Skocz do zawartości
Nerwica.com

Milutki

Użytkownik
  • Postów

    284
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Milutki

  1. MAM PROBLEM: Utworzyłem 4 katalogi w skrzynce "Prywatne wiadomości" i teraz widzę tekst: "Osiągnąłeś maksymalną liczbę katalogów zdefiniowanych przez użytkownika." Lubię trzymać wiadomości od różnych osób w oddzielnych katalogach, więc mam prośbę: Czy można zwiększyć liczbę katalogów w skrzynce "Prywatne wiadomości" ? Albo jeszcze lepiej: znieść to ograniczenie?
  2. Zacznę od tego, że bardzo chciałbym znaleźć przyczynę mojej nerwicy natręctw. Moje obsesje dotyczą poczucia bezpieczeństwa i sprawdzania wszystkiego: - urządzenia (czy są wyłączone), - napisanego tekstu (czy nie ma w nim bzdur/błędów, których bym się wstydził), - zamykanie/pakowanie rzeczy (obawy że coś jest źle zamknięte, niezabezpieczone, itp.). Można by to uogólnić w ten sposób, że większość moich kompulsji dotyczy tego, CZY DANA RZECZ JEST: PRAWIDŁOWA, W DOBRYM STANIE (ZABEZPIECZONA), ZGODNA Z NORMAMI. Czy jest możliwe, że przyczyną nerwicy natręctw u mnie byłby zbyt duży krytycyzm i wymagania wobec siebie ? Mogłoby to być spowodowane nadmierną kontrolą w dzieciństwie ze strony rodziców, co utrwaliło we mnie poczucie konieczności dokładnego wykonywania czynności, a ponieważ kiedyś przywykłem, że niczego nie robiłem dobrze (wiele razy słyszałem lub dostawałem informacje niewerbalne, że jestem do niczego), więc teraz ten schemat sam powielam wobec siebie, ewentualnie: łatwo poddaję się krytycyzmowi ze strony innych ludzi (jest to bardzo możliwe). Jeżeli tak by było, to można wyjaśnić, w jaki sposób powstały u mnie KOMPULSJE... Otóż, jeżeli by założyć, że jestem mocno krytyczny i wymagający wobec siebie, to zauważam głównie swoje NIEPRAWIDŁOWE ZACHOWANIA (jak napisałem wyżej - wskutek niskiej samooceny, braku pochwał). Zatem mam, w zasadzie naturalny, LĘK O KONSEKWENCJE tego złego zachowania (lęk pierwotny). Ten lęk tłumię w sobie, bo nie chcę, żeby moje złe zachowanie wyszło na jaw. A ponieważ ten lęk - tak jak każdy inny - musi się gdzieś uwolnić, więc PRZENOSZĘ go na LĘK O STAN codziennie używanych przedmiotów, jako łatwiejszy do zniesienia (lęk wtórny). I teraz już na poziomie przedmiotów: próbując ZNEUTRALIZOWAĆ LĘK o stan tych przedmiotów, zabezpieczam je (zakręcam słoik, sprawdzam zamek w drzwiach itp.), przy czym ponieważ jest to dość silny lęk, więc muszę to zrobić wiele razy, no i w efekcie pojawiają się te KOMPULSJE. Wydaje mi się, że im więcej ich wykonam, tym bardziej zneutralizuję lęk: ten wtórny, a w konsekwencji - ten pierwotny... Jeżeli ktoś wytrzymał do tego miejsca , to może zechciałby ocenić to powyższe rozumowanie... ? Czy nie ma w nim jakiegoś błędu, przeoczenia, fałszywego tropu ? Gdyby ten samokrytycyzm był główną przyczyną u mnie, to myślę, że w ramach jakiejś psychoterapii udało by się go zmniejszyć, ale podstawowe pytanie, czy to jest rzeczywiście to ? Może ktoś miał podobne przemyślenia ??
  3. Ja myślę, że to nie jest normalne zachowanie. I dobrze sfolen, że widzisz to jako problem. Bo to jest problem, i to duży - dla tej dziewczyny. Zdaje mi się, że na tym forum już były takie rzeczy omawiane, sfolen, spróbuj poszukać. Oczywiście to jak najbardziej może być nerwica natręctw (czynności przymusowe) i zachęcałbym do kontaktu z jakimś specjalistą, psychiatrą lub psychoterapeutą. Na pewno jest jakaś konkretna przyczyna tego zachowania. Może np. w dzieciństwie przeżyła jakąś traumę o charakterze seksualnym, coś się w niej zakodowało i teraz powoduje u niej ten przymus. Rzucę taki przykład (to tylko przykład, nie wiem czy adekwatny): dziewczyna usiłuje pozbyć się lęku przed seksem jako czymś złym, co jej się mogło przyswoić będąc dzieckiem, dlatego to stale ogląda (nie podnieca się tym, wykonuje jedynie rytuał - jak to w nerwicy - w celu zmniejszenia lęku), oczywiście ogląda to mimo woli, bo podświadomie chce zneutralizować ten lęk, ale nie potrafi go usunąć, bo wykonując same rytuały tego nie osiągnie. Tu niezbędna jest terapia. [Dodane po edycji:] Doprecyzuję co miałem na myśli pisząc: "dziewczyna usiłuje pozbyć się lęku przed seksem jako czymś złym, ... dlatego to stale ogląda" Ona oglądając to, myśli, że uda się jej zneutralizować ten LĘK, gdy będzie mieć POD KONTROLĄ (pod obserwacją) wszystko to, co dzieje się podczas seksu. (Podobnie ja chcę mieć stale pod kontrolą zamykane drzwi, które sprawdzam wielokrotnie, czy na pewno są zamknięte - wykonuję rytuał sprawdzania) A ponieważ seks jest dla niej czymś nieosobowym (nie kojarzy go z nikim, ani nawet nie kieruje do siebie, bo nie masturbuje się), więc obserwuje to, co robią inni (no zresztą nie ma innej możliwości obserwacji niż w internecie...). Oglądając to widzi, że jest wielka rozmaitość zachowań seksualnych, więc sprawdza po kolei, czy nad każdym z tych zachowań (niosących dla niej lęk i niepewność) uda jej się zapanować, dlatego spędza przy tym dużo czasu... Oczywiście, nie muszę dodawać, że te procesy dzieją się w jej podświadomości, ona sama tym nie kieruje, bo jak wiadomo nieświadomością nie da się kierować. Można by ją zapytać, czy pamięta z dzieciństwa jakieś dziwne rzeczy (np. mogła zobaczyć w dzieciństwie akt seksualny, będący dla niej czymś niezrozumiałym, a pewnie nawet szokującym) to takie moje przemyślenia
  4. ECeft, może warto byłoby zdradzić nam, że chyba chodzi o tą super-nowoczesną metodę EFT z tego co czytałem na forum, to opinie o niej są bardzo niejasne i - delikatnie mówiąc - podzielone... myślę, że ja poczekam, popatrzę zrozumiem więcej i wtedy wreszcie sam też włączę się do akcji...
  5. szklanyczlowieku, może nie trzeba od razu tak z grubej rury... dla jednego to będzie "kupa gówna", a dla innego może jedyne zbawienie... każdy reaguje inaczej na dany lek, a chodzi o to, żeby dobrać odpowiedni dla siebie, jaki by on nawet nie był...
  6. Milutki

    Optymizm vs Pesymizm

    Nie wiem, czy słyszeliście, że może istnieć coś takiego jak "gen optymizmu" http://expertia.pl/strefa/material/informacja-odkryto-gen-optymizmu ale to tak, na marginesie Dean, nie potrafiłbym jednoznacznie odpowiedzieć na Twoje pytanie. Jestem po trosze optymistą, pesymistą i realistą, zależnie od samopoczucia, a może również od sytuacji i warunków, w których się znajduję, przy czym częściej mam skłonności do realizmu i optymizmu (w tej właśnie kolejności). Jak wiadomo, żadne skrajności nie są dobre, więc nie spierałbym się, co jest lepsze Dokładnie tak, jak opisały to Kleome i soulfly89. Czy nie jest tak, że nawet największy pesymista ma czasem jakieś przebłyski optymizmu (choćby nieuświadomionego) ?? Przecież bez tego nie przeżyłby nawet jednego kolejnego dnia... Panta rhei - wszystko płynie, wszystko na świecie jest zmienne i nietrwałe, tak jak po nocy nastaje dzień, a po burzy - słońce (albo tylko niegroźne chmurki...) romantyczne, prawda? nie może wiecznie trwać jeden stan...
  7. Milutki

    Cześć Wam:)

    Cześć Dominik, dobrze, że tu trafiłeś mam nadzieję, że nie będziesz zawiedziony ...
  8. Kochanie powiem Ci, że ja kiedyś też miałem takie wrażenie, że to, co ludzie tu piszą, wcale nie jest śmieszne... Bo tak patrząc obiektywnie, co to za życie, gdy ludzie tracą takie mnóstwo czasu i energii na tak zbędne czynności !! Ale ten temat "Pośmiejmy się z siebie" został założony właśnie w tym jednym określonym celu - żeby ludzie mieli gdzie pośmiać się, ale oczywiście - jeżeli mają na to ochotę. Jeżeli ktoś nie ma ochoty, albo jest akurat w kiepskim nastroju, to raczej nie powinien tego czytać, bo te historie będą go tylko zniechęcać i drażnić (sam miałem tak kilka razy). Może więc w podtytule tematu powinno być: "Wstęp tylko w dobrym nastroju" ? Ja oprócz typowych, nudnie powtarzanych czynności, mam kilka nieco głupszych: - po ogoleniu się: sprawdzanie każdego milimetra skóry na twarzy - łykanie tabletek: długo trzymam tabletkę w ustach dla upewnienia się, że na pewno ją połykam; w efekcie tabletka prawie rozpuszcza mi się w ustach, a gorzki jej smak już w 100% przekonuje mnie, że nigdzie nie zniknęła... - przy każdym odbieraniu maili w OutlookExpress muszę równocześnie sprawdzić wszystkie "istotne" foldery i to w kolejności z dołu do góry: Wysłane, Sk.Nadawcza, Sk.Odbiorcza i teraz wszystkie: WAŻNE, Śmieci, Robocze, Usunięte, Wysłane, Sk.Nadawcza, Sk.Odbiorcza - odświeżanie pulpitu przed wyłączeniem komputera, a także sprawdzenie układu ikonek na pasku zadań (bo zazwyczaj zostawiam w stand-by) - unikam liczby 4 i 13; jeżeli zdarzy się, że coś zrobię 4 razy, to muszę to powtórzyć i najlepiej skończyć na 3 lub jej wielokrotności; dopuszczalne jest też 5, jako "ładna" liczba, ale wtedy przejście przez "czwórkę" musi być szybkie i bez cienia wahania
  9. Krwiopij, czy mogłabyś nieco rozwinąć swoją myśl ? wybaczcie, ale przeglądając wpisy co niektórych mam wrażenie, że jestem na czacie, a nie na forum...
  10. Dla mnie - oprócz poczucia, że nie jestem sam z problemami nerwicy - jest jedna istotna sprawa. Przeglądając historie innych, a także samemu pisząc, dzieląc się uwagami, w efekcie - mnie samego bardziej to zachęca i motywuje do działania, do zajmowania się swoją nerwicą. Przypomina mi, że MOŻNA i TRZEBA coś z tym robić, próbować bezustannie, bo szkoda naszego życia na takie pierdoły, jak nerwica... Kiedy przez długi czas nie byłem na forum, to zauważyłem, że strasznie się opuściłem w moich staraniach, w zmaganiach z nerwicą natręctw, tak jakbym po prostu "zapomniał" o tym, że trzeba coś robić, zapomniałem JAK trzeba się tym zajmować, kompletnie zgubiłem gdzieś motywację. Myślę, że nie tylko dla mnie jest potrzebne takie "przypominanie" i motywowanie, przynajmniej od czasu do czasu Tak ogólnie, najkrócej mówiąc, forum służy jako WSPARCIE - w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu (choć na pewno nie stricte terapeutycznym).
  11. Jaki mają sens tego typu fora? Dla mnie - oprócz powodów wymienionych powyżej przez innych - jest jeszcze jeden istotny. Przeglądając historie innych, a także samemu pisząc, dzieląc się uwagami, w efekcie - mnie samego bardziej to zachęca i motywuje do działania, do zajmowania się swoją nerwicą. Przypomina mi, że MOŻNA i TRZEBA coś z tym robić, próbować bezustannie... Kiedy przez długi czas nie byłem na forum, to zauważyłem, że strasznie się opuściłem w moich staraniach, w zmaganiach z NN, tak jakbym po prostu "zapomniał" o tym, że trzeba coś robić, zapomniałem JAK trzeba się tym zajmować, kompletnie zgubiłem gdzieś motywację. Myślę, że nie tylko dla mnie jest takie "przypominanie" i motywowanie potrzebne, przynajmniej od czasu do czasu. Tak ogólnie, najkrócej mówiąc, forum służy jako WSPARCIE - w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu (choć na pewno nie stricte terapeutycznym).
  12. Bardzo ciekawie napisana charakterystyka, choć nieco chaotycznie i nieskładnie. Czy mógłbym prosić o wyjaśnienie czego dotyczy fragment zaczynający się od "nasilenie w przypadku w niepowodzeń życiowych" ? (systemu nagród ? sukcesów ? objawów ?) [Dodane po edycji:] Ok, dopiero teraz zauważyłem, że to napisano 3 lata temu ... A kolo1250 logował się podobnie dawno, więc chyba już nam nie odpowie...
  13. Ostatnio obserwowałem swoje zachowanie podczas kompulsji i przyszło mi na myśl, że kto wie, czy może głównym problemem jest brak zaufania do samego siebie. No bo jeżeli piąty raz sprawdzam zamknięte drzwi, to znaczy że po prostu nie ufam sobie, nie wierzę, że DOBRZE coś zrobiłem i muszę to ciągle poprawiać. Gdybym ufał sobie samemu, to powiedziałbym sobie, że dana czynność już jest OK i tyle - wtedy natręctw nie powinno już być w ogóle... !! Na zasadzie: wiem kim jestem, wiem co robię i robię to dobrze. Analogicznie można to odnieść do natręctw myślowych. Kiedyś ktoś tu na forum pisał, że ufał sobie, ale wychodziło że i tak miał natręctwa. A może mu się tylko zdawało ? Albo chciałby, żeby tak było (tzn. żeby sobie ufał), bo to tak fajnie brzmi... Napiszcie, macie zaufanie do samych siebie ?
  14. Marku, jeżeli dopiero 17 dzień, to raczej musisz uzbroić się w cierpliwość, przynajmniej przez miesiąc... A czy mógłbyś odpowiedzieć na pytanie z mojego poprzedniego posta ? (Sertralina+Sulpiryd)
  15. Marek, zgadzam się z Tobą, że nie można przeginać, ale te leki akurat nie są jakoś ekstremalnie niebezpieczne, co widać po wcześniejszych wpisach z tego forum. Trochę poszperałem w sieci. Zajrzyjcie sobie np. na stronkę http://sprawdzlek.pl/ssri/ Są tam odpowiedzi na różne pytania dotyczące SSRI. Co prawda strona nie jest prowadzona przez mega-specjalistów, ale znalazłem pare praktycznych informacji, całkiem rozsądnych - jak mi się wydaje i pokrywających się z innymi źródłami. Na przykład Kasztan, pewnie Ciebie to zainteresuje: "Niestety, o ile efekty terapeutyczne każą na siebie czekać,o tyle skutki uboczne pojawiają się najczęściej już przy pierwszej tabletce." Marek i Kasztan, o co chodzi z tym Sulpirydem ? Czy on ma wspomagać sertralinę? Właśnie mój psychiatra ostatnio coś wspomniał o Sulpirydzie, ale nie wypytałem go dokładnie. Właśnie, dzięki za spostrzeżenie Aree, całkiem możliwe, że jestem lekooporny.A poza tym jest jeszcze coś takiego jak "efekt pierwszego przejścia leku przez wątrobę" http://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_pierwszego_przej%C5%9Bcia ja mogę mieć właśnie ten "szybszy metabolizm" wskutek czego znaczna część leku ginie zanim zostanie wchłonięta, co oznacza słabą biodostępność tego leku. Paradoksy, wiem, że tyle jest, ale to ustalono na pewno dla bezpieczeństwa, takie ogólne ograniczenie, żeby ludzie nie brali nie wiadomo ile. Dlatego mam ochotę spróbować przynajmniej przez krótki czas te 300 mg, a może i więcej. Jak tylko zobaczę coś niepokojącego, to od razu rezygnuję z tego eksperymentu. trzymajcie kciuki
  16. Hm, ciekawe rzeczy piszecie... Samowolki, efekty placebo, 25 mg sertraliny ? Trochę Wam zazdroszczę, że rozwodzicie się nad takimi drobnostkami jak 25 czy 50 mg. Ja przez kilka miechów biorę duże dawki (150-200 mg) i niestety nie miałem jeszcze żadnego momentu, że "poczułem się jakoś dziwnie dobrze" jak Wujek_Dobra_Rada. Ale też praktycznie nie mam żadnych efektów ubocznych (ok, jedynie problemy z XXX ), więc może ten lek na mnie w ogóle nie działa ? A może, tak jak naście postów temu użytkowniczka Kochanie, warto spróbować końskiej dawki, takie np. 400 mg ?? Marek77, ja też chyba ze 2 razy zauważyłem jakąś dziwną poprawę (niewielką, co prawda) i to właśnie wtedy, gdy zapomniałem wziąć części dawki... Tak się zastanawiam, czy może chodzić tu o rodzaj "pobudzania" organizmu, żeby sam sobie radził w sytuacji, gdy nie dostał tyle leku, co zwykle. Inaczej mówiąc: stałe dawki mogą osłabiać i usypiać aktywność własną organizmu, a z kolei odwrotnie - od czasu do czasu pominięcie dawki może dawać "kopa" (jako kompensacja braku leku). Co o tym myślicie, może właśnie w taki sposób trzeba by brać te leki dla lepszego skutku ???
  17. U mnie na codzień standardowy "zestaw" natręctw zajmuje łącznie jakąś godzinę z hakiem, czasami - przy gorszym dniu - dłużej, a ogólnie i tak mam dosyć tego. Ale zupełnie nie wyobrażam sobie tego, co napisałaś Kochanie, że można mieć 10 h kompulsji w ciągu dnia ?? :shock: Przecież to niemożliwe, bo wtedy nic nie zostaje na samo życie... Czy ktoś może potwierdzić, że miał tak czasochłonne kompulsje ? Trochę się zmartwiłem , bo mam wrażenie, że u mnie niestety ten czas się wydłuża, powoli i nieznacznie, ale jednak stale wydłuża. Kurcze, nie mogę wyjść z szoku, że można mieć nawet 10h ...
  18. Biorę Asertin już 7 tydzień i to biorę sporą dawkę, bo 3 x 50 mg. Mam dobrą tolerancję na ten lek, bo nie zauważam jakichś istotnych skutków. Z zauważalnych rzeczy: poprawa nastroju, ogólne pobudzenie, tak jak paradoksy - wielkie źrenice, no i może wspomnę, że nieduże zaburzenia w "męskich" sprawach Ale mam też większą chęć do przeciwstawiania się natręctwom. Aha, jeszcze zauważyłem zwiększoną potrzebę czułości, kontaktu z bliską osobą, a zwłaszcza dotykania i bycia dotykanym never1337 - co do prowadzenia pojazdów, ja nie widzę większej różnicy czy z lekiem czy bez, no może czasami lekkie rozproszenie uwagi, ale czas reakcji myślę że w normie. Po prostu, jak napisano w ulotkach, trzeba zachować ostrożność, bardziej skupić się na prowadzeniu. Ale to może być sprawa indywidualna, dlatego trzeba po prostu sprawdzić, jak ten lek działa na Ciebie.
  19. Masz rację Karolajna, leki trzeba traktować pomocniczo, żeby łatwiej było osiągnąć jakieś pozytywne efekty i mieć chęć do kontynuacji leczenia. Przydają się też w sytuacjach trudnych, gdy sobie nie radzimy. A o tym poznaniu przyczyny nerwicy i eliminacji lęków za pomocą psychoterapii, to rzeczywiście, przewija się to stale, w wielu wątkach na forum. Dzięki i pozdrawiam
  20. Przejrzałem sobie poprzednie posty i wychodzi na to, że jestem w mniejszości U mnie dominują kompulsje dotyczące mnóstwa codziennych czynności. Obsesje, jeżeli są, to raczej dotyczą przypominania sobie spraw, które już zrobiłem albo czego się nauczyłem. I to jeszcze muszę to "wyrecytować" sobie płynnie, krok po kroku, z pamięci, żeby się przekonać, że to *naprawdę* zrobiłem tak, jak mi się wydaje. Jeżeli coś mnie zatrzyma w tym procesie przypominania sobie (cokolwiek: rozproszenie uwagi, gdy ktoś coś do mnie powie itp.), to zwiększają mi się wątpliwości i zaczynam to przypominanie od początku. W sumie to sam już nie wiem, czy to są naprawdę obsesje ? Dzieją się w moich myślach, to prawda, ale czy nie przypominają objawów kompulsyjnych ? Bo właściwie ja nie sprawdzam swoich uczuć, nie wyjaśniam sobie swoich zachowań i nie rozwiązuję problemów z emocjami. Jest to "czyste" sprawdzanie (z pamięci) wykonanych już czynności i upewnianie się, że nie zapomniałem o czymś. Jak sądzicie, czy to są obsesje ? Czy raczej kompulsje, tylko "wykonywane" w myślach ??
  21. Dzięki, że tak dokładnie to opisałaś. Przyznam, że czytałem trochę o tych lekach, ale nie za bardzo wierzyłem, że jakaś chemiczna substancja może tak zmienić nasz sposób myślenia i odbierania świata... Ot, tak po prostu sobie sprzątałaś, nie czułaś potrzeby ciągłego sprawdzania, czułaś, że dasz sobie radę, ciekawe... Szkoda tylko, że takie pozytywne zmiany można osiągnąć dzięki lekowi, a bez niego już się to łatwo nie udaje... Trochę mi się smutno zrobiło, bo ja właśnie teraz biorę lek i powoli zaczynam nieco opanowywać natręctwa. Ostatnio już nawet cieszyłem się, że jestem spokojniejszy, że mam dobre nastawienie do zmagań z nerwicą i że w ogóle sobie poradzę. A dopiero teraz dotarła do mnie ta świadomość, że nawet jeżeli będzie lepiej, to tak naprawdę nie będzie to moje własne osiągnięcie... nawet gorzej - że kiedyś to wszystko powróci, gdy tylko przestanę brać lek... Może coś pocieszającego z Twojej opowieści jest to, że już samo poczucie pewności siebie jest wystarczające do pozbycia się sporej części natręctw... no i ta psychoterapia
  22. Śmiertelniczka, myślę, że nie tylko Ty, ale większość z nas boryka się z tym problemem: CZY TO TYLKO LĘK ? CZY JEDNAK NAPRAWDĘ TRZEBA COŚ ZROBIĆ/POPRAWIĆ/SPRAWDZIĆ ... Ja to mam non-stop, patrzę i patrzę na coś i dalej nie wiem, czy to co widzę jest JUŻ OK, czy muszę JESZCZE coś z tym zrobić. Mam wtedy wrażenie, że mam zaburzony odbiór rzeczywistości: niby coś jest, ale czy NA PEWNO JEST ? Jeżeli masz takie obawy, to najlepsze co można zrobić to ZIGNOROWAĆ to. !! ZIGNOROWAĆ !! choćby nie wiem, co się miało potem wydarzyć, Ty sobie powiedz: OLEWAM TO, MAM TO GDZIEŚ !! Inaczej wdasz się w bezsensowną walkę z czymś, z czym nie wygrasz... Chyba trochę rozumiem, co masz na myśli pisząc "nie ma czegoś takiego, nie ma słów, które zawierają liczby". Obawiasz się, że swoim hasłem naruszasz porządek wśród słów, bo przecież w świecie słów nie ma takich, które zawierają liczby... To prawda, ale Ty przecież ustawiasz HASŁO, a nie SŁOWO ! Napisz sobie 50 razy na kartce: " HASŁO MOŻE ZAWIERAĆ DOWOLNE ZNAKI i to jest OK !! " to przyniesię Ci ulgę Btw. hasło które chcesz ustawić (ze znakiem w środku) jest oczywiście prawidłowe, np. "woda30" "woda_30" "woda-30" i nie są to słowa - to SĄ HASŁA ! pozdrowienia
  23. OK, dzięki, bardzo jasno to przedstawiłaś. Wyjaśniło się tajemnicze słowo "zweryfikować" ("gdy to sobie uświadomiłam, to mogłam/mogę to zweryfikować") Rozumiem też już, na czym polegałoby to radzenie sobie z ryzykiem popełnienia "realnych" błędów, nie tych wyimaginowanych, które podsuwa nam nerwica... No właśnie, "liczyć się ze swoimi uczuciami" ... trzeba najpierw wiedzieć jakie one są ? (a może gdzie są i kiedy się pojawiają ?) Wczoraj o czymś podobnym sobie myślałem, poniżej są moje notatki (wrzucam je w całości, to będą lepiej zrozumiałe) Problem z rozpoznaniem lęku (?) Wydaje mi sie, że mam problem z rozpoznaniem właściwego lęku podczas kompulsji, tzn. przy powtarzaniu czynności. "Nie widzę" czego właściwie się boję, widzę tylko tą rzecz/czynność, którą "muszę" zrobić. Niedawno parę razy udało mi się zauważyć, że jest "jakiś" lęk (dosłownie przez ułamek sekundy) i wtedy rzeczywiście tak celowo i świadomie przeciwstawiłem się mu! Czułem, że walczę z czymś konkretnym, choć nadal nie było jasne - z czym. Ale dało mi to potem nieco satysfakcji Niestety, typowa sytuacja jest taka, że chociaż się staram, to podczas kompulsji zupełnie nie wyczuwam siebie i nie potrafię powiedzieć DLACZEGO powtarzam czynności. Robię je jakoś tak odruchowo, bez żadnej istotnej przyczyny, trochę jakby poza moją kontrolą. Czasem przy tych kompulsjach zdaje mi się, że ten "nieznany wróg" jest gdzieś w pobliżu, ale jest nieuchwytny, nie mogę go zobaczyć, żeby dać mu po zębach... Czy to nie jest coś podobnego co Ty opisałaś ? tzn. "zidentyfikowanie obaw" (cyt. "obawa, że mogłabym zaniedbać mamę została zidentyfikowana") A może to wynika z braku umiejętności rozpoznania własnych emocji w ogóle ? Albo jakieś "braki" emocjonalne, np. nie nauczyłem się pewnych uczuć ?? Bo przyznam, że np. empatię mam na dość niskim poziomie.
  24. No właśnie, to wracanie do wykonanych czynności i ich analizowanie... Ja też się na tym łapię, a co gorsza trzeba wtedy od początku przypominać sobie *wszystkie* czynności i to biegle, w sposób płynny, bo każde zatrzymanie się w toku przypominania sobie, powoduje zwiększenie wątpliwości i powrót do początku analizy... Czy mogłabyś dokładniej opisać, jak było z tymi lękami u Ciebie wtedy, gdy brałaś lek ? Napisałaś, że wtedy poprawiło się, ale co to dokładnie znaczy ? Jak wtedy radziłaś sobie z natręctwami ? Chodzi mi o stronę "praktyczną": jak udawało Ci się nie wykonywać tych czynności, ale również jaki był wtedy Twój stan psychiki. Bardzo mnie to interesuje, bo Ty już przeszłaś trochę dłuższą drogę leczenia, a ja dopiero zaczynam. Czy da się jakoś "zapamiętać" ten stan, kiedy mamy wspomaganie przez lek i przenieść te swoje zachowania na czas późniejszy, gdy już się nie bierze leku ?
  25. Mysia, ale fajnie to podsumowałaś :-) W ogóle widać, że porządnie się zabrałaś za to wszystko... Nie wiem, czy to dobrze zrozumiałem. Czy to znaczy, że powiedziałaś sobie, że masz prawo do błędów i zaakceptowałaś to ? Jeżeli tak, to czy sama ta akceptacja pozwala również poradzić sobie w sytuacjach krytycznych, kiedy mamy świadomość znacznych konsekwencji naszego potencjalnego błędu ? Bo tych sytuacji obawiam się najbardziej... Chyba trzeba by odbudować zaufanie do samego siebie... ?
×