
natrętek
Użytkownik-
Postów
804 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez natrętek
-
Ja brałem większość SSRI, w tym paroksetyne przez ok. 2 lata. Oprócz wytłumienia negatywnych emocji, spłyciły mi się takze resztki pozytywnych, które miałem. W moim przypadku to nie był dobry wybór. Pozostaje sertralina, wenlafaksyna, citalopra albo escitalopam.
-
Chyba jednak długo nie pociągne na samej mianserynie, bo czuję się bardzo niepewnie. Nastrój i samopoczucie mi się zmienia w przeciągu jednego dnia, nieraz kilka razy. I jak tu funkcjonować w takim rozchwianym stanie ?? magic, dobrze, że wszystko w porządku z kolanem i powoli się goi. A jak samopoczucie ?
-
Jak już kiedyś wspominałem, każdy w tym wątku coś czuje. Zawsze jednak są to emocje i uczucia negatywne spłycone lub silnie odczuwane. Jakoś jeszcze nikt tutaj nigdy nie wspomniał, że przeżywa również uczucia pozytywne, a jak już to są one bardzo, bardzo spłycone, nieraz do minimum. Co za tym idzie nic dziwnego, że nie czujemy się dobrze, bo jak się ma dobrze czuć osoba, której mózg jest na tyle "upośledzony", że nie odczuwa żadnych uczuć pozytywnych.
-
logik,gdzie Ty się leczyłeś do tej pory, że nie wiesz jak wygląda rzeczywistość lekarska obecnie w Polsce. To oczywiste, że nie jest tak, że przychodzisz zarejestrować się do specjalisty z ulicy i z marszu jesteś przyjęty tego samego dnia. Na ogół wyznaczają ci termin, a jak chodzisz regularnie, to wychodząc z gabinetu psychiatry lub innego lekarza bierzesz termin za miesiąc, dwa lub więcej w zależnosci od trybu leczenia i ilości przepisanych leków. I to nie trwa bynajmniej od sierpnia tego roku, ale jest tak odkąd pamiętam. Domyślam się, że do tej pory solian przepisywał Ci lekarz internista na podstawie zaświadczenia od specjalisty ?
-
Zgadzam się, ja z kolei mam deficyt uwagi - w psychologii i psychiatrii określa się tak wyraźne trudności w utrzymaniu uwagi w pożądanym miejscu, można to nazwać taką zawiechą. Nic w tym dziwnego skroro umysł na bieżąco rejetruje to co się dzieje na zenątrz, analizuje wnętrze. Czeka mnie długie leczenie i być moze też terapeutyczne, jeżeli uda mi się znaleźć odpowidniego terapute.Dystymie leczy się trydniej od klasycznej depresjii endogennej.
-
Dokładnie tak, Saanna ma rację, aby dostać pracę na portierni to raczej trzeba iść do danej instytucji osobiście i spytać, czy jest możliwość złożenia CV. Często będzie tak, ze znajdzie się ktoś kompetentny i od razu z marszu zaprosi Cię na rozmowę w sprawie pracy. A gdzie miałbyś najbliżej swojego miejsca zamieszkania ? I pamiętaj, my jesteśmy tu po to, zeby sobie wzajemnie pomagać, a Ty masz w sobie dużo złości i zniechęcenia, które kierujesz w naszym kierunku.
-
logik, ja nie mówię, że się dobrze czujesz, ale dywagowanie kto ma ciężej a kto lżej nie ma żadnego sensu, bo każdy przeżywa cierpienie na swój sposób.Niemożliwością jest obiektywna ocena, kto się czuje lepiej a kto gorzej. Nie rozumiem co masz na myśli pisząc, ze my udzielający się w tym wątku mamy olewnicze podejście do sprawy, po pierwsze do jakiej sprawy, do tego, że masz problemy ze znalezieniem pracy, czy że w ogóle nie widzisz się w niemal żadnej pracy ? Możesz to trochę wyjaśnić, bo ja na przykład nie rozumiem o co Ci chodzi ? Jeżeli myślisz, że ja chodząc do pracy wyeliminowałem swoje objawy to się mylisz. Mam prace wśród ludzi, jak niestety większość prac, ale nie jest to jakieś odpowiedzialne stanowisko i nie mam kontaktu z klientem. Pomimo tego, przez większość dnia odczuwam wszechogarniający lęk, lęk przed tym, że za chwile ktoś podejdzie coś się mnie zapyta a ja nie będe w stanie odpowiedzieć w jakiś przystępny do zrozumienia sposób. To wprowadza mnie z kolei w depresyjne, pełne rezygnacji i zniechęcenia myśli, że już nawet nie nadaję się do pracy w fabryce na stanowisku szeregowego pracownika produkcji. W ogóle ostatnio znowu jakoś gorzej się czuję, chyba niestety te leki jednak działają, bo nie biorę już przeszło 3 miesiąc i zauważam pogorszenie się wyżej wspomnianych stanów. Prawdopodobnie na poniedziałkowej wizycie zasugeruję lekarzowi powrót do leków, bo rzeczywiście z nimi nie jest różowo, ale bez nich jest gorzej. Być może będę na nie skazany do końca życia, ale lepiej łykać i się jako tako czuć, niż nie brać nic i się męczyć ze swoją psychiką.
-
logik, wiem, że to dla Ciebie ciężka sytuacja, kiedy wszyscy naokoło mają Cię za zdrowego, a Ty wewnętrznie czujesz coś zupełnie innego, to wzmaga w tobie bunt, złość i zapewne często agresję słowną i wybuchowość. Myślę, że jakby nie praca w której nadal udaje mi się utrzymać to moja sytuacja byłaby podobna do twojej, zresztą jeszcze niedawno taka była, bo też nie pracowałem a starałem się o jałmużnę zwaną rentą socjalną. Znajomi już dawno przestali się do mnie odzywać, więc mogę śmiało stwierdzić, że na dzień dzisiejszy mógłbym ich policzyć na palcach jednej ręki, więc często towarzyszy mi uczucie samotności. Tym bardziej, że w tamtym tygodniu odeszła ode mnie dziewczyna, po tym jak jej powiedziałem, że mam problemy natury psychicznej, więc do tego doszedł ból i smutek, który obecnie pzeżywam z dużym nasileniem, bo jak na swoje możliwości robiłem wszystko aby utrzymać ten związek. To nie jest tak, że nie mam uczuć, ale niestety w przeważającej większości są to mocno przeżywane uczucia i emocje negatywne, mam na myśli: lęk, złość, agresja, smutek, żal. Te i inne negatywne emocje niemal całkowicie wyparły te pozytywne i tak mam przez niemal całe życie i żadna tabletka mi niestety na to nie pomogła, a jedynie wytłumiła częściowo te negatywne, więc dlatego od czasu do czasu udzielam się w tym wątku. To taka mała dygresja z mojej strony i z mojego punktu widzenia dla Kalebx3. logik, jeśli żyjesz w takim wiejskim środowisku (zresztą to się też często tyczy miast), to nie łudź się, że zapewne ludzie rozmawiają na temat niemal każdego mieszkańca, w tym także na twój i snują domysły dlaczego Ty już od dłuższego czasu nie pracujesz, a domysły mogą być przeróżne, łącznie z tą, którą oboje mamy na myśli. Ważne jest to, jak Ty do tego podejdziesz, bo jak rozumiem nikt z poza domu nie czyni Ci krzywdzących uwag ani też nie zadaje wścibskich pytań ? Myślę, że Saanna ma rację, powinieneś znaleźć jakiś oddział dzienny posiadający jakiś program aktywizacji osób dotkniętych przez zaburzenia psychiczne. Wiem, łatwo mi się mówi bo mieszkam w Krakowie, ale na pewno w twojej okolicy znalazłaby się taka placówka, z tego co wiem najbliżej Ci do Wrocławia ? Co stanowi dla Ciebie największy problem, by się zdecydować na taką formę pomocy ? Odległość, czy też może sprawy finansowe, a może ten całkowity brak motywacji i chęci do robienia czegokolwiek ? Przecież sam piszesz, że przez tydzień jest lepiej, to może wtedy go wykorzystaj i spróbuj zorganizować sobie pobyt na oddziale dziennym. Ja wiem, że może to Ci się wydaje bez sensu i droga do nikąd, ale chyba nie masz nic do stracenia, a możesz zyskać. Inaczej zgnijesz w domu, a rodzina dopełni działa twojego całkowitego zgnębienia w twoim i tak niełatwym położeniu. Piszę to, bo sam przez to wszystko przechodziłem i w pewne rzeczy trwają do dziś, ale wszystkiego nie da się zmienić. Ja też jak prawie wszyscy w tym wątku nie żyję tak jakbym tego rozumowo oczekiwał, ale prawda jest przykra i mało optymistyczna, że w naszym przypadku jest duże prawdopodobieństwo, że tak już będzie z nami do końca i tylko możemy podejmować działania, żeby zminimalizować to cierpienie czy to coś, co często uniemożliwia nam prawidłowe funkcjonowanie.
-
Monajka, jeżeli manifestacja twoich przeżyć jest wynikiem problemów, które nawarstwiały się przez długie, długie lata to nie masz się co łudzić, że półroczna terapia czy to lekami czy też rozmową z terapeutą dadzą jakikolwiek efekt.
-
logik to teraz nic innego jak realizować swoje potrzeby. W końcu to istotna część naszego życia.
-
Stonka, też pamiętam nasze spotkanie, ale nie do końca ładunek emocjonalny jaki mi towarzyszył. W ogóle zauważyłem, że jak już to oscyluję między lękiem a gniewem i złością, natomiast pozytywne emocje wyparłem i ich nie przeżywam. Więc widząc się z Tobą, odczuwałem chyba jednak lęk, choć tak jak mi to wtedy mówiłaś, nie było tego po mnie widać. Jak się okazuje człowiek ma duże możliwości jeśli chodzi o zakładanie "masek", a co się dzieje w środku wiemy tylko my sami.
-
I to właśnie jest fatalne w tym stanie, odczuwam podobnie jak Wy.
-
Stonka czuje, ale niestety same negatywne emocje: rozpacz, bezsilność, cierpienie itp.
-
Zgadza się logik, jakby nie choroba to byłbym zapewne dobrym inżynierem na opowiednim stanowisku i nie miałbym najniższej krajowej. To zaburzenie bardzo komplikuje życie, nie dość, że się cierpi psychicznie to nie ma pieniędzy na zapewnienie sobie podstawowych środków do życia.
-
Dokładnie to chciałem przekazać w swoim poście ladywind.
-
Powiem Wam, że w moim przypadku duże ilości alkoholu bardzo, ale to bardzo wzmagają tragiczne stany lękowe a co za tym idzie apatię i ogromne zniechęcenie. W weekend spożyłem sporą dawkę alkoholu (0,5 l wódki + kilka piw) i w tytm tygodniu przechodzę koszmar. Bardzo nasiliły się lęki, mam niechęć do spotykania się z ludźmi głównie ze względu na zaburzenia koncentracji i pamięci, nie dociera do mnie co do mnie mówią i z czasem przestają mówić co kolwiek co napawa mnie jeszcze większym lękiem. A do pracy muszę chodzić i chodzę na siłę, bo nie chce tak co chwilę brać urlopu na żądanie. Zrywam już na zawsze z alkoholem pitym w dużych ilościach bo to dla mnie zabójstwo. Wcale się nie dziwię, że moja mama nie pije odkąd pamietam, nawet małych ilości. Teraz najchętniej łyknąłbym jakiegoś usypiacza i położył spać, a tu czeka mnie kolejna koszmarna nocka w pracy. Na razie nie skarżę się nikomu z bliskich, bo nie chce ich martwić, a Wy trzymajcie za mnie kciuki.
-
logik i jak tam z twoją pracą, bo nic się nie chwalisz ?
-
Myślę logik na podstawie wpisów ludzi w tym wątku, że raczej nie cieszysz się wśród nich powszechną sympatią. Cały czas odczwam w twoich postach dużą dawkę złości i chyba nie jest to wynikiem tego, że masz taki styl pisania.
-
logik, nie wiem czy pamiętasz, ale od przeszło 2 miesięcy nie przyjmuję żadnych leków. A lekarz powiedział, że na dystymię, może mi zaproponować jedynie to co już brałem i wcale nie było lepiej. Póki co trzymam się bez leków i obserwuje co się dzieje.
-
Dokładnie Guzik, nikt nie siedzi w nas i nie widzi naszych myśli oraz tego jakie piekło funduje nam umysł każdego dnia. Wszystko okupujemy heroicznym wysiłkiem, żeby zachować pozory normalności i nie wyróżniać się ze społeczeństwa.
-
Ja po ostatniej wizycie u lekarza doczekałem się nowej diagnozy. Powiedziałem lekarzowi, że z lekami czy bez leków czuję całą gamę objawów negatywnych, na co on odparł, że to nie są objawy negatywne, bo ludzie z takimi objawami nie podejmują żadnej aktywności, co u mnie nie ma miejsca. Na podstawie swoich obserwacji postawił mi diagnozę DYSTYMIA, a ja sam nie wiem co o tym myśleć. Powiedział też, żebym się zastanowił nad długoterminową psychoterapią, jeżeli chce jeszcze cokolwiek robić ze swoim samopoczuciem. Od poniedziałkowej wizyty rozmyślam nad sobą, swoim położeniem i tym co mogę jeszcze zrobić, żeby polepszyć swoją sytuację.
-
logik, jak tam Ci idzie szukanie pracy ? Widzę, że jesteś zdeterminowany, świetnie, że solian Ci pomaga, oby to nie było tylko na chwilę ...
-
dokładnie, logik na odwrót zrozumiałeś moją wypowiedź. Podzielam twoją opinię i ladywind.
-
No własnie w poniedziałek się przekonam czy ten lekarz jest jakiś ugodowy, czy będzie robił problemy. Lekarze boją się pisać lek na refundacje, bo to się dość szybko zmienia co jest na przewlekłe a co nie oraz co jest refundowane a co nie i potem ewentualne straty pewnie sami muszą pokryć, więc dla bezpieczeństwa wszystko piszą na 100 % a pacjent niech płaci, przecież oni tacy biedni.
-
Coraz bardziej się zastanawim nad tym solianem, tego jeszcze nie próbowałem, a jak widzę to chyba najlepszy obecnie lek na objawy negatywne. W poniedziałek mam wizytę kontrolną, więc zasugeruję lekarzowi ten pomysł. Problem w tym, że z obecną diagnozą nie będę miał tego leku po tak atrakcyjnej cenie. Nie wiem, czy lekarz da się przekonać do zmiany rozpoznania.