Skocz do zawartości
Nerwica.com

cynthia

Użytkownik
  • Postów

    2 163
  • Dołączył

Treść opublikowana przez cynthia

  1. Rozumiem. A jaki kierunek? Widzę po avatarach, że interesujesz się anime? Masz jakieś ulubione?
  2. Rozumiem Cię... bo mam tak samo. Po co wyjść gdziekolwiek, przecież i tak siebie nienawidzę, chcę umrzeć, to wszystko nie ma sensu... Tylko że to takie zamknięte koło jest. Według mnie (chociaż i mi jest z tym ciężko) powinniśmy się zmusić do aktywności. Jak już się przełamiemy to może być nawet miło, czy ciekawie. To wszyskto siedzi niestety w naszej głowie.
  3. Rozumiem, a w swoim zawodznie nie chcesz pracować? Niemniej życzę powodzenia.
  4. Nie masz chociaż w połowie remisji? Nie czujesz poprawy chociaż trochę? Ja od lat leczę się na schizofrenię i tak co roku jestem w szpitalu. Leki nie działają tak jak powinny, ale działają tak, że mam w ryzach ostrą psychozę, którą przeszłam lata temu. Może po prostu leki na ciebie nie działają. Nie myślałeś o elektrowstrząsach?
  5. Niekoniecznie. Posiadam rentę od 2016 roku i od jakiegoś czasu pobieram 500+. Posiadam niezdolność do pracy i samodzielnej egzystencji. Mi się równo kończy jedno orzeczenie i drugie. Zawsze rentę mam na 3 lata i co 3 lata muszę składać wnioski o przedłużenie.
  6. życzę, by tych chwil było pełno.
  7. Nie wiem dokładnie pod jaki wątek to przypiąć. W ogóle nie wiem, co mam o tym sądzić. Bo ja tak panicznie boję się śmierci mojej mamy. Ja tak się stresuje, gdy ona schodzi ze schodów, bo przecież w każdej chwili może się jej noga podwinąc, może spaść, złamać sobie kark. Nie chcę, by jadła, bo boję się, że się zaksztusi i udusi. Gdy śpi, to non stop sprawdzam, czy oddycha. Boję się założyć słuchawki na uszy, no bo jak zacznie krzyczeć, że coś się dzieje, to nie usłyszę i przeze mnie umrze. Najchętniej to bym ją zamknęła w klatce i pielęgnowała, nadrabiała to, co zniszczyłam. Nie wiem jednak, czy to jest jakaś nerwica, czy już paranoja. To mnie tak dusi, sprawia, że żyję w wiecznym strachu przed śmiercią mamy. Wiem, że jak ona umrze, to ja umrę razem z nią.
  8. Tutaj trzeba uważać, żeby nie przegiąć w tę "złą" stronę. Wiadomo, co z człowiekiem robi depresja, człowiek by najchętniej się zaszył, zamknął się w swoim pokoju, spuścił rolety i leżał w ciemności, myśląc i patrząc w jeden punkt. Takie odpuszczanie w czasie epizodu depresyjnego jest wedłg mnie karmienie tych złych emocji. Sama tak mam i muszę naprawdę się zebrać w sobie, by wyjść chociaż do sklepu, bo najchętniej bym z nikim się nie widziałą i z nikim nie rozmawiała. Moim zdaniem powinniśmy się zmuszać do aktywności fizycznej i psychicznej, bo to trochę błędne koło jest, by odpuszczać.
  9. I to są bardzo mądre słowa. Chcę, by każdy o tym pamiętał. Pozdrawiam
  10. Daj sobie czas. Poprawa następnuje po 2-3 tygodniach. Czasem nawet dłużej. Dwa, to, że nie każdy lek może zadziałać. W psychatrii kombinowanie z lekami to taka rosyjska ruletka. Jeden nie zadziała, sprawdzimy z drugim. Jeśli żadne rzeczywiście nie działają, po latach leczenia to można mówić o chorobie/zaburzeniu lekoopornym.
  11. Jest to poważna choroba ale przestań żyć diagnozami. To naprawdę straszne, co słyszysz, bo mam podobnie. Ale przestałam zwracać na diagnozy, chodzę na terapię i przestałam się identyfikować z chorobami i żyć. Po prostu żyć pomimo złego.
  12. Dzisiaj wejdzie nowa dziara, trzecia. :3
  13. Wiadomym jest, że przeważnie w okresie jesienno-zimowym nawracają się stany depresyjne, jednak nie jest to warunek. U mnie tak to wygląda. Moje hospitalizacje przeważnie są na przełomie jesieni/zimy.
  14. Jakie leki bierzecie i ile za nie płacicie miesięcznie? Wychodzi dużo, czy mało? Radzicie sobie w związku z tym finansowo (bo wiadomo, że leki nie są jednak tanie), czy nie narzekacie?
  15. Coś wisi w powietrzu, bo mnie i siostrę też.
  16. cynthia

    Co teraz pijemy

    Kawkę rozpuszczalną.
×