Skocz do zawartości
Nerwica.com

TheGrengolada

Użytkownik
  • Postów

    535
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez TheGrengolada

  1. paradoksy, hmmm... dobry pomysł! Będę próbować jechać do niego w wakacje, więc zobaczymy, jak to będzie. Trochę mnie denerwuje, że muszę tyle poczekać, ale przynajmniej mam nadzieję, że uleczę mój umysł do tej pory i jakoś zdowiej spojrzę na sprawę :)
  2. Nie wiem, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie - czasem, kiedy chciał zagadać. pytał ,,Jak się ma moja ulubiona osoba?" (coś w tym stylu, dość dziwnie brzmi ). Może szukam czegoś pozytywnego tam, gdzie tego nie ma? Co do internetowych znajomości też mam momenty sceptycznego odnoszenia się do nich ogólnie, ale z drugiej strony to czemu nie? W przypadku tego chłopaka miałam przez długi czas poczucie, że po prostu nie umiem powiedzieć o nim nic pewnego, ale z czasem to uczucie minęło i mam wrażenie, że mimo, że nie jestem koło niego i go nie obserwuję, to znam go w pewnym sensie. Z drugiej strony pewne ciemne strony jest dość łatwo zataić przez internet. Nie, nie mam - i póki co nie spotkaliśmy się, bo on nie mieszka w Polsce. Nie chcę wyjść na desperatkę... po prostu kiedyś byłam świadkiem takiej sytuacji, w której to dziewczyna wyznała pierwsza miłość, ale nie spotkała się z odwzajemnieniem, więc starała się tego gościa urobić potem przez długi czas, żeby coś się stało i pokochał ją. Nie udało się. Dla mnie takie zachowanie jak jej byłoby strasznie poniżające - nie to nie. Nie w moim stylu jest włażenie komuś w cztery litery, a myślę, że takie wyznanie mogłoby być dla tego chłopaka jakąś ingerencją w sferę osobistą. Niezłe błędne koło z tego wychodzi.
  3. No mówiłam mu, że jest dla mnie ważny i potrzebuję go... wiele razy rozmawialiśmy tak teoretycznie o związkach, ale on nigdy wprost mi niczego nie powiedział. Może jednak mnie potrzebuje, skoro, gdy nie widzimy się długo w internecie wysyła mi maile - niby z jakimś linkiem czy czymś takim, ale może to też wyraz tęsknoty...?
  4. Przeczytałam i chyba tym bardziej boję się powiedzieć... bo to może boleć bardziej, niż się tego spodziewam :/
  5. No dobra, to zwrócę się do Was z prośbą o opinię o pewnej sytuacji. Jednak wszystkich czytających chciałabym ostrzec, że autorka owego posta mimo, że ma już dwie dychy na karku, jest na poziomie rozwoju emocjonalnego przedszkolaka i totalnie nie zna się na jakichkolwiek związkach. Do rzeczy...2,5 roku temu poznałam przez internet pewnego chłopaka - do tej pory nie wiedzieliśmy się, bo on mieszka trochę daleko ode mnie, ale dobrze się ze sobą rozumiemy, długo ze sobą rozmawiamy itp. Wydaje mi się (niestety), że się w nim zakochałam. Zastanawiam się teraz, czy mu powiedzieć o tym, ale oczywiście jest w tej sytuacji wiele ,,ale": 1. On wie, że mam depresjo-nerwicę, więc boję się, jak by zareagował na takie wyznanie - obecnie udziela mi często wsparcia, pozwala się wygadać itp., ale co jeśli weźmie to za jakąś moją fanaberię związaną ze zmiennymi nastrojami itp.? Albo co gorsza, jeśli mnie nie kocha, nie przyzna się do tego, bo np. będzie się bał, że to źle na mnie wpłynie (wie o moich myślach samobójczych) i będziemy się tak oszukiwać wzajemnie. 2. Kiedyś wspominał, że ma dziewczynę, tyle że jakimś cudem nie mówił mi już o niej od pół roku, a poza tym wyprowadził się z kraju, w którym ona mieszka... ja nie wnikałam, czy on jest jeszcze w tym związku, bo jeżeli odpowie, że tak, to będzie mnie ,,trochę" bolało. 3. A co jeżeli to wszystko to moja fanaberia spowodowana kiepskim stanem zdrowia i jeśli poprawi mi się, to ja się odkocham? 4. Mój chory umysł każdy przejaw mojej potrzeby bliskości karze wyrzutami sumienia: nienawidzę po prostu poczucia, że muszę zależeć od innych, że tak jak każdy człowiek, potrzebuję drugiego człowieka. Takie wyznanie wiązałoby się więc z pewnym poniżeniem, tym bardziej jeśli jego odpowiedź brzmiałaby ,,nie". Korzyści z powiedzenia mu: 1. Nawet jeśli odpowie, że nic do mnie nie czuje, wyjaśni się moja sytuacja - nie będę musiała się domyślać itp., skupię się na ważniejszych rzeczach. 2. Jeśli odpowie, że tak, to nasz ,,związek" przyspieszy... co jeżeli on sam nosi się już od dawna z takim samym zamiarem, ale się wstydzi, bo przez internet to tak głupio? (hahaha - kocham siebie oszukiwać ) Zapraszam do wzięcia mojego chorego umysłu na warsztat :)
  6. U mnie nieciekawie - po tygodniu i prawie dwóch dniach brania bilans wygląda następująco: ochota, żeby umrzeć/pookaleczać się, derealizacja, czasami brak możliwości skupienia uwagi, bóle i zwaroty głowy. Ale za to zaczyna pojawiać się jakaś motywacja. A, no i poranki też są niefajnie, bo albo jestem strasznie wkurzona i miotami przekleństwa pod nosem, albo się wszystkiego boję.
  7. No właśnie: szczęśliwego Nowego Roku wszystkim :)
  8. A na przykład jakaś szkoła językowa czy prywatne lekcje, żeby po prostu zyskała pewność siebie? Najpierw niech oswoi się tylko z nauczycielem, a potem można ją rzucić na głębokie wody, czyli zmusić do mówienia przed całą grupą na studiach?
  9. Boję się iść spać, bo nie wiem z jak durnymi myślami się jutro obudzę. Z drugiej strony boję się też siedzieć sama w nocy... no i boję się położyć do łóżka... boję się generalnie
  10. Pierwszy raz to dziś wzięłam i odczuwam w tym momencie pewne rozkojarzenie. Nie wiem, na ile można winę za to można zwalić na ten lek a na ile na inne dziwne tricki mojego umysłu.
  11. Hm, to dziwne, ale ja preferuję noce i wieczory - lepsza jakość uczenia się i lepsza prędkość. I mi całkiem odpowiada tak zwane ,,przepisywanie podręczników" , chociaż to trochę czasu zajmuje. linka, powodzenia, ja mam 17.01
  12. Wow, zdaje się, że mi ktoś czyta w myślach, bo też miałam taki sam temat założyć. Chyba pomysł comy z dzieleniem materiału na części jest najlepszy, chociaż zawsze wychodzi mi tak, że nie zrobię tego, co planuję zrobić. A poza tym, to nie mam pomysłu, jak się zmusić do nauki :/
  13. Wujek_Dobra_Rada, miałam na myśli, że z Zoloftu teraz właśnie schodzę, bo niby było na początku OK, ale jego magiczna moc się skończyła. W każdym razie nigdy nie odczuwałam niczego w stylu bardzo dobrego nastroju. A szkoda W każdym razie zatrzymałam się na dawce 100 mg.
  14. Ja dziś pierwszy dzień bez Zoloftu i pluszowatość to dopiero teraz odczuwam (czyli coś na kształt ataku paniki z poczuciem ogromnej miękkości nóg)
  15. Mam taki plan i chciałabym się dowiedzieć, co o nim myślicie albo czy próbowaliście coś takiego wprowadzić w życie: pójdę do mojego psychiatry, wyjęczę o zwolnienie chorobowe albo jakieś zaświadczenie, że jestem psycholdem i będę nim machać moim wykładowcom przed nosem, żeby traktowali mnie trochę ulgowo. Lubię moje studia i chcę je skończyć, ale czuję, że nadchodzi moment dużej słabości i nie wiem, czy dam radę tak sama o własnych siłach, a nie chcę na pewno tych studiów odpuszczać.
  16. Zrobił Ci coś? Bo u mnie zazwyczaj jest tak, że chciałabym sprawić, żeby inni cierpieli za to, że ktoś mi zadali cierpienie.
  17. Helvetti, ja Ciebie też... nie mam brata, ale wiem, jak to jest nienawidzieć całego świata.
  18. Nienawidzę siebie za to, że moje dobre/złe samopoczucie zależy od tego, czy ktoś okaże mi trochę swojej piepszszszonej uwagi, czy nie
  19. Ja tak miałam nawet po capuccino, więc w ogóle zrezygnowałam z kawy i kawopodobnych, chociaż na lekach jest z tym zdecydowanie lepiej, ale jakiś uraz pozostał (może to też trochę taka autosugestia). Po mocnej herbacie nigdy tak nie mam.
  20. zaqzax, u mnie Zoloft zaczął działać dopiero po jakichś 2 tygodniach, potem zaczął zjeżdżać, więc podbiłam dawkę... i było w miarę przyzwoicie
  21. Miałam ochotę poprzypalać się świeczką, ale jakoś przeszło Teraz sobie nad książeczką siedzę i mam ochotę pogadać z pewnym fajnym panem przez internet, ale boję się jak na (domniemaną) osobowość unikającą przystało
  22. poczatkujaca, ja się zastanawiam tylko, jak to zmienić... zmienić rodzinę? nawet nie mam z nimi o czym za bardzo pogadać, bo jakoś nie umiem chrzanić o nieświeżym karpiu, tłumach w sklepie itepe
×