Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pholler

Użytkownik
  • Postów

    599
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Pholler

  1. @nerwa @laveno to, że nadania wychodzą "różnie" to tylko nasza wina. Idziemy z objawami niespecyficznymi , opowiadamy, że dolega nam X , a obwiniamy za to trzustkę i lekarz zaczyna kombinować , szukać jakiegoś punktu Zaczepienia. Pamiętam jak ja przy pierwszym epizodzie depresji i ataku hipochondrii zacząłem od rodzinnego i opisałem mu objawy. Od razu wyczuł nerwicę ale skierował mnie na podstawowe badania. W każdych wyszło "coś", a to cholesterol, a to cukier, a to płytki krwi. W dodatku zgłaszałem coraz nowe objawy. Więc szukają Bóg wie czego, jeden zignoruje, drugi wspomni, trzeci stwierdzi, że może coś być na rzeczy, czwartym machnie ręką. Pamiętam jak badano mi w klinice dno oka. Lekarz coś znalazł i zawołał koleżankę, ona też to zauważyła i "czerwony telefon" do profesora. Ja już wrosłem w fotel... a Ten przychodzi, widzi tam to coś i mówi "taka uroda oka". Dziękuję, pacjent jest wolny. @zakazana88 mnie głowa bolała non stop 7 lat - od 2008 do 2015. Przeszla, gdy zaczął mi się kolejny epizod głębokiej depresji na zupełnie innym podłożu.
  2. Myślimy, że masz nerwicę mi jak rypło w kręgosłupie podczas zwykłego pochylenia się nad biurkiem to ból, którego doświadczyłem zweryfikował wszystkie moje nieprzychylne postawy wobec ludzi, którzy narzekają na plecy . W moim przypadku ból był tępy na zmianę z piekącym, a podczas masażu okolice kręgosłupa byly tkliwe, co oczywiście mnie wprawiło w paranoję. Do tego ból promieniował na całą nogę, która też paliła jak cholera. Przerąbany ból. No i swirowanie.
  3. Chyba wyraziłem się zbyt ogólnie albo niezbyt precyzyjnie. Nie ukrywam nerwicy przed żoną, ani przed lekarzem, w pracy też wiedzą, że "coś" mi jest. Ciężko zresztą to ukryć, gdy wyglądasz jak zombie, a zewnętrzne bodźce do ciebie nie docierają lub odwrotnie - reagujesz nadmiarowo. Leczę się tez u psychiatry, a kopię kartoteki od niego ma i mój rodzinny. Ja po prostu nie opowiadam o swoich lękach, dolegliwościach, złym samopoczuciu. Z trzech powodów: 1) niepotrzebnie bym się nakręcał i jeszcze bardziej skupiał na sobie, 2) nie lubię gadać o swoim zdrowiu i wprawiać ludzi we współczucie lub smutek, 3) bo przecież i tak są to wyimaginowane dolegliwości, lęki i spaczone emocje. Nie wiem czy robię dobrze, ale jak nie trzymałem się tych własnych wytycznych to miałem wrażenie, że wszystko szło w jeszcze gorsza stronę. @Tukaszwili czy te Twoje skojarzenie refluksu z gulą w gardle to takie luźne skojarzenie, czy raczej jesteś pewny związku przyczynowo-skutkowego?
  4. Hahaha, znaki czasów ostatecznych są wszędzie. Mój najgłupszy wkręt na "znaki" to był moment w którym mój syn powiedział do mnie "kocham cię". Zamiast się ucieszyć i wzruszyć to pomyślałem, że on mnie żegna... Na szczęście jestem odporny na gusła i uroki, więc jakoś przegoniłem te głupia myśl. Ale miałem i takie . A wszystkim skupionym na kupie polecam przeczytać w skupieniu jeszcze raz to, co wyzej napisała @alicja_z_krainy_czarów Ponadto temat fachowo wykładał tutaj sto razy @Tukaszwili i jego wpisy powinny być wystarczająco uspokajające. Też przerobiłem stolce olowkowate, szukałem krwi, miałem je luzne i mega nieprzyjemne aromatycznie, miałem bóle i kłucia jelit, uczucie zwężenia odbytu, uczucie parcia na odbyt i już nawet nie pamiętam co jeszcze. Nawet jak nie miałem nerwicy hipochondrycznej to kazdy stres sygnalizowały najszybciej jelita. Tak działa nasz układ trawienny, jest bardzo związany z naszymi emocjami.
  5. Ja sie nie dzielę, bo widzę ile im wyrządzamy szkód swoją nerwica, więc trzymam ja w ukryciu. Nie poradziłbym sobie mając na głowie oprócz samozadreczania dodatkowo zadreczanie innych i unoszenie emocjonalne ich lęków o mnie. Wiem, że to nie jest dobra droga, ale ja nie potrafię inaczej. Widziałem ile innych kosztuje mój stan, jak bardzo swoją obciążoną psychiką obciążam również ich. Teraz więc toczę swoją wewnętrzną walkę sam na sam ze sobą samym z małą ekshibicją na tym forum w pewnym sensie nauczyłem się tego i przyzwyczaiłem. Nawet jakoś łatwiej mi samemu przez to brnąć. Nie powiem, czasem mi brakuje otwartej rozmowy o swoich lękach, ale wiem z doświadczenia, że mi to pomaga na chwilę, a potem mi jeszcze gorzej. Wmawiam sobie, że chronie swoich bliskich i normalności życia w standardzie uśrednionym zwykłego obywatela. I nawet myślę, że to działa całkiem dobrze w moim przypadku. @Tukaszwili mój rekord OB to 18. Lekarz medycyny pracy powiedział, że tyle to się ma od kataru. Nic to jednak nie dało, chyba pół roku wracałem do tego wyniku w szczytowej obsesji stresowałem się, że jakis wynik morfologii nie jest w środku normy tylko na poziomie jej 75%. Boże , ale ja bywam wykolejony
  6. To spowolnienie, uczucie bycia "poza sobą" to prawdopodobnie derealizacja. Różnie ja opisują: jako zawroty głowy, uczucie postrzegania *przez szybę* , nierealność, falowanie. Zaintrygował mnie Twoj wpis o napadach wilczego apetytu i suchości w ustach. Miałem podobnie, a w chwilach największych zapaści dosłownie ani kropli śliny mogłem nie mieć. Lekarze wykluczyli cukrzycę i pochodne. Potem mi się poprawiło, ale nadal pojawia się napadowo. Niewiele osób o tym piszę na forum, stąd moje zaskoczenie
  7. Panika to taki nagły atak o bardzo dużej intensywności, to co po nim następuje a trwa tygodniami to intensywny lęk, ale już jednak nie tak silny i skondensowany, to etap szoku i stanu alarmu, tu wrażenie nieuchronności zdarzeń najgorszych jest bardzo żywe. Potem przechodzi w coś takiego jak lęk wolnoplynacy trwający miesiącami. W tym czasie i atak paniki i etap szoku mogą się pojawiać normalnie. Opisuje to z doświadczenia a nie z jakiejs "nerwicy dla opornych" więc jeśli coś tam nie pasuje to nie będę się miał jak bronić, bo to moja ballada o nerwicy mialem napady silnej nerwicy kilkuminutowe, kilkugodzinne, okresy szoku dluzsze i krótsze. Nie miałem ataku paniki który by mnie "odciął", choć nie eykluczam, że było blisko. Od dawna mam za to ten cholerny lęk wolnoplynacy, takie zarzewie przyszlego pożaru. Obecnie wraz z nasileniami w różnych okresach trwa on 3 lata, a ostatni nagły "pożar" wybuchł 2 miesiące temu...
  8. @agapetos : Nikt Ci nie odpowie czy Twoje objawy to nerwica, czy coś innego. Nawet lekarze tak nie diagnozują. Degliwości bada się najpierw u lekarza pod kątem przyczyn chorobowych niezwiązanych z psychiką. Jeśli jednak pytasz o to, czy nerwica może powodować skoki ciśnienia to owszem - może. Jeśli pytasz czy nerwica może ujawniać się atakami w trakcie ewidentnego stresora jak i podczas jego braku - to owszem, może. Wiele osób opisuje tutaj, że ma atak w chwili odprężenia, w chwilach oderwania od myśli o chorobie, w czasie snu, a czasem po długiej przerwie od ataków. Niedawno chyba @Tukaszwili opisywał, że nagle miał fikołki serca ot tak (sorry jeśli coś pomyliłem, nie chce mi się szukać tego opisu). Twoj opis związany z lękiem o bliskich , o choroby, o przyszłość - jest typowy dla osobowości depresyjnej. Ale jak pisałem wcześniej - diagnozy nie oczekuj, możemy co najwyżej potwierdzić, że mamy podobne objawy...
  9. @Tukaszwili. Ja już dwa razy brałem 5mg i nic. Jak tiktaki. Teraz 2,5 i już mam falę, ale ogólnie be jakiegoś piorunującego działania. Jeśli miałbym porównać to lorafen działa na nie tak jakby 3x bardziej niż kiedykwiek. Czystszy towar dostałem czy jak?
  10. Skoki twarzy to miałem w stylu "warczenie wilka" - marszczył mi się nos i uciekał kącik ust. Potem wieku pisali, że też to ma. A skakało mi wszystko włącznie z pośladkami i to naprawdę często... @zestresowana1990 nie ma poważnych i mniej poważnych powodów wyzwalających lęki i paniki. Głupie plamki pod oczami po wysiłku potrafią mnie bardziej ²nakręcić niż skręcający ból brzucha 2 dni pod rząd. Pieprzyki bardziej mnie przerażają niż guzy na ręce, a pajączki na nogach kiedyś nie dawały mi spać przez 5 dni. Wywalacz często jest banalny, ale dla chorego jest najgorszy możliwy. @Tukaszwili współczuję ataku i skomasowanej akcji objawów. Ja miałem mały atak paniki wczoraj, pojechałem po lorafen, walnąłem 5mg i do wieczora miałem odlot. Jak nigdy! Brałem takie dawki i lekką senność powodowały, a tu przywaliło we mnie jak Pavulon nawet zapomniałem co wczoraj wieczorem robiłem - pierwszy raz w życiu! To mój nowy w kolekcji fakap najdziwniejsze jest , że że czynnik był wewnętrzny, tzn. sam zindukowałem lęki, a potem one tylko rosły, a za nimi somaty: gula i duszności, lekka derealka. Mam cały czas uczucie osłabienia, jak przy przeziębieniu... Wszystko słabe i wiotkie. Oszaleję.chce mi się spać i grać na konsoli. I nic wiecej. Wegetacja. @Krokodylica jak ja slysze, że w tv zaczyna się coś o chorobach i objawach pojawiać, to rzucam się jak ninja na pilot i puszczam bajki tez nie mogę słuchać o chorobach i objawach, bo zawsze coś "dla siebie" znajdę i mam niepotrzebne telepawki
  11. Eh @mloda_hipochondryczka , te nasze "uspokojenia" na kilka godzin to też bardzo typowy objaw nerwicy. I pewnie to jedyna choroba jaką masz, ale za to dość wredna. Da się ją zaleczyć, ale lubi wrócić. Jesteś na początku drogi, ale tak jak pisałem wcześniej - masz szczęście, że Cię ktoś na nią wepchnął. Dasz radę, a z każdym dniem będzie odrobinkę lepiej. Witam nowych. Chociaż zawsze jak się witam to mam wrażenie, że siedzimy na wyspie rozbitków i machamy radośnie do nowo przybyłych, jakby trafili w dobre miejsce ale skoro Was już dopadły sztormy to może w sumie dobrze, że przybiliście w ogóle do jakiejs wyspy? I może tego się trzymajmy Mój wpis do dzienniczka na dzis: co dzień to coś nowego. Przedwczoraj dusiła mnie gula, dosłownie dlawiła mnie, a już wczoraj praktycznie jej nie bylo, a pojawiła się derealka. Derealka praktycznie się skończyła, gula wraca. Tabletka i spać.
  12. Witaj @ZnerwicowanyWaldek Fascykulacje miałem już przy pierwszym ataku nerwicy i też obstawiałem najgorsze paskudztwa. Było już tak, że leżąc skakał mi co chwilę inny mięsień z nasileniem 1/sekundę. Przeszło. Wróciło przy kolejnym epizodzie nerwicowo-depresyjnym. I znów przeszło. To tak na pocieszenie, jeśli ma Ci jakoś pomóc.
  13. @mloda_hipochondryczka witaj wsrod swoich, obyś nie zabawiła tu za długo masz szczęście, że Twoi rodzice zabrali Cię do psychiatry bez kombinowania, samodzielnych terapii wychowawczych i uprzedzeń. Tak, my nerwicowcy na dnie mamy tak, że nie mamy na nic ochoty , leżymy i oglądamy seriale. Lecz swoją nerwicę, a wyjdziesz znów na prostą. Wiem, że teraz w to możesz nie wierzyć, że wydaje się to kompletnie nieosiągalnym stanem, ale z tego się wychodzi, serio. Powoli, ale można, serio. @infrared Dzięki za Twoje info o globusie i metodach samoobrony kiedyś też próbowałem masowania szyi , ale potem mnie tylko bardziej z zewnątrz nawalała. Może to właśnie dowód na napięcie ? Cholerka możliwe, ale to masowanie jakoś nie dla mnie. Spróbuję jeszcze z tym rozgrzewaniem, tylko że mam schizy pt. "a co jeśli mam opuchliznę i ją tylko powiększę?" @Teksas ja dalej na sercie, chociaż mam wrażenie, że osiągnąłem stan odporności nerwicy na nią, zgodnie ze znanym schematem, że powrót do leku, który pomagał często kończy się fiaskiem. Teraz mnie moja Pani Nerwica złapała za gardło i to dosłownie. Już zapomniałem jaka ta gula jest męcząca, a ta wróciła ze zdwojoną siłą. Nie panikuję tak jak na początku, ale też nie mogę oderwać myśli od siebie. Taki poziom dostateczny minus. Też mam różne dodatki, które się pojawiają i znikają, wczoraj tak mnie rypało w jednym miejscu między żebrami, że waliłem w nie pięścią, żeby puściło Dzis tego już nie ma. Magia, cholera. Jeszcze pojadę na sercie, ale jak nic nie ruszy to pójdę po coś "nowego". Zobaczymy.
  14. Mam to samo co Wy, @biedronka i @zestresowana1990. Po prostu uwielbiam poranki, gdy budzę się niczego jeszcze negatywnego nie czujac, aż powoli pod wpływem przypływu świadomości o swoim (potencjalnie) kiepskim stanie zdrowia zaczynają się te same lub epizodyczne dolegliwości: cięższy oddech, ścisk w klatce piersiowej i bóle od żeber po łopatki, bóle ramion, palców, napięcie szyi, gardła, skóry głowy. Jak już wstanę dochodzą drżące ręce i kaszel. I dobudzam się kilka godzin. Potem większość przechodzi, wraca czasem ciężki oddech albo kaszel, sciski i nerwobóle klaty. Napięcie szyi i gardła właściwie cały czas z małymi przerwami. Sporadycznie dokuczają mi bóle stawów. Dolegliwości nasilają się znów wieczorem. I tak codziennie. Od niedawna mam też dużo snów, bardzo długich, raczej neutralnych treściowo ( treści 12+ ) . Psychicznie jest lepiej, ale nadal dużo brakuje do stanu sprzed września. A co u Was?
  15. Te leki tak nie działają. No dobra, działanie benzodiazepin można porównać troszku do alkoholu: rozluźnia, seduje, ośmiela, i usuwa lęki od ręki. Ale te się stosuje doraźnie lub krótkoterminowo. SSRI i podobne stosuje się trwale i w większości przypadków nie czuje się ich działania bezpośrednio, po prostu stopniowo jakby nas regulują, tak, żebyśmy mogli znów funkcjonować normalnie. Ale tak różowo te nie ma. Nie na wszystkich dany proszek działa, często zdarza się, że trzeba zmieniać lek i szukać odpowiedniego. Często na początku stosowania leku pojawiają się skutki uboczne, rożne u różnych osób, od prawie żadnych po bardzo nieprzyjemne. Długotrwałe skutki SSRI to też wzrost anhedonii i spadek libido, niektórzy mówią, że ich zwarzywiają lub dają efekt zombie - razem ze zlymi emocjami giną też dobre emocje. Część z nich wpływa na wagę, niektórzy czują znużenie czy senność. Tak w skrócie. Chyba nic nie namieszałem za bardzo.
  16. Dzięki za odpowiedź. Niesamowite, że to nasza psychika nam robi takie rzeczy. Cieszę się niezmiernie, że wyszłaś z tego. Życzę Ci dalszej udanej walki z lękami.
  17. Hejka @Alexandra, czy mogłabyś opisać jakie dolegliwości psychosomatyczne "wyleczylas" terapią? Będę Ci wdzięczny za odpowiedź. @alicja_z_krainy_czarów gula w gardle czyli świetnie znany wszystkim nerwicowcom slynny globus histericus popijanie wody chwilowo rozluźnia przełyk , podobnie jak jedzenie . Ale nie działa na stałe. Z dziwnych metod antyglobusowych słyszałem o: masażu szyi, rozgrzewaniu i chłodzeniu gardła naprzemiennie (jak przy spięciu mięśnia), a najlepszy trik o którym czytałem, to płukanie gardła rozkruszoną no-spą. Od razu mówię, że żaden nie działa, a rozkruszona nospa jest ohydna kiedys globus zniknął mi po jednej dawce tranxene, ale to trwało dużo krócej niż okres półtrwania samej benzo. Dziś rano akurat kulka w gardle jakaś mniejsza, ale wiem, że zaraz znów "urośnie" do wielkości czereśni w wyobrażeniu mojego dekla.
  18. @laveno validol próbowałem i to w dużych ilościach z umiarkowanym brakiem skutków, ale nic nie stoi na przeszkodzie żebym spróbował ponownie, a nuż się lekko coś poprawi. Nie pomyślałem o nim, dzięki za sugestię.
  19. Dzięki, ale mnie również zawsze samo przechodziło. Nie chcę sie po prostu męczyć kilka miesięcy znowu
  20. i znów mam pytanie o gulę w gardle - jak sobie z nią poradziliście? Bo ja chyba zaraz wyrzygam krtań razem z jabłkiem adama...
  21. W sumie muszę dopytać o jakie zaburzenia mówienia mu chodzi, bo jeżeli to kwestia przycinek, zawiasów, długich pauz i zapominania słów to fiuuuuuu, ile ja sam tego mam! myślę, że chodzi jednak o coś innego.
  22. To co opisujesz brzmi jak początki derealizacji. Jak się u mnie zaczynała to najgorsze były sklepy z półkami - wszystko jakby mieszało mi się w głowie od patrzenia na te setki drobiazgów w różnych kolorach w rzędzie za rzędem, a z mózgu robiła się wata, niektórzy mówią o przelewaniu się w głowie. Druga sytuacją nasilenia derealizacji było wychodzenie z budynku na ulicę, a przy zmianie natężenia światła (z mroku w jasność) to już w ogóle obraz stawał się taki silikonowy, holograficzny. Do dziś mam bardzo lekkie wrażenie derealki właśnie w takiej sytuacji, które po kilku sekundach przechodzi. Nie boje się ulicy jako takiej, miałem tylko raz taka derealę, że szedłem jak w tunelu, mimo, że środek dnia, że mijałem ludzi nie wiedząc czy oni są, czy ich minąłem, czy potrąciłem, nawet czy ja w ogóle idę. Trwało to kilka sekund i nie było straszne, ale takie raczej jak męczący sen. Więcej się nie pojawiło i lęk się nie przyczepił na stałe do mnie. Po ulicach chodzę normalnie, chociaż czasem przy nadmiarze bodźców czuję chwilowe zagubienie. Wróciła mi gula w gardle. Świetnie. Ostatnio męczyłem się z nią chyba 7-8 miesięcy. Juz sam nie wiem czy zwalać to na refluks, czy na jakąś infekcję. Do tego migdałki zawsze mam zawalone, coś mi spływa tyłem gardła... Laryngologiczne jestem prześwietlony dokładnie i nic mi rzekomo nie jest. Jednak niby nie jest ale ciągle jest. Wkurzające uczucie. I regres jeśli liczyć to jako jakiś stopień nerwicy Mój znajomy twierdzi, że ma problem z mówieniem, że ciężko mu się mówi. Ja nic nie zauważyłem jak ze mną rozmawiał, ale on twierdzi, że to dlatego, że się mocniej skupia na mówieniu. Kiedyś czytałem gdzieś na forum, jak ktoś opisywał taki przypadek i dlatego pytam czy ktoś z was miał jakieś epizody podobne. Nie pamiętam czy nefretis o czymś takim nie pisała, ale ja ogólnie mam słaba pamięć przez nerwicę
  23. @Fiołek 85 hemoroidy mają dwie najważniejsze funkcje: krwawią i bolą. I krwawią nawet jak nie bolą. Poza tym ujście odbytu jest delikatne i może ulegać uszkodzeniom nawet bez hemoroidów. A wracając do hemoroidów, to mają one jeszcze skłonność do krwawień okresowych i dość intensywnych czasami. Gdy byłem nastolatkiem po jakimś wypróżnieniu krew dosłownie kapała do kibelka. Wtedy byłem tylko tym trochę przejety, dziś bym pewnie zemdlał. I nie miałem wtedy hemoroidów, po prostu coś sobie tam uszkodziłem. I okresowo pojawiała się krew, a ja traktowałem to jak coś normalnego. Eh, beztroskie czasy. Jednak Ty @Fiołek 85 masz inny problem: ewidentnie wpadasz w spiralę histerii i lęku. Masz już lęk przed lękiem. Idź do lekarza, opisz mu objawy, bo dalej będziesz się tylko zapadać w sobie. Użyj czopków jeśli tak nakazał lekarz. Zaufaj mu, bo sobie nie możesz teraz ufać. To jego diagnoza, a on jednak wie nieco lepiej niż Ty o co w tym chodzi. Co będzie potem, będzie potem, teraz masz rozpoznanie z czopkami. Zacznij powoli słuchać innych, a nie tylko swoich lęków, a powoli wyjdziesz na prostą. pytanie do wszystkich: czy na jakimś etapie nerwicy mieliście problemy z mową? Jakiekolwiek? Opiszcie proszę, jeśli komuś się przydarzyło.
  24. Zgagi, refluksy, odbicia kwasem, tak, to wszystko typowe dla przewlekłych nerwic. Ja teraz wymiotuje rano pianą z kwasem zaraz po napadzie nerwowego kaszlu. Tak się witam szokowo z dniem po spokoju nocy. Bo przecież nie można normalnie zacząć dnia od zwykłego siku i toalety ogólnej. Po co? Swojego czasu brałem IPP choć nie miałem wówczas typowych objawów refluksu. Za długo jednak miałem problemu z gardłem i żadnych innych objawów infekcji. Potem zauważyłem, że mam fikołki serca , a to też podobno może zdarzać się refluksowcom. I nie wiem na ile to sugestia, na ile psychotropy, a może nawet zbieg okoliczności, ale po kilkunastu dniach stosowania IPP dolegliwości się znacząco zmniejszyły. Na jakimś forum zgagowiczow wiele osób też potwierdzało tę zależność. Obecnie znów jestem na controloc'u ze względu na te poranne rzyganie kwasem. I jest juz mała poprawa. Jak się całkiem odmieni to napiszę. Dziś mam lepszy dzień. Nie jakiś superhiper, ale nie mam przynajmniej ochoty pójść na kompost, nakryć się liśćmi i czekać na rozpad gnilny.
  25. @Teksas @laveno Oczywiście , że moja narośl okazała się tak niegroźnym czymś (wlokniakiem?) , że zapomniałem rozpoznania. Ważne, że niegroźne i wyfrunalem na skrzydłach lżejszy o kamień z serca i 120zł. Właśnie chodzi mi o to, że przez kilka lat miałem to gdzieś, że mam jakieś zgrubienie, a nagle coś zrobiło jakieś zwarcie w mózgu i musiałem polecieć to zdiagnozować mało nie dostając niepowstrzymanej sraczki w drodze do dermatologa. Tak działamy. @Fiołek 85 witaj wsrod swoich. Kałobadaczy ci u nas dostatek. Sam też miałem epizody, też robiłem kupkę na siłę, żeby upewnić się, że kolejna będzie też ok. A jak nie była, to cisnąłem kolejną. Sprawdzanie na papierze, testy, przyglądanie się kupce i unikanie jej oglądania że strachu, tak dla urozmaicenia zaburzenia. Kiedy kilka razy odkryłem, że czerwone coś to skórka z pomidora albo papryki - dałem sobie spokój. Przypomniałem sobie też, Że jak byłem dzieckiem zdarzało mi się mieć krew ma stolcu przy masywnym wypróżnieniu. Potem potwierdził to Google i to forum i mi przeszło. Oczywiście inne fantazje chorobowe szybko wypełniły niszę. A propos fantazji chorobowych. Mam nową dolegliwość. Ponad miesiąc jestem na sercie, i dziś sprzątałem strych. Dwie rzeczy trzeba było wyrzucić, pięć poukładać. I stałem jak kołek nie wiedząc jak się za to zabrać. Stoję jak ten kot na ulicy wystraszony światłami samochodu i patrzę. I stoję. I myślę, że w sumie może serta mnie tak zmula, że nie potrafię podjąć 2 decyzji i 3 czynności. No i trudno, trzeba to przejść. Tyle, że chwilę później patrzę na żaluzję, a tam wystaje coś spod niej, albo taki dziwny cień się zrobił. Normalnie nic takiego, a mnie zaczęło się w głowie gotować, że nie mogę tego rozgryźć, a do tego strasznie mnie irytuje sam fakt, że tam jest coś pod tą żaluzją. I znów stoję i patrzę, i nie podchodzę, bo muszę to rozkminić tak jak stoję. Normalnie to bym podszedł i sprawdził, a ja dostaje cholery, bo coś tam mi się nie widzi. Kurde, to ma sens? Czy to normalne nerwicowe czy sertralinowe, czy jednak wchodzę na jakiś wyższy poziom znerwicowania? Kiepsko ta poprawa przebiega w takim razie. P.S.: zakaz diagnozowania przez Googla i szukania chorób przez Googla. Tak do ciebie mówię @Fiołek 85 Teksas ma rację i doświadczenie w tej kwestii, jak i zresztą większość z nas. Odkąd nie szukam w googlu moja nerwica jest trochę mniejsza. A może więcej niż trochę. Zmuś się do nieszukania
×