Skocz do zawartości
Nerwica.com

*Monika*

Użytkownik
  • Postów

    19 341
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez *Monika*

  1. No to pojechałaś mi komplementem kochana! Słuchałaś sztywny Pal Azji "Kolor czerwony"?
  2. emsja, Na nogi idź się leczyć bo na głowę za późno.
  3. Dobrze, napisz co i jak. wiola173, Wiolu, myślę że tak. Zaostrza ataki nerwicowe, objawy somatyczne. Ja tak to widzę. Podświadomie czy nieświadomie chłopak może mieć wiele obaw związanych z tym guzem.
  4. *Monika*

    Dla mezczyzn z masturbacją

    ansi, anene żegnamy!
  5. *Monika*

    Hejka

    Majorka, Witaj na forum. Czuj się tu z Nami dobrze
  6. wiola173, Nie Wiolu. Tu nie chodzi o żadne hormony. Mi tarczyca pracuje na normalnych obrotach,poziom hormonów idealny mam.Mam tendencję do guzków. Jeszcze czeka mnie operacja bo mam guza w lewym płacie. To będzie już trzeci zabieg. Do czego zmierzam........Guz kojarzy się z czymm? Z nowotworem, tak? Ja z uwagi na to,że w dzieciństwie przeszłam chorobę nowotworową, bardzo poważną ..to w związku z guzem powstał mechanizm lękowy. Rozumiesz? Ciągłe obawy, pomimo tego,że była biopsja o swoje zdrowie. Własnie z uwagi na przeszłość i moje doświadczenia. Byłam naświetlana jako 2,5 latek kobaltem, wtedy były inne techniki. Wyszłam z raka, pomimo, że miałam już nacieki, przerzuty. Chodzi mi o to,że chłopak ma guza, który może u niego wywoływać całe spectrum zachowań lękowych. U niego nie musiała być to przebyta choroba nowotworowa w dzieciństwie, tylko inne, lękowe wydarzenie.
  7. asdlol12345, Może mieć dużo wspólnego. Możesz nieświadomie obawiać się o swoje zdrowie. Byłeś z tym guzem u specjalisty? Robiłeś badania?Biopsję? U mnie też zaczęło się kiedyś od guzka tarczycy. Ataki paniki, lęk, stany depresyjne. To było 13 lat temu. Psychoterapia indywidualna i grupowa pomogly. Dwa lata temu znowu problemy zdrowotne i znowu ten sam mechanizm.
  8. Miło czytać. Miło,że jesteś przekonany A u mnie pracowity dzień. Dużo papierkowej roboty miałam. Moje stażystki będą wkrótce nauczycielkami kontraktowymi. Za tydzień robię im egzamin kwalifikacyjny. Po pracy "załatwiłam" szewca, złotnika, poszłam się troszeczkę przybrązowić. Teraz siedzę, piję ziółka i czytam co u Was
  9. Miło czytać takie posty No, ja zaczynam 21-szy miesiąc terapii. Przez pierwsze 9 miesięcy było tragicznie, naprawdę. Jak sięgnę pamięcią wstecz to mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że prawdą jest,że stan podczas terapii może się naprawdę zmienić a gorszy. Ale to jet normalne. Gorszy,żeby potem był lepszy. Zresztą, sam się przekonasz,że terapia to nie rozmowy przy kawie o pierdołkach, kawusi, ploteczkach, zaprawianiu słoików etc.
  10. silleiss.osill, Nie będę Cię namawiała. Myślę,że mogła być nieskuteczna z różnych przyczyn. Najwazniejsza w terapii jest relacja z terapeutą. Ja zmieniałam terapeutów. Od 20-tu miesięcy mam tą samą i jestem zadowolona. No...ale Ty wiesz,co dla Ciebie najlepsze.
  11. silleiss.osill, To powiem Tobie,że możesz być w błędzie. NIkt z nas nie jest w stosunku do siebie na tyle obiektywny, zeby mógł o sobie powiedzieć, że jest osobą dużo wiedzącą o sobie. To nie ten kierunek myślenia. Można wiedzieć o sobie wiele. Ale jeśli mówimy o mechanizmach i spectrum zachowań wedle których funkcjonujemy...musimy miec na uwadze te nieświadome. Podczas terapii zmienia się te nieświadome mechanizmy za pomocą różnych technik. Nawet mozesz nie wiedzieć,że te mechanizmy mogą być dla Ciebie toksyczne, powodujące natręctwa, inne zaburzenia. Natręctwa nie wzięły się z niczego. Możesz powiedzieć dlaczego tak masz? Myślenie tylko o tym jak się ich pozbyć nie doszukując się ich przyczyny jest błędną drogą do zdrowienia. Sam zadecydujesz w jaki sposób sięgnąć po pomoc. Ja tylko Tobie zasugerowałam delikatnie gdzie i do kogo można się udać z problemem.
  12. *Monika*

    sanatorium

    Tak, to prawda. Można uzyskać dofinansowanie. Tylko trzeba starać się, jesli istnieją ku temu przesłanki ....... o orzeczenie o stopniu niepełnosprawności.
  13. silleiss.osill, Myślę, że psychoterapia byłaby jak najbardziej wskazana. Żeby dojść sedna problemu, czyli uświadomić to, co nieuświadomione. Taki proces zachodzi pod wpływem sesji terapeutycznych.
  14. mmmmmm, Przełożyć datę ślubu mozna, przecież nic takiego się nie stanie. Jeśli będziecie mieli być razem, to będziecie bez względu na okoliczności. Myślę,że powinien odwiedzić dobrego terapeutę, żeby doszukać się przyczyny problemu. I zacząć terapię. Samo napewno nie przejdzie. Uzależnienia nie wyleczy się lekami. Potrzeba terapii.
  15. Vanessa, Myślę,że psychoterapia powinna poukładać trochę sytuację, w której się znajdujesz.
  16. *Monika*

    Czołem wszystkim!

    Szeryf, Witaj na forum buntowniku
  17. _asia_, Ta kobieta ozdrowiała Joasiu?
  18. _asia_, Czasem szybko czytał, omijał wersety, bo Mu się pewnie nie chciało. A ja znałam bajkę na pamięć. I Go poprawiałam,że źle czyta,że teraz miało być to i to. No i musiał czytać od nowa, do czasu kiedy zasnęłyśmy. Pamiętam bajkę o Kotku i Kogutku najbardziej. To była bajka opowiadana przez tatę, nie czytana. Byłaś zdolna Joasiu! Asiu? To miał być żart? Oni? Na sesję? Coś Ty, Oni nie widzą problemów. NIe namówiłabym Ich. Po co mi teraz terapia rodzinna? Jak się wyprowadzę, to mam nadzieję szybciej ozdrowieję, a Oni.......to już sobie sami ze swoimi problemami będą musieli radzić. Ja tego w końcu nie będę wysłuchiwała! Bo teraz chcąc czy nie chcąc słucham, wysłuchuję, jestem uwikłana w ich życie. Wiesz jak to jest, jak się z kimś mieszka....z rodzicami. Żyć , nie umierać
  19. Kasiu. Mój tata nas nie wychowywal, tylko chował. Nie odrabiał ze mną lekcji, nie bawił się ze mną, nie brał na kolana, to był taki zimny chów z Jego strony. Mogę powiedzieć, ze opiekował się mną jak bylam noworodkiem, kąpał, przewijał i karmił. U niego liczyło się to czy ja jestem najedzona. Pamiętam do dziś jak przygotowywał mi zawsze jedzenie gdy byłam mała, jak mama była w pracy. Wymiotywać mi się chciało, a on dalej kazał mi jeść. Nie smakowało mi to, co mi przyrządzał. Np. jajecznicę porem, kanapki tak grubo posmarowane masłem. Mój tata w dzieciństwie nie dojadał, mięli biedę w domu. Może stąd ta jego troska o mnie, o to, żebym była nakarmiona po samą szyję! Zajmował się mną na poziomie opieki nad niemowlakiem. Gdy dorastałam nie odczuwałam jego obecności. Pewnie nie umiał. Wychowywał się praktycznie bez ojca. Pamiętam jak czytał mi i siostrze bajki przed zaśnięciem. Wychodząc do pracy czy na zakupy zawsze powtarzał ta samą litanię „Nie otwierajcie nikomu drzwi, nawet gdy ktoś Wam powie, że rodzice kazali otworzyć”. Bałam się bo odbierałam to , jakby nas straszył. (Pewnie tu też już kształtowała się moja lękliwość). Pamiętam jeszcze jak nas zabierał na łąkę, on się opalał, a my z siostrą bawiłyśmy się. Mama mówiła, że potrafił w maju wyciągnąć choinkę, żeby tylko mieć swięty spokój, żeby nas czymś zająć. Dał nam też radio tranzystorowe do zabawy. Zepsułyśmy je. Obydwoje rodziców pracowało, wymieniali się z mamą wychowując mnie i siostrę. W porównaniu z siostrą byłam numerem 2 dla mojego taty... tak to zawsze odczuwałam. Siostra była oczkiem w Jego głowie. Ja nie. Mama z nami odrabiała lekcje, pilnowała nas, chodziła na wywiadówki. Tata zarabiał pieniądze, chodził do pracy. Mamy się zawsze bałam, taty nie. Gdy mama wjeżdżała i zostawałyśmy z siostrą i tatą w domu to była laba, każdy robił to co chciał. Całkowity luz. Tata się nie czepiał. Lubił moje koleżanki. To było gdy już dorastałam. Ale zawsze się z tatą kłóciłam, dwa zodiakalne barany jak to mówiła zawsze moja mama. Na dzień dzisiejszy…..z uwagi na to, że wprowadziłam się do nich to jestem na ich warunkach. Moje stosunki z nimi są teraz chłodne. Z mamą się ciągle kłócę, z tatą też. Nie powinnam tu z nimi mieszkać. Czekam na tą wyprowadzkę. Mama mnie nie wspiera, tata też nie. Mama chce mieć cały czas kontrolę nade mną. Ojciec jest malkontentem, lękliwy paranoik. Nie podobaja mi się stosunki między nimi panujące. Oni też się nie wspierają, walczą ze sobą. Ciągle się kłócą o nieistotne dla mnie sprawy. Fakt, mieszkam tu i doceniam to, że nie ponoszę żadnych wydatków z utrzymaniem domu, wyżywienia. To jest duża pomoc z ich strony. Mogę odłożyć na mieszkanie etc. Mam żal i złość w stosunku do nich… o te wszystkie błędy wychowawcze. Sami zostali wychowani tak a nie inaczej, może nie umięli, nie chcieli…..nie wiem. I nie chcę Ich tłumaczyć czy usprawiedliwiać. Nie wiem kiedy będę na etapie godzenia się z myślą, że to są przecież rodzice, którzy nigdy nie chcą dla mnie-Ich dziecka źle.
×