
cyklopka
Użytkownik-
Postów
8 782 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez cyklopka
-
android, chodzi mi o to, że piszą podobnie, więc będą się ze sobą zgadzać. Bo przecież nie chodzi o nic innego, niż o przytakiwanie.
-
Nogi mnie trochę bolą
-
Jest na forum kilka osób, które uważają, że depresja to nie choroba, tylko "widzenie świata bez kłamstwa." Może z nimi się zaprzyjaźnisz.
-
Skoro i tak smażymy je na smalcu albo na łoju, to skwarki by nie zaszkodziły A Szwedzi jedzą kaszankę z dżemem
-
Jeśli wydaje ci się, że wszyscy dookoła się z ciebie śmieją, JEDNOCZEŚNIE cię atakują i ignorują, łącznie z ludźmi, którzy cię w ogóle nie znają i na prawdę nic konkretnego nie napisali, to leki p/psychotyczne wydają się dobrą opcją. Dlaczego nie chcesz wyleczyć się z depresji? Raz piszesz, że akceptujesz, jeśli ludzie potwierdzają twoje niskie o sobie mniemanie, drugi raz, że ciągle płaczesz. To się zdecyduj.
-
Mnie pomogło Parasine Plus. Jest to preparat z roślin o udowodnionym działaniu bakteriobójczym i grzybobójczym. Odstawiłam też całkowicie mleko i ser.
-
misty-eyed, tak było. Normalnie nie trafić do pracy i obudzić się w innej miejscowości, no kto normalny takie rzeczy robi #przygodaprzygoda #każdejchwiliszkoda
-
kosmostrada, w sumie część przystanków była na żądanie A jeszcze taki szczegół, autobus bezpośredni ma czytane nazwy przystanków, przelotowe nie mają. Wicie, cała ja. Zgubić się bardzo, jak debil, jak dziecko. Ale potem wyczuciem i szybkim krokiem się odnaleźć. Okazało się, że mieliśmy tylko przepisać do zeszyciku info na temat funkcjonowania zakładu i szkolenie BHP typu "gaśnica jest tam, o." Więc zdążyłam z marginesem i nawet nie rozmawiałam z kierowniczką, po co siać ferment, zobaczymy, co będzie za tydzień. Do dobrego seksu trzeba dwojga, trzeba być w zgodzie ze sobą, trzeba umieć wyrażać emocje z udziałem ciała, bardzo to wszystko złożone
-
TRZYkilometrowy!
-
Obiecałam, że jak nic dzisiaj nie zawalę, to opowiem wam historię pewnego autobusu, a nawet kilku autobusów. Wczoraj poprosiłam tatę, żeby mnie podwiózł po wyniki badań, bo się bałam, że nie zdążę na konferencję (15:30). Teoretycznie nie jest ona obowiązkowa, ale ogromnie nieprofesjonalnie byłoby nie przyjść. Uprzedziłam, że idę do lekarza i mogę się spóźnić. Wyniki odebrałam od ręki, wróciłam spokojnie zjadłam zupę i podążyłam na BEZPOŚREDNI autobus na 14:58, który jedzie niecałe 20 min. Stoję na przystanku, podjeżdża autobus wyglądający jak ten, ale bez numeru, bez nazwy przystanku, istne widmo. Myślę, pewnie przejazd techniczny. Dziewczyna wsiada, pyta się o coś kierowcy, on coś przełącza, numer się nie pojawia, autobus odjeżdża. CZO. Dobra, ciul, pojadę z przesiadką. Poszłam na tramwaj dwa przystanki dalej (15:10), jeden podjechałam. Wsiadłam w autobus przelotowy, bo wszystkie numery jadą tą samą trasą. Był prawie pusty. Siadam, a on stoi i stoi. Wsiadło mnóstwo licealistek i studentek. Ruszył o 15:24. Żeby nie musieć słuchać i patrzeć na współpasażerki przymykam oczy, siedzę po stronie przeciwnej niż drzwi, więc nie widzę nazw przystanków, tylko wał. Przysypiam, kątem oka patrzę na spis przystanków, który mi ciągle umyka na wyświetlaczu, między współpasażerkami majaczy charakterystyczna ceglana budowla, czyli jestem 2 przystanki od celu. Jadę dalej i coś te wały mi się za długo ciągną. Kobra, chyba jednak nie wszystkie jadą tą samą trasą. Wysiadam, przechodzę na drugą stronę, paczę na rozkład czym się wrócić do ceglastej budowli. Jestem poza granicą taryf. Jestem poza miastem. Jestem zaspana. Szczerze nie wiem gdzie jestem. Najbliższe autobusy 15:43 i 16:20. Jest 15:44. Dosłownie. Robię w tył zwrot i idę prostą drogą po prywatnych trawnikach, bo chodnika nie ma, w półkozakach na 5 cm obcasie, po błocie. Po drodze cały czas się zastanawiam czy dzwonić po pomoc i/lub powiedzieć, że nie dojadę na konferencję, bo się "autobus zepsuł", nie zdradzając gdzie jestem, bo nie wiem. TRZY KILOMETRY PÓŹNIEJ orientując się mijanymi przystankami i dużym klasztorem na wysokim wzgórzu docieram do ceglastej budowli. Jest 16:20. Najbliższe autobusy 16:21 i 16:24. Oba przyjeżdżają 16:23 i dojeżdżam nimi do pracy. Wchodzę, uśmiecham się, bo w końcu mogłam się spóźnić, bo byłam u lekarza i "autobus się zepsuł", dyrektor się nie gniewa, jakoś leci. Po konferencji idąc na przystanek zauważam podjeżdżający bezpośredni. Wykonuję poważny sprint, niestety kierowca nie czeka. Puszczam wiązankę kóbr, których nikt nie słyszy. Orientuję się, że nie mam portfela z biletem. Wracam następnym autobusem z przesiadką na tramwaj. I co wy na to?
-
bedzielepiej, fakt, nie wbijałam już do tego wątku z braku czasu/siły. Niestety nie pamiętam, ani gdzie to czytałam, ani o jakie produkty dokładnie chodziło, ale zasada jest taka, żeby organizm przyswajał jak najwięcej i nie zostawiał nieprzetworzonych resztek (tylko pozostałości prawidłowej przemiany materii i niestrawny błonnik). Głównym winowajcą prawie na pewno jest kupne jedzenie, które jest napychane różnymi wypełniaczami.
-
mirunia, bardzo mi się podobają Zjadłam pączka w pracy, od rady rodziców, ehehe, bułkę i teraz nie jestem głodna. Ale w związku z tym, że dyskutujecie o dobrym seksie, to zjem więcej pączków ze smutku, że o dobrym seksie to ja niestety mało wiem.
-
Ano na tym to polega. Mózg odsuwa prawdziwe problemy w nieświadomość, produkuje lęki i somatyki niezwiązane, żeby się czymś zająć. Jeśli interesuje cię ciekawa dieta albo ćwiczenia oddechowe poprawiające kondycję, to daj znać, chętnie się podzielę.
-
takie tam, ja nie mam gorączki, komentowałam tylko ogólne prawdy o termometrach. Każdy deszcz jest śniegiem, który się roztopił w powietrzu. Woda w chmurach musi skrystalizować, żeby się zebrać w większe zlepki i mieć ciężar, żeby spaść. Nie dotyczy deszczów równikowych. bo one są z niższych chmur i powietrze jest znacznie cieplejsze. Dobra, dzisiejszą przygodę autobusową opiszę wam jutro jak przeżyję jeszcze jutrzejszą. Jutro mam przechlapane jak krokodyl, bo muszę być w dwóch miejscach na dwóch końcach miasta. Będzie bilokacja, teleportacja, no i oczywiście negocjacja typu "Doceniam co pani dla nas robi, ale muszę jechać do pracy, bo nie mogę sobie nie przyjechać do pracy". Znajoma blogerka napisała kolejny artykuł o śmierci swojego męża (bardzo młodo zmarł, bo mukowiscydoza) i tak mnie to jakoś dotknęło, że ludzie to się nie boją kochać, nie boją żyć. A ja to nawet nie powiem, że życie jest krótkie, chodźmy na herbatę. I nawet się spać boję iść. Teraz mi jest smutno, ale nie depresyjnie, tylko tak po ludzku. I strasznie peniam przed jutrem, bo nie chcę ani pracy stracić, ani praktyk zawalić Jak mi się uda wszystko ogarnąć, to się jutro nawpierdzielam pączków dla ukojenia nerwów
-
Nie wiem, co się terapeutka dziwi, że randka może poczekać Na elektronicznym mam zwykle 35,6*C, na rtęciowym dokładnie tyle, na ile się czuję. Obstawiam, że dzisiaj nie będzie spania z nerwów
-
Olaboga, czas zamykać forum. Halo, policja, proszę odwołać internety! Mirunia, a ty aby masz termometr rtęciowy? Ech, no chciałabym być taką dziewczyną/kobietą, która wraca z siłowni, bierze prysznic i gotuje coś zdrowego ^^ Na razie takie rzeczy jak mycie się, spanie i jedzenie nie sprawiają mi przyjemności ani ulgi, brakuje mi własnych rytuałów, a mam tylko presję zewnętrzną. A po artykule, który w nocy przeczytałam zwiększyła się niechęć do jedzenia Jak dojadę do domu (jeśli dojadę), to wam napiszę, co dzisiaj dowaliłam z autobusami. Spóźniłam się na konferencję tylko godzinę. Vivat ja!
-
Właśnie mi uciekł autobus-widmo, kierowca nie wyświetlił numeru i nie byłam pewna czy wsiąść. Przeszłam dwa przystanki, pojechałam jeden tramwajem i się przesiadłam. Ale będę 10 min spóźniona kosmostrada, z jednej strony fajnie by było chodzić na herbatkę i trzymać się za ręce, z drugiej jednak strony czuję, że jestem jeszcze w trakcie jakiegoś procesu, okresu przejściowego, parę rzeczy do odczekania. Wiesz, chciałabym być w takim punkcie na terapii, że już przeszłe błędy/niedomknięte sprawy by mi już nie przeszkadzały w relacjach. Mieć już gdzie zaprosić gości(a), mieć się gdzie wykąpać, mieć gdzie ćwiczyć, mieć gdzie ugotować. Teraz mi brakuje przestrzeni, żeby zadbać o siebie i zwyczajnie trochę odpuszczam. Pancerzyk, kocyg i obudźcie mnie za miesiąc
-
kosmostrada, takie tam, sanepid ogarnięty i na radę pedagogiczną zdążę. Nienawidzę zajęć zerówką, bo to jest jako dodatkowe obowiązki, nie wliczone do etatu. I usadzić 20 osób między pianinem, kiblem a kącikiem zabaw, tak żeby nikt nie przeszkadzał Jedna baba z pracy mi zwróciła uwagę, że ja w pokoju nauczycielskim se pacze do fona, a ja nawet nie grałam, ani nie internetowałam, tylko paczyłam zdjęcia pana W. w ramach pociechy Szczerze, to ja się nie dziwię, że on czasu za bardzo nie ma, bo ja też nie mam. I nie będę, wiecie, wybiegać w przyszłość, jesteśmy kolegami z pracy i dopiero możemy się lepiej poznać. I jeszcze bardziej szczerze, to mnie się nie pali, wolałabym najpierw zadbać o siebie, pewne rzeczy sobie uporządkować
-
takie tam, pisałam parę postów wyżej. Muszę załatwić z praktykami tak, żeby nie zawalić nic w pracy Znalazłam fajne zdjęcia na stronie klubu, ściągnęłam sobie kilka na kompa i jedno na komórkę. I dalej nie wiem, co ja w nim widzę Poczytałam jeszcze parę historii o duchach i dziwnych przypadkach medycznych, i autentycznie mnie trochę mdli. Dobra, pakuję dokumenty na jutro i nie wiem, jak ja się ogarnę. Napiszę z drogi, albo po powrocie. Na razie mam chęć zwinięcia się w krewetkę na kilka tygodni
-
Dobra, postacie ubrane, włosy mokre, peniam przed jutrem i pojutrzem jak nie wiem. Albo somatyki, albo za dużo chleba jak na moje jelito, niestety nie mam możliwości sobie teraz diety układać. Wszyscy na forum poszli spać, nie mam się komu żalić. Czekolada mi już od jakiegoś czasu nie smakuje. I co mi zostało? Woda mineralna i oglądanie fotek z klubu sportowego dla dzieci (Nie mogę ich zalajkować na instagramie, bo wyjdę na większego creepa i stalkera niż jestem ). [videoyoutube=5kYsxoWfjCg][/videoyoutube]
-
Muszę pozmywać naczynia, umyć włosy, pachy, popakować wszystko na jutro, a ja chcę grać w grę i ubierać postacie
-
misty-eyed, a ja przeciwnie, ja bym chciała taką pogodę cały rok, może w lecie trochę upału kosmostrada, jutro do pracy, sanepidu, medycyny pracy i fajnie by było zdążyć na konferencję W czwartek praktyki i wywinąć się tak, żeby iść do pracy, czyli wyjść po 2,5 godzinie a nie po 8. Bo mnie wywalą. Powiedziałam terapeutce, że pan W. miał sesję i zajęcia z dziećmi całe ferie, a ja mam teraz takie parę tygodni, że będę na uszach chodzić. Na co ona, że w takim tempie rozwoju znajomości, to się umówimy za jakieś 2-3 lata. Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne.
-
JERZY62, żeby wylać wodę z ucha trzeba skakać na jednej nodze, po tej samej stronie co ucho, z lekko odchyloną na bok głową Wiem, bo tatuś mnie nauczył. takie tam, Purpurowy, cześć chłopczyki ^^ kosmostrada, szkoda, że nie mogę ci teleportować mleka ode mnie z pracy, dostajemy od sponsorów kartoniki 200 ml prawie codziennie. Obudziłam się w miarę rześka, budzik przed 9:00, ale i tak dostałam borutę, że nie pomagam w domu. Dojechałam do pracy, gobliny były w operetce, więc siedziałam 3 lekcje w pokoju nauczycielskim jak ciul (wypiłam dwie kawusie i zrobiłam 5 wielkich tulipanów z papieru, które potem zaniosłam koleżankom), potem miałam godzinę dyżuru w świetlicy. W drodze powrotnej musiałam podejść do biura, jeszcze raz dzisiaj wychodzę i mam nadzieję, że uda mi się zebrać siły, bo jutro i pojutrze będę zakręcona jak słoik
-
Natla_Miness, dlatego trzeba mieć jakiś plan, zacząć wyrabiać sobie markę, mieć mniej więcej wyobrażenie o potencjalnych czytelnikach. Najpierw trzeba napisać kilka artykułów, potem dalej wytrwale pisać i skutecznie się promować.