-
Postów
12 850 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Korba
-
szczerze mówiąc mam w dupie co jak się nazywa. ale jak się już tak ekscytujecie to - wnioskuję z powyższego - mający depresję jest chory psychicznie choć depresja bywa całkowicie wyleczalna, natomiast zaburzenie osobowości nie jest chorobą psychiczną, chociaż ciągnie się nieraz całe życie, jest trudno wyleczalne i człowiek dostaje wraz z nim gratisy w postaci np. depresji oraz nerwicy lękowej? bardzo ciekawe
-
zaburzony może nie, ale ma problemy, do których się przyznaje. jak sam powiedział, że mam pamiętać, że ma 10 lat więcej doświadczenia w maskowaniu się, wiele mi się rozjaśniło. nie wierzę, że jest mu dobrze samemu i nie wierzę, że nic do mnie nie czuje. chodzi o to, że jego siła to takie trochę oszustwo, którego mechanizm ja bardzo dobrze znam. i wygarnę mu to w odpowiednim momencie.
-
Minuty ciszy Ilekroć myślę o Virginii Woolf, czuję się niezmiernie pokrzepiona na duchu. To budujące, inspirujące i godne wdzięczności – sam fakt, że Ona istniała. Takiej fascynującej osobowości i nieprzeciętnemu umysłowi musiała towarzyszyć nieśmiertelna dusza, nawet jeśli ktoś w takie zjawisko nie wierzy. Urodziła się i wychowała w epoce wiktoriańskiej, ślepo akceptującej sztywne obyczaje i podziw dla narzucanych autorytetów. Po śmierci ojca, wiernego zasadzie, że kobieta nie jest w stanie sama decydować o sobie, wspominała, że jego odejście otworzyło przed Nią możliwość takiego życia, jakiego pragnęła. Przeprowadzka z ponurego rodzinnego domu do mieszkania w dzielnicy Bloomsbury była przełomowym momentem w życiu Virginii. Razem z Vanessą - siostrą i przyjaciółką, malarką - szybko wyzwoliły się z konwencjonalnego trybu życia. Organizowały spotkania w zaprzyjaźnionym kręgu artystów i intelektualistów. Maynard Keynes, Lytton Strachey, Clive Bell czy Roger Fry to tylko niektóre spośród postaci tworzących Grupę Bloomsbury. Była ona szczególna nie tylko ze względu na zgromadzony potencjał intelektualny i głębokość dyskusji. Na owe czasy stanowiła swoiste novum. Cechowała ją świeża, jak na ten „duszny” okres w historii kultury angielskiej, atmosfera. Tolerancja oznaczała intelektualną równość dla kobiet. Rozluźnienie obyczajów otworzyło bramy dla rozmów o sprawach płci i seksu. Wyzwanie rzucone pospolitości i normalności zachęcało do eksperymentowania i tworzenia nieschematycznych związków. Virginia nie kryła swojej fascynacji kobietami. Zażyłość taka jednak zawiązywała się bardziej na poziomie psychicznym, choć nie tylko. Jedną z najmocniejszych przyjaźni VW była ta z Vitą Sackville-West, pisarką i poetką. Zaowocowała ona setkami listów, które zostały wydane w tomie „Morświn w różowym oknie”. Jest to szczególne świadectwo zbliżenia mentalnego. Virginia pisze do Vity, która przebywa w Persji: „…trudno posłać myśli do Persji: są zbyt ulotne – Gdybyś siedziała w fotelu naprzeciwko, mogłabyś je pochwycić w locie zanim spadną na ziemię.” VW jest mylnie kojarzona ze swoją chorobą umysłową, która dzisiaj określana byłaby zapewne mianem jakiegoś rodzaju depresji, a wtedy była po prostu obłąkaniem. Mówię – mylnie, bo ten stan pojawiał się sporadycznie, choć pod koniec życia częściej. Tak naprawdę Virginia była pełną radości i niezmierzonej energii intelektualnej osobą. Zafascynowana życiem duchowym, z niewielką dozą ironii mówiła, że zazdrości ludziom, którzy żyją w poukładanym i prostym świecie. Do Vity pisała: „Widzisz, w takim przypadku, jak nasz, kiedy umysł jest skręcony w jedną stronę, to prawdziwa tortura tak fizyczna jak i moralna odkręcać go.” Także w swoich powieściach skupiała się na wewnętrznym obrazie swoich postaci. Słynna „Pani Dalloway” to przełom dla pisarstwa VW, jak i dla całej literatury. Eksperymentalne techniki narracji, monologi wewnętrzne i tzw. strumień świadomości stały się cechami charakterystycznymi dla Jej stylu. Jak twierdziła: „…prawda naszych doznań nie zawiera się w faktach, ale w ich odbiciu w nas samych.” Niechęć do zwyczajności towarzyszyła VW nieustannie. Pomimo, że wyszła za mąż, związek z Leonardem Woolfem był bardziej przyjaźnią niż miłością, choć tej drugiej wcale między nimi nie brakowało. O ich głębokim przywiązaniu świadczą słowa, które zapisała w pożegnalnym liście. „…Dałeś mi największe szczęście, jakie jest możliwe. Nie wydaje mi się, żeby mogło być dwoje szczęśliwszych ludzi… Gdyby ktoś mógł mnie ocalić, byłbyś to Ty…” Przed chorobą, przed głosami, które Ją nawiedzały i rozmaitymi dolegliwościami, postanowiła się ocalić sama, wychodząc na spotkanie tego „jedynego doświadczenia, którego nigdy nie opiszę”. 28 marca minęła 70 rocznica śmierci pisarki. Można życzyć sobie, aby wszyscy, dla których literatura coś znaczy, poświęcili Jej tradycyjną minutę ciszy. Ponieważ była Ona wszystkim, co nieprzeciętne, moje myślenie o Niej też nie może być typowe. Gdy więc myślę o Virginii Woolf, popadam w zadumę, aż tworzą się minuty ciszy.
-
:* [videoyoutube=dGR65RWwzg8][/videoyoutube]
-
no depresja to zdecydowanie nie choroba psychiczna. a istnieje definicja choroby psychicznej?
-
Shadowmere, Haniu, Radek to zdrobniale Desperados Monika1974, że na Ciebie mogę zawsze liczyć to wiem i bardzo to doceniam.
-
tutaj? Basiu... nie zauważyłaś np. że jesteś mi potrzebna. potrzebowałam bardzo, abyś się odniosła do czegoś, o czym napisałam. ale może nie zauważyłaś tego. więc to co napisałaś jest nieprawdą. jesteś znacząca i potrzebna.
-
Chodzi o to, że czuję się zraniona i wściekła. Nie wiem, co czuję. Gdybym go nie kochała, to wszystko by tak nie bolało. Ja od czasu tej rozmowy chodzę jak naćpana. Pisałam Ci, na każde wspomnienie serce mi pęka za każdym razem od nowa. Boli, boli, boli. Cholernie boli, jest to nie do zniesienia. Co Ci będę tłumaczyć. Wiesz jak to działa. Ja nie panuję nad emocjami. Bo wywołuje we mnie tak silne. To mnie skopało. Konkretnie. Tsunami dla mojego mózgu, dla moich emocji. I znowu jestem teatralna, ale tak czuję, no.
-
Za chwilę mogę go znienawidzić, a potem znowu pokochać. Wiesz, że nie panuję nad tym i to są impulsy.
-
ja tam korzystam z różnych form autodestrukcji. choć przyznaję, okaleczania ciała chciałabym się pozbyć w pierwszej kolejności.
-
mój dzisiejszy dzień jak dotąd wygląda komiczno-tragicznie. obudziłam się z bólem głowy, mdłościami, zawrotami głowy i mega obniżeniem nastroju. śmietnikowo. zażyłam 4 tabletki przeciwbólowe. nakarmiłam kotka. wypiłam zieloną herbatę, następnie melisę. wzięłam xanax. zeżarłam resztkę chipsów cebulowych (bosko na moje problemy jelitowe). poszłam się umyć, umyłam włosy, nakremowałam buzię, poperfumowałam się nowymi perfumami i.... ubrałam czystą nową piżamkę z myszką miki.... (stara zdziecinniała). wysmarowałam nowe rany i stare blizny. puściłam pranie. tak odpicowana otworzyłam radka (proszę nie komentujcie, to zamiast cięcia się, inny element autodestrukcji. z radkiem wróciłam do łóżka, wzięłam popielniczkę, i tak sobie w wyrku popijam i palę. wypachniona i w czystej piżamie, z której już dzisiaj nie wyjdę...... taki będzie mój dzień. nie mogę znieść śmieciowego, depresyjnego nastroju poniżenia i odrzucenia. i chcę zapomnieć o kimś i o tym, że wracam w poniedziałek do pracy. odwołałam wizytę u mojej ukochanej rodzinnej pani doktor. nie mam sumienia jej już jęczeć, poza tym czekam już 2 tygodnie na wynik ANA2 i gówno, nie ma go jeszcze. a kolonoskopię i gastroskopię mam dopiero w drugiej połowie kwietnia. acha, no i staram się nie umrzeć ze strachu przed wizytą na 7F we wtorek. a w niedzielę powinnam jechać do mojej siostry bo ma urodziny. kufaaa. za dużo tego. heh, ale chaotyczny wywód podstarzałej depresyjnej zaburzonej panny. dobrze, że prawie nikt tego nie czyta.
-
Haniu, jestem na dokładnie takim samym etapie. Martwy punkt, nie ma się czego uchwycić. Nic. Chyba już nie kocham W.
-
depresja nie jest zaburzeniem emocjonalnym, jest chorobą. z tego co mi wiadomo.
-
Hmm.... W sumie racja.... Nie spojrzałam nad to od strony - hej, mam sm, nie jestem psychiczna, hura - co nie jest zbyt mądrym podejściem.... Cieszę się w takim razie, egoistycznie, że zdarza mi się czasem czegoś nie wziąć do siebie...
-
to mi się będzie z Hanią już zawsze kojarzyło... [videoyoutube=JD4hW8Mpjv8][/videoyoutube]
-
Dziwne ataki, zawsze wieczorem, czy ktoś tak ma ?
Korba odpowiedział(a) na marianski696 temat w Nerwica lękowa
marianski696, nie lepiej niż czytać w internecie udać się do lekarza? -
jak mnie wkurza to głupie babsko Kempa
-
ja nie wiem, czy mi starczy motywacji
-
nie wydaje mi się, aby istotą tego wątku była kwestia nazewnictwa, tylko fakt, że dziewczyna była leczona na nerwicę czy depresję, a okazało się, że ma stwardnienie rozsiane...., co jest bardzo dużym problemem. jeśli to jest łagodna wersja, to pod kontrolą lekarza i dbając odpowiednio o zdrowie można z tym prowadzić całkiem normalne życie. moja bliska znajoma na to choruje, poza tym, że musi wyjątkowo dbać o siebie i pewnych rzeczy unikać, to prowadzi takie życie, jak wszyscy.., jeździ na nartach, chodzi na jogę, basen, pracuje, żyje aktywnie. wiolkas6, powodzenia, trzymaj się ciepło.
-
Shadowmere, ale przecież nie musisz umawiać się na akurat na któryś z tych 10 dni, pisałam Ci wczoraj..., bylebyś miała termin wcześniejszy niż maj...., bo w maju to ja już mogę tam być
-
Renifer
-
kolejna publikacja: http://wirtulandia.pl/news/34/21/Magia-swiadomosci/
-
chyba mnie to nie pociesza
-
Pinkii, w razie czego to jedź na izbę przyjęć, nie ma żartów... zróbcie coś... ja chyba umieram.
-
chcę przestać czuć...