Skocz do zawartości
Nerwica.com

lukrowana

Użytkownik
  • Postów

    386
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lukrowana

  1. Ja niedawno zostawiłam kolejną terapię. Trochę żałuję, ale też po żadnym typie terapii, a próbowałam kilka, nie widzę jakiejś poprawy... Trochę ot tak jak pogadanie z koleżanką w kawiarni. Mówię co u mnie i tyle.
  2. co nam po nowych lekach, jak będą kosztowały pewnie prawie 200 zł za opakowanie, a lekarze i tak będą przepisywali stare, "dobre" ssri
  3. Monster6 jedna z moich byłych terapeutek właśnie mówiła mi często, że celem terapii w moim przypadku jest nie wyleczenie się, a przyzwyczajenie do życia z bólem, nauczenie się z nim żyć. Wkur**ał mnie ten tekst na początku, potem zrozumiałam, że niestety ma on sens. np. teraz od paru tygodni mam problem z codziennym zmęczeniem, wręcz bolą mnie mięśnie, śpię, ale nie czuję się wyspana, już tak miewałam w przeszłości na tle depresyjnym. Nie mogę brać leków aktywizujących, bo wywala mi lęki, wenlafaksyna super działa na lęki, ale energii to ona mi raczej nie doda. Mimo tego będąc na lekach, lęk mam zmniejszony, ale on cały czas jest z tyłu głowy i raczej już pozostanie... i dlatego nie mogę żyć w 100 % jak bym chciała, osiągać tego co bym chciała, bywać w miejscach gdzie bym chciała. Jak sobie myślę, ze do końca życia mam się bać, albo mieć miesiące czy lata, w których będę codziennie zmęczona, to przeraża mnie to. Ale żyć dalej żyję. Tylko mi już od dawna lekarze czy psycholodzy przestali mówić, że mnie wyleczą, czy coś tam. Zazdroszczę tym, co potrafią mieć dobrane leki i funkcjonują i czują się jak w 100 % zdrowi ludzie.
  4. paramparam problem, że mój lekarz się uparł na depakinę, którą on myśli, że biorę... już sobie wyobrażam, jaka by była jego reakcja jakby się dowiedział prawdy. Ciekawe czy dużo pacjentów tak robi, ze bierze sobie co chce?
  5. mi by się przydał i jakiś stabilizator nastroju, ale lamotrygina działała na mnie ch****, depakina to jeszcze bardziej przymulała już od małej dawki. Próbowałam też kwetiapinę i olanzapinę, efekt jak wyżej. Jeśli jedynie lamo jest jako tako aktywizująca, a reszta spowalnia, to już wolę być nadmiernie emocjonalna. Wystarczy mi branie wenlafaksyny, bo bez niej już bym się zaje**** z powodu lęków i depresji. A jak czytam o skutkach potencjalnych brania normotymików typu zjechana wątroba, rozmiękczenie kości i inne, to dziękuję... Wystarczyło mi leczenie wysypki po lamo. A to i tak najmniej groźne badziewie spośród możliwych.
  6. paramparam u mnie różnie jest. Odczuwam mocno jesień i często jestem senna i zmęczona bez powodu, nie mam motywacji. A tu studia się zaczęły, trzeba będzie pracę pisać dalej i ogarniać wszystko. Poza tym nastroje mam różne, wiadomo. Na co dzień jest normalnie, ale czasami łapię doła, albo co gorsze doła pomieszanego z agresją... I to jest straszne. Lekarz się upiera, że niby mam na to brać depakinę, ale nie chcę i nie biorę, bo ona mnie przymula masakrycznie. A zmieniać leków nie chce :/ zresztą mam taką fobię jeśli chodzi o nowe leki czy zmienianie dawek, o skutki, bo zwykle dość mocno je odczuwam.
  7. paramparam, a cieżko było Ci dostać się na takie praktyki w Niemczech? Jakieś wymagania szczególne mieli czy konkurencję? Na jakich stronach szukałaś ogloszeń? Mnie interesuje bardzo wyjazd na coś takiego w przyszłym roku
  8. Wiem, że dla niektórych rozważanie takiej ''metody'' może wydawać się komiczne, ale chciałam się zapytać czy może komuś to pomogło? Podejrzewam, że mam problemy z niedoborem witaminy D, jak większosć z nawracającą depresją. Najgorzej jest u mnie właśnie jesień/zima. Co roku jak zaczyna brakować slońca jest koszmarnie. Aktualnie nastrój mam dobry, biorę leki na depresję, ale one nie pomagają mi na jesienną depresję. Powiem tak, że obecnie śpię więcej niż zwykle a i tak jestem senna, zmęczona, bolą mnie wszystkie mięśnie. Nie pomaga kofeina. Nie pomagają inne formy poprawy nastroju. Latem, zwłaszcza jak sa upały, a już w ciepłych krajach, to czuję się jakbym była w raju. Byłam na początku sierpnia na wczasach, więc obecnie nie stać mnie na to żeby znowu gdzieś pojechać. Czuję, że brakuje mi słońca. Zaczęłam suplementować witaminę d. Ale myślę o wypróbowaniu dodatkowo solarium. Czytałam, że lampy z uvb zwiększają poziom witaminy d. Stąd pytanie czy komuś to pomogło na jesienną depresję? Chodzenie na solarium. Tylko nie gadajcie o szkodliwości solarium. Jak ja cierpię tu i teraz,to nie myślę o jakis nowotworach za X lat, skoro potrafię mieć silne myśli samobójcze czy być niezdolną do funkcjonowania normalnie tylko dlatego, że nie ma słońca.
  9. zgadza się, u mnie przez jakiś czas była hipoteza, że mogę mieć ChAD, ale ostatecznie zostało to wykluczone, a miewałam naprawdę wyraźne objawy epizodów hipomaniakalnych, a nawet maniakalnych. Tylko, że przeważa u mnie czynnik sytuacyjny, który wyzwala u mnie różnego rodzaju zachowania, stąd ostatecznie są to zaburzenia osobowości.
  10. Ja właśnie już odczuwam, że jesień nadchodzi. Zawsze wtedy mi się pogarsza. Już czuję, że lęki trochę się zwiększają, do tego większa senność, zmęczenie i totalna demotywacja, z domu wychodzić mi się nie chce. Ale jakoś będę walczyć, żeby nie dać się jesiennej depresji.
  11. Naemo, nie boisz się jakiegoś nawrotu, pogorszenia po rzuceniu całkiem leków?
  12. a byłaś na dziennym czy stacjonarnym? długo? wypuścili Cię tak bez leków czy tam coś wypisali? zazdroszczę, że nie bierzesz leków, ja muszę iść w górę niestety odpały mam ostatnio mocne, głównie łatwość do kłótni i agresji :/ chodzę na terapię i co z tego, jak ja tam opowiadam o tym co znowu powiedziałam, czy zrobiłam...
  13. __Jack__ ja od paru miesięcy jestem z chłopakiem, który jest zdrowy, nie ma nikogo w rodzinie z psychicznymi problemami ani nie miał bliżej do czynienia z kimś takim. Początkowo chciałam mu powiedzieć o lekach i chorobie dopiero jakbym np miala nawrót ale koleżanka oraz terapeutka namówiły mnie, że warto powiedzieć w miarę szybko, bo inaczej to jest swego rodzaju oszukiwanie drugiej osoby (tak uważała terapeutka). Więc zebrałam się na odwagę i po jakiś 2 tygodniach już związku (4 tygodniach znajomości) mu powiedziałam. Przyjął to o dziwo pozytywnie, wsparł, że nie będzie mnie oceniać negatywnie z tego powodu itd. i że będzie mnie wspierać. Gorzej jak zaczęłam mieć problemy po czasie z nastrojem, wahania, dołki, jakieś autoagresywne zachowania, kłótliwość. Wtedy ciężej mu było do mnie podejść, ale mimo tego jest cierpliwy i nie żałuję, że mu powiedziałam o moich problemach. Przynajmniej nie mam lęku - a co jak odkryje i mogę mu powiedzieć otwarcie - mam doła, źle się czuję, czy że idę na wizytę do terapeutki albo psychiatry. Wspiera mnie mimo że z moimi humorami bywa czasem bardzo cieżko. Poza tym sama doszłam do wniosku, że dziś jest bardzo wysoka już świadomość w społeczeństwie takich problemów. Może nie każdy wie co to np chad, ale depresja to już każdy o tym słyszał, dużo osób bierze leki, dużo osób medialnych o tym mówi. Ja po prostu mówię, że biorę leki, bo muszę je brać, bo jak odstawiam, to szybko mam cieżkie dość nawroty. I że dzięki temu jako tako funkcjonuję. Więc nie bój się. Musisz wyczuć czy dana osoba jest na tyle empatyczna (a zwykle mało kto kogo odrzuci, bo ma depresję) i wyczuć ten moment. Koleżanka np mi mówiła, że można zacząć rozmowę od - mam koleżankę, która ma takie problemy i musi brać leki, co sądzisz o tym? i wtedy zobaczyć jak dana osoba reaguje na tego typu zagadnienia. Powodzenia Ci życzę w relacji! Wiem jak to jest z jednej strony bać się związków, też ze względu na to jak druga osoba nas będzie odbierać, ale sam mówisz słusznie, że w pewnym wieku, to już czuje się potrzebę bycia z kimś.
  14. u mnie podejrzewali chad przez jakiś czas, bo miewałam nawracające depresje, na zmianę ze stanami, które pasują do hipomanii, albo nawet do manii. Ale ostatecznie stanęło, że to raczej zaburzenia osobowości, bo mój nastrój w dużej mierze chwieje się zależnie od okoliczności. Ale tak czy siak podobno powinnam być na stabilizatorze wg lekarza. Aktualnie jak nastrój mi się chwieje to w dól, ale też mam problemy z agresją
  15. ja lecę niedługo do Turcji i jak słyszałam ostrzeżenia MSZ to mówię, że może akurat umrę i będzie z głowy...
  16. ktoś z Was bierze bądź brał depakinę? miałam do niej dwa podejścia. teraz chyba powinnam wrócić do niej, ale się boję tego leku i skutków ubocznych. poza tym biorę wenlafaksynę 150 mg i hydroksyzynę (codziennie na noc, żeby zasnąć, bez niej dużo ciężej mi, chociaż i na niej nie jest tak super) i jak dla mnie trzeci lek brać to już dużo będzie :/ ale mam ostatnio bardzo chwiejne nastroje - bywają dołki, z myślami o autogresji i bywam agresywna wobec bliskich mi ludzi.
  17. to ja też od 5 lat mam IBS i też dominują u mnie obok bóli biegunki właśnie. na te biegunki czy ogólnie przyspieszoną pracę jelit również mi pomaga i niejedzenie bezglutenu i antydepresanty. Wenlafaksyna w takiej dawce jak ja jestem bardzo mi spowalnia pracę jelit, pierwszy raz od kilku lat aż miewam lekkie zaparcia, i od tygodni już nie muszę brać stoperanu , bo wcześniej to byle stres, nawet mały, czy wyjście z domu większe, to latanie do toalety.
  18. witaj, ja mam stwierdzony przez lekarza ciężki IBS. Zabierało mnie nawet pogotowie z powodu silnych bóli brzucha, które potrafiły trwać tydzień bez przerwy... i w końcu miałam nawet myśli samobójcze. Uratował mnie powrót do antydepresantów, konkretnie wenlafaksyna 150 mg. Bardzo polecam. Jeśli chodzi o rozróżnienie między IBS a zapaleniem czy czymś innym to polecam badanie kalprotektyny w kale. Bardzo wiarygodne jest. Wynik ujemny wskazuje, że masz pewność, że masz jedynie IBS i możesz ominąć kolonoskopię. Poza tym pomaga mi jak od pół roku nie jem glutenu. Tzn. raz na parę dni coś zjem, a tak to nie. Miałam problem okropny ze wzdęciami a po wyeliminowaniu glutenu jest o wiele lepiej. Dodatkowo gastrolog polecił mi, i wiele osób poleca na IBS, dietę FODMAP. Poczytaj o niej. Polecam też unikanie alkoholu oraz nadmiaru kofeiny. Np. ja nie mogę od lat pić kawy. alkohol też unikam. I generalnie jakoś żyję. Nie jak zdrowa osoba, ale z moim IBS jest obecnie do zniesienia. I antydepresanty, zwłaszcza wenlafaksyna, ma potencjał przeciwbólowy i przeciwlękowy, dlatego dla mnie ona jest jak zbawiciel.
  19. no ja uwierzyłam, swego czasu wtedy nawet odcięłam się od grzechów, bo miałam nadzieję, że to naprawdę pomaga. A teraz grzesząc i nie skupiając się na tym, żyje mi się lżej przynajmniej, bo robię, co uważam ja za stosowne. modlitwy - też zerowy efekt miały i gorliwa wiara. nawet uwierzyłam w modlitwy o uzdrowienie - tzn. wierzę, że to jest możliwe, ale niestety mnie nie dotkneło uzdrowienie, więc już więcej się w to nie bawię.
  20. Przepraszam, ale próbowałam i gie mi pomogło czytanie biblii na depresję i nerwicę lękową. Wręcz zawieszenie leczenia, ''bo Jezus może mnie uzdrowić'' skończyło się tym, że mało nie odebrałam sobie życia i karetka mnie zabierała na SOR. Więc mimo że wierzę w Boga (tak!), to nie czytam biblii, bo wersety nie uleczą chemii w mózgu, ani nie usuną osobowości, która kształtowała się przez całe dziecinstwo. Gdyby nie leki, nie byłoby mnie tu już od 7 lat. Tylko one są w stanie łagodzić moje objawy. Błaganie Boga na kolanach niestety przynosiło zerowy efekt.
  21. uczyniłeś mój dzień przez minutę pozytywniejszym :)
  22. ja niestety takiego szczęścia nie miałam najgorsze jest to, że jestem podatna bardzo na negatywne stany innych i liczyłam na to, że partner okaże się tym, który sam się weźmie w garść i mi pomoże, ale okazało się na odwrót. Długo się potem zbierałam. Miałam wcześniej taką relację przyjacielską, ja depresja, on też, wszystko w porządku w czasie remisji, a jak nam obojgu trafił się nawrót - miał na mnie taki dołujący wpływ, że musiałam z bólem serca zakończyć tę znajomość.
  23. foxyenne kumam doskonale o co chodzi z tym, że miesiące czy tygodnie w górce ''wynagradzają'' miesiące w depresji. Od lat mam identyczne podejście... obecnie będąc na razie w takiej lekkiej depresji ''tęsknię'' z hipomanią, za tym jak każdy dzień wydawał się piękny, ciekawy, pełen sensu. Jak nawet zwykła herbata wypita rano powodowała euforię... Jak miało się nadmiar energii, większą wydajność i wymyślało się co rusz nowe pomysły. Ludzie bliscy wokół mnie widzieli, że zachowuję się nienaturalnie, a ja się wtedy wkurzałam na nich i miałam poczucie, że wolą mnie w depresji albo że zazdroszczą radości życia mimo moich problemów z głową. Nie ma co się czarować, depresja wraca...
  24. Powiem tak. Byłam w takim związku i nie polecam. O ile super jest do pewnego momentu, kiedy oboje się rozumiecie i możecie wesprzeć jakoś, o tyle jak dwie osoby mają jakiś nawrót/nasilenie objawów może się to przerodzić w katastrofę. Nie dość, że jedna ciągnie drugą osobę w dół, nie ma osoby, która by drugiej powiedziała - dobra, już koniec odstawiania tutaj czegoś, idź na terapię/po leki/zmień coś, spróbuj sobie radzić mimo problemów. A dwa, brutalne jest to, że chcąc nie chcąc większość takich osób w momencie nasilenia problemów jest egoistyczna, bo skupia się na swoich objawach bardziej niż na drugiej połówce...
×