linka, trudno powiedzieć, czy zawsze, zależy chyba od osoby. Jeśli o mnie chodzi mogę stwierdzić, że miewałam przeróźne okresy, ba - miewałam nawet całkiem dobre lata - bez leków, bez terapii... To chyba były lata 2003-2006, jakoś tak... Chyba mogę powiedzieć, że odczuwałam wtedy namiastkę szczęśliwości, miałam marzenia i cele. Życie nawet mi się wydawało ciekawe. Cóż - aktualnie jestem na całkiem drugim biegunie tego stanu. Właściwie mam wrażenie, że właśnie do tego przeciwległego bieguna przyciąga mnie jakoś magnes. Mogę odejść, nawet bardzo daleko, ale w końcu i tak, zawsze tam wracam. Teraz już mi się nie chce się z niego ruszać. Nie mam sił.