Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kiusiu

Użytkownik
  • Postów

    441
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kiusiu

  1. Czyli? Ustalenie przyczyny długoletniej samotności często byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby kobiety były szczere i za każdym razem konkretnie, jasno i precyzyjnie mówiły, dlaczego kogoś nie chcą i co im się w nim nie podoba. Dawały informację zwrotną bez owijania w bawełnę. Choć jest też możliwe, że nieraz kobieta sama nie wie, dlaczego kogoś nie chce. To jest też kwestia samoświadomości i umiejętności odpowiedniego ubrania tego w słowa. Jeśli ktoś ma słabe umiejętności społeczne, czy też np. niezdiagnozowany autyzm wysokofunkcjonujący, to z reguły ma trudności z wejściem w relację, mimo szczerych chęci. Jak ktoś jest fizycznie nieatrakcyjny, też. No ale skąd ktoś ma wiedzieć, że jest nieatrakcyjny albo że ma słabe umiejętności społeczne, skoro żadna kobieta mu tego nie powiedziała? Jeśli ktoś nie wie, nad czym ma pracować, to nie zacznie pracować. Nie ma szans. Dlatego szczerość i informacja zwrotna są ważne. Niestety, zbyt często pomniejszane, bagatelizowane i pomijane. Współczucie nie ma nic wspólnego z traktowaniem kogoś jak dziecko. Jest po prostu wyrazem empatii. Doceń to, że ktoś darzy Cię jakimś dobrym uczuciem, zamiast to odtrącać. A odtrącaj pogardę, wrogość i inne negatywne uczucia i postawy, którymi Cię ktoś darzy. Mam tak samo. To drugie nie wynika z pierwszego. Jeśli dzieci są okrutne, to najczęściej wynika to po pierwsze z mniejszej samoświadomości i słabiej rozwiniętej empatii, a po drugie, z czerpania z negatywnych wzorców i złych przykładów, które dają im dorośli. Jak rodzice przy swoich małych dzieciach klną jak szewcy, zachowują się agresywnie i ogólnie źle traktują innych i zachowują się w patologiczny i przemocowy sposób, to dziecko to widzi i naśladuje, traktując to jako coś normalnego i zwyczajnego. Nieraz widziałem patologiczne pary z małymi dziećmi. I wtedy każdorazowo nachodzi mnie refleksja, że prawo do reprodukcji powinni mieć wyłącznie ci, którzy zakwalifikowali się jako odpowiedni na rodziców adopcyjnych. Chcą, żeby ludziom było miło i żeby wracali. Normalka. Nie ma co się wściekać. W Japonii te uśmiechy i miły ton są o wiele bardziej wyuczone i sztuczne niż w Europie. Brzmi jak gadka babci podczas rodzinnego obiadu i deseru czy podwieczorku. BTW, schabowy jak najbardziej podnosi cholesterol i ciśnienie i ogólnie sam w sobie jest niezdrowym daniem, nie trzeba w tym celu jeść deseru. Smażone rzeczy same w sobie są niezdrowe. Lepiej jest jeść gotowane. Albo surowe (zależy co).
  2. Kiusiu

    Samotność

    Widać ten znajomy to kolejny zakompleksiony mizogin postrzegający kobiety jako towar, który może być wybrakowany. Odmawiający kobietom podmiotowości. Czy tak? BTW, nie wiem, co dziewictwo ma wspólnego z @alone05 - przecież bycie panną nijak nie oznacza bycia dziewicą. Tak jak bycie kawalerem nie oznacza bycia prawiczkiem.
  3. W sumie to bodaj najskuteczniej działają przeciwzmarszczkowo rzeczy przyjmowane doustnie, które działają dobrze na cały organizm, a aparycję poprawiają niejako "przy okazji". Cynk, kolagen, witaminy A, C, D, E i z grupy B (w tym B3 i B5), Omega-3 i olej z wiesiołka. Do tego unikanie słodyczy, a także papierochów i etanolu, i unikanie nadmiaru soli. Ogólnie, dieta i to, co wprowadzamy do swojego organizmu, ma wpływ na wygląd i kondycję skóry, w tym cery. Jeśli ktoś nie przestrzega tych zasad, to bez sensu jest stosowanie zewnętrznych preparatów przeciwzmarszczkowych.
  4. SARS i MERS mają wprawdzie wyższą śmiertelność niż COVID, ale o wiele niższą zakaźność, przez co spowodowały wielokrotnie mniej ofiar. To, jak łatwo się zakazić daną chorobą, ma duże znaczenie. Np. odra jest bardzo zakaźna, przez co tak ważne jest szczepienie na nią dzieci.
  5. Tzn. ciuchy pod sklepem? Lumpy to ciuchy przecież.
  6. Kto? Każda kobieta, która będąc w ciąży pali papierosy, powinna mieć przymusową aborcję. Bezwzględnie. To samo z kobietą, która pije etanol będąc w ciąży. Zresztą, koleś, który stara się o dziecko, też powinien nie pić etanolu ani nie palić. Etanol i papierochy bardzo źle wpływają na jakość nasienia i sprawiają, że ewentualne dziecko będzie mieć wady wrodzone. A jeśli nie jest w stanie rzucić szlugów ani etanolu, to sterylizacja.
  7. To pokaż mi człowieka, który od wielu lat wcale nie sypia i jest zdrowy i czuje się znakomicie, bo po prostu nie musi spać, tylko przezwyciężył tę fizjologiczną potrzebę i stał się nadczłowiekiem i superorganizmem. W moim przypadku jest zupełnie inaczej. Bardzo ściśle przestrzegam wszystkich zasad dot. higieny snu - i mimo to nadal mam przewlekłą bezsenność. Oraz mimo suplementowania melatoniny i stosowania melisy oraz Valusedu. W moim przypadku bezsenność nie ma nic wspólnego ze stylem życia ani nawykami. Nienawidzę tych wszystkich przemądrzalców, którzy potrafią tylko szablonowo i schematycznie podchodzić do tematu. Gardzę nimi strasznie. A natrafiłem już na naprawdę wielu takich. Wszyscy potrafili tylko gadać w kółko te same banały o higienie snu i nawykach. Bla, bla, bla. Mdli mnie to. Niech wreszcie dadzą jakieś nieszablonowe i nieschematyczne rady. Chociaż, moja terapeutka wspomniała, że jestem jedynym jej pacjentem, który ma przewlekłą bezsenność mimo ścisłego przestrzegania wszystkich zasad higieny snu, nawyków i stylu życia. Po prostu jestem pod wieloma względami nietypowy i niezwyczajny. Szkoda, że zakute łby nie biorą pod uwagę takich przypadków, tylko się wymądrzają odnośnie nawyków, stylu życia itd. To się może sprawdza w większości przypadków, ale nie we wszystkich. W moim na pewno nie. W moim przypadku, na bezsenność po prostu nie ma lekarstwa - chyba że psylocybina. To jedyna rzecz, po której naprawdę byłem w stanie zasnąć jak dziecko i spać dobrze, bez wybudzania się w nocy. Tylko że antyludzkie władze nie dopuszczają psylocybiny do obrotu aptecznego, bo chcą, żeby ludziom było jak najgorzej i żeby ludzie cierpieli i nie mieli prawa do psychicznego dobrostanu. Psylocybinę wystarczyłoby stosować raz na kilka tygodni, ona nie jest do codziennego stosowania. Nienawidzę polityków i urzędników.
  8. Napisałaś, że jesteś w ciąży. Przecież kobietom w ciąży nie wolno palić. Ani jednego papierosa. Tak samo jak nie wolno im pić etanolu. Jedno i drugie ma fatalny wpływ na płód, na przyszłe dziecko. Powoduje wady wrodzone. W ogóle to nałogowi palacze powinni być poddawani przymusowej sterylizacji. Albo w ogóle karani śmiercią. To samo z alkoholikami.
  9. Ta grafika to kompletne brednie. Kto ją w ogóle sporządził? Skąd ją wytrzasnąłeś? Czy autor jest zbyt tchórzliwy, żeby się pod nią podpisać? Druga w nocy to nie "najgłębszy sen", tylko bicie się z myślami i wku**ianie się, że znowu nie można zasnąć przez wiele godzin po położeniu się do łóżka. Albo czas, gdy niedawno obudziło się w nocy i próbuje się znowu zasnąć. Nienawidzę takich grafik. I tego, że ludzki organizm jest tak fatalnie zaprojektowany, że nie ma kontroli nad własnymi myślami ani tym, czy śpi, czy nie śpi. Nienawidzę ludzi - to wstrętne stworzenia. Brzydzę się nimi i życzę im zagłady. Szkoda, że należę do tego gatunku - chętnie bym go zmienił, gdyby to było możliwe.
  10. Tak się składa, że jestem poszukujący w duchowości. Tyle że duchowość to jedno, a dogmaty to całkiem co innego. Chrześcijaństwo jest dogmatyczną religią. Mój sprzeciw dotyczy dogmatów, nie duchowości. Lubię prowadzić akademickie dyskusje na argumenty.
  11. Może najpierw podaj definicję doświadczenia duchowego. Ścisłą, jasną i jednoznaczną, niepozostawiającą pola do interpretacji. Ciekawe, że wszelkie objawienia przydarzyły się ludziom, którzy już wcześniej słyszeli o Jezusie i wiedzieli, kim był, a w dodatku najczęściej miały miejsce na głębokiej prowincji, dawno temu i wobec ludzi, którzy albo byli dziećmi wychowanymi w mocno religijnych rodzinach, albo niepiśmiennymi, prostymi ludźmi. Teraz, gdy prawie wszyscy mają kamerę w telefonie komórkowym, jakoś nie ma zatrzęsienia objawień. I jakoś objawienia nie miały miejsca wobec ludzi, którzy nigdy nie słyszeli o Bogu, chrześcijaństwie, Jezusie, Maryi itd., tylko czcili słońce, siły natury czy duchy przodków. No chyba że faktycznie odnotowano jakieś objawienia maryjne w Ameryce w V wieku, tyle że po prostu o tym nie słyszałem. Jeśli znasz takie przykłady, to proszę, podaj. Przykłady tego, że Bóg sam objawił się ludziom żyjącym na ziemiach, na których nigdy nie było misjonarzy, i zesłał im z nieba egzemplarze Biblii przetłumaczonej od razu na lokalny język, żeby nie było błędów. Nie wiem, czy słyszałaś o czymś takim jak efekt potwierdzenia. To istotny aspekt religijnych przekonań. Bardzo łatwo jest zostać katolikiem w kraju, w którym katolickich księży spotyka się na każdym kroku. I na każdym kroku można spotkać katolickie media, szkoły, sklepy z dewocjonaliami, grupy pielgrzymów, biura pielgrzymkowe itd., w sali obrad sejmu wisi krucyfiks, organizowane są głośne akcje typu "różaniec do granic" i inne. Podobno wszechmogącemu Bogu zależy na tym, żeby jak najwięcej ludzi w niego wierzyło. Zależy mu tak bardzo, że nigdy sam się ludziom nie objawia, tylko zawsze czeka, aż jego wyznawcy o nim opowiedzą innym. I często ponad tysiąc lat trwa, zanim jego wyznawcy w ogóle dowiedzą się, że istnieje ląd, na którym żyją ludzie, którzy nie słyszeli o Bogu ani Jezusie. Czyli wiele pokoleń. No to powiedz, z czego. Wytłumacz. Żebym miał pojęcie. Czy nie z tego, że ludzie nawracają się na największą i najbardziej rozpowszechnioną w danym kraju religię? Chociaż, w sumie, trzeba przyznać, że w USA czy W. Brytanii nie tak rzadkie są przypadki nawrócenia na islam. Może nawrócenia na islam wynikają z podobnych czynników, z jakich wynikają nawrócenia na chrześcijaństwo? Bo mi nie opowiedziałaś. Mogłabyś opowiedzieć np. w tym temacie: Przekonaj się. Ależ zakłada. https://plus.expressbydgoski.pl/zwierzeta-inne-niz-ludzie-maja-kodeks-moralny-a-te-ktore-go-lamia-nie-unikna-kary-czego-mozemy-sie-od-nich-uczyc/ar/c1-15432279 Tobie się tylko wydawało, że nie zakłada. Arogancja gatunkowa każe wielu ludziom twierdzić, że ludzie jako gatunek mają monopol na moralność, albo na cokolwiek innego. Otóż nie mają. Poszczególne gatunki zwierząt, np. słonie i ptaki krukowate, mają swoje rytuały pogrzebowe. P.S. W kwestii formalnej: jeśli moderacja uzna, że robi się tu zbytni off-topic, może przenieść ostatnie posty stąd do tematu o Bogu w dziale "Socjologia".
  12. Sam napisałem, że religijna wiara to najczęściej wynik wychowania i konformizmu. Tego, że ludzie internalizują przekonania wpajane przez innych. W każdym razie, ogólnie, taka wiara nie jest świadomym wyborem. Przyznam, że nie słyszałem wcześniej o tym człowieku i nic o nim nie wiem. Nie wiem, czym dokładnie jest to u niego spowodowane. Nie wiem, w jakim domu został wychowany, w jak silnym stresie żył itd. Dla części zabieganych ludzi duchowość czy religijność potrafi działać odstresowująco. Tyle że fakt, że jakaś grupa ludzi wyznających określone przekonania staje się obiektem prześladowań, nie mówi nam nic o słuszności tych ich przekonań. Muzułmanie w Birmie (Rohingja) i Palestynie też są obiektem prześladowań - czy to oznacza, że islam jest słuszną religią i że wszyscy ludzie powinni być muzułmanami? Dla większości muzułmanów ich religia jest czymś tak oczywistym, że nie są oni w stanie pojąć, dlaczego nie jest taką dla innych. Z kolei w Wietnamie Południowym prezydent-katolik Diem prześladował buddystów, przeciwko czemu w proteście kilku buddyjskich mnichów dokonało samospalenia w 1963. O tym, jak afgańscy talibowie potraktowali buddystów i buddyzm w ogóle, chyba nie muszę wspominać. Czy to dowód na słuszność buddyzmu? W Polsce katolicyzm jest wszechobecny, nie ma religijnego pluralizmu. Ciekawe, jaka część katolików w krajach takich jak Polska miała lub ma refleksje w rodzaju: "Jakie to wielkie szczęście, że urodził*m się akurat w kraju, w którym to wyznawcy prawdziwej religii prowadzącej do zbawienia stanowią tak znaczną większość i mają tak rozbudowaną organizację, tyle szkół, szpitali, mediów" itp. Jeśli nawet było się "letnim" katolikiem albo wątpiącym, to najprościej jest nawrócić się akurat na katolicyzm, a już trudniej na bahaizm, szyizm, zaratusztrianizm czy candomble. Na tej samej zasadzie, jakoś np. w V wieku nie odnotowano żadnych objawień maryjnych w Ameryce, Australii, Japonii, na Syberii czy w innych miejscach, w których nikt nie słyszał o Jezusie ani chrześcijańskim Bogu. W religiach monoteistycznych istotną rolę odgrywa posłuszeństwo, jednak ponieważ Bóg jest nieosiągalny, posłuszeństwo należy się tym, którzy powiedzieli ludziom o tym Bogu, czyli duchownym, kaznodziejom. Z religijną żarliwością jest istotny problem: tacy ludzie często prezentują podejście: "Nie możesz tego zrobić, bo moja religia ci zabrania", a nie tylko "Nie mogę tego zrobić, bo moja religia mi zabrania". W sumie to problematyczne są oba podejścia, jednak pierwsze zdecydowanie bardziej. W przypadku niektórych mistyków, jak np. Helena Kowalska (znana bardziej jako Faustyna Kowalska), stwierdzono choroby psychiczne, jak choćby ChAD. Aczkolwiek mnóstwo mistyków żyło w czasach, w których psychiatria jako osobna, rozwinięta dziedzina medycyny, jeszcze nie istniała. Więc ci mistycy siłą rzeczy nie mogli być przebadani przez psychiatrów. Zresztą nawet obecnie niewielu jest naprawdę dobrych psychiatrów będących jednocześnie psychologami klinicznymi, skwapliwie przeprowadzającymi dokładne testy psychologiczne. Zresztą, ogólnie, pytanie, jaka część księży i zakonnic jest badana przez psychiatrów i psychologów klinicznych. Takie badania nie są obligatoryjne dla kandydatów do kapłaństwa i zakonów, prawda? Biorąc pod uwagę wypowiedzi wielu księży, trudno oprzeć się wrażeniu, że są to ludzie mocno zaburzeni. Pytanie, co to dokładnie za zaburzenia i jakie mają podłoże.
  13. Te dwa przykłady, które tu podajesz - "Koguta" i "Heada", tylko potwierdzają to, o czym napisałem. Że takie "cudowne" nawrócenia dotyczą zwykle ludzi, którzy byli na dnie, np. z powodu ciężkiego uzależnienia i utraty kontroli nad swoim życiem. To samo z proponowanymi podobnymi świadectwami - już same tytuły, jak "Jezus zdjął mnie z liny", o tym mówią i na to wskazują. A jakoś raczej nie przydarza się to ludziom, którzy przez cały czas po prostu prowadzili normalne życie, uregulowane, stateczne i spełnione. Ludzie, którzy nijak nie mają poczucia, że potrzebują uzdrowienia, bo po prostu cały czas są zdrowi, nie mają potrzeby wspomagania się religijną wiarą i posiłkowania się nią. W dziale "Socjologia" jest o tym mowa.
  14. W przypadku ludzi, którzy byli na dnie, a później przestali na nim być, znaczna religijna żarliwość jest dość częsta. Czasem jest tak samo też u ludzi wychowanych w bardzo religijnych domach. W przypadku ludzi bardziej, nazwijmy to, "zwyczajnych", którzy ani nie byli na dnie, ani nie wychowali się w mocno religijnych domach, jest to rzadsze.
  15. To wygląda na hipochondrię. Która z kolei często bierze się z urazów psychicznych z dzieciństwa. Jest to materiał na terapię. Tak samo jak wyraźne problemy z samoakceptacją. Nie wiem, czy chodzisz na terapię albo się wybierasz, ale na pewno byłoby to uzasadnione. Testy psychologiczne też. Skoro "wkręcałeś" sobie homoseksualizm mając zaburzenia lękowe, a przy tym obawiasz się chorób takich jak schizofrenia, to widać tu problemy z samoakceptacją. Skoro przekonania religijne są powiązane z silnymi obawami o to, czy postępuje się we właściwy sposób i czy nie zostanie się przez to ukaranym przez Boga, to oznacza, że w takim przypadku religia jest nie tym - albo nie tylko tym - co buduje człowieka i mu służy, tylko staje się czymś obciążającym psychicznie. Przekonanie o dawaniu znaków i myśli o testowaniu wiary przez Boga świadczy o myśleniu magicznym, co w tym przypadku najpewniej wpisuje się w zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Choć żeby wiedzieć na pewno i mieć lepsze rozeznanie, polecam zrobić sobie testy psychologiczne i osobowości. Lepiej się nie samodiagnozować. Wprawdzie zetknąłem się kiedyś ze schizofreniczką, która też doszukiwała się wszędzie znaków, cudów, powiązań między zdarzeniami, ludźmi i rzeczami, i uzasadniała to swoimi religijnymi przekonaniami, jednak u niej to nie miało podłoża lękowego i miało inny wydźwięk.
  16. Zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych. Choć nie podałeś, z jakimi problemami - poza zaburzeniami lękowymi i obsesjami na tle religijnym - się jeszcze zmagasz, jednak takie zaburzenia często współwystępują z innymi. Tak czy inaczej, ewidentnie masz niezdrową relację z własną religijnością. BTW, duchowość nie musi wiązać się z jedną konkretną religią. Religii jest wiele, z czego religie dogmatyczne i autorytarne stanowią mniejszość. Chrześcijaństwo jest przykładem religii dogmatycznej.
  17. To przejaw skrupulantyzmu. Będącego jednym z objawów zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych. https://pl.wikipedia.org/wiki/Skrupulatyzm Natomiast raczej nie jest to przejaw schizofrenii. Myślenie magiczne, jakie się tu przejawia, też może być objawem tego. https://pl.wikipedia.org/wiki/Myślenie_magiczne Bez wątpienia to obsesja.
  18. Kiusiu

    Mizantropia.

    Nic w tym dziwnego. Zwierzęta Cię nie obgadują, nie oszukują, nie wykorzystują, nie są przestępcami, politykami, domokrążcami itd. Ogólnie to bardzo często dochodzę do wniosku, że gdyby Ziemię zaatakowali kosmici mający na celu wymordowanie całej ludzkości, to przyłączyłbym się do nich i bym im pomógł, nawet gdybym na końcu sam miał zginąć. A już na pewno bym ich poparł w zredukowaniu populacji homo sapiens o 99,99% - ten inwazyjny i niebezpieczny gatunek zdecydowanie za bardzo się rozplenił. Gdyby światowa populacja homo sapiens liczyła jakieś 30 tys., to nie byłoby problemu. Ludzie bardzo często sami robią z siebie chodzące śmietniki, paląc papierosy, pijąc etanol, wsuwając śmieciowe żarcie, a przy okazji zatruwając wodę i powietrze, szkodząc też wszystkim innym istotom wokół siebie.
  19. Akurat biorąc pod uwagę zasoby wody w Polsce, narastające z roku na rok susze i widmo braku wody w kranach, to nie dziwię się takiemu "opresyjnemu" podejściu. Zasoby naturalne są skończone, nie można z nich korzystać bez ograniczeń. Na tej samej zasadzie, nie można prowadzić rabunkowej gospodarki. Mimo że w praktyce w wielu miejscach często nadal się ją prowadzi, choć to prosta droga do katastrofy.
  20. Części ludzi nie obchodzi, że coś gdzieś uchodzi za standardową procedurę, a coś takiego jak zauważanie norm społecznych i obyczajowych przychodzi im z wielkim trudem, nie wspominając o ich przyswajaniu. Podobnie, części ludzi nie obchodzą stopnie wojskowe, nie obchodzą formalne wymogi i oczekiwania itd. Ja ten film zawsze traktowałem jako dramat. Wprawdzie mający lżejsze momenty mające na celu rozładowanie atmosfery, jednak ogólnie dramat. Co widać już podczas pierwszej sceny, gdzie mamy bardzo dramatyczną i brutalną scenę desantu i walk, odnoszenie ciężkich ran, urywanie ręki żołnierzowi, który za sprawą adrenaliny chwyta tę rękę i biegnie itd. Ogólnie to film o dramatyzmie i brutalności wojny. Bo nie usłyszałem sarkazmu w głosie Dalji. ^^
  21. Skoro o tym mowa, to ciekawe, jak często się zdarzało, że poborowy rzucał się na wojskowego fryzjera, który golił żołnierzy, i gryzł go, drapał po mordzie, bił i kopał, lub robił to oficerowi, który wydawał tam polecenia. Zachowując się przy tym jak dzikus i wariat w jednym, w ataku szału. Pewnie tak robią - choć jest to trudne, bo jednak filmów wojennych i o wojsku powstało od groma, więc trudno tak całkiem zapomnieć o obrazach w nich pokazywanych. Związać w kitę i nie będzie tego problemu.
  22. Czy kobietom-żołnierkom też je golą? Jeśli nie, to czy oznacza, że żołnierki masowo mają wszy? O problemie wszy można mówić chyba odnośnie warunków w okopach i dawnych koszarach o fatalnych warunkach sanitarnych, a nie tego, z czym mamy do czynienia obecnie. Poza tym, czy norwescy żołnierze, którzy mogą mieć długie włosy, masowo doświadczają problemu wszy? Policjantki mogą nosić długie włosy, a policjanci nie - czy tę zasadę też uzasadniasz kwestią wszy? Czy może to po prostu kwestia jakiegoś stereotypu, że mundurowy mężczyzna ma być "prawdziwym mężczyzną", a "prawdziwy mężczyzna" nosi krótkie włosy, a nie jak hipis czy metalowiec, a przy tym wynika z jakiegoś przekonania, że krótkie strzyżenie to element dyscypliny i jednolitości wizerunku żołnierzy? W XIX w. żołnierze mogli nosić długie włosy, i nieraz je nosili. Dopiero później ktoś sobie wymyślił, że żołnierzy należy strzyc na krótko. Niezależnie czy w warunkach wojny, czy pokoju. Na szerszą skalę takie podejście pojawiło się bodaj gdzieś w okolicach I wojny światowej. I o ile można zrozumieć, że w czasie wojny żołnierz nie miał okazji dokładnie zadbać o włosy, to przymusowe strzyżenie poborowych w czasie pokoju jest po prostu elementem ich udupiania i tłamszenia zwanego eufemistycznie "dyscypliną". Skąd ta informacja? Zaraz: twierdzisz, że wojsko uznaje kobiety za bardziej nieprzewidywalne od mężczyzn i dlatego nakazuje mordowanie ich najpierw, przed mężczyznami? Kto wymyślił coś takiego, nie mam pojęcia. Twierdzisz, że żołnierzy też to dotyczy? Wyszkolonych specjalnie do zabijania, i nieraz mających doświadczenie w tej materii, i często nienawidzących swoich wrogów i przekonanych, że ci wrogowie zasługują na śmierć? Przecież podczas walk w zabudowaniach dochodzi np. do walk na bagnety i noże. Kojarzysz może scenę z "Szeregowca Ryana", w której Mellish walczył w budynku z esesmanem, który w końcu go zasztyletował. Esesmani nigdy nie mieli oporów przed bezpośrednim mordowaniem - wręcz sprawiało im to radość i satysfakcję. Ogólnie w tym filmie jest sporo scen walk z całkiem bliskiej odległości.
  23. Patton ujął kwestię walki zbrojnej w taki sposób: "Celem wojny nie jest śmierć za ojczyznę, ale sprawienie, aby tamci sku***ele umierali za swoją". Więc jak najbardziej można nazywać rzeczy po imieniu i nie trzeba nikogo odczłowieczać ani nazywać "celem". Można wydawać rozkaz "zabij go". Używać formy osobowej. A rozkaz w stylu "wyeliminuj cel" czy "zlikwiduj cel" w przypadku, gdy odnosi się do zabicia konkretnego wroga, wywołuje aż chęć poprawienia dowódcy go wydającego i odwarknięcia mu "Popier***iło cię, żeby mówić w taki sposób". Używanie formy bezosobowej to jakiś absurd. Przecież na wojnie chodzi właśnie o zabijanie, prawda? Np. na wojnie Rosji z Ukrainą, im więcej Rosjan zostanie zabitych, tym lepiej - bo tym bliżej zwycięstwa będzie Ukraina. Podobnie, im więcej Rosja straci czołgów, wyrzutni rakiet, samolotów, fabryk itd. "Mózg to inaczej odbiera"? Cóż, mój mózg odbiera absurdalnie sformułowany rozkaz chęcią poprawienia tego, kto go wydaje, i szydzenia z niego, uznania za popier**leńca. Myślałem, że żołnierze walczący na wojnie nienawidzą żołnierzy przeciwnika, życzą im śmierci w męczarniach, są bardzo mocno przekonani, że ci żołnierze wroga zasługują na śmierć, na zabicie, i garną się do wymierzenia im sprawiedliwości, do zabijania ich setkami i tysiącami, chcą widzieć ich cierpienie i lejącą się krew, odrywane ręce i chcą słyszeć ich agonalne jęki. Więc że mówienie o zabijaniu jest czymś całkowicie naturalnym. Zresztą, nie zdziwiłbym się, gdyby w armiach z poboru żołnierze bardzo często żywili podobne uczucia również wobec własnych dowódców, i gdyby podczas bitew wielu oficerów ginęło tak naprawdę od kul swoich żołnierzy, mimo że oficjalnie byli zaliczani jako polegli w boju. W takiej Armii Czerwonej było wielu komisarzy politycznych i oficerów "Smierszu", których na ogół żołnierze się i bali, i nienawidzili. Z kolei w czasach poboru i "fali" w WP wyglądało to pewnie jak w "Samowolce". Zero wzajemnego szacunku, tylko gnojenie jedni drugich. Walki miejskie, walki w zabudowie, walki na ulicach - czyli m.in. walki uliczne. O takie chodziło. Nie o walki kiboli. Jak ktoś wspomina o "uśpieniu psa", to zawsze mam wtedy ochotę spytać: "A jak już pies się obudzi po uśpieniu, to co wtedy?". Powtarzam: zawsze należy nazywać rzeczy po imieniu, a nie wydziwiać z nazwami i określeniami. Nazwanie zabicia żołnierza przeciwnika to coś jak nazwanie krawata "zwisem męskim", który z kolei kojarzy się z siusiakiem. A czy to czasem właśnie nie działa motywująco, na zasadzie "zabij go", bo w domyśle ten, który ma być zabity, to wróg zasługujący na śmierć? Czy żołnierz mający zabić wrogiego żołnierza nie nienawidzi go i nie życzy mu śmierci, nie garnie się do wymierzenia mu sprawiedliwości? A z jakimi krajami mogącymi zaatakować Francję, Holandię i Niemcy, graniczą te kraje? Chodzi o to, że Finowie i Norwegowie są lepiej wyszkoleni i lepiej zaznajomieni z obsługą sprzętu wojskowego niż Polacy? I nadal chciałbym wiedzieć, dlaczego twierdzisz, że "najpierw likwidujesz płeć przeciwną... a dlaczego to już może nie będę pisał ale jest pewna zależność która nakazuje to zrobić i to się sprawdza" - i o jaką zależność tutaj chodzi. Bo zupełnie nie wiem, o czym mówisz.
  24. To oczywiste. Mówiłem o ZSW w czasie pokoju, nie o realiach wojny. Różnica ogromna. Nie mówię o sentymentach, tylko o nazywaniu rzeczy po imieniu. O tym, żeby zabijanie zawsze nazywać zabijaniem. Zawsze. Eufemizmy są idiotyzmem i absurdem. Na tej samej zasadzie, absurdem i idiotyzmem jest mówienie o "usypianiu psów" czy innych zwierząt domowych, gdy mowa o ich zabijaniu. Albo o "regulacji populacji" czy "odstrzale", gdy chodzi o zabijanie dzikich zwierząt. Nie zakłamujmy rzeczywistości. Jasne, że nie. Mówiłem o przypadkach mordowania cywilów przez bandytów w mundurach wykonujących rozkazy innych bandytów w mundurach takich jak Ratko Mladić czy William Calley. To im oraz im podobnym należałoby zgotować los taki, jaki opisałem poprzednio. Ja też. Choć akurat mnie wioska praktycznie zawsze kojarzyła się z cichymi działkami rekreacyjnymi, a mniej z rolnictwem czy hodowlą. No ale to wynik takich a nie innych doświadczeń. Radio Chlew i Żiżej Skwarka pochodzą z Podlasia. Może tam w latach 90. rolnicy byli właśnie tacy, jakimi ich opisali w swoich piosenkach.
×