Zwów 4 nad ranem, znów kończę rozmowę z kolegą, który znów mial na mnie ochotę.
Drogi Mój kolego, nie wiesz, że o Tobię piszę, ale naprawdę zawsze mi się podobałeś. Masz kobiete i moglabym mieć to gdzies i się zabawić na skypie, ale nie mogę, nie potrafię, boje się, wstydzę, mam wyrzucty sumienia. Z jednej strony chcę, mam na Ciebie ochote, chcialabym bys mnie pieścił i [...] ale z drugiej strony wiem, że to nie ma sensu. Nie zostawisz swojej kobiety, nie bedziesz ze mną, być może nawet nigdy sie nie spotkamy. Bardzo się bronie i walczę ze soba jak tylko mogę by nie popłynąć jak to jest za każdym razem, gdy ktoś na mnie wzróci uwagę. Racjonalnie jeszcze nad tym panuje, wmawiam sobie, że mnie nie kochasz, że ja Ciebie nie kocham, że nie ma szans nasza znajomość na nic więcej oprócz zwyklego kumpelstwa. A nawet jeśli się spotkamy, to chciałabym móc spojrzeć Ci w oczy i nie myśleć o Tobie w kategorii mężczyzny a tylko kolegi. Nie chcę miec przed oczyma wyobraźni Twojego penisa.
Proszę, błagam, toczę walkę ze sobą.
Chcę i nie chcę
Pragę i sie boję
Zabijcie mnie najlepiej.
[Dodane po edycji:]
dlaczego jak jakiś facet zwróci na mnie uwagę to mam wrażenie że mnie kocha?
dlaczego nie potrafię oddzielić przyjaźni/zwykłej znajomości od miłości?
dlaczego z jednej strony chcę a z drugiej się boję?
dlaczego jednego dnia kocham, a na drugi nienawidzę?
dlaczego chcę a jednocześnie uciekam?
[Dodane po edycji:]
lepiej bym nie umiała tego ubrać w słowa