Witam,
Sądzę, że ten temat może pasować do mnie. Siedzę tak sobie teraz na kompie, wysączyłem piwo, wcześniej byłem z kumplem najlepszym na piwku. Jakoś tak teraz zebrało się mi na przemyślenia nad życiem. Do rzeczy może, wypowiedź może być chaotyczna:
Jestem studentem budownictwa, robię inżynierkę. Rok temu miałem chyba depresję, taką prawdziwą, a może doła? Może przesadzam, nie wiem, często mam wahania nastrojów, zaczęło się od tego, że straciłem wszelką motywację i ochotę do nauki, studiowania. Cale studia i wszystko co z tym związane mi zbrzydło, odczuwałem pogardę do uczelni i nauki, nie wiem -wypalenie czy co. Poskutkowało to tyłami i masą pracy na koniec semestru, ale ktoś normalny by zacisnął zęby i robił co może, żeby zdać, uda się dobrze, nie to trudno, ale ja straciłem ochotę na wszystko, nie chciałem wstawać z łóżka, bo wtedy byłem bezpieczny, nic nie musiałem robić, ale jednak czułem presję ciągle. Myślałem nad dziekanką, rzuceniem tego w pizdu, byle tylko odpocząć. No ale jakimś cudem zdałem wszystko, sam nie wiem jak. Ruszył kolejny semestr, lekko się ogarnąłem, ale oczywiście nie na tyle ile mógłbym, od początku studiów mam z tym problemy, ale tym razem jakoś lepiej poszło, wiadomo, fart też miał udział.
Teraz ostatni semestr inżynierki, kilka przedmiotów, mnóstwo czasu, od połowy listopada już koniec zajęć. Mogłem robotę znaleźć, nawet jakiś staż w branży, cokolwiek, chociaż szukać, nawet miałem plany, pytałem znajomych ale nic nie wynikło i na tym się to skończyło. Fakt, muszę przyznać, że leniwy jestem, ale duże znaczenie ma to, że potrafię planować, snuje plany, wiem co i jak robić ale jak co do czego przychodzi to odwlekam albo stwierdzam, że nie ma sensu. I 23 lata prawie a ja stoję w miejscu. Życie towarzyskie też. Jestem trochę nieśmiały, chociaż mogę z nieznajomym gadać itd. ale muszę się znaleźć w takiej sytuacji, sam tego nie szukam. Często ma tak: po co mam jechać, nic ciekawego z tego nie wyniosę, puste gadki, bla bla, płytcy ludzie i tak nikogo nie poznam, stracę czas na jazdę, na kaca, itd. itp. Z dziewczynami ogólnie też problem, nie potrafię się chyba otworzyć, skrócić dystansu. Całkiem odludkiem nie jestem, mam sprawdzonych znajomych.
Może to wynika też z kompleksów? Ojciec krótko mówiąc jest nieudacznikiem, więcej złego zrobił rodzinie niż dobrego, nie przelewa się w domu, nigdy się nie przelewało, ale podstawowe rzeczy mam zapewnione. Tylko inni mogli sobie zawsze na więcej pozwolić, pochwalić się czymś...
No i ten semestr głównie spędzam przed kompem: gry (online głównie, z ludźmi na ts też), filmy, muzyka. Czegoś wyraźnie mi brakuje, ale zawsze czegoś mi brakowało w życiu...
Na dziś chyba tyle, napisałem co mi przyszło do głowy.