dopiero skończyliśmy rozmawiać.
gdyby nie fakt, że nie chce rozmawiać o uczuciach, to byłaby cudowna rozmowa.
powiedziałam mu wszystko.
a on był lepszy niż niejeden terapeuta.
krytykował mnie i jednocześnie dawał rady i dał mi nawet zadanie i czas na jego realizację.
on też ma problemy, ale napisał, że na rozmowę o nim przyjdzie czas.
skreślił kobiety i nie chce o tym rozmawiać.
lubi mni strasznie i chce się ze mną nadal przyjaźnić. i nie uważa, ze moje z.o. to coś okropnego.
wręcz zabronił mi mówić sobie źle, ochrzanił mnie jak użyłam o sobie zwrotu "pojebana".
powiedział, że nie będzie ze mną rozmawiał, jak będę używac takich zwrotów pod swoim adresem,
nie szczędziłam złośliwości - pytałam "nie wolno mi mówić o uczuciach, nie wolno mi przeklinać, a co mi wolno".
powiedział, że moja inteligencja jest moim atutem i moją wadą, bo mam na wszystko milion kontrargumentów.
ale że on jest z tych mądrzejszych i patrzy na to wszystko inaczej....
aczkolwiek uważa, że wszystko co robię to zwracanie na siebie uwagi i potrzeba uznania i litości. oczywiście powiedziałam, że gówno wie. Zaznaczył, że to w jaki sposób się maskuję jest godny podziwu. na koniec dodał, że ma 10 lat więcej doświadczenia w maskowaniu........, co znaczy że nie jest wolny od problemów......
nadal chcę się zabić, ale tego mu nie napisałam.