Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pholler

Użytkownik
  • Postów

    599
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Pholler

  1. Kortyzol w stresie w górę to i cukier w górę. Norma. Ja miałem górne normy i ciała ketonowe ++ i lekarka machnęła na mnie ręką... Od paru dni mi się nasila odruch wymiotny. Taki kaszlowy. Czy to od leków?
  2. @laveno nie panikuj, to tylko walniecie w łeb nie dość, że ból od uderzenia może promieniować to jeszcze Twoja nerwica sama go indukuje. Jak pojawia się inne objawy lub ból będzie narastał to idź do lekarza, ale raczej dziś masz już tylko guza. Podobno sama terapia jest do dupy, bo potrzebny jest dobry, ale naprawdę dobry, terapeuta. Wtedy ma sens. Potwierdzasz to co sam słyszałem. I częściowo doświadczyłem. Jak byłem na rozmowie wstępnej (kwalifikacyjnej ) z jakąś pedagożką terapełciną, to po godzinie gadania stwierdziła, że ona nie jest w sumie w stanie mi nic powiedzieć (ale kompletnie nic - nawet co dalej), a moje objawy nie są nerwicowe. Wróciłem do psychiatry, kazał opisać spotkanie, ale jak mu przedstawiłem przebieg to tylko oczy robił. Stwierdził, że to niedorzeczne, że mam podręcznikowe objawy nerwicy, że antydiagnoza na poczekaniu to mistrzostwo niekompetencji i dał mi namiary do jakichś terapeutów z czarnymi pasami. Niestety za daleko dla mnie. No i mam niechęć. Terapia mnie wpędziła w lęk przed terapią mam też pytanie: macie podskoki i fikołki serca, czy kiedys mieliście, i czy jakieś leki Wam na to pomogły/pomagają?
  3. No i brawo Ty. Ja jestem fizyczne galaretą. Zresztą psychicznie też. Dzięki Bogu tlą się we mnie jakieś wartości duchowe, bo chyba zredukowałbym się do funkcji kompostu. Jak wyjdę na prostą z obecnych moczarów to postaram się wziąć nieco za siebie. Ale na razie po prostu powoli się gramolę na powierzchnię dopiero. Nie wiecie przypadkiem czy nie wprowadzili ostatnio do obrotu jakiejś piguły nowej generacji, która stawia na nogi już pierwszego dnia?
  4. @Teksas, to u Ciebie całkiem słabo... Przykre to. A na terapię się może zdecydowaliście? Bo ja się nie mogę przełamać. Tłumacze to też brakiem czasu, ale to taka wygodna ucieczka. U mnie oprócz zdrowia psychicznego powaliły się sprawy rodzinne, choroby i nerwice dopadły innych członków rodziny, dodatkowo mnie to nakręca. @Tukaszwili - myślę, że Twój aktywny tryb pracy to akurat coś potrzebnego nerwicowcowi. Ja mam siedząca pracę, więc wykiszę podczas niej mnóstwo kortyzolu i noradrenaliny, a ani trochę endorfin... W dodatku w pracy jest bezczynność fizyczna, wiec myśli zaprzątają głowę bardziej, natarczywce. Jak mogę gdzieś magazyn posprzątać to pierwszy idę... Chociaż że stresu pocę się przy tym tak intensywnie tak jak Smerfetka płacze . Nadczynność żołądka w stresie to norma, bulgotania, wzdęcia, uczucie pełności, parcie na stolec, przelewania, dźwięki jak z kanałów, dyskomfort, niestrawność, refluks... Jedna z najpowszechniejszych somatyzacji nerwicowca. Taki zestaw podstawowy.
  5. No elo, elo. Nerwica to przyjaźń na całe życie, Tukaszwili. Miło mi Was widzieć, dyskomfortowo egoistycznie cieszy mnie, że nie tylko ja ciągle upadam. A kilka dni temu padłem na pysk z pełnej kapy, coś jak atak paniki, ale trwający 2 dni. Tak po prostu, jak już żyłem sobie w miarę regularnie w miarę regularnym smutku, w miarę równym nastroju. Jakby nagle zakręcili serotoninke na głównych magistralach. Fiuuuuuu, dup, rozum offline, wyciek ścierwa z reaktora, bez szans na ucieczkę, straty idące w miliony i znów się spotykamy tej jesieni... Patisson134: a czy Ty przyjmujesz jakieś suplementy diety? Magnezy, potasy, inne ? Bierzesz jakieś leki? Może masz jakąś dziwną dietę? Problemy z kupką mogą wywołać tak niepozorne rzeczy jak owsianka czy jarmuż. Przyjrzyj się swojej diecie.
  6. Nie zrażaj się do esci. Ja go przywalilem podczas najgłębszego doła i to bez stopniowego wchodzenia na lek, więc wyzwolił ze mnie demony z najgłębszych pokładów piekieł. Po 3 dniach odpuściłem, spanikowałem. Do leku nie mam ani oporów ani sympatii, po prostu de facto nie miałem okazji go sprawdzić. A jakieś somaty masz ? Czy tylko lęk?
  7. Walcze z tym przekleństwem już 25 lat A Twoje badania będą na pewno ok
  8. Nie zrozum mnie źle, nie deprecjonuje ani Twoich samych lęków, ani lęków przez pryzmat wieku, wiem jak irracjonalnie nerwica trzyma nas w przekonaniu, że to co nam się wydaje jest faktem. Chciałem tylko zwrócić uwagę, że Twoja choroba to z pewnością inna jednostka, zespół nadwrażliwego, jakaś alergia pokarmowa, nietolerancja pokarmowa albo inny przerost helika. Być może jakieś rozchwianie hormonalne. No i najpewniejszy z pewnych: czynnik emocjonalny. W czasach mojego stresu szkolnego, a jeszcze nie nerwicy, rozstrój jelit, żołądka i wymioty to był stały zestaw. Gdybym miał wtedy nerwice w rozkwicie to myślę, że właśnie tak by się u mnie ujawniała. Niestety u mnie nerwica postanawiała przeskakiwać na wyższe formy gnojenia i wyniszczania psychicznego. Zwarzywiła mnie już kilka razy, atakuje stanami otępienia, jak byłem na escitalopramie to nawet mnie popychała do skończenia swoich mąk ziemskich. Dziś mam "tylko": bóle mięśni, uczucie "czepka", zawroty głowy i małe derealizacje, otępienie, suchość, mdłości, osłabienie. I cholerny lęk wolnoplynacy, wzmagający się do silnego, a sporadycznie do napadów paniki. Decyzje przychodzą mi ciężko, nie widzę celów, nie wierzę , że mogę je osiągnąć. Najprostsze wyzwania są tragicznie trudne. Dlatego znów musiałem wrócić na leki. Jestem na etapie tolerowania uboków (pełny tydzień , 100mg serty) i jest kijowo. Chciałem się wyżalić. To mi lekko pomaga i systematyzuje problem, wybaczcie jeśli zanudzam.
  9. O witaj Teksas, bracie w niedoli, nie spodziewałem się Ciebie tutaj, wydawało mi sie, że jesteś już na stabilnej prostej. Dobrze i niedobrze widzieć tu starą brać. Ale jak widać skubana nerwica jest podstępna i nieustępliwa. Czym tym razem przywaliła? Patisson134 - ile Ty masz lat, żeby się przejmować rakiem jelita? Też przerabiałem tę opcję, na szczęście bardzo krótko, bo znalazłem sobie tysiąc innych fajnych chorób, którymi mógłbym się zadręczać.
  10. Nikt Cię nie wyśmieje, nie masz powodów do obaw. Jeśli wymyślasz sobie choroby to znaczy, że jesteś chora, tak jak my wszyscy tutaj, wiesz, hipochondrycy :) Ja znów muszę wchodzic na moją ukochaną sertraline, kilka dni temu wszystko się pierdykło w momencie. A było już tak dobrze. O znów zaburzenia widzenia, suchość, słabość, apatia, mdłości. Te ostatnie to pewnie wspomagane sertrą. I znów wchodzenie na psychotrop. Pierwszego dnia przetrzepało mnie tak po pierwszej dawce, że są mną trzęsło cały dzień, a w nocy nie spałem tylko się pociłem w jakimś histerycznym zwidzie. Teraz znów zwykłe lęki przechodzą w strach, zero skupienia na rzeczach, z trudem skupiam się na jednej i nie daje rady już na żadnej innej. Cholerny come back. Czy ktoś w ogóle widział nefretis? Wie ktoś co u niej? Dawno tu nie zaglądała chyba.
  11. U mnie zaczęło się wszystko od zawrotów głowy. Jak po alkoholu. Potem zaczęła drętwieć lewa ręka, chwilę później lewa strona ciała. Szok, panika i tomograf. Wynik na cito, wszystko idealne. Ale gehenna miała trwać jeszcze miesiącami. Badania okulistyczne były niejednoznaczne, panika już była na maksymalnym poziomie. Na wakacjach zaczęły się problemy z oddechem, myślałem, że to koniec. Z czasem bole stawały sie słabsze, a ja nauczyłem się z nimi żyć. Założyłem nawet w tym czasie rodzinę. Cały czas ciągnął się za mną jednak lęk, z tych cichoplynących, o którym wiedziałem, że kiedyś przeleje. I przelał w 2015: derealizacja, suchość w ustach, bóle wszystkiego, wrażenie braku sił, bóle w płucach, sercu, trudności z oddychaniem, bardzo słabe nogi, zaburzenia widzenia, bezsenność i, apatia, i potworny lęk, paraliżujący. Leżałem całe dnie w domu czekajac, aż minie dzień, a nie mogąc spać w nocy czekałem spowrotem na dzień i tak w kółko. Horror mojego życia. Ale odkąd napadły mnie te nowe demony nerwicy przestała mnie boleć głowa. I tego nie pojmuję.
  12. U mnie zaczęło się wszystko od zawrotów głowy. Jak po alkoholu. Potem zaczęła drętwieć lewa ręka, chwilę później lewa strona ciała. Szok, panika i tomograf. Wynik na cito, wszystko idealne. Ale gehenna miała trwać jeszcze miesiącami. Badania okulistyczne były niejednoznaczne, panika już była na maksymalnym poziomie. Na wakacjach zaczęły się problemy z oddechem, myślałem, że to koniec. Z czasem bole stawały sie słabsze, a ja nauczyłem się z nimi żyć. Założyłem nawet w tym czasie rodzinę. Cały czas ciągnął się za mną jednak lęk, z tych cichoplynących, o którym wiedziałem, że kiedyś przeleje. I przelał w 2015: derealizacja, suchość w ustach, bóle wszystkiego, wrażenie braku sił, bóle w płucach, sercu, trudności z oddychaniem, bardzo słabe nogi, zaburzenia widzenia, bezsenność i, apatia, i potworny lęk, paraliżujący. Leżałem całe dnie w domu czekajac, aż minie dzień, a nie mogąc spać w nocy czekałem spowrotem na dzień i tak w kółko. Horror mojego życia. Ale odkąd napadły mnie te nowe demony nerwicy przestała mnie boleć głowa. I tego nie pojmuję.
  13. Port nocne mam zawsze w fazie glebookiej nerwicy, jakbym pocił się gorącym rosołem poty intensyfikują się w stresie i silnej nerwicy - od razu splywam wodą także w dzień. Pozdro raz jeszcze.
  14. Siemano ludziska w potrzasku własnej jaźni. Wróciłem, i to jest dowód porażki :) czytam wasze od dawna, więc zacznę od klasycznych pocieszen. Jestem weteranem w dziedzinie bóle głowy. Zaczęły się u mnie w 2008 i trwały do 2015. 7 lat ciągłych boli głowy. Ciągnące, ściskające, piekące za uszami, piekące na całej głowie, u nasady nosa, na karku. Ciągle i bez przerwy. Przez 7 lat. Tomografia - czysty, neurolog mówi "zdrowy". I tyle. Diagnoza bólu głowy brzmi: głowa boli. Do tego miałem derealizacje , światłowstręt, zachwiania równowagi, taki spozniajacy się obraz za wzrokiem i śnieg optyczny w ciemności. Długo trwały u mnie powidoki, długo trwała adaptacja po wejściu z jasnego do ciemnego (nic nie widzialem). Co do anizokorii (nierówności zrenic) to też miałem: raz pojawiła się w stresie, przy nierównomiernym świetle, a raz pojawiła się po paroksetynie. Moja znajoma ma wrodzona anizokorie, ale jej okukistka mówi, że to nic takiego. Na medycynie się uczą, że anizakoria istniej samoistnie u wielu ludzi. Ważniejsza jest reakcja źrenic ma światło. Miałem setki objawów, kiedyś je spróbuję spisać, póki jeszcze wierzę, że instnialy, a nie że to moje urojenia. Leczyłem się mirtorem, paroksetyna sertralina. Doraźnie lorafen. Wychodzę i wracam. Właśnie mam nawrót. Pozdrawiam nowe twarze, głowie chyba kobiece osobniczki mamy tu w przewadze. Witamy. Odpowiem na pytania jeśli jakieś macie, nerwicohipochondrykiem jestem już od ponad 20 lat. Głęboki epizody, duze spektrum objawów, chętnie się podzielę. Pozdro raz jeszcze.
  15. Też miałem swedzenie skóry. Przyczyn może być kilka: wzrost wydzielania gruczołów (im cieplej), alergia\podraznienie (od mydła, wody, kremu do ciała, kontakt z pościelą) i od psychiki oraz z niedoborów/nadmiaru mikroelementów. Miałem świąd psychiczny i swedzenie było tak realne, że szukałem tych choleemych wysypek , które musiały to powodować. Teraz mam ból mięśni jak po ćwiczeniach, scienczenie mięśni. Czy ktoś miewa takie napadowe osłabienie mięśni bez ćwiczeń? Szczególnie zapytanie to kieruję do osób z tarczycą, bo coraz więcej mam podejrzeń, że to ona... Z góry dzięki.
  16. Wysięk z ucha i stan zapalny ma moja siostra. I powiększone węzły za uchem. Mój syn też ma powiększone węzły. I to na tym punkcie histeryzuję. Sam mam od dziecka powiększony węzeł z tyłu głowy, którym się nie przejmuje wcale, no i miałem ten mój "węzeł śmierci" o którym pisałem wiele razy wcześniej, a dziś jest on już tylko małą kuleczką po zwłóknieniu. Piski w uszach miałem z różnym nasileniem, a właściwie w jednym uchu. Do dziś idę pojawiają, zwłaszcza jak przemeczę słuch, albo cały ustrój, albo jak mam napad nerwicowy. Czasami były dość głośne, ale nigdy na tyle, odpukac, żebym musiał się na nich skupiać. Tukaszwili - odkąd zaproponowales mi wrzucenie Lorafenu chodziłem, myślałem i od wczoraj zdobyłem od lekarki receptę. oczywiście dostałem te najmniejsze , których muszę wziąć 3 żeby poczuć ledwy efekt, ale... wczoraj zadziałało. Objawy się lekko uspokoiły, ja się wypionowałem nieco. Dzięki więc za sugestię. dziś też lepiej, ale jak się zacznie coś dziać to wyciszam pigułką od razu i jak zadziała to będę miał dobry argument w sporze z moim tępym baniakiem, który wmawia mi, że to choroba :) pozdrowionka wszyscy
  17. Wpadam na chwilę. Czytam, że się dalej macacie, ale mniej nerwowo . Dobre i to :) też mam schizy z węzłami, ale mojej rodziny, a nie swoimi. Nie macam ich i nawet o nich ciągle nie myślę, ale jak sobie o nich przypominam, ze moi bliscy mają powiększone węzły, to mnie spina jak kota na widok kąpieli . Męka. Sam też mam górki i dołki ze swoimi "chorobami", obecnie jest to ściskanie wokół żeber, bóle jakieś, duszności, silniejsze uderzenia serca... Czyli klasyka, z którą jednak sobie nie radzę, bo czuję się chory na coś innego niż nerwica. Po lorafen u lekarza jeszcze nie byłem, ale może się dziś przejdę, najwyżej mi nie wypisze recepty i trudno. Przy okazji może wezmę leki na nadciśnienie, bo znów mam wyższe przez to hipochondryczne napięcie, a podwyższone ciśnienie też sprzyja samemu napięciu - samonakręcający się mechanizm. Trzeba się leczyć na realne choroby :) Miłej środy ludkowie!
  18. Już kiedyś opisywałem swoją, jakże analogiczna przypadłość: miałem każdy objaw choroby, o którym akurat przeczytałem. I tak: jak przeczytałem o anizokorii - to miałem anizokorię, jak przeczytałem o drętwieniu nóg - to sekundę później miałem takie mrowieniem w stopach, że aż mnie bolały. I wtedy zacząłem się śmiać sam z siebie. I chyba tylko wtedy, bo objaw na poczekaniu, taki z kapelusza, był faktycznie niedorzeczny, nawet w głowie nerwicowca. Mam wrażenie, ze nawet wybroczyny mam na zawołanie. To nadreaktywnosc naszej szajby na bodziec. Czekasz na objaw i każdy najmniejszy przejaw wyolbrzymiasz. Początkiem problemu jest jego poszukiwanie na googlu: czytasz o mostku i nagle - ta!da! - już masz z nim problem. Przestańcie czytać o objawach i przedziwnych przypadkach! Ja się od tego oderwałem i od tej pory nie mam aż takich wkrętów jak kiedyś. Nie uleczy was to, ale przestaniecie się ciągle diagnozować pod dyktando każdej pierdołowatej historii z internetu, a dzięki temu nie wpadniecie w spiralę objawów i chorób. Łatwo nie było ale rzuciłem Doktora Googla i wszystkim polecam.
  19. No i miałem wczoraj lepszą jazdę. Zabierało się, zbierało i dupło. Duszności i podskoki serca i strach przed zaśnięciem. Jeszcze nie atak paniki, ale już jazda bez trzymanki. Cholera. Musiałbym pójść do lekarza po jaki lorafen jednak, ale obawiam się, że mi go nie przepiszą tylko każą walić do psychiatry po receptę. Dziś nieco lepiej, ale po nieprzespanej nocy nawet brwi wydają się podejrzane dla nerwicowcow , sami wiecie :)
  20. Tukaszwili Gdybym miał lorafen to bym pewnie zarzucił, ale wiem z doświadczenia, że on sam nie przerywa tego napędzania w nerwicę. Zresztą i tak działa słabo - 5mg w jednej dawce ledwo odczuwam. I szybko wyrabiam i na te dawkę tolerkę, potem tylko przycisza mi nieco telepawki (nie wiem jak to nazwać inaczej). Na szczęście na obecnym etapie potrafię jeszcze przerwać myśli tragiczne i robię sobie pauzy zajmując się innymi sprawami niż ciągle skupienie na sobie. Chociaż jak już o tym napisałeś to może podszedłbym do ogólnego, żeby mi doraźnie groszki przypisał :) nigdy nie miałem problemu z odstawieniem (tylko napięcie i bóle mięśni) więc nie boje się samego leku. A może gdyby choć trochę mnie wyciszył to bym łatwiej wyszedł z tego nurkowania? Hmmmmm.... Dziś doszły mi lekkie zawroty głowy, takie jakby mini-derealki. Miewam czasami takie małe właśnie, ale zawsze się boję, że to początek konkretnych derealek , a te były koszmarne. No i towarzyszyły największym dołom, a do tego nie mogę wrócić, choćbym miał lorafen wcierać bezpośrednio w czoło, żeby szybciej do mózgu dotarł :) Strach o dzieci znam doskonale. Jest częścią tego ogólnego strachu, który nosimy, po prostu mamy go za dużo i gdzie byśmy nie poszli zawsze się w niego ubieramy.
  21. Temperatura między 36.5 - 37.2 to normalny cykl dobowy. Najwyższa jest najczęściej koło godziny 17-18. Też to przerabiałem. Jak mam nurkowanie w bagnie (szczyt doła) to bolą mnie mięśnie, opadam z sił, a twarz mam gorącą jak piec. Oczywiście to tylko miraż nerwicowcow, bo temperatura w normie. Podczas jednego epizodu nerwicy tak byłem przekonany o podwyższonej temperaturze, że wymieniłem 5 razy termometr elektroniczny, bo byłem pewien, że są popsute :) w końcu kupiłem "klasyka" i też pokazywał temperaturę w normie. Czytam też o waszych wkrętach w choroby układu pokarmowego i oglądaniu stolca. Hehe, każdy to ma :) przy moim wkręcie na żółtaczkę nawet stolec mi się odbarwił ... A to przecież fizyczny dowód! A do tego mój mocz wydawał mi się zielonkawy i czułem potrzebę sprawdzania jego koloru w każdym miejscu, w tym w marketach i innych lokalach publicznych. Trochę to trwało zanim się zorientowałem, że żółte siuśki i niebieskawe światło świetlówek dają zielony odcień :) Zaczęło mnie zastanawiać dlaczego w domu nie jest zielonkawy. No cóż, w domu miałem klasyczna żarówkę. No i toaletowy Sherlock w końcu odkrył, że jest panikarzem. Biegunki w stresie to norma. A jak są biegunki to i masa spada. Czyli znów norma. Ja mam odwrotny problem, bo stres zajadam. Na liczniku już sporo kilogramów ponad normy przyzwoitości. Kiedyś z walniętych obżeraczy kpiłem, bo nie rozumiałem jak można żreć dla "ulgi". Dziś to doskonałe rozumiem, bo żarcie działa na mnie lepiej niż benzo. Znaczy rozumiem, że to działa, bo działa na mnie, ale dlaczego tak absurdalny mechanizm redukcji napiec sobie wypracowałem - to nie mam bladego pojęcia... A dziś w ogóle mam syfiarski dzień, czuję się słabo, lęk narasta, a z nim przekonanie o chorobie, a z obydwoma tymi wyzwalaczami wzmagają się somaty. A te wzmagają lęk. Korkociąg z metą na rozbitym pysku się zapowiada
  22. No witojcie. Chyba wkroczyłem w jakiś nowy etap hipochondrii - poszedłem do lekarza, dowiedziałem się , że wszystko ok i nie poczułem ani sekundy ulgi, automatycznie założyłem, że to jakaś melepeta, a nie lekarz, co on tam może wiedzieć, i co on tam w ogóle rozumie z tego co czyta w karcie. Zawsze miałem kilka godzin ulgi po "dobrym" badaniu, a teraz ani tyle. Szlag by to. Nawet jeszcze mi się po badaniach pogorszyło: znów mi dusznej i sercowo bardziej. Za to zniknęły napięcia i bóle w górnej części brzucha i suchość w papie. Znów jednak pojawiają się lekkie zawroty glowy razem z tym powrotem lęku nieuspokojnego pozytywnymi badaniami. Kolejna rotacja. Aaaa! I poty się pojawiły, które też miewam co kilka lat intensywniejsze, a za każdym razem mnie stresują tak, że aż mnie ... pot zalewa... Błędne koło :) Widziałem, że pisaliście o OB. Ja mam podwyższone od 2004r. Wtedy jak zobaczyłem 6 (a norma była do 3) to mało nie zemdlałem. Potem było już w granicach 10-18 i dałem sobie spokój, bo wpadłem w większy dół z powodu innych dolegliwości. Wtedy też właśnie leakrz zauważył, że każda nowa dolegliwość u mnie powoduje, że stara "cudownie znika". Miałem nawet taki wkręt na żółtaczkę przez chwilę, że "wyleczyłem" się z chorób autoagresywnych, na które wtedy oczywiście "chorowałem". I do dzisiaj mam tak, że nowe wypiera stare, ale że ta nerwica to przebiegły gracz, to już to nie odbywa się az tak automatycznie. Choć akurat ból brzucha właśnie mi tak przeszedł kilka tygodni temu - po prostu zapomniałem o nim :) OB wymaga dość stabilnych warunków pacjenta i samego badania, a jego wartość zmienia sie nawet od kataru. I każdy lekarz mówił, że OB przy innych dobrych wynikach znaczy dosłownie nic. I tego się trzymamy :)
  23. Chodzi o to ze lekarze nie daja mi konkretnej diagnozy , zaden z nich nie okreslil co mi jest . Jestem na tabletkach od prawie 9 miesiecu i wciaz jest to samo. Czy Ciebie nie zastanawialo by to ze to moze jednak nie nerwica? Xanax ktory jest silnym lekiem nie maskuje objawow. Psychiatra sam sie zastanawia czego one nie dzialaja? To co ja mam myslec? Szczerze powiedzial mi ze jeszcze noe spotkal sie z tak silnymi objawiami somatycznymi... robie wszystko zeby zyc w spokoju . Niedlugo bedzie rok .... czy naprawde mam z tym zyc bo zaden lekarz nie wie jak mi ulzyc ?? Przepraszam, że ja tak bez zapowiedzi, ale chciałbym się odnieść do siły xanaxu - na mnie nie działał wcale, podobnie jak tranxene i inne benzo. Jedyne co jakoś jeszcze na mnie działało to był lorafen, ale też było to znikome działanie porównując efekt u innych i to przy dawkach mniejszych o połowę. Z tymi benzo to różnie jest.
  24. Miałem lata temu powiększony węzeł nisko na szyi, który wg wujka Googla był zwiastunem rzeczy tragicznych. Poszedłem na USG - koleś nie był pewny co do węzła i rzucił: "wolę nie mówić co on może oznaczać". Kurde! Woli nie mówić!? To juz nic gorszego nie mógł powiedzieć! Wysłał mnie jednak do innego diagnosty. Poszedłem w trybie zombie. Koleś mnie wysondował i poszedł pisać diagnozę....na maszynie do pisania! Trwało to kilka minut, a każde uderzenie w literę było torturą dla mojej psychiki. Biorę świeży opis i pytam o mój stan, a koleś mi mówi: "e tam! Zwykły zapalny, prawidłowy". No ale jak? Gdzie te zapalenie!? A koleś: "no od tych wrzodów na szyi, pewnie". Ze jak? Mam tam trzy pryszcze jako podrażnienie od pyłu z remontu, a to przecież "węzeł-zwiastun"!. Lekarz powtórzył, że zwykły zapalny i mam nie histeryzować. Po 2 tygodniach zmalał (a miałem go 2 miesiące chyba). Mam go lekko wyczuwalny do dziś, pewnie zwlokniony. Ot cała moja histeria. Dziś dobry dzień póki co. Huśtawki mam niesamowite, ostatnio miewałem takie tylko w czasie wchodzenia na SSRI, ale teraz nic nie biorę, więc strasznie dziwne te wahania. Jakiś lęk jest, sączy się cały czas, ale napadów silniejszych od wczoraj nie ma, somaty trochę przygaszone. Może zdrowieje? Marzenia :) wiem, że tak to nie działa :) jednak cieszę się tym dobrem póki trwa. Pozdrawiam ferajnę i widzimy się niebawem jak mi dobry stan minie :)
  25. Chroniczne bóle głowy tez miałem. Kilka lat bez przerwy. Kłujące, tępe, ściskające, ściągające, połączone z zaburzeniami widzenia. ogolnie każde. Skronie, czoło, czubek głowy, za uszami i potyliczne. Pełen wachlarz. Myślę, że były na tle nerwowym, choć trwały kilka lat. Bóle głowy to jedna z tych dolegliwości, która dotyka 98% społeczeństwa, więc od razu nie ma co robić alarmu, przyczyn bólu głowy są tysiące, a nerwicowcow w ogóle nie dziwią...
×