Witam
Chciałem opisać przypadłość niedotyczącą mnie, ale bliskiej mi osoby.
Sytuacja jest taka:
Ona jest studentką. Nie ma problemów z nauką ani towarzystwem w grupie. Jest inteligentną osobą, radzi sobie bardzo dobrze.
Problem zaczyna się na angielskim (nie jest na studiach językowych, jest to bardzo poboczny przedmiot).
Uważa, że nic nie umie z tego języka (co nie jest do końca prawdą- nie lubi go, nie jest najlepsza w tej dziedzinie, ale też z tego co wiem conieco potrafi powiedzieć. Zwłaszcza ze na ich kierunku nie było podziału na poziom, w skutek czego jest w jednej grupie m.in. z osobami, które się wgl nie uczyły nigdy tego języka.) Ich prowadzący nie jest jakiś straszny- nie "udupia" jeśli ktoś czegoś nie umie, nie krzyczy na nich, z tego co zrozumiałem, w sumie w porządku gość.
Jej problem polega na tym, że panicznie boi się, że kiedy o coś Ją zapyta, nie będzie umiała odpowiedzieć, "wygłupi" się i ogólnie będzie Jej wstyd. Określiła to mniej więcej tak, że "ma ochotę uciec i sie gdzieś schować". I siedzi to w Niej naprawdę mocno, bo nawet tylko opowiadając mi o tym, leciały Jej łzy.
Ogólnie z tego co zauważyłem, ma ogromną awersję do tego języka. Boi sie wygłupienia, pomimo tego ze wiele osób umie mniej i też nie potrafią często odpowiedzieć kiedy prowadzący o cos ich pyta. Chciałbym Jej jakoś pomóc, próbowałem z Nią o tym porozmawiać, ale nie potrafię. Dlatego proszę o jakieś rady, bo sam nie wiem jak Jej pomóc