Skocz do zawartości
Nerwica.com

Milutki

Użytkownik
  • Postów

    284
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Milutki

  1. Śmiertelniczka: u mnie też nie wywołało to wielkich przeżyć, no ale za to "wylazło" w postaci niezwykle nasilonych natręctw. Pewnie dlatego, jak pisali Sorrow i linka, że oprócz samych informacji, otrzymujemy wiele przekazów niewerbalnych, z których nie zdajemy sobie sprawy, a które jednak silnie wpływają na nasze emocje. A przy sporej dawce takich przekazów człowiek (zwłaszcza wrażliwy) zaczyna czuć inną rzeczywistość, nieprzyjazną, pełną niepokoju, którego nawet nie potrafi nazwać. Miejmy nadzieję, że to tylko chwilowe i nie utrwali się w naszych umysłach. Widziałem zachowanie kolegów w pracy podobne, jak pisałeś Sorrow o szkole. Ja w ogóle miałem obawy przed przyjściem do pracy w poniedziałek, a tu jakby nigdy nic wszyscy sobie pracują, a nawet bardziej na luzie rozmawiają o głupotach. To pewnie była ich obrona przed tym wszystkim. A u nas - nerwicowców metodą odreagowania są objawy, które przy tej dodatkowej porcji lęków po prostu się nasilają. A czy nie sądzicie, że zwiększenie lęków może wynikać też z tego, że podświadomie odczuliśmy, że obniżyło się nasze - i tak niewysokie - poczucie bezpieczeństwa ? Bo skoro mógł wydarzyć się tak nieprawdopodobny wypadek, to równie dobrze możemy spodziewać się wszystkiego, tzn. jeszcze gorszych rzeczy... I teraz podświadomość każe nam temu zapobiec, tzn. natręctwami "przebłagać" przyszłość, żeby jednak to nie nastąpiło ??? Zgadzam się, że chyba najlepiej zredukować do minimum oglądanie i słuchanie o tym wszystkim i wrócić do swoich bardziej pozytywnych spraw. Co wcale nie oznacza, że jesteśmy niewrażliwi na tragedie. Raczej to, że będąc obciążeni swoimi problemami, nie chcemy jeszcze dodatkowych trudnych przeżyć...
  2. Nie interesuję się polityką, a z żadną z osób, które zginęły w Smoleńsku nie łączy mnie jakikolwiek związek, a mimo to czuję, że z dnia na dzień ma to coraz większy i gorszy wpływ na moją nerwicę natręctw. Niby nie przeżyłem tego wydarzenia osobiście, ale z każdą chwilą czuję ciągle rosnące napięcie, niepokój, chęć ucieczki ... Nie jest to nic konkretnego co bym mógł nazwać, tylko jakieś nowe i nieokreślone lęki. Dzisiaj już trzeci dzień i mam już taki poziom natręctw (czynności), że zupełnie nie mogę nad sobą zapanować... Czy ktoś z Was ma to samo ? Jeżeli tak, to jak sobie radzicie ?
  3. Dzięki JD, ale mnie zaskoczyłeś, ta pani Jakimiec ma gabinet tuż koło mojego domu, a tabliczkę jej gabinetu widzę prawie codziennie... Ciekawe jednak czy pracuje, bo wg strony http://www.psychiatra-wroclaw.pl jej gabinet jest czasowo nieczynny. Z kolei o Joannie Koźlak jest dużo pozytywnych opinii http://www.znanylekarz.pl/18257/joanna-kozlak/psychiatra/wroclaw (mam nadzieję, że to nie podstawione osoby) Próbuję zebrać opinie o specjalistach, bo zbieram się do pierwszej wizyty u któregoś z nich, to chyba nieuniknione, no a rozumiecie, jak już płacić to za konkretną pomoc. Do "szklanyczlowiek": zastanawiałem się, co to znaczy "latem mam problemy zeby wsiasc do autobusu czy tramwaju" i dopiero jak przeczytałem inne Twoje posty, to zrozumiałem w czym problem... rzeczywiście nie pomyślałbym, że mogą być lęki w środkach komunikacji... ale dzięki za info o tym gościu, pana Brańskiego pewnie też wezmę pod uwagę
  4. Dzięki za info, sprawdziłem stronkę. A czy sam byłeś na terapii u tego lekarza ? Chciałbym tylko wiedzieć, czy rzeczywiście potrafił konkretnie i w miarę efektywnie pomóc.
  5. Dzięki Mafju, a czy mógłbyś w paru słowach opisać swoje objawy jakie miałeś ? I napisałeś, że miałeś podobnie, czyli że udało Ci się z tego wyjść ? W jaki sposób ? A co do psychoterapii, to na czym może polegać to leczenie ? Nie bardzo sobie to wyobrażam, a każda informacja o tym byłaby dla mnie cenna.
  6. Witam, Czy ktoś z WRO zna dobrego terapeutę nerwicy natręctw ? Tzn. (wy) leczył się w miarę skutecznie ? Znalazłem co prawda na forum kilka sugestii, ale nie było wskazane w czym dany lekarz/terapeuta pomógł, a chodzi mi konkretnie o nerwicę natręctw fizycznych pozdr.
  7. Zgadzam się z przedmówcą, a poza tym Messi, w związku z tym że jesteś osobą wierzącą, może byś odważył się porozmawiać o tym z jakimś księdzem, najlepiej jakimś przystępnym, są tacy zajmujący się problemami młodzieży. Na pewno wytłumaczy Ci różne sprawy, w tym też i to, że nie należy rozpamiętywać swoich dawnych win, które już zostały Ci przebaczone i zapomniane. Błędy (grzechy) się popełnia, jesteśmy tylko ludźmi, a najważniejsze jest nastawienie człowieka, jego dobra wola i chęć poprawy. Trzymaj się!
  8. Szperając w necie znalazłem ciekawy opis metody terapii zwanej behawioralno-poznawczą, tj. jak walczyć z rytuałami przez powstrzymywanie się i ignorowanie lęków. Autorem jest jakiś profesor i podobno są osoby, które dzięki tej metodzie samodzielnie pozbyły się natręctw. link: http://antidotum.org/index.php?showtopic=2014&view=findpost&p=192915 Ciekawy tekst, polecam do przeczytania Może ktoś stosuje taką terapię i może podzielić się doświadczeniami ?
  9. myślę, że książka może niewiele pomóc, bo może tylko ogólnie opisywać sprawy, znaczniej lepiej udać się do psychoterapeuty, pójść oddzielnie, ale potem także wspólnie, każdy przypadek NN jest inny i musi być potraktowany indywidualnie, ważne są też cechy osobowości obojga partnerów, dlatego zachęcałbym do wizyt u psychologa
  10. Zgadzam się z przedmówcą, że lekarz sam nie powinien mieć NN, przy czym może trzeba by wziąć pod uwagę skalę trudności związanych z natręctwami i czego dotyczą. Jupix, niestety nie napisałeś nic konkretnego. Ale generalnie uważam, że dla tak odpowiedzialnego zawodu, jakim jest lekarz, ta choroba nie może mieć miejsca. Od lekarza wymaga się spokoju, opanowania i pewności co do podejmowanych przez niego działań i decyzji. Kto zagwarantuje, że NN u lekarza na pewno nie będzie dotyczyć wypisywanych lekarstw, udzielanych porad, wykonywanych operacji itp. ? Sorry, Jupix, ja u takiego lekarza nie chciałbym się leczyć.
  11. To pewnie zależy jakie natręctwa Ciebie męczą. Myślę, że niektóre rzeczywiście mogą przeszadzać w przyszłej, no - jakby nie patrzeć - bardzo odpowiedzialnej pracy. Więc pewnie lepiej spróbować to leczyć (niekoniecznie samymi lekami) i jednak udać się do jakiegoś specjalisty. Sam zbieram się na tę odwagę i widzę, że to chyba nieuniknione (patrz 3 posty wyżej) pozdrawiam M.
  12. Milutki

    porażka?

    mimcio, cóż Ci napisać Niewiele napisałaś o tym, na czym tak naprawdę Wasz związek się opiera. To może być ważne. Czy kochacie (kochaliście) się ? Dlaczego właściwie jesteście razem? Czy jesteście albo byliście dla siebie *wzajemnie* wsparciem ? tzn. czy jesteście sobie w równym stopniu potrzebni ? (skoro chłopak myśli o wyjeździe, to może czegoś mu brakuje) Wydaje mi się, że problem jest na tyle duży i złożony, że poprzez forum niewiele można Wam pomóc. Potrzebna jest dobra diagnoza problemów Twoich i Twojego chłopaka - a więc pomoc specjalisty. Poza tym może przeklej swój post do forum "Depresja" albo "Nerwica lękowa", bo napisałaś na "Nerwicy natręctw", co jest trochę innym zaburzeniem. pozdrawiam M.
  13. Witajcie, Ja oprócz typowych "manualnych" natręctw, mam problemy jak w temacie wątku. Konkretnie dotyczy to CZYTANIA (sprawdzanie czy przeczytałem i zrozumiałem dokładnie cały tekst, wszystkie słowa i znaki) i PISANIA (czy nie zrobiłem błędów, albo czy nie napisałem głupiego/obraźliwego słowa). Jest to cholernie uciążliwe i frustrujące - wielokrotne rozkładanie zdań na czynniki pierwsze i sprawdzanie poprawności literek i cyfr i czuję przymus robienia tego. No i trudności z używaniem komputera, bo ciągle sprawdzam poprawność tekstów, plików, wersji itd. a jestem informatykiem-programistą, więc możecie sobie wyobrazić, że jest to dla mnie krytyczna sprawa. Dodałbym, że problemy te dotyczą tekstów uznanych przeze mnie za istotne lub przeznaczone dla innych osób (e-maile, posty, programy), ale także informacji, w których każdy znak jest ważny: liczby/adresy/numery telefonów itp. Notatki i brudnopisy piszę dość spokojnie, ale właśnie dopóty, dopóki nie staną się one tymi "istotnymi" - wtedy czytanie albo pisanie staje się po prostu koszmarne. I też jaka to strata czasu... Czy ktoś z Was ma coś takiego ?? Jestem bardzo przemęczony tymi durnotami, a najgorsze, że każdy dzień wciąż przynosi to samo... Przymierzam się co prawda do jakiejś wizyty u lekarza (psychiatry?), ale nie wiem kiedy zdobędę się na odwagę i na tą ostateczność. Tymczasem trochę liczę na Waszą pomoc, fajnie że jest takie forum ) PS. poniżej w stopce link do moich głębszych zwierzeń, hm, to podobna ale dużo dłuższa opowiastka (jeżeli ktoś lubi czytać ) [Dodane po edycji:] Hm, jak dotąd nikt nie odpisał... Czy rzeczywiście mam tak niezwykle rzadki przypadek natręctw ? Akurat nie mam problemu z myciem rąk, czy dziwnymi myślami, ale za to wiele związanych z zamykaniem/zakręcaniem przedmiotów. A te związane z czytaniem/pisaniem/komputerem są chyba nie mniej uciążliwe, no i ta świadomość pożerania przez nie resztek mojego czasu, ich bezsens... W pracy jeszcze sobie jakoś radzę, ale to w dużej mierze dzięki wypracowanym "sposobom" i unikaniu niektórych czynności. Obawiam się ile jeszcze można tak ciągnąć Myślicie, że można się tego pozbyć? Ktoś próbował ? Z jakimś pozytywnym skutkiem? [Dodane po edycji:] Hm, jak dotąd nikt nie odpisał... Czy rzeczywiście mam tak niezwykle rzadki przypadek natręctw ? Akurat nie mam problemu z myciem rąk, czy dziwnymi myślami, ale za to wiele związanych z zamykaniem/zakręcaniem przedmiotów. A te związane z czytaniem/pisaniem/komputerem są chyba nie mniej uciążliwe, no i ta świadomość pożerania przez nie resztek mojego czasu, ich bezsens... W pracy jeszcze sobie jakoś radzę, ale to w dużej mierze dzięki wypracowanym "sposobom" i unikaniu niektórych czynności. Obawiam się ile jeszcze można tak ciągnąć Myślicie, że można się tego pozbyć? Ktoś próbował ? Z jakimś pozytywnym skutkiem?
  14. Witam wszystkich, Bardzo się ucieszyłem, gdy znalazłem to forum. Dobrze, że istnieje tak duża grupa wsparcia w problemach, co do których sam dopiero niedawno zdałem sobie sprawę. Było to zresztą niemałym szokiem dla mnie, gdy dowiedziałem się, że jest coś takiego jak ZOK, natręctwa itp. (chwała Wikipedystom za ich ciężką pracę :-) Ale i twórcom tego forum należą się wyrazy uznania. Widać, że jest potrzebne, skoro każdego dnia rejestruje się kilka(naście) nowych osób, a w sumie jest Was już 14 tysięcy! Teraz do rzeczy. Mam mnóstwo mniejszych lub większych natręctw związanych z zamykaniem, zakręcaniem, zabezpieczaniem, a także pozostawianiem rzeczy w różnych miejscach. Z tego co się już zorientowałem na forum - to chyba typowy ZOK. Czasem chce mi się śmiać, ale częściej ogarnia mnie rozpacz z tego wszystkiego co robię, bo przecież ile razy można zakręcać słoik, albo sprawdzać kurki od kuchenki, albo sprawdzać, czy dana rzecz jest w tym miejscu, gdzie ją położyłem? Zupełnie absurdalne - przecież dobrze wiem, ze tam jest, a jednak męczy mnie ta niepewność. Nawet gdy widzę tą rzecz, to ciągle *nie wiem*, czy ona *na pewno* jest w tym miejscu. Dopiero gdy ją wyjmę/włożę (odkręcę/zakręcę itd.) kilka razy i jeszcze dodatkowo potwierdzę to innymi okolicznościami, to udaje się przerwać to błędne koło. Zresztą pewnie sami wiecie, jak to jest i ile to pochłania czasu i energii... Ale oprócz tych typowych "manualnych" natręctw mam też niepewność dotyczącą poprawnego CZYTANIA (czy przeczytałem dokładnie cały tekst, wszystkie słowa i znaki?) i PISANIA (czy nie zrobiłem błędów), a także problem z szybkim posługiwaniem się KOMPUTEREM (co w zasadzie bezpośrednio wynika z problemu z czytaniem/pisaniem): czy nie usunąłem czegoś przypadkiem, czy na pewno mam najnowszą wersję pliku itp. Przy czym problemy są głównie w sprawach, o których wiem, że muszą być zrobione porządnie, tzn. dokładnie przeczytane i zrozumiane, podobnie "wersje ostateczne" zapisków, dokumentów, e-maili. Pisanie "wersji roboczych" lub czytanie o mało ważnych rzeczach idzie dość gładko; pewnie dlatego, że nie przywiązuję do nich większej wagi, ale... do momentu aż uznam, że to coś jest jednak godnego uwagi, wtedy czytanie/pisanie potrafi zmienić się w koszmar. Jestem informatykiem, poza pracą zawodową interesuję się wieloma rzeczami z zakresu informatyki, mam mnóstwo ciekawych tematów do poznania, a równocześnie widzę, jakie mam problemy z podstawowymi czynnościami - czytaniem i pisaniem, i jak mnie to ogranicza. Pewnie rozumiecie, jakie to uciążliwe i ile czasu pochłania - ciągłe sprawdzanie tekstu (zarówno czytanego i pisanego), dzielenie wyrazów na sylaby, litery i upewnianie się, że nic nie pominąłem... albo: czy nie zrobiłem błędu, czy nie napisałem czegoś głupiego, a zwłaszcza obraźliwego słowa... (oczywiście ten mój post też niestety przeszedł te męczarnie wielokrotnej kontroli) Powoduje to straszną frustrację i zniechęcenie, no i też obniża moją - i tak niewysoką - samoocenę, bo mam świadomość, że nie powinienem marnować tyle czasu, którego przecież i bez tego wszystkiego stale mi brakuje. Niedawno doszła szczególna trudność w pisaniu liczb, symboli, skrótów. Wielokrotnie sprawdzam ich poprawność i ciągle nie mogę wyzbyć się niepewności, że nie ma w nich błędu. Niestety to wszystko ma coraz większy wpływ na wydajność w pracy. Na codzień używam wielu różnych narzędzi i skryptów do porównywania plików, tekstów itd. ale widzę, że i one stopniowo przestają mi wystarczać. I boję się co będzie dalej... A z ostatnio "nabytych" natręctw: podlewałem wszystkie kwiaty w domu, po czym nie mogłem upewnić się, że wszystkie zostały podlane, mimo że kilka razy chodziłem po mieszkaniu i wyliczałem je sobie po kolei, coś strasznego... Zauważyłem, że objawy są silniejsze przy stresie lub czynnikach rozpraszających uwagę (np. włączony telewizor). Mam też trochę lęków ogólnych, np. gdy sam śpię w mieszkaniu, to wydaje mi się, że jakieś "duchy" chodzą i czyhają na mnie, stąd czasem w nocy nie wyłączam światła, albo zostawiam włączony duży komputer, który szumiąc likwiduje złowrogą ciszę. Z istotnych cech psychofizycznych można by wymienić: - od zawsze miałem problemy z pamięcią (wszystko zapisuję), a także problemy z koncentracją - od zawsze miałem odruch bezwiednego pozostawiania rzeczy w różnych miejscach (nie pamiętałem, gdzie to zostawiłem i potem traciłem czas na poszukiwania) - generalnie: nieśmiałość, nieufność wobec ludzi, potrzeba przebywania w samotności, unikanie korzystania z pomocy innych - kiedyś miałem duże problemy z jąkaniem, co powodowało szereg skutków (m.in. te wyżej wymienione); udało mi się wyjść z tego (głównie z pomocą innych), choć jąkanie nie zniknęło zupełnie - brak umiejętności pracy w stresie lub dzielenia uwagi na wiele czynności równocześnie - ostrożność w podejmowaniu ryzyka, znaczna zapobiegliwość - niewielkie potrzeby materialne, oszczędność w wydawaniu pieniędzy, choć na ich brak póki co nie mogę narzekać Natręctwa męczą mnie od około roku, przy czym pierwsze sygnały pojawiły się jakieś 2 lata temu. Mam wrażenie, że objawy niestety się pogłębiają, bo obejmują coraz więcej spraw codziennych. Jak dotąd ukrywałem to przed innymi, próbowałem sam sobie radzić, tłumaczę i wyjaśniam sobie na wszystkie sposoby, że dana rzecz jest już OK i nie trzeba nic przy tym robić. Niestety, jest mi coraz trudniej. Mam czasem lepsze, czasem gorsze dni; najgorzej jest gdy jestem niewyspany lub zmęczony, wtedy zupełnie nie radzę sobie z tym objawami, nie mam siły powiedzieć sobie "już dość, zrobiłem tą rzecz kilka razy i nie będę tego powtarzał"... Skutki są oczywiste: brak chęci do życia, zero kreatywności, ciągła frustracja marnowaniem czasu itd. Dzisiaj, kiedy to piszę mam trochę "lepszy" dzień, ale może to dlatego, że znalazłem to forum i nieco powiało optymizmem, kiedy uświadomiłem sobie, że nie jestem jedyny z takimi problemami. Ale równocześnie mam obawy przed ujawnieniem tych problemów. Forum jest w miarę bezpieczne, bo anonimowe, a gorszy problem: jak to wyjaśnić bliskim ? Przecież mnie wyśmieją i potraktują jak psychola. Natomiast powoli dojrzewa we mnie chęć pójścia do jakiegoś specjalisty (chyba psychiatry?), ale ciągle mam opory przed tym, bo nigdy nie myślałem, że będę musiał przyznać się, że "mam coś z głową"... Mieszkam we Wrocławiu. Może ktoś zna jakiegoś sprawdzonego specjalistę z mojego miasta ? Na forum niewiele znalazłem, ale jeżeli ktoś z Was ma te natręctwa w pisaniu/czytaniu i używaniu komputera, podzielcie się proszę swoimi doświadczeniami. pozdrawiam M.
×