Skocz do zawartości
Nerwica.com

yans

Użytkownik
  • Postów

    454
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez yans

  1. yans

    Trochę faktów

    Tomakotunio - nie reaguj na zaczepki człowieka nerwicy. Spójrz na jego avatar! Toż to agent GRU działający w czasach komuny pod pseudonimem Miś Uszatek! Jego zadaniem jest osłabianie ducha walki w narodzie polskim, na pewno dostał odpowiednie dyrektywy z Moskwy by ośmieszać wszelkie próby dojścia do prawdy o katastrofie w Smoleńsku! Wystarczy spojrzeć na jego kpiny z ostatniego posta by poznać się na tej czerwonej kreaturze!
  2. Droga Magdalenkobmw :) Wytłumacz jak to jest - że w równoległym temacie zaklinasz się że nie mogłabyś odejść od osoby którą kochasz tylko dlatego, że ma ona poważne problemy natury psychicznej a tutaj - czepiasz się zagubionej, rozdartej trudną sytuacją dziewczyny że swemu staczającemu się w dół mężczyźnie jeszcze ten 1% zaufania i nadziei pozostawia (odrzućmy teraz na bok kwestię tego, czy słusznie czy nie)? ewo11, próbuję dziś pół dnia sklecić parę słów otuchy i sypnąć garść własnych obserwacji w Twoim temacie ale szczerze wyznam że jestem trochę skołowany. Będąc na Twoim miejscu miałbym problem z podjęciem decyzji więc nie śmiem Ci czegoś doradzać. Myślę że dawanie rad pociąga za sobą jakąś odpowiedzialność, wszak wpływamy na czyjeś postanowienia - dlatego wolę być powściągliwy. Zrazu chciałem bronić Twojego chłopaka, bo mi Wasza sytuacja moją nieco przypominała. Był bowiem taki okres w moim życiu, kiedy nie miałem pracy, utrzymywała nas moja dziewczyna a ja sporo czasu spędzałem przed ekranem komputera. Tu jednak podobieństwa się kończą (no, może jeszcze fakt że działo się to również na emigracji). Miałem wtedy ciężką nerwicę lękową, pracy nie straciłem sam tylko z niej odszedłem, bo nie chciałem narażać szefa na kłopoty spowodowane moimi problemami, szukałem gdzie tylko mogłem sposobu na wyjście z tej sytuacji (lekarze, terapie, leki, hipnoza, akupunktura, masa rzeczy), zajmowałem się domem, prałem, sprzątałem, gotowałem obiady - chyba że miałem bardzo zły dzień. Gry komputerowe - które są moją pasją i jedną z ulubionych form rozrywki stały się wówczas odskocznią od choroby, ucieczką od lęków (nie do końca skuteczną, ale to inna sprawa). Co mnie uderzyło i sprawiło że straciłem ochotę do stawania w obronie Twojego chłopaka to nie jego problemy i życiowa bezradność, ale stosunek do Ciebie i Twojego poświęcenia. Brak szacunku do Ciebie, to zupełnie inna para kaloszy niż uzależnienie od gier czy depresja. Ja osobiście uważam, że ludzie w zdecydowanej większości są przez całe życie tacy sami - że charakteru zmienić właściwie się nie da. Depresja, nałóg - one mogą w określonych okolicznościach zdarzyć się właściwie każdemu. Ale szacunek do osób bliskich wynosi się z domu rodzinnego, z wychowania - i okazuje się go zawsze, w zdrowiu, w chorobie, w nerwicy czy w depresji. Chciałbym też dodać, że w przeciwieństwie do innych nie dziwię Ci się że tak długo z nim wytrwałaś. Masz pewnie dobre serce, kochasz go, a miłość zawsze daje nadzieję. Życie na emigracji nie jest łatwe, nie ma tylu przyjaciół i rodziny, na której można polegać gdy wszystko się wali. Jeśli już miałbym Ci cokolwiek doradzić, to w podejmowaniu decyzji kieruj się w pierwszej kolejności własnym dobrem, dopiero później dobrem innych. Taka decyzja będzie - uwierz mi - najlepsza dla Was obojga. Powodzenia!
  3. Nie wiem czy Cię to pokrzepi - ale mi w terapii nikt nic nie obiecywał, nie prognozował że już niedługo, że wkrótce. Sam też się nad tym ciągle nie zastanawiałem, skupiałem się na samej terapii. I jakoś tak powoli, z razu niezauważalnie, kolejne objawy znikały i pewnego dnia sam zwróciłem się do swojej terapeutki słowami "proszę sobie wyobrazić, że od ostatniej wizyty ani mi lęk żaden nie dokuczał, ani atak paniki, w sumie jakby mi nigdy nic nie było" :)
  4. Fobia, ale ja to wiem, użyłem skrótu myślowego że "czad z junkersa". Tlenek węgla to efekt spalania gazu, sam nie jest palny. W naszym przypadku źle zrobiona była instalacja i silny wiatr wdmuchiwał spaliny do łazienki. Chyba źle zrozumiałaś mój ostatni post stąd małe zamieszanie Magda: My też od tamtego czasu nie mieliśmy junkersa, tylko bojler.
  5. Jak miałem może z 15 lat moja mam zatruła się czadem z takiego gazowego podgrzewacza wody w łazience, podczas kąpieli. Zadzwoniłem na pogotowie. Straciła przytomność, zaczęła się dusić. Pamiętam że lekarz z pogotowia rozmawiał tylko z moją roztrzęsioną babcią i podejrzewał kłopoty z sercem i inne takie. Kompletnie ignorowali mnie, a mówiłem że mama brała kąpiel, że nam się psuje ostatnio junkers i że mogła się zatruć. Oczywiście wozili ją potem taką nieprzytomną po dwóch szpitalach zanim wreszcie jakiś lekarz nie wsadził jej na wózek i nie poleciał z nią na oddział zatruć. Na szczęście nie skończyło się niczym poważnym, wróciła do domu po paru dniach.
  6. Ale gaz z kuchenki to nie jest tlenek węgla, czyli czad.
  7. Kropla drąży skałę. Życie z osobą która ma nerwicę, depresję itp zaburzenia jest nieznośne i to jest fakt. Sam pamiętam jak ogromne wyrzuty sumienia miałem, gdy przechodziłem nerwicę lękową i widziałem, jakie piętno odciska to na mojej dziewczynie. Cóż z tego że ktoś zapewnia, że daje radę. Spoglądasz co dzień na ukochaną osobę, jak z Twojej winy traci radość życia, sama dźwiga ciężar odpowiedzialności za dom, utrzymanie, nie wysypia się przez Ciebie, traci kontakt z przyjaciółmi i serce Ci pęka, bo czujesz bezradność wobec całej sytuacji. A owe wyrzuty wpędzają Cię w jeszcze gorsze kłopoty. Jeśli kogoś kochasz, nie życzysz komuś czegoś takiego. Pamiętam jak podła była dla mnie świadomość, że jeśli na zawsze już mi tak zostanie, a ona zostanie przy mnie - to będę odpowiedzialny za to, że wszelkie jej marzenia, plany, ambicje itd zostały pogrzebane. Mając tę świadomość, trudno planować nowy związek.
  8. Ale to nie jest presja społeczeństwa jeno taka nasza męska natura. Dlatego rozumiem indianera i sam też na jakiś czas odpuściłem sobie szukanie partnerki życiowej. Po prostu moje problemy są dużo skromniejsze więc nie popadam w absolutny pesymizm. Nerwica lękowa poszła do lasu ale zostało życie w gruzach, jakaś depresja i stan zawieszenia. Pracuję teraz nad sobą, bo póki nie stanę porządnie na nogach materialnie i nie poukładam sobie w głowie wszystkiego jak należy nie chcę takiego bałaganu zrzucać na głowę drugiej osobie. Poza tym nie sądzę, bym w tej chwili był jak to się mówi "dobrą partią". Magdo - nie musimy, ale chcemy
  9. Po trochu Shadowmere zahaczyła chyba o ważną kwestię indianer. Z tego co się orientuję, istnieją środki farmakologiczne tłumiące popęd (stosowane np. przez pedofilów czy gwałcicieli) ale w Twoim wypadku od biedy można przecież "zaspokoić" popęd w luźnym, niezobowiązującym seksie lub z prostytutką i też byłoby po sprawie (nie żebym polecał). Tymczasem w Twoim wypadku chodzi chyba o coś więcej - o próbę stłumienia potrzeby bliskości, dzielenia życia z kimś. To jest coś naturalnego jak oddychanie więc obawiam się że nie ma na to żadnego lekarstwa. Mamy to wpisane w nasze ciała i umysły na tyle głęboko, że nawet jakbyś sobie odciął przyrodzenie i udał na pustynię to i tak zatęsknisz za obecnością drugiego człowieka.
  10. yans

    zadajesz pytanie

    Pogodzenie się z rzeczywistością i wieczne poszukiwanie w niej najdogodniejszego miejsca dla siebie =) motocykl czy samochód?
  11. Nie do końca kojarzę kontekst tej wypowiedzi ale... ależ skąd! Tylko krowa nie zmienia zdania jak to się zwykło mawiać :) Trzeba mieć poglądy i umieć ich bronić ale też pokora uczy by zawsze mieć świadomość własnej omylności =)
  12. Dojdźmy do jakiegoś konsensusu a nie "bijmy" się na słowa. Masz rację Magdo z motocyklem - wiedza teoretyczna i doświadczenie to dwie oddzielne rzeczy. By uważać się za eksperta w dowolnej dziedzinie trzeba być biegłym i w teorii i praktyce. Dotyczy to również związków i seksu. Z tego zaś wynika że jako takie rozeznanie tylko w jednej sferze (np w teorii) upośledza nasze widzenie danego zagadnienia. Ale chyba zgodzicie się ze mną obie że nawet jeśli wiedza na temat seksu zdobyta przed inicjacją różni się od tego co dane jest nam samym przeżyć, to ma ona wpływ, rzutuje na to jak będzie przebiegać ten pierwszy raz i jak będziemy traktować seks w przyszłości. Zatem nie widzę doprawdy nic złego w tym, że ludzie u progu dorosłości zadają pytania, dyskutują i próbują sobie wyrobić opinię, pogląd na sprawy związków i seksu, nawet jeśli pod kątem doświadczeń dopiero "raczkują". Co w tym złego? Na marginesie chciałbym też wrócić do kwestii obserwacji i czerpania z niej wiedzy. Otóż wydaje mi się (i gotów jestem sporo na to postawić) że schematy postępowania w relacjach międzyludzkich podchwytujemy PRZEDE WSZYSTKIM w dzieciństwie, w trakcie kształtowania się naszej osobowości - właśnie przez OBSERWACJĘ. Chcemy czy nie chcemy to (przede wszystkim) nasi rodzice są wzorcem z którego czerpiemy nawyki i podejście które potem "wychodzi" w naszych przyszłych związkach. Stąd takie ogromne problemy w tworzeniu udanych związków u osób z rodzin patologicznych. I znowu podobnie - doświadczenie nabierane w kolejnych udanych/nieudanych związkach tę naszą wiedzę koryguje, nasze poglądy zmienia. Ale wszelka wiedza, poglądy, opinie jakie wnosimy do tego pierwszego związku kształtują go więc nie możemy utrzymywać, ze są bez znaczenia.
  13. yans

    Trochę faktów

    Choć raz mam okazję w pełni podzielać zdanie magdybmw =). Sytuacja trochę przypomina śmierć gen. Sikorskiego, również w katastrofie lotniczej. Spekulacje nt. ewentualnego zamachu krążyły od lat. Dopiero w ubiegłym roku (66 lat po śmierci!) ekshumacja zwłok pozwoliła wykluczyć teorie o zabójstwie, postrzeleniu itp. i na dobrą sprawę dały nam pewność - że mimo iż śmierć generała była na rękę wielu osobom i siłom politycznym to tym razem przypadek zadziałał na ich korzyść. Choć, chyba nadal nie ma 100% pewności. Podobnie jest z katastrofą w Smoleńsku wokół której narosło wiele niejasności i dezinformacji - musimy jednak przede wszystkim szukać prawdy, nie zaś na siłę wynajdywać dowody na zamach lub jego brak.
  14. yans

    zadajesz pytanie

    Masę. Valentino Rossi w podejściu do życia i profesjonalizmie, Robert Gwiazdowski w ekonomii, Stanisław Michalkiewicz, J.K. Mikke w polityce, Rafał Ziemkiewicz w zdrowym rozsądku, Stanisław Lem w wyobraźni, Edison, Einstein, Ayn Rand, mój dawny trener od Aikido i cała masa innych - to tak tylko co mi pierwsze na myśl przyszło. A akurat Jan Paweł II nie. Bo ani nie miałem okazji czytać jego pism, raz tylko byłem na mszy którą prowadził - kupę lat temu i nic nie pamiętam, a wkurza mnie jak ludzie co nie mają autorytetów podcierają się nim w takich pytaniach. Autorytet się naśladuje, a jak zrewidować poglądy tych ludzi to nijak się mają do jego słów (aż się normalnie gotuję jak coś takiego słyszę brrrrr ) Ilu chorych na depresję trzeba do wkręcenia żarówki?
  15. yans

    zadajesz pytanie

    Banan. Bo ponoć wpływają na produkcję serotoniny w mózgu Co było pierwsze - jajo czy kura?
  16. A już najlepiej to niech się przerzuci na gry z fabułą ale w trybie coop. Ostatnio jest taki trend i coraz więcej podobnych tytułów się ukazuje (Scourge Project chociażby ). W ten sposób wspólnie będziecie się mogli oddać cyfrowej rozrywce, ratować magiczne krainy przed niegodziwymi czarnoksiężnikami, podbijać galaktyki itp. A jak już razem zaczniecie grać, to będzie mógł dokończyć grę tylko z Tobą więc jak powiesz że najpierw niech pozmywa i wymasuje Ci stopy - to będziesz mieć jak w banku Oczywiście żartuję (choć tli się w tym pewna zachęta by poznać trochę ten jego świat). Sprawa jest poważna i bardzo Ci współczuję. Do pewnego stopnia utożsamiam się z Twoim chłopakiem (tzn. obecnie sam wpadłem w taki marazm i zanadto uciekam w wirtualne światy gier, chęć i energia do życia jakoś ze mnie ucieka) więc myślę że mogę co nieco skrobnąć na ten temat - ale może innym razem, bo już późno. Jedno jest pewne - tkwiąc długo w niekomfortowej sytuacji narażasz się na coraz gorsze samopoczucie a nawet zdrowie. Pora zacząć działać. Mam nadzieję że uda nam się (nam - forumowiczom) zachęcić Cię do inicjatywy, pomóc Ci obejrzeć sprawę z różnych stron i podjąć sensowne decyzje.
  17. Mów do słupa, a słup... Czy na Mt. Everest muszę wchodzić z centymetrem i mierzyć wysokość podczas wspinaczki żeby wiedzieć że ma 8850 m.n.p.m.? Jako elektronik muszę sobie w piwnicy zmontować mikroprocesor by rozumieć procesy w nim zachodzące? Tak - człowiek inteligentny czerpie wiedzę z różnych źródeł - nie tylko z własnych doświadczeń. Naprawdę czujesz się magdobmw gotowa i uzbrojona w argumenty by bronić tezy, że wcale tak nie jest? Człowiek ma po to rozum i wyobraźnię, żeby jej używać. Do wielu wniosków można dojść drogą dedukcji, uczenia się od innych, ba - samo doświadczenie pozbawione refleksji nie niesie za sobą żadnej wiedzy. Ktoś w tym temacie wspominał, że co 7my czternastolatek ma za sobą pierwszy kontakt seksualny. Co taki gówniarz/gówniara może wiedzieć o seksie? Tymczasem twoje rozumowanie wskazuje - że zdecydowanie więcej niż np. WreX czy autor tematu (przy czym nie sugeruję że WreX jest prawiczkiem - mało mnie to obchodzi bo to jego prywatna sprawa). Po raz kolejny - to jest opinia nie argument. "Właśnie wiedza, a nie gówno" - powiem. I co, tak mam Cię przekonać do zmiany zdania? Tak się składa że jesteśmy na forum dyskusyjnym, w dziale forum psychologiczne >> DYSKUSJE >> Problemy w związkach i w rodzinie. Zatem jeśli chcesz przekonać chłopaków do swoich racji (z którymi częściowo się zgadzam, przecież nie bredzisz jak potłuczona) użyj argumentów - będzie z korzyścią dla każdego. Próba zdyskredytowania argumentów drugiej osoby poprzez jej ośmieszanie to właśnie coś przed czym powinnaś się hamować. Wszyscy powinni - ja, pan, pani, społeczeństwo powinno! (swoją drogą czy młodsze pokolenie zna "Rejs"?) A żebyś lepiej zrozumiała o co mi chodziło: z obserwacją wiadomo że miałem na myśli obserwację związków a nie kontaktów seksualnych. Nastolatki - nawet zanim rozpoczną współżycie - czerpią wiedzę z rozmów z tymi, którzy już mają to za sobą, oglądają pornografię, mają w szkole edukację seksualną. Fakt, że informacje które zdobędą potem w różnym stopniu rewiduje ich własne doświadczenie nie oznacza, że to co wiedzą wcześniej jest bezwartościowe. Czy 14 letniej córce powiedziałabyś "dziecko, co ja Ci będę mówiła o seksie, masz tu prezerwatywę dla swojego chłopca i idź sama zobacz z czym to się je"? ...Chociaż zaraz, Ty nie jesteś matką, Twoja odpowiedź na to pytanie nie ma sensu - co Ty możesz wiedzieć? Brak Ci wiedzy i doświadczenia
  18. Ja bym tak szybko nie odbierał głosu w rozmowie o związkach czy seksie ludziom, którzy nie stworzyli jeszcze pary lub są dziewicą/prawiczkiem. Wiedzę czerpie się nie tylko z doświadczenia, ale też z obserwacji albo na przykład z takich rozmów . Kontrprzykładem mogą być osoby (znam takie) na tyle głupie, że od lat próbują sklecić związek i ciągle dają ciała w tej materii oraz pacjenci seksuologów - niby zaznali seksu ale daleko im do udanego pożycia. Jeśli mogę wtrącić swoje 3 grosze to uważam że najważniejsze jest odnalezienie złotego środka i unikanie skrajności. Zapieranie się nogami i rękami przed seksem przedmałżeńskim wydaje mi się taką skrajnością. Oczywiście - miłość to uczucie szerokie i ma wiele oblicz - również takie pozbawione sfery cielesnej. Ale w małżeństwie, w związku - którego celem jest przecież rodzina - udany seks jest właśnie bardzo istotny. Z własnego doświadczenia wiem zaś, że w tej kwestii trzeba się jednak dopasować pod względem temperamentu, potrzeb itp. i różnice w tej sferze równie źle wpływają na relacje międzyludzkie i uczucia jak np. różnice charakteru. Nie można tylko zapominać, że istnieje i druga skrajność. Zbyt lekkie i przedmiotowe traktowanie seksu, dostrzeganie w nim li tylko egoistycznej formy zaspokajania własnych potrzeb, płynąca z tego rozwiązłość kształtują charakter słaby, uległy chwilowym emocjom i nastrojom. Dotyczy to w tym samym stopniu mężczyzn i kobiet. Utrudnia to potem stworzenie stałego związku. Bo nic tak nie wzmacnia więzi między kobietą i mężczyzną jak udany seks. ... eh, jak czytam swoje słowa to łapię doła... będzie blisko 2 lata jak jestem sam...
  19. Jej Natascha, przepraszam za moją gafę, potraktowałem Cię jako osobę, która rozpoczęła ten temat. Nieuważny jestem. Stąd taki "wydźwięk" ostatnich zdań.
  20. Hmm... byłbym skłonny w czymś takim wziąć udział... chyba. O ile byliby chętni. Sam nie wiem. Lękam się trochę
  21. Tak jak pisałem wcześniej - już raz mi zasady pomogły w podobnej sytuacji i nie musiałem nic weryfikować . Ułomność natury ludzkiej pociąga za sobą skłonność do usprawiedliwiania swoich czynów. Zbyt nadmierne zasłanianie się życiem i przejściami szybko zmienia się w wymówkę. To już lepiej mają ludzie pozbawieni zasad, którzy świadomie i z premedytacją zdradzają czy "niszczą" cudze związki, z pobudek czysto egoistycznych. Nie muszą potem sobie niczego tłumaczyć i śpią spokojnie. Zrobisz Natasha tak, jak sobie postanowisz. Sama jesteś kowalem swojego losu. Ja życzę wszystkim którzy kierują się w życiu zasadami, by w trudnych chwilach nie zabrakło nam sił by w nich wytrwać
  22. yans

    O co chodzi?

    Miałem na myśli z jednej strony garść informacji na Twój temat z drugiej na temat cudotwórczyni pod opiekę której trafiłaś (sarkazm skierowany wyłącznie w jej stronę, nie Twoją). Podejrzewam że gdzieś tu w innych tematach zapewne pisałaś z czym się zmagasz (nerwica... lękowa? natręctw? jeszcze jakaś inna?) ale ja od niedawna tutaj piszę, nie w każdy temat (te kilkuset stronicowe tematy mnie jakoś przerażają) zaglądam i nie kojarzę zbytnio Twoich problemów. Zaś co do kobiety u której byłaś to oczywiście nie chodzi mi o jej imię, nazwisko i adres, ale właśnie ciekaw jestem czy faktycznie jest psychoterapeutą. Ukończenie psychologii czy bycie lekarzem psychiatrą nie oznacza w żadnym wypadku że się jest nim automatycznie. Do tego potrzebne są dodatkowe szkolenia i zdobycie uprawnień (przynajmniej w Irlandii, w Polsce myślę że podobnie - ale nie znam szczegółów, nie traktuj więc mych słów jak wyroczni). A nawet jeśli Twoja pani psycholog jest terapeutą, to ciekawe w jakiej szkole psychoterapii prowadzi swoich pacjentów. No bo na przykład co innego jak pani stosuje podejście behawioralne, co innego jak psycho-dynamiczne. W tym pierwszym przypadku faktycznie nie trzeba spędzić miesięcy cz lat "na kozetce". Samego przebiegu tej "magicznej" terapii też byłbym ciekaw, choć oczywiście jest to sprawa raczej poufna i nie wypada Cię o nią pytać. Z drugiej jednak strony zwykle przynajmniej pierwsze spotkanie (jak nie kilka pierwszych) mija na sprecyzowaniu samych celów terapii więc naprawdę podziwiam że w ciągu właściwie jednej wizyty pani psycholog uporała się prawdopodobnie z całą Twoją nerwicą.
  23. yans

    O co chodzi?

    Tak to jest jak się na psychoterapię idzie do psychologa albo psychiatry a nie do psychoterapeuty Podaj więcej szczegółów, ciekawa sytuacja!
  24. Emocje to psychiczne reakcje na bodźce zewnętrzne, np. gniew czy radość. Wiesz, ktoś nas obraża i to wywołuje natychmiast określoną emocję negatywną - złość. Ktoś nas pochwali - i mamy uśmiech na twarzy i czujemy radość. Emocje są krótkotrwałymi stanami, często nieświadomymi. Uczucia? To dużo bardziej złożone stany psychiczne, utrzymujące się dłużej, bardziej świadome, ukierunkowane na zewnątrz - tzn czujemy przyjaźń, miłość, nienawiść do kogoś. Bez obiektu uczuć nie ma i samych uczuć. Oczywiście granice są tu płynne, ale wydają mi się że jednocześnie dość istotne. O ile bowiem emocje - nie licząc jakichś poważnych patologii czy hmm np uszkodzeń mózgu - odczuwać mogą wszyscy, o tyle z uczuciami bywa różnie. Wychowanie, kultura i inne czynniki mają wpływ na umiejętność ich budowania i okazywania. To chyba ma jakiś związek z tematem, więc nie widzę powodu by się przenosić z tym na priv .
×