Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czarna Ważka

Użytkownik
  • Postów

    282
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Czarna Ważka

  1. A nie możesz iść po prostu.. trzeźwy? Jeśli masz jakiś problem z wychodzeniem z domu, to niektórzy terapeuci oferują rozmowę przez skype.
  2. Jeśli terapeutka zorientuje się, że jesteś pod wpływem czegoś (lub jeśli sam się przyznasz), wylecisz z tej terapii szybciej niż zajmie Ci dojazd na nią. Nie mówiąc już o tym, że babka może zgłosić na policję, że jesteś pod wpływem czegoś. I dlaczego miałaby wierzyć, że to legalny środek? Już przychodząc pod wpływem na terapię tracisz swoją wiarygodność. I nie jest ważne, czy zażywałeś alko, trawkę, czy lsd. Poza tym od strony terapeuty praca z takim 'pacjentem' byłaby też chyba czymś nieetycznym. Jeżeli jesteś pod wpływem jakichś środków odurzających, to nie da się (bez badań typowo psychiatrycznych) ocenić Twojej świadomości. A terapia nie może być prowadzona na siłę, ani wbrew Tobie. Jak jednak traktować zgodę człowieka, który jest świadomy/nieświadomy w nieznanym stopniu?
  3. Nerwica serca nie istnieje jako osobna choroba, ale jako część nerwicy lękowej. Tak przynajmniej czytałam. Rozumiem. Może jednak udało by się znaleźć innego terapeutę? Takiego z dobrymi opiniami. Zawsze jest to jakaś szansa na wyjście z tego koszmaru.
  4. Nerwica serca? Tak to wygląda z opisu. Dostałaś jakieś leki na uspokojenie? Pomyśl o terapii, bo być może leki nie rozwiązują Twojego problemu.
  5. A dlaczego miałby być problem w związku z mówieniem lekarzowi o lekach? Po 1. lekarz powinien wiedzieć o lekach, które już przyjmowałeś i jak się po nich czułeś, po 2. to chyba jest też w Twoim interesie. Lekarz nie dobierze leku dobrze, jeśli nie będziesz mu mówił o tym, jak on na Ciebie działa. I pierwsza wizyta jest tutaj szczególnie ważna, bo po tym co powiesz będzie widać zainteresowanie lekarza tematem. Jeśli chodzi o to, że chcesz zaproponować lekarzowi jakiś lek.. Jeśli wyczujesz, że jest ogarnięty i Cię słucha, to ja jednak zdałabym się na intuicję i wiedzę lekarza, bo w końcu jest.. lekarzem. Powiedz, że czytałeś o takich lekach i wydają Ci się bardziej odpowiednie, ale bądź też otwarty na jego sugestie, może zdecydujecie coś razem. Wcześniej nie zaczynałeś SSRI od najniższej dawki, nie wiadomo, czy Twoja reakcja nie byłaby inna, gdyby lekarz zasugerował Ci przyjmowanie leków "tak jak trzeba". Nie idź z nastawieniem, że psychiatra jest zły, jeśli nie przepisze Ci tego, co sobie życzysz. Wcale nie jest tak łatwo od razu trafić z lekami i z odpowiednią dawką. Zapytaj o badania dodatkowe- krwi. Może się okazać, że niedobór lub nadmiar czegoś (np.: magnezu, podwyższony "zły" cholesterol) mogą mieć wpływ na Twoje samopoczucie (i lęki!). Jak długo chodziłeś na terapię? Piszesz, że w ciągu 4 lat przerobiłeś kilku psychologów. Psychologów, czy psychoterapeutów? To różnica. Jeśli chodziłeś do "tylko" psychologów, to pomyśl o profesjonalnej psychoterapii u psychoterapeuty z odpowiednim certyfikatem. Połączenie 'dobry lekarz' + 'dobry terapeuta' zazwyczaj przynosi najlepsze rezultaty.
  6. Wczoraj miałam atak inny niż wszystkie do tej pory. Aż wzywałam karetkę, bo nie wiedziałam co się dzieje. Zero stresu, ostry ból w klatce piersiowej, który pojawił się znikąd. Tętno wg moich pomiarów 100, wg pomiaru ratowników 120. Nie mogłam sama uspokoić serca, nie pomoglo wolne oddychanie. To zupełnie inaczej niż zwykle. EKG oczywiście niczego nie wykazało. Dostałam zastrzyk z relanium w posladek, serce uspokoiło się niemal natychmiast, potem spałam 3 godziny.. Dziś też boli mnie serducho, ale lekarz poz stwierdził, że to od przeziębienia.
  7. Też wole rower, ale mi go ukradli No niestety, z ekg jest taki problem, że nie wyłapuje wszystkiego. Nawet w trakcie lub zaraz po "ataku" :/
  8. Nie jestem pewna, gdzie umieścić ten wątek, więc w razie czego, proszę o przeniesienie do odpowiedniego działu. Mam nerwicę lękową i PTSD. Od ponad półtora roku biorę antydepresanty, chodzę na terapię. Co jakiś czas (czasami bardzo często, czasami rzadziej) mam kołatanie serca, ból lub ucisk w klatce piersiowej, poczucie osłabienia. W sytuacjach nerwowych, stresowych, serce mi wali jakby miało połamać żebra. Ogólnie w nerwicy to nic nadzwyczajnego, normalka. Ale do rzeczy. Chcę rozpocząć aktywność fizyczną, jakieś bieganie itp, od roku jestem "zasiedziała". Zanim jednak ubiorę dres i wyjdę ćwiczyć chcę sobie zrobić profilaktycznie badania krwi (sugestia lekarza psychiatry) + EKG (bardziej dla siebie). Przeczytałam ostatnio, że leki antydepresyjne czasami wywołują dodatkowe skurcze serca, kołatanie. I tutaj pojawia się moje pytanie, skierowane głownie do osób, które mogą coś wiedzieć w tym temacie. Otóż: czy warto robić EKG, jeśli istnieje prawdopodobieństwo zafałszowanie wyników przez nerwicę i leki? Czuję ból, kołatanie, ale na EKG może nic nie wyjść, a nawet jeśli to nie wiem na ile to powód do zmartwień, a na ile "stara dobra nerwica". Co o tym myślicie?
  9. Leki tak na prawdę tylko maskują objawy, by móc żyć "względnie normalnie". Terapia jest dobrą opcją. Łatwo nie będzie, ale warto. A jeszcze lepsza opcja to psychoterapia + leki. Same leki nie rozwiążą problemu.
  10. Trzy kropki zamiast rozwinięcia myśli i wszystko jasne
  11. https://www.codzienniefit.pl/2017/10/zdrowe-posilki-do-pracy-2.html Polecam, może się przydać Super dziewczyna ze zdrowym podejściem, nie jakaś fanatyczka.
  12. Poszukaj pomocy u psychologa, powinien przerobić z Tobą temat lęku.
  13. Czarna Ważka

    [Toruń]

    W Toruniu jest słabo w tym temacie. Trzeba czekać co najmniej 3 miesiące na pierwszą wizytę.
  14. Zmagałam się (i częściowo nadal zmagam) z podobnym problemem co Ty. Jako nastolatka wręcz nie jadłam nic. Wydawało mi się, że jestem gruba (choć byłam bardzo szczupła), taki miałam obraz siebie. Ale też nie objadałam się, żeby się odchudzić, po prostu nie czułam głodu. Nadmiar margaryny ściągałam palcem, nigdy nie brałam drugiego śniadania do szkoły. W liceum moje podejście do jedzenia się unormowało. Po ukończeniu liceum mój sposób odżywiania się zmienił na mniej zdrowy. Zaczęłam też zajadać stres. W ciągu kilku lat rozwinął się u mnie ten nawyk na tyle, że jeszcze 2-3 lata temu nie istniał dla mnie dzień bez fast foodów. Kompulsywne objadanie się było na porządku dziennym. Niezdrowe posiłki, chipsy, czekolady. Czułam w sobie takie napięcie, że tylko jedzenie potrafiło je zaspokoić. Oczywiście potem pojawiało się poczucie winy, niechęć do siebie i potem znów objadanie się, by to zagłuszyć. Potrafiłam wyjść późnym wieczorem z domu, żeby kupić coś słodkiego i gazowanego do picia. Kiedy próbowałam z dnia na dzień zacząć odżywiać się zdrowiej, to zaraz łapało mnie przeziębienie, czy grypa. Tak jakby mój organizm buntował się przeciwko zmianie nawyków. Ponad rok temu zdiagnozowano u mnie nerwicę lękową, zaczęłam leczenie farmakologiczne (+ terapia, na którą chodziłam już wcześniej). Po jakimś czasie od rozpoczęcia leczenia napady głodu stały się rzadsze i mniej intensywne. Obecnie: na co dzień już się nie objadam. Kiedy mam dużego doła, odczuwam napięcie czy stres, to bywa, że sięgam po jakąś przekąskę, czekoladę, ale to jest nic w porównaniu z tym co było 3 lata temu. Mój sposób odżywiania nie jest perfekcyjny, ale na pewno zjadam dużo mniej śmieciowych rzeczy niż wcześniej. W skrajnych sytuacjach ratuje się lekami na uspokojenie. Kiedy chodzę na zakupy, nie omijam działów z chipsami, słodyczami, ale przechodzę obok nich obojętnie. Nie mam już poczucia, że m u s z ę już teraz, w tej chwili zjeść coś niezdrowego. Nawet nie czuję ochoty. Czasami sięgam po batonika, ale wychodzę z założenia, że lepszy jeden batonik, niż kebab, frytki, cheeseburgery, 2 czekolady zjedzone w całości na raz, chipsy- to wszystko zjedzone w jeden dzień, czasami na raz. A do tego cola, 2-3 piwa lub pół (!) butelki wina. Białe pieczywo zamieniłam na żytnie lub mieszane (nie jest idealne, ale lepsze takie niż drożdżówka ). Po obiedzie zawsze mam ochotę na coś słodkiego. Zamiast czekolady sięgam po owoc. Do I lub II śniadania też często dołączam owoc. Biały ryż (kupowany z powodu argumentu: "bo jest najtańszy") zamieniłam na kaszę (uwielbiam, a jest tylko 1-2 zł droższa od białego ryżu). Staram się jeść więcej warzyw. Nie nazwę tego nawykiem, ale to tak jakby jakiś "pstryczek" przestawił się w mojej głowie. Nawet kiedy decyduje się zjeść obiad poza domem, to nie idę już do lokalu z kebabami, ale jem dania domowe (z dużą ilością surówek) lub zachodzę do wege knajpki na tortillę ze szpinakiem lub risotto z dynią i curry. Może nie jest super szczupła, ale akceptuję siebie. Wiem, że co wpłynęło na moją wagę (zajadanie stresów, problemów, wszystkiego, leczenie hormonalne, antydepresanty), jestem bardziej świadoma siebie. Planuję zacząć więcej się ruszać dla ujędrnienia ciała, ale na razie marnie mi to wychodzi. Nie mniej jednak widzę, że zrobiłam spory postęp. Od drastycznego odchudzania blisko do bulimii lub anoreksji. Słodycze zamień na owoce. Też mają cukier, ale na pewno jest to lepszy cukier niż z kilku czekolad zjedzonych na raz. Może poszukaj pomocy u psychologa, on pomoże Ci patrzeć na siebie inaczej. Wiem, że to zabrzmi głupio i banalnie, ale to nie wygląd świadczy o naszej wartości. W życiu może się przytrafić wypadek, choroba, która zmieni nasz wygląd. Ciąża zmienia ciało kobiety i jest to normalne. Zadbaj o swoje zdrowie, ale nie traktuj swojego ciała jako wyznacznik swojej wartości. A zamiast w jedzenie (niezdrowe, nadmierne) zainwestuj w swój rozwój, pasję Może nauka nowego języka? Hand made, nauka pływania lub wspinaczka? Zawsze warto inwestować w siebie :) Jedna z moich znajomych będąc nastolatką poszła na siłownię, ponieważ chciał schudnąć. A teraz jest mistrzynią w wyciskaniu sztangi leżąc :) Każdy ma jakieś pasje i talenty, tylko czasami są one jeszcze nieodkryte. Otaczaj się ludźmi, którzy będą Cię budować a nie dołować. Powodzenia :) :) :)
  15. Ojciec zniewieściały, ale ona sama sobie takiego faceta wybrała na męża. Najwyraźniej pasowało jej to. Albo był kiedyś "normalny", ale przyjął taką postawę dla spokoju. Być może ma zbyt mało siły, żeby wchodzić z nią w dyskusje. Z jakiej rodziny pochodzi Twoja mama? Schematy lubią się powtarzać. Może taki styl bycia wyniosła z domu rodzinnego? A może chce z Ciebie zrobić zniewieściałego faceta, takiego jak ojciec? Może czerpie z tego jakąś satysfakcję lub poczucie bezpieczeństwa (poczucie kontroli nad wszystkim)? Poszukaj terapii dla siebie. Terapeuta pomoże przerobić Ci wszystko co Cię boli i zaproponuje metody radzenia sobie z takimi sytuacjami/ jej zachowaniami. A dopóki nie znajdziesz terapeuty dla siebie, to nie dawaj się w ciągać w jej gierki, staraj się olewać jej komentarze. Nie będzie łatwo, ale jeśli ona zobaczy, że Cię to nie rusza, że jesteś obojętny na jej gadanie, to może się trochę uspokoi/ogarnie.
  16. Może jakimś cudem udałoby Ci się namówić ojca na spotkanie z terapeutą lub wspólną terapię? Chociaż jedną konsultację. Terapeuta wytłumaczyłby Twojemu ojcu, że depresja jest poważną chorobą a nie udawaniem. Przykre, że nie możesz liczyć na jego wsparcie w tak trudnych chwilach. Ale może istnieje jakiś sposób, żeby do niego dotrzeć? A ta ciocia, która Ci pomagała, nie mogłaby z nim trochę pogadać? Może jej udałoby się do niego dotrzeć? Nie masz jakiejś rodziny, która mogłaby Cię choć trochę wesprzeć, stanąć po Twojej stronie? Dziadkowie, kuzynostwo? Na pewno nie jest Ci łatwo. Ale zanim zdecydujesz się odejść z tego świata, skorzystaj z każdej formy pomocy, do której będziesz miał dostęp. Na googlach znajdziesz telefon zaufania dla osób z depresją, porozmawiasz tam ze specjalistą. Jakieś rozwiązanie tego problemu musi istnieć. Powodzenia :)
  17. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim.
  18. @hasselti Posłuchaj mojej rady: nie ciągnij tego, nie wracaj do niego. Sama niedawno zerwałam 8- letni związek, w którym byłam ofiarą. Nie podnosił na mnie ręki, ale czytając Twoje wypowiedzi, widzę ogromne podobieństwo w zachowaniu, w tym co on mówi. Takie gadanie jego gadanie, obarczanie Ciebie winą, to typowe teksty oprawcy. Bo kobieta zasłużyła sobie na poniżanie, na lanie jej, bo on się stara, bla bla bla. Nie chce, żebyś poszła do szpitala, bo kiedy zaczniesz się leczyć to straci nad Tobą kontrolę. A tak może jeszcze długo Tobą manipulować: przynosić kwiaty i zapewniać o zmianie, a potem na Ciebie krzyczeć, "bo sobie na to zasłużyłaś, bo go sprowokowałaś" itp. Nie ciągnij tego. Idź do szpitala, zadbaj o siebie. Skup się na sobie, swoim zdrowiu. A jeśli będzie grodził, że się zabije, to zadzwoń na policję. Powiedz, że dostałaś sygnały, że on chce sobie coś zrobić. Niech nie myśli, że może Cię szantażować bez końca. Nie daj się. Powodzenia
  19. "Cześć, musimy się rozstać. Pakuj się i spierdalaj". Haha, tak bardzo mi to przypomniało moje rozstanie miesiąc temu "Pakuj się i spierdalej, nie interesuje mnie, czy będziesz mieszkał pod mostem, ale masz spierdalać". Jest bardzo, bardzo trudno. Szczególnie kiedy czuje się jakiś rodzaj uzależnienia od drugiego człowieka. Ale przychodzi taki moment, w którym w końcu trzeba powiedzieć sobie DOŚĆ i zacząć dbać o siebie, swoje życie.
  20. Czarna Ważka

    Nurt terapii

    Bo może nikt nie wie co Ci poradzić.. Moim zdaniem najlepiej spróbować, zobaczysz czy to dla Ciebie czy nie. Moim zdaniem głupie jest takie gadanie, że taka terapia jest cudowna i nieskazitelna, a inna na pewno nie pomaga. Nie da się niczego stwierdzić na pewno, bo każdy jest inny, ma inne potrzeby, inaczej postrzega terapeutę i jego działania, itp itd. Jeżeli BP Ci nie pomogła, to znaczy, że nie jest dla Ciebie. I jakoś nie chce mi się wierzyć w to, że wszystkim ona pomogła tylko Tobie nie. Po prostu w internecie każdy pisze co chce, mało kto przyznaje się do porażki. Skuteczność terapii zależy nie tyle od jej nurtu co od osoby terapeuty i naszego zaangażowania i wysiłku, który wkładamy w to, żeby było w jakimś sensie lepiej. Idź, zobacz, pochodź trochę. Jeśli się w tym odnajdziesz i Ci to pomoże to super. Jeśli nie, to nie poddawaj się i spróbuj w innym nurcie. Powodzenia :)
  21. A rozmawiałeś o tym z psychiatrą? Rozmowa z lekarzem jest lepszym rozwiązaniem niż samo- nakręcanie się w internecie. A może pomysł o psychoterapii? Zawsze to jakiś krok do przodu.
  22. Może to jakieś stłumione emocje? Problemy, lęki zepchnięte do podświadomości? Ja mam podobnie, ale po czasie uświadamiam sobie, że to się z czymś wiąże, np.: z lękami, emocjami, które stłumiłam w sobie, bo wydawało mi się, że tak będzie lepiej. Porozmawiaj o tym na swojej terapii.
  23. A może bardzie odpowiedni byłby dla Ciebie inny nurt. Tzn. nie namawiam Cię, ale piszesz tylko o t. behawioralno- poznawczej, ale są też inne nurty, w których być może poczułabyś sens. W moim przypadku terapia nauczyła mnie odczuwać i nazywać swoje emocje, wzmocniła moją samoświadomość i wartość. Idealnie nie jest, ale na pewno jest lepiej niż przed terapią. Uważam, tak jak już wyżej zostało wspomniane, że leki to nie wszystko, bo nie rozwiązują problemu. Chodzę na terapię w nurcie systemowym, z elementami narracji. Mam niesamowitą, ciepłą terapeutkę, cieszę się, że na nią trafiłam.
×