
carlos
Użytkownik-
Postów
568 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez carlos
-
Witaj. Nie licz na jednoznaczną odpowiedź lub diagnozę na tym forum, tylko na nasze opinie:). Cóż... Twoje objawy bardzo pasują do nerwicy ( zaburzeń lękowych ). Skoro wszystkie podstawowe badania wykazują, żeś zdrowy jak rydz, a czujesz się inaczej, to jest duża możliwość, że to nerwica. Taka jest moja opinia. No i robisz to , przez co przechodziła większość z nas. Wpisujesz objawy, doszukujesz się chorób, dopasowujesz do siebie. Innymi słowy sam niepotrzebnie skazujesz się na apokalipsę nakręcając się. Zaufaj mi, że gdybyś nie wiedział nawet o tych chorobach i nigdy o nich nie czytał, to chociaż miałbyś lęk przed nimi w spokoju. Nie czytaj tego ! Oducz się tego cholernego nawyku, bo po co masz jeszcze popadać w depresje przez niepewność. Możesz mi wierzyć na słowo. Sam czytając na internecie prawie uroiłem sobie już pewną chorobę. To straszne i głupie. Wierz mi również, że jak oduczysz się czytania o tym i zaczniesz zapominać o tym, to poprawi się twoje samopoczucie. Pomyśl może o wizycie u psychologa/psychoterapeuty, bądź psychiatry. Pozdrawiam.
-
Na ogół mówi się, że życie nie jest łatwe. To prawda. Jednak to , co najbardziej mnie w nim zniesmacza to to, że nie każdy ma równy start, a tym bardziej niektórym zabrania się udziału w "wyścigu" ( życiu ). Życie naprawdę potrafi być okropne.
-
"Powspominać mojego brata xD -> brzmi jak dowcip, którego nie kumam. No ale mniejsza.. Przechodząc do meritum, to wiem jak to jest ciężko uwierzyć i zapoczątkować jakiekolwiek zmiany, kiedy od dziecka ma się zakorzeniony lęk i kompleksy. Jednak bądź świadom tego, że jesteś jak każda inna istota żyjąca i nie musisz wcale cierpieć. Ludzie, którzy się z Ciebie nabijają to zapewne umysłowe parobki, które żyją bez świadomości swojej naiwności i głupoty. Oni zamiast się z Ciebie śmiać, powinni ubolewać nad soba, bo zabawiając się twoim kosztem grzeszą. Musisz nauczyć się ich ignorować ( Wiem , że to trudne ), ale to najlepszze wyjście. Wówczas kiedy zauważą, że to Cię wcale nie rusza, powinni przestać to robić. "Jszczochem" i dzieciakiem całe życie nie będziesz. Jak każdy dorastasz i się zmieniasz i spraw, aby twoja metamorfoza dzięki przejściu w dorosłość była jak najlepsza. Nie jedno "popychadło wyrobiło się na lepsze". Powinieneś skorzystać z pomocy jakiegoś bliskiego psychologa, chociaż aby móc się wygadać. Moim zdaniem jednak powinieneś zmusić się do olbrzymich zmian. Poszukaj pracy, poznawaj ludzi, bądź otwarty i szczery -> Generalnie to pracuj nad sobą ! Jest wiele róznych sposobów "przemiany". Od siłowni aż po książki, jednak to Ty musisz obrać strategie jak chcesz wyglądać ,aby się z Ciebie nie śmiali. Nie mówie tu o jakichś totalnych zmianach siebie. Najważniejsze to aby polubić siebie i zaakceptować się. Musisz nauczyc ignorować się swoje kompleksy i słabości. Dokładnie to nie wiem jak jednoznacznie Ci poradzić, bo odpowiedź na to pytanie znasz najlepiej tylko i wyłącznie Ty. Zastanów się czy chcesz się zmienić w silnego, dorosłego faceta, czy zawalczyć o to ,aby zostać takim jakim jesteś i udowodnić reszcie, że nie jesteś taki, za jakiego Cię uważają. Tych ścieżek jest pewnie więcej, ale tylko Ty sobie ją wybierasz. Najważniejsze w tym wszystkim to Silne postanowienie, determinacja i wytrwałośc w dalszym działaniu. Siedząc ciężko będzie coś zdziałać, a jak zmusisz się do działania to zyskać możesz wiele, naprawdę przemyśl to sobie ile. Twój brat byłby z Ciebie dumny. gdyby udało się Tobie pokonać to wszystko , co jego samego trapiło. Współczuje Tobie za jego stratę. To naprawdę smutna historia... Musisz wziąć się w garść i pokazać wszystkim, że jesteś silny !
-
To jest naprawdę ciężka sprawa.. Pod wpływem schizofrenii czy też psychozy może rozwinąć się agresja co jest jak wiadomo dla otoczenia, niebezpieczne.. Wiem, że ciężko jest wam decydować bo to jest naprawdę okropne, w końcu to jest brat ale skoro on zachowuje się w ten sposób, to naprawde musi rozpocząć leczenie. Ja uważam, że w takiej sytuacji powinien zażywać leki,a tym bardziej skoro potrafi być niebezpieczny, może powinen rozpocząć znów terapię lub nawet udać się do szpitala, dla własnego dobra i dla dobra waszej matki. Nie szykanuj mnie w razie czego za to co napisałem, ale uważam , że twojemu bratu trzeba naprawdę pomóc. Szkopuł leży w tym , że on nie chce sobie pomóc, a trzeba go jakoś do tego zachęcić. A jeżeli to nie skutkuje i on jest dalej naprawdę agresywny w stosunku do matki, i ten problem pogłębia się aż do prawdziwego niebezpieczeństwa, to najlepszym wyjściem byłby dla jego i waszego dobra pobyt w szpitalu.
-
Owszem i ja miałem myśli samobójcze. To była wina niewątpliwie depresji, która niewątpliwie się rozwinęła jako reakcja na stres pierwszych chwil z nerwicą, kiedy jeszcze nabijałem sobie banię schizofrenią lub tym, że będę miał uszkodzony mózg do końca życia. Jednak te myśli , mimo ich strasznie silnego natężenia i długości czasu, udało mi się odeprzeć. Do tej pory potrafie o tym pomyśleć, no ale raz na jakiś czas a nie całymi dniami bez wytchnienia.. takie myśli trzeba odpychać z całej siły, i to naprawdę skutkuje :)
-
Chodzi po głowie, nie słysze jej wyraźnie raczej.. W sumie to szkopuł polega na tym, że ja jestem przewrażliwiony na punkcie tej choroby, mam obsesje i się jej boje. Pewnie dlatego wszystko odbieram jako objaw. Nawet muzykę, która kiedyś też mi tak chodziła po głowie. Z objawów sensorycznych, a dokładnie odzdziałujacych na mój zmysł słuchu, to czasami w nocy mam wrażenie, że słyszę głośno swoje myśli. Na przykład już zasypiam, prawie mnie nie ma a tu nagle podczas przemierzania 1000 różnych myśli, na przykład słyszę głos mojego kolegi , który mnie wybudza. No i maluje mi się mnóstwo obrazów w wyobraźni, ale mój psychiatra i psycholog mówią, że to wcale nie świadczy o chorobie. Więc póki co STARAM się być dobrej myśli.
-
Nie wyidealizowałem, tylko napisałem czysty fakt oparty na wrażeniu twojej osoby , jakie odniosłem :) Będzie lepiej, serio.
-
Witam. Co prawda nigdy nie miałem konkretnego zainteresowania muzyką ( NAWET ULUBIONEGO GATUNKU CZY ZESPOŁU ), to od momentu , w którym cierpie podobno na "Zaburzenia lękowo-depresyjne" ( co brzmi jak mówienie na dorosłego lwa miły, słodki kotek... ) , to muzyka nie daje mi spokoju. Być może kiedyś na to nie zwracałem uwagi , jednak teraz jest to dla mnie conajmniej dziwne. Kiedyś utwór podobał mi się, chodził po głowie i koniec, nie chodzi. Teraz nie dość, że mam to samo tylko , że we wzmożonym stopniu ( częściej mi się to przytrafia ) , to jeszcze potrafi mi po głowie chodzić muzyka po głowie sprzed kilku lat. Na przykład kiedy wracam ze szkoły lub kłade się spać, to po chwili orientuje się, że słyszę utwór z gry w którą grałem 5 lat temu :| Często nie daje mi to spokoju:/
-
Victorek Facet Trzymaj się mocno! Chyba przez cały ten czas, i ze wszystkich ludzi na tym forum to tak naprawdę Ty najbardziej jesteś w stanie zaszczepić we mnie optymizm i nadzieje. Zrobiłes to już nie raz. Dla mnie jestes jak Napoleon prowadzący swe wojska, jak taki generał wojsk ze sztandarem nadzieji i siły przyczepionym do pleców, prowadzący niechybnie swoja armię po zwycięstwo :) Stary, były dni w których czułeś się lepiej i one wrócą tak jak do mnie. Męczy to całymi godzinami ale damy radę ! Trzymaj się, sensei :)
-
Ja mam nadzieje , że nie będę musiał znosić takiego stanu tak długo. Od 8 miesięcy mam to bez przerwy ( chyba jedynie 2 razy czułem się "normalnie ). Obecnie moje leki przeciwlękowe chyba działają. Nie zmienia to niestety tego faktu, że poczucie tego "dziwnego patrzenia" budzi we mnie niechęć do życia,odrazę, izolację i ogromne poczucie wyobcowania. To smutne.. bo jak patrzę na wszystko to zdaje mi się być nierealne i nie umiem opisać dokładnie tego jak ja to widzę. Po prostu nie znam chyba wyrazów, które są w stanie oddać prawdziwe znaczenie tej wizualizacji. Ostatnio w szkole, na 1 lekcji poczułem taki jakby "odpływ" typu "łooo, co ja robie co się dzieje, jakie to dziwne". :/
-
Jeżeli dobrze zrozumiałem i chodzi o umiarkowany stopień niepełnosprawności, to według opinii ludzi , ten stopień nie umożliwia podjęcia normalnej pracy , a co za tym idzie, nie wyciąga się z tego jakichś wielkich profitów.
-
Witam. To jest kolejny z moich temat, przyglądający i pytający o 1 z jak ja to uważam objawów. Chodzi dokładnie o to, że jak gdzieś wychodzę i idę po mieście, siedze w szkole czy coś, to nagle dostaje takiego "zamulenia". Wygląda to tak, że bladne, robi mi się nie dobrze, mdli mnie, czuje ogromny strach ale przede wszystkim szczytuje straszne ogłupienie, które w iare przyćmiewa resztę. Zupełnie jakbym był ZOMBIE. Mówienie i układanie prostych zdań przychodzi z trudnością. Oczy są na wpół otwartę a gęba otwarta ( serio jak zombie ). Zamknięcie oczu może nawet spowodować uczucie zatracania się w nicość lub taki "zawrót" głowy, jakbym odpływał. Dziś właśnie jestem nieco niewyspany, może to jest też przyczyną.. W dodatku straszne zajście miało miejsce. Straszne ponieważ ogromnie mnie to dołuje, że zdarza mi się nawet coraz częściej opuszczać szkołę, ze względu na odczuwany strach w niej.. Po prostu wydaje mi się, że nie wysiedze na reszcie lekcji z takim omuleniem.. Że coś mi się stanie lub wpadne w tak senny trans , że nie dojdę do domu. W dodatku byłem na obiedzie i po obiedzie przez pół lekcji myślałem, że zwymiotuje. Tak mi było nie dobrze. Skończyło się na tym, że drugą połowę lekcji przesiedziałem w toalecie próbując coś zwrócić, jednak mimo silnych mdłości i wrażenia , że zaraz nadejdzie wymiot, nic się nie stało. Z tym jedzeniem to tak nie pierwszy raz. Kiedyś nawet zwracałem po jedzeniu ale przeszło mi to.. 1 tabletka lekkiego leku zwanego Validol, uspokoiła mnie i chyba dobiła moje "zmulenie". Czy ktoś ma tak podobnie? Teraz to nawet boje się podejść do lustra aby spojrzeć na swoją "zmuloną" twarz. W dodatku z nikim nie rozmawiam bo strasznie przeciągam wyrazy. Czuje się jakbym był totalnie naćpany:|
-
Widzę, że jesteś kolejną osobą, która cierpi przez swój "kompleks". Uważasz, że jesteś "frajer". Pewnie odezwała się w Tobie samotność i niechęć do siebie. Cóż, sam mam ten problem. Mam 20 lat i dziewczyny zlewają mnie totalnie. Mam odmienne poglądy, zainteresowania, charakter. One wolą tych ładnych , napakowanych, bogatych i wymieniać bez końca. Jednak chyba jedyne dobre, co z tego wyciągnąłem, to to, że jeżeli nie mogę znaleźć rówieśniczki w moim przedziale wiekowym, która mogłaby mnie zrozumieć, pokochać , zaakceptować i zauważać we mnie intelekt i wygląd, zamiast mięśni i kasy, to nawet lepiej dla mnie, że nie zadaje się z tak niedojrzałymi osobami. Oczywiście nie ma w tym 100% prawdy, bo kto naprawdę szuka, ten naprawdę jest w stanie znaleźć. Sam też mam kompleksy jeśli chodzi o wygląd. Założe się, że moje niepowodzenie to głównie moja wina. Sam trwoniłem się w swoich kompleksach przez tyle czasu, że doprowadziłem za pomocą podświadomości do ich urzeczywistnienia. Tak czy siak polubiłem siebie i nie chce się całkiem zmieniać dla innych, jednak jestem świadom, że moja codzienność wymaga wielu zmian. Ty też może spróbuj polubić siebie takim , jakim jesteś? A jeżeli uznajesz, że nie ma takiej rady, to po prostu zmień się ale nie całkowicie i dla kogoś tylko popracuj nad tym, czego w sobie nie lubisz. Nie twierdz , że jesteś nieurodziwy bo to naprawdę po długim czasie może wywołać depresje i totalnie zaniżyć system wartości. Zamiast zatracać się w tym przekonaniu postaraj się raczej zauważyć w sobie swoje piękno ( niekoniecznie fizyczne). Jeśli jednak naprawdę chcesz to zmienić, to w dzisiejszych czasach można przejść naprawdę ogromną metamorfozę, co sądze dodałoby Ci masy pewności. Również nie porównuj się do innych, bo każdy jest inny ! Po prostu musisz wykrzesać sobie chęć, do pracy nad sobą! Pamiętaj, że masz prawo do cieszenia się z innymi ludźmi i utrzymywania z nimi zasłużonych kontaktów. Świat jednak jest na tyle pokręcony i niesprawiedliwy, że niektórzy muszą nad tym pracować , a inni nie Tak więc nie załamuj się, głowa do góry i załóż sobie postanowienie! Wmawiaj sobie 3 razy dziennie z przekonaniem i wiarą w lustrze, że jesteś silny! Jesteś mocny! I masz prawo do radości ! Ta technika to technika oddziaływania na podświadomość. Uwierz, naprawdę jest w stanie zdziałać cuda :) Pozdrawiam i życzę wytrwałości w walce ze swoimi kompleksami! Uda Ci się!
-
Co do tej nauki to mam bardzo podobnie. Również jestem w klasie maturalnej, a nawet nie jestem w stanie palcem kiwnąć, by zrobić w związku z ezgaminami jakiś postęp. Szpital? Hmm, ja również zastanawiałem sie i dalej się zastanawiam, nad oddaniem się pod hospitalizację. Jednak obrałem sobie 1 cel, który w miare daje mi siłę aby znosić to cierpienie , które mnie męczy. Zdać maturę i skończyć szkołę. Następnie obrać sobie kolejne cele.. O schizofrenii zdążyłem się naczytać. Sądzę, że jest ona chyba głównym szkopułem twoich problemów. Czytałem też na forach wypowiedzi ludzi w związku z walką z chorobą. Ludzie, którzy z niej wyszli twierdzą, że do wyzdrowienia trzeba naprawdę wiele pracy i determinacji. Musisz to z siebie jakoś wykaraskać. Musisz znaleźć sens , który pozwoli Ci znieść to, co przechodzisz i oczywiście to pokonać. Z góry nawet nie twierdz, że nie ma dla Ciebie sensu , bo każda chodząca po tym globie istota ma sens i cele, które sobie sama obiera. Nie chce Ciebie "Zachęcać" do tego, abyś poszła do szpitala bo to konieczne itd. W takiej sytuacji czułbym się jak kat. Myślę jednak, że pod okiem obserwacji w szpitalu udałoby się dobrać odpowiednie leki ich dawki w ten sposób, aby ograniczyć twoje objawy. Jednak pamiętaj, że tyle czasu wytrzymałaś bez szpitala, to i dotrwasz do matury. Musisz zmusić się do nauki. Wiem, że strasznie łatwo jest to powiedzieć, ale to może pomóc Ci w znalezieniu sensu i odwrócić Cię od twoich boleści. Widze, że muzyka jest w stanie ukoić twój ból. Może gdzieś w niej leży klucz? Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia i siły !
-
nerwica a zmeczenie? czyli co sie dzieje w organizmie?
carlos odpowiedział(a) na rin-tin-tin temat w Nerwica lękowa
Chemia mózgu i magia psychiki. Nie jestem pewien, czy rozwikłania twojej zagadki podjąłby się sam Sherlock Holmes. Co do tych neuroprzekaźników.. Nie wiem, na mnie zmęczenie , lub dokładniej niewyspanie działa niekorzystnie. Nie dość, że zapominam co robie itd jeszcze bardziej, to jestem o wiele bardziej narażony na lęk i atak paniki. A zmęczenie.. hmm rzadko poddaje swój organizm zmęczeniu więc nie udało mi się zaobserwować zmian. Być może fakt, że jesteś naprawdę zmęczony doprowadza twój organizm, do założenia, że teraz tylko odoczynek jest czymś co interesuje twoje neuroprzekaźniki, przyćmiewając inne lęki takie jak ta twoja fobia społeczna? Kurka wybacz , że tak chaotycznie, ale totalnie się na tym nie znam:P Po prostu uklepałem strasznie niespójne przypuszczenie. A chodzisz może do psychiatry ?? Bo jeśli tak to jego możesz o taką ciekawostkę zapytać ! Sądze, że on wyjaśni to o wiele, WIELE lepiej niż kto kolwiek tu z nas:P -
Urojenie to silne przekonanie o czymś. Podam Ci przykład. Najłatwiej urojenia przedstawiać chyba na schizofrenii czy psychozie bo w końcu też na tym te choroby się opierają. Innymi słowy, jak pacjenci twierdzą, że widza jakichś ludzi, ufo itd. W sytuacjach , gdzie tak naprawdę ich nie ma. Nie wierzą innym, że tych osób, które widzą naprawdę nie ma,bo dla nich ich widok jest zbyt realny, by w to nie uwierzyć. Innym przykładem może być też, jak pacjenci uważają, żę ściaga ich mafia lub ktoś chce ich otruć, gdzie w istocie tak naprawdę im nic nie grozi i prowadzą "spokojne życie obywatela RP" ( nie mogłem się powstrzymać od ironii ). Mimo wszystko pacjenci uważają , że tak jest, są ścigani lub truci i koniec kropka! Na tym polega urojenie. Na usilnej wierze w dane "coś". Twój mąż jest świadomy, że nic nikomu nie zrobił, ale mimo wszystko sprawdza to. ( tak przynajmniej napisałaś ) - Nie wygląda to na urojenie. Bardziej na natręctwa, które go zmuszają i popychają do sprawdzania tych absurdów. A dlaczego tak się dzieje w przypadku zachowań "agresywnych"? Być może twój mąż przeżył jakąs traumę z tym związaną, lub od dziecka żywił urazę do przemocy, lub się jej wstydził... Domysłów wymieniać można wiele. Ja jednak nie jestem lekarzem i nie staram się w ten sposób stawiać mu diagnozy, tylko wyrażam swoją opinię. Najlepiej dla niego byłoby skontaktować się z psychoterapeutą, skoro nie chce iść do psychiatry po leki, które go "ogłupiają". Psychoterapia poznawczo-behawioralna bodajże, będzie mogła mu naprawdę pomóc, lokalizując i neutralizujac źródło tych natręctw. Dzięki temu dowie się dlaczego on tak się zachowuje, co pozwoli mu na naukę , jak się opierać temu zachowaniu. Nie wykluczone też, że będzie musiał brać leki, ale z góry nie ma co szykować najgorszych scenariuszy. Najważniejsze jest aby twojemu mężowi pomóc, i aby on sam zechciał pozwolić udzielić sobie pomocy. Gdzie i jakiego polecanego terapeute w Krakowie, znaleźć możesz w dziale "Oferty" na tym forum. Tyle odemnie i liczę, że razem pokonacie trapiący twojego męża problem. Pozdrawiam.
-
Czyli autor tematu dopiero zaczyna brać lekarstwa? Trochę trzeba im dać czasu, zanim zaczną działać.
-
A właśnie autorka od jakiego czasu bierzesz leki? U mnie zleciało trochę czasu zanim minęło mi pragnienie śmierci i ogólnie -> myśli samobójcze. Poradziłem sobie dzielnie. Teraz muszę pokonać lęk, panikę i urojenie o chorobie.
-
To ja jestem z wami drogie panie. Ja po prostu twierdze, że już dalej nie mogę. A mimo to ciągne to i cierpię.
-
U mnie strach przed schizofrenią przerodził się w urojenie o niej. Od jakiegoś czasu już wewnątrz siebie jestem przekonany , że ją mam. Wszystko byle co się nie wydarzy odbieram jako objaw:/ Głupi umysł..
-
Grunt to pozytywne myślenie. Szczególnie wtedy jak idę ulicą, patrzę na otoczenie, drzewa, samochody, twarzy ludzi i mam wrażenie, że coś się ze mną dzieje? Sztuczność otoczenia tak tłamsi moją świadomość,że tysiące myśli uderzających mnie na sekundę przysporzają tylko strach, cierpienie i ciągłe napięcie, a nawet mnie zamulają:/. Ja nie wiem już czy tylko sobie takie coś wkręciłem czy nie. Wiem tylko, że ja naprawdę męcze się z każdą sekundą coraz bardziej i ciężko mi to tak dalej ciągnąć. Wystarczy 1 chora i absurdalna myśl, żeby przyśpieszyć bicie serca:/.
-
Ja mam tak samo. Od wielu miesięcy w każdej wolnej chwili potrafię myśleć tylko o tym. Mam momenty kiedy uda mi się "zapomnieć" i zając czymś innym, ale świadomośc powrotu do istniejącego problemu daje mi w kość.. W ogóle myślenie budzi we mnie lęk , juz sam nie wiem co mi jest.
-
Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2
carlos odpowiedział(a) na LDR temat w Nerwica lękowa
Nie mogę uwierzyć !!! Lee! Ty też wierz lub nie ale opisujesz idealnie to samo uczucie z głową i nosem ! Takie ciśnienie itd.. Ja jednak mam mniej strach przed atakiem organizmu! Bardziej obawiam się choroby psychicznej i derealizacji , która mnie dobija 24 godziny na dobę. Mam takie uczucie "dziwnego patrzenia". W dodatku masę innych objawów, że szkoda gadać. -
Witam ponownie. Na nerwicę cierpie jakieś pół roku. Na tym forum udzielam się trochę od tego czasu. Mam ostatnio wielki problem, lub po prostu w końcu wybucham pod jego ciągłym naciskiem. Nie wiem już czy to prawda czy nie, albo sobie wmówiłem albo mam nieustanną derealizację. Wszystko , nawet ja sam wydaje się być inny.. obcy! Rodzi to u mnie silne poczucie lęku i zagrożenia non stop. Wczoraj w nocy, czarując myślami swojej bujnej fantazji, przemierzałem kolejne zastępy negatywnych myśli na temat siebie i swoich objawów. Doszedłem do wniosku, że jak zamykam oczy to nie mam dd, ale tak czy inaczej jestem zamknięty w świecie własnego umysłu i cierpienia. Zbudziło to we mnie tak silny strach, że wpadłem w panikę. Chciałem dzwonić po pogotowie, jednak opamiętałem się. Przegnałem to sam.. Nie mniej jednak opisując atak paniki, kiedy wstałem podczas jego nadejścia, nagle poczułem utratę równowagi. Zupełnie jakbym miał zaraz upaść na ziemię. Pobiegłem do kuchni i chlapnąłem się zimną wodą w twarz, ale jeszcze bardziej się wystraszyłem. Zrozpaczony poszedłem do WC i siedząc na "tronie" udało mi się na chwile uspokoić. Jak się położyłem to jeszcze trochę miałem lęk podchodzący pod panikę ale jakoś zasnąłem. Dziś czuje się podobnie. Poszedłem do szkoły i na stołówce szkolnej, prawie uciekłem jak wsłuchałem się w głosy tych wszystkich, otaczających mnie ludzi. Strach odjał mi momentalnie apetyt. Zjadłem 3 łyżki zupy i prawie nic z obiadu. Koledzy zauważyli, że jest coś nie tak. Jeszcze miałem problem z ostatnim kęsem, ponieważ miałem wrażenie, że zaraz zwymiotuje i chciałem uciec jak najszybciej do toalety. Na całe szczęście, udało mi się opanować to "wrażenie". Teraz jestem strasznie śpiący, mam zamiar iść spać ale boje się, że znów sobie coś wkręcę i wstanę z tak silną paniką, że nie pokonam tego . Biore leki ale ostatnio sobie zmniejszyłem dawki wg zaleceń lekarza i może to to być też przyczyną takich lęków? Chciałem odstawić leki na studniówkę, jednak wygląda na to ,że nie dam rady. Słyszałem, że leki pomagają w leczeniu ale nie elminują lęku tylko go tłumią. Nie stać mnie na indywidualną psychoterapię. Boje się nawet mówić o takim czymś mamie, bo wiem, że zacznie krzyczeć na mnie i się denerwować. Jeśli ma mnie czekać całe życie , w którym będę musiał zwiększać stopniowo dawki leków aby nie czuć paniki i po to , by zaspokoić uzależnienie od nich.. To nie wiem czy jest sens w ogóle takiej egzystencji. Strasznie mnie to już męczy. Gdybym nie miał tych chorych myśli, uczucia derealizacji i najgorszego ze wszystkich objawów -> SILNEGO UCZUCIA STRACHU BEZ POWODU, to byłoby w miare znośnie. Zdążyłem naczytać się wiele na temat sposobów jak sobie radzić itd.. ale chyba żaden mi nie pomaga. Moja podświadomość naładowana jest gratami, które rodzą we mnie przekonanie, że jestem naprawdę chory.. Moje pytania to : 1. Jak sobie radzić? 2. Czy też macie podobnie? 3. Czy to naprawdę w trakcie naszego życia, może się skończyć?
-
Ja mam podobnie jak Ty. Tylko , że w moim przypadku nie tylko myśli z półki egzystencjalnej potrafią wyprowadzić mnie z równowagi. Mogą to być nawet myśli o marzeniach.. Też mam czasem silne wrażenie i chęć wyskoczenia z okna lub wpaść pod samochód. Nigdy wcześniej tak nie miałem... Takie myśli nie były w stanie mną kontrolować. Podejrzewam, że zaburzenie nerwicowe też odpowiada, za przeżywane myśli i emocje;/. Pozdrawiam.