-
Postów
12 850 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Korba
-
był w off-topie wątek kulinarny, jak znajdę to podam linka.
-
o właśnie to, to co Asia napisała...
-
wszystko i nic.....
-
Sabaidee, to już lepiej umieść w swoich fotografiach z podróży, choć dla wielu nie jest to przyjemne doznanie. Tu się chwalimy naszymi pupilami.
-
mam ochotę usunąć tą fotkę, Jacku, wybacz....
-
ja też........
-
Monika1974, _asia_, wiecie, że to reakcja na to, co się działo ostatnio..... kolejny foch - wezmę i zniknę. jeszcze z 5 razy zmienię zdanie.... ale chcę jechać.
-
błagam
-
mi też.... nie mam z kim pisać w wątku o Madagaskarze
-
Otóż to. I dlatego w jednej chwili mam ochotę mu powiedzieć "nie zostawiaj mnie, opiekuj się mną", a za moment "idź sobie, nie potrzebuję cię". Moniko, ja kiedyś sama nad sobą trzymałam tego bata. Za pośrednictwem pracy. Praca była moją obsesją, posługiwałam się różnymi rodzajami masek, byłam osobą nie do zdarcia. Również po porażkach w życiu osobistym zbierałam się w mig. Ale to były tylko pozory. Teraz czuję się jak wyeksploatowany sprzęt, który zaczyna szwankować. Bardzo mi źle z tym, że praca już nie jest takim motorem jak była kiedyś. Niemniej chwilę kiedy zaczynam trochę czuć pozytywne nakręcenie zdarzają się czasem dzięki niej, gdy mi dobrze idzie i czuję, że mam nad czymś kontrolę i coś pozytywnego wychodzi z moich działań. Ale ostatnio zdrowie mi bardzo w tym przeszkadza. Przestaję się czuć spełniona, przestaję się czuć użyteczna, czuję, że szwankuję. I to mnie dobija.
-
Monika, ciężka sprawa. Trzeba sobie pozwalać na słabość. Ale najpierw trzeba się tego nauczyć. Tylko u mnie to jest na przykład tak - jak sobie lekko pozwolę, to mam wrażenie, że puściły wszystkie bariery. Nie mam zahamowań. Siedzę drugi tydzień w domu, zżera mnie psychosoma albo coś innego mnie trawi fizycznie, siedzę lub leżę jak beksa i się mazgaję. Jestem chodzącą słabością i nienawidzę siebie za to. Wracając do uzależnienia, Asiu, to mi jest ciągle mało tego zainteresowania. Bo jeśli już się odsłoniłam, to bym potrzebowała, aby on codziennie mnie pytał np. ile spałam, jak spałam, jak dbam o siebie itd. A skoro on się od dwóch dni nie zainteresował, to mam ochotę go skreślić, bo przez niego popełniłam emocjonalne harakiri. I momentami nienawidzę go za to.
-
tylko że ja chcę o tym zapomnieć,Moniko...
-
mam kolejne 2 etapy do przyjęcia w 7F - pojadę tam i sprawdzę, czy znowu poczuję się tam jak w domu . no i czy mnie tam zechcą :)
-
Monika, bo nie cierpisz słabości, a w braku perfekcjonizmu wg Ciebie/nas przejawia się słabość?
-
shinobi, też nie lubisz się budzić? szczególnie w ciągu dnia? budzisz się odrazu z lękiem? brrr..... ja chcę żeby już był 5 kwietnia.
-
_asia_, Asiu, a nie jest u nas troszkę podobnie, analogicznie? Ty przed terapeutką, ja przed W. jesteśmy totalnie ogołocone, nie dość, że ich kochamy, to jeszcze wszystko o nas wiedzą? Czy czujesz się bezbronna? A jednocześnie uzależniona? Jakby sytuacja bez wyjścia. -- 30 mar 2011, 16:44 -- Monika, jutro mam sesję. Na samą myśl, że mam o tym opowiedzieć, robi mi się niedobrze.
-
Monika, nic na to nie poradzę. Wstydzę się. Jak widzę, że on wchodzi na skype, to ja odrazu uciekam. Czuję się jak rana, z której zerwano nagle i boleśnie opatrunek. Nie mam już żadnych asów w rękawie. Wszystko jest jasne. Nie czuję się bezpiecznie. I tak jestem z tym wszystkim sama, wolałabym jednak uchodzić za silną. Cholera, gdzie się podziała tamta Kasia? Nie uważasz, że w momencie, gdy facet Ci mówi, że nie jest gotowy na związek z Tobą, wykładanie kart na stół w postaci swojego z.o. jest co najmniej żałosne? No trochę jednak jest. Wstyd mi, że Was zamęczam, Agnieszka miała rację, ja nie wiem, skąd u mnie ta egzaltacja i ta teatralność, nienawidzę tego. -- 30 mar 2011, 16:37 -- Ty też co?
-
_asia_, jestem tak jak Hania mówi, niecierpek. Otworzyłam się, ktoś dotknął i szybko się zamknęłam. Teraz bardzo tego żałuję, mam ochotę się zamknąć na 1000 spustów i zapomnieć o tej rozmowie. Wstydzę się jej.
-
jestem zła na siebie, że mu wszystko powiedziałam o swoim zaburzeniu. straciłam resztki godności i jestem już tylko dla niego jakąś jeczącą świruską. do reszty sie zbłaźniłam. kurffa jaka ja jestem głupia
-
zasnęłam... i się obudziłam i jest mi ble.
-
nie wiem, czy mogę znowu napisać, ale czuję się beznadziejnie. pusto i strasznie.
-
no ja nie wiem, ręce dopiero co wygoiłam (prawie, ślady oczywiście są). teraz łydki i kostki. przecież to idiotyzm, ja tak lubię nosić ładne kobiece buty. ja chcę przestać. próbuję odreagowywać inaczej, ale jak już ogarnie mnie ten szał, to znikają wszystkie granice. a już było tak dobrze. nie pójdę dzisiaj na basen, bo to za świeże i się ślimaczy. zasłużyłam na porządny opiernicz i to od samej siebie. obiecałam sobie, że co jak co, ale tego już nie mogę tolerować
-
ale ja w domu jestem. jeszcze na L4.
-
paradoksy, Basia, a ja bym mogła teraz chociaż pójść spać i za ch... nie mogę
-
nie mogę chodzić, skóra mnie ciągnie z każdej strony na łydce.