Skocz do zawartości
Nerwica.com

Matilde

Użytkownik
  • Postów

    175
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Matilde

  1. Typowe zachowanie "sesyjne" nerwicowców (tak mi się przynajmniej wydaje). Mnie serce tak mocno bije że mam wrażenie że żebra mi podskakują. Ciągle mi słabo, nie mogę jeść, schudłam dwa kilo od początku roku. Nie jest źle, bywało że chudłam 6 kilo w 4 tygodnie. Na notatki po pewnym czasie nie da się patrzeć. Ciągle to samo a ty ciągle nie rozumiesz co w ogóle czytasz... W dodatku muszę na zaliczenie napisać cholerny raport który zwykle pisze cały zespół ludzi mając do dyspozycji sterty danych. Ja mam tylko internet i pier...nięty komputer w którym jeb.. się język klawiatury dwa razy dziennie. Tak że Sayuri nie jesteś sama
  2. I znowu pisząc posta stwierdziłam że jestem żałosna i nawet nie będę się wygłupiać pisząc o sobie. Ile razy już tak było. Kto z was jeszcze przymierzał się, żeby się wyżalić, i rezygnował uświadamiając sobie że to zupełnie nie ma jakiegokolwiek sensu? Że tylko potwierdzi, że nic nie jest wart?
  3. Jakiś czas temu znajomy pytał księdza co się dzieje z samobójcami ale nie dostał jasnej odpowiedzi, szukałam o tym w internecie i znalazłam jakieś rozmowy o wierze, pisałam o tym w temacie myśli samobójcze a teraz sama spytałam mojego księdza i owszem, Kościół katolicki wierzy w to. Oczywiście będziemy rozliczeni przed Bogiem z tego czy zrobiliśmy to będąc w rzucie choroby, rozpaczy i czego tam jeszcze czy z całkowicie jasnym umysłem. Ale Bóg jest miłosierny i potrafi to przebaczyć. Ja tam osobiście wierzę że Marcin już jest w niebie i że zaznał spokoju duszy o którym tak marzył.
  4. sorry ale nie daje mi to spokoju: podobno jeśli czlowiek popełni samobójstwo do którego doprowadziła go choroba psychiczna to trafia do czyśćca i może później trafić do nieba. A mnie na tym szczególnie zależy bo mój przyjaciel się powiesił miał tak dość życia i wierzył że Bóg mu to wybaczy. Ja też wierzę że ma lepiej tam gdzie jest teraz. Kościół też inaczej już do tych spraw podchodzi nikt nie odmawia samobójcom katolickiego pogrzebu. Jeszcze raz przepraszam ale po prostu mnie trafia jak ktoś mówi o piekle
  5. no nie wiem , psychiatra jak znam życie będzie Ci jakieś leki przepisywał a nie sądzę żeby Twój przypadek tego wymagał. Jąkania też się nie leczy u psychiatry. (Chyba) Ja proponuję psychologa. I będzie dobrze przecież sam mówisz że kiedy o tym nie myślisz to nic się nie dzieje. Chodzi tu o zmianę twojego nastawienia
  6. Ja miałam dziś wyniki egzaminu ale nie poszłam i nawet mi się zadzwonić nie chce żeby spytać. Ale pewnie nie zaliczyłam... Podobno pół roku nie zdało więc przynajmniej nie jestem sama A jutro kolejny a ja przysypiam nad notatkami. Nic z tego nie wyjdzie. Nie warto się uczyć na błędach za bardzo to czasochłonne i za bardzo bolesne.
  7. Hej miło Cię poznać :) Mówisz że głównym Twoim problemem są studia. Może za dużo od siebie wymagasz a może chcesz spełnić nie swoje wymagania dotyczące wykształcenia? Ja nie polecam robienia niczego przeciw sobie jeśli czujesz że kierunek Ci nie odpowiada albo że Cię to przerasta to odpuściłabym sobie i zajęła się tym co mnie interesuje i co czuję się na siłach robić. To że zrezygnujesz nie traktuj wtedy jak porażkę tylko Twój świadomy wybór że teraz będziesz robić co naprawdę chcesz. Jeśli jesteś jednak na wymarzonym kierunku tylko Ci nie idzie to proponowałabym na początek szkołę policealną niektóre są bezpłatne finansowane z UE tam jest łatwiej, moja koleżanka tak właśnie zrobiła skończyła taką dwuletnią szkołę i zrobiła technika a teraz poszła na studia na to samo i jest jej dużo łatwiej niż zaraz po liceum. I od razu robi staż :) i lepiej na tym wyszła w ostatecznym rozrachunku niż ja bo nie mam jeszcze licencjatu więc tak naprawdę to nie mam nic, gołą maturę bez zawodu. Tak więc widzisz, nie ma się co łamać bo ze wszystkiego jest wyjście, trzeba je tylko zobaczyć Uważasz się za głupszą, skoro poszłaś na takie wymagające studia? Ja bym się pewnie nawet na takie nie dostała matmy i fizyki po prostu nie umiem a na moim kierunku wszystkie chemiczne przedmioty konsekwentnie zawalam Ale za to jestem dobra z biologii Też się skup na swoich dobrych stronach Nasza postawa jest wszystkim
  8. Witaj, czuję się podobnie więc nie wiem nawet co mogłabym Ci poradzić jedno co wiem to że Twoja współlokatorka ma rację powinnaś pójść do psychologa bo nie warto się tak męczyć ja z tym zwlekałam ponad dwa lata. Warto się przełamać przynajmniej mam teraz poczucie że robię coś w dobrym kierunku, choć poprawy wielkiej nie czuję ale cała terapia przede mną. Do psychiatry się nie wybrałam bo nie chcę brać leków. Jeśli potrafisz określić od kiedy masz te problemy to prawdopodobnie domyślasz się co mogło je wywołać. Nad tym trzeba się zastanowić i zrobić coś żeby wspomnienia przestały boleć. Trudno żyć samemu w obcym mieście z dala od przyjaciół szczegółnie kiedy jest źle i ich potrzebujemy. Może współlokatorka mogłaby dla Ciebie być tymczasem kimś kto pomoże. Przejmuje się Tobą z tego co piszesz bo nie ignoruje Twojego stanu. Może ją poproś żeby z Tobą poszła do psychologa, będzie Ci łatwiej. A rodzicom nie musisz na razie nic mówić jeśli nie wiesz jak. Porozmawiasz z nimi jak będziesz na to gotowa i będziesz potrafiła mówić o tym spokojnie. Też mam teraz sesję ale nie przykładam się do niej zbytnio bo nosi mnie jakoś i nie mogę się skoncentrować. Też musiałam poprawiać kolosa ustnie (!) tego dnia nerwy siadły mi na uczelni całkiem, doktor to widział i zaliczył mi przedmiot chyba tylko z litości już bym wolała żeby mnie opierdzielił, nie wiem czułam się taka upokorzona. A najgorsze jak ludzie z grupy na mnie patrzyli przerażało ich wręcz moje zachowanie - tak że myślę że wiem co czujesz jak na złe samopoczucie nakłada się stres to już jest kaplica. Od ludzi z roku też się bardzo izolowałam ale nie byłam z tym sama jeśli u Ciebie na roku oprócz ciebie jest ktoś kto też stoi z boku to warto się do niego zbliżyć, ja w ten sposób znalazłam paru ludzi którzy mnie rozumieją i na których mogę liczyć. No tak, ja się zawsze rozgadam i nawet nie wiem czy coś sensownego napisałam - kończąc: warto znaleźć resztkę siły i powalczyć o siebie, najtrudniej zacząć, później już masz więcej siły i wiary, uwierz w to. Pozdrawiam
  9. A ja mam wrażenie jakby mnie było dwie. Jedna Mati się óczy (!) chodzi na egzaminy, nie zalicza ich i klnie na wykładowców i nie odbiega tym od innych studentów, a druga nie chce jeść rozmawiać chce tylko spokoju i snu. Jedna przez drugą ukazują się na przemian parę razy dziennie. To jest męczące wam powiem tym bardziej że ludzie na zewnątrz widzą jedną i nie bardzo wiedzą o co biega kiedy się nagle przestawiam.
  10. jeśli jesteś katoliczką to chyba słyszałaś kulcie Matki Boskiej i świętych, może zdarzyło ci się mówić "Zdrowaś Mario". Jeśli twierdzisz że wolno modlić się tylko do Jezusa to w takim razie przyjmowanie na bierzmowaniu imion świętych patronów jest grzechem, modlitwa różańcowa też? Zastanów się trochę... Chyba że wyznajesz inną wiarę na innych zasadach, wtedy ok, ale nie naskakuj w takim razie na Agę bo mówicie o dwóch różnych religiach a tak właściwie to może założymy temat o religii bo dostaniemy opierdziel za offtop?
  11. oj sorry rzeczywiście wyrwałam linijkę zupełnie z kontekstu i wycofuję się z dyskusji, bo akurat ja w sprawie religii nie za wiele mam do powiedzenia
  12. chyba pora się podszkolić w nauce Kościoła, samobójców już nie grzebie się za murami cmentarza i wierzy się, że samobójstwo pod wpływem choroby zostaje wybaczone "Wierzymy, że osoby, które pod wpływem choroby popełniły samobójstwo, zostaną oczyszczone w czyśćcu by w końcu trafić do nieba" z: http://s1.e-grajewo.pl/dzialy/wiara/index.php?first=270 jakby ktoś chcial spojrzeć
  13. dziś bardziej niż kiedykolwiek... boże... jedna męska decyzja i byłby spokój. Tylko ku.rwa wiem że znowu tego nie zrobię. Serce mnie boli. Może zdechne sama z siebie Nie czytajcie opisu. Dziś w to nie wierzę
  14. Ja przeczytałam ale już nie pamiętam co było na początku Ok żartuję a tak poważnie to myślę że ogólnie rzecz biorąc masz rację, choć u mnie akurat jest trochę inaczej. Z jednej strony czuję się gorsza, chyba z tej moralno - poglądowej. A pozatym, jeśli np. chodzi o inteligencję to uważam że większość znajomych nie wyróżnie się niczym szczególnym. W tym momencie dochodzi jednak poczucie winy, że żle oceniam ludzi. Ale mniejsza z tym, bo przecież inteligencja nie jest decydującym czynnikiem sympatii do ludzi. Ja ogólnie nie doszukuję się w ludziach ideałów, ponieważ już dawno się nauczyłam że takich po prostu nie ma, iwiele razy sięprzekonałam że tak naprawdę człowieka poznajemy dopiero przy bardzo bliskim kontakcie jak np. wspólne mieszkanie czy wspólny wyjazd. Wiem, że trzeba się umieć przystosować do drugiej osoby, choć nie kosztem swojej wolności. I tu chyba jest mój problem, o ile potrafię zaakceptować słabości i wady człowieka, to nie mogę znieśc bliskości psychicznej i duchowej, bo to wymaga wielu ustępstw, kompromisów tak daleko idących, że wydaje mi się że nie mogę sobie na to pozwolić. Mówiąc prosto trzymam ludzi na dystans emocjonalny, o ile takie coś istnieje, i nie wiem co z tym zrobić.
  15. Hej może to rzeczywiście chwilowy dół, zima jednak męczy, a ostatnie dni były wyjątkowo ciężkie, senne i ponure. A może łapie Cię przeziębienie... Może postaraj się "rozruszać": idź na zakupy, umów się z koleżankami na ploty, obejrzyj ulubiony film... Ale jak taki stan się będzie utrzymywał parę tygodni to rzeczywiście wtedy będzie powód do niepokoju. Na razie bądzmy dobrej myśli. Pozdrówki
  16. Hej myślę że ludzie dobrze Ci radzą, powinnaś z tym facetem zakończyć znajomość raz na zawsze. Bo on Cię wyraźnie wykańcza. Jeśli nie możesz przestać go kochać a nie ma szans na kontynuację związku to odetnij się od niego. Nie będziesz cierpieć bardziej niż teraz, tak myślę. Wiem jak to jest kiedy wszyscy się odwracają. Ja już nie mam własciwie nikogo z kim mogę pogadać, umówić się gdzieś, iść na imprezę. Jedynie na uczelni mam się do kogo odezwać, ale muszę grać że wszystko jest ok. Boisz się odrzucenia? Dlatego tak trudno Ci nawiązywać znajomości? Jak dobrze to znam. Ale staraj się to pokonywać. Naprawdę się opłaca. Nie pozwól żeby przyszedł dzień w którym stwierdzisz że już naprawdę nikogo nie ma. Bo wtedy będzie baaardzo cięzko wyjść z powrotem na świat. Wiem co mówię. Nieporozumienia wyjaśniaj na bieżąco i spokojnie. Daj odczuć znajomym że jesteś do nich zawsze pozytywnie nastawiona ale masz też swoje potrzeby. I nie rób nic na siłę. nie narzucaj się. Nie zrywaj znajomości gdy ktoś przez parę dni nie ma czasu się spotkać. Mogło mu naprawdę brakować czasu. Powiedz że by się odezwał kiedy będzie miał czas, bo chcesz pogadać/ dawno się nie widzieliście itp. Uwierz że ludzie też cię lubią/potrzebują/ nie mają nic przeciwko Twojemu towarzystwu tylko bardzo nie lubią kiedy ktoś ich oskarża że NIGDY nie mają czasu... ZAWSZE się spóźniają, odwołują spotkania. To Twoje myślenie każe Ci tak na nich patrzeć. Daj ludziom szansę
  17. Dllaczego to zrobiłam? Dlaczego? Do tej pory jak już drapałam lub gryzłam skórę do krwi. A wczoraj wzięłam nożyczki i powycinałam sobie rząd trójkątów na ręce. I dzisiiaj poprawiłam. Jestem na iebie wściekła choć kiedy to robiłam czu łam spokój. Może trochę satyfsakcji. Do tej pory byłam zadowolona że chociaż ten problem mnie nie dotyczy........
  18. Mnie na przykład tacy zbędni amanci strasznie przygnębiają bo: - dołuje mnie to że nikt lepszy mnie nie chce - wzmaga się poczucie że krzywdzę ludzi - mam wrażenie że spotka mnie kara za to że nie doceniam tego co los mi daje i już zawsze będę sama I w ten oto sposób ryję sobie psychikę jeszcze bardziej
  19. Ha widzę panują tu bliskie mi nastroje. Z tym że moja samotność polega na tym że nie mam cholera nawet za bardzo do kogo zadzwonić czy umówić się gdzieś... i chodzi nie tyle o facetów co w ogóle o ludzi. Ale myśli samobójcze mi na szczęscie ostatnio trochę przeszły (nie boję się śmierci ale mam gdzieś w środku jakąś odrobinę nadziei że może jakos w tym życiu jeszcze będzie). Choć z drugiej strony może spotkałabym się tam po drugiej stronie z przyjacielem który "odważył się"dokładnie rok temu. Ale nie, jeszcze nie teraz. Sni mi się często w nocy, na razie mi wystarczy. Jezu, co ja piszę... Samotna_zagubiona, jeśli to Cię pocieszy to ja spędzałam Sylwestra bez rodziców, zupełnie sama oglądałam zaległe filmy. Nawet nie chciało mi się podejść o północy do okna żeby popatrzeć na sztuczne ognie. Nienawidzę sylwestra bo mój pies mało nie dostaje zawału od tych huków. Dobrze że zmieniłam dziś opis, bo lubimy tą samą piosenkę (ja miałam: when everything's made to be broken... ) :-* pozdrówki
  20. ja podziwiam tych, którzy dojeżdżają codziennie tyle km. Ja ledwo wytrzymuję w miejskich autobusach, a co dopiero jakieś busy, pociagi itp. gdyby nie studia dzienne to nigdzie bym się nie ruszała tak przynajmniej wychodzę do ludzi i nie "dziczeję" do reszty. Pokonuję lęki, zwalczam niechęć do ludzi, lepiej mi ze świadomością że ludzie z roku widzą mnie na codzien i choć zachowuję się dziwnie to są do tego w miarę przyzwyczajeni. Ja też jestem do nich przyzwyczajona, tak samo jak do różnych sytuacji i czuję się zwykle dość swobodnie w szkole w porównaniu z innymi miejscami. Szkoła to po prostu częśc mojego dnia taki rytuał: lęk przed wyjściem z domu, lęk przed ludżmi na przystanku, lęki w autobusie, Lęk po wejściu do szkoły, później trochę spokoju, i to samo w odwrotnej kolejności. Powtarza się to codziennie ale wiem że wczoraj też było mi cięzko ale przeżyłam. Dom i szkoła to obiektywnie rzecz biorąc dwa "najbezpieczniejsze" miejsca co nie znaczy że zawsze czuję się w nich dobrze i że w obu miejscach tak samo dobrze
  21. No no, widzę twarde postanowienia, respect. I życzę sukcesu. Najważniejsze to się zdecydować i spróbowac. Na pewno nie zmienisz sie tak od razu i może nawet na początku będzie bardzo trudno ale wierzę że uda Ci się osiągnąć cel
  22. Jeśli będziesz chciał to zrobić to zrobisz, ale tutaj piszesz chyba dlatego bo szukasz pomocy. Ja mam ciągłe jazdy na temat tego że coś mi dolega, jak nie płuca to serce i nie mam zdrowia na leki przeciwdepresyjne, bo wydaje mi się że mi siądzie wątroba dlatego wolę iść do terapeuty i rozpracować swój problem a nie zagłuszać siebie lekami. sytuacja nerwowa która cały czas panuje w rodzinie(zaczynam ich nie na widzieć ) - no nie wiem nie napisałeś co oni dokładnie robią: chodzi o to że wg Ciebie nie potrafią wyrażać emocji, albo mówią tylko o tych negatywnych, ciągle się kłócą albo nie masz w nich wsparcia? Spróbuj dostrzec dobre rzeczy w swojej rodzinie - choćby pozornie nieważne szczegóły. Zobacz w domownikach ludzi takich jak Ty, obserwuj i staraj się zrozumieć ich zachowanie. Albo pomyśl dlaczego oni nie rozumieją Ciebie. Może próbuj z nimi rozmawiać o swoich odczuciach
  23. Hej, miło Cię powitać, napisz co u Ciebie Nawet jeśli nic nie doradzimy to przynajmniej wysłuchamy (tzn. przeczytamy). Możesz nam się wygadać
  24. Jeśli chodzi o postanowienia noworoczne to uważam to za głupotę. Nie ma takiego czegoś, że przychodzi sobie nowy rok i ja też od razu będę całkiem inna, zdrowa, radosna tylko dlatego bo tak chcę. Gdyby się tak dało to nie czekałabym wcale na Nowy Rok. Jeśli moje życie nie ma sensu to nie nabierze go z dnia na dzień. Azotox, jeśli o mnie chodzi to też uważam, że powinnaś się zgłosić do jakiegoś specjalisty, warto się przełamać, męczysz się niepotrzebnie, a pomoc jest Ci naprawdę potrzebna.
  25. Na NFZ nie płacisz. Ja też bym radziła psychologa, po co od razu truć się lekami
×