Skocz do zawartości
Nerwica.com

natrętek

Użytkownik
  • Postów

    804
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez natrętek

  1. Na zaburzenia osobowości raczej nie ma szans dostać nawet renty czasowej.
  2. Na NFZ w Krakowie nie znajdziesz behawioralnej, a na psychodynamiczną trzeba czekać ok. roku, chyba nic się nie zmieniło w tej materii od lat.
  3. ( Dean )^2, młody jeszcze jesteś, więc jest duża szansa
  4. To prawda, jak kilkuletnie leczenie okazuje się mało skuteczne to lekarze bardzo często diagnozują zaburzenia osobowości, twierdząc, że to problem bardziej psychologiczny, skoro regularnie przyjmowane leki nie przynoszą oczekiwanego skutku.
  5. Klomi brałem przez ok. rok czasu, więc nie wiem czy to jest za krótko. tizziano, z tym szybkim zejściem z dawki 150 mg w ciągu 2 tygodni to może być prawda, nie wiem czy ten lekarz wiedział co robi. Nie wiem czy chcę na wenli dochodzić do dawki aż 300 mg. Kiedyś przyjmowałem setraline 100mg + miansa 30 mg i jakoś ten zestaw dawał radę. Niestety i miansa i mirta powoduje tycie, więc z poceniem spowodowanym tak dużą dawką wenli taka kombinacja odpada.
  6. yahoo35, brałem 2 x 75 klomi, więc konkretna dawka. Schodziłem dość szybko, bo w ciągu 2 tygodni brałem 75 mg, czyli połowę, a po 2 tygodniach odstawiłem całkowicie. I wtedy pewnie zaczął się ten efekt obicia, w którym się czułem normalnie. Niestety trwał tylko ok. miesiąca, a potem pogorszenie. Ciekawe, dlaczego lekarze nie informują o takich "przyjemnościach".
  7. Właśnie po to zacząłem brać ten lek, bo miałem brak chęci do działania a w związku z tym mocno obniżony nastrój i lęki. I to wszystko zaledwie po miesiącu od odstawienia anafranilu, ale było coś dziwnego, bo miesiąc bez tego leku był dla mnie zbawienny jeśli chodzi o samopoczucie. Nie wiem już co to miało znaczyć, miesiąc po zejściu z leku czułem się bardzo dobrze, a po miesiącu pogorszenie. Nawet lekarzowi nie zdążyłem o tym opowiedzieć, bo wizyta była krótka i konkretna, zalecił wznowienie farmakoterapii, tym razem padło na wenlafaksynę.
  8. salir, w moim przypadku jeszcze nie będę się wypowiadał bo na razie jestem miesiąc na dawce 75 mg, ale póki co to właśnie brak w niej tego działania motywacyjnego i dodającego chęci w postaci energii życiowej.
  9. Nie odkładaj leku sam....kazde ssri i snri na poczatkuu pogarszaja samopoczuciepogarszają(z tego co czytam to wenla wyjątkowo mocno),a objawy moga byc rozne,ale u nie ktorych moze nie byc w ogole ubokow. Oby okazało się prawdą to co piszesz, nie chcę sam schodzić z tego leku bez porozumienia z lekarzem. Obiecałem sobie, że sprawdzę jego działanie i porównam do innych SSRI, które do tej pory brałem, ale czy to możliwe, że po 4-ech tygodniach przyjmowania nie było poprawy ? Czy to możliwe, że wenla w niektórych przypadkach zaczyna działać dopiero po 2 miesiącach przyjmowania, albo po podniesieniu dawki do 150 mg ?
  10. Stracona100, ja od 4 dni mam ciągły pisk w uszach, stąd postanowiłem pominąć poranną dawkę. Niestety jednostajny pisk nadal się utrzymuje na takim samym poziomie -- 02 sie 2016, 16:20 -- agusiaww, skąd takie informacje, że Gesslerka bierze Xanax ?
  11. Jestem już 5-ty tydzień na efevelonie 75mg SR, który przyjmuję rano. W czwartym tygodniu przyjmowania nie dość, że nie odczuwam poprawy, to pojawiło się silne piszczenie w uszach i napięcie psychiczne, o zwiększonej potliwości i spadku libido nie mówię. Dziś pominąłem poranną dawkę, bo ciężko wytrzymać ten ciągły pisk w uszach. Czy ktoś się spotkał z tym objawem ubocznym i czy to mija ? A drugie pytanie czy jak po 4-ech tygodniach brak odpowiedzi na lek w tej dawce, to czy jest sens podnosić dawkę do 150 mg, bo tak ma mi zamiar podnieść lekarz na kolejnej wizycie za miesiąc. Najchętniej rzuciłbym w cholerę te wszystkie antydepy, bo jak widać też potrafią uzależnić.
  12. madseason, życzę by było tak jak napisałaś w swoim blogu, że ufasz, iż to miejsce będzie twoim pierwszym i zarazem ostatnim.
  13. Tomek858, też robiłem tak jak Ty, jednak na dłuższa metę to się u mnie nie sprawdziło. To przecież życie na siłę, a nie każdy ma aż tyle tej siły, żeby je cały czas targać na zaciągniętym hamulcu ręcznym.
  14. Należę do Waszej grupy, czyli osób, którym kilkunastoletnie leczenie prochami głównie z grupy SSRI nie przyniosło niemal żadnego pozytywnego efektu. Czasem do tego miksu były dodawane niewielkie dawki neuroleptyków, w moim przypadku głównie atypowy sulpiryd, ale przez chwile też rispolept a z czasem także ketrel. Najgorsze jest właśnie to, że przyjmując regularnie jakiś antydepresant, przypuśćmy na to: paroksetynę wcale nie czułem się lepiej, lek ten jedynie stępiał odczuwane emocje, można było gdzieś wyjść, ale nie wpływał na choć częściowe ustąpienie anhedonii, ani specjalnie na poprawienie pamięci i koncentracji. W związku z tym ciężko było w takim stanie odnaleźć się w towarzystwie ludzi niezależnie czy była to praca, czy spotkanie czysto towarzyskie. Zgłaszałem ten fakt wielokrotnie lekarzowi prowadzącemu, że mój stan mimo brania leku nadal pozostawia wiele do życzenia, a nawet powiedziałem, że wręcz nie działa wcale, na co lekarz odparł, że: "działa, działa, tylko ja tego nie czuję ..." Gdy to samo mówiłem podczas następnej wizyty to lekarz jedyne co zrobił to podniósł dawkę i powiedział, że trzeba się uzbroić w cierpliwość, bo jest szansa, że w tej dawce zaskoczy. Jak pytałem, czy jeszcze będę musiał długo czekać na jakąkolwiek poprawę i jeżeli nastąpi to czy długo będę musiał go jeszcze przyjmować, to mówił, że nie jest w stanie na to pytanie odpowiedzieć, bo różnie to bywa u różnych osób. Tym sposobem przyjmowałem średnio dany SSRI przez ok 2 lata, a że jakoś ledwo funkcjonowałem posiłkując się benzo to byłem łudzony, że lek działa i nie ma potrzeby zmiany, co najwyżej zmniejszenie lub zwiększenie dawki. W ten własnie sposób przez te kilkanaście lat przerobiłem kilka leków z grupy SSRI i TLPD i z przykrością stwierdzam, że na każdym czuję się podobnie źle. Najgorsze jest to, że po zejściu z danego leku, po ok. 1,5 miesiąca następuje u mnie zjazd depresyjny, sam nie wiem czy to skutki odstawienne czy nasilenie depresji, ale to trwa dość długo i pokornie wracam do przyjmowania kolejnego leku, tym razem jest to wenlafaksyna. Tym razem jednak nie będę go przyjmował tak długo, jak nie będzie zadowalających rezultatów po kilku miesiącach to prawdopodobnie podziękuje za leczenie SSRIi TLPD a objawy odstawienne będę leczył benzo. Ja innego wyjścia nie widzę, a lekarz tym bardziej. Chyba lepiej być uzależnionym od benzo i jako tako funkcjonować niż na antydepresantach nie funkcjonować wcale.
  15. coccinella, będąc w ubiegłym roku na oddziale kilka osób miało prowadzoną terapię elektrowstrząsową. Niestety nie jestem w stanie nic powiedzieć o jej skuteczności, bo mnie wcześniej wypisali, a po wyjściu nie miałem kontaktu z tymi osobami. W każdym razie były to osoby, którym standardowa farmakoterapia nie przyniosła ulgi w cierpieniu.
  16. bedzielepiej, podobnie mam za sobą kilkunastoletnie leczenie, przerobione większość SSRI, TLPD, wspomagająco małe dawki neuroleptyków, rozpoznana depresja nawracająca, a więc ciągłe leczenie tymi samymi lekami. Mówiłem na niemal każdej konsultacji, że pomimo regularnego przyjmowania zaleconych leków mój stan nadal pozostawia wiele do życzenia i że leki po prostu nie działają. Mój psychiatra w początkowych okresach przyjmowania danego leku mówił mi, ze lek zadziała tylko jeszcze za krótko go biorę, natomiast po kilku miesiącach kiedy nadal mówiłem, że nie odczuwam leczniczego działania leku wmawiał mi, że lek działa, tylko tego nie odczuwam. Po dekadzie takiego funkcjonowania na terapii rozpoznano zab. osobowości, a więc leki rzekomo miały spełniać funkcję tylko pomocniczą. Okazuje się, że jak z nich schodzę to czuję się jeszcze gorzej. Mam podejrzenie, że lekarze zbyt mało angażując się w historię mojego leczenia postawili błędne rozpoznanie i zamiast zacząć leczenie od stabilizatora to tyle lat przepisywali mi SSRI, co niestety tylko pogorszyło sprawę.
  17. Mój lekarz mówi podobnie, tyle, że mam za sobą już trochę przetestowanych leków i póki co żaden z nich nie okazał się na tyle dobry by żyć w jako takim komforcie. Oczywiście jeszcze nie próbowałem wszystkich, więc jeżeli ten stan będzie się przedłużał to lekarz zaproponuje mi kolejny antydepresant.
  18. Właśnie po raz kolejny jestem w trakcie przeżywania objawów odstawiennych po leczeniu antydepresantem i jest dokładnie tak jak piszesz Stracona100. Po przeszło miesiącu czasu od przyjęcia ostatniej dawki depresja nasiliła się maksymalnie, więc od tygodnia zdycham z nadzieją, że uda mi się przetrwać to cierpienie. Jeżeli będzie to trwało bardzo długo to oczywiście rozważę powrót na inny "znieczulacz", po którym też najczęściej nie czuję się sobą.
  19. Ja brałem przez rok 2x75 mg anafranilu, ale nie zauważyłem spektakularnych zmian, przez cały ten czas towarzyszyło mi wysokie napięcie psychiczne w głowie. Od jutra schodzę z tego leku. Zobaczymy jak będzie całkowicie bez leków. Jak źle, to mam wejść stopniowo na wenlafaksyne.
  20. ala1983, to na 7f też byłaś ? Myślałem, że tylko w Międzyrzeczu.
  21. No ja raczej mam niemałe doświadczenie z terapiami, a lekarz który miał ze mną rozmowę kwalifikacyjną nie poświęcił za wiele czasu by zajrzeć w dokumentację, którą w komplecie dostarczyłem, a zebrało się tego trochę. Mnie się wydaje, że nie przyjmują tam tych którzy się nie leczyli ale też tych, którzy leczyli się już długo bez większych rezultatów.
  22. Osobiście się z tym zgadzam, to by tłumaczyło dlaczego 3 terapie na 3 oddziałach dziennych nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Po prostu chodziłem na nie bez uznania i wzięcia odpowiedzialności za swoje życie, a tym samym zgodnie z tym co powiedział lekarz prowadzący kwalifikacje nie mogłem skorzystać z terapii. Troszkę dziwne, bo wydaje mi się, że osoba zdeterminowana i biorąca odpowiedzialność za swoje życie nie potrzebuje terapii, więc czegoś tu nie rozumiem
  23. Po pierwszej konsultacji okazało się, że nie jestem gotowy na to by terapia na tym oddziale mogła mi pomóc. Tam trzeba być zdeterminowany, uznać i wziąć odpowiedzialność za swoje życie, w przeciwnym razie nie skorzysta się z leczenia.
×