Tak, ja................................. Ciężko się do tego przyznać, ale skoro założyłeś ten temat...
Jestem drugi dzień bez i mam wrażenie, że powolnie umieram w męczarniach.
Cierpię katusze, zarówno fizyczne, jak i psychiczne.
Wczoraj cały dzień przespany, półprzytomny, przy próbach wstania zawroty głowy.
Dziś jest gorzej. Zasypiam, ale budzę się średnio co pół godziny cała się telepiąc. No iza każdym razem muszę się przebierać, bo to co mam na sobie, jest mokrutkie. Od rana zebrała się już cała pralka.
Chciałabym pójść do sklepu, ale nie ma mowy. Całe ciało mam obolałe, no i te zawroty. Nie dam rady wyjść, zresztą, 2 dni się nie myłam. Piję już wodę z kranu.
Chce mi się wrzeszczeć z rozpaczy i bólu.
I jedno o czym marzę, to kolejny sniff.
Także jeśli ktoś chciałby niewinnie spróbować, niech mój post będzie przestrogą.
Nie jestem nawet w stanie określić, kiedy przeszłam cienką granicę między kontrolowanym braniem a uzależnieniem.