-
Postów
284 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Milutki
-
Pulsowanie, falowanie w głowie - czy ktoś ma ?
Milutki odpowiedział(a) na Milutki temat w Pozostałe zaburzenia
Chciałbym jeszcze uzupełnić, że przy silniejszych atakach dochodzi lekkie drętwienie większych części ciała, rozchodzące się w dół, aż do stóp. Ale ostatnio rzadko tak bywa. Oprócz ogólnej nieprzyjemności odczuwania tego w głowie (do czego już się trochę przyzwyczaiłem), czasami jest to cholernie dokuczliwe, bo podczas niektórych "ataków" (zwłaszcza idąc) mam wrażenie, że za chwilę stracę równowagę albo się przewrócę, trochę się obawiam, czy pewnego dnia coś naprawdę się stanie... -
Adriana, jak na mój gust, zwłaszcza po tym, co pisałaś w pierwszym wpisie, to Ty masz przede wszystkim nerwicę natręctw: natrętne myśli (o różnych osobach) i czynności (sprawdzanie, upewnianie się). Zauważ, że nie miałaś wielu odpowiedzi na Twój post, bo tu ludzie piszą o nerwicy lękowej, więc może lepiej, gdyby Twój temat był w dziale "Nerwica natręctw". Nie wiem, czy dobrze rozumiem, że w pierwszej chwili usiłujesz nie myśleć o tym, że Twoje objawy są nerwicą ? Aby w ten sposób już na wstępie zignorować te myśli (o nerwicy) i nie dopuścić ich do siebie ?? Ale te myśli o nerwicy i tak napierają i zmuszają Cię do myślenia o niej i ciągłej chęci potwierdzania sobie samej, że nie masz nerwicy ?? (tzn. że "jesteś normalna") Czy dobrze rozumiem, że piszesz tu o próbie ucieczki przed przyznaniem się do nerwicy ?
-
Od miesiąca mam taką dziwną dolegliwość: odczuwam coś w rodzaju pulsowania czy też przechodzących fal w głowie, przy czym nie jest to ból, nie jest to też puls skroniowy, ale taki rozległy, praktycznie w całej głowie, takie jakby lekkie "rozsadzanie" głowy od środka. Objawia się to zwłaszcza przy podnoszeniu głowy, ale często też ogólnie - przy poruszaniu się ciała. A gdy siedzę nieruchomo np. przy kompie, to bardzo rzadko. Na początku miałem to sporadycznie - tylko kilka razy rano, w drodze do pracy, a teraz jest praktycznie przez cały dzień. Tak na pierwszy rzut oka, trochę to pasuje do lekkich objawów padaczkowych, jak wyczytałem gdzieś: "nadmierne i gwałtowne, samorzutne wyładowania bioelektryczne w komórkach nerwowych". Głównym moim problemem neurologicznym jest nerwica natręctw, od 3 lat natrętne czynności, leczyłem się sertraliną, potem sulpirydem, ale niewiele to pomogło. Pół roku temu miałem badanie rezonansu, które coś tam wykazało, ale raczej nic istotnego, bo neurolog nie stwierdził, że mam jakąś chorobę (leki na nerwicę natręctw miałem od psychiatry). Kazał tylko powtórzyć to badanie po pół roku, więc teraz zbieram się do neurologa i do kolejnego rezonansu, ale zanim to zrobię i będą wyniki, to minie pewnie z miesiąc... Dlatego chciałbym tylko zapytać, czy ktoś miał coś podobnego (pulsowanie/falowanie czy też lekkie rozsadzanie głowy), może mógłby coś podpowiedzieć, co to może być i co z tym robić.
-
no ale słuchajcie, czy to właśnie nie jest piękne, że przemija ?? chodzi o to, że dzięki temu mamy kolejną szansę coś naprawić, zmienić na lepsze...
-
Chodziło mi o Przemków, miasteczko rzut beretem od Polkowic (od Zofiówki też nie za daleko) fajnie, że masz przyjazną rodzinę gdzieś czytałem, że wokół tej Dąbrowy mieszka duża rodzina Twojego byłego, więc rzeczywiście - zmykaj stamtąd jak najprędzej
-
no, wyobrażam sobie... ja jak dotknę gorącego czajnika, to już cierpię nieznośnie dostajesz coś przeciwbólowego ? Piorunka, skoro już się do tego przyznałaś - to Ty zamieściłaś niedawno to ogłoszenie o sprzedaży gospodarstwa ? jeżeli tak, to bardzo dobrze, ja też na Twoim miejscu chciałbym zacząć coś nowego i to w nowym już miejscu... słuszna odległość sam pochodzę z Żar, ale polecam okolice Przemkowa, ładna okolica i można odpocząć w spokoju
-
Ty chyba nie znasz fizjologii mężczyzny. Czasami wystarczy kilka sekund Chyba naturalne, ze nie znam- mezczyzna nie jestem- pisalam tylko o sobie;) Tym bardziej nie wiem, co Milutki mial wobec tego na mysli, piszac o braku czasu... no cóż, niemądry, tylko pogratulować takiej sprawności ja chyba stary już jestem... kurcze, że też musieliście z tym wyskoczyć... obiecywałem sobie już nie pisać w tym temacie, no ale OK chodziło mi o poświęcanie temu czasu, może bardziej w sensie -> poświęcanie uwagi, którą codziennie zaprząta tyle innych rzeczy... ale faktycznie, to czysto indywidualna sprawa - jak ktoś jest wystarczająco "naładowany", to nie będzie to od niego wymagało poświęcania ani czasu ani uwagi, przekonaliście mnie po prostu - mały (i poniekąd przyjemny) przerywnik w codziennych czynnościach
-
to super a jak w ogóle się czujesz (fizycznie, ale i psychicznie) ? myślisz o rozpoczęciu nowego etapu w życiu ?
-
Dokładnie. Też tak myślę, zakończ jedną sprawę i zrób sobie przerwę, naprawdę jest Ci to teraz bardzo potrzebne... a nie pakuj się w kolejny - z góry nieudany - związek. A swoją drogą szkoda, że Ci nie wyszło z pierwszym mężem... Właśnie wczoraj przeczytałem w Metrze artykuł o rozwodach, rzeczywiście to szok, że w ciągu 10 lat ich liczba wzrosła o 60%... faktycznie, "ofiary ślubnego boomu" ale pewnie też i lekkomyślności i nie używania rozumu...
-
No nie Irbis, przesadzasz, może nie będę aż tak dosadny jak "Paradoksy" w każdym razie przedstawiasz zbytnie uproszczenia i zbyt daleko idące wnioski... Masturbacja to nie sedno życia; dla większości ludzi to tylko niewielki fragment życia, i to wcale nie ten najistotniejszy... Masturbacja jest tylko jednym z czynników oddziałujących na nasze samopoczucie i - ewentualnie - różne dolegliwości. Na pewno może wzmagać objawy już istniejących(!) zaburzeń, ale relatywnie rzadko (raczej tylko w ekstremalnych przypadkach) może być bezpośrednią przyczyną nerwicy, depresji czy innych. Natomiast niewątpliwie brak miłości MOŻE być przyczyną masturbacji. W końcu człowiek ma naturalną potrzebę kochania kogoś, a masturbacja jest wypaczoną próbą realizacji tej potrzeby, jest raczej wołaniem o prawdziwą miłość. Ten sposób realizacji jest skrzywiony dlatego, bo jest skierowany nie na zewnątrz, do drugiej żywej osoby, ale zamykający nasze pragnienia i potrzeby w naszym własnym wnętrzu. O tym już pisałem poprzednio. A chciałbym tu jeszcze zdecydowanie podkreślić, że wbrew temu, co niektórzy pisali, problem masturbacji wcale nie dotyczy wszystkich!! Niektórzy mogą mieć np. słabe libido i po prostu nie potrzebują się rozładowywać (znam takie osoby ), inni kolei (np. ja) po prostu nie mają czasu na takie pierdoły... To, że w fachowej literaturze pisze się, że masturbuje się 90% mężczyzn i 50% kobiet, to pewnie jest prawda, ale to nie znaczy, że cały ten procent ludzi robi to: 1) nadal, 2) stale i 3) często ... Dla znacznej części ludzi jest to już tylko dawna przeszłość, jakiś miniony epizod w życiu. Aby uzyskać obiektywne i wiarygodne dane o skali masturbacji i jej ewentualnych skutków (jeżeli nawet ograniczymy się do ludzi z forum), to trzeba by zebrać informacje od reprezentatywnej próbki spośród WSZYSTKICH osób, a nie tylko spośród tych, którzy chętnie wypowiadają się w tym temacie, i których zdecydowana większość - jak widać - przyznaje się do masturbacji, ale to wcale nie świadczy o tym, że w skali globalnej tyle ludzi to robi. Dla znacznej części ten problem po prostu nie istnieje i nie uważają za konieczne nawet zabieranie głosu w tym temacie...
-
no tak, marcja, mamy tu całą kaskadę przyczyn i skutków... brak partnera -> brak miłości -> przymus masturbacji -> skutki mniej lub bardziej dotkliwe ale może ten "brak partnera" czy "brak miłości" też ma jakąś przyczynę ?? wychowanie, rodzice, dawne zdarzenia i choroby... wydaje mi się, że jednak w którymś miejscu tego ciągu przyczynowo-skutkowego trzeba zrobić CIACH! i dalej już będzie tylko dobrze... problem oczywiście w tym, że każdy musi sam znaleźć to miejsce i jeszcze wiedzieć jak je ciachnąć...
-
No właśnie, dzięki refren, wreszcie jakiś konkret do tematu wątku Co do tego artykułu Kępińskiego, to też mi się spodobał przeczytaj sobie moje komentarze w innym wątku "Masturbacja a pogłębienie depresji" post390664.html#p390664
-
Słuchajcie, nie wiem czy ktoś zauważył, że już kilka razy na tym forum było przytaczane opracowanie prof. Kępińskiego "Autoerotyzm" (-> http://pkepa.republika.pl/masturbacja.txt ) Jest to bardzo dobra - moim zdaniem - publikacja. ( nnn, dzięki za przypomnienie ) Czy ktokolwiek zechciał to przeczytać i przemyśleć ? Zamiast wypisywać, co mu się wydaje, albo jaki ma osobisty stosunek do tego problemu ? Naprawdę polecam przeczytanie tego! Wszystko jest napisane bardzo obiektywnie i bez emocji, no i zawiera odpowiedzi na wszystkie pytania i problemy, które były w tym - nieco przydługawym już - wątku. Prof. Kępiński posługuje się pojęciem autoerotyzmu, ale w zasadzie dla nas tożsamym z masturbacją (która de facto jest objawem autoerotyzmu). Poniżej przytaczam niektóre fragmenty (wyróżniłem co nieco w tekście, moje dopiski - kursywą). No, powyższy kawałek chyba nie wymaga komentarza, niby wszystko OK, ale... Tu była w skrócie opisana różnica między masturbacją, a seksem. Jak widać, nie jest to bynajmniej to samo... więc proszę nie mówić, że można jedno zastąpić drugim i będzie git. Nie jest i nigdy nie będzie git. Nasza akceptacja "miłości skarłowaciałej" (może raczej pseudo-akceptacja) objawiająca się po dokonaniu tego aktu, zależy w dużym stopniu od naszej wrażliwości. To dlatego niektórzy to akceptują jako "zwykłą" czynność, a dla innych jest to jednak coś "niedobrego", po którym mają "kaca moralnego". A skąd się bierze "kac moralny" po dokonaniu tego aktu ? otóż to: nie daje szans realizacji postawy "do", tzn. miłości do drugiej osoby, a zatem nigdy nie będzie dawać prawdziwej satysfakcji, radości, poczucia spełnienia... prędzej czy później przyniesie niestety rozczarowanie... i jak można sobie poczytać na forum - wszyscy bez wyjątku tak to właśnie odczuwają, ale oczywiście niektórzy, żeby usprawiedliwić swoje przyzwolenie na te "przyjemności", skupiają się tylko na tych chwilowych "uczuciach pozytywnych", a nawet wmawiają sobie i innym, że to jest wyłącznie pozytywne doświadczenie... dalej o tejże miłości do drugiej osoby: nic dodać, nic ująć... A oto jak powstaje konflikt między naszymi naturalnymi potrzebami (w tym - obcowania z drugim człowiekiem w miłości), a samodzielnym pseudo-zaspokajaniem tych potrzeb: dalsze konsekwencje: nawet jeżeli nie doświadczyliście tego namacalnie, to ta autoagresja istnieje, czy tego chcemy czy nie, taki jest mechanizm... a porównajmy to do zupełnie innego przeżycia - aktu dokonanego w kontakcie z drugim człowiekiem po prostu - niebo a ziemia... no przeczytajcie sobie to dokładnie, sama prawda... i nic dziwnego, że w ten sposób mogą nasilać się już istniejące zaburzenia, jak depresja, czy nerwice pewnie dlatego powstał ten temat na forum, ale ja uważam, że nie ma co tu wiele dyskutować ogólnie - masturbacja nie służy niczemu, oprócz czysto fizycznego zaspokajania popędu, a wiąże się z ryzykiem negatywnych zjawisk, które sami kierujemy do siebie i to w stopniu wprost proporcjonalnym do częstości masturbacji z korektą o indywidualną wrażliwość danej osoby a odpowiadając na tytułowe pytanie: tak, oczywiście, masturbacja może pogłębić depresję, choć nie u każdego tak będzie (vide: indywidualna wrażliwość), w świetle powyższych wywodów powinno to być oczywiste
-
Piorunka, czy To ty we własnej osobie ??
-
Trochę Wam zazdroszczę, że cokolwiek na Was działa, na mnie nic nie działa, ani sertralina, ani sulpiryd ... Sulpirydu biorę teraz tylko setkę, a sertry już tylko 50-tkę, tak dla fasonu A co gorsze, od pewnego czasu mam takie dziwne objawy, coś w rodzaju pulsowania w głowie, przy czym nie jest to ból, nie jest to też puls skroniowy, ale taki rozległy, praktycznie w całej głowie Objawia się zwłaszcza przy jakichś szybszych ruchach głowy, ale też ogólnie przy poruszaniu się. Od jakiegoś miesiąca miałem to sporadycznie - kilka razy w ciągu dnia, a teraz jest praktycznie cały czas i mam wrażenie, że z dnia na dzień się nasila. Miał ktoś takie objawy ?
-
Niemądry, nie chciałbym nikogo obrażać, ale chyba rzeczywiście jesteś niemądry... albo po prostu lubisz prowokacje... (już chyba lepsze to drugie) a przynajmniej nie rozpowszechniaj swoich chorych poglądów jak można w taki sposób traktować drugiego człowieka ?? ręce opadają
-
Dzięki, cieszę się, że też mogłem pomóc ktoś zdaje się ma kontakt do Marty, dajcie znać co tam u niej, jak się czuje to już prawie 2 tygodnie...
-
No a co z tym kontem: fundacji czy prywatnym ? Chodzi mi o ewentualne sprawy darowizn, jakieś podatki z tym związane itp. Może warto to w końcu wyjaśnić w tym wątku, żeby już nikt nie miał wątpliwości i się nie pytał o to ?? No i ponawiam prośbę o wysłanie mi danych tego konta, bo jak na razie skrzynka jest pusta...
-
Dopiero dzisiaj przeczytałem o tej przykrej sprawie... Dzielna dziewczyna, czytałem jej niektóre posty, po prostu szok, to co się stało... Też chętnie wysłałbym pieniążki, przyślijcie numer i dane konta na PW. Ale też chciałbym, żeby dominika92 najpierw dokładnie sprawdziła, czy Marta ma wyłączny dostęp do tego konta, bo to, że to jest konto Marty (jak rozumiem z imienia i nazwiska), to jeszcze nie znaczy, że jej mąż nie ma dostępu do tego konta, bo może być współwłaścicielem albo mieć pełnomocnictwo albo mieć dostęp przez drugą kartę bankomatową, a może w jeszcze inny sposób ? A w ogóle czegoś jednak nie rozumiem. W poprzednich postach była mowa o koncie fundacji, a teraz wpłaty są na konto osobiste ? Czy więc te wpłaty na pewno nie będą traktowane jako darowizny ?
-
Ja z wnioskiem formalnym, żeby "Przytulanki w offtopie" rzeczywiście były w Off-topic, a nie w Zabawy... Każdy wie, że przytulanki to nie zabawy no a poza tym... skoro mamy też "Dymanki w offtopie", to niewątpliwie łatwiej będzie delikwent(k)om, w razie takowej potrzeby, przejść od jednego do drugiego, albo odwrotnie ...
-
Olu, przeczytałem dokładnie wszystko, co napisałaś, przejrzałem też Twoje dawniejsze posty. Niestety, my tu na forum raczej Ci niewiele pomożemy... poza wsparciem i zachętą do podjęcia leczenia. Na pewno masz silne myśli natrętne, i to do tego stopnia, że sama nie odróżniasz, co jest Twoimi prawdziwymi myślami, a co przychodzi jako natręctwo. to że tak myślisz o swoich myślach, to też może być efekt Twojej choroby... Nie powinnaś dłużej się tak dręczyć - poszukaj jak najszybciej pomocy u psychiatry! Na początek na pewno potrzebne byłyby jakieś leki, aby osłabić te wszystkie myśli. trzymaj się i powodzenia
-
No może bez przesady z tymi dociekaniami... Dopóki to samo w sobie nie jest obsesyjne, to myślę, że jest to raczej przejaw normalności... Przecież każdy ma coś, co lubi. Uważam, że wręcz jest to niezbędne dla własnego rozwoju. Nie wiem, czemu się tak czepiacie tych spraw... przecież to jest hobby, coś co ma dawać jakąś radość, zadowolenie, a to, że się przeżywa, gdy coś z tego stracimy - to chyba normalne... Tak, jak napisałem wyżej, gdyby to się stało jako efekt jakiegoś obiektywnego przypadku, "kataklizmu" od nas niezależnego, to łatwiej jest zrozumieć, ale taki banał jak widzimisie babci... to naprawdę może człowieka zdołować. [Dodane po edycji:] OK, Betty, przeczytałem jeszcze raz wpis kolegi Laitro. Zgadzam się, że jeżeli chłopak pisze, że męczy go to już 3 tygodnie, że nie może spać itd. to może rzeczywiście ma jakieś problemy, a ta sytuacja była tylko czynnikiem uruchamiającym nerwicę (natrectwa myślowe i depresja z objawami somatycznymi). Mamy za mało informacji, Laitro musiałbyś napisać coś więcej o sobie. Ale tak czy inaczej do jakiegoś specjalisty chyba warto byłoby się z tym udać.
-
Niech lepiej nasz admin się przyzna, że wpuścił jakiegoś chochlika do skryptów ...
-
L:), ja myślę, że na ogół nie jest tak, jak piszesz. Można być optymistą "umiarkowanym" i spokojnie i ze zrozumieniem znosić również niepowodzenia. Wtedy ta "huśtawka" nie musi mieć amplitudy -100...+100, ale taką małą np. -10...+10, a osobiście wolę taką, niż jak w przypadku pesymisty -50...-30, bez możliwości wyjścia powyżej zera...