-
Postów
324 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Sharon456
-
Ja mam Fb od czasów liceum, więc całkiem sporo. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że na pewno spędzam na nim mniej czasu, a już na pewno mniej wrzucam postów od kiedy zaczęłam doktorat i mam w znajomych osoby z uczelni. Czy zgodziłabym się ze stwierdzeniem, że im więcej czasu na nim spędzałam, tym byłam mniej szcześliwa? Nie sądzę, bo nigdy ne był on dla mnie narzędziem stawianym ponad rzeczywistość. Wcześniej były to gierki społecznościowe, które sprawiały mi przyjemność. Teraz głównie grupa wsparcia, informacje ze świata, jakieś memy aby się pośmiać. Widzę co słychać u moich znajomych, czasem jest mi przez to smutno, bo daje mi to odczuć jak daleko społecznie ja się znajduję. Ale traktuję go jako zwykłe narzędzie social media. Jest wiele innych rzeczy, które mogą mnie unieszczęśliwić a Facebook jest chyba na szarym końcu Ale na pewno denerwuje mnie poziom ludzi wypowiadających się w dyskusjach pod różnymi postami. Poziom kultury często sięga zera. Ludzie chyba czują się anonimowi i bezkarni, hejt wszędzie, bo po co podawać merytoryczne argumenty. Lepiej się rzucać takimi i owym. Ooo, podasz linka? Ja znam tylko na Fb jedną, dosyć prężną, grupę wsparcia, ale to chyba nie jest to, jak mówisz, że się dopiero rozkręca.
-
@Lilith, i w tym jest problem. Od kiedy zaczęłam mieć zajęcia ze sudentami, nigdy ten dystans między wynikami ankiet a mną nie istniał. Zawsze miałam w głowie narrację: "słabsze wyniki bo kilka osób niezadowolonych = jest to dowód, że jestem beznadziejna i ne powinno mnie być na doktoracie". Miało to bardzo niszczący wpływ, bo nawet tydzień po zobaczeniu wyników mogłam chodzić jak zombie z przekonaniem, że powinnam rzucić studia, stany lękowe itp. Koszmar. Dopiero tym razem, w dużej mierze dzięki lekom i terapii, coś ruszyło. Ale co ciekawe, tak myślę że problem ewaluacji jest u mnie największy gdy ja jestem w pozycji nadrzędnej. Kiedy w podrzędnej, nigdy o nim nie myślę.
-
Jeszcze pamiętam te czasy, kiedy się samemu ankiety wypełniało. Nie sądziłam wtedy, że będę po drugiej stronie Ja zawsze je otwieram z walącym sercem, bo nigdy nie wiem, co tam znajdę. Paradoks mój - socjo-fobik bojący się negatywnej ewaluacji czuje się najlepiej w miejscu, gdzie ta ewaluacja jest na okrągło.
-
Dzięki :) To dosyć przełomowy krok w naprostowywaniu mojego pokręconego myślenia. Mam nadzieję, że nie zniknie przy pierwszym lepszym kryzysie.
-
Zapanowałam nad pójściem w negatywne myślenie i w kryzys na kilka dni (kwestia ankiet oceniających zajęcia i mojego podejścia do nich) Nie wiem na jak długo się udało, ale dzisiaj kilka godzin po otrzymaniu wyników jest dobrze (wyniki są ok, tyle że moje myślenie nie). Zrobiłam analizę pisemną mojego myślenia i kontrargumentów i wyszło że nie mam powodu do zmartwień. Po raz pierwszy od 3 lat mi się to udało.
-
Że nauczylam się pływać bez deseczki. Co prawda strzałką, ale zawsze :)
-
Informacja, że jeszcze jeden krok pozostał by to, na co czekam się udało
-
Wiadomość jaką otrzymałam. Gdyby dzisiaj były moje urodziny, to byłby piękny prezent :)
-
Próbuję się czymś zająć by odgonić myśli i wskrzesać chociaż minimalną motywację by nie leżeć w łóżku. Póki był rok akademicki, moją głowe zaprzątało przygotowywanie się do zajęć, sprawdzanie prac itp. Teaz próbuję pisać pracę, aby mieć poczucie, że coś robię, a nie tracę kolejne miesiące na bezczynność. Tylko że to wyszukiwanie zajęć słabo wychodzi. Sport - niet. Czytanie? Niet, ostatnio wypożyczyłam dwie ksiażki z biblioteki i je oddałam nieruszone. Moje plany wzięcia się za język obcy? Niet, bo mam wrażenie że to nie ma najmniejszego sensu. Transfer myśli na papier? Niet, po napisaniu jednego-dwóch zdań rzucam. Plany przejścia programów na mindfulness i zmianę myślenia? Książki leżą i nie mam motywacji aby wziąć je do ręki. Myślenie pozytywne - please, no. Mam takie mocne negatywne skrypty w głowie, że mimo prób zmiana idzie bardzo opornie. Czasem zastanawiam się gdzie się podziała ta pełna enegrii dziewczyna co miała tyle pomysłow i planów. No więc moje radzenie na chwilę obecną to leki i zmuszanie się mimo senności do męczenia pisania żeby promotor już bardziej nie stracił cierpliwości.
-
Może nie radość w normalnym znaczeniu tego słowa, ale jakiś rodzaj ulgi, że mimo iż mam gorszy czas to próbuję pisać.Pomijając pewnie wątpliwą jakość tego, ale przynajmniej coś piszę.
-
@Ona11, niezbyt sobie radzę, tym bardziej że ten aspekt pojawił się stosunkowo niedawno (jak już myślałam że najgorsze z fobii mam już za sobą). Jak mogę staram się unikac podawania ręki, ale nie zawsze to się udaje. Imprez też staram się unikać - raz wymyśliłam wyjazd służbowy byle tylko nie iść na wesele. Nie panuję nad tym - rozmowa z kimś wyżej w rankingu społecznym = uderzenia gorąca, czuję że mam spoconą twarz, dłonie, stopy i że chcę jak najszybciej zniknąć, czasem też uczucie odrealnienia (?) i utraty kontroli. Wcześniej dzięki terapii było dobrze, nabrałam więcej pewności siebie, odwagi. Ale potem miałam "kryzysową sytuację" i po niej wszystkie problemy przybrały na sile.
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Sharon456 odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Muszę pojęczeć... nienawidzę siebie. Tego jaka jestem, tego jak reaguję na różne rzeczy, tego że wszystko psuję... Czuję się społecznie uszkodzona jednostka która jest zkazana na porażkę, bo przez to jaka jest, niczego nie osiągnie. Takie moje dzisiejsze przemyślenia :( -
@wyjdz_do_ludzi_pobiegaj, cudowny pakiecik książek, od razu przypomina mi się mój "ołtarzyk" który zbudowałam próbując zrozumieć siebie (tyle że u mnie króluje tematyka fobii i depresji) :) Mi malutką radość sprawiła pełna micha rozgniecionych truskawek i to, że jestem komuś potrzebna.
-
Skąd ja to znam - co prawda u mnie problemem nie było (jest?) czerwienienie się, ale to że w otoczeniu ludzi mam uderzenia gorąca i nagle cała robię się mokra (ze stresu?) - najbardziej dłonie, masakra Rodzinne imprezy - jedna z głównych rzeczy na liście "Unikać!)... Proponowałabym na początek psychologa, a jeszcze lepiej psychoterapeutę. Jak opowiesz o swoim problemie, to razem będziecie mogli się zastanowić co dalej - czy jest potrzeba terapia czy i dodatkowo również farmakologiczne wsparcie (wtedy już psychiatra).
-
To, że udało mi się wykonać plan na dzień dzisiejszy. Trzeba korzystać zanim znowu mnie kryzys położy
-
Nieźle wycisza emocje i ich odbieranie. I myśli natrętne. Ale, pytanie mam głównie do osób mających dłuższe doświadczenie z pregabaliną. Jak byłam na 75mg to dostałam senność w prezencie, ale tylko to. Jak zaczęłam brać 150mg, to od razu pierwszego dnia pojawiło się dziwne samopoczucie. Tak jakby, ja wiem... odrealnienie? Plus jak zamknęłam oczy i słuchałam muzyki to przed oczami zaczęły mi się pojawiac różne obrazy. Zwiększyła się senność - masakra. W ciągu dnia potrafi mnie położyć nagle z niczego. Są dni, że bym cały czas spała bo nie jestem w stanie na niczym się skupić i nawet jak próbuję coś czytać, to to do mnie nie dociera. Osłabiły mi się zdolności kognitywne - zapominam podstawowych słów np. jak prowadzę zajęcia, zapominam co robiłam parę minut temu. Osłabił mi się refleks i odbieranie bodźców? (idę bokiem ulicy, jedzie samochód z nadmierną prędkością. Normalnie bym odkoczyła a tym razem tylko się tępo popatrzyłam i zero reakcji). Coraz częściej odczuwam tez jakby derealizację właśnie i depresonalizację? (Ostatnio miałam taką sytuację, że siedzę u mojej T. i nagle czułam się jakby to wszystko dookoła mnie nie było prawdziwe + poziom przytłumienia wysoki). I co mnie najbardziej niepokoi, znowu zdarza mi się budzić z bijącym sercem i niepokojem. Co ciekawe, wszystko to pojawiło się po zwiększeniu dawki. Wg ulotki mogą się zdarzać takie skutki uboczne. Nie chciałabym zmieniać leku, bo na podstawowe objawy GAD działał (działa?) w sumie zadowalająco... Miał może ktoś takie sensacje biorąc ten lek?
-
@mekeke91, to pytanie retoryczne było Hmmm, no u mnie jak jechałam na 75 mg na noc to mnie aż za bardzo wyciszyło, zero emocji pozytywnych i negatywnych. Po wejściu na 150 mg (1-0-1) na objawy GAD działa dalej, chyba jestem bardziej pewna siebie, czasem mam przebłyski że ciągnie mnie do kontaktów z ludźmi, ale to przeplatanka z totalną chęcią ucieczki od ludzi i zamknięcia się w sobie. Ostatnio udało mi się znowu poczuć kilka razy prawdziwe, dziecięce szczęście, ale później wróciłam do domu, a razem z nią przywaliły depresyjne myśli. No na to Pregabalina nie działa ani trochę, Tianeptyna mam uczucie że też nie, bo po prawie 5 miesiącach powinno chyba być już widac zmianę jakąś.
-
Może to też kwestia dawki, bo ja biorę tylko 75mg rano i 75 mg na wieczór. Ja mam właśnie ciągle taką chwiejność i nie wiem z czego to wynika (czy lek czy zaburzenia depresyjne) - raz padam z nóg a raz jestem jak nakręcona. Na pewno zwiększyła mi się pewność siebie, myśli negatywne sa jakby blokowane, więc też mi nie zatruwają nastroju. Ale mam wrażenie też, jak już pisałam, że są tak złagodzone, że prawie ich nie odczuwam. Nawet jak się wkurzam to nie czuję pełni tej emocji, tak jakbym funkcjonowała na poziomie 0. Ale, dzisiaj miałam z rana sytuację stresową i wcale do niej nie podeszłam ze spokojem. Wręcz przeciwnie - panika, myśli jak jej uniknąć, płaczliwość, irytacja na wszystko i wszystkich wokół. Dopiero po parku godzinach akceptacja. Za mała dawka?
-
Widok sarny przebiegającej dosłownie metr ode mnie kiedy zbierałam truskawki w ogródku :) No i micha truskawek.
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Sharon456 odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Mhhhm, mi brak towarzystwa w sumie niezbyt przeszkadza, ale czasem kiedy jest źle i nie ma z kim pogadać twarzą w twarz, albo po prostu poplotkować, wtedy tak. Reszta - to samo u mnie Coraz częściej myślę o tym aby rzucić studia. Jaka różnica czy jest się magistrem z depresją czy doktorem z depresją? Chyba jedyne co mnie jeszcze trzyma na uczelni to świadomość, że poświęciłam już tyle, że nie mam nic więcej oprócz tych studiów. -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Sharon456 odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Ostatnio miałam przemyślenia egzystencjalne, które zaczynają wracać coraz częściej. 1/3 życia za mną, a co mam? Żadnej stabilizacji, partnera, w sumie już i pracy. Ale za to mam kilka zaburzeń. Nie tak miała wyglądać moja przyszłość -
Może dla Ciebie jest zerowe, ale dla innych może być bardzo dobre. Leki na każego działają w inny sposób i raczej uogólnianie nie jest najlepszym pomysłem. Nawet przy poważnych nerwicach mogą komuś pomagać. To tak jakbym ja zaczęła najeżdżać na Citaxin że jest beznadziejnym lekiem, bo po połówce mnie zmiotło że przez kilka godzin nie mogłam dojść do siebie. Miałam stany lękowe, które mi utrudniały funkcjonowanie i GAD pełną parą. Owszem, stany lękowe nie zniknęły, ale ataki paniki nie są już tak silne a myśli katastroficzne zostały mocno osłabione. Pregabalina jest stosowana głównie w GAD, więc też na inne rodzaje nerwic idą inne leki. Trzymam kciuki, aby coś ruszyło w końcu lepiej Zamieniłabym się, bo ja mam całkowite przeciwieństwo. W dzień jestem senna, jak zamykam oczy to prawie zasypiam. Siedzieć mogę do późna, ale z rana zwlec się - ciężko. Działania podobnego jak u Ciebie, że zwiększa pewność siebie nie widzę, ale mam małą dawkę. Nastrój - bardzo niestabilny, od euforii do totalnego doła w przeciągu godziny? Ale ja też mam jeszcze inne leki i inną sytuację, więc to też swoje robi.
-
Ciężko stwierdzić... ale w innych robiłam to świadomie z nastawieniem "ból pomoże nie myśleć o czymś innym". W ostatnim przypadku tego nie było, działałam jakby z automatu? Nie wiem czy będzie więcej, czas pokaże.
-
No to super, coś rusza Z tym spaniem to i u mnie coś zaczyna się właśnie dziać, ale nie wiem na ile to kwestia leku a na ile po prostu ostatnich dosyć emocjonalnych wydarzeń. Na razie mam zwiększoną dawkę i idzie 75-0-75, czyli doszła dawka rano. Zobaczymy jaki będzie efekt, bo na razie chyba mój organizm się przyzwyczaja do większej ilości leku. Miałam dosyć ... dziwne doświadczenia Tutaj się zgodzę. Zajrzałam na nie swego czasu jak szukałam informacji o Afobazolu. To forum chyba bardziej jest nastawione na ekstremalne doświadczenia niż faktyczne leczenie i walkę z zaburzeniami.