-
Postów
12 850 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Korba
-
bolą plecy, już nie wytrzymuje leżę jeszcze w wyrku, bo w nocy padło ogrzewanie i obudziłam się w zimnicy, a że ostatnio znowu się potwornie pocę w nocy, szczękałam zębami w mokrutkiej piżamie. teraz grzeję się herbą i czekam aż się zrobi cieplej, bo kaloryfery już grzeją. muszę się zabrać do pracy, ale nie daję rady z tym bólem...
-
ja też mam, nie wiem ile..., firma płaci
-
A wiesz gdzie ja mam ten przymus?
-
zrobiłam sobie fajną kąpiel czekoladowo-pomarańczową..., trochę pomogło na spięte mięśnie i bolące stawy. lekko się wyluzowałam (niestety też dzięki małej dawce xanaxu i czerwonego wina. ech.... chcę się zakochać, ale szczęśliwie. [Dodane po edycji:] coma, taki urok... wieczne huśtawki.., skrajności...
-
Monika nigdy o nikim nie zapomina :* Wiesz co Monika... nie mam potrzeby chyba rozmawiać o mojej chorobie z siostrą..., mało tego - nie mam ochoty. Powoli zaczęła być może to akceptować, choć nie rozumieć. Nie chcę zapeszać, ale dała mi chyba taryfę ulgową. Dzisiaj czytałam, jak pisałaś w nocy z 23 na 24, że czemu nie śpię, przecież mam rano jechać. Czy wiesz o której dojechałam do siostry? O 16.00! Po prostu tak mi się zebrało... Nie powiedziała ani słowa!! Postanowiłam myśleć też o tym, jak siebie zadowolić. Ranki mam ciężkie, potem stres i lęki, które trzeba opanować. I pakunki, które trzeba zabrać... (wraz z kotem i jego rzeczami ), biegałam 5 razy do samochodu z 4 piętra i po schodach... W końcu doszłam do tego, dlaczego ja mam się stresować. Nie uważam, że robię coś źle, może niedoskonale, może niezgodnie z oczekiwaniami siostry... Ale też przywiozłam swój wkład w Święta. Poświęciłam czas dzieciom.... No... może niepotrzebnie poimprezowałam ze znajomymi moich duzo młodszych siostrzeńców, ale nie będę się obwiniać za to, że mnie lubią, taką starą doopę... Moniko, czy Ty kochasz G.? Jak to jest? Wasza relacja i Twój stosunek do niej jest taki zagadkowy... _asiu_, wiesz, że jak mówiłam ostatnio terapeutce o moich rzekomych/nierzekomych uczuciach do W., to też się głównie uśmiechała - choć ja to odbierałam nie za dobrze, wiedziałam do czego zmierza (kwestia tatusia, której nie znoszę).... Nie wiem - ale jeśli czujesz pozytywne fluidy z drugiej strony..., wsłuchaj się w intuicję..., jak nie będziemy próbować, to.... nic się nigdy nie zmieni. A wiadomo, że mimo strachu, tak bardzo pragniemy, by ktoś nas kochał, akceptował, był... chojrakowa, Aniu...., ja wiem, że masz milion wątpliwości... Ale ja tak myślę na mój chłopski kobiecy rozum - jeśli K. chce spędzać z Tobą Święta i chce byś spędzała też je z jego rodziną..., to kocha Cię prawdziwie. Nikt takich rzeczy nie udaje... Pozwól sobie w to uwierzyć...
-
sunset, dziękuję :*
-
[videoyoutube=XRDpn7ePJrc&feature=related][/videoyoutube]
-
Asieńko, znam ten strach. Ale w końcu trzeba będzie go przełamać... Czujesz się na to gotowa? [Dodane po edycji:] [Dodane po edycji:] Moje Święta były w porządku. Siostra jak na siebie, oszczędzała mnie ze swoim terrorem. Border jest tematem tabu, ale chyba teraz się mnie boi chyba - jestem przecież nieprzewidywalna Ale miałam lęki i problemy ze spaniem. Wspomagałam się xanaxem. W ogóle czuję się jakaś taka... z kosmosu. Boli mnie jakaś tęsknota w środku. Nawet jak się dobrze czułam z moimi siostrzeńcami, to w tym danym momencie chciało mi się płakać, bo wiedziałam, że to się skończy za 2 dni. Że czeka na mnie pusty dom. Jestem taka samotna.
-
jestem, czy coś mnie ominęło? jeszcze nie przejrzałam wpisów. paradoksy, Bacha, przeprowadzona?
-
no i żem wróciła jestem zaskoczona, bo było nawet całkiem fajnie...... Wigilia w porządku, nikt mnie nie terroryzował życzeniami przy opłatku, po kolacji goście - bo siostrzenica 24 grudnia ma urodziny - skończyła 2 latka i nawet się kurde dobrze bawiłam z rodziną mojego szwagra piewszy dzień Świąt spokojnie - zero terroru w związku ze śniadaniem świątecznym, ogólnie mega dużo czasu spędziłam w ciągu dnia z dziećmi (mniejszymi), potem ze starszymi byłam w kinie na "Tronie", a wieczorem do moich siostrzeńców przyszli znajomi i poimprezowałam z... młodzieżą (w wieku 18 - 27) - tu już moja siostra była lekko zniesmaczona, ale jak na nią to oszczędziła mi opier dolki (poza nazwaniem nas alkoholikami). w drugi dzień Świąt mega luz aż zostałam do dziś moja siostra, choć omija temat, boi się od kiedy wie, że mam bordera i nie chce chyba ze mną zaczynać ogólnie pobyć z dziećmi/młodzieżą dobrze mi zrobiła. aczkolwiek zmęczonam bardzo, no i wciąż mnie kręgosłup napinkala. swoją drogą kilka dni bez zaglądania na forum też ma swoje plusy
-
Moniko, rozmawiałam z kumplem i powiedział, że plastik nie miał prawa niczego uszkodzić, jedynie porysować, w sumie to skrzynka była cała powyginana...
-
coś mnie chce wykończyć, przysięgam, coś mnie chce wykończyć....... byłam na terapii, na której omawiałyśmy moją somatyzację, ale byłam tak zmęczona, że ciężko mi było myśleć. oczywiście wałkowałyśmy temat świąt i siostry i mojego bólu, mojego "wypadku", gdzie obiłam buźkę itp. wszystko to prowokuję ja. bo tak się boję. ale koniec końców powiedziałam, że mam gdzieś pretensje mojej siostry, bo i tak wiem, że cokolwiek nie zrobię to będzie źle. więc to jest jej problem, jak ma ochotę mieć stresa w święta. ja mam to gdzieś. wychodzę, wsiadam do auta, dobrze wiem, że pod gabinetem na parterze jest knajpa pod którą stoją dwie skrzynie (takie z butelek), aby nikt tam nie stawał. tak jakoś dziwnie wymyśliłam sobie zawrócenie, że wjechałam na jedną ze skrzyń i cofając zabrałam ją ze sobą. myślałam że to kawał śniegu albo coś i ruszam licząc, że się to rozjadę. a tu trzask, skrzypienie, kur wa coś mi się wlecze wraz z podwoziem. wysiadam, jest koło koła. ruszam w tył - zablokowała się pod przednim zderzakiem. zachciało się obniżonego zawieszenia.... chooj, ciągnę ją, ale nic, zakleszczyła się. płakać mi się chce. nie mam ojca, brata, męża, nie mam kurwa do kogo zadzwonić. wychodzi moja terapeutka. pół godziny walczyłyśmy, tzn. ja w przód, w tył, szybko, wolno, skręty w jedną w drugą, ona obserwowała co się ze skrzynią dzieje - gówno. ciągnęłam ją za sobą. coś zaczęło śmierdzieć już, w końcu wyleciała z tyłu, cała pogięta. ciekawa jestem, czy czegoś sobie nie uszkodziłam. a przecież jutro 80 km na święta do kochanej rodzinki. gdybym nie jechała z kotem, to byłoby mi to obojętne, czy po drodzę się rozwalę.... ale kotka mi szkoda... mam dość. ciekawe co mi się jeszcze przydarzy do Wigilii. może tym razem uderzę się w potylicę, a nie w buźkę. pewnie nikt tego nie czyta, nikt nie lubi długich postów, ale trudno, ja mam dość, dość, dość, dość............ i tak jutro dostanę zje ba za cokolwiek.
-
jestem zmęczona...... pakowałam prezenty, zrobiłam kolejne duże zakupy świąteczne - słodycze dla dzieci i składniki na 3 sałatki, byłam u psychiatry napisałam jedną rzecz do pracy i wysłałam przed chwilą zaraz pędzę na terapię jak wrócę będę robić sałatki powinnam również się już spakować, aby wyjechać jak najwcześniej, bo dostanę opiernicz od siostry. zresztą niezależnie od tego o której dojadę i co przywiozę i co zrobię i tak będzie źle. kazała mi zrobić dwie sałatki, więc zrobię trzy, założę się, że powie mi "po co 3 sałatki?", zamiast mnie pochwalić i ucieszyć. już niech mnie nawet nie chwali, ale niech choć powie "fajnie". nawet psychiatra mi powiedziała, że skoro tak to wygląda, to wcale nie powinnam tam jechać na święta. ech.... a kręgosłup tak cholernie boli i boli.... jesssooo jak myślę o tym wyjeździe to mi się autentycznie podnosi. pieprzone schematy, zobowiązania, zależności i strach, ot i wszystko.
-
muszę chwilę popracować.
-
Śnieżka*, ja się w ogóle nie odchudzam. Ja nie mam po prostu apetytu od jakiegoś czasu, długiego czasu, ale dopiero teraz zaczęłam spadać z wagi.
-
weszłam do starych jeansów, które bardzo lubię, rzecz jasna rozmiar mniejszych moim celem są następne fajne stare jeansy, mniejsze o jeszcze kolejny rozmiar rozmiar
-
Wyjadę do Nowego Jorku.
-
nie mogę ruszyć, wystartować z tym dniem. a mam sporo do zrobienia. zakupy spożywcze na święta. wizyta u psychiatry. terapia. przygotowanie pewnego dokumentu i wysłanie do współpracowników. zrobienie 3 sałatek. spakowanie prezentów. spakowanie siebie i kota. aby wyjechać jutro z rana. mogłabym część rzeczy zrobić jutro rano, ale im później przyjadę, tym moja siostra będzie bardziej zrzędzić. z drugiej strony, ona nawet nie ma pojęcia jak źle się czuję. jak mnie boli kręgosłup. mam okropne lęki, trochę potrwa zanim uda mi się wyjść z domu. jak się wkurzę, to zostawię kilka spraw na jutro rano i przyjadę później. niech zrzędzi. mogłabym odwołać psychiatrę i terapię, aby mieć więcej czasu, ale dlaczego mam rezygnować z własnego zdrowia?
-
_asia_, Asieńko, trzymaj się cieplutko. Również będę o Tobie myśleć, spędzając czas u swojej rodziny... Buziaki. PS. Czy ktoś obejrzał fragment mojego filmiku?
-
Bacha - to tylko 3 dni
-
Śnieżka*, Coma, tak oto rozwalam buźkę (przytoczę fragment mojego posta z z.o.):
-
Monika1974, Moniko, gdybyś Ty wiedziała, jak ja nienawidzę dzielenia się opłatkiem..... Przysięgam, że jak mój szwagier wyskoczy z tym, że życzy mi faceta i że szuka mi jakiegoś wolnego chłopa wśród resztek, to mu chyba odparuję, że przede wszystkim życz mi zdrowia psychicznego (moja siostra dostanie apopleksji). Moniko, a jakie masz perspektywy na wyprowadzkę? Dobrze by było, gdybyś mogła żyć na swoim... Zająć się sobą.... sunset, w kim to się podkochujesz? Basiula, wszystkie tak mamy czasem. ważne że jesteś. [Dodane po edycji:] chojrakowa, Aniu..., przyjmij to zaproszenie...., to dobry znak, naprawdę, to strasznie miłe. Gdybyś nie była ważna dla K., jego mama by Cię nie zaprosiła.. Obiecaj, że pójdziesz....
-
Monika, ja robię porcelanę, to coś delikatniejszego niż żel. wyglada naturalnie. nakładane są na moją naturalną płytkę paznokciową, w sensie bez przedłużeń i tipsowania. to wygląda jak dwie wartswy dobrego lakieru i jest milion razy trwalsze. dlatego wygląda jak zwykły lakier. często ludzie mnie pytają czy mam tipsy dla mnie te są krótkie, lekko wystają poza opuszki palców. w następnej kolejności sobie walnę czerń mieniącą się delikatnie na zielono.
-
sunset, naturalne Iza, też mam jeden ulubiony malinkowy kolor