-
Postów
775 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez soulfly89
-
Bardzo. Umiem zjeść 5 ząbków z masłem na bułce. Potem się fajnie odbija Oglądacie/czytacie prognozę pogody?
-
[videoyoutube=_cDdMZ2K9o0&feature=related][/videoyoutube] I choose to live!
-
Kropelki do nosa i ręcznik z pachnącym olejkiem na kaloryfer, bo suche powietrze nie służy nosom Olejek najlepiej eukaliptusowy :) Macie w domu jakieś stare zabawki, których nie umieliście wyrzucić jak dorastaliście?
-
Powyżej kolan tzn. gdzie dokładnie? Na całej skórze? Na udach? Na udach nie ma wągrów. Lepiej idź do dermatologa. Możliwe, że masz taki typ skóry że wokół mieszków włosowych masz takie małe plamki, jesli o to chodzi to peeling + nawilżanie codziennie i zniknie.
-
Chciałabym mieć więcej siły i determinacji żeby robić to co robię. Reszta jest na miejscu, albo prawie na miejscu :) Po prostu być silniejszym człowiekiem. Czego najbardziej nie lubiłeś/aś się uczyć?
-
Świetne samopoczucie na kacu. Czy ktoś tak ma?
soulfly89 odpowiedział(a) na bogus77 temat w Pozostałe zaburzenia
To jest dla Ciebie rzadko??? Upijać się raz na tydzień i tak co tydzień to jak dla mnie jest często. A 2 razy w tyg. to już w ogóle za często. Ja po piciu czuję się podobnie: relax i zero problemów, też zwykle wyspana, tylko oczy mam lekko zapuchnięte Dlaczego? Jak już ktoś wyżej napisał: bo moja psychika się resetuje, bawię się, śmieję, po prostu picie bardzo relaksuje i już. Oczywiście bez przesady, nie żeby nie pamiętać co się robiło, ale od czasu do czasu myślę, że mi to działa na zdrowie -
Wiola, ja też zaczęłam się zastanawiać czy mam normalne podejście do tego wszystkiego... :) Ale jest taka filozofia życiowa jak minimalizm i to mi chyba odpowiada. Zawsze mi się podobał św. Franciszek i inni podobni, a mój ideał to zmieścić wszystko co mam jednym dużym plecaku, no, i może jednek walizce, ale na razie to by wyszła mała ciężarówka Generalnie posidadanie wielu rzeczy i wielu pieniędzy jakoś mnie przeraża o chyba sama myśl o tym jest lekko przytłaczająca. Nie wiem czy udałoby mi się to wszystko ogarnąć.
-
'Renomowany' teatr to jakieś 30-70 zł, jeszcze zależy w jakim mieście, ale np. w moim Lublinie nie jest to górna granica. Ogólnie jestem fanką kultury alternatywnej i jeśli już mam czas bywać to chodzę na różne sztuki eksperymentalne albo robione przez młodych bo np. dla mnie to ciekawsze. Książki: z biblioteki albo pożyczam od znajomych. Koncerty: no z tym jest gorzej, bo dobre są drogie, dlatego preferuję festiwale gdzie za 30-50 zł można mieć kilka dni imprez albo koncerty tzw. 'studenckie' na które chodzi pół miasta bo są tanie :) Jak się wie gdzie szukać to można się ukulturalniać prawie za darmo. Mnóstwo rzeczy się dzieje, które ludzie robią z pasji i bilety nie są drogie, ja patrzę po plakatach, zaglądam do różnych miejsc, dostaję info od znajomych - tylko w tv się raczej o tym dowiedzieć nie można. Poza tym galerie są zwykle za darmo a muzea mają jeden dzień za darmo też (przynajmniej niektóre) a jak już trzeba płacić to nie jest drogo. Hm, jak dla mnie to mniej więcej na jedno wychodzi. Lubię często zmieniać ubrania i jak mam coś za długo to mnie nudzi, dlatego wolę tanie, ale za to potem nie szkoda mi wyrzucić. Wiem o czym mówisz, nie pracuję na stałe, ale za 2 m-ce przepracowane na pół etatu w Szkocji kupiłam sobie aparat, komputer, buty, ciuchy, a jeszcze tam mogłam sobie pozwolić na zwiedzanie... W Polsce za 2-m-ce po 6h dziennie zarobiłam połowę mniej. To jest dołujące. Po tym co tu napisaliście rzeczywiście dochodzę do wniosku, że 3 tys minimum. Ale 5-7 to dla mnie nadal przesada. I to nie ma nic wspólnego z samooceną, to raczej chyba kwestia wychowania albo wyboru. Ja wolę się obracać w środowisku gdzie się dużo nie zarabia, po prostu to dla mnie ciekawsze. Nie mam jakiejś potrzeby "luksusu", nie wiem, może też chodzi o światopogląd? A może jak się trochę zestarzeję, to mi się zmieni
-
Na ch** komu zarabiać 10 tysięcy? Im więcej kasy tym więcej problemów. Ja się zgadzam, że jak 2 osoby zarabiają 2-2,5 tys to jest optymalnie. Dla dorosłej osoby w PL to jest w sam raz, żeby od czasu do czasu gdzieś wyskoczyć i żeby się w głowie nie poprzewracało od nadmiaru kasy. Poza tym moim zdaniem zorganizowane wakacje z biura podróży są masakrycznie nudne. Ale może jak ktoś nigdy nie był na wyjeździe, który sam (albo ze znajomymi) sobie zorganizował to może to się wydawać takie zaje*biste. Żeby podróżować wcale nie trzeba dużo, nawet myślę, że z ograniczonym budżetem jest dużo ciekawiej. W życiu też wtedy jest ciekawiej. Zupełnie inna perspektywa na rzeczywistość się otwiera! Wiem co mówię, bo był taki czas, że u mnie w domu nieźle się wiodło, wakacje itd. a potem hop w drugą stronę i żyłam za 800 miesięcznie w akademiku i jakoś starczało na wszystko: nowy ciuch od czasu do czasu, telefon, bilet, wejściówki na imprezy i na picie Także, naprawdę, 10 tys. to ja nawet nie chcę zarabiać. Nie wiem na co ja bym to wydawała? No chyba, że bym spłacała mieszkanie, to co innego. Ale na życie? Eee.
-
Jest taki dział - poczytaj sobie forum i znajdziesz wiele tematów. Poza tym: Pierwszy post tego tematu - pytanie o pretensje jest do osób wierzących! Ty uważasz, że nie istnieje, ja uważam, że istnieje i bez sensu w ogóle wyrażać takie opinie "Bóg istenieje/nie istnieje" bo to nic nie wnosi sensownego do dyskusji. Dokładnie! Jest taki kawał: powódź, stoi facet na dachu domu, poziom wody wzrasta, i modli się do Boga: Panie, uratuj mnie! Mija go najpierw ponton, potem łódka, potem koło ratunkowe, a na tym wszystkim ludzie, którzy wołają: chodź, pomożemy Ci! Ale facet nie chce i mówi, że Bóg go uratuje, a potem tonie. Idzie do Nieba i pyta: Boże, czemu mnie nie uratowałeś??? Bóg odpowiada: No jak, to, idioto, przecież wysłałem Ci ponton, łódkę i koło ratunkowe!
-
A ja mam ochotę na tydzień wolnego, żeby się spakować i wyjechać chociaż na kilka dni
-
Taaak http://www.youtube.com/watch?v=5hpEduyMdo8 "Bob Budowniczy zawsze da radę" A ja nie mam siły, nie mam motywacji, chociaż tak mało mi brakuje, jestem w połowie zaliczeń, wystarczy tylko się zmobilizować na jeden tydzień... Cholera! Jestem zła na siebie.
-
Wow, chciałabym mieć takie sny! :) Chodzenie jak robot - znam to uczucie. Wydaje mi się, że wiem o czym mówisz, kiedy źle się działo u mnie w domu też bardzo próbowałam ukryć przed ludźmi wszystko, co czuję i wyszło mi podobnie, nie mogłam się czuć swobodnie już w żadnej sytuacji. Ale skoro tak Cię to wkur*wia to nie możesz sobie powiedzieć "pier*dolę wszystko, ten lęk, chce czuć przyjemność z życia" napić się piwa i pójść tańczyć? Poza tym, jestem mega zaskoczona tym, że tak wszystko analizujesz. Dużo łatwiej zamiast zastanawiać się nad tym co robisz po prostu to robić, ale pewnie Ty to już wiesz bardzo dobrze. Mam nadzieję, że terapia Ci pomoże, bo tutaj na forum możemy sobie gadać, ale tak naprawdę każdy musi sobie radzić z problemem sam.
-
Dla mnie choroba to lekcja, znak, że w życiu nie jestem na dobrej ścieżce. Musiałam zmienić sporo w moim życiu, żeby wyzdrowieć - studia, miejsce zamieszkania, swoje podejście do wieeelu rzeczy, więc w sumie, naprawdę wyszło mi to na dobre. Polecam teorię pozytywnej dezintegracji Dąbrowskiego. To idea ujęta w podobny sposób, tyle, że naukowo, bez Boga. Ja miałam pretensje na początku jak u mnie w domu się źle działo - zastanawiałam się dlaczego takie rzeczy spotykają moją rodzinę, ale o sobie jakoś w ten sposób nie myślałam. Teraz tak dużo się zmieniło, włącznie z moim podejściem do wiary...
-
To co piszesz zabrzmiało jakbyś miał aż tak duży dystans do siebie, że nie przejmujesz się co się z Tobą dzieje. Jakbyś nie miał kontaktu z samym sobą albo naprawdę nie żył "w swoim ciele" tylko - bo ja wiem, w głowie?
-
[videoyoutube=0XoyDqFy5pU][/videoyoutube] who cares? ...
-
Piję kawę i zaraz wracam do nauki...
-
A w ogóle kiedyś miałeś pretensje? Ja nie miałam nigdy jeśli chodzi o mój stan.
-
Ja odczuwam emocje bardzo mocno i już tyle razy zostałam przez to oceniona, źle lub błędnie, wyśmiana lub wykorzystana że boję się corz mniej. Mam nawet takie momenty, że nie boję się wcale, bo właściwie nie mam już nic do stacenia. Ale ogólnie, to każde okazanie emocji drugiej osobie jest ryzykiem i to normalne, że czujesz wtedy lęk, szczególnie, jeśli jesteś wrażliwym człowiekiem, a na pewno jesteś. Więc chyba nie ma innego wyjścia jak zaakceptowac ten lęk i przestać z nim walczyć. Pozwolić mu się wyrazić. Nie wiem jak Ty, ale ja 1000 razy bardziej wolę czuć emocje i bać się (przecież lęk to też emocja?) niż nie czuć nic. Emocje sprawiają że życie ma jakiś smak i jest znośne, przynajmniej dla mnie :)
-
Błagam pomóżcie, bo ja juz nie wiem co mam robić.
soulfly89 odpowiedział(a) na Niuniusia temat w Problemy w związkach i w rodzinie
KANT. Jeśli Twoja dupa ma KANDY to gratuluję Sorry, że się czepiam, ale aż mnie oczy bolą. Niuniusia zastanów się lepiej dlaczego aż tak bardzo się zabujałaś w chłopaku, który powinien w sumie być Ci obojętny? 400 km nikt chyba takich odległości poważnie nie traktuje, można sobie gadać i się przyjaźnić, ale bez sensu myśleć, że może być coś więcej. Masz przyjaciół? Czujesz się kochana? Lubiana? Akceptowana? Jak Twoje relacje z chłopakami? To wszystko, co przeżywasz nie dzieje się przez przypadek. To jest po to, żebyś pomyślała o sobie, przyjrzała się dokładniej swojemu życiu i związkom z innymi ludźmi. -
Ja zmuszam się do wstania bo zwyczajnie nie mam innego wyboru. Jak nie dam rady to nikt za mnie nie zapłaci, nie pomoże mi, w pewnym sensie po prostu muszę mieć silną wolę i już. Skutecznie na mnie działa wspomnienie fatalnego stanu w jakim byłam i decyzja, żeby już nigdy do tego nie wracać, muszę się zmuszać. I rzeczywiście praktyka czyni mistrza, potem jest trochę łatwiej.
-
Czy mam prawo oczekiwać ?
soulfly89 odpowiedział(a) na MysiaMarcysia temat w Problemy w związkach i w rodzinie
LitrMaślanki przesadzasz Ja też uważam, że do marzeń trzeba dążyć czasem na siłę, może nie za wszelką cenę, ale mocno! Myślę, że o to autorce chodziło. A że ja, Ty i ona mamy inne marzenia to już inna sprawa. Sorry, że robię offtop, ale właśnie mnie uderzyło, jak bardzo przejście przez chorobę mnie zmieniło. Ja chcę tylko żyć, marzeniami wybiegam nie dalej niż do wakacji, nawet nie marzę o stałym związku i dzieciach, domek z ogórdkiem to dla mnie abstrakcja... I jak myślisz, kto jest szczęśliwszy? MysiaMarcysia, jesteś szczęściarą, masz normalne życie :) niewiele osób z forum może się czymś takim cieszyć. Pewnie dlatego na początku mi było ciężko zrozumieć o co Tobie chodzi. I naprawdę nie warto się tak tym przejmować, chociaż wiem, łatwo pisać o czymś jak mnie nie dotyczy. Jestem jeszcze ciekawa co Twój chłopak o tym myśli, bo mam wrażenie, że Ciebie to jakoś bardziej poruszyło. W sumie podejście jego rodziców to powinna być bardziej jego sprawa, jeśli ktoś ma im coś wytłumaczyć to chyba bardziej on? -
Kurde, jakie to jest chore! To ja chyba jednak mam szczęście do rodziców, przynajmniej coś do nich dotarło i nigdy czegoś takiego nie usłyszałam w odpowiedzi. Wiecie co, jak czytam takie rzeczy to mam wrażenie, że z niektórymi po prostu nie ma sensu rozmawiać. I tak będą się oszukiwać i wmawiać sobie, że są w porządku. Moja przyjaciółka też ma taką matkę A dzieci nie mają być dzielne. Dzieci mają być dziećmi...
-
Dobrze to znam. Moi rodzice nie byli idealni, rozstali się, mają nowych partnerów, w domu wiecznie pusto i cicho, to wszystko się działo jak ja i mój brat mieliśmy po naście lat, ja w gimnazujm, on pod koniec podstawówki i oboje teraz jesteśmy lekko "nienormalni" Nigdy nie chciałam przeprosin, ale miałam taki okres jakiś czas temu, że wygarniałam obojgu ich błędy jak leci, bo byli przekonani, że wszystko co robili było ok, albo sprawiali takie wrażenie... Kilka awantur, kilka rozmów i mnóstwo łez, ale to oczyściło między nami atmosferę. I to nie było na zasadzie: przeproście mnie. Raczej: uświadomcie sobie jak się przez was fatalnie czułam! Już wiem, że im to uświadomiłam. Dopiero to mnie uwolniło od jakichś oczekiwań wobec nich, już niczego nie oczekuję, atmosfera jest czysta.
-
Nie jest krową, tylko jest głupia. W sytuacji jak nie ma połowy klasy na sprawdzianie to znaczy, że jest coś nie tak. Ja bym na jej miejscu w ogóle to przełożyła dla wszystkich, ale... Na studiach jest inaczej, można się dogadać co do terminu zaliczenia... Ale jestem pewna, że z nauczycielami też można negocjować, tylko trzeba to robić kulturalnie i odpowiednio wcześnie... A poza tym, wszystko co wyżej to prawda - jak starasz się być fair i w porządku to zawsze się znajdzie tłum kombinatorów, którzy będą Cię wkur*** więc jedyna rada: olewać ich.