Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dusiorek

Użytkownik
  • Postów

    239
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Dusiorek

  1. Bez psychoterapii nie ma szans. Same leki nie pozwolą jej zmierzyć się ze sobą, ani leki jej nie uświadomią na czym polega ta choroba, jak odróżniać fazy choroby od rzeczywistych stanów, jak sobie radzić... Leki jedynie zmieniają intensywność odczuwanych objawów. Jak taka osoba chce być w związku, niech najpierw. przepracuje swoje zaburzenie. Sam sobie pięknie odpowiedziałeś na to pytanie Nie nadążysz.
  2. Więc wypróbuj te leki jak nie pomogę spróbuj u lekarza rodzinnego przedstawić problem, jak to nie pomoże to skieruje Cię do psychiatry.
  3. Arni, tak jak wyżej Ci piszą. Zachowuj się jak dorosły, masz do tego prawo mimo cukrzycy Twojej matki. Olej jej kary, swoje ważne rzeczy zamknij w jakimś sejfie by Ci nie grzebała tam, a jak nie idzie z nią wytrzymać, to cóż... konsole możesz sobie darować, wracaj do domu późnym wieczorem by się wykąpać i położyć spać i jakoś dotrwasz do końca studiów i wyprowadzki. Starszej kobiety niestety już nie zmienisz.
  4. Chaotic terapia ma różne etapy i nie w każdym jest tak, że musi Ci ise polepszać inaczej terapia do śmieci. Terapia rozdrapuje wiele ran i może nawet powodować pogorszenie stanu. Czy była efektywna możesz stwierdzić dopiero na jej koniec, więc szkoda zmarnować ten czas chodzenia, bo teraz wydaje Ci się to bezsensu. Dochodź do końca mimo wszystkich swoich wątpliwości. Nic nie tracisz. Ja okaleczałam się od 12 roku życia, do bodajże 20. Ładny kawał czasu. Było to jak uzależnienie, nie tylko po to aby odreagować, ale wiecznie byłam sama i tylko ten sposób dawał mi możliwość skutecznie zwrócić na siebie uwage. Dzisiaj nawet za tym tęsknię. Kiedyś wystarczyło zrobić parę sznyt i ludzie wiedzieli już jak podle się czuję. Dziś ponieważ walczę, ludzie nawet bliscy bagatelizuja moje przeżycia, uważają, jakby to za niemożliwe, bym mogła czuć się gorzej niż wtedy, bo przecież sobie radzę nie? Ludzie potrafią być też oporni na wiedzę. Nawet jak powiem np. mojemu chłopakowi, że mnie zranił tym i tym, będzie on bronił siebie i swojego ego i próbował odwrócić kota ogonem. Z niektórymi takie zabiegi to jak walenie głową w mur. Gdybym się pocięła dotarłoby do niego jak delikatna jestem i inaczej wyglądałoby jego dopytywanie się dlaczego, z czym mi źle, niż wyciągnięte na dzień dobry zarzuty w jego stronę. Dlatego mam coraz więcej myśli, czy znów tego nie zrobić. Choć nie wiem czy bym jeszcze potrafiła. Kiedyś potrafiłam połamać żyletki i ich kawałki wbić sobie w nadgarstek, by na dobę go obwiązać ściśle bandażem, albo bić metalowym prętem, aż do zniekształcenia ręki. Dziś boję się zwykłego upadku na łyżwach. Życie chyba zakpiło sobie ze mnie dając taką przemianę.
  5. Dusiorek

    Witam wszystkich:)

    Blossom witaj. Nie każdy musi być towarzyski, rób tak, by się dobrze czuć ze sobą. Znam wielu facetówe, którzy nawet nie tyle się stresują, co nie lubią w ogóle randek... bo tak. Nie wyklucza Cię to ze społeczeństwa :). W dobie internetu, możesz poznac masę ludzi najpierw na dystans a potem decydować się ew. na spotkanie. Ja kiedyś również miałam podobne trudności i w ten sposób poznała 2 najlepsze przyjaciółki i chłopaka. Pytanie tylko czy tego chcesz? jak chcesz to znajdziesz sposób . No i bynajmniej nie musisz chodzić na randki z całkiem obcą dziewczyną. Jak jakaś Ci się podoba proponuj jakieś grupowe wyjścia, by ją lepiej poznać, ale nie katować się możliwą krępującą ciszą. Jakichś znajomi na kręgle i kino na bank skądś wyłuskasz A jak już się wyluzujesz przy niej to wtedy uderzaj
  6. Dusiorek

    zadajesz pytanie

    nie mam O czym marzysz?
  7. Ten temat przypomniał mi dość śmieszną sytuację. Koleżanka dużo wypiła w zasadzie ja też na imprezie i zaczęła trzymać sie za serce. Poszłam z nią do toalety widząc, że z trudnością łapie oddechy i zapytałam co jest. Ona mi na to, że ma problemy z sercem. Pytałam się czy była już na to u lekarza. - Tak - odpowiedziała - I co powiedział? - spytałam - Że to... - głęboki oddech - hipochondria. Parsknęłam wtedy śmiechem, bo rzeczywiście na trzeźwo nigdy na nic nie narzekała, a sytuacja jej dolegliwości stawała się coraz bardziej przerysowana, ale na każdej kolejnej imprezie działo się z nią to samo. Tzn tylko gdy zaczynała wspominać jakieś traumatyczne rzeczy, więc są to bóle psychosomatyczne, ale sam fakt, że ciało na jej psychikę reaguje tylko po alkoholu jest dość ciekawy. Nawet jak na co dzień ukrywa co ją boli w środku, to jednak konwersja też byłaby nieunikniona. Zazwyczaj wręcz jest na odwrót, coś boli ciało, ale człowiek nie wie że to ze względu na jego bolesne doświadczenia, a tu proszę, tylko przy wypływie owych doświadczeń. Ew. próbuje zwrócić na siebie uwagę wówczas, gdy wszyscy się bawią, a ją coś dręczy, sama nie wiem. A Wam zdarza się odczuwać dolegliwości jakieś ze względu na to, by być zauważoną? Nie udawać, tylko realnie odczuwać.
  8. No ale będąc słaba mogłaś dać sobie kulkę w łeb, tymczasem dzień w dzień podejmujesz swoją osobistą walkę Przemyśl to. U mnie najwiekszy problem to nie huśtawki emocji, ani poczucie że nie wiem co chcę robić, ani kim jesteś, ani nawet żadna pustka. Moim największym problemem jest odróżnienie, co jest krzywdzące, a co jest ok, a co tylko takie mi się wydaje ze względu na moje zaburzenie. Nie wiem kiedy mam rację płacząc, bo ktoś potraktował mnie niefajnie, bo może okazać się to tylko złudzeniem że mnie tak potraktował, ze względu na moje zjazdy. Rozumiecie o co mi chodzi? Od dłuższego czasu wraca więc do mnie temat mojego związka i faceta, z którym nie wiem czy powinnam zerwać, bo rzeczywiście coś się sypie, czy nie powinnam bo to tylko moje emocje... W zasadzie dlatego tu zajrzałam, miałam nadzieję, że ktoś rzuci fachowym okiem na sytuację i mi powie, czy to ja coś chrzanię od rzeczy, czy serio coś nie gra.
  9. Nie chodzi o brak doświadczenia tego problemu, tylko że to Twoje indywidualne cierpienie. Kiedy opowiadasz o sytuacji, gdzie każdy niezależnie od doświadczenia jest bezradny, bo nikt nie pójdzie z czarodziejską różdżką do szpitala i nie wyleczy Twojej mamy to nie może nic ponadto aby Cię pocieszyć, wyrazić swój smutek, że jesteś w tak ciężkiej sytuacji. Świadomość z kolei, że poklepanie Cię po plecach nie wystarczy, ani zabranie do kina, niestety też mocno wiąże ręce, bo po prostu nie am na to mądrej reakcji. Ludzie, którzy przeszli co Ty ew. dodadzą do tego "przykro mi", miałem podobnie i opowiedzą Ci swoją sytuację. Ci co nie mają co opowiedzieć, będą próbowali zejść z krępującego tematu. Lecz tak już jest, jak nie można pomóc, próbuje się chociaż zamaskować krępującą ciszę. Pomyśl, czego ew Ty oczekiwałabyś od ludzi, którzy usłyszą Twoją historię. jak mieliby się zachować, by Cię to usatysfakcjonowało i pogadaj z najbliższymi o swoich oczekiwaniach i potrzebach. To, że oni nie wiedzą jak zareagować, nie znaczy, że to ich nie obchodzi, czy jest dla nich nudne
  10. abstrakcyjna w idealnym świecie rodzice kochają nas bezwarunkowo, ale coraz mniej takich szczęśliwych rodzin. Dlatego trzeba walczyć o siebie, nie zwątpić w swoją wartość i znaleźć kogoś kto nas tą miłością obdarzy. Jesteśmy stworzeni do miłości, ale jak sami nie wierzymy, że jesteśmy jej warci to nic z tego. Mężczyzna też potrafi kochać taką opiekuńczą miłością. To, że z rodzicami zadziało się jak zadziało, nie znaczy że jesteś skazana tylko na seksualne gesty. Coś przepadło na zawsze, ale jeszcze więcej możesz znaleźć jeśli zechcesz szukać. A jeśli do Ciebie mój tekst nie trafił -> nie musiał, widocznie potrzebujesz znaleźć coś co będzie donosiło się konkretnie do Ciebie i nastroi Cię do dalszego zmagania się z problemem :) Chcę jednak abyś wiedziała, że ja tak o Tobie myślę i o każdym kto tutaj na łamach tematu ze sobą walczył. Podziwiam i trzymam kciuki za Was.
  11. Są jakieś ziołowe leki w aptece bez recepty, żeby daleko nie szukać. Spytaj farmaceutę. Zastanów się też od kiedy to masz, czy coś się wydarzyło, czy możesz brak koncentracji wiązać z jakiś wydarzeniem?
  12. Lewiatanxxx, same leki to nie wszystko, uczestniczysz jeszcze w jakiejś psychoterapii? abstrakcyjna, dlatego napisałam, że nikt raczej nas nie pokocha, dopóki sami siebie nie pokochamy. Bo skoro sami swoją postawą pokazujemy, że nie warto, to kto by to dostrzegł? Nie powiem Ci jak pokochać samą siebie, ale warto zacząć od akceptowania siebie z całym swoim bagażem. Pomyśl, co możesz powiedzieć o sobie dobrego? Dziewczyny życie nas nie oszczędzało, a mimo to nie poddałyście się, mimo dalszych upadków walczycie dalej, czyż to nie wspaniała cecha? Czy nie zasługuje na podziw i choćby uśmiech, że tyle w Was wewnętrznej siły? Macie milion doświadczeń przez swoje zaburzenie, a także tych, które do tego zaburzenia doprowadziły, to wzbogaca Waszą życiową mądrość. Nie jesteście puste i próżne. nie jesteście głupie, może właśnie dzięki temu bagażowi los nie pozwolił Wam stać się jedną z wielu plastikowych lal, które mają pusto w środku. Doceńcie swój potencjał, zauważcie go, a łatwiej Wam będzie zmierzyć się z kolejnym dołkiem. -- 28 lut 2014, 20:12 -- MistyDay, chciałam jedynie pokazać bez fachowych terminów, że nie wszystkie leki oddziałujące na nastrój zaburzają nasze postrzeganie, jak te leki ciężkie na schizofrenię chociażby. Przykładowo. Ty musiałaś takie brać ok, ale w przypadku moyryy, która w ogóle zastanawia się czy brać cokolwiek, chciałam aby się tak nie bała, że zaraz jej dowalą jakieś ostre psychotropy. Może porównanie było nietrafione - przepraszam.
  13. Czasami zastanawiam się... po co dajecie rady innym, jak totalnie ich nie czytacie ze zrozumieniem? ^^' To chyba świadczy, że niezbyt czuje się ze sobą, prawda? Przejdź się do dietetyka, polecam też operację zmniejszenia żołądka, ale przemyśl ją dobrze. Jest w pełni refundowana w takich przypadkach, bo rzeczywiście tusza zagraża już Twojemu życiu i zdrowiu. Samo zmniejszenie żołądka jednak nie pomoże i nawet jeśli myślisz, że psychoterapia jest zbyt powolna i średnio skuteczna, postaraj się ją skończyć, bo zazwyczaj dopiero wtedy widać prawdziwe jej efekty. Jesteś w bardzo trudnej sytuacji szczególnie, że przed ślubem, więc tego dietetyka doradzałabym jak najszybciej, aby chociaż ustalił plan na utrzymanie wagi do ślubu lub ew stopniowe chudnięcie. Nie musisz być szczupła, ale nie bagatelizuj swojego zdrowia. Niestety jedzenie często pozwala nam odreagować stres czy zapomnieć choć na chwile o problemach, bo jest przecież przyjemnością. Jednakże skoro jako przyjemność pozwala nam to, musisz pamiętać, że istnieje w życiu też wiele innych przyjemności, które redukują stresy. Pomyśl co lubisz robić, co jest takiego, że Cię uspokaja, czy daje radość i próbuj zamieniać te czynności. Polecam też basen, choćby po to by posiedzieć sobie w jacuzzi :). Uspokaja, odrywa od jedzenia, chudniesz a w wodzie w dodatku czujesz się zawsze lekka, ale to tylko taka moja sugestia. Pomyśl co będzie najlepsze dla Ciebie.
  14. Ponoć to bliskich ranimy najbardziej. Czasem nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Dziwi mnie, jednak że zamiast z nim porozmawiać, skoro go znasz, spluwasz i wyrzucasz brudy tutaj. On niekoniecznie zdaje sobie sprawę ze swoich frustracji, że jemu się nie powiodło, niekoniecznie widzi, że zrzuca ten bagaż na swoją córkę. Pogadaj z nim, uświadom go. Pewnie będzie trudno, bo człowiek dąży do zachowania o sobie pochlebnego mniemania, ale na pewno zapali mu się czerwona lampka i zacznie zwracać na to uwagę. No chyba, że jest to złośliwe i wyrahowane, w pełni świadome, to spróbuj podać córce chociaż jakiś namiar do ośrodka psychoterapii, czy na jakaś grupę, która pomoże jej się pozbierać.
  15. Odnoszę wrażenie, że sam już dobrze wiesz co zrobić Zauważ że w tym co napisałeś sam siebie przekonujesz do leków argumentując że i tak trzeba poczekać, że i tak odstawisz i to tylko na start, i że i tak musisz je brać bo zegar tyka. Cóż więc można powiedzieć, skoro w zasadzie oczekujesz tylko zezwolenia ? Skoro leki wcześniej brałeś tylko rok i sam odstawiłeś nie bałabym się u Ciebie przesady, ale na pytanie czy to aby na pewno jest konieczne już Ci nie odpowiem. Za Tobą spora zmiana w życiu - rzucenie pracy, w dodatku takiej, która zmieniła Twój tryb życia. To normalne, że czujesz się zdezorientowany i potrzebujesz czasu, by wrócić do społecznego życia. Jeśli nie jesteś pewien, jak się zachować, zapisz się, pójdź do psychiatry i porozmawiaj z nim o swoich wątpliwościach. On mając wgląd do Twojej dokumentacji medycznej, lepiej Ci powie, co jest dla Ciebie dobre i czy potrzebujesz wsparcia, czy powinieneś dać sobie rade bez. W miedzyczasie oczekiwania na wizytę sam próbuj. Może to akurat ten czas, który pozwoli Ci sie pozbierać?
  16. Przez większą część czasu miałam wrażenie, że czytam o usprawiedliwianiu swoich czynów. Nie miałeś łatwo, ale w zasadzie nie znam dziecka, którego rodzice akceptowaliby wszystkie jego plany na przyszłość i niekoniecznie doszukiwałabym się tutaj patologii. Nadopiekuńcza mama to także problem dość istotny, jak i pijący ojciec, co mogło zachwiać Twoją wiarę w siebie i sprawiło, że nie podążyłeś za marzeniami. Sam piszesz w takim temacie, że zapewne wiesz na czym polega DDA. Także niekoniecznie w ogóle to wina mamy, że utknąłeś gdzieś w swoim życiu. Mam nadzieję, że skoro już dostrzegłeś swoje ograniczenia podążysz tą drogą, którą chcesz, niekoniecznie zrywając kontakty z rodziną. Mieć dystans, a być uległym, to Twój wybór wobec osób, które podcinają Ci skrzydła, jednakże czy przez to, że ktoś w Ciebie nie wierzy, warto stracić całą rodzinę? Przemyślałeś czego chcesz, a teraz rozważ WSZYSTKIE opcje, nie tylko jedną. I może jakaś grupa dla DDA? Taka uświadamiająca kontrola dla Ciebie dobrze by Ci zrobiła, abyś nie przesadził teraz w drugą stronę.
  17. Moyraaa ja już nie biorę leków, brałam jedynie Biocsetin czy jakoś tak przez dwa lata. Miał też wyrównać mnie po moich zaburzeniach odżywiania, bo po anoreksji miałam bulimiczne zapędy i ten lek dodatkowo to hamował. Gdyby nie on pewnie nie otworzyłabym się na ludzi, na mojego chłopaka, który wówczas mi bardzo pomógł i postawił na nogi i nie podjęłabym pewnie tak ważnych życiowych decyzji które mnie doprowadziły do tego momentu. A kiedy poukładałam swoje życie, skończyłam terapię, mogłam je odrzucić. Ona nie daję się wkręcić, a Ty nie wiesz czy nie ma takiej potrzeby właśnie. Zachowajmy zdrowy rozsądek. Leki na wyrównanie nastroju to nie leki na schizofrenię. Mogą działać bardzo łagodnie. Nie bądźmy zbyt za ani zbyt przeciw. Jest potrzeba, bo sobie nie radzę aktualnie - bierzemy, by się ustabilizować i walczymy dalej. -- 28 lut 2014, 19:09 -- abstrakcyjna, każdy potrzebuje miłości czy jest dorosłym czy dzieckiem. Twoje uczucia są więc jak najbardziej na miejscu, miłość własna nie zawsze starcza, bo ogólnie jesteśmy kontaktowymi zwierzakami . Jednak dopóki siebie nie pokochamy i nie zaakceptujemy, raczej nikt nas nie pokocha. Czasem tworzy się takie właśnie zamknięte koło.
  18. Uzależnienie się od leków nie jest zbyt rozsądne tak jak i Uciekanie od nich. Ja powinnam brać swoje do końca życia i tu rzeczywiście podjęłam walkę skutecznie na szczęście. Jednak gdyby nie one pewnie lata próbowała bym stanąć na nogi. Przemyśl więc Moyraa czy masz tyle czasu by móc próbować do skutku.
  19. MistyDay wszystko zależy od punktu widzenia ale już na oddziałach dziecięcych pojawiają się diagnozy tego typu ok 15-16 lat. Jedni z diagnozą Cię późno bo boją się co zrobisz z etykietą i czy czasem to nie wina hormonów, innym wystarczy że spełniasz kryteria DSM-IV. Cieszę się że widocznie trafiłaś na mądrych specjalistów. Morza więc też masz cel i tego się trzymaj . Ja nie tkwię w miejscu może z rozwojem osobistym ale cóż mój związek chociażby to martwy punkt. Staram się nie rozkminiać tego wszystkiego i podchodzić z poczuciem humoru. Śmiać się z własnego zaburzenia.
  20. Conessa może zwyczajnie nie było to dla Ciebie? Masz świadomość, że gdy się starasz to możesz osiągnąć wszystko. Skończyłaś studia pracowałaś na wysokich stanowiskach. Podziwiam :) Bodźców wkoło jest masa, border reaguje bardzo intensywnie nawet na same bzdury, jak ooo świeci słoneczko, czy ooo ten pan w kiosku miał ponurą minę. Ciężko zdawać sobie sprawę co nas tak naprawdę zdenerowało, czy rozweseliło. coma pozabijają. Nieleczony border sam w sobie potrafi rozwalić relację i zmęczyć zdrowych ludzi wokół. A co dopiero osobę, która sama ma problemy. Nie wiem na jakim etapie leczenia jesteście, ale musicie obie zdawać sobie sprawę w co się pakujecie. Szczególnie Ty, bo jeśli kumulujesz emocje z otoczenia, to raczej Ty będziesz najbardziej poszkodowaną. moyraa miewam podobnie, boję się że kontrola będzie przymusowa dla mnie na resztę życia, że nigdy w pełni się nie wyluzuję i nie będę wolna od analizowania każdego mojego zachowania czy zmiany nastroju. jednakże to wcale nie musi być dążenie do nikąd. Wystarczy mieć cel dla którego ta kontrola nabierze sensu, zacznie cieszyć że byliśmy w stanie ruszyć z miejsca i wywalczyć nasze marzenia pomimo dodatkowych trudności. Co chcesz robić po maturze? Skoro pisze o maturze do której podchodzi po raz drugi ma ok 19-20 lat a to zdecydowanie wczesna dorosłość Cóż... ja na przemian lenię się i mam zrywy ambicji. Jestem w tej komfortowej sytuacji, że zawsze wiedziałam co chcę robić, nawet jak nie wiedziałam kim jestem . Dążenie do tego celu wygląda różnie, liceum skończyłam z wyróżnieniem, ale na studiach ledwo zaliczam, bo nie uczę się wcale. Kiedyś uczyłam się 8 języków, teraz ani jednego i zadowala mnie raptem parę opanowanych w miarę biegle. Kiedyś trenowałam taniec i akrobatykę, teraz trenuję zjadanie chipsów na czas przed serialami online. Będąc na studiach również pracowałam już na kierowniczym stanowisku, ale zrezygnowałam po roku, bo nie spodobały mi się zmiany w firmie a wyjazdy zagraniczne kolidowały nawet z zaliczeniami na 3, niektórych przedmiotów, choć może zagrała tu i natura niestałego borderka, kto wie? Staram się na razie póki zostało mi jeszcze 1,5 roku korzystać i sprawdzać możliwe jeszcze dodatki do upatrzonej ścieżki na przyszłość. Udało mi się zagrać parę miesięcy w serialu. Hobbystycznie piszę, wydałam już tomik poezji i skończyłam powieść o pobytach w szpitalach psychiatrycznych. Za jakiś rok będzie pewnie również wydana a na razie sprzedaję znajomym po dychu aby mieć na wspomniane chipsy ;P. Z zawodu jestem grafikiem, kocham rysować, robię krótkie komiksy też, czy portrety. Ze związku jestem zadowolona zależnie od dnia - i to mój największy problem, bo nie wiem czy mam prawo się na niego wściekać i myśleć o zerwaniu, czy to tylko mój wymysł? Staram się nie podejmować pochopnych decyzji na razie... Tańczący z lękami jeśli nie wiesz co chcesz robić może zrób sobie jakieś testy predyspozycji zawodowych? Uwzględniają co lubimy robić i co wydaje się nam w miarę fajne + jakie mamy umiejętności. Byłoby to na pewno jakąś wskazówką.
  21. Synsa nieważne czy łatwy kierunek, ale czy Cię interesuję... Studiowałam dwa kierunki ale jednego tego rzekomo łatwiejszego za Chiny nie udało mi się skończyć. Tylko robiłam sobie wymówki, aby nie iść na zajęcia, czy nie uczyć się bo to było nudne po prostu. Nie masz szans na rozpoczęcie innych studiów? Jest coś co lubisz robić? lulu.onthebridge może niezbyt sympatycznie to brzmi ale jestem szczera. Skoro mam opanowaną kontrolę i tylko (albo aż) mam głupie myśli i boję się, że nie wytrzymam to jednak jestem w lepszej sytuacji, niż Ci co mają większe natężenie bordera. W żaden sposób nie chcę Was dołować tylko staram się docenić sytuację, w której jestem, znaleźć więcej dobrych stron i tyle.
  22. Czyli masz udane chociaż życie rodzinne :) Znalazłaś kochającego Cię mężczyznę a to nie takie proste. W dodatku wiesz że nie kocha Cię tylko powierzchownie bo nie zniósłby Twoich wyskoków a tu proszę. Skończenia studiów też jesteś bliżej jak dalej. Trzymaj się tego, gdy będzie naprawdę źle :) Hehe, przyszłam z problemem a zaraz zacznę Was tu wszystkich pocieszać i stawiać na nogi ^^'. Może tego mi było trzeba? Zobaczyć, że ktoś z tym radzi sobie gorzej, niż ja? Border to też zmienne nastroje, może jutro tu wpadnę oczarowana światem i z energią dla każdego?
  23. A co robicie w życiu? Bo tak czytam o samej beznadziei... Na pewno idziecie naprzód w tej czy innej dziedzinie, jest coś co Was tu trzyma.
  24. Nie wiem w jakim nurcie, strzelam że poznawczą. Terapia trwała ze 3 lata, skończyła się 2,5 roku temu. Moja terapeutka jednak odeszła już z zawodu. Wrócić więc nie mogę, a niestety okres oczekiwania jest dość długi. W moim przypadku to nie interwencja, więc mogłabym czekać i ok roku. No chyba że na pokazówkę się potnę, czy skłamię że wróciłam do dawnych praktyk to może poczekam tylko ze dwa miechy. Na prywatną mnie nie stać. Więc jestem tutaj aby załatać mam nadzieję że chwilowy kryzys. Nie wiem już co robić ze sobą, swoim związkiem, boję się przyszłości. Pewnie to się kumuluję ale czytając Was widzę że nie tylko ja przeżywam...
  25. Dziękuję, że ktoś mi odpisał. Jednak nie łapmy za słówka . Czuję się niezniszczalna w tym sensie, że wyszłam na prostą, a moje życie mimo tak silnych zaburzeń, gdzie powinnam być cały czas na lekach i nie odnosić żadnych sukcesów, pozwoliło mi do czegoś dojść. Po czymś takim nie zniszczy mnie żadna kolejna trauma, czy trudna sytuacja. Moje życie było piekłem a ja z niego wyszłam i nie nie wróciłam do niszczenia siebie. Mówię na razie jedynie o natarczywych myślach i o zmęczeniu ciągłą kontrolą emocji i walką z zaburzeniami odżywiania. Nieważne ile osiągnę póki jestem samotna wciąż czuję że moje życie jest puste i zaczynam wątpić w sens dalszego kontrolowania się i walki o to życie, które jest właśnie takie nijakie. To jakbyś dowiedziała się o jakiejś nieuleczalnej chorobie, i że będzie boleć Cię już zawsze. Nie zwątpiłabyś ani razu, czy to ma sens? Jestem zmęczona, mój chłopak ma mnie w dupie, a przyjaciele nie mają wiedzy psychologicznej by zrozumieć z czym się zmagać, to powoduje jeszcze większa frustrację i zamykanie się w sobie. Potrzebuję wsparcia, potrzebuję jakiejś wskazówki, czego się chwytać w takich sytuacjach. ZNISZCZĘ dopiero siebie jak odpuszczę sobie kontrolę nad sobą. Napisałam tu nie, bo wróciłam do samookaleczeń, ale bo czuję że zbliżam się do granicy, kiedy mogłabym to zrobić.
×