Skocz do zawartości
Nerwica.com

chloe

Użytkownik
  • Postów

    217
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez chloe

  1. chloe

    witam wszystkich...

    Choroba dezorganizuje życie, to na pewno, ale skoro poddajesz się terapii, a gdzieś niżej jest wątek, "jak poradzić sobie z wredną szefową", to musi powoli być lepiej, forumowicze mają sporo pomysłów jak temu zaradzić...:) a tak na poważnie, to jestem w stanie chociaż w pewnym stopniu Cię zrozumieć, z perspektywy ucznia. To też zależy od szkoły. Myślę, że gorzej (nie generalizując oczywiście) pracuje się w zawodówkach i technikach, gdzie jest przewaga chłopców, i to takich "butnych", a lepiej w liceach, choć i to nie zawsze. W Poznaniu moja szkoła, mimo że gdzieś z przodu rankingu szkół, powszechnie uznawana jest za spęd alkoholików i ćpunów, może i trochę racji w tym jest... Strasznie przykro jest patrzeć, jak moi znajomi często sobie nie radzą z takimi rzeczami jak alkohol, albo głupia trawka. Wielu ma jednak trochę mózgu i wystarczyła rozmowa, żeby większość zaczęła iść w odwrotnym kierunku - zaczęli chodzić do szkoły, ograniczają się etc. Mamy wzajemnie na siebie jakiś wpływ, niekoniecznie negatywny. A tak ze spraw codziennych, 19.01.2009 - wizyta w poradni! jeszcze ponad miesiąc, ale teraz święta, przygotowania do studniówki, jest trochę tych spraw na głowie. betty_boo, życzę miłego wieczoru i wiele pogody ducha na weekend, trzymaj się ciepło :)
  2. chloe

    witam wszystkich...

    betty_boo, masz rację, to do mnie często wraca, zwłaszcza jak zdarza nam się mijać w autobusie, a ona zwyczajnie odwraca głowę. Kiedyś myślałam, że tak się zachowują tylko małe dziewczynki w podstawówce, a my już mamy te 18 lat i robimy dokładnie to samo. Co do rady Twojego terapeuty, to jest jakiś pomysł, ale chyba po prostu muszę do tego "dojrzeć". Póki co duma nie pozwala mi tego zrobić. Być może, kiedy już się na to zdecyduję, to jakoś odejdzie... zobaczymy. W każdym razie dziękuję za radę :) Swoją drogą, jeśli w szkole jesteś tak samo ciepłą i życzliwą osobą, jak tutaj, uczniowie muszą pałać do Ciebie wielką sympatią :) wbrew pozorom potrafimy docenić nauczyciela z sercem do uczniów
  3. chloe

    witam wszystkich...

    jesteś nauczycielką, betty_boo, ? :) No własnie u mnie też tak jest, że uważam że to jej wina, raz okłamała, drugi raz była zbyt pijana, żeby pamiętać, co się działo, zna wszystko z opowiadań nieżyczliwych mi jej koleżanek (ja nie piłam wtedy żadnego alkoholu). No ale cóż, było minęło, tylko czasem szkoda tych 10 lat...
  4. bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki! :) po pewnym czasie jest coraz łatwiej, dasz radę! :)
  5. chloe

    To ja też się przywitam

    witaj :) ja tu jestem od niedawna, dopiero zastanawiam się nad wizytą u specjalisty, podejrzewam jakieś stany depresyjne i w sumie sama nie wiem co jeszcze. nie jestem sobą, bywam agresywna na przemian z zupełną ospałością i obojętnością, zresztą, jeśli byś chciała poczytać to też się gdzieś witałam poniżej, nie będę Cię tu zamęczać. W każdym razie życzę Ci dużo siły w walce z chorobą, poczytaj trochę co inni piszą tu na forum, wielu osobom udało się wyjść z tego, to forum naprawdę jest świetną formą "wygadania się". 3maj się ciepło :*
  6. Nie czytałam wielu poprzednich postów, zbyt wiele ich, ale dodam tu coś od siebie. cięłam się jakieś 2,5 - 2 lata temu, gdy zaczęły się wszystkie problemy w mojej głowie. Na początku lekko, rzadko, potem coraz częściej, głębiej, rzecz jasna, nie po to, by się zabić, ale by poczuć fizyczny ból, widzieć krew etc. etc., znacie to wszyscy. Kiedy niechcący dowiedziała się moja najbliższa wtedy koleżanka, dostałam porządny opier*** i poskutkowało, na kilka dni. Przestałam to robić dopiero, gdy znalazłam kogoś, kto pokochał mnie taką, jaką jestem, kto potrafił rozpłakać się, że znów to zrobiłam, był ze mną przez ten najcięższy czas abstynencji. Tylko że ja akurat wpadłam z deszczu pod rynnę, przez niego zaczęły się problemy z odżywianiem, tabletkami etc., ale to już inna historia. Blizny się trochę "zatarły", ale i tak wstyd mi chodzić w krótkim rękawku, zwłaszcza kiedy zmarznę (a marznę ciągle), widać fioletowe kreski na całym przedramieniu. Ale można żyć bez tego, chociaż do teraz czasem nachodzi ochota, by wziąć nóż, nożyczki, żyletkę... ale trzeba z tym walczyć, DA SIĘ z tym walczyć.
  7. chloe

    witam wszystkich...

    betty_boo, napisałam maila do nzoz katharsis, mam nadzieję że odpiszą. jeśli nie potrzeba, to się umówię, i zobaczę, co mi powiedzą, mam nadzieję że jakoś znajdziemy (ja i ewentualny psycholog) wyjście z całej sytuacji.. no, może to nie tyle szlaban, to trochę inna sprawa... moja matka, mimo że nigdy nie miała ze mną problemów jeśli chodzi o naukę, każe mi się spowiadać ze wszystkiego co było w szkole, mimo że jestem w 3 liceum... dzisiaj stwierdziła że wieczorami się w ogóle nie uczę. więc mam nie wychodzić nigdzie w weekendy, tylko nadrobić, bo "zaraz mam maturę" i "nie zdam" (w domyśle - jak nie będę mieć 80% ze wszystkiego, to nie spełnię ich oczekiwań). na co dzień mam dobre kontakty z rodzicami, ale jeśli chodzi o szkołę, to mam matkę-cerbera. niby nic strasznego, ale jak wracam do domu nigdy nie pyta "co u mnie", tylko "co w szkole". jak dobrze, to dobrze, jak mniej dobrze, to pogadanka. i potem idzie, zajmować się swoimi sprawami. całe życie jestem ukierunkowana na spełnianie oczekiwań rodziców... moja matka rzuciła prawo, i chyba przerzuca swoje ambicje na mnie (nie, żebym miała iść na prawo, ale studia, dobra praca, najlepsze wyniki etc etc). co do znajomych - w szkole mam wielu znajomych, tylko że to są tylko znajomi. miałam kiedyś "przyjaciółkę", czyli osobę mi najbliższą od 10 lat... rozpadło się o bzdurę, zachowała się bardzo nie w porządku, okłamała, i teraz obie jesteśmy zbyt dumne żeby zacząć od nowa, zresztą, ona ma nowych znajomych, nowe środowisko, do którego zupełnie nie pasuję. i większość moich znajomych to także znajomi mojego byłego "chłopaka". a ten z kolei robi wszystko, by mnie przed nimi poniżyć, ośmieszyć. potrafi roztrząsać na forum nasze życie intymne, posługując się dosyć niewybrednym słownictwem. potrafi mnie zbluzgać od najgorszych, a ja chodzę z nim do szkoły. a kiedyś jawił mi się jako najcudowniejsza osoba na świecie. i wśród znajomych nadal uchodzi, za kogoś bardzo "spoko". tylko że nikt nie wie, jak on potrafi manipulować ludźmi, jak doskonale zna moje najczulsze punkty i jak celnie w nie uderza. jak nikt inny.
  8. chloe

    witam wszystkich...

    no i idzie coraz dalej. w szkole póki co mam same piątki i czwórki, sama nie wiem jak to robię, nie robiąc NIC. a dzisiaj? dzisiaj dostałam szlaban za "nieuczenie się". absurd, czysty absurd. ale przynajmniej mam wymówkę, żeby się z nikim nie spotykać w weekendy.
  9. właśnie, życie ucieka między palcami... to jest najgorsze, kiedy budzę się w poniedziałek rano, idę spać, budzę się, a tam już niedziela. boję się przeżyć całe życie, nie przeżywając go... czasem myślę, że trzeba by coś zmienić. na tym się kończy, idę spać, jem, albo nie jem, śpię. tak to sobie zaczynam w jęczarni jęczeć. pozdrawiam Was
  10. chloe

    Witam Was...

    Nie mów o sobie "głupia, niedojrzała nastolatka". Po Twoim pierwszym poście już widać, że nią nie jesteś :) w gimnazjum wszyscy mi dobitnie uświadamiali, że jestem okropna, nieatrakcyjna, niefajna, i w ogóle fe. zmieniłam środowisko, poszłam do liceum, ludzie tu są inni, akceptują wszystkich takimi, jakimi są. mam nadzieję że wraz ze zmianą środowiska i u Ciebie zajdzie jakaś pozytywna zmiana:) ludzie nie uważają na słowa, a te czasem ranią najbardziej...
  11. chloe

    Depresja objawy

    hej...przywitałam się, i tam opisałam mniej więcej moje samopoczucie,ale tu zagląda więcej osób. pozwolę sobie więc przekopiować kilka fragmentów, jeśli ktoś by chciał przeczytać całość to wie gdzie szukać. witam-wszystkich-t14858.html "Wszystko zaczęło się jakieś 2, może 2 i pół roku temu. Zawsze najlepsza we wszystkim, spełniająca oczekiwania rodziców i nauczycieli. Nie pamiętam już dlaczego, zaczęłam sobie robić krzywdę. Nie, o pokoleniu emo nikt jeszcze wtedy nie słyszał, i nie chciałam żeby ktokolwiek się o tym dowiedział. (...) Kilka miesięcy później znalazłam sobie kogoś. Miłość jak z bajki. Przez pierwsze dwa miesiące. I mimo, że związek trwał rok, to przez 10 miesięcy próbowałam się jakoś wyrwać z tego zamkniętego kręgu. W poczuciu winy, że krzywdzę ukochaną osobę, nie potrafiąc dać jej wystarczająco wiele miłości, przestałam jeść. 179 cm wzrostu, 60 kilo. 3 miesiące później, 49 kilo. Chciałam ważyć mniej i mniej... Bywało różnie - niejedzenie, kompulsywne ataki obżarstwa, bulimia. Gdy rodzice zauważyli, że coś jest nie tak, zaczęli mnie siłą dokarmiać, a ja nie miałam siły z tym walczyć... Wróciłam do poprzedniej wagi, nienawidząc każdego kolejnego grama, płacząc przy każdym wejściu na wagę, nie mogąc oglądać się w lustrze. Brałam garściami tabletki, mając nadzieję, że któregoś razu zasnę i się nie obudzę. (...) Objawy, takie jak: zniechęcenie, ciągłe zmęczenie, spanie po kilkanaście godzin dziennie, brak motywacji, zaniedbanie nauki, stosunków towarzyskich, koszmary, wciąż się pogłębiają. W tym roku zdaję maturę, i ciągle czuję, że zawodzę. Płaczę co wieczór... w szkole jest jeszcze okej, ale wracam do domu i resztę dnia spędzam zupełnie bezczynnie. Wychodzę do łazienki spokojnie popłakać tak, by nikt nie widział." Przepraszam, że takie długie, ale i tak skróciłam w stosunku do posta w linku.
  12. chloe

    cześć... szukam siebie

    widzę że masz podobny dylemat do mnie... okej, psycholog, psychiatra, fajnie... ale jeśli tam pójdę, to co ja im w ogóle powiem? z jednej strony jest wiele spraw o których chciałoby się opowiedzieć, a z drugiej - jak to zrobić? życzę powodzenia w czasie pierwszej wizyty, jak i kolejnych, jeśli będą potrzebne. podobno oni są od pomagania ludziom
  13. chloe

    witam wszystkich...

    betty_boo, nawet o tym przez chwilę myślałam, wynika to z mojej chęci zmian, których jednak nie potrafię dokonać, mimo standardowych zachęt "przestań mendzić, wymyślać, weź się w garść". głównym problemem jest to, że nie chcę angażować mojej rodziny, a poza przychodnią, gdzie chodzę do lekarza rodzinnego, nie chodziłam nigdzie indziej... znalazłam poradnię zdrowia psychicznego, gdzie mogłabym iść na nfz, ale nie wiem, czy potrzebne jest skierowanie, zgoda rodziców (nie mam 18 lat, dopiero za miesiąc kończę), dokumenty etc. Pod tym względem jestem nadal nieporadna życiowo... mam nadzieję, że ktoś z forum będzie w stanie odpowiedzieć mi na te pytania:)
  14. chloe

    witam wszystkich...

    dziękuję. mam nadzieję, że to kiedyś minie. kiedyś miałam pasje, może niezbyt oryginalne, niezbyt wiele, niezbyt... ale robiłam to, co kochałam, miałam w sobie życie. teraz snuję się z kąta w kąt, i utraciłam zainteresowanie wszystkim, co mnie dotąd cieszyło. widzę, że jest tu wiele osób, które czuje się podobnie jak ja, to w pewien sposób pociesza, mimo że powinno smucić...
  15. chloe

    powitanie;)))

    hej hej Ziarenko, a ja tu jestem nowa (przywitałam się dziś, możesz poczytać jak to u mnie wygląda). Ciągle mi głupio, że tu piszę. Ciągle wiem, że ludzie mają większe problemy, a ja tylko coś wymyślam... Ty byłaś u lekarza, nie pomógł Ci... ja myślę o wizycie, jestem z poznania, znalazłam przychodnię psychologiczno-psychiatryczną, gdzie mogłabym pójść za darmo, na nfz, bo nie chcę by moja mama się o czymkolwiek dowiedziała... chociaż sama nie wiem, czy to sens ma jakikolwiek. trzymaj się :*
  16. chloe

    witam wszystkich...

    Czuję się dziwnie. Nigdy nie wychodziło mi udzielanie się na forach... Kontakty w 4 oczy są dużo łatwiejsze. Tylko jak to zrobić, skoro dookoła nie ma nikogo, komu by można zaufać w 100%? Chloe, niech tak zostanie... w końcu czy to ważne, kto jak ma na imię? Podobno, tak samo jak ze znakami zodiaku... Chciałabym się z Wami podzielić moimi przemyśleniami, odczuciami, ale nie do końca wiem, czy tu, czy też zakładać nowy temat z zakładce depresja... Może opowiem trochę o sobie. Tak naprawdę nigdy nie byłam u lekarza. Nie twierdzę, że mam depresję, byłoby to zbyt zuchwałe. Być może to zwykle lenistwo, użalanie się nad sobą. Wszystko zaczęło się jakieś 2, może 2 i pół roku temu. Zawsze najlepsza we wszystkim, spełniająca oczekiwania rodziców i nauczycieli. Nie pamiętam już dlaczego, zaczęłam sobie robić krzywdę. Nie, o pokoleniu emo nikt jeszcze wtedy nie słyszał, i nie chciałam żeby ktokolwiek się o tym dowiedział. Mówiłam o pewnych rzeczach mojej przyjaciółce. Później przyszło pierwsze zakochanie, i od razu jak obuchem w łeb, odszedł z inną. Trafiłam na toksykologię, mając 2,8 promila alkoholu we krwi. Niechcący, młodzieńcza głupota. Postępująca kontrola rodziców, przesiadywanie w domu z komputerem i herbatą, zobojętnienie, ambiwalentne uczucia w stosunku do wszystkiego. Kilka miesięcy później znalazłam sobie kogoś. Miłość jak z bajki. Przez pierwsze dwa miesiące. I mimo, że związek trwał rok, to przez 10 miesięcy próbowałam się jakoś wyrwać z tego zamkniętego kręgu. W poczuciu winy, że krzywdzę ukochaną osobę, nie potrafiąc dać jej wystarczająco wiele miłości, przestałam jeść. 179 cm wzrostu, 60 kilo. 3 miesiące później, 49 kilo. Chciałam ważyć mniej i mniej... Bywało różnie - niejedzenie, kompulsywne ataki obżarstwa, bulimia. Gdy rodzice zauważyli, że coś jest nie tak, zaczęli mnie siłą dokarmiać, a ja nie miałam siły z tym walczyć... Wróciłam do poprzedniej wagi, nienawidząc każdego kolejnego grama, płacząc przy każdym wejściu na wagę, nie mogąc oglądać się w lustrze. Brałam garściami tabletki, mając nadzieję, że któregoś razu zasnę i się nie obudzę. Po rozstaniu wzbudzał we mnie ciągłe poczucie winy. Jesteśmy zmuszeni widywać się codziennie, więc codziennie obraża mnie, dotyka, biczuje ostrymi słowami, szydzi, a ja nie potrafię się obronić. Jednocześnie nienawidzę i czuję się od niego uzależniona psychicznie. Objawy, takie jak: zniechęcenie, ciągłe zmęczenie, spanie po kilkanaście godzin dziennie, brak motywacji, zaniedbanie nauki, stosunków towarzyskich, koszmary, wciąż się pogłębiają. W tym roku zdaję maturę, i ciągle czuję, że zawodzę. Płaczę co wieczór... w szkole jest jeszcze okej, ale wracam do domu i resztę dnia spędzam zupełnie bezczynnie. Wychodzę do łazienki spokojnie popłakać tak, by nikt nie widział. Najgorsze są sny. Zawsze wiele mi się śniło, ale sny sprawdzają się z coraz większą częstotliwością. I tak, jak kiedyś dotyczyły rzeczy błahych, tak ostatnio wyśniłam pobyt w szpitalu mojej koleżanki. Przedwczoraj w wypadku zginął kolega mojej koleżanki. Śniłam o tym miesiąc temu. Mam nieustanne wrażenie, że ludzie mnie unikają, albo patrzą na mnie w dziwny sposób. A przyjaciółka nie poznaje mnie już. Podejrzewam, że to zwykłe nastoletnie fanaberie, matka mówi że mam się nie lenić i wziąć w garść, ale zwyczajnie nie potrafię. Jestem beznadziejna i stwarzam sama sobie problemy. A teraz chcę zaabsorbować nimi kogoś z zewnątrz, przepraszam.
×