-
Postów
324 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Sharon456
- Poprzednia
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- Dalej
-
Strona 8 z 9
-
Chyba jedyna opcja aby to jakoś w miarę przetrwac to po prostu ratować się słuchaniem muzyki w autobusie żeby nie przywiązywać uwagi do ludzi dookoła Mnie ta ostatnia sytuacja zmartwila bardzo bo wydawało mi się, że najgorsze momenty fobii społecznej mam już za sobą i że to cholerstwo przycichło. Ale wychodzi na to, że z poziomu emocjonalnego mój organizm przerzucił się na fizyczny.
-
Wmawiać sobie nie wmawiam, ale bardzo często wyolbrzymiam znaczenie jakiś sytuacji, dodaję swoje własne interpretacje które nie mają żadnego związku z rzeczywistością. Nie ważne że tak jest, ważne że ja w nie wierzę A najgorzej jak ma miejsce to co ja nazywam "krytycznym momentem" - sytuacja mnie emocjonalnie przerastająca. Od razu jest gotowa narracja i dół jak Rów Mariański. A wtedy mam jazdy jakich wolałabym za często nie doświadczać. Ale nie wiem czy o coś takiego Ci chodziło.
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Sharon456 odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Łączę się w bólu. Moje umiejętności towarzyskie to jest jakaś masakra. Nie piję, nie palę, nie chodziłam na dyskoteki = zawsze inna, "dziwna", nie warto się z nią zadawać, nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Pojawiają się myśli zazdrosne w kierunku moich znajomych co mają już rodziny, dzieci. Ja nie mam nic. Oprócz rozpapranego doktoratu i chwilowej pracy na uczelni która za 2 miesiące się skończy. Przez co też się czuję gorsza. Niepasująca. -
Mnie za to w autobusie ludzie irytują jak ich jest za dużo. A jeszcze jak stoją stanowczo za blisko mnie to myślę tylko o tym aby jak najszybciej wysiąść. Na szczęście o ile wystarczająco wcześnie wyjdę z uczelni, to 3/4 drogi na dworzec jestem w stanie ogarnąć na piechotę. Wtedy słuchawki na uszy, telefon z PokemonGo w łapkę i odcinam się totalnie od świata zewnętrznego. Ale za to mnie ostatnio coś złapało jak byłam na mszy, w sumie nawet nie wiem co to było, bo nie pamiętam abym ostatnio miała takie sytuacje (ostatnio z rok temu na komunii chrześniaka?). Stoję i jest dobrze i nagle jakby obecność tylu ludzi dookoła mnie przytłoczyła. Zaczęło mi szybciej walic serce, ręce całe mokre i ogólnie miałam wrażenie że tracę kontrolę. Miałam chęć po prostu się rozpłakać i wyjść na zewnątrz bo myślałam że coś się zaraz stanie.
-
Martinma, przy GAD pregabalina ma niby właśnie wyciszać, łagodzić negatywne myśli, więc u człowieka bez tego typu roblemów pewnie właśnie tak działa na nastrój. Nie znam się na tym, ale wydaje mi się, że jeśli 5h Ci wystarcza to dobre samopoczucie złudzenem nie jest. Ja często sypiałam tyle/mniej (ciągle mi się zdarza, ale teraz sytuacja inna jest) i funkcjonowałam w miare dobrze (co prawda na energetykach, ale zawsze). Mnie właśnie ciekawi działanie przeciwbólowe pregabaliny. W ulotce podają że działa na ból neuropatyczny ale zauważyłam, że od kiedy biorę leki to nie mam ani bólów głowy ani innych dolegliwości. Co do dawki to tak, ciągle mam rozkład 0-0-75, gdyż na lęki mam wrażenie, że działa na razie wystarczająco. W pewien sposób też wycisza, tyle że na depresyjne zaburzenia nie działa. Więc podniesienie dawki nic nie zmieni w tym przypadku. Zamiast eksperymentować z większą dawką będę raczej za zmianą drugiego leku.
-
Oj niekoniecznie tylko problemy kardiologiczne. To cholerstwo działa na wszystko, a w szczególności na mózg. Bardzo lubią się z depresją i lękami. Reghum, i jak tam Twoje odstawianie? Ja też od kilku lat lubiłam sobie łyknąć przed zajęciami (niewyspany człowiek nie stanie prowadzić zajęć ze studentami przecież). Wszystkie, cukrowe, bezcukrowe, wszelkie Plusze activy, Cola, kawa. Za chiny nie byłam w stanie odstawić do czasu pierwszej wizyty u psychiatry i rozmowy na ten temat. Lekarz kategorycznie zabronił mieszać z lekami (nawet nie sprawdzałam czy serio są jakieś interakcje, pewnie nie ma). Ciężko było na raz wszystkiego się pozbyć a i to cierpienie na widok półki z energetykami w sklepie... Chodzę senna i czasem rozdrażniona, ale od 3 miesięcy oprócz Coli kilka razy nie miałam w ustach żadnego energetyka. Także więc trzymam kciuki i wytrwałości!
-
Nie wiem czy tak do końca bym to określiła. Po prostu jak bywały gorsze dni to nie odczuwałam, nazwijmy to potrzeby, aby to zrobić. Więc w ten sposób panowałam. Ale w ty jednym konkretnym przypadku, zgadzam się. Nie byłam nawet w stanie myśleć o innym sposobie rozładowania się. Po prostu emocjonalnie było dla mnie już za dużo.
-
Idąc na pierwszą (przymusową) wizytę spodziewałam się samych najgorszych rzeczy... Ale teraz wiem, że atmosfera jest przyjazna i nie mam się czego obawiać. Mój się pyta jak się czuję, ja przechodzę do pozytywów i negatywów, jak działają leki itp. Od czasu do czasu dostaję pytania dla dojaśnienia pewnych kwestii. Często też mam objaśniane pewne kwestie w kontekście biologicznym (np. działanie leków). Jak ja mam jakieś pytania dodatkowe to je zadaję. W ciągu tych 20 minut jeszcze znajdzie się czas na krótką psychologiczną rozmowę. I w sumie oczekuję, że każda kolejna wizyta będzie tak wyglądała.
-
Martinma, pewnie to zależy od stanu psychicznego pacjenta Nie piszesz nic o żadnych tego typu problemach, więc zakładam, że ich nie masz. Przy moich zaburzeniach depresyjnych każda poprawa nastroju to już w kierunku euforii, bo taka różnica. Mój lekarz mówił, że przy braniu tego typu leków (jak i antydepresantów) dziwne sny się bardzo często zdarzają. Ja też je mam, ale przynajmniej po pregabalinie nie wstaję zmęczona przez nie, więc jakoś mi to nie przeszkadza. Niby ulotka w działaniach niepożądanych podaje różny wpływ na sen, więc może u Ciebie poszło w drugą stronę. Chociaż ja u siebie nie jestem pewna czy to tylko pregabalina sprawia, że jestem senna, czy drugi lek który biorę. Jesli chodzi o mój eksperyment z Pregabalinem - update: Po tygodniu super samopoczucia i motywacji, stanęłam z sytuacją dla mnie mocno nieprzyjemną. No i chyba była ona silniejsza niż działanie leku, bo miałam kryzys dosyć mocny. Niby lekarz mówił, że jakbym czuła że działa za słabo, to mogę sobie podwższyć dawkę i brać również rano. Ale jakoś boję się tak na własną rękę, kiedy do wizyty kontrolnej mam 2 tygodnie.
-
Myślę, że w tym konkretnym przypadku tak. Byłam w stanie przez pewien czas nad tym panować, nawet jak były gorsze momenty. Tym razem po prostu miałam wewnętrzny spór - część mnie mówiła "nie, to głupota", a część "zrób to, poczujesz się lepiej". No niestety, tym razem też się i lepiej nie poczułam.
-
No i u mnie koniec "miesiąca miodowego". Wytrzymywałam, wytrzymywałam i wczoraj pękłam. Było super, w końcu czułam się dobrze po dodatkowym leku. No i zaczęło się we wtorek, wczoraj dostałam mało przyjemnego maila. Mimo ze doktor zabronił mieszać leki z ziołowymi, nałykałam się tych ziołowych. Cały czas myslałam tylko o tym, aby się pociąć. No i w końcu znowu to zrobilam. Gosh, mam wrażenie, że przestaję sobie radzić.
-
Ile płacicie za wizyte prywatna u psychiatry?
Sharon456 odpowiedział(a) na Lusesita Dolores temat w Psychologia
Ja płacę 100 zł u mojego za 20 minut (miasto). Wizyty mam co 4 tygodnie, więc jakoś strasznie to po kieszeni nie trzepie. Na wizyty na NFZ bym się nie zdecydowała gdyż jestem zadowolona ze swojego doktorka. -
W jakim wieku Wasze objawy stały się zauważalne?
Sharon456 odpowiedział(a) na Psychoanalepsja_SS temat w Psychologia
Hmmm, ja w sumie nieśmiała byłam od kiedy pamiętam, ale wedy to mi jakoś w życiu nie przeszkadzało. Ani to że trochę się różniłam od innych osób w moim wieku. A może po prostu nie byłam tego świadoma? Dopiero na studiach jedna osoba rozwaliła moje poczucie własnej wartości i się potoczyło szybko: fobia społeczna, walka z nią, potem kilka lat później zaburzenia lękowe i depresyjne. Taki "prezent" dostałam po 19 urodzinach z którym już żyję prawie 8 lat. -
Okolice Lublina, a częściej i Lublin się melduje: uogólnione zaburzenia lękowe, zaburzenia depresyjne i fobia społeczna w sumie też (z nią walczę już kilka lat i w niektórych sferach udało mi się wygrać, w niektórych nie). 27 na karku. Jakby ktoś chciał pogadać, podzielić się doświadczeniami - zapraszam na pw czy gdzie tam
-
Udało mi się zapanować nad poczuciem utraty kontroli (zasługa tabletek pewnie, ale zawsze!). Przy moim chorobliwym zamartwianiu się o wszystko i negatywnej mowie wewnętrznej prawie cały czas (nie ma to jak cały czas sobie udowadniać, że jest się ofiarą życiową, żeby się zgadzało z tym, co człowiek o sobie słyszy) to jest spory wyczyn
-
Ja jakoś strasznie długo ich jeszcze nie biorę, czwarty miesiąc na karku dopiero i oprócz samowolki z Afobazolem "zapoznałam" się jeszcze z trzema innymi od lekarza, dwa zostały ze mną. Na pewno żałuję tego, że próbowałam się leczyć na własną rękę a nie poszłam od razu do lekarza. Afobazol był jedną wielką pomyłką, bo lęki się nasiliły do granic wytrzymałości. Czy żałuję zdecydowania się na leczenie normalnymi lekami? Nie. Owszem, po pierwszym miałam jazdy nie do opisania. Ale kolejne organizm przyjął raczej dobrze i dzięki nim czuję w końcu, że coś się zmienia. Nie wiem jak będzie za pół roku, za rok. Ale na chwilę obecną czuję, że to był dobry wybór.
-
Lilith, zależy, najczęściej matka zaczyna uprawiać "drama queen" jaka to jest nieszczęśliwa i jak to każdy ma lepiej, potem idą wyzwiska np. na innych człownków rodziny. Standardowe teksty, że ona się wyniesie z domu i będzie miała święty spokoj, albo że ma dosyć takiego życia. Ostatnio byla pyskówka z moim bratem i wyzwiska jedno na drugiego. Mi też się obrywa jaką to życiową ofiarą jestem. Kiedyś może nie zauważałam tego, ale będąc na terapii mi to bardzo przeszkadza i psychicznie ciągnie w dół. Zawsze kiedy jest jakaś awantura, mam ochotę zamknąć się w pokoju, pociąć i pójść spać, by tego nie słuchać. Tak, wiem, można pójść na spacer, posłuchać muzyki, ale ja po pwortu wtedy nie mam choty tego robić. Ochoty i siły.
-
Ja też dołączyłam do grona osób mających styczność z pregabaliną Ostatnio mi lekarz przypisał jak się okazało, że o ile Coaxil może jakoś antydepresyjnie działa, to na lęki uogólnione już nie bardzo. A że jednak napady lęku np. przed prowadzeniem zajęć jakoś niezbyt mi odpowiadają, nie mówiąc już o budzeniu się z atakami paniki, to zaproponował właśnie dodatkowo Pregabalin. Biorę 75mg tak ok 3h przed snem i muszę powiedzieć, że jak na razie lepiej śpię, nie budzę się już z lękiem. Jak do tej pory prawie żadne skutki uboczne z uotki nie wystąpiły. Wydaje mi się, że jestem spokojniejsza, mniej czarnych myśli (a u mnie katastroficzne myślenie i negatywna mowa wewnętrzna to standard), jakoś tak motywacja do pisania pracy chwilowo wróciła i ogólnie jakoś tak mam "wywalone" na wszystko Jedyne co niezbyt mi się podoba to to, że jak nie muszę jechać do roboty, to nie mogę się rano zwlec z łóżka (o 8 po omacku zwlekam się na pierwszą dawkę Coaxilu i do 10 padam trupem). Potem tak do 12 chodzę z deczka zmulona i senna.
-
Niestety i ja też miałam bliskie spotkanie z tym problemem I chyba ciągle mam... Nawet nie wiem w sumie dlaczego wybrałam ten sposób radzenia sobie z emocjami. Ale po prostu kiedyś po kolejnej awanturze w domu to zrobiłam. A później szło już łatwiej - po problemach na uczelni, po kolejnych awanturach, po nieporozumieniach z superwizorem doktoratu. A najgorsze jest to, że jeśli mam doła, nie tylko ze względu na sytuację w domu, ale też z powodu moich często nierawdziwych interpretacji rzeczywistości, to moje myśli zaczynają krążyć wokół ostrych przedmiotów, bólu i tej wizji, że mi to pomoże się uspokoić. Na razie się powstrzymuję, ale wiem, że jeśli znow będzie jakaś sytuacja dla mnie trudna, to znowu to zrobię
-
Nie wiem czy to możliwe, ale ja miałam bardzo podobnie, już po kilku tabletkach "poczułam poprawę". Chociaż podejrzewam, że po prostu to była euforia (?) że nie miałam żadnych skutków ubocznych - rekacja mojej psychiki :) Potem z każdym tygodniem było coraz gorzej i takie prawdziwe polepszenie zauważyłam przy 4-5 opakowaniu dopiero. I to też nie mówimy o fajerwerkach, ale raczej delikatnej, aczkolwiek zauważalnej zmianie.
-
O tak, znam to też. W zdaniu, w geście. A żeby pójść jeszcze dalej, nie wiem czy ktoś z Was ma podobnie - za nic do mnie nie trafiają komplementy. Jeśli ktoś mnie chwali, mówi że mi dobrze wyszło - nie "kupuję" tego. Dzisiaj na przykład miałam wystąpienie na konferencji (taki rodzaj terapii ekspozycyjnej, pomogło mi to pozbyć się stage fright i ataków paniki). Znajomi mówili mi że było dobrze a ja mogłam tylko udawać, że się cieszę, bo w to nie wierzyłam. To jest bardzo męczące
-
Ja jestem na Coaxilu od dwóch miesięcy (1-1-1). Pierwszy miesiąc bywało różnie, nawet zaostrzenie stanów lękowych i zaburzeń depresyjnych. W drugim zauważyłam lekkie zmniejszenie objawów lękowych przy mojej fobii społecznej i ogólnego lęku. Może mam więcej motywacji do pracy, jakby wyciszyły mi się moje myśli katastroficzne - na pewno mam ich mniej i nie są takie intensywne jak były. A na pewno łatwiej mi nad nimi zapanować jak już się pojawiają. Negatywy? Zmniejszył mi się apetyt i zwiększyła senność. Chociaż to drugie wg mojego lekarza to nie od samego leku ale od tego że od dwóch miesięcy nie miałam w ustach energetyków a mój organizm był do nich przyzwyczajony.
-
Ciekawe pytanie - po zastanowieniu się muszę przyznać, że chyba u mnie "ścierają" się obie kwestie. Może powiedzenie, że nie lubię ludzi jest aż za mocne, bardziej bym ujęła że zbyt dużo ludzi mnie męczy? Mam swoją grupkę ludzi w mojej comfort zone - przyjaciele czy też ludzie na uczelni - z którymi czuję się dobrze, w miarę komfortowo. Więc tak, to jest taki mój "własny świat". Ale jakiekolwiek spotkania/imprezy rodzinne, większe spotkania związane z pracą/uczelnią to już bywa dla mnie za dużo i się tam po prostu nie odnajduję. Imprezy? No way. Ludzie w komunikacji publicznej? Sprawiają, że czuję się niekomfortowo, czasem nawet rozdrażniona. Ale, jednocześnie cały czas odczuwam potrzebę akceptacji ze strony autorytetów i to niestety prowadzi do sytuacji lękowych. Zależy mi na spełnieniu oczkiwań innych (często są to moje własne oczekiwania) a gdy coś pójdzie nie tak, to odzywa się moje przeświadczenie o byciu odrzuconym, co prosto prowadzi to do zaostrzenia moich zaburzeń depresyjnych. Ilości nieciekawyc sytuacji które z tego wyniknęły nie zliczę Więc u mnie to tak o wygląda.
-
AFOBAZOL (Afobazol) !Niedostępny w PL!
Sharon456 odpowiedział(a) na beheaded temat w Leki przeciwlękowe
Dla osób chcących spróbować tego "wspaniałego" specyfiku - niestety polecam się mocno zastanowić. Nie neguję, może na niektóre osoby to podziałało faktycznie, ale ja z własnego doświadczenia mam zupełnie inne obserwacje. Zachęcona pozytywnymi opiniami kupiłam opakowanie, gdyż stany lękowe trochę mi przeszkadzały w pracy. Owszem, po dwóch tabletkach czułam się niby lepiej, spokojniej, ale po 15 dawce odstawiłam w trybie natychmiastowym. Dlaczego? Stany lękowe nasiliły mi się tak, że trwały prawie cały dzień i potrafiło je wywołać dosłownie wszystko. Nawet pukanie do drzwi. Do tego problemy żołądkowe, utrata apetytu. Odstawienie nie powinno niby powodować żadnych efektów ubocznych. Też nie do końca prawda - wszystko, co się uaktywniło podczas eksperymentu z tym lekiem utrzymywało się przez 2 dobre tygodnie. Dzięki Afobazolowi wylądowałam na prawdziwych tabletkach, więc nie warto próbować czegoś, czego działanie nie jest do końca znane. A i nikt nie może zagwarantować, czy tabletki te zawerają faktycznie fabomotizol czy może zupełnie coś innego. -
Mi bardzo pomaga przelewanie przemyśleń na papier, ale takiego stałego dziennika, np. codziennego, nie prowadzę. Zauważyłam, że jak piszę, to mogę bardziej na spokojnie przeanalizować pewne emocje, postawy, zachowania. Próbowałam prowadzić pamiętnik pisany ręcznie, ale mimo kilku podejść się nie udało. Teraz robię to na komputerze, bez obaw że ktoś może przeczytać (zahasłowany plik), głównie w momentach kiedy mam jakiś kryzys w swoim życiu czy to prywatnym czy na uczelni. Luna*, lily994, mam bardzo podobnie do Was. Jak z perspektywy czasu patrzę na moje przemyślenia, to też jestem w stanie zaobserwować drugą stronę, z czasem pojawia się np. jakiś konkretny wzór myśleniaczy coś w ten deseń.
- Poprzednia
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- Dalej
-
Strona 8 z 9