-
Postów
643 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Catriona
-
Ale metaanalizy są pracami przeglądowymi - one zawsze będą miały niższą wartość, bo są niejako zbiorem wyników badań wykonanych przez innych. Chcecie badania o najwyższej wartości to szukajcie prac oryginalnych, gdzie badanie było randomizowane (losowy przydział do grup) z podwójnie ślepą próbą (ani badacz, ani osoba badana nie wie w której grupie znajduje się pacjent czy kontrolnej czy badawczej) - takie badania mają najwyższą wartość i wiarygodność, a dodatkowo publikowane w punktowanych czasopismach.
-
Takie tam blaski i cienie dokumentacji elektronicznej i rozwoju telemedycyny
-
No to teraz powiem Ci myk. Twoja rodzina na pewno zna Twój pesel bo widnieje w dokumentach. Wystarczy, że znajdą dowolnego pracownika medycznego, chociażby sekretarkę i już są w stanie się dowiedzieć jakie leki przyjmowałeś przez ostatni XX lat (w ramach przyjacielskiej "przysługi"). Włącznie z datami realizacji recept. Oczywiście że takie coś to są nielegalnie zdobyte informacje, ale na prawdę nie jest trudno o to bo sama w ten sposób weryfikuje pacjentów jak podejrzewam, że coś kręcą. Tylko, że ja to robię legalnie, w ramach pracy. Nie dla informacji znajomych. Tak samo jak każdy lekarz, nawet jak zataisz przed nim przyjmowane leki, może sprawdzić co masz przepisywane regularnie. Musi mu się chcieć, bo to wymaga kilkunastu dodatkowych kliknięć, ale jest dostępne dla każdego kto ma uprawnienia do wystawiania recept.
-
Uwierz, że ludzie jeśli bardzo chcą to do wszystkiego dojdą. Moja koleżanka leczy się z powodu zab. depresyjnych, poszła do noatriusza w celu ORDZUCENIA spadku (bo odziedziczyłaby długi), co zrobił notariusz? Poprosił o zaświadczenie od psychiatry inaczej nie zajmie się sprawą. Skąd wiedział? Prawdopodobnie od rodziny, przed którą się nie chwaliła niby że się leczy.
-
35 Kostniak został wykryty przypadkiem, on nie daje żadnych objawów i nigdy nie dawał, miałam robione TK głowy z innego powodu, po urazie głowy w ramach SOR i tam go opisano po raz pierwszy chyba 4 lata temu. Akurat kostniaki ma dużo osób i nawet o tym nie wie. Częściej co prawda dot. one zatok czołowych, u mnie jest w klinowej, ale to żaden sposób nie zmienia faktu, że można go olać i nie ma się czym przejmować. To z dzisiaj to nowość xD o tym nie wiedziałam, poszłam bo od 3-4 miesięcy działo się coś niepokojącego delikatnie i jak pierwszy miesiąc mogłam olać i uznać, że hormony się popierdzieliły i samo przyszło to samo pójdzie, tak jak zaczęło się przeciągać to już trzeba było się zainteresować tym bardziej xD a swoje na wizytę też musiałam poczekać, to też nie było tak że przyjęto mnie z dnia na dzień. A jeśli chodzi o USG cycków to robię kontrolnie co roku (lub co pół w zależności co wychodzi i jak zdecyduje lekarz) jak przykazali w ramach profilaktyki. Powiem lepsze - ja w wieku 20 lat miałam 16 (!) torbieli na jajnikach w jednym czasie xD dzisiaj nie mam ani jednej, nie byłam operowana, ani nic. Zlałam je i same się wchłonęły chociaż lekarz kierował mnie do poradni zajmującej się takimi rzeczami, ale że terminy były z kosmosu to to zlałam
-
Całą hodowlę a tak poważnie to mam nowotwory niezłośliwe, na pewno jeden w zatoce klinowej, którego wizyta nie dotyczyła, bo tam zero szans na zezłośliwienie i on se jest i dopóki nie urośnie za bardzo, a rośnie bardzoooo powoli i nie daje objawów to se będzie (raz na kilka lat muszę go kontrolować w TK - na razie ma 5mm) i drugi pod znakiem zapytania (z niewielkim, ale jednak ryzykiem zezłośliwienia). Dzisiaj lekarz na USG nie był w stanie stwierdzić czy jest czy nie tak na 100%, ale że działo się coś nieprawidłowego i ciut niepokojącego to na razie dostałam leki na 4 miesiące i jeszcze w trakcie ich brania mam przyjść na kontrolę, albo wcześniej jeśli okaże się że lek pogorszył sprawę. Na razie zostało uznane to za czynnościowe, do wyregulowania lekami, ale badanie trzeba powtórzyć. Jutro mam jeszcze kolejne badanie, inne, w ośrodku profilaktyki i epidemiologii nowotworów, ale mam nadzieję, że to tylko formalność, bo z 2 lata temu miałam zmianę, która robiła się podejrzana i była pod obserwacją z ewentualną biopsją do rozważenia, ale na kolejnym badaniu uznali już tą zmianę za zwykłą torbiel i zrezygnowali z kłucia bezsensownego mnie, ale mi średnio co któreś USG piersi oceniają na zmianę na BIRADS-2 (norma) z BIRADS-3 (zmiana, prawdopodobnie niezłośliwa z ok. 2% ryzykiem zezłośliwienia, ale wymagająca częstszej kontroli). A chodzę do centrum onkologii bo mam blisko z pracy i tam jednak jak jest potrzeba dodatkowych badań to idzie o wiele szybciej niż w zwykłych poradniach/ośrodkach xD
-
@Prince of darkness rodzeństwo może i tak dostać spadek w przypadku braku współmałżonka, braku dzieci i np. nieżyjących rodziców. Kolejność powoływania do dziedziczenia wtedy wchodzi w grę. Dwa, jeśli udowodnią że oświadczenie woli zawiera błędy (co ogólnie jest bardzo trudne) to mimo nie uwzględnienia ich w testamencie, będą powołani do dziedziczenia, w którejś tam kolejności. Tylko darowizna ze służebnością czy umowa dożywocia to wykluczają. Resztę idzie łatwiej lub trudniej podważyć.
-
Przeżyłam! Za 3 miesiące kontrola. No chyba, że coś by się działo to wcześniej mam się zgłosić.
-
Zmieniło się niedawno. Tylko SSRI są dopuszczalne, ale jeden lek i zaświadczenie od psychiatry o braku p/wskazań do oddawania krwi. Wiadomo, że ostateczną decyzję o kwalifikacji podejmie i tak lekarz kwalifikujący, ale ogólnie jest to dopuszczalne. Niestety jeśli nie zrobiłeś darowizny to dostaną jeśli zażądają zachowku, który im się należy zgodnie z prawem dziedziczenia. Nawet jeśli w testamencie nic im nie zapisałeś.
-
Aktualnie na czwartek.
-
To nie ja wylewam swoją frustracje na innych na tym forum xD ulżyło Ci? Jak tak to spoko. Miło ze mogłam pomóc. Na przyszłość, polecam opcje ignoruj, lub wylogowanie się na stałe z tego forum, nie będziesz widział moich postów. Niby dorosły a nie potrafi sobie z prostymi rzeczami poradzić mamusia jak Cie trzymała pod spódnicą nie nauczyła zaradności? xD
-
No mówię udary, samobójstwa też (ale tu głównie tylko przez zadzierżgnięcie). Śmierci mózgowej też nie stwierdza się w 5 minut, tylko to jest seria kilku badań w odpowiednich odstępach czasowych. Ale pacjenta ze stwierdzoną śmiercią pnia mózgu da się utrzymać przy pomocy leków i sprzętu tak, żeby dotrwał do momentu pobrania narządów, bo pozostałe narządy pracują normalnie. Widziałam kilku pacjentów, u których stwierdzono śmierć pnia mózgu i zawsze chciałam zobaczyć odruch Łazarza, ale jak to sobie myślę to chyba dobrze, że nie było mi dane, bo to musi być straszne.
-
Dawcami narządów są przeważnie osoby, które zginęły w wyniku śmierci mózgowej (wypadki, czasami udary u młodych osób itp.), ale tak. Jeśli przeszczepiamy narząd to dawca ogólnie musi być zdrowy. Np. serce dyskwalifikuje niedomykalność zastawek (taka minimalna np. zastawki trójdzielnej jaką ma prawie każdy to nie, ale jak już przeciek jest większy to tak). Bada się po kolei wszystko co potencjalnie można by wziąć i wybiera tylko te narządy, które się nadają. Krew z niektórymi chorobami można oddawać, dawcą szpiku też można być, ale to jest wąska grupa chorób jak np. niedoczynność tarczycy. Krew można oddać nawet biorąc SSRI, ale może to być max jeden lek. Taaa, tej wagi pilnują, bo mnie w centrum krwiodawstwa też kiedyś notorycznie sprawdzali czy na pewno ważę wymagane minimum.
-
Nie, bo jeśli rodzina nie wyraża zgody to nie pobiorą wbrew woli rodziny. U nas szanuje się zdanie bliskich, chociaż rzeczywiście tylko rejestr sprzeciwów jest prawnie wiążący. Ja wychodzę z założenia, że moje narządy po śmierci i tak na nic mi się nie zdadzą, a jak mogą komuś uratować życie to niech biorą co chcą jak zginę nagle. Zresztą ja zaraz po skończeniu 18 lat zgłosiłam się do bazy dawców szpiku, krew też oddawałam długi czas i teraz planuję do tego wrócić, bo już mogę. Dla celów nauki biorą wszystko. Chyba że akurat mają nadmiar, to nie wezmą. A nawet jak coś się zachowa w dobrym stanie długi czas to po iluś latach zwrócą rodzinie w celu pochowania
-
Ja np. na 150mg czuję się gorzej niż na 75mg. Z jednej strony wszystko mnie wkurza wtedy a z drugiej totalny brak chęci na cokolwiek i senność. Ale ja już nauczona doświadczeniem po 2 dniach brania 150mg wróciłam do 75mg, bo wiem, że jak cokolwiek zaczyna tykać bezpośrednio noradrenalinę u mnie to na pewno nic dobrego z tego nie wyjdzie. Z tym, ze no ja mam pozwolenie lekarza na samodzielne dopasowanie dawki, mimo że lekarz był za opcją 150mg raczej.
-
Nie brałam, chociaż mój lekarz kiedyś rozważał spróbowanie, ale dla mnie, przynajmniej patrząc na ulotkę i działania uboczne to mu bliżej pod tym względem do TLPD. Zresztą to stary lek. Ja finalnie się na niego nie zgodziłam ze względu na to, że jak w ulotce występuje hiperprolaktynemia to na 99,9% u mnie by wystąpiła (ten ubok jeśli jest możliwy na jakimś leku to u mnie występował zawsze i wystarczały 2-3 tygodnie brania i miałam objawy) i przez to nawet lekarz finalnie się z niego wycofał. Spróbować nie zaszkodzi, a nuż zaskoczy akurat.
-
ciut zestresowana jutrzejszą wizytą w centrum onkologii ale jestem dobrej myśli! Poza tym dobrze, infekcja minęła!
-
No i znowu mówisz o czymś o czym nie masz pojęcia xD oczywiście, że terapeuci polecają innych terapeutów. Moja terapeutka swego czasu sama mi polecała inną terapeutkę i często są przypadki, że człowiek trafia do terapeuty, a okazuje się, że np. terapeuta nie pracuje z osobami z danym problemem i odsyła do kogoś innego podając konkretne nazwiska. Skończ się już kompromitować, bo co post to coraz bardziej się błaźnisz.
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Catriona odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Ja tu widzę dziurę w logice. Przepraszam, czy ktokolwiek na tym forum ma ze swoimi znajomymi codzienny kontakt? Bo ja na pewno nie i nie sądzę, żeby ktokolwiek chociażby co 2 dni kontaktował się ze znajomymi zawsze. Może na etapie nastoletniości tak było, ale będąc dorosłym każdy ma swoje życie, pracę i swoje sprawy. -
Tylko, że terapeuta nie ma być autorytetem. Ciężko autorytetem nazwać kogoś kogo nie znasz i nie poznasz nigdy. Widzisz go tylko w jego zawodowej roli, a nawet jeśli ujawni coś ze swojego prywatnego życia gdzieś w rozmowie to przeważnie będą to jakieś niewiele mówiące informacje. Terapeuta nigdy nie będzie jakimś guru/autorytetem czy ekspertem od Twojego życia, który powie Ci co masz zrobić. Specjalistą od swojego życia jesteś tylko i wyłącznie Ty. Terapeuta jest jedynie od wskazania Ci być może nie służących Ci schematów i pokazania, że można inaczej, bardziej konstruktywnie radzić sobie z emocjami i różnymi stanami.
-
To Ty masz jakiś problem, nie ja. Jak Cię boli to, że moja terapeutka zarobiła na mnie kilkadziesiąt tysięcy złotych i uważam, że to jak obecnie się czuje w porównaniu do tego jak było zanim do niej trafiłam, było tego warte, to jest to Twój problem, nie mój. Nie chcesz, nie korzystaj z terapii, jest mi to totalnie obojętne, ale jak już napisano powyżej - próbujesz zrobić z siebie eksperta w czymś o czym nie masz żadnej wiedzy poza tym co przeczytasz na mniej lub bardziej wiarygodnych stronach. Nikt tu nie napisał, ze psychoterapia jest jedyną i słuszną metodą leczenia, tak samo jak nikt nie napisał, że zgadza się zawsze ze wszystkimi założeniami danego nurtu, czy nawet z wszystkim co mówi terapeuta, ale Ty próbujesz wszystkich przekonać jaka to jest beznadziejna bo nie spodobało Ci się co jakaś pani powiedziała ci na spotkaniu. Ja nie krytykuję nurtu CBT mimo, że totalnie mi on nie odpowiada, bo to że mi coś nie odpowiada, nie oznacza, że jest złe. Oznacza tylko tyle, że mi nie odpowiada, dwa, w moim przypadku i tak został z góry uznany że będzie nieskuteczny i to mówił każdy psychiatra z którym miałam do czynienia. Tak samo jak nie krytykuję psychoterapii grupowej, której nie lubię i żartobliwie nazywam kółeczkiem wzajemnej adoracji, ale nie podważam jej skuteczności, bo widziałam osoby którym pomogła i rozumiem pod jakim względem grupa może leczyć, ale ja w przeciwieństwie do Ciebie ukończyłam 24-tygodniową terapię grupową i nie wypisałam się po 3 tygodniach bo ktoś mi coś powiedział co mi się nie spodobało.
-
Hmmmm..... musiałabym tu opisać jak pomimo braku zgody zostałam poniekąd zmuszona do terapii tu moja lekarka by się mogła wypowiedzieć jak wysłać na terapię pacjenta, który się na nią nie zgadza i jej nie chce teraz się z tego śmieję i jestem jej wdzięczna za spisek jaki uknuła, ale wtedy nie było mi do śmiechu ani trochę. Ale tak, zgadzam się, nikogo na siłę nie da się terapeutyzować. Tak samo jak nie każdy nurt będzie każdemu odpowiadać i osoba terapeuty. Czasem przejść przez kilku, żeby trafić na "swojego" terapeutę. Ja bym może swojej terapeutki nie uznała za autorytet (ale ja mam ogólnie problem z tym, żeby kogokolwiek nazwać autorytetem), ale na pewno za osobę ważną w pewnym sensie dla mnie i osobę której ufam. Co też nie równało się temu, że wszystko co mówiła przyjmowałam bezrefleksyjnie, bo tak nie było. Czasem rzeczywiście nie miała racji w danej kwestii, a czasem to była moja niechęć do przyjęcia danej rzeczy i dopiero po czasie okazywało się, że jednak miała rację. Ale biorąc pod uwagę historię mojej "znajomości" z terapeutką i to, że jej na początku nienawidziłam i uważałam za zimną sukę (tak, powiedziałam jej o tym), tego jak długo ją "testowałam" zanim zaufałam, do relacji jaką mamy teraz, uważam, że na lepszą osobę nie mogłam trafić. I w dupie mam, że za tę kasę którą wydałam na terapię kupiłabym już sobie nowy samochód z salonu, czy była 3x w roku na wycieczce zagranicznej, bo moje samopoczucie obecnie i jakość życia (chociaż nie lubię tego określenia bo to mało mierzalne) jest warta każdej wydanej złotówki. Nie, kolega czerpie wiedzę z 3 tyg. pobytu na oddziale dziennym (co nawet nie jest ukończoną terapią w warunkach oddziału) i wydumanych teorii z internetu
-
piekę chlebek bananowy
-
@Mic43 oczywiście, że nie wszystkie nurty. Tak, CBT jest potwierdzone, tak samo jak psychodynamiczna.