny wysiłek, który poniosłaś (i nadal ponosisz) dla rodziny, jest niszczony przez alkoholizm Twojego męża. I tak długo, jak alkohol będzie oddziaływał na Twoją rodzinę, tak długo Twoje zmagania z depresją będą mało skuteczne. Nie wiem, czy zamierzasz dać kolejną szansę mężowi (ta decyzja należy do Ciebie). Jeśli tak, to spróbujcie oboje ustalić, z jakimi problemami nie radzi sobie Twój mąż i dlaczego je "zapija". Co równie ważne, to on musi być świadomy swojego problemu alkoholowego, on musi dostrzegać, jakie spustoszenie w jego życiu i u jego najbliższych (Ciebie i dzieci) wyrządza alkohol. Bez tego kuracja odwykowa (która pewnie byłaby konieczna) ma raczej wątpliwe szanse powodzenia. Natomiast, jesli nie chcesz ratować Waszego małżeństwa albo też mąż nie chce podjąć się leczenia, wtedy koniecze może okazać się np. wyeksmitowanie go. [Nie wiem wg jakich proecdur to się odbywa, informacji pewnie udzielą Ci w Urzędzie Miasta/Gminy.] Jednocześnie to może być też dla niego takim wstrząsem, który pozwoli mu przejrzeć na oczy. W każdym razie alkoholizm Twojego męża jest przeszkodą w Twoim uporaniu się z depresją. A teraz szczególnie potrzebujesz wsparcia. Synowie Ci go udzielają ? Nie wiem na ile takie rady Ci pomogą, mam w każdym razie nadzieję, że uda Wam się wyjść obronną ręką z tych problemów.
  14. bethi, nie wiem za co dziękujesz, w każdym razie z Wami kobietami to jest tak, że nie zaszkodzi przeprosić, więc przepraszam A tak na poważniej, mam nadzieję, że coś pozytywnego z tego wyniknie
  15. Zgoda. Tym niemniej trudno mi sobie wyobrazić naukowe dowody istnienia boga, ale może to wina mojej "płytkiej" wyobraźni ?
  16. Dziwiliście się skąd "sukces" Rydzyka (nie będę go tytułował "ojcem", bo on swoim zachowaniem zaprzecza kapłaństwu) w opanowywaniu "mas" ? Dla wielu jego "zwolenników" w PRL "Partia" była takim strażnikiem "ładu i porządku". W każdym skepie mozna było wypisać swoje bóle i żale do słynnej (m.in. ze skeczu J.Kobuszewskiego) "Książki skarg, życzeń i zażaleń". "Partia" choćby dla własnego prestiżu odpowiadała na każdy wpis, a to wyzwalało poczucie (czasem i złudne), że jest się rozumianym i potrzebnym (choćby do wytykania błędów, których nikt inny nie dostrzegł). Po przemianach z '89 roku okazało się, że nagle ni stąd, ni zowąd każdy skazany jest na siebie i swoje siły. Nikt się nikim nie przejmował. I w tą "niszę rynkową" wszedł Rydzyk - pokazał wielu ludziom, że ktoś ich rozumie, ktoś ma podobne zdanie na temat tego, co się dzieje. Ale to co najważniejsze, zastosował jeden z najstarszych mechanizmów propagandy - wskazał "winnych" tego, że jego zwolennikom jest "źle". [Ten mechanizm jest o tyle skuteczny, że prawie wszystkie kolejne Rządy po 89 roku opierały się na wskazywaniu winnych za to, że jest "źle" - wiadomo, zawsze winni byli "poprzednicy". ] Jednak Rydzyk jest w o tyle korzystniejszej sytuacji, niz jakakolwiek partia polityczna, że radio to nie partia. Partia skompromituje się sama, gdy obieca poprawę, a wykona niewiele. A radio ma służyć "informowaniu", więc Rydzyk nie musi robić nic poza biadoleniem, zrzędzeniem i "wskazywaniem winnych", a za to ma "wiernych poddanych". Sprytne, nie ? Obawiam się, że nie istnieją naukowe dowody na istnienie boga, a to z tej prostej przyczyny, że wiara i nauka nie mają ze sobą nic wspólnego. Zupełnie podobnie ma się rzecz z niewytłumaczalnymi przez medycynę uleczeniami "przypadków beznadziejnych" - lekarze rozkładają bezradnie ręce, odliczają ostatnie godziny życia chorego, a tu jego wiara w wyzdrowienie powoduje całkowite uleczenie
  17. Wg mnie to zdanie brzmi mniej wiącej tak: nie mogę angażować się w związek z kimś kto może odejść pod wpływem chwili (w domyśle: również się nie zaangażował). Jak dla mnie wniosek nasuwa się sam: zaangażuj się, a najprawdopodobniej spotka Cię to samo. Oczywiście to Twoje życie, Twój wybór, więc wszelkie konsekwencje (pozytywne i negatywne) takiego rozwiązania poniesiesz głównie Ty. Nie znam związku, który przetrwałby dłuższy okres czasu, gdyby nie był budowany przez obie strony. A właśnie w okresach gdy jest "dobrze", cementują się uczucia, które łączą (a nie dzielą) ludzi w okresach, gdy jest "źle". Zarówno od Twojej dziewczyny, jak i od Ciebie zależeć będzie kształt Waszego związku. Oj rozumiesz, rozumiesz. Gdyby miłość rodzicielska spełniała wszystkie Twoje potrzeby bycia kochanym, nie szukałbyś tego "zauroczenia kobietą". A jednak na swój sposób szukasz.
  18. bethi, myślę, że jeśli nawet dzieciństwo zaczyna się od spaczonej "miłości pierwotnej" (bodajże tak określana jest bezwarunkowa miłość matki do dziecka), to nie jest to "wyrokiem" rzucającym cień na całe życie. Może za to być swoistą "skalą porównawczą" dla kolejnych w życiu uczuć. Jeśli była "zła", wtedy wiadomo czego człowiekowi brak do szczęścia, jeśli była "dobra", to wiadomo do czego zmierzać. Uważam, że miłość najbliższa doskonałości, to taka, która jest budowana przez oboje na takich zasadach, by obojgu było jak najlepiej. I nawet wtedy nie jest "dziełem skończonym" (nigdy nie powinno się poprzestawać na obecnym etapie jej budowy), tak sądzę. Moim zdaniem każdy człowiek jest współtwórcą takiego uczucia, jakiego pragnie do szczęscia. bethi, Ty i Twój partner jesteście Panią i Panem Waszego szczęścia. Jeśli Wasz związek nie spełnia oczekiwań któregoś z Was, dlaczego by nie spróbować tego wspólnie zmienić ?
  19. bethi, możesz sprecyzować pytanie ? Sorrow, wg mnie w samym handlu nie ma nic złego (o ile wszystkie strony są z transakcji zadowolone ). Co najwyżej stosowanie tego typu określeń względem uczuć może być uznawane za "świetokradztwo".
  20. manx, całkiem możliwe, że brak wsparcia ze strony Twojego partnera to i owszem reakcja obronna, ale na całą sytuację związaną z Waszym nienarodzonym dzieckiem. Zwykle tak jest, że przy ciąży cała uwaga otoczenia skupia się na kobiecie, mężczyzna co najwyżej może liczyć w takich sytuacjach na gratulacje. Dla Twojego partnera ta sytuacja też najprawdopodobniej nie jest łatwa. Nie wiem czy możliwe, że jego bądź Twoi rodzice "dorzucają swoje trzy grosze" w postaci docinek typu "jak Ty teraz utrzymasz rodzinę", jeśli dochodziłyby do tego jeszcze problemy "własnego kąta", to Twój partner może czuć się osamotniony z tymi problemami. Może też czuje się "w odstawce", skoro poświęcałaś mu wcześniej swoją uwagę, a teraz tą uwagę skupia dziecko (choć jeszcze nienarodzone). Przyczyny jego obaw mogą być różne. To tylko moje przypuszczenia, nie wiem jaka jest Wasza sytuacja. W każdym razie myślę, że i jemu przydałoby się Twoje wsparcie. Może, gdy poczuje, że jako "głowa rodziny" nie jest pozostawiony z tym wszystkim sam sobie, wtedy i Ciebie wesprze tak, jak tego oczekujesz. Z kolei, skoro irytuje Cię, gdy depresja pozbawia Cię sił, to może spróbuj (na przekór depresji) odciążać go w niektórych lżejszych obowiązkach. Tobie pozwoli to "zająć głowę" i nie myśleć cały czas o tym wszystkim. A zarazem i on będzie mógł poświęcić Tobie więcej czasu, skoro ma go tak mało.
  21. Snaefridurku, dzięki za wyjaśnienie Twojej definicji. Nie będę jednak ściemniał, że się z nią całkowicie zgadzam. Tym niemniej dobrze spojrzeć na ten temat z innej perspektywy. Dzięki Istotnie, trudno nie odnieść takiego wrażenia. Jednak wydaje mi się, że większy "niesmak" budzi powiązanie słowa "handel" (o zabarwieniu emocjonalnym raczej negatywnym, niż pozytywnym) z taką "świętością", jaką jest uczucie, niż sam fakt dostrzeżenia takiego mechanizmu w miłości. Może gdyby określić to słowem z mniejszym ładunkiem negatywnych emocji, sprawa wyglądałaby inaczej. A i tak jak byśmy tego nie nazwali, to taki mechanizm będzie istniał, bo najzwyczajniej w świecie wielu ludziom jest potrzebny. Tak uważam. Wątpię, by możliwe było wywoływanie u mnie antypatii poprzez wypowiadanie swojego zdania (choćby odmiennego) na jakiś temat. Niepokojące jest, gdy piszesz o "wzroście antypatii" - miałoby to znaczyć, że podejrzewasz istnienie tej rzekomej antypatii do wczoraj na jakimś poziomie, a teraz podejrzewasz jej wzrost ? Niniejszym dementuję: nigdy nie było i nie ma antypatii z mojej strony do Snaefridurka To prawo wszystkich ludzi. Nawet, jeśli przy tym (wg naszego zdania) błądzą.
  22. Snaefridurku, zszokowała mnie Twoja odpowiedź Jeśli bezzasadne jest oczekiwanie od ukochanej osoby np. troski, zrozumienia, ciepła, szacunku itp., to czy tu wogóle mowa o miłości dwojga ludzi ? Przepraszam, ale dla mnie taki związek, gdzie nie można "rozwijać skrzydeł", gdzie żyje się w czyimś cieniu, to nie miłość To bardziej zniewolenie, przyzwyczajenie, ale nie miłość. Dlatego uważam, że oczekiwania wobec ukochanego człowieka są wręcz niezbędne w udanym związku. Dzięki nim wiadomo w jaki sposób uszczęśliwiać drugiego człowieka. Dzięki nim uczucie dwojga ludzi dojrzewa, wkracza na nową płaszczyznę, dojrzewa. Takie moje zdanie... ostatniego dinozaura wśród idealistów (?) Liczba rozwodów wg mnie wynika nie tyle ze względu na "zawodność uczuć", ile bardziej z błędnego poczucia, że "miłość jest gratis do każdego człowieka wchodzacego w związek". Miłość trzeba pielęgnować, rozwijać itd. Tymczasem ludzie nauczyli się równie łatwo zmieniać partnerów jak sprzęt AGD w supermarkecie lub kanały w TV - bez większego wysiłku z ich strony. Taka tęsknota za bezwarunkową miłością wynika z dzieciństwa i miłości matczynej, wystarczy tylko, że się jest i "za to jest miłość". A o tyle jest taka miłość nieodpowiednia dla dorosłych ludzi, że większość z nich jest właśnie dorosła, a nie w "kwiecie niemowlęctwa".
  23. Możesz rozwinąć tę myśl ? Dlaczego nie powinno się mieć oczekiwań wobec ludzi ? Jedyna odpowiedź, jaka przychodzi mi do głowy, to dlatego by nie budzić w sobie nadziei, a później nie cierpieć z tego powodu. Tyle tylko, że nie jestem pewny, czy obawa przed hipotetycznym cierpieniem powinna "zabierać" nadzieję na własne szczęście ? Ale może jest i inna odpowiedź na to pytanie, której nie jestem świadom. Dlatego pytam W porządku. Nie wnikam. Sorrow, rozum często zawodzi, gdy chodzi o uczucia. Dobrze powiedziane
  24. Przyjemność "podnoszenia na duchu" po mojej stronie To, że za każdym razem (z każdym nowym związkiem) uczymy się miłości na nowo, to wg mnie ogromna zaleta tego uczucia.Gdyby było inaczej wszystkie związki byłyby monotonne, schematyczne, skazane na stagnację. A jakby to raziło w naszą "miłość własną" (każdy/a z nas ma), gdyby traktowano nas jak "poprzedników". Na podstawie różnych definicji miłości, można budować lub burzyć. Wybór zależy od obojga zakochanych
  25. Chyba nikt nie jest w stanie dać Ci odpowiedzi na takie pytanie z wyjątkiem Ciebie samej. Może najbliżej odpowiedzi będziesz, gdy sama siebie zapytasz, czego oczekujesz od faceta, by czuć się kochaną. A dlaczego nie zapytasz samego zainteresowanego jakie ma oczekiwania odnośnie Waszego związku ? Nie bój się, że stracisz coś w jego oczach po takim pytaniu. Może właśnie dasz mu znak, że zależy Ci na nim i chcesz, by było Wam razem dobrze. Nie wiem, czy to doda Ci otuchy: takie obawy są w każdym człowieku, mniej lub bardziej ukryte [To co napiszę dalej zabrzmi strasznie nie-romantycznie.] Napisałaś o swoich obawach odnośnie "umiejętności kochania". Jeśli rozpatryawać to w takiej właśnie kategorii, to i miłość jest "umiejętnością", której można się "nauczyć". Trzeba tylko dwojga "pilnych" uczniów... a zarazem nauczycieli, cierpliwości, wzajemnego zrozumienia... Myślę, że to zagubienie. Najprawdopodobniej Twoi partnerzy nie rozwijają w sobie tego, czego od nich oczekujesz. A wynika to bardziej z ich sposobu na życie, niż z Twojego wpływu na nich. [To co napisałem, nie jest dogmatem. Jestem omylny. Moje wnioski oparte są na moim (jakże subiektywnym) odbiorze Twojego "forumowego oblicza", którego może być przecież bardzo mało w życiu "realnym".]
×