Skocz do zawartości
Nerwica.com

Chad

Znaleziono 11 wyników

  1. Dzień dobry, Nazywam się Anna Przysada i jestem studentką 4 roku psychologii na Uniwersytecie SWPS we Wrocławiu. Poszukuję osób chętnych do uczestniczenia w badaniu, które realizuję w ramach pracy magisterskiej. Poszukuję osób (między 18 a 25 r.ż), które dorastały w towarzystwie starszego rodzeństwa, któremu postawiono diagnozę zaburzeń afektywnych i byłyby chętne podzielić się ze mną swoją historią. Chciałabym zaprosić Państwa do opowiedzenia o swoich doświadczeniach w formule nagrywanego wywiadu. Osoby zainteresowane uczestnictwem uprzejmie proszę o przeczytanie załączonych poniżej informacji dotyczących projektu oraz kontakt za pośrednictwem e-maila (aprzysada@st.swps.edu.pl). Z góry dziękuję za poświęcony czas. https://docs.google.com/document/d/1_wzQrB2WjJE9B1w75butCUszBH5OtHqf/edit?usp=sharing&ouid=106313516562235505461&rtpof=true&sd=true
  2. Dzień dobry, Nazywam się Anna Przysada i jestem studentką 4 roku psychologii na Uniwersytecie SWPS we Wrocławiu. Poszukuję osób chętnych do uczestniczenia w badaniu, które realizuję w ramach pracy magisterskiej. Poszukuję osób (między 18 a 25 r.ż), które dorastały w towarzystwie starszego rodzeństwa, któremu postawiono diagnozę zaburzeń afektywnych i byłyby chętne podzielić się ze mną swoją historią. Chciałabym zaprosić Państwa do opowiedzenia o swoich doświadczeniach w formule nagrywanego wywiadu. Osoby zainteresowane uczestnictwem uprzejmie proszę o przeczytanie załączonych poniżej informacji dotyczących projektu oraz kontakt za pośrednictwem e-maila (aprzysada@st.swps.edu.pl). Z góry dziękuję za poświęcony czas. https://docs.google.com/document/d/1_wzQrB2WjJE9B1w75butCUszBH5OtHqf/edit?usp=sharing&ouid=106313516562235505461&rtpof=true&sd=true
  3. ...pytacie skąd się wziąłem Witam wszystkich serdecznie, cieszę się że mogę dołączyć do Waszego zacnego grona
  4. proszę o radę; ciężkie dzieciństwo (przemoc fizyczna i psychiczna) traumatyczne przeżycia próba samobójcza mojej mamy (byłam świadkiem) problemy ze sobą, własną tożsamością, w kontaktach z ludźmi, rozwojem osobistym (nauka, praca) przeszłam terapie, niestety nic nie przynosi skutku przełomowym momentem było uzależnienie od marihuany i kilkukrotne zażycie narkotyków, palenie było non stop codziennie przez ok. 6 miesięcy nigdy nie było ze mną dobrze, całe życie miałam ciężkie depresje z przerwami na lepsze kilka tygodni jednak od tamtego momentu jest tragicznie trafiłam do IPINU w Warszawie, zdiagnozowano u mnie PTSD, zaburzenia osobowości i rodzaj choroby dwubiegunowej, poczułam się względnie i zostałam wypuszczona, zaczęłam kolejną terapię, mija 3 miesiąc od kiedy jestem na wolności wszystko wróciło, jestem cały czas w domu, nie nawiązuję z nikim kontaktu, bardzo dużo śpię, mam odrealnienie, poczucie obcości, braku tożsamości totalną pustkę w głowie, nie jestem w stanie zrobić nic, mój dzień wygląda tak, że zjem coś, posprzątam i już nie mam sił ani głowy żeby zrobić cokolwiek innego, bardzo cierpię, mam myśli samobójcze non stop, płaczę, czuję się jak w jakimś obłędzie, bliscy twierdzą, że jestem podejrzliwa, przekręcam ich wypowiedzi, itp. w IPINIe bardzo ciężko mi było wytłumaczyć moje dolegliwości, mówiono mi, że to depresja i anhedonia i wypuszczono na lekach, z których część już kiedyś brałam i nie było rezultatu, dodatkowo na licie, na którym czuję się fatalnie. Dowiedziałam się, że po marihuanie przeżyłam psychozę, jednak nie chciałam wtedy przyjmować neuroleptyków, bo się ich bałam. I tym sposobem tkwię w tym stanie od 3 lat, 3 lata siedzenia w domu i cierpienia i chodzenia po lekarzach, z których każdy stwierdza depresję/ chad, leki nie działają. W ipinie wspomniano o elektrowstrząsach finalnie nie doszły do skutku. mam nowego lekarza przed którym się otwieram trochę bardziej jednak nie jestem w stanie wytrzymywać do kolejnych wizyt bez ochoty zrobienia sobie krzywdy. Jako pierwszy zaproponował, że wprowadzi mi lek przeciwpsychotyczny latudę. Pytanie do Was: czy aż tak może objawiać się chad? Że nie funkcjonujesz w ogóle, wegetujesz dosłownie. czy to może być jakiś rodzaj psychozy lub schizofrenii bez objawów wytwórczych, schizofrenia prosta? może ilość stresu i problemów spowodowała zablokowanie się organizmu? Nie mogę normalnie funkcjonować, myśleć, rozmawiać, prowadzić samochodu, gubię się w przestrzeni, nie ogarniam swojego otoczenia, wiecznie jest bałagan. Proszę o jakieś odpowiedzi, może ktoś przeżył coś podobnego?
  5. Afektywna Dwubiegunowa

    Powitanie

    Hej nazywam się Klaudia i choruję na ChAD od 3 lat. Prowadzę także stronę internetową poświęconą chorobie afektywnej dwubiegunowej (https://afektywnadwubiegunowa.pl/) Na forum jestem pierwszy raz tak więc witam was tu wszystkich zgromadzonych
  6. Przecudowna bluesowa artystka zmaga się z chorobą afektywno-dwubiegunową i uzależnieniami - alko i dragi. Udało jej się powrócić na szczyt. Cholernie mocna historia - do tego jeszcze straciła siostrę - HIV. Polecam ten wywiad - warto, mimo że dziennikarz nie ma pojęcia czym jest choroba. zamieszczam 2 część - reszta na yt. (tu jest pełna otwartość i szczerość jesli chodzi to zahaczające o forum wątki - w Polsce niemożliwa) Niestety znowu tylko ang.
  7. Hej. Nie jestem pewna czy to, co przeżywam, to PTSD, mimo wielu przeczytanych artykułów, więc pokrótce przedstawię problem, z którym się borykam i może ktoś mi odpowie. Trzy lata temu wpadłam w złe towarzystwo: używki, panie lekkich obyczajów i nocne wycieczki były czymś normalnym. Wtedy myślałam, że chcę komuś pomóc. Niestety okazało się, że zostałam oszukana i zmanipulowana przez osobę, która wydawała mi się wtedy najbliższa. Przez rok żyłam w przekonaniu, że ktoś śledzi mój każdy krok, że ja i moja rodzina jesteśmy na celowniku, co później okazało się prawdą, ponieważ węszenie po szemranych dzielnicach i odkopywanie niewygodnych faktów ostatecznie kogoś zdenerwowało. W międzyczasie podsyłano mi listy, kartki i e-maile z pogróżkami, miejscami spotkań i ostrzeżeniami, których groza była poparta faktami z życia codziennego. Jakby ktoś faktycznie śledził zwyczaje moje i moich bliskich. Podrzucano mi również różne substancje, a w najgorszym momencie została zastraszona nawet moja mama. Po tamtym wydarzeniu zerwałam wszelkie kontakty, zmieniłam środowisko i zupełnie się zmieniłam, co zauważyła moja pozytywnie zaskoczona rodzina. Odmieniłam swoje życie, wyparłam tamtą siebie i stałam się swoim zupełnym przeciwieństwem. Zajęłam się milionem spraw, podjęłam wiele dodatkowych aktywności, spałam po 4/5 godzin na dobę, aby się ze wszystkim wyrobić, bo tak łatwiej było mi zapomnieć. Chyba chciałam zrobić wszystko, aby nie myśleć o rzeczach, które widziałam i przeżyłam podczas tamtego okresu. Ale ten tuszowany strach i emocje powróciły w postaci koszmarów. Rzadko pamiętałam swoje sny, ale w tamtym okresie bałam się zasnąć, bo jedyne, co pamiętałam po przebudzeniu to lęk, paraliże senne, brak kontroli nad sobą niczym w nieumiejętnym świadomym śnieniu, galopujące serce. Po mniej więcej 6 miesiącach takiego życia, załamałam się na około miesiąc. Nie wychodziłam z domu, fantazjowałam o samobójstwie, miałam wyrzuty sumienia, uważałam się za człowieka gorszego sortu; uważałam, że każdy widzi, co robiłam i że zdradza mnie każdy mój niefortunny ruch, a każde wspomnienie o narkotykach czy ich zapach powodowały u mnie gniew, potem agresję. Wdałam się w dyskusję z używającymi studentami, nie panowałam nad sobą, gdy ktoś palił obok mnie, a jednocześnie ciągle chodziłam po miejscach o nieciekawej reputacji, aby "sprawdzić" czy w razie powtórzenia się sytuacji, dałabym radę znów działać jak poprzednio (nie byłam święta: kłamałam, kradłam...), mimo że serce stawało mi w piersi ze strachu. Jakoś się podniosłam, naprawiłam to, co zniszczyłam, ale niedługo po mojej rekonwalescencji zmarła moja mama i gdy po kilku miesiącach poukładałam sobie codzienność, to znowu miałam "zawieszenie". Tylko tym razem wyrzuty sumienia były jeszcze gorsze, nie miałam siły na nic, zaniedbywałam wszystkie obowiązki, ignorowałam bliskich, nienawidziłam ludzi, ale przede wszystkim samej siebie - ponownie miałam myśli samobójcze. Cudem doprowadzono mnie do psychologa i po kilku spotkaniach oraz wizycie u psychiatry zdiagnozowano u mnie ChAD. Pani psycholog wiedziała o opisanym przeze mnie roku, ale nigdy nie zgłębiałyśmy tematu - pokazałam jej jedynie kartki z pogróżkami. Przepisano mi leki i przez jakiś czas faktycznie było lepiej, ale później nastąpił dołek, który przekreślił wszystko. Brałam leki, po kilku godzinach piłam (mimo że długo po osiągnięciu pełnoletności stroniłam od używek ze strachu, że się uzależnię), aby się odciąć i uwolnić od koszmarów i myśli o tamtych wydarzeniach, znowu zaniedbywałam obowiązki i rodzinę, bo przyjaciół nie miałam (starzy odeszli, gdy przeżywałam swoją "przygodę", a nowych nie umiałam znaleźć, bo nie byłam już taka nieskalana). Znowu jakoś się podniosłam, przeprowadziłam na drugi koniec kraju i myślałam, że wszystko mam już za sobą. Ale wystarczyła rozmowa z kimś albo przejście przez pewną część miasta, abym znowu poczuła ten paraliżujący strach. Dosłownie wmurowywało mnie w ziemię, a serce zaczynało walić jak młotem. Wystarczy, że mam gorszy dzień lub jakiś element, który wspomina mi o tamtym okresie, a wyrzuty sumienia, lęk, złość i wszystkie te emocje powracają. Często mam też poczucie, że nigdzie nie pasuję; że nie jestem kimś zdegenerowanym lub szukającym kłopotu, ale nie umiem odnaleźć się w świecie ludzi, którzy nigdy nie widzieli innej rzeczywistości. Z kolei z ludźmi, którzy pochodzą z takich środowisk, potrafię znaleźć nić porozumienia. Czuję się sobą i nie muszę udawać kogoś, kim nie jestem, aby być akceptowana. Naprawdę staram się wyłuskać z tego, co kiedyś robiłam coś dobrego. Zaczęłam udzielać się w wolontariacie, który pomaga ludziom z przeszłością wrócić do codzienności. Wiem, jakie to trudne (nawet idiotyczny język, którym się posługujemy zupełnie się różni od tego z zewnątrz i trzeba się pilnować, nie tylko w przypadku przekleństw) i myślę, że w pewien sposób ich rozumiem. Teraz jest lepiej, ale nie jest jeszcze dobrze. Mam ciągle ten strach z tyłu głowy, te koszmary i wyrzuty sumienia, pociąg i jednocześnie odrazę do używek, alkoholu... Złość i rozczarowanie sobą, że kiedyś popełniłam błąd. Podczas górek jakbym tego nie pamiętała, ale każdy dołek to nie tylko depresja, ale i powrót do tamtego stanu sprzed trzech lat. Podsumowując: nie wiem, co robić. Nie wiem czy zapisywać się na terapię, a jeśli nawet, to czy wspominać terapeucie o tych zdarzeniach? Czy zgłębiać ten temat? Czy jeśli powiem, że myślę, że to PTSD, to uzna mnie za histeryczkę? Z drugiej strony tamten okres nadal paraliżuje moje życie i nie wiem jak sobie z tym poradzić. Gratuluję, jeśli dotrwałeś/dotrwałaś do końca mojego wypracowania
  8. Gość

    [blog] Na biegunach

    Założyłam bloga o moich zmaganiach z chorobą afektywno-dwubiegunową. Na razie popełniłam dwa wpisy, ale za to krócej się przegląda...;) Mam trochę problem, bo nie postrzegam siebie jako choroby, chociaż niewątpliwie muszę z nią żyć. Z czasem chciałabym rozwinąć pisanie o inne moje aktywności i zainteresowania, a nie chcę pisać o wszystkim i o niczym. Wyjściem jest kolejny blog - ale to znowu łapanie wielu srok za ogon. To jeszcze muszę przemyśleć. Zapraszam: https://onanabiegunach.wordpress.com/
  9. Dzień dobry, Bardzo chciałabym się dowiedzieć czy jest to możliwe że mam dwubiegunowość. A więc tak mam nadzieje że nie zostanę źle potraktowana przez wzgląd na mój wiek ponieważ mam tylko 15 lat, jednak mam poważne obawy związane z moim zdrowiem psychicznym, od ok. 2-3 lat zmagam się z depresją jednak od roku zaczyna to być bardziej poważne, zaczynam mieć bardzo częste zmiany; cały czas mam wzloty i upadki raz jestem w totalnej euforii a raz mam ochotę po prostu nie wychodzić z łóżka są to częste zmiany więc na początku myślałam że to borderline ale nie wydaje mi się że jestem aż tak rozchwiana emocjonalnie jest to raczej optymalne więc przypuszczam że mam bardziej hipomanie niż manie, myślałam też ze może jednak to schizofremia i że wymyślam sobie choroby psychiczne ale żadnych innych cech tej choroby chyba nie posiadam. Z Chad jest inaczej, bardzo często na początku charakterystycznie miałam mocne wybuchy, narzucałam innym swoje poglądy, wykłócałam się z każdym, reaguje agresją gdy ktoś mnie denerwuje nawet nie świadomie, mało śpię, ciągle zmieniam zdanie (myślałam że to okres dorastania ale było to bardzo częste) znowu potem rano nie miałam siły wstać, miałam mocne ataki paniki, do dziś nie podoba mi się moje ciało-mam wyrzuty sumienia za każdym razem gdy jem, dużo się nawet do 12h ,mam lekkie drgawki gdy ktoś mnie o coś pyta, stresuję się często (opuszczam przez to szkołę ) moja mobilizacja nie istnieje. Generalnie jestem osobą bardzo ciekawską więc już jako dziecko ciągle interesowałam się wszystkim uczyłam się dużo o tym co dzieje się na świecie przez co często czułam się przygnębiona tymi wszystkimi wiadomościami (byłam bardzo wrażliwym dzieckiem) również do 4 klasy podstawówki towarzyszył mi regularny stres co może odziałowuję na mnie właśnie w tej sytuacji. Wiem że może być to trochę nie zrozumiałe bo wydaje mi się że osoba chora raczej nie myśli czy jest chora czy nie, mam chyba depresje i czasami ubliżam sobie w myślach jednak wiem że jestem w miarę bystra i umiem zauważyć że coś jest nie tak. Chciałam skonfrontować to z kimś obeznanym w tym temacie bo niestety nie mogę iść do terapeuty bez powiedzenia o tym rodzicom, (nie ufam mojemu pedagogowi szkolnemu).
  10. Witam, opowiem po krótce moją historię. Od dziecka miałem niskie poczucie własnej wartości, niską samoocenę, brakowało mi pewności siebie, byłem wycofany w kontaktach międzyludzkich, mało towarzyski, małomówny, od dziecka również borykałem się z uzależnieniem od oglądania pornografii, co było moją ucieczką od wszelkich stresów i smutku. Nigdy nie miałem objawów depresyjnych, nie miałem myśli samobójczych. Nie chodziłem na psychoterapię, próbowałem samemu pracować nad rozwojem swojej osobowości. Mój brat był leczony psychiatrycznie na Schizofrenię, moja mama była również była leczona psychiatrycznie, miewała stany podwyższonego nastroju, hipomanie, manie. Nie miała jednak stwierdzonej żadnej konkretnej choroby, nigdy nie miała stanów depresyjnych. 02.08.2016 – tragiczna śmierć mojego brata, zginął w wypadku samochodowym, zjechał na lewy pas i uderzył w bok nadjeżdżającego tira, od początku podejrzewałem, że to było samobójstwo, ale do końca tego nie wiadomo, wyjechał z domu o 3 nad ranem, był pod wpływem leków psychotropowych, spotkałem go jak wyjeżdżał i zapytałem „dokąd jedziesz?”, on odpowiedział „po fajki”, o 3.15 miał wypadek. 11.09.2016 – nagłe moje „uzdrowienie” przez Boga po zakończeniu odmawiania nowenny pompejańskiej w intencji uwolnienia od uzależnienia od pornografii, od tego dnia zaczął się u mnie stan hipomanii trwający około 1-2 miesiące, nieuzasadniona radość, wielomówność, świetny nastrój, tryskanie humorem, duża pewność siebie, krótszy sen niż zazwyczaj, wyostrzenie zmysłów, odczucie podwyższenia poziomu inteligencji, myślałem początkowo, że to działanie „łaski Bożej”, potem stopniowy spadek nastroju, od 12.2016 stan depresji i silny lęk, ścisk w krtani, ścisk w brzuchu, myśli o śmierci, nie chciałem iść do psychiatry, bo panicznie bałem się leczenia psychiatrycznego, po tym jak widziałem jak była leczona moja mama i mój brat, potwornie bałem się leków psychotropowych, dużo się modliłem i liczyłem na uzdrowienie przez Boga z moich dolegliwości, zacząłem szukać pomocy u psychoterapeutów chrześcijańskich. Najpierw chodziłem na spotkania indywidualne, potem na dwanaście kroków, nadal miałem nadzieję na to, że Bóg mnie uzdrowi, pod koniec dwunastu kroków, terapeuci mocno sugerowali mi wizytę u psychiatry, bo mój stan nie ulegał poprawie, ciągle odczuwałem smutek, przygnębienie, lęk, brak chęci do życia 06.03.2019 – pierwsza wizyta u psychiatry, zalecenia: Mozarin 10 mg i Pregabalin 150 mg, nie brałem tych leków bo się bałem 05.2019 – pierwsza wizyta u drugiej psychiatry, do której chodziłem potem dwa lata, zalecenia: Mozarin 10mg, nie zacząłem brać leków od razu po wizycie. 06.2019 – zacząłem brać Mozarin 10 mg i po kilku dniach nastąpiła gwałtowna poprawa nastroju, co mnie mocno zaniepokoiło, więc zgłosiłem się ponownie do dr i dostałem Olanzapinę 7,5mg i dalej Mozarin 10 mg, na tych lekach mój nastrój był obniżony, właściwie taki sam jak przed braniem leków, tyle że Olanzapina mnie zamulała 09.2019 – zwiększenie dawki Mozarinu do 20 mg i Olanzapina dalej 7,5 mg, brak zmian jeżeli chodzi o moje samopoczucie, nadal obniżony nastrój 11.2019 – zacząłem chodzić na spotkania indywidualne do psychoterapeuty, którą poleciła mi psychiatra 12.2019 – odstawienie Mozarinu i włączenie Wenlafaksyny 150 mg i nadal Olanzapina 7,5mg, brak zmian w moim samopoczuciu, nadal obniżony nastrój 15.04.2020 – odstawienie Olanzapiny na polecenie psychiatry, Wenlafaksyna nadal 150 mg, po czym zacząłem odczuwać silne wahania nastroju, nie zgłaszałem jednak tego pani doktor, liczyłem na to, że mój nastrój w końcu się ustabilizuje i będzie dobrze 09.06.2020 – ciężki epizod psychotyczny, połączenie manii i objawów psychotycznych, nie spałem 3 dni i robiłem różne głupie rzeczy, sporej części nie pamiętam, najpierw myślałem, że w mojej głowie pojawiają się myśli od Pana Jezusa, potem od szatana, a na końcu myślałem, że sam jestem Jezusem i zarządziłem koniec świata oraz zacząłem przeprowadzać sąd ostateczny, w końcu zostałem dowieziony do szpitala karetką w kajdankach, chyba z asystą policji, hospitalizacja w szpitalu Nowowiejskim, najpierw dostałem haloperidol, potem zmiana na Olanzapinę, wypis ze szpitala z zaleceniem olanzapiny 20mg, po wyjściu ze szpitala moją psychiatra zwiększyła mi dawkę Olanzapiny do 25 mg na dobę, bo nadal miałem wahania nastroju, po czym dawka była stopniowo zmniejszana do 10 mg na dobę, mój nastrój był ciągle obniżony 11.2020 – zacząłem chodzić na psychoterapię grupową 30.12.2020 – drugi pobyt w szpitalu nowowiejskim, tym razem zgłosiłem się sam z powodu obniżonego nastroju i myśli samobójczych, 15.01.2021 wyszedłem ze szpitala z zaleceniami arypiprazol i fluoksetyna, nie pamiętam dawek bo od razu po wyjściu ze szpitala odstawiałem leki, brak wahań nastroju, jedynie ciągle obniżony nastrój, bez różnicy w porównaniu z okresem, gdy brałem olanzapinę i Mozarin lub Wenlafaksynę 04.2021 – rezygnacja z grupy terapeutycznej 31.05.2021 – wizyta u trzeciego już psychiatry, diagnoza CHAD, zalecenia Kwetiapina 300mg, wziąłem tylko jedną dawkę 75mg i stwierdziłem, że nie chcę tego więcej brać, bo mnie za bardzo zamula, jeszcze bardziej niż Olanzapina 02.06.2021 – wizyta u 4 psychiatry, diagnoza CHAD, zalecenie – Lamotrygina, biorę poki co 25 mg. Na dobrą sprawę miałem tylko jedną hipomanię w życiu, którą wystąpiła samoistnie i to było tuż po śmierci mojego brata, pozostałe epizody maniakalne czy hipomaniaklane miałem tylko po lekach przeciwdepresyjnych. Oprócz wahań nastroju mam też spore zaburzenia funkcji poznawczych pozdrawiam
  11. Hej Nie mam pojęcia gdzie zamieścić ten temat, z góry zatem przepraszam i proszę o przeniesienie go do odpowiedniego działu. Czy ktoś z Was ma wiedzę lub jakikolwiek pomysł co zrobić, gdy zachodzi obawa, że osoba chora na ChAD, umieszczona z własnej woli na oddziale psychiatrychcznym w celu poddania się serii elektrowstrząów (decyzja świadoma, determinowana brakiem efektów leczenia farmakologicznego i pogłębiającej się depresji, z permanentnymi myślami samobójczymi), jest celowo wprowadzana w stan manii? Po 1,5 miesiąca nadal nie rozpoczęto terapii ew, z rozmów wyraźnie wynika, że od dłuższego czasu ma "górkę", jest zachwycona pobytem, co kilka dni euforycznie opowiada o nowych miłościach, snuje plany zagranicznych podróży, kokietuje lekarzy, opisuje też epizody seksualnie z pacjentami (z tego co wiem, na oddziałach psych. jest to surowo zabronione). Niepokojące jest też, że niemal całkowicie traci kontakt z rzeczywistością - nie pamięta rozmowy, która miała miejsce dzień wcześniej, bywa agresywna w słowach, diametralnie zmieniły się też jej poglądy natury etycznej - w miejscu ciepłej, altruistycznej dziewczyny z sercem na dłoni wyłoniła się perfidna, wyrachowana sucz bez skrupułów. Ja wiem ze to co piszę może się wydawać mało wiarygodne ale tak jest - a ja jestem przerażona. Dziś oznajmiła, że nie wraca do pracy ani do domu, zostaje w Wawie i będzie pracować w szpitalu. Nie skomentowalam. Niestety, przez akcje corona odwiedziny są zabronione, nikt też nie trzyma ręki na pulsie, nie kontroluje metod leczenia, nie ma żadnych informacji kiedy można spodziewać się wypisu, lub choćby rozpoczęcia tych zasranych elektrowstrząów, zero jakichkolwiek konkretów - no bo kto ma się tego domagać, skoro pacjentla w blogostanie, najchętniej zostałaby tam na zawsze. Moim zdaniem sprawa śmierdzi coraz mocniej, zaczynam sama mieć loty i snuć spiskowe teorie o prowadzeniu eksperymentów, ale może znajdzie się ktoś rozsądny, kto mnie uświadomi o co może chodzić i czy to normalne. Serio, zaczynam się bać rozmów z nią a dzwoni ustawicznie.
×