Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pholler

Użytkownik
  • Postów

    599
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Pholler

  1. U mnie trochę inaczej: leci sobie jedna dolegliwość, aż tu nagle zaczyna mnie np. Bolec głowa i szczęka, myślę - cholera wylew abo co, skupiam się na tym i nagle zauważam, że tej pierwszej już nie ma.... I w tym momencie wraca ta pierwsza.
  2. Do mnie wraca zawsze jako nowa zmora. Nigdy nie jest to powrót do starej wyimaginowanej choroby, ale coś nowego, z czym jeszcze nie przyszło mi się pogodzić. Podobne są tylko później somaty, ale żeby było weselnej i trudniej, to pojawiają się też nowe udające tą nową francę. To głupie, że sami sobie stwarzamy najgorsze możliwe warunki przybierające postać dolegliwości somatycznych utrudniające maksymalnie nawet uwierzenie w to, że mamy "tylko" nerwicę. Nie wiem czy się dobrze wyraziłem, ale pewnie to znacie więc rozumiecie
  3. Niestety to szczęście jest na kredyt i jest to kredyt krótkoterminowy z wysoką marżą :) -- 25 cze 2017, 23:55 -- Ja dziś wciągnąłem dodatkowe 50 po południu i... nic. Chyba tylko jelitowo znów słabiej, ale oprócz tego nie było żadnych innych hopli. Może dawka podzielona to jest jakieś rozwiązanie? Jeszcze się nie ekscytuję, bo najgorzej jest w 2-3 dniu zwiększania i wtedy zweryfikuje swoją tezę. No i pocę się okrutnie, zresztą takiej pogody jaką mamy teraz nie lubię i moja nerwica też. Oczywiście jak oderwę umysł od "choroby" to jej prawie nie ma, ale jak tylko coś o niej przypomni wraca momentalnie. Najlepsza metoda to odrywanie się od przeklętego kręgu samoutrapienia, więc jak tylko dostajecie jakichś pierwszych pozytywnych objawów to starajcie się coś robić - rower, spotkania ze znajomymi, sprzątanie garażu, cokolwiek. To też poprawia bilans "złych" i "dobrych" hormonów, który nam się rozregulował. Z pierwszej nerwicy wyrwała mnie właśnie nowa praca, wyrwała nie dość że skutecznie, to jeszcze właściwie bez leków. Trzeci raz wchodzę na sertę i jakbym to robił pierwszy, nawet tak samo się boję, że lek nie wypali. Bez sensu ta choroba i te leki.
  4. Miałem już dwa razy długotrwałą remisję. Można też żyć i bez tego. Ale jak widać potrafi wrócić i niszczyć na nowo. Mój lekarz powiedział kiedyś "przyjaciółka na całe życie". Może niestety miał rację.
  5. Kerstina dzięki za wsparcie, właśnie wziąłem 50 do porannych 100 i zobaczymy. Przy mojej masie ciała to jak u Was 75 :) więc jeśli nadal podwyzszasz dawkę to trzymam kciuki! Heather pamiętaj tylko , że nadsypianie nad miarę jest gorsze od niedosypiania :) ja śpię też lepiej, rano wybudzam sie, ale od razu zasypiam. Niestety sen jest taki sobie, bo śnią mi się takie dziadostwa, że rano budzę się z przestawioną pod sny psychiką. Wiecie, takie sny, co to chodzą cały dzień za tobą i cię nerwują :)
  6. Heja haniaa Oh jak wiele rzeczy mógłbym z Twojej listy wpisać na swoją i jeszcze sporo dołożyć. Na szczęście nie reaguję paniką na każdą natrętną myśl o chorobie, ale też nie przechodzę nad tym spokojnie. Cały czas myśli i objawy krążą nade mną jak wygłodniałe wrony.
  7. Weekend upadku na ryj. Wczoraj też mi się udzieliło napięcie, obudziły się demony juz prawie drzemiące. Do tego chyba jelitowka czyli podkręcenie leków i dołów i jakbym się cofnął o 3 tygodnie. Na szczęście dziś lepiej. Nie wiem czy to podniesienie dawki na 150 tak mną rzuca, czy choroba sama w sobie, czy infekcja. W ogóle mam wrażenie, że mi sertra obniża odporność. Ja ciągle coś podlapuje. Z drugiej strony nic tak nie osłabia immunologicznego jak nerwica, stres, deprecha... Sam nie wiem co myśleć, ale na razie zwale na sertę :) inez3 dobrze, że już sypiasz jak trzeba, niewyspany człowiek boi się własnego cienia. Odpowiedni odpoczynek to dla nerwicowca najlepsze benzo. :) Black dog witaj i szykuj się na slynna sertralinową sraczkę :) nie wszyscy mają, ale jak złapiesz czuj się zainicjowany :) Dziś 100, może dorzucę 50 później. Cholera, jakie to dziwne, że to wejście zawsze się zawala. Bez problemu jadę od razu setką, a dołożenie 50 i masakra, fuckup dokladny. Napiszę czy dołożyłem i czy znów musiałem się wkurzyć na procha czy nie.
  8. Światłowstręt też miewam. Zależy od nasilenia nerwicy, i rozciąga się w zakresie od uczucia silniejszego rażenia oczu po wrażenie rozmywania, falowania, "spranych" kolorów. W skrajnych wypadkach powoduje coś na pograniczu zawrotów głowy i derealki.
  9. Hm, czyli jednak mogą wyleczyć (może nie na zawsze), ale doprowadzić do stanu "normalnosci"? Pocieszające. Mam nadzieję, że i ja tego zaznam, chociaż moja natura zawsze była jakaś ponura i melancholijna więc nie wiem do jakiego poziomu chciałbym dojechać :)
  10. Ja rano mam nerwowy kaszel wyzwalający odruch wymiotny, czasem zwymiotuje jakąś żółć nawet. Jeśli chodzi o lęk to ja wychodziłem z takiego poziomu lęku, że bałem się iść do piwnicy włączyć piec, bo uważałem, że przekracza to moje możliwości, a sam piec śnił mi się po nocach i wybudzał mnie ten ścisk z nerwów. Nie potrafiłem poświęcić dziecku minuty, bo byłem "za słaby" psychicznie. Stan jak po lobotomii. Małe stresy, wyzwania i lęki urastały do rangi histerii miażdżącej umysl. Uśmiech to był tylko grymas twarzy, bo nie potrafiłem się uśmiechnąć. Derealiacja od rana do późnego popołudnia. czasem myślałem o końcu. Piekło. Potem escitalopram. Kilka tabsow i pojawiły się myśli samobójcze, niekończące się noce maksymalnego napięcia. Przeszedłem przez esci, stan wrócił do punktu wyjścia, zero poprawy. Psycho daje mi mirtazapine. Świetnie usypia, ale nic nie uspokaja. Dopiero po kilku tygodniach miałem siłę zwlec się z łóżka i skręcić dziecku krzesełko. Lęk sączył się dalej, dalej panikowalem, ale juz byłem odrobinę motoryczny, nie rozbity na atomy. Kolejne długie tygodnie trybu zombie. Wchodzę na paroksetynę, a ta jedynie podtrzymuje stan polwarzywny . Psycho mowi, że idziemy z lekiem ostatniej szansy: sertralina. Mówię ok, nie mam wyjścia. 4 tygodnie - zero efektu. Wiem, że nie mam do czego wracać więc biorę dalej, czytam forum, że niektórym wchodzi 6 tygodni. Czekam, dobijam do 6 tygodni. Ledwo coś drgnie, albo wmawiam sobie. Dopiero po ok. 8 tygodniach zaczyna się regularną poprawa. Serta pozwolila mi pracować w warsztacie, kontynuować hobby, wyjeżdżać z przyjemnością na wycieczki, spottkac się z kumplami i dobrze bawić. W błędzie jest jednak ten, kto myśli, że to było wyleczenie . To był stan powstrzymania i jest nadal. Smutek, strach, lęk, apatia są nadal. Przyćmione, niewypełniające każdej minuty, ale są. Potrafią uderzyć w każdej chwili, często blokują plany na przyszłość, mówią, że nie dasz rady. Czasem, ale rzadko, nadal proste wyzwania blokują wewnętrznie, jak ubierz syna, czy uzupełnij mydło w dozowniku. Nadal skupienie przypomina czasem trzylatka. Czasem informacje odbijają się od głowy. Pamięć też nie jest świetna. Jednak w porównaniu z tym co na początku to mogę powiedzieć , że wtedy byłem wrakiem człowieka, a teraz jestem żyjącym człowiekiem. Może więc błędem być oczekiwanie, że lęki, doły i dysfunkcje miną od tabletek całkowicie. Wydaje mi się to mało prawdopodobne. Faktycznie jednak niezwykle pomagają, przynajmniej w moim przypadku. O osobie mogę powiedzieć, że jestem w stanie choroby, ale na poziomie używalności. :)
  11. Czy można mieć chroniczny zespół Quinckego? Internety mówią, że nie, ale mojej kuzynce lekarz zdiagnozował właśnie taką postać przewlekłą? Przesadził?
  12. Mam tę moc, że przestaję je brać i już. Bardzo słabe odstawienne, trochę większe bóle mięśni właśnie, bóle głowy.... I tyle. Ale tak jak pisałem - benzo na mnie działają słabo. Ah, i jeszcze jedna rzecz: po około miesiącu-dwoch odczuwa się poprawę, pewna stabilizację bez fajerwerków. Dalsze leczenie powoduje powolna poprawe przez kolejne miesiące. To nie jest tak, że po dwóch miesiącach mamy Bum! Zdrowy jak byk! Niestety nie. Dalej powoli żremy psychotropy i powoli następuje poprawa. To moje doświadczenie. Jeden z forumowiczów pisał, z jego lekarz instruował go tak: najpierw następuje stabilizacja, poprawa snu, redukcja lęków, poprawa samopoczucia, stan poprawności intelektualnej, a na sam koniec, po ok. 6 miesiącach znikaja dopiero somaty. -- 23 cze 2017, 09:25 -- Sen też mi się rozwala po sercie. Śpię coraz częściej bez wybudzeń, ale rano jak worek z prosem, nie wiem gdzie jestem, tracę poczucie czasu, otumaniony max. Zawsze tak miałem , ale po sercie jest multipler X10. A sny porąbane jak Białowieskavza Szyszki. Jednak najbardziej odjechane sny miałem mirtazapinie, ale na niej też się śpi jak niedźwiedź w gawrze.
  13. No i sertralina uwolniła swoje szatańskie oblicze. 3 dzień na 150 i jeb! Poty jak z wykrecanej szmaty, osłabienie jak po zatruciu ołowiem, ból głowy. Osłabienie najgorsze. Psychicznie na szczęście do przodu więc znoszę te dyskomforty pełen nadziei. ERNEST00 , daj już spokój z tym dowiedzeniem sobie własnej tezy. Nawet z ankiety wynika, że większości tutejszych bywalcow sertra jednak pomogła. O każdym SSRI na tym forum znajdziesz podobne komentarze pozytywne i negatywne. Bóle mięśniowe. Byly, są i będą. To w nerwicy i depresji dodatek ekstra. Mam ciągle, mocniej, słabiej , krócej dłużej, pieczace, kłujące, tępe. miałem podczas każdego z 3 swoich kryzysów. Nasilą się nieco po schodzeniu z benzodiazepin, wiem z doświadczenia. ogólnie przyjaciel, który zawsze ze mną. SKARLET1992 - daj sobie jeszcze trochę czasu, nie masz nic do stracenia. Czasem serta zaskakuje tak późno, przeczytaj wpisy wcześniej w tym wątku.
  14. 2 miesiące to już sporo. Jednak wiele objawów może być somatyzacja nerwicy, a ta znika najpóźniej w czasie leczenia SSRI. Miałaś wcześniej takie objawy czy przy sercie dopiero? Był tu ktoś, komu serta zaskoczyła po 3 miesiącach. I to jest limit do którego bym spróbował. A najlepiej zapytaj lekarza.
  15. Dziś serta w jednej dawce 150mg, trzeci dzień. I faza. Osłabienie, zmeczenie, senność , rozkojarzenie, ale też przyjemny wszystkomiwisizm. Gdyby nie ten odpływ na granicy letargu to powiedziałbym, że jest ok. Co do przyjmowania Lustralu - skoro lek Ci pomógł i byłaś z niego zadowolona to jakiej natury są Twoje wątpliwości?
  16. Paracetamol wg ulotki. Na pytanie dotyczące Lustral musisz chyba odpowiedzieć sobie sama, albo skonsultować z lekarzem.
  17. W sumie biorę cały czas z przerwami. Odstawiam z dnia na dzień, ale ponieważ działa on na mnie słabo to i skutków odstawiennych prawie nie czuję po zarzuceniu. Pobolewania mięśni, lekkie mdłości, może bóle głowy. 2 dni i przechodzi. Brałem różne benzo przez różne okresy, tylko raz , dosłownie 1 raz, poczułem , że na mnie zadziałała tabletka: błogość, zdjęcie napięć z mięśni, mgły z umysłu, lęku, słabości. I nigdy potem nie miałem takiego skutku. Wiem dzięki temu tylko jak powinno benzo działać, ale nie chce działać i nic nie zrobię. Musiałbym przywalić końskie dawki, a raczej nie chce tego robić. Jestem więc chyba nietypowym profilem oddziaływania benzo i niebardzo mogę Ci służyć pomocą. Jeśli jednak chcesz - pytaj o wszystko. Dziś dzień 21 na sercie, dwa dni - 150. Nie czuję różnicy, ani terapeutycznej ani ubokowej. To dobrze, pojadę parę dni i zobaczę skutek w czasie, bez ubokow jak poprzednio. Eh, to gorąco mnie dobija....
  18. Heja Tukaszwili. Cieszę się, że u Ciebie tak dobrze . Wiesz w sumie ja też juz nie szukam chorób w necie, wiele objawów ignoruje, ale jeszcze wiele mnie nakręca i udupia do parteru. Jeszcze oglądam różne plamki, zamiany, skupiam się na bólach tego czy owego. I duszności - są i się zmniejszają jak sinusoida. Miałem przerwę od leków i czułem się świetnie, ale potem wszystko wróciło, i znów jadę na proszkach. Życzę Ci serdecznie stabilności , tak czymaj chopie!:)
  19. Genetycznie upośledzony. Pocieszające :) Gdzieś, kiedyś, nawet chyba tu na forum było, że kortyzol zbija się witaminą C, a dokładnie megadawkami. Tyle, że o słynnych megadawkach C to już się tyle naczytałem i na tyle dolegliwości pomagają, że wręcz panaceum. Tutaj o tym piszą: http://potreningu.pl/articles/73/witamina-c-obniza-poziom-hormonu-stresu--kortyzolu Próbowałem tej metody i nie mogę powiedzieć żebym odczuł zmianę. W labie nie sprawdzałem, bo i po co skoro nie czuję różnicy, a i tak nie miałem dużego parcia na weryfikację obiektywną (czyt. Nie chciało mi się). Suplementowalem około miesiąca. Może za krótko, nie wiem. Na mnie nie działa raczej.
  20. Ja mam nadwagę jakiś czas, nawet Cushinga sobie wydiagnozowalem swojego czasu. Potem cukrzyca vel tarczyca - dwa kolejne pudła. Po prostu żrę za dużo :)
  21. Ja też podczas jedzenia czuję się lepiej i nie potrafię tego wytłumaczyć. Sennosc po jedzeniu. Głód na słodycze mam potworny. Badania cukru w normie. Nawet glukometr sobie załatwiłem, ani jeden ppomiar nie wyskoczył poza normę. W labie robiłem 3 razy. U mnie głód nasilały też leki , nie wiem czy bierzesz coś na nerwicę. Może to efekt kortyzolowy u nas nerwicowcow? Nie biore nic z lekow aktualnie, jedynie ziola. A robiles moze te krzywe? Tez sobie zalatwie glukometr i zobacze jaki mam cukier przy tych "atakach". Tym glodem sie nawet tak nie przejmuje bo zawsze tak mialam odkad pojawila sie nerwica, ale nie wiem czemu tak tyje i to mnie martwi. Moze to efekt nerwicy+cwiczenia ciezkie jak dla mnie i podnioslo jeszcze bardziej kortyzol ... Krzywych w labie nie robiłem, tylko tyle co w domu w różnych odstępach pomiary. Zawsze w normie. Nawet jak mi raz ciała ketonowe w moczu wyskoczyły to lekarka machnęła ręką. Objawy są ale to nie ta choroba :)
  22. E tam z tym jechaniem kolegi tylko dlatego, że ma jakieś subiektywne odczucia to lekka przesada.nikogo namolnie na porzucenie leków nie nakręcał. Szuka i kombinuje. Kto robi inaczej ma farta, bo się wpasował. Inni niebardzo. Ja po pieprzonym, "absolutnie pewnym" leku na cholesterol myślałem, że się rozpadnę na kawałki. Zgłosiłem to lekarzowi, zrobił oczy i dał inny lek z tą samą substancją. I znów padaka. Stwierdzil, że symuluje i tyle. Ale niby co symuluje? Złe samopoczucie? O rentę się nie starałem. Tak mnie po prostu poszarpalo i nic na to nie poradzę. Bywa. A na bieżąco. Serta dziś 150, w dawce podzielonej. Czekam na spektakularne uzdrowienie, zrzucenie nadwagi i zagęszczenie włosów, inaczej być nie może :) a jak będzie inaczej to dam znać jeszcze dzisiaj moze. Dzień 20.
  23. Martusiaaa4796 po samej sercie ręce mi nie drętwialy, ale parestezje to klasyk nerwicy. Pierwsze moje somaty w nerwicy to były zawroty głowy i drętwienie lewej strony ciała. Skoro więc sertra nasila objawy nerwicy na początku to czemu miała by nie móc wyzwolić drętwienia? ernest00 wierzę, że jedna tabletka może zrobić to co opisujesz. Ja nie miałem może aż takich jazd po pierwszej, ale po drugiej dawce esci wpadłem do piekła na kilka dni. Było xujowo . No i wiesz, większość leków działa lub nie działa, to medyczna ruletka, czasem rosyjska. A akceptacja ryzyka jest wprost proporcjonalna do poziomu cierpienia i to też chyba niezbyt odkrywcza teza. Trzeba próbować, walczyć i wierzyć, że będzie lepiej. Teraz lub następnym razem. -- 19 cze 2017, 23:20 -- Nie pamiętam dokładnie, ale 150 brałem kilka dni. Od razu po zejściu do 100 wszystko było ok, więc miałem wrażenie jakby 150 to byla dawka trująca dosłownie mój organizm. Lorafen brałem w dawce 2,5mg, ale muszę od razu dodać, że jestem benzoodporny. Biorę tylko dlatego, że trochę i tylko trochę niweluje uboki SSRI. Raport dzienny, dzień 19: dalej na dawce 100mg bo mam dziecinnego pietra przed 150. mdłości mniejsze, uboki dzisiaj słabiutkie, poprawa nastroju po południu wyraźna. Umysłowo nadal budyń: słaba koncentracja, wolne myślenie, rozbicie. Chyba nadal duże napięcie mięśni. Sen się poprawił, sny już nie są takie porąbane, męczące i słabiej je pamiętam.
×