Skocz do zawartości
Nerwica.com

nvm

Użytkownik
  • Postów

    2 356
  • Dołączył

Treść opublikowana przez nvm

  1. To proste. Przecież wystarczy zapytać Jezusa czy to objawienie jest prawdziwe.
  2. Samo w sobie rozmawianie z Jezusem, Bogiem, Maryją, itp. to jeszcze nie schizo. Schizo jest dopiero wtedy gdy się nie ma w tej kwestii żadnych wątpliwości. No dobra, nie znam się na schizo. Powiedziałem tylko, co mi się wydaje.
  3. Jedno i drugie. Powinnaś najpierw zweryfikować, czy rzeczywiście masz kontakt z prawdziwym Jezusem, czy też jest to: a) Wytwór Twojej wyobraźni b) Zły duch, podszywający się pod Jezusa Jak to weryfikujesz? Gloria Polo "spotkała się z Jezusem": "Całym sercem i całą duszą wdzięczna jestem w imieniu Jezusa Chrystusa Papieżowi, Jego zastępcy na ziemi, kapłanom i osobom konsekrowanym Kościoła Rzymskokatolickiego. Ślepo słucham ich wszystkich, gdyż takie było właśnie polecenie naszego Pana Jezusa Chrystusa, gdy pozwolił mi powrócić do ziemskiego życia." ( https://wobroniewiaryitradycji.wordpress.com/2015/10/26/gloria-polo-slepo-slucham-papieza-gdyz-takie-bylo-wlasnie-polecenie-naszego-pana-jezusa-chrystusa-gdy-pozwolil-mi-powrocic-do-ziemskiego-zycia/ )
  4. Czy mówiąc "nie da Ci zbawienia", masz na myśli: "będziesz torturowany w piekle bez końca"? Jeśli tak, to ciekawy eufemizm.
  5. Rozumiem - bo w przedstawionym przez Ciebie przykładzie jest autentyczność, jest szczera potrzeba serca. Wyobraź jednak sobie na przykład, że Ty czułabyś iż masz dobrą relację z Jezusem, ale księża by z naciskiem Ci wmawiali, że jest dokładnie odwrotnie, że tylko Ci się wydaje i że powinnaś się podporządkować. Jakbyś się wówczas czuła? To takie przybliżenie dla Ciebie, nie wiem jak na chwilę obecną lepiej to wyjaśnić. Myslę, że kluczowe jest tutaj hasło introjekcji wg teorii Gestalt ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Mechanizmy_związane_z_zaburzeniami_granicznymi ) : introjekcja – przyjęcie bez asymilacji, destrukturyzacji, analizy obcego, zewnętrznego punktu widzenia; osoba, u której introjekcja zachodzi w znacznym stopniu nie ma szans na rozwinięcie własnej osobowości, zdominowanie osobowości przez ten mechanizm powoduje, że ja staje się terenem ścierania się niezasymilowanych idei i wzorców;
  6. To tak samo jak w Kościele Polskokatolickim Co ciekawe, spowiedź ogólna w Kościele Polskokatolickim jest uznawana również przez Kościół Rzymsko-Katolicki (jedynie uważają, że to trochę nieładnie z Twojej strony, ale absolucja działa). Co więcej, KRK również mógłby ją wprowadzić, gdyby chciał, to jedynie kwestia wyboru. Jak dla mnie, spowiedź ogólna nadal jednak nie rozwiązuje problemu skrupulatyzmu. Zgadzam się, uważam podobnie, czy nawet tak samo. Uważam też, że takie zmuszanie się do otwierania się przed księdzem, któremu nie ufam, to wpędzanie samego siebie w toksyczny wstyd, samo-poniżanie się wobec silniejszego. Nie mówiąc już o trudności w ubieraniu w słowa.
  7. Odniosłem się do stwierdzenia @Droga Prawda Życie , że zbawienie jest bezpośrednio u Jezusa, a nie w rytuałach katolickiej spowedzi. Stwierdziłem, że jeśli chcemy zastąpić spowiedź zwróceniem się do Jezusa, to zamieniamy jedną rytualną czynność na drugą. Zamiast zmuszać się do spowiedzi, zmuszamy się do skierowania swoich myśli do Jezusa. Czyli zamieniamy jedną kompulsywną reakcję na niepewność, na inną kompulsywną reakcję. Bardziej subtelną i prostszą, ale jednak. Nie wiem, na ile czujesz kwestię zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych. W protestantyzmie problem obsesyjno-kompulsyjności się poniekąd może i upraszcza (w stosunku do katolicyzmu), ale nadal występuje.
  8. Nie chcę Cię zniechęcać do jogi. Cieszę się, że sprawiła Ci radość. Po prostu ciekawi mnie jak to godzisz, bo ewangelicyzm kojarzy mi się z większą gorliwością i bezkompromisowością niż katolicyzm, w którym na jogę na ogół patrzy się raczej dość niechętnie (wyjątek: ksiądz Joe Pereira). Z tego co się orientowałem (mogę nie mieć pełnego i/lub aktualnego obrazu), mainstreamowe przesłanie rzymskokatolickie (zapytaj.wiara.pl) jest takie, że jogę można ćwiczyć, jeśli się oddzieli ćwiczenia od ideologii. Choć spotkałem się tez z taką opinią: Hehe Przypomina mi się pewien polski serial komediowy "Siła wyższa". Może Ci się spodoba. Mnie on sprawił radość
  9. !!! A to się nie kłóci aby z Twoim chrześcijaństwem?
  10. Poniżej umieszczam listę chrześcijańskich książek, które moim zdaniem prawdopodobnie są lub mogą być pomocne (a przynajmniej wnoszące coś ciekawego) dla chrześcijan i sympatyków chrześcijaństwa, a może nawet i dla osób wobec chrześcijaństwa nastawionych neutralnie (ja się zaliczam do grona osób nastawionych wobec chrześcijanstwa ambiwalentnie, co zawiera w sobie zarówno pewną sympatię jak i pewną antypatię). Podzieliłem je na 2 grupy: katolickie i pozostałe chrześcijańskie. Katolickie dodatkowo podzieliłem na: Nihil obstat, Nihil obstat Imprimatur oraz pozostałe. Nihil obstat - to jest stempelek od lokalnego katolickiego biskupa, że książka nie zawiera nic sprzecznego z doktryną Kościoła Nihil obstat Imprimatur - jw. + takowy stempelek Imprimatur, oznaczający iż książka wyraża oficjalne nauczanie Kościoła Różnica między Nihil obstat a Imprimatur jest - z tego co rozumiem - między innymi taka, że do Nihil obstat zakwalifikuje się również prawdopodobnie np. książka kucharska Wymieniam tutaj książki, które wpadły w moje ręce. A nawet więcej: przeczytałem je lub jestem w trakcie czytania lub byłem, ale z jakichś względów zarzuciłem czytanie (a mimo to i tak polecam). A oto lista : Katolickie: Pozostałe: Nad przepaściami wiary (ks. Wacław Hryniewicz) Obłok niewiedzy. anonimowe dzieło mistyczne napisane w Anglii w XIV wieku przez mnicha, dla osób chcących całkowicie oddać się (i wszystko) Bogu. Jest tutaj zarazem przedstawione coś, co można by określić jako pewien bardzo niebiańsko-anielski wariant praktyki Mindfulness, tudzież Modlitwy Głębi. Oczywiście nie obyło się bez pewnych naleciałości klasztorno-religijnych; dodatkowo trzeba być w tych naleciałościach wyczulonym na kontekst czasu i miejsca. Uważałbym też na przedmowę dominikanów (mnie się ona raczej nie podoba). Zacząłem tę książkę czytać, ale przerwałem czytanie. Książka raczej nie dla początkujących. Siedmiopiętrowa Góra (Thomas Merton) - autobiografia trapisty (taki gatunek/rodzaj mnicha klasztornego), Thomasa Mertona. Od początków jego życia do zostania mnichem (trapistą). Nihil obstat: Demoniczne obrazy Boga (Karl Frielingsdorf SJ) - autorem jest niemiecki jezuita. Pozwolę sobie wkleić fragment opisu ze strony http://pedkat.pl/988-demoniczne-obrazy-boga : Sztuka wyboru (Carlos G. Valles SJ) - autorem jest jezuita, kolega Anthony'ego de Mello. Podkreślę jednak, iż ta książka ma stempelek "nihil obstat" i zajmuje się głównie kwestią dokonywania wyborów Nihil obstat Imprimatur: Integracja seksualna. Przewodnik w poznawaniu i kształtowaniu własnej seksualności. (o. Józef Augustyn SJ) - autorem znów jest jezuita. Książka dla osób, które chcą we w miarę przystępny i usystematyzowany sposób poznać aktualne oficjalne nauczanie Kościoła Rzymsko-Katolickiego w sprawie seksualności. Z tego co kojarzę, było również coś o wybaczaniu i to nawet dość niegłupiego Pozostałe chrześcijańskie: The Mystery of Spiritual Sensitivity (Carol Brown). Jest to książka napisana po angielsku, z perspektywy chrześcijańskiej zajmująca się kwestią osób o wysokiej wrażliwości. Do zapoznania się z nią zachęcił mnie autor strony https://giftofocpd.wordpress.com/ , poświęconej osobowości anankastycznej (obesyjno-kompulsyjnemu zaburzeniu osobowości - OCPD). Książkę przeczytałem i polecam - tzn. mnie się spodobała i wyciągnąłem z niej coś dla siebie. Autorka jest kobietą, nie pamiętam czy pełni jakąś formalną funkcję w swoim Kościele/zborze. Zwyciężyć kłamcę - jak usłyszeć Boży głos pośród wielu innych (Steven Furtick, wydawnictwo SZARON). Autor jest pastorem. Książka jest jak dla mnie trochę powiązana z założonym przeze mnie wcześniej tematem ("Jak sobie radzić z (negatywnymi) wewnętrznymi głosami"), ale nie tylko z tym. W imię Boga przeciw Kościołowi (Jean Mathieu-Rosay) - najpierw rzymsko-katolicki jezuita, a później starokatolicki ksiądz. Opisuje między innymi drogę, którą przebył. Wkleję tutaj fragment opisu z http://lubimyczytac.pl/ksiazka/307439/w-imie-boga-przeciw-kosciolowi: Polecam
  11. W sumie to nawet chyba wolę C.C...no i do niej równiez w pewnym sensie pasowałoby określenie "anemiczny demon", wszystko się zgadza
  12. I jak wygląda ten mój model? Tzn. co z tego co napisałem było modelem? Czy potrafiłabyś (i chciałabyś) ubrać odczytany przez Ciebie mój model w swoje słowa? Dziękuję! Miło mi i mam nadzieję, że anemonce również
  13. W rzymskim katolicyzmie miewałem jednak pewne okresy poczucia pewności Czułem się wtedy bardzo rozanielony, miałem ogromną ulgę, czułem się tak niebiańsko... Ja taką "pewność" miewałem już w rzymskim katolicyzmie Ale przecież zmuszanie się do myslenie o Jezusie to też pewien rytuał, tylko że wewnętrzny/umysłowy...to też jest pewna kompulsja... O to to to. Oho. Brzmi znajomo.
  14. A czy demon nie chciałby mnie skrzywdzić? Czemu uważasz się za demona? Ewentualnie możesz zostać moją C.C.:
  15. nvm

    Wiara czyni cuda

    Ok, ale na jakich źródłach Ty się oparłeś przedstawiając defnicję nikolaitów?
  16. @anemon Jak słodko Hmm...tylko nie wiem czy się dogadamy - tzn. w którym delfinku widzi siebie anemońcia, bo ja siebie bardziej widzę w tym delfinku niżej
  17. Medytacyjno-kontemplacyjne stany otwierają mój umysł na doświadczanie różnych perspektyw, opowieści. Są one niczym ubranie, samoczynnie krojone na miarę
  18. Uważam, że czasem się przydaje Model jak to model - czasem można posłużyć się modelem Newtonowskim, czasem Einsteinowskim a czasem kwantowym.
  19. Skąd ta pewność? Piszę może w lekko żartobliwy sposób, ale o rzeczywistych zjawiskach, zachodzących w moim umyśle. Dlaczego to miałyby być urojenia? Może być anemonka?
  20. Nie sądzę, aby Adyashanti odwoływał się do modelu Freuda Z tego co rozumiem, dla Adyashantiego 'ego' to pozorne 'ja', które ma poczucie oddzielenia i robienia. Chce kompulsywnie kurczowo trzymać się pewnych rzeczy, a inne od siebie odpychać. Adya nie używa raczej pojęć id i super-ego
  21. Myślę, że jest jeszcze lepsza - trzecia droga: nie reagować, robić swoje. Zaakceptować, że dana część jest w nas i nie karmić jej, ale też z nią nie walczyć. To jest trochę jak ze swędzeniem. Zaakceptować swędzenie, ale się nie drapać. Podobnie jak tutaj: Myślę, że nie warto się nastawiać na śmierć części. Jednakże można się spodziewać, że będzie ona z czasem słabła. Nie sądzę jednak, że do zera. U mnie parę miesięcy temu już bardzo osłabła, ale ja w nią wszedłem i od nowa ją wzmocniłem.
×