
chloe
Użytkownik-
Postów
217 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez chloe
-
Sayuri, matki mają to do siebie, że na próby naszego 'wywnętrzenia się' ich jedyną odpowiedzią jest 'weź się w garść, nie leń się'. Mimo wszystko to chyba nie jest ich wina, po prostu same pewnie nigdy nie były w takiej sytuacji. Ja też uczę się w Poznaniu, ale w ostatniej klasie LO Idź do psychologa, pogadaj z nim... to jest najlepsze wyjście! To świadczy o Twojej sile, o tym, że chcesz z tego wyjść! Czyli jesteś już w połowie zwycięzcą... :) Powodzenia!
-
myślą powstrzymującą większość osób przed samobójstwem jest właśnie miłość do bliskich. i to wielu osobom ratuje życie, naprawdę... podobno z depresji da się wyjść, da się żyć normalnie...!
-
basior, u mnie występuje ból tego samego typu, tzn po lewej strony ni stąd ni zowąd coś zaczyna mnie tak uciskać, że nie jestem w stanie złapać tchu, ale mija po kilkunastu - kilkudziesięciu sekundach. Ból pojawia się kilka razy dziennie. Pewnie to hipochondria, ale jako że lewa półkula odpowiada za prawą stronę ciała, zaczęło mnie niepokoić że moja prawa noga często drętwieje, czuję 'jakby nie była moja'. Ostatnio wstałam od biurka i moje nogi niespodziewanie odmówiły posłuszeństwa, zwłaszcza prawa, po prostu walnęłam o ziemię, próbowałam się podnieść ale dopiero po kilkunastu minutach wszystko wróciło do normy... to było dziwne. Może to jakiś efekt uboczny leków? Na ulotce mojego jest napisane, że może wystąpić 'niezborność ruchów', 'stupor' (cokolwiek to znaczy) etc.
-
Pojebek, myślę, że nie do końca. Maska uwiera, jeśli nie pozwala na najmniejsze potknięcie w naszej wiecznej autokreacji, jeśli to, co czujemy, jest dokładnym przeciwieństwem tego, jak musimy się zachowywać, jak się od nas tego wymaga. Niektórzy ludzie są szczęśliwi (jak to w ogóle jest?) i na takich wyglądają, inni zachowują się niby-normalnie, a dzień później rodzina znajduje ich wiszących na pasku od spodni. Ludzie nie lubią smutków, problemów, przemyśleń głębszych niż "co dziś zjem na obiad", wszyscy, łącznie ze mną zapewne. To wyzwala strach, że będziemy musieli wziąć odpowiedzialność za osobę, która się nam zwierza, albo jej coś powiedzieć "mądrego", a to "mądre" coś ogranicza się do rzygopędnych frazesów. Większość nie jest w stanie wziąć na siebie tej odpowiedzialności, nic dziwnego. Zdarzyło mi się kilkakrotnie zdjąć na moment maskę, zawsze żałowałam. [*EDIT*] setny post ;]
-
Mam nadzieję, że nie było, a idealnie oddaje mój nastrój: M. Świetlicki, Nieprzysiadalność (podejrzewam że są różne wersje, bo on tam sobie różnie pomrukuje na koncertach) no, proszę sobie wyobrazić: marzec albo kwiecień. hm... raczej marzec. wieczór. spotykam j.p - jest pijany jak świnia a ja jestem trzeźwy- jak świnia idziemy na kawę on - między morzem wódki, a powrotem do domu ja - pomiędzy kłótnią z jedną kobietą, a rozmową z drugą, która być może także się przerodzi w kłótnię siedzimy więc w knajpie choćbym się nawet bardzo skupił, nie pamiętam w jakiej on między wódką a powrotem do domu, ja pomiędzy kłótnią... i nagle on, wskazując mi jakieś dwie siedzące przy sąsiednim stoliku proponuje byśmy się do tych dwóch przysiedli a ja mówię daj mi spokój ja nie mam ochoty ja to pierdolę dziś jestem w nastroju nieprzysiadalnym pomiędzy kłótnią z jedną kobietą, a rozmową z drugą, która być może także się przerodzi w kłótnię ja nie mam ochoty ja to pierdolę dziś jestem w nastroju nieprzysiadalnym więc rezygnuje, siedzimy w tej knajpie i rozmawiamy o czymś, o literaturze być może nawet o kobietach on się trzyma nieźle, chociaż jest pijany jak świnia ja się nieźle trzymam, chociaż jak świnia trzeźwy jestem deszcz zaczyna padać i nagle on, wskazując znowu te dwie mówi zobacz, to się nieźle składa ich dwie, i nas dwóch dosiądźmy się do nich a ja mówię daj mi spokój nie mam ochoty jestem dziś w nastroju nieprzysiadalnym ja to pierdolę dziś jestem w nastroju nieprzysiadalnym pomiędzy kłótnią z jedną kobietą a rozmową z drugą ja nie mam ochoty ja to pierdolę dziś jestem w nastroju nieprzysiadalnym tak się czasami zdarza że jestem w nastroju nieprzysiadalnym tak się zdarza zazwyczaj że jestem w nastroju nieprzysiadalnym siedzę sam przy stoliku i nie mam ochoty dosiąść się do was choć na mnie kiwacie ja to pierdolę dziś jestem w nastroju nieprzysiadalnym ja proszę pana to pierdolę dziś jestem w nastroju nieprzysiadalnym spierdalaj gnoju! dziś jestem w nastroju nieprzysiadalnym [*EDIT*] osz, pół wiersza wycenzurowało ^^
-
[Rysunek] Rysunek i takie tam...
chloe odpowiedział(a) na Abigail_1Sm25 temat w Fotografia/Malarstwo/Rysunek/Rzeźba
pierwszy raz słyszę o mandalach, ładne to, nawet bardzo :) ale podejrzewam że tak czy siak wymaga umiejętności rysowniczych :) mnie by się wyciszenie przydało zwłaszcza dziś... -
uwiera, strasznie. policzki bolą od powstrzymywania płaczu i wymuszania uśmiechu.
-
Biseksualizm, homoseksualizm, a może po prostu jakieś złe doświadczenia z mężczyznami z przeszłości? No i co by nie mówić - przy borderline miewa się takie dylematy. Zresztą, kobiece piersi i pośladki są dużo piękniejsze i bardziej do podziwiania niż męskie (z góry przepraszam wszystkich facetów;) ) Powiedz, czujesz się źle, będąc w związku z kobietą? W sensie - czy uważasz, że to coś nieodpowiedniego, masz poczucie winy? Wydaje mi się, że nie powinnaś. Może kiedyś znajdziesz mężczyznę, który będzie TYM (a może będzie to TA kobieta, i wtedy trzeba będzie zaakceptować siebie i swoją orientację)... No i jeszcze jedna teoria z pogranicza medycyny i psychologii - jako że kobiety znają swoje ciała, potrafią dać więcej przyjemności drugiej kobiecie Źródła nie podam, ale na pewno kiedyś o tym czytałam :)
-
Mówienie do siebie sposobem na wyładowanie złości
chloe odpowiedział(a) na chloe temat w Depresja i CHAD
oo, to ja też lubię sobie zakląć ej, a jeszcze się złapałam na tym, że jak sobie 'wymyślam' rozmowy w głowie, to oddaję to mimiką twarzy... ale ludzie w tramwaju muszą mieć ze mnie zabawę -
Przede wszystkim radzę poczytać, w internecie jest mnóstwo informacji na ten temat, jest sporo książek, i poczytać wpisy ludzi na forum - piszemy tu o przeżyciach, doświadczeniach, sposobach walki. Niestety, nikt nie jest w stanie dać Ci złotej recepty na problemy Twojej ukochanej osoby, a myślę, że większość wie tyle, ile przeżyła, i ile można znaleźć w różnych publikacjach. Życzę powodzenia i dużo siły na najbliższe dni!
-
Może głupawy temat, ale tak mnie dziś naszło, gdy zauważyłam, że od pół godziny do siebie mamroczę. Bardzo często tak robię, gdy spotka mnie coś przykrego, ktoś mnie zirytuje etc. Dzięki temu, że mówię do siebie (zwykle szeptem, czasem bezgłośnie, poruszając tylko ustami), mogę wygarnąć mojemu wyimaginowanemu rozmówcy wszystkie jego wady, moje pretensje. Niestety, na co dzień nie potrafię być zupełnie szczera, pielęgnuję w sobie złość nie dając jej wyraźnego ujścia, staram się żyć z ludźmi bez konfliktów. Kiedyś było trochę inaczej, ale miałam dużo silniejszy charakter i więcej wewnętrznej siły na to. A czy to nie jest wygodne, wyżyć się na cieniu, na kimś, kto nie istnieje, tu, materialnie, przede mną, tylko w mojej głowie? Obieram sobie na cel wiele osób, ponieważ bardzo krytycznie podchodzę do siebie i do ludzi, łatwo mnie do siebie zrazić (ja do siebie ludzi też często zrażam - taki lajf). Taka wyimaginowana rozmowa mnie uspokaja, czuję się w pewien sposób 'rozliczona' z taką osobą, bo wiem, że w życiu nie powiedziałabym jej tego w twarz. I to nie to, że jestem fałszywa, ale chyba nie miałabym znajomych, wredny charakter mam jakiś W zasadzie nie wiem co chciałam przekazać tym tematem, ale może ktoś ma podobnie, i chce się podzielić przemyśleniami :)
-
Hmm, pomysł dobry, tylko realizacja jest trudniejsza. Zresztą - może podchodzę zbyt pesymistycznie - obawiam się, że to mogłoby się zamienić w przeogromną "jęczarnię", co nie zawsze pomaga jak trzeba, albo przeciwnie - łatwiej coś napisać, niż wyrzucić z siebie, tak o, bez przemyślenia, w eter. niemniej powodzenia życzę!:)
-
Pomaluj to na czarno Janet Fitch jest przegenialne, jako że ktoś Białego Oleandra dwie strony wcześniej wspominał...:) którego niestety nie czytałam
-
Tylko z drugiej strony, jeśli marzenia, z tych o księciu z bajki na białym koniu zmieniają się w te normalniejsze, codzienne takie, i nadal NIC się nie dzieje, to zaczyna brakować wiary. Taka równia pochyła. Kiedyś moje marzenia były istotnie wzniosłe ^^ teraz potrzebuję osoby, która potrafiłaby mnie wysłuchać. i często przed zaśnięciem wyobrażam sobie siebie - szczęśliwą, uśmiechniętą, zatraconą w swoich pasjach. siebie mającą obok osobę, która zawsze JEST, która nie zawodzi, nie bawi się mną, nie oszukuje, nie niszczy, nie pluje jadem, nie zionie nienawiścią albo przeciwnie - obojętnością i chłodem. a tak teraz wygląda większość moich niegdyś zażyłych stosunków z ludźmi. odwrócili się. to chyba ładne marzenie. niestety dziś nie mam perspektyw na jego spełnienie, rozpaczliwe próby spalają na panewce - chyba z powodu swojej rozpaczliwości właśnie.
-
ja nie po asentrę, aczkolwiek muszę Ci powiedzieć że to miły gest z Twojej strony^^ ludzie zwykle odsprzedają takie rzeczy :)
-
Hans, ten tekst mi się podobał miłego
-
A ja poproszę, żeby ktoś pobył mną jakiś czas, pozałatwiał za mnie wszystkie sprawy, narozmawiał się za mnie z ludźmi, nauczył się tego g... do którego nas zmuszają w szkole... perspektywicznie, żeby zdał za mnie maturę, poszedł za mnie na studia i zaliczał egzaminy. A ja bym się położyła do łóżka i zamieszkała wśród własnych myśli, tak już na zawsze.
-
a ja chciałam iść na kognitywistykę, potem na psychologię... i być fotografem. Hihi, widzicie ironię? Ja - psycholog? Toż to kpina. Tylko że z drugiej strony, łatwiej mi byłoby wczuć się w syt. ludzi z jakimś problemem niż komuś zdrowemu i poukładanemu. Tjaaa....
-
tekla, ja tej kawy nadużywam, ale efektów nie widzę. Myślę, że to jakiś dziwny rodzaj senności, taki psychiczny, i że nie chodzi tu o zbyt małą ilość snu. Ale dezorganizuje życie. Ale póki co to widzę tylko wpisy osób które mają ten sam problem, niestety nikt nie wie jak temu zaradzić...=/
-
Tak naprawdę wiem, że nie powinnam się wiązać, ale to silniejsze ode mnie. I to nie chodzi o związek jako taki, chodzi o trochę ciepła i akceptacji ze strony innej osoby. Wczorajszą noc spędziłam na podłodze w łazience gryząc pięści, żeby nikt nie usłyszał jak płaczę (zawodzę? ). Wczorajsza rozmowa rozbiła mnie na kolejny milion części. Nie widzę nadziei dla mnie w tym życiu. zawsze będzie tak samo, nie ma tu dla mnie miejsca. Nikt nie potrafi zrozumieć, nikt nie potrafi zaakceptować, nikt nie potrafi (nie chce) pomóc. Punkt zaczepienia upadł, razem ze mną. Dziś jestem emocjonalnym wrakiem. Trzymajcie się wszyscy. Tekla, Tornado, wszyscy po kolei i każdy z osobna. I mały cytat ze Stachury: A przecież wiem, że nie jej szukałem rozdzierającej, lecz czułości odrobinę, pyłku czułości szukałem przez cały dzień po tym mieście, jego mostach, ulicach między mostami, wszędzie, i zawsze otwarty jestem na czułość, jej mosty, ulice między mostami, bo tego mi zawsze brakowało, i dlatego zabiłem tamto wszystko i porzuciłem tamto wszystko, co tak kochałem, bo nie było czułości u nich dla mnie. I powędrowałem do krainy Nad, na wschód od Edenu, i tysiąc dni wędruję, i tysiąc nocy. (opowiadanie Jeden dzień)
-
steppenwolf, ja mam 18, łapałabym się jakoś? [*EDIT*] tak mi dopiero teraz przyszło do głowy, że steppenwolf pisał o nerwicowcach, a to nie ja :] ale nic to, chętnie poczytam, co wymyślicie.
-
Myślałam, że znalazłam w moim życiu punkt zaczepienia, kogoś, kto po prostu będzie. jak zwykle jestem naiwna, głupia, rozmemłana. Jest mnie milion kawałków, które do siebie nie pasują.
-
póki co apetyt bez zmian, zaryzykowałabym stwierdzenie że nawet (dużo) mniejszy - a dla mnie to tym lepiej, bo moja waga jest przyczyną albo skutkiem pewnych problemów, mimo że mam niedowagę. na razie tylko jestem permanentnie śpiąca, ale o tym mi lekarka też mówiła, więc zobaczymy! Amon_Rah, dzięki za szybką odpowiedź, zadzieram kiecę i lecę brać następną dawkę...:) [*EDIT*] brałam Depakine miesiąc i moja lekarka mi go odstawiła, bo miałam nawrót myśli samobójczych, lęków, tików, natręctw, a potem to w ogóle nie wykazywał żadnego działania poza tym, że włosy zaczęły wychodzić mi garściami... ze swojej strony nie polecam...
-
ale dawno nikt tu nie pisał. biorę depakine od 3 dni, i tak sobie myślę że wmówiłam sobie coś, i że zadziałał efekt placebo. dostałam to na stabilizację nastroju, jako że mam podejrzenie borderline'a, ale podobno za wcześnie by to stwierdzić na pewno. biorę sobie, biorę, apetyt taki jak przez ostatnie dni - od pewnego czasu jem dużo mniej, chyba jakiś dodatkowy stres, więc wszystko gra. czuję się trochę wyciszona, dopiero jakieś 3-4 godziny przed kolejną dawką czuję wzbierającą złość, jak dawniej. ale jako że większość tego typu leków działa dopiero po kilku dniach/tygodniach, to zapewne wszystko sobie wmówiłam. aczkolwiek ten efekt placebo nie jest do końca pożądany, bo nachodzą mnie naprawdę nieciekawe myśli. olśni mnie ktoś po jakim czasie depakine zaczyna działać?
-
regina, brawo! a ja nie miałam 18, i lekarka dała mi leki, i w ogóle rodzice nic nie wiedzą... a nie było prywatnie, ani nic. fakt, że to było 4 dni przed moimi urodzinami, ale no :) powodzenia! trzymam kciuki!!