-
Postów
416 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez miL;)
-
cześć, nie jestem z Lublina i okolic ale możemy pogadać w prywatnych wiadomościach. Jeżeli faktycznie będziesz potrzebowała pomocy, przyjadę i pomogę. Jeżeli taka forma odpada, ok.
-
masz jakąś pasję?
-
wiem czym jest depresja i wiem co zemną zrobiła, musiałem wchodzić szybko na najwyższe dawki leków a one sprawiały, że było coraz gorzej. Moja obecna lekarka cały czas mi przypomina, że jak zobaczyła mnie pierwszy raz (zmieniałem lekarza bo poprzedni tak mnie leczył, że wisiałem na drzewie..) to widziała wrak człowieka.. człowieka, który przez 20 lat pracy zrobił zajebistą karierę, zarabia kupę kasy, człowieka który miał wszystko a jednak przyszła choroba i starła mnie w proch. Tak, leżałem całe dnie a w nocy chodziłem po pustych ulicach i widziałem tylko ciemność a demony (umysłu, myśli) cały czas mówiły, przegrałeś wszystko, jesteś zerem, zakończ to, za.ij się. Wiem czym jest ciężka depresja. Paradoks polega na tym, że ta depresja zaczęła się od słów, które przychodziły codziennie po przebudzeniu a w końcu były ze mną cały czas. Nie rozumiałem tego. Aż w końcu wszystkie myśli i sceny ułożyły się w całość i poznałem prawdę o najbliższej mi osobie. Zadałem jej jedno pytanie i odpowiedź TAK. Jakim cudem choroba odkryła przede mną prawdę której nigdy nie powinienem poznać? Tak mam zjazdy, wiem dlaczego (co do tego prowadzi), po chorobie i przemianie: nie potrafię kłamać, brzydzi mnie co wcześniej było zajebiste ale mnie niszczyło, tak lubię pogadać z bezdomnym, wesprzeć finansowo ale zauważyłem, że oni najbardziej pragną dostrzeżenia (pewnie nie wszyscy ale..) Może to chemia, może prochy Moja obecna żona kiedyś mi powiedziała (byliśmy młodzi..) "nie ma miłości, jest tylko chemia.." Nigdy się z tym nie zgadzałem i nie zgodziłem. Owszem, zakochanie (chemia) ale jak dostałem strzała tak, że mi serce pękło to jak już się podniosłem to zrozumiałem, że jednak kocham i ta miłość trwa 23 lata
-
To zacznij myśleć, marzyć o szczęściu! Myśl o tym czego pragniesz. Wierzę, że mamy w sobie cząstkę Boga i dobro rodzi dobro, natomiast zło (złe myśli) powodują, że zło rośnie również w nas. Zacznij szukać ludzi, którzy pragną prawdziewgo: spotkania, relacji, rozmowy. Ja od pewnego czasu mam taką przypadłość, że na mojej drodze stają ludzie, którzy chcę się otworzyć tylko to ja muszę zrobić ten pierwszy krok.
-
jeżeli wierzysz, to dlaczego nie wierzysz w Jego pomoc.. Bóg nie działa tak jak my, Bóg nie oczekuje próśb tylko naszej relacji z Nim i zmiany (powrotu) To że czujesz nudę na mszy Św., to że chcesz wyjść z Kościoła.. jest normalną reakcją, bo jeśli wierzysz w Boga to niestety musisz też uwierzyć w Złego (króla i mistrza kłamstwa), który zrobi wszystko abyś odeszła od Niego. Czym jest przesadna religijność? Bóg nie wymaga od nas klepania formułek, pragnie prawdziwego spotkania, relacji, wewnętrznej rozmowy. Ja ciągle Go szukam i wiem, że będę szukał pewnie do końca życia pragnąc Go zrozumieć. To co się we mnie zmieniło w chorobie to między innymi odkryłem w sobie tęsknotę za Nim, teraz na mszę idę jak na spotkanie z najlepszym przyjacielem, na spotkanie z kimś kto mnie rozumie bez słów. Staram się być kilka minut przed rozpoczęciem aby z Nim pogadać albo pobyć w ciszy i wypowiedzieć w myślach jedno zdanie: "przecież widzisz co się ze mną dzieje, wiesz czego pragnę.. ale Ty wiesz wszystko, więc ja przyjmuję to co jest wierząc w sens TERAZ aby wygrać przyszłość". No i sakrament eucharystii... ja przez całą mszę czekam na ten moment i po przyjęciu komunii Św po prostu czuję Jego obecność w sobie i siłę z jaką wychodzę w świat. Ważna kwestia to wybór miejsca na spotkanie (tak jak randka, która powinna odbyć się w odpowiednim miejscu:-), na wakacjach (w zeszłym roku zmieniłem miejsce wyjazdów) znalazłem mały, stary, drewniany kościółek i zaglądałem tam codziennie wieczorem na adorację (w ubiegłych latach w tym czasie szedłem na piwo..). Na codzień znalazłem swoje miejsce u dominikanów, surowy wystrój, zero ozdób, surowe cegły i beton.. nic mnie nie rozprasza, jestem anonimowy. Na mszy (pomimo innych ludzi) jestem tylko ja i On. w czytania wsłu/cenzura/ę się jakbym siedział obok niego a On z uśmiechem mówi do mnie te słowa osobiście. To niesamowicie zmienia, powoli, jak kropla drąży skałę, tak jego słowa i obecność drąży we mnie przestrzeń w której może zamieszkać..:-)
-
Wierzysz w Boga? Pytam poważnie
-
spróbuj odnaleźć sens tej choroby (wiem.. to brzmi naiwnie) ale może dasz radę na takiej podstawie wprowadzić wartość i sens istnienia w takiej żeczywistości? Może jesteśmy potrzebni w tym świecie, może jesteśmy ostatnimi, którzy czują mocniej?
-
"Niektórzy ludzie rodzą się wrażliwsi niż inni. Są niczym delikatne owoce - łatwiej ich zranić, częściej płaczą, a smutek towarzyszy im od najmłodszych lat." I teraz pytanie czy to przekleństwo czy błogosławieństwo? Może jednak jesteśmy potrzebni..
-
moje ostatnie zestawienie to patoksetyna 60mg dziennie, lamitrin 2 razy po 50mg i minimalna dawka ketrelu na sen i ten zestaw wyprowadza mnie na prostą (po kilku miesiącach stosowania, pierwsze tygodnie na paroksetynie były tragiczne ale wytrzymałem). I jest coś jeszcze, ja siłę czerpię również z poszukiwania Boga, to odwraca moje myśli od przeszłości, daje nadzieje i radość (której nie zaznałem od kilku lat), ale to musi być świadomy i dobrowolny i indywidualny wybór.
-
poranne chodzenie (na boso) po ogrodzie:-)
-
szumy w uszach, czasowa utrzta słuchu może być związana z przewlekłym zapaleniem zatok, zapchaniem zatok. Wiem co mówię bo u mnie zdiagnozowano taki stan i musiałem zoperować zatoki - wszystko przeszło. Ale mogą to być również objawy somatyczne problemów związanych z psychiką. Rezonans trzeba zrobić aby potwierdzić lub wykluczyć diagnozę związaną z zatokami.
-
ja myślę, że Bóg stworzył nas mocnymi i pięknymi, w światłości i byliśmy światłością bo stworzył nas na obraz i podobieństwo swoje.., ale my się od niego odwróciliśmy, zapragnęliśmy własnego JA. I teraz próbujemy wrócić i chyba w cierpieniu najłatwiej dostrzec obecną marność i najłatwiej szukać relacji z Bogiem aby do Niego powrócić.. ale to tylko moje zdanie:-)
-
to paradoksalne, ale uważam, że dobro wysługuję się złem i dopuszcza do cierpienia aby powiedzieć "sprawdzam". Albo się obudzimy i zmienimy albo dalej żyjemy w syfie własnego (wielkiego) JA
-
Nie wiem czy jest przekraczalna ale wiem, że mi w chorobie i po (bo chyba powoli z tego wychodzę) zmieniło się życie. Widzę więcej, rozumiem nadal niewiele ale coś pcha mnie w nieznane strefy ludzkiego umysłu i duszy. Znajomi z pracy mówią mi, że się zmieniłem, że mam coś dziwnego w spojrzeniu, co otwiera ich na szczerość i naprawdę wiele osób, które trzymały się na dystans zaczyna się przede mną otwierać. Ludzie trzymają w sobie wiele syfu, nie potrafią tego zrzucić z siebie ale chcą o tym przynajmniej pogadać. Ja zrozumiałem, że można ten syf odrzucić zedrzeć z siebie, to czasem boli bo rezygnujesz z rzeczy które początkowo nawet dają ci namiastkę przyjemności ale potem trzeba płacić rachunek.. Ja odlepiłem z siebie wiele brudu.. zostało jeszcze trochę ale już jest mi lżej. I ciągle szukam tej niewidzialnej granicy, którą możemy przekroczyć
-
czas docenić i polubić siebie
-
ale jest coś jeszcze..., ja w (po najsilniejszej fazie) depresji się zmieniłem. Gdy znowu zobaczyłem świat (a chodziłem w najczarniejszej nocy), to zobaczyłem go inaczej. Trochę tak jak dziecko, dla którego wszystko jest nowe, fascynujące i piękne. Zawsze lubiłem zwierzęta ale teraz one lgną do mnie, ostatnio siadła mi na ręce ważka (ładna czarna w zielone paski) i tak sobie razem chodziliśmy ponad godzinę Widzę też inaczej ludzi, widzę (nie oceniam) człowieka. Ktoś tu napisał, że inni mają więcej, więcej osiągnęli... a skąd wiecie, że więcej? Bo rodzina, dom, pieniądze, zajbi..a praca? Ale jakim kosztem? czasem w tych wielkich domach dzieją się tragedie, pieniądze spływają cierpieniem innych lub straconym życiem w pogoni za pieniądzem. Ja w chorobie odkryłem, że chodzi o mnie, o tym kim jestem (odkryłem jakim bylem łajdakiem ale też odgrzebałem fajnego gościa jakim kiedyś byłem) i konieczność odpowiedzi na pytanie: kim chcesz być. Teraz gdy rozmawiam z ludźmi jestem autentyczny, szczery i zawsze pytam czy druga osoba zdjęła maskę bo chcę poznać prawdziwe JA tego człowieka... i (to zaskakujące) ale ludzie zdejmują maski i zaczynają rozmawiać, o sobie, o tym co ich gryzie niszczy. Już dwie dziewczyny tak mi się wyryczały w rękaw, że miałem mokrą koszulę:-) Czas się obudzić i zacząć naprawdę żyć
-
Cześć, nie bój się! Jesteś ważna, wszystko przed tobą. Obudź się i porzuć przeszłość, zacznij walczyć o teraźniejszość, a wygrasz przyszłość
-
nad własnym życiem..
-
czas popracować...
-
dlaczego uważasz, że od innych? kto może Ci cos narzucić?
-
choroba jest faktem, jest/była strasznym doświadczeniem. Nie wiem czy ro dysocjacja... wiem, że przeniosłem sie w czasie (20cia kilka lat w stercz, raz jeszcze przeżywałem (dzień w dzień) straszne chwile z przeszłości.. ale najdziwniejsze jest to, że dziwne obrazy (z życia mojego i mojej żony) dzień po dniu dokładały kolejne puzzle i odkryłem coś czego wcześniej nie wiedziałem, i to okazało się (w konfrontacji) prawdą.. strasznie bolało.., strasznie.. zrozumiałem słowa, których nie potrafiłem zrozumieć "musimy ponownie się narodzić aby żyć w prawdzie". wydaje mi się, że ja w tej chorobie i w tym co odkryłem w pewnym sensie umarłem, myślałem, że umarła we mnie miłość.. A tak naprawdę chyba się narodziłem jako JA ponownie i jestem z tą Osobą... bo przekonałem się, że na tym polega miłość aby kochać "pomimo"
-
ja nie pamiętam jak to się rozkręcało.. pamiętam tylko, że budziłem się i słyszałem w głowie głos "jest już za późno", "przegrałeś" to było straszne, co kilka sekund lub ciągle te myśli lęk, strach, taki ból jak przy zdradzie... Potem przestałem panować nad swoim życiem, pytania które mnie zabijały, pytania bez odpowiedzi, sceny z mojego życia i sceny bliskich mi osób których nigdy nie byłem świadkiem. Jak już złamała ,mnie depresja to byłem jak warzywo.. warzywo, które jednak znalazło siłę aby się powiesić.. na szczęście w ostatniej chwili się odratowałem sporo o mnie jest w moich komentarzach w innych wątkach to chole.nie trudna historia , historia która jest moim życiem
-
od Ciebie tylko zależy czy będziesz miał spokój
-
cześć, Setralina mnie wykończyła, potem były inne zestawy i też żadnych zmian na lepsze. Paroksetyna 60 mg i stabilizator wiele zmieniły(na lepsze) ale początek był straszny. Leki działają a ja wiem, że do końca życia będę żył z depresją nad którą panuję na 90%.. bo jak przychodzi strzał to spadam na samo dno ale potrafię się podnieść i stanąć na nogach. Mi pomaga coś innego.. coś większego od nas.. musiałem spaść na dno, zostać startym i wypalonym aby zrozumieć, że człowiek sam sobie nie jest w stanie pomóc, ale jest Ktoś kto chce pomóc.. Trzymaj się:-)
-
Cześć, jak depresja i natrętne myśli trochę się wyciszyły to też wróciłem do ogrodu, znowu widzę słońce, zieleń zwierzęta. Lubię wieczorem chodzić za jeżem, który buszuje w ogrodzie. w tym roku zrobiłem więcej w ogrodzie niz przez ostatnie trzy lata: sam buduje 50m ogrodzenia, zbudowałem domek narzędziowy, ul dla dzikich pszczół, zasadziłem poziomki dla córeczki, ponad 300 cebul kwiatów (już kwitną), kabaczki, pomidory, papryki, założyłem dziką łąkę na części ogrodu i codziennie obserwuje jak życie tam kwitnie (owady, zioła, polne kwiaty. lubię się zmęczyć, mam niesamowitą satysfakcję z tego co sam zrobię, zbuduję. Zresztą cały ogród zaprojektowałem i wykonałem sam: setki nasadzeń, 7 lat pracy.. ale jak teraz ktoś mnie odwiedzi to mówi, że jak w botanicznym Trzeba szukać tego co daje namiastkę lub pełne szczęście:-) Trzymaj się:-)