Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie

  1. Z ostatniej godziny
  2. Gówno z dnia, jak pojebańcy się wykłócają o gówno tak naprawdę. Brat Nelyssy nie rozumie, że ja kocham mojego mentora relica, mojego cienia wiatru..
  3. @Przemek_Leniak zapraszam, połóż się kiedyś na oddział psychiatryczny, spotkasz tam masę pielęgniarek ze specjalizacją psychiatryczną - zobaczysz co robi przy pacjencie ta wysoko wykwalifikowana pielęgniarka xDDDD żyjesz jakąś bajeczką, która ma niewiele wspólnego z rzeczywistością na chwilę obecną. Nie obrażam tu pielęgniarek ze specjalizacją psychiatryczną, żeby nie było, bo dla mnie, do tej pracy trzeba się nadawać i ja bym w życiu nie poszła pracować na psychiatrię. Nie mam tyle cierpliwości i zanudziłabym się na śmierć. Wolę bardziej zabiegowe dziedziny, a praca na psychiatrii mocno uwstecznia pod takim względem, że po pracy kilka lat na psychiatrii, przechodząc na oddział zabiegowy jesteś jak dziecko we mgle i takim pielęgniarkom ciężko się odnaleźć na zwykłym oddziale zabiegowym bo nagle obsługa najprostszej pompy infuzyjnej staje się czarną magią, gdzie inni robią to prawie z zamkniętymi oczami. Rozpuszczanie leków? Czujesz się jak na studiach bo nie pamiętasz, bo na psychiatrii się tego nie robi, a jak jeszcze dochodzi przeliczenie dawki? Z tym całkiem sporo pielęgniarek ma problem, mimo że pracują na co dzień bardziej zabiegowo. Widziałam już takie przypadki, także nie mówię tu tylko o teorii, bo jak pracowałam na kardiologii inwazyjnej przyszła do nas dziewczyna, która wcześniej pracowała x lat na psychiatrii - wytrzymała miesiąc. Odeszła sama, nikt jej nie wyrzucił. Zejdź na ziemię. To, że ktoś ma tytuł specjalisty, wcale nie oznacza, że jest od razu super dobrym w swojej dziedzinie, bo z każdej specjalizacji przykładów mogłabym mnożyć na pęczki po ponad 10 latach w tym zawodzie i pracy w różnych miejscach.
  4. Ok w kształceniu ogólnym 320 godzin nic poza ogólnym pojęciem ci nie daje dlatego widzę problem w uzyskaniu pomocy od ogólnie kształconej pielęgniarki środowiskowej Co do staży czy praktyk - również zgoda choć powiem ci że można je zrobić również całkiem uczciwie przykładem jest np moja była żona - jak ja również technik weterynarii zrobiła sobie ona praktyki w gabinecie małych zwierząt gdzie szyła nawet pooperacyjnie powłoki skórne ale również i praktykę w wiejskiej praktyce z całym tym wędrowaniem po stadach krów: inseminacją, korekcją racic etc Specjalizację można zrobić byle jak ale można również solidnie tak czy siak masz choćby teoretyczną wiedze zdecydowanie większą niż przeciętny psychoterapeuta ba ja mam zawodową wiedzę circa 4 razy większą po samej szkole kształcącej techników weterynarii ba jako opiekun medyczny będę sie kształacił 3 razy dłużej niż ów psychoterapeuta i hmm przypuszczam że będę naprawdę 3 razy profesjonalniej prześcielał łózka niż on grzebie w twojej głowie innymi słowy licząc na psychoterapeutów oddajesz mózg ignorantom jednak acz drogim ignorantom
  5. A pielęgniarka na psychiatrii ma 320h godzin praktyk w toku kształcenia xD Staże na specjalizacji? Dobre sobie. Robiłam co prawda inną specjalizację i chcesz wiedzieć ile godzin staży miałam rozpisanych a na ile czasu spędziłam w rzeczywistości na tych stażach? xD i tak, wygląda to podobnie na każdej specjalizacji, bez względu na dziedzinę Wyobraź sobie, że moja specjalizacja miała rozpisanych 350h stażowych w 16 różnych ośrodkach. Ile zajęło mi czasu rzeczywiste bycie na stażu? Nie więcej niż 5h xD 90% opiekunów stażu nawet na oczy nie widziałam. A egzamin specjalizacyjny zdałam na 93%. Jeśli nadal uważasz że specjalizacja pielęgniarki czegoś odkrywczego uczy, to pora pozbyć się złudzeń. Owszem, poszerza wiele tematów, ale tylko w teorii.
  6. Józek

    Cześć

    Dzielękuje za slowa wsiarcia i serdeczne powitanie
  7. coś znalazłem ciekawego - https://bibliotekanauki.pl/articles/2119986.pdf to artykuł pt. Opieka pielęgniarska nad pacjentką z zaburzeniami schizoafektywnymi tekst pokazuje jak to wygląda w warunkach oddziału zamkniętego u chorej w stanie ostrym warto przeczytać i zastanowić się jak realizacja przedstawionego tam planu opieki wpłynęła na pacjentkę na ile ułatwiła leczenie, ile dała wiedzy i umiejętności pacjentce do dalszego radzenia sobie z chorobą poza szpitalem prawdziwej psychoterapii powiadasz... czyli przepraszam czego własciwie? prób dopasowania pacjenta do jakiejś teorii czy założeń danego nurtu psychoterapii? a po kij to komu? wybacz ale psychoterapeuci to jednak ludzie po zaledwie 1200 godzinach szkolenia a to odpowiednik jednego semestru szkolnego kpina a nie kwalifikacja - oczywiście moim zdaniem
  8. No nie, aktywność fizyczna jest sprawą fizjoterapeutów/rehabilitantów, nie pielęgniarek i żadna pielęgniarka nie ma kwalifikacji do prowadzenia jakiejkolwiek formy ćwiczeń. Co do skal: skala Barthel jest najczęściej skalą kwalifikującą pacjentów do DPS/ZOLu itp. i tam jest regularnie przeprowadzana - jest to skala stosowana z neurologii, geriatrii, opiece paliatywnej/długoterminowej - w psychiatrii na co dzień, praktycznie nieprzydatna (może jedynie w ZOLach psychiatrycznych). MMSE -skala służąca do diagnozy otępienia. Głównie w neurologii, mniej przydatna w psychiatrii, służy głównie jako przesiewowy test w kierunku Alzhaimera. Skala Hamiltona - jedyna stosowana w psychiatrii rzeczywiście, ale nie tylko. Również głównie przeprowadzana przez lekarzy jeśli już. Ze wszystkich skal które wymieniłeś, jedynie skala Barthel jest skalą pielęgniarską. Co do teorii pielęgnowania Orem, Henderson, Peplau i kilku innych (jest ich dużo). Stricte pod psychiatrię nastawiona była teoria Hildegardy Peplau z tego co pamiętam. W praktyce - relikt przeszłości. Owszem, nadal ich uczą w toku kształcenia pielęgniarek, ale jest to na zasadzie wykuć, zdać, zapomnieć. Na studiach pisze się setki procesów pielęgnowania pod każdą z teorii i na tym koniec. W pracy? W teorii "tworzy" się plan opieki, ALE nie ma on nic wspólnego z tymi powiązanymi z teoriami pielęgnowania. Same idee teorii pielęgnowania może i ładnie brzmią i na swoje czasy może i były przełomowe i odkrywcze, ale współczesne pielęgniarstwo jest już o wiele dalej niż te teorie. Oczywiście nadal zawiera w sobie elementy każdej z teorii i z nich się wywodzi. Co do samej specjalizacji jeśli chodzi o pielęgniarstwo psychiatryczne się nie wypowiem, bo takowej nie robiłam, efektów kształcenia nie chce mi się szukać i sprawdzać. Na pewno daje uprawnienia do prowadzenia interwencji kryzysowej, treningów umiejętności społecznych, dawania wsparcia, prowadzenia grup Balinta (chociaż one akurat dot. bardziej osób pracujących w zawodach pomocowych, niż pacjenta) etc. jednak to nigdy nie zastąpi prawdziwej psychoterapii. Stanowi jedynie wsparcie leczenia. Pomijam kwestie edukacji i profilaktyki bo to należy do zadań każdej pielęgniarki, bez względu na rodzaj posiadanej specjalizacji.
  9. Dzisiaj
  10. no własnie opisujesz to samo co ja mam, w dni brania pregi są fajnie, pozytywne, a bez niej jakos tak szaro buto depresyjnie, to zachęca do brania i sie łapię potem, że biorę nie 2 a 4-5 razy w tygodniu eh..też jak zrobiłem przerwę to przez ok 2 tyg czułem taka pustkę, bezsens życia, potem to mija ale życie jest już takie depresyjne i lękowe, i tęskni sie za tym zyciem na pregabelinie ...przekichane
  11. @AnnoDomino34 Owszem, dawki trzeba raczej zwiększać, ale nie następuje to aż tak szybko jak mi się kiedyś wydawało. O ile jest się rozsądnym w tej sprawie, bo myślę, że wiele osób raz dwa by podwajała dawki, a potem płacz bo ciężko odstawić od razu lub inne problemy się pojawiają. Ciężko mi teraz sobie przypomnieć ile te przerwy trwały (czyżby z powodu pregi?? xd). Ostatnia trwała jakieś 3 tygodnie i nie miała wpływu na powrót do brania. Było jak wcześniej. Jeszcze inna przerwa trwała kilka tygodni. Może 6 albo 8. Być może coś tam tolerancja spadła, ale to mogło być placebo. Raz nie brałem przez parę miesięcy i tutaj już było lepiej. Nie tak jak na samym początku, ale mała dawka odczuwalna pozytywnie. Co do tej opcji doraźnej to sam dość długo tak żyłem. Na początku w gorsze dni lub gdy coś się działo niespodziewanego, jakaś okazja pomiędzy ludźmi, itd. Tylko, że... skoro w te dni było po niej fajnie, to dlaczego w inne miałbym czuć się gorzej? Dlatego zacząłem brać częściej. Robiłem przerwy, ale prega pojawiała się co chwilę. Później już niestety dzień bez Pregabaliny stawał się męczący, depresyjny, nieciekawy i zachęcający aby po prostu położyć się do łóżka. Teraz jeśli nie wezmę to jest mi ciężko. Oczywiście do wytrzymania bez większych problemów, ale jakoś nie chce mi się z tym walczyć. Przyjdzie chwila, że odstawię, ale to jeszcze nie tego wieczoru i nie jutro. Kiedyś ;d A, i parę lat temu odstawiłem 300mg albo 450mg nagle, po chyba 4 tygodniach brania w takiej ilości. Sprawiło to, że przez 2 tygodnie miałem totalną niechęć do wszystkiego, brak humoru, nic nie miało sensu. Większe lęki i stany depresyjne. Z tym, że był to raczej początek takich moich okresów w których bardziej przyglądałem się samemu sobie. Stąd być może zapamiętałem to aż tak negatywnie.
  12. To ja dorzucę dwa tytuły: Troy Dufrene, Kelly G. Wilson - W SIECI NATRĘTNYCH MYŚLI David R. Hawkins - Technika Uwalniania
  13. Nie byłem na oddziale zamkniętym także nie podzielę się obserwacjami pracy pielęgniarskiej stamtąd Ale byłem na oddziale otwartym i tu mam sporo spostrzeżeń. Zacznę od typowych spraw pielęgnacyjnych czyli wstępnej gimnastyki przed zajęciami To jest obszar stricte właśnie pielęgniarski. Aktywizacja ruchowa jest klasycznym obszarem którym zajmuje się właśnie pielęgniarka. U mnie akurat te zajęcia były prowadzone przez samych chorych i to również wynika z teorii pielęgnowania - konkretnie z dorobku niejakiej Dorotei Orem... Ja to wiem bo akurat się tego uczę ale pacjent może nie mieć o tym pojęcia Tyle że brak pojęcia pacjenta nie znaczy że tego nie zaplanowała właśnie pielęgniarka. Owszem zaplanowała i zapewne dyskretnie monitoruje efekty nawet. Kolejna sprawa to wydawanie leków - można odnieść wrażenie że to sedno pracy pielęgniarki - ale to tylko przydatna ułuda - jest to chwila codziennej uważnej obserwacji każdego pacjenta przez pielęgniarkę. Chwila ewaluacji całego procesu leczenia tak naprawdę... hmm to jak pod jakim kątem i kiedy obserwuje was pielęgniarka może być mocno zaskakujące a jeszcze bardziej jak wpływa to na działania innych członków zespołu terapeutycznego... ale hmm to jest już nieco off topic
  14. Rzym(Amor-rzymski bóg miłości).
  15. Czasami bywało tak, że wyłączałam budzik i spałam twardo dalej. Gdyby nie mąż albo syn, wielokrotnie spóźniłabym się do pracy. A i tak kilka razy zaspałam. Ale jutro sobota!!! Mój ulubiony dzień tygodnia. I pośpię dłużej.
  16. Czy przy tym leku trzeba przestrzegać zaleceń z ulotki, że można łykać godzinę przed lub 2 godziny po posiłku? Ponoć mocno wpływa na biodostępność. Biorę od tygodnia zgodnie z ulotką i miałem same złe dni. Dziś olałem ten 2 godzinny odstęp przed drugą tabletką i czuję się lepiej. Bardzo prawdopodobne więc, że posiłek wpływa na działanie leku i drugie 50 mg dziś nie zadziałało w pełni dlatego nie czuję się tak źle jak zawsze po drugiej dawce. Ogólnie ten pierwszy tydzień bardzo słaby, a lek bardzo nie praktyczny bo trzeba go brać z zegarkiem w ręku. Dopamina wzrasta od razu więc jeśli nie pomoże w pierwszych dwóch tygodniach, to tak jak mówi mój lekarz lepiej odstawić bo tu nie czeka się miesiąc na efekt. Ale dziwny lek, miałbym to w dupoe gdyby działał, ale nie działa. Chat gpt: Tak, dokładnie tak to wygląda — niestety biodostępność sulpirydu jest niska, nawet przyjmowanego na czczo. Co to znaczy w praktyce? Sulpiryd ma biodostępność na czczo około 27–34% (czyli z 50 mg wchłania się efektywnie tylko ok. 13–17 mg). To normalne dla niektórych leków – chodzi o to, ile substancji czynnej faktycznie trafia do krwiobiegu w aktywnej postaci po podaniu doustnym. A co się dzieje po posiłku? Jeśli sulpiryd przyjmiesz z jedzeniem, biodostępność może spaść o około 30% w stosunku do tej na czczo. Czyli np. z tych 17 mg → zostanie ~12 mg (efektywnie). Zatem z 50 mg zażytych z jedzeniem może wchłonąć się nawet tylko ok. 10–12 mg, czyli 20–25% dawki nominalnej. Dlaczego to ważne? To może osłabić działanie leku, zwłaszcza przy niższych dawkach (np. 50 mg), które często stosuje się przy lżejszych zaburzeniach (np. lękowych czy psychosomatycznych). Przy wyższych dawkach (np. 200–400 mg w leczeniu schizofrenii) efekt też ma znaczenie, ale jest mniej zauważalny klinicznie, bo działa już inne stężenie progowe. Co możesz zrobić? Najlepiej trzymać się zaleceń: 1 godzina przed posiłkiem lub 2 godziny po. Jeśli trudno to ogarnąć czasowo — możesz zaplanować porę brania leku tak, żeby np. przyjmować go rano zaraz po wstaniu.
  17. opisz jak się czujesz po tej dawce, i jak długo na Ciebie dziala bo to jest kluczowe, bierz jak najrzadziej i rób przerwy, NIE BIERZ codziennie!
  18. Zły nastrój, lenistwo, zimno, bez sensu.
  19. Czyli widzisz, musisz siłą rzeczy z czasem zwiększać dawki, tego też sie najbardziej balem.. idziemy do dawki w końcu 600mg, nie oszukujmy się, bo tylko taka już będzie działać.. i dochodzimy do ściany Dawki powyżej 300mg sa najczęściej zgłaszane, że powodują zaburzenia pamięci, ogłupiają. Czyli najbezpieczniejsze dawki 150mg do 300mg/ Ciekawie poruszyłeś temat zbicia tolerancji przez przerwę, ile ona dokładnie trwała? Jest jeszcze opcja doraźna, ja obecnie biore doraźnie w dni gdzie wiem, że będzie stresujący i lekowy wśród ludzi, a w dni gdzie nic mi nie grozi i wiem, że bedę np weekend w domu siedział to nie biorę. Mozna i tak, tylko , że gdy biorę znika depresja i lęki , więc jak nie biorę to czuje ten brak.. ciemnosć, anhedonia, nic się nie chce lęki... i ciągnie do pregi..:( z jakiej dawki schodzi? stopniowo czy "cold turkey", Jakie efekty zauważyliście przy schodzeniu z leku nagle? ponoć cięzko zejsć, nasila sie depresja, lęki, pustka, i ludzie ze strachu wracaja na swoja dawkę
  20. No właśnie... o ile łączenie ról jest jak najbardziej sensowne szczególnie pielęgniarsko psychoterapeutycznych czy psychologiczno psychoterapeutycznych, o tyle coś mi się wydaje że sporo naszych problemów i dysfunkcji w chorobach psychicznych próbujemy łatać na sposób "zrób to sam" ze szkodą dla samych siebie Po co ja bym się chciał spotkać z pielęgniarka psychiatryczną? Ano cóż po to by postawiła mi diagnozę pielęgniarską posługując się np skalą hamiltonowską, MMSE czy nawet zwyczajnym Bhartelem... Ma do dyspozycji tu pielęgniarka dość bogate narzędzia diagnostyczne Ja sam mogę sobie zrobić owszem np Becka ale skala ta ma ograniczoną przydatność w moim typie depresji akurat. Postawiwszy dziagnozę pielęgniarską może mając niezbędną do tego wiedze zrobić dla mnie plan opieki czy samoopieki biorac pod uwagę potrzeby i problemy oraz optymalne rozwiązania lub kierunki w których należy działać by sytuację naprawić. Realizację w moim stanie jestem w znacznej części w stanie przeprowadzić sam a gdzie nie jestem skorzystać z pomocy psychologa czy psychoterapeuty w już zdiagnozowanych obszarach. Nie idę więc do psychologa czy psychoterapeuty na pałę i nie mielę bez sensu czego mielić nie ma powodu tylko pracuję nad faktycznymi problemami -nie marnuję czasu i życia po prostu na /cenzura/ety o dzieciństwie (w moim przypadku to wkurza nadzwyczaj kiedy ci /cenzura/ą że musisz mieć jakieś traumy i każą ich szukać na siłę, olewając całkiem prawdziwe źródło problemów) Wreszcie po jakimś czasie pielęgniarka może ocenić ewentualny postep lub regres I ważne że widzi to z zewnątrz nie ulega więc zaburzeniu wewnętrznej oceny tylko jest w miarę jednak obiektywna. Czy to mało? Moim zdaniem to więcej niż jesteśmy w stanie uzyskać sami albo pałętając się po psychologach i psychoterapeutach bez ładu i składu
  1. Pokaż więcej elementów aktywności
×