Skocz do zawartości
Nerwica.com

lękowiec1989

Użytkownik
  • Postów

    68
  • Dołączył

Treść opublikowana przez lękowiec1989

  1. lękowiec1989

    Hej :)

    @Novocaine Słodycze też wciągam jak odkurzacz Co najbardziej lubisz? Taka dieta jest możliwa, ale chyba tylko wtedy gdy sama coś zasadzisz, wypielęgnujesz i zbierzesz Odkładaj kasę na działkę
  2. lękowiec1989

    Hej :)

    @Novocaine O matko... Ja kujawsko-pomorskie, ale może kiedyś jak szlak mnie trafi i najdzie mnie nagła potrzeba na poznanie nowych krajobrazów, to dam Ci znać :D Nie jesteś sama, mi też codziennie wielu rzeczy nie chce się robić. Gdyby nie żona i trochę samozaparcia, to pewnie wyglądałbym jak człowiek w dziczy chowany :D Dziś w pracy miałem taki zjazd, że ledwo wytrzymałem do końca dnia. Od 3 tyg chce iść na L4, ale z drugiej strony co to da? Skoro i tak trzeba będzie wrócić i na dodatek nadrobić zaległości. Jeśli już o jedzeniu piszemy, to uzależniłem się od pestek dyni i słonecznika, wpieprzam to na potęgę :D
  3. lękowiec1989

    Hej :)

    @Novocaine Jeśli mogę zapytać z jakiego województwa pochodzisz? Może, będę miał blisko i też skorzystam z pomocy Twojej psycholożki :) Masz rację, nie ma co roztrząsać tego co było. Tak naprawdę, to nikt w pełni nie rozumie jeśli sam nie choruje - Takie jest moje zdanie. Nawet zwykły ból głowy może być powodem do chwilowej niemocy, nie mowa już o takich zaburzeniach jakie my mamy. Każdy powie "Chyba aż tak bardzo Cię nie boli, że nie jesteś w stanie wynieść śmieci..." A ból jaki odczuwamy może rzeczywiście być tak duży, że tych śmieci nie będziemy w stanie wynieść. Tak samo jest z naszymi objawami, których tak naprawdę nie widać na zewnątrz i to jest największy problem.
  4. lękowiec1989

    Hej :)

    @Novocaine Faktycznie nie miałaś lekko. Ja doszedłem do wniosku, że jeśli ktoś ma kontakt z osobami cierpiącymi na depresję, to prędzej czy później sam na nią zachoruje. Wracając do Twojego chłopaka. Takie zachowanie najbliższej osoby można odebrać w dwojaki sposób. Pierwszy - naprawde ma gdzies, to co się z nami dzieje i uważa, że to nasze głupie wymysły, bo nie mamy nic innego do roboty. Drugi - taki ma system obronny przed zamartwianiem się. Tzn. może dał się o Ciebie na tyle, że nie wiedział jak może Ci pomóc bo sam miał jakieś problemy - ja tak mam z moja mamą. Jeśli widzi, że coś mi jest, nigdy nie powie dobrego słowa, tylko od razu standard "Weż się w garść, "Inni mają gorzej i jakoś żyją". Nie jest to dla mnie pocieszające, ale wiem, że to jest jej jedyny system obronny, żeby sama bardziej nie wpadła w depresje. Fajnie, że masz dobrego psychologa, to na pewno wiele Ci ułatwi. Moja Pani psycholog też nie jest zła, ale podchodzi bardzo ogólnie do tematu czyli, "Musi Pan robić tak i tak, to wtedy będzie lepiej, bo jak Pan nie robi tak i tak to jest gorzej..."
  5. lękowiec1989

    Witajcie

    Witaj. Chyba każdy z nas tak miał, że swego czasu nie myślał, że będzie miał problemy z psychiką. Jakie konkretnie masz problemy?
  6. lękowiec1989

    Hej :)

    Dla mnie największym "bólem" było przyznanie się przed samym sobą, że mam problemy z psychiką. Mimo, że moja mama choruje na depresję i mam z nią codziennie kontakt, to nigdy nie myślałem, że i mnie coś takiego spotka. Chodząc od lekarza do lekarza w celu zdiagnozowania co mi jest, modliłem się o to, żeby kolejny lekarz powiedział, że to problem z sercem, wątrobą, trzustką czy czymkolwiek innym, ale nie z psychiką. Gdy każdy kolejny lekarz mówił "Jest Pan zdrowy" - z jednej strony cieszyło mnie to, ale z drugiej szlak mnie trafiał, że może zbyt pochopnie postawił diagnozę. Każdego człowieka najbardziej boli, to jak przed chorobą mógł przenosić góry, a gdy choroba zaatakowała nie może przenieść nawet ziarenka piasku... @Novocaine Pisz śmiało, jeśli jest szansa, że to poprawi Ci nastrój, to pisz - nawet całe powieści
  7. Umówiłem się, za przyspieszoną wizytę do mojej psychiatroszki oraz zapisałem się do drugiego psychiatry, żeby sprawdzić czy powie to samo co moja psychiatroszka Po telefonie do trzeciego psychiatry wszelkie zaburzenia zniknęły na cały dzień gdy z radością w głosie powiedział ze 20minutowa wizyta kosztuje 260zł....
  8. lękowiec1989

    Hej :)

    Witajcie. Ja też choruję na zaburzenia nerwicowo lękowe. W lipcu zaczął się mój koszmar. Powiem Wam tylko tyle. Jeśli potraficie przyznać się, że macie jakiekolwiek problemy z psychiką, to jesteście silniejsi niż nie jeden zawodnik sumo Siła tkwi w przyznaniu się do słabości!!! Trzymam za Was kciuki !!! A jednocześnie zapraszam do rozmowy
  9. Moje dni z nerwica wyglądają zawsze podobnie. Rano jest ok, bo w nocy się wysypiam dzięki hydroksyzynie. Następnie pojawia się myśl, że muszę iść do pracy i wszystko się zaczyna. Nerwy, słabości, lęki, uczucie niepokoju, ogólne zdenerwowanie. W pracy cały czas chce i się spać, jestem nerwowy i osłabiony, czasami mam jakieś bóle w klatce, bóle głowy, drętwienia mięśni - staram się to olać, żeby wytrzymać te 8 godzin i potem czym prędzej do domu. W domu objawy trochę ustępują, pozostaje tylko senność i zmęczenie, czasami jakieś małe lęki. Wieczór jest trochę lepszy bo o 18.00 biorę hydroksyzynę. Do 21.00 siedzę zamulony, czasami zdarza się, że mam chęć coś porobić. o 21.00 idę spać i tak każdego dnia. Pozdrawiam
  10. lękowiec1989

    Cześć!

    Witaj Maju Doskonale rozumiem co przeżywasz. Może zabrzmi to dziwnie i wiele osób mnie wyśmieje, ale być może to pogoda sprawiła, że nagle coś się pogorszyło. Wiecznie pochmurne dni nie poprawiają nam nastroju. Ja dopiero od kilku tygodniu zauważyłem, że pogoda ma jednak wpływ na moje samopoczucie. Nigdy wcześniej nie miało, to dla mnie znaczenia, czy świeci słońce czy pada deszcz, ale odkąd zachorowałem na nerwice lękową zwracam na to szczególnie dużą uwagę. Jakiś czas temu zrobiłem sobie z ciekawości badanie na poziom witaminy D. Wynik to 11,90 ng/ml a norma optymalna to 30-50ng/ml Może coś w tym jest... Pozdrawiam i trzymam kciuki żeby wszystko wróciło Ci do normy.
  11. Witajcie. Mam do Was kolejne pytanie. Z racji tego, że jestem dość niską osobą (choruję na achondroplazję) i ważę tylko 45kg czy lekarz powinien brać to pod uwagę przy dobieraniu leku? Jeśli osoba o wzroście 180cm i wadze 90kg przyjmuje 10mg Esci raz dziennie, to czy dla mnie nie będzie to zbyt duża dawka jeśli mam 140cm i ważę 45kg? Szukam racjonalnego wyjaśnienia dlaczego dopiero po 3 tygodniach brania Esci wszystko się pogorszyło, a na początku objawy były do zniesienia. Pozdrawiam
  12. Witajcie. Ja żałuję, że zacząłem brać leki. Po nich zacząłem mieć lęki, których wcześniej nie miałem. Moją historię znajdziecie na tym forum.
  13. Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Najbardziej zastanawia mnie fakt, że tak naprawdę lęki zacząłem mieć od chwili kiedy zacząłem brać Coaxil. Wcześniej po prostu trzęsło mnie z nerwów i byłem osłabiony, ale nie miałem żadnych lęków. Lekarz rodzinny po przepisaniu Coaxilu powiedział wprost, że przez pierwsze 2 tygodnie będę miał całą listę objawów nieporządnych, ale one powinny minąć po 2 tyg. Psychiatra po przepisaniu Depralinu powiedziała, że jedynym objawem jaki będę miał to biegunka i nic więcej na 100% nie powinno się dziać, bo przecież jeden lek nie może równocześnie powodować otumanienia i pobudzenia a tym bardziej nie powinien zwiększyć leków bo to jest lek uspokajający... Gdy po 3 tyg brania Depralinu poszedłem na konsultację i powiedziałem co się dzieje stwierdziła, że to na pewno nie od leków a kołatania serca to moja wyobraźnia... Zapomniałem dopisać, że od lekarza rodzinnego dostałem też Alprox 0,25mg gdybym miał problemy z zasypianiem. Gdy na tym forum przeczytałem, że ludzie biorą Alprox doraźnie przez pierwsze tygodnie leczenia escilatopramem zapytałem psychiatry czy ja też mógłbym brać alprox w tych najtrudniejszych atakach leku. Odpowiedź jej zwaliła mnie z nóg, że pod żadnym pozorem mam tego nie brac bo to nie jest zbyt dobry lek... Sam już nie wiem czy ta psychiatra wie co robi...
  14. Z żoną mam bardzo dobre relacje. W sierpniu okazało się, że jet w ciąży (pierwsza ciążą). Ona wszystko rozumie i jeśli mam gorsze dni do niczego mnie nie zmusza. Gorzej jest z moimi rodzicami, mieszkamy z nimi bo potrzebują wsparcia, chociażby z tego powodu, że są schorowani i nie mają własnego samochodu, to zdecydowanie lepsza opcja niż gdybym miał jeździć do nich co 2 dni i pomagać. Moja mama jest stanowczą i twardą osobą, tzn jeśli nie masz urwanej nogi to nie jesteś chory... Ona sama choruje na nerwice połączoną z silną depresją, ale każdy gorszy dzień zwalcza pracą. Jest uparta i im bardziej ją coś boli tym więcej i ciężej pracuje. Co tez przekłada się na nasze relacje, im większe ma nerwy tym jest trudniej się z nią dogadać. Rodzice niby rozumieją, że mam problem, ale nie zawsze, bo przecież do pracy jeżdżę normalnie, do teściów też, ale gdy oni chcą gdzieś jechać to nagle coś mi jest. A problem tkwi w tym, że do pracy mam blisko bo tylko 10km, do teściów mam 13 km, ale w tych miejscach czuję się w miarę bezpiecznie i nawet jeśli mam lęki to radze sobie z nimi. Problem pojawia się wtedy, gdy mam jechać gdzieś o wiele dalej. np do rodziny na obiad i mam tam siedzieć kilka godzin, a rodzina nie wie jaki mam problem bo i tak tego nie zrozumieją. Mają identyczne podejście jak moja mama - "Bez urwanej nogi nie jesteś chory" Znowu się rozpisałem....
  15. Witajcie. Mam 29 lat i od lipca choruję na nerwice lękową. Często czytam wątki na tym forum o wspomnianej chorobie i postanowiłem, że dołączę do Waszego grona Mam do Was wiele pytań, ale może najpierw opisze Wam w skrócie swoją historię jak to się zaczęło. Może być dużo czytania, z góry przepraszam A więc... Od ponad roku zmagam się z bólem pleców, dokładnie tam gdzie jest prawa nerka, na początku olewałem to i żyłem w przekonaniu, że za mało piję wody i pewnie nerki działają "na sucho" i to jest powodem bólu. Ból mijał po kilku dniach więc problem też znikał i wizyty u lekarza przekładałem z miesiąca na miesiąc.. Gdzieś głęboko z tyłu głowy wmawiałem sobie, że być może to jednak ból pleców. Nadszedł ten nieszczęsny dzień 21lipca.... Tego dnia teściowa nagadała mi, że nie powinienem bagatelizować tego bólu i udać się jak najszybciej do lekarza bo jeśli to faktycznie nerki, to może być za późno... wiadomo badania, dializy, przeszczep nerki, jednym słowem koniec normalnego życia. W nocy gdy leżałem w łóżku ból powrócił, wziąłem sobie słowa teściowej do serca i zacząłem o tym myśleć, gdzie się udać po pomoc, co będzie jeśli to faktycznie nerki przestają pracować. Te myśli napędziły mi takiego strachu, że nagle poczułem jak oblewają mnie zimne poty, nagłe uczucie jakbym dostał wielką biegunkę, ból brzucha dzwonienie w uszach i nagła słabość. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to, jelitówka - przy niej miałem identyczne objawy. Chciałem szybko dojść do łazienki, ale gdy tylko doszedłem do drzwi nagle zrobiło mi się bardzo słabo, czułem, że nie dam rady dalej iść. Wróciłem do sypialni i film mi się urwał. Zemdlałem, żona próbowała mnie ocucić myśląc, że to jakiś atak serca. Ocknąłem się po około 2-3 minutach - tak twierdzi żona. Gdy się ocknąłem dzwoniła już na pogotowie. Ratownicy z karetki zbadali wszystko co mogli zbadać, ciśnienie, poziom cukru, EKG, czucie w nogach i rekach, siłę ścisku dłoni, ruchliwość rąk i nóg - wynik badania ZDROWY JAK RYBA. Zabrali mnie do szpitala tam zrobiono mi tomografię głowy, RTG brzucha, badania krwi i moczu. Kolejna diagnoza - odwodnienie organizmu, niski poziom potasu, ale na to się nie umiera wiec mogę iść do domu. Następnego dnia udałem się do lekarza rodzinnego, ten dał mi tabletki na poprawę pracy żołądka, skierowanie na gastroskopię, do neurologa i na usg brzucha. Wszystkie wyniki idealne, neurolog nie widział nic co mogłoby wywołać taka akcję - a badał mnie 30 minut. Następne skierowania do kolejnych lekarzy - laryngolog, okulista, tomografia brzucha - wszędzie te same słowa "Jest Pan zdrowy". Po kilku dniach zauważyłem, że stan osłabienia zmienia się w nerwy, wewnętrzne trzęsienie i ogólnie tłuczenie nerwowe. Lekarz rodzinny stwierdził depresja z lękiem... Dał mi Cital 20mg, przez pierwsze 7 dni pół tab a potem całą. Pierwsza dawka połówki wyłączyła mnie na 16godzin, tzn nie było ze mną żadnego kontaktu, jedyne co odpowiadałem to "mhmmm" gdy żona nalegała żebym chociaż ruszył ręką. Kolejnej dawki już nie wziąłem. Szybka zmiana tabletek na Coaxil... tu też masakra, trzęsło mnie a zarazem chciało mi się spać, byłem głodny, ale nic nie mogłem przełknąć. Brałem go 3 dni i nagle wszystko mi przeszło i było cudownie. Skoro przeszło to nie muszę brać leków - pomyślałem i odstawiłem Coaxil po 3 dniach - i to był błąd... Wszystko wróciło po tygodniu, ale z większa siłą. Wróciłem do Coaxilu na 6 tygodni. Przez te 6 tygodni były dni lepsze i gorsze pojawiły się lęki, których wcześniej nie miałem. Lęki dosłownie z każdego powodu, pójście do toalety za potrzebą, że muszę pojechać samochodem, to że muszę iść do pracy - po prostu każda inna sytuacja niż siedzenie na kanapie powodowała u mnie lęki. Poszedłem do psychiatry, ta od razu od progu kazała odstawić Coaxil i przepisała Depralin - tu tez nie było kolorowo. Przez pierwsze 2 tygodnie ok ale po tym czasie pojawił mi się taki ból w klatce, że nie wiedziałem co się dzieje, kołatanie serca, lęk 2 razy większy niż wcześniej nawet jak siedziałem na kanapie przed TV wiedząc, że już nic tego dnia nie muszę robić, to i tak pojawiał się silny lęk. Udałem się do psychologa, który po wywiadzie stwierdził, że nie potrzebuje leków bo stan mojej psychiki jest na tyle dobry ze sama psychoterapia wystarczy. Psychiatra wyraziła zgodę na odstawienie leków a na wspomaganie przepisała mi hydroksyzynę. Przez miesiąc było super, ale niestety pojawiły sie problemy, remont samochodu za 4,5 tysiąca, ojca zwolnili z pracy przez co matka wpadła w depresję i załamanie oraz kilka innych mniejszych problemów. Wczoraj minęły 2 miesiące jak odstawiłem leki. Na noc biorę hydro w syropie 3ml czyli 6mg - tyle mi wystarczy żeby przespać noc. Od 2 tygodni nie czuje sie najlepiej tzn, chodzę zamulony, otumaniony, ciągle ziewam, chce mi się spać a gdy mam małe lęki od razu łapie mnie takie zmęczenie, że byłbym w stanie zasnąć na stojąco. Dodatkowo gdy mam te małe lęki od razu pogarsza mi się wzrok i widzę tak jakby za lekka mgłą. Lęki są raz większe raz mniejsze, ale nie utrudniają mi funkcjonowania, boję się różnych sytuacji , ale jestem w stanie na siłę się przemóc chociaż też nie jest to proste. Bardziej męczą mnie te napady nagłego zmęczenia, snu i pogorszenie wzroku. Są też lepsze momenty i wtedy nagle wszystko mija i nic mi nie jest. Przepraszam, za tak długa lekturę, ale muszę się komuś wygadać, komuś kto to zrozumie. Przepraszam też za błędy interpunkcyjne Co myślicie o mojej sytuacji? Co zrobilibyście na moim miejscu? Wytrwać w tym co jest teraz i poczekać na lepsze dni czy jednak iść znowu do psychiatry po leki? Pozdrawiam Wszystkich i Życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku.
×