-
Postów
507 -
Dołączył
Treść opublikowana przez luthien
-
zapalam [*] Tak a propos cmentarza, to ja zbojkotowałam i nie poszłam, bo mam dosyć tych wystrojonych modniś robiących w takim dniu i w takim miejscu rewię mody. Żygać się chce jak się na to patrzy. Pójdę jutro odwiedzić bliskich, bo ja tam idę dla nich, a nie żeby pokazać nowy kożuch czy buty, takie podejście jak dla mnie to żenada. [*] Aha i zapalam jeszcze jedną dla mojego kumpla, który zginął ponad trzy lata temu w tragicznym wypadku. Był super chłopakiem, jakiś bydlak niedosyć, że potrącił go samochodem jak Krzysiek wracał rowerem do domu, to jeszcze perfidnie zepchnął do głębokiego rowu, żeby nikt go nie znalazł. Gdyby znaleźli go wcześniej, to miałby szanse, a tak niestety... Krzysiu wszyscy, którzy cię znali pamiętają jakim byłeś wspaniałym człowiekiem. Mam nadzieję, że tam gdzie jesteś jest ci dobrze...
-
Taaa, długi weekend. Kto ma to ma. Ja w sobotę i niedzielę mam zajęcia na uczelni załamka
-
Witaj na forum. Bardzo dobrze zrobiłaś, że poszukałaś pomocy. Dobrze też, że zaglądnęłaś do nas, bo tu znajdziej osoby z podobnymi problemami, rozmowa tutaj to też pewnien rodzaj psychoterapii. Dobrze, że jesteś z nami.
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
luthien odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
maris witaj na forum. Tak, to prawda, nie tylko ciebie spotkało coś takiego, wiele osób tutaj ma podobne przeżycia m.in ja. To nie twoja porażka, to po prostu zbieg okoliczności, takie jest życie. Ale wiem, że osoby takie jak ja czy ty takie sytuacje odbierają jako porażkę, bo po prostu czują się gorsze. To zachowanie naszych bliskich przez całe nasze życie, wpajanie nam że jesteśmy do niczego sprawia, że my tak siebie postrzegamy, że jesteśmy mniej wartościowi. U mnie to ojciec całe życie mówił mi, że jestem do niczego i dlatego ja teraz czuję się gorsza od innych ludzi, a swoje potknięcia strasznie wyolbrzymiam. Z tobą chyba jest podobnie. Najgorsze, że nie potrafimy czasem podnieść się z takich porażek. I bardzo dobrze, zajmij się czymś, to pomaga. Wiem to np. z dzisiejszego doświadczenia. Rano miałam kryzys, zajęłam się robieniem stroików na groby moich dziadków, niby bzdura, ale zajęłam czymś myśli i przeszło mi. Ale nie zmuszaj się też do niczego, znajdź coś co lubisz, co cię pasjonuje. Znam to uczucie bardzo dobrze. Zawsze gdy mam kryzys proszę Boga, żeby mnie już zabrał do siebie. Bo sama nie dałabym rady odebrać sobie życia, ponieważ boję się bólu i co jest absurdalne, nie chciałabym narobić kłopotu rodzicom, a to w głównej mierze ich zasługa, że o tym myślę. Samobójstwo to nie jest wyjście, to przegrana, wygrasz jeżeli stawisz czoło problemom. Wiem, że łatwo tak mówić, ale ciężko zrobić, ale próbuj. Ja próbuję, czasem mi się udaje czasem nie. Ale mogę powiedzieć, że na pewno mój stan jest o wiele lepszy niż np. 3 lata temu. Kryzysy czasem jeszcze mam, ale zdarzają mi się coraz rzadziej i trwają coraz krócej. Tak jak pisałam. Takie właśnie zachowanie bliskich powoduje, że my czujemy się nieudacznikami. Dziecko chce żeby je ktoś kochał, przytulał, a tu tylko odtrącenie. Wiem jak bardzo to boli, a zwłaszcza dziecko... dziecko przeżywa to sto razy mocniej. Ale oni tego nie rozumieją i mówią, że to tylko fanaberie, bo w końcu "dzieci i ryby głosu nie mają". Dzięki takiemu traktowaniu w dzieciństwie człowiek nie czuje się wartościowy, tylko zawsze gorszy. Ja próbuje się uczyć swojej wartości. Jest ciężko, ale chyba lepiej. I pamiętaj NIE JESTEŚ NIEUDACZNIKIEM!!! Piszesz po to, żeby komuś o tym opowiedzieć, komuś kto cię zrozumie, bo jest w takiej samej sytuacji. Jeżeli ci to pomaga, pisz. My cię zawsze wysłuchamy, bo jest tu nas spora gromadka życzliwych ci osób. Co do psychiatry, może pomoże, na pewno nie zaszkodzi się wybrać. Jeszcze raz witaj. Możesz na nas liczyć. Tutaj znajdziesz zrozumienie. -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
luthien odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
a było już tak dobrze... ale to wszystko to tylko ułuda, wcale nie było dobrze, to była tylko chwilowa fatamoragana... rano wstałam zadowolona, ale oni musieli to zepsuć... musieli zagonić mnie do moralnego kąta... Boże dlaczego... dlaczego pozwalasz im na to... zabierz mnie już do siebie, tyle razy już o to proszę... wysłuchaj mnie choć raz... nie mam na tyle odwagi, żeby TO zrobić... to jest absurdalne, ale ja nie chcę im narobić przez TO kłopotu... oni wyrządzają mi taką krzywdę, przez nich chcę sobie odebrać życie, a nie mogę bo nie chcę im narobić kłopotu!!! jest mi źle, bardzo źle... -
tak, tak "salon masażu" wiadomo, co się kryje w takich lokalach pod szyldem "salon masażu" ale przecież nasze przytulanie to nie orgia, każdy potrzebuje trochę ciepełka, nawet "wirtualnego" jak nie ma innego
-
Joanna d'Arc - bardzo fajna, biegasz kobitką z mieczem i zdobywasz zamki wrogów :) przechodziłam ją kilka razy kultowa seria might and magic, a zwłaszcza m&m8 - masz drużynę, podróżujesz i rozwiązujesz zadania :) przechodziłam ją chyba ze 100 razy i nigdy mi się nie znudziła, bo fajne jest to że za każdym razem można wybrać sobie różne rasy postaci lubię też wyścigi smochodowe - Need for Speed Underground (niezła muzyka i efekty graficzne) ogólnie to lubie gry łatwe w obsłudze (te w których nie trzeba używać całej klawiatury ) a jeszcze Settlers oczywiście i podobne gry strategiczne np. Alien Nation teraz nie mam czasu, żeby grać i poza tym wydaje mi się, że w moim wieku już nie wypada
-
ja cloranxen biorę czasem, jak nie mogę usnąć... nigdy nie brałam go dłużej niż trzy-cztery noce z rzędu (ale takie sytuacje są ostatnio żadko), bo boję się uzależnić. biorę go jak na prawdę jest źle i nie mogę zasnąć. ale ogólnie jako lek jest ok, śpi się dobrze i działa nadzwyczajnie szybko.
-
Jestem z okolic Poznania (niecałe 50 km), ale w Poznaniu bywam często, bo studiuję tam zaocznie. Nawet lubię to miasto, pomimo, że kocham wieś, bo tu odnajduję spokój.
-
Aha, zapomniałabym. Tornado dziękuję, że pokazałaś mi to forum. Jestem Ci bardzo za to wdzięczna.
-
Tak, miałam to samo, ja do tej pory jak mam do kogoś zadzwonić, to się denerwuję. Jednak w moim przypadku powodem byli rodzicie, a szczególnie ojciec, który zawsze traktował mnie jak zero. To nie prawda, że ludzie na ulicy się z ciebie śmieją, tobie po prostu się to wydaje (chociaż wiem jak trudno jest powstrzymać się od myśli typu: "pewnie ten człowiek w myślach drwi ze mnie"). Wiem, że ciężko przekonać swoją psychikę do tego, że ludzie na ulicy wcale nie są źli, ale próbuj. Byłeś u specjalisty ze swoim problemem?? Jak nie to wybierz się, będzie ci łatwiej, bo samemu to zawsze trudniej wszystko przychodzi. Nie jesteś dziwny. Ja przez długie lata, też tak o sobie myślałam, chociaż w rzeczywistości jestem normalnym człowiekiem jak inni. To złe traktowanie innych wpoiło w twoją psychikę przekonanie, że jesteś gorszy, mniej wartościowy. A TAK NIE JEST!!! Spróbuj cieszyć się z każdego nawet najmniejszego sukcesu. Znajdź dziedziny, w których jesteś dobry i tam osiągaj sukcesy, to bardzo pomaga. No i przede wszystkim pójdź do specjalisty.
-
Jestem już na tej stronie od jakiegoś czasu, napisałam kilka postów, ale nie przywitałam się z wami jeszcze. Sory, jestem niewychowana Mam na imię Agnieszka i mam problemy ze swoją psychiką. Nie będę pisać o swojej historii, bo częściowo opisałam ją już w swoich postach. Ogólnie podsumowując jednym zdaniem: miałam nieciekawe dzieciństwo, został mi po tym ślad w psychice, ale staram się i chce żyć normalnie i jestem na najlepszej drodze do tego, aby to osiągnąć. Tutaj nareszcie znalazłam ludzi, którzy mnie rozumieją i czuję się tu dobrze. A więc witojcie!!!
-
przytulam was wszystkich razem i każdego z osobna, a najbardziej tych, którzy tego dziś szczególnie potrzebują. przekazuję pozytywną energię...
-
Zmieniłam na motylka, bo czuję się jak motyl, wolna i szczęśliwa, wreszcie mogę cieszyć się wolnością. I bardzo lubię motyle.
-
Ja uwielbiam zwierzaki. W domu mam całą gromadkę: dwa psy, chomika i trzy koty. Jak mi źle, to nawet Lucek mój chomik potrafi poprawić mi humor. Uwielbiam im robić zdjęcia. Pomimo, że praca ze zwierzętami jest trudna, to daje mi to wiele satysfakcji.
-
Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''
luthien odpowiedział(a) na anita27 temat w Depresja i CHAD
Wiem o tym i staram się, aby tak było. To że ona powoli zaczyna rozumieć to co się stało w przeszłości jest tylko jednym z czynników mojego dążenia do normalnego życia. Jednak bardzo mnie to cieszy, ponieważ wiele razy próbowałam jej to wytłumaczyć, ale ona zawsze była przekonana o swojej nieomylności. Tym razem rozmowa była inna i wnioski także. Cieszy mnie to, że od jakiegoś czasu ona mówi, że to MY jesteśmy ofiarami ojca, a nie tylko ona. A od tej rozmowy uważa nawet, że to ja jestem dużo większą jego ofiarą, ponieważ opowiedziałam jej jak to czuje dziecko i ona zrozumiała, że jest ogromna różnica pomiędzy tym jak ona odczuwała jego traktowanie jako dorosła osoba, a jak ja jako dziecko. Ciężko jest przekonać samą siebie do tego, że nie ma w tym mojej winy, ponieważ całe życie byłam o wszystko obwiniana. Ale teraz jako dorosła osoba rozumiem to o wiele lepiej. I teraz już prawie w ogóle nie obwiniam siebie. Jednak nauczenie się swojej wartości idzie mi znacznie gorzej... -
Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''
luthien odpowiedział(a) na anita27 temat w Depresja i CHAD
Mój ojciec też nigdy mnie nie uderzył. Popychał mnie czasem i trzymał za kark. Tak jak się karci nieposłuszne zwierzę. W większości wyżywał się psychicznie i tak jak już pisałam, cały czas udowadniał mi, że jestem do niczego. Dopiero teraz zaczynam rozumieć jakie to wyrządziło szkody na mojej psychice... Ja wiem, że on jest w dużej mierze taki dlatego, że stracił matkę jak miał 10 lat i nikt z nim wtedy nie był u specjalisty (w tamtych czasach na wsi nikt o tym nie pomyślał, że dziecku które straciło matkę przydałby się psycholog). W tym tkwi przyczyna jego traktowania. On swoją żonę (moją mamę) traktował zawsze jak matkę, nie jak żonę. A mnie jak rywalkę, która zabierała mu jej uczucia. Zawsze miał pretesje, że mama poświęca mi czas (chociaż było go tak niewiele, bo w dzieciństwie zawsze bawiłam się sama, ona nie miała przez niego nigdy dla mnie czasu). Miał też często pretensje o takie głupstwa jak np. że mama kupiła mi coś do jedzenia a jemu nie (typowe zachowanie zazdrosnego dziecka). Ja zauważałam że coś z jego zachowaniem jest nie tak, ale dopiero niedawno zorientowałam się skąd to się bierze. Nasze życie rodzinne wyglądało tak: rodzice przebywali w jednym pokoju razem, razem jedli obiad, a ja siedziałam sama w drugim pokoju. Mam żal do mamy, że nie była w stanie tego zmienić... Jeżeli Ci to pomaga to pisz jak najwięcej. Ja wiem po sobie, że pisanie tutaj bardzo mi pomaga, ponieważ znalazłam tu wreszcie ludzi, którzy mnie rozumieją i nie mówią, że to co czuję to tylko moje widzi mi się... Wiele razy próbowałam rozmawiać na ten temat z mamą (z tatą nigdy), ale zawsze kończyło się to kłótnią i jak zawsze mówieniem, że wymyślam niestworzone rzeczy, bo przecież miałam wspaniałe dzieciństwo... Ona mi zawsze powtarza wtedy, że przecież ona mnie kochała zawsze i ja powinnam to czuć. Ale jak??? Jak dziecko ma to wiedzieć, skoro w nijaki sposób rodzice tego mu nie okazują??? Wczoraj chyba nastąpił przełom... Miałyśmy taką rozmowę. I to jest dowód na to że zdrowieję, ponieważ ani razu się nie rozpłakałam, dałam radę, powiedziałam jej wszystko... i ona to chyba w końcu zaczyna rozumieć. Było ciężko, bo ona ma takie podejście do siebie, że myśli że jest nieomylna. Ale chyba zaczęła wreszcie rozumieć, co ja czułam w dzieciństwie i jakie to ma skutki. Ciężko mi było przekonać ją, że to, że nie spotykam się często z ludźmi, że nie mam marzeń (te dwie rzeczy najczęściej mi zarzuca) to efekt mojej choroby. Przyznała mi też rację, że to częściowo jej wina, że nie potrafiła się przeciwstawić ojcu, że mogła się od niego ze mną wyprowadzić jak miałam rok (jednak już wtedy zauważała, że coś jest nie tak). Więc dziś jest trochę lepiej... Dużo pomogło mi to forum, bo sama zrozumiałam, że to jest choroba, że nie jestem dziwologiem, nieudacznikiem, że to po prostu choroba i jakie jest jej podłoże. I może dlatego tym razem lepiej potrafiłam jej to wytłumaczyć. Jestem szczęśliwa, że ona to zaczyna rozumieć... -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
luthien odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
to prawda, ja też stosuję metodę małych kroczków. bo najważniejsze, żeby odbić się od dna, nawet troszeczkę, a dalej jest już łatwiej. zgadzam się z tobą, że z takiej choroby nie da się wyjść z dnia na dzień i najgorsze jest właśnie, gdy ktoś chce od razu wyzdrowieć. najważniejsze, aby widzieć u siebie nawet malutkie postępy, np. to że poszłam do urzędu i załatwiłam sprawę, to nic że się denerwowałam jak nie wiem co, ale załatwiłam, jak pójdę za dwa tygodnie będę denerwować się mniej. i właśnie trzeba widzieć te pozytywy, nawet najdrobniejsze. ja osiągnęłam bardzo dużo takim tokiem myślenia życzę wszystkim tego samego -
Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''
luthien odpowiedział(a) na anita27 temat w Depresja i CHAD
tak... jak teraz próbuję rozmawiać na ten temat z moją mamą, mówię jej że mnie nigdy nie przytulała i nie mówiła że mnie kocha, to ona odpowiada mi że ja powinnam to była czuć, że ona mnie kocha... ale jak??? skoro w żaden sposób mi tego nie okazywała??? często słucham wypowiedzi psychologów i psychiatrów w różnych programach i oni właśnie o tym mówią, że dziecku trzeba pokazywać tę miłość, bo ono tylko w taki sposób to rozumie i potrzebuje tego. a moja mama wychodziła z założenia, że ja powinnam wiedzieć, że ona mnie kocha i że nie musi mi tego okazywać... tak jak się teraz nad tym zastanawiam, to teraz gdy ktoś mnie dotknie chce przytulić, to ja reaguję ze zdziwieniem, bo nie jest to dla mnie tak naturalne jak dla innych, że w ten sposób okazuje się uczucia... z mamą mam dobry kontakt, mamy kryzysy, ale przeważnie jest ok. ojca unikam jak tylko mogę. są dni, że nie mogę ścierpieć jego obecności... przebaczam im powolutku, ale nie potrafię zapomnieć... teraz mam taki okres w życiu, że moje kryzysy się nasiliły. za niecałe pół roku będę miała obronę pracy licencjackiej. znów nachodzą mnie myśli że nie dam rady. budzę się na ranem i już nie mogę usnąć, bo zaczynam o tym myśleć. ojciec tak skutecznie mi wpoił przeświadczenie, że jestem do niczego, że nie potrafię odpędzićsię od tych myśli. nie chciałabym znowu popaść w stan sprzed 4-5 lat, gdy nie wierzyłam w siebie w ogóle i byłam przekonana że nie potrafię nic zrobić. powinnam chyba udać się do specjalisty... za dwa tygodnie wyjeżdżam na trzy dni na takie "spotkanie z Biblią" ze znajomymi, mam nadzieję że tam się uspokoję i podładuję "kropka" :) -
jak chodziłam jeszcze do liceum, to przed wyjściem z domu czasem tak się źle czułam, że rzeczywiście wyglądało to na coś poważnego. w szkole przerażał mnie ogromny natłok ludzi, to było coś okropnego iść takim zatłoczonym korytarzem. pamiętam, że nigdy nie odpowiadałam z polskiego jak mnie polonistka chciała zapytać, zawsze poddawałam się i mówiłam że jestem nieprzygotowana, chociaż przeważnie tak nie było. dlatego z bardzo dobrej uczennicy w szkole podstawowej zmieniłam się w bardzo średnią w liceum. egzamin ustny z polskiego to był dla mnie koszmar. z pisemnego miałam mocne 4, a z ustnego wydukałąm na słabe 3. teraz jest lepiej, jestem na 4 roku studiów, radzę sobie nieźle. może dlatego, że jednak atmosfera jest inna niż w szkole średniej (młodzieżpotrafi być bardzo nietolerancyjna i bezwzględna). a może dlatego, że pomalutku zaczynam sobie radzić z moją chorobą... ja nigdy się nie leczyłam, dałam radę sama odbić się od dna. może zrobiłam błąd, że się nie leczyłam, może wyzdrowiałabym szybciej... nie wiem... gdy było najgorzej, gdy nie mogłam spać po nocach, miałam straszne lęki, wtedy powinnam była się leczyć, ale nikt mi nie pomógł, bo ten stan głównie zawdzięczam rodzicom, więc na ich pomoc nie mogłam liczyć. uratowało mnie to że jestem na tyle silna, że dałam radę sama... teraz myślę, że każda próba leczenia jest lepsza niż nie robienie niczego... ja dochodzę do siebie metodą małych kroczków. dużo mi też daje że cieszę się nawet z głupstwa, które mi wyjdzie. zdarzają mi się nadal kryzysy, ale wtedy siadam i piszę tu o swoim życiu, to mi bardzo pomaga. bo tu ludzie mnie rozumieją, moi znajomi pomimo, że są ok, to pewnie nie zrozumieliby moich problemów... bardzo mi pomaga wiara w Boga, który mnie wspiera i wiele mi wybacza, bo często Mu się obrywa, gdy mam kryzys... z Nim na prawdę szczerze mogę pogadać i wiem, że on we mnie wierzy, że wyjdę z tego do końca... dobrze jest też znaleźć coś w czymś się jest dobrym i się człowiek wyróżnia, ja robię zdjęcia. wychodzi mi to dość dobrze i to mi daje satysfakcję i duże zadowolenie z siebie...
-
ja mam tak na wykładach, nie umiem sobie z tym poradzić... z objawów fizycznych: było mi diabelnie zimno i dostawałam drgawek, miałam zimne ręce, nieprzyjemne w dotyku, więc jak ktoś mi na przywitanie uściśnął dłoń, to miał dziwny wyraz twarzy...
-
Mam dokładnie to samo, chociaż od 3 roku studów (jestem na 4)pomalutku zaczyna mi przechodzić. Ale na pierwszych dwóch latach było okropnie. Ja już kiedyś tu pisałam, że właśnie jak jest mało znajomych osób, to można powiedzieć, że jestem towarzyska, ale jak jest więcej osób i to których nie znam zamykam się w sobie. Kiedyś myślałam, że jestem nienormalna, teraz wiem, że to choroba. Tak... znam to aż za dobrze. Jak mi coś nie wyjdzie, to zastanawiam się potem cały dzień czy ktoś inny to zauważył i czy będzie się z tego śmiał i czy powie innym. Kiedyś potrafiłam się zamęczać takimi myślami bardzo długo i o byle głupstwo. Od jakiegoś czasu zaczynam "olewać" takie rzeczy, ponieważ od około 2 lat zaczynam z tego wychodzić.
-
Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''
luthien odpowiedział(a) na anita27 temat w Depresja i CHAD
Dobrze cię rozumiem, ja miałam tak samo, powoli z tego wychodzę. Zaczynam się uczyć swojej wartości. Nie ważne, że masz zaległości, ważne że się starasz i chcesz żyć. Wszystko jest do nadrobienia, najważniejsze jest to żebyś chciała. Pozdrawiam serdecznie. -
Mnie też się czasem wydaje, że wszyscy dookoła się ze mnie śmieją. Wszystko dlatego, że po prostu czuję się gorsza od innych. A najgorsze jest to że takie myśli są bardzo natrętne. A co do fizycznych objawów, to drgawki, ból brzucha, duszności przed rozmową (nawet telefoniczną), spotkaniem itp.
-
Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''
luthien odpowiedział(a) na anita27 temat w Depresja i CHAD
Wiem co przeżywasz. Ja jeszcze kilka lat temu też panicznie bałam się ludzi. Walczę z tym już od kilku lat i jakoś zaczynam z tego wychodzić, pomalutku. Ty też musisz przezwyciężyć strach, metodą małych kroczków, bo nie możesz od siebie wymagać, że za trzy dni obudzisz się zdrowa. Musisz sobie uświadomić, że wychodzenie z tej choroby, to długi proces. Ale nie łam się dodatkowo tym, że to dość długo trwa, musisz cieszyć się każdym nawet najmniejszym sukcesem, który osiągniesz. Wierz mi to bardzo pomaga. Mam nadzieję, że zasięgasz też rady specjalisty. hmm... mnie też nigdy nie wspierali. Nawet dziś, gdy mówię mamie, jakie szkody wyrządziło ich "wychowanie" na mojej psychice, ona do końca mi nie wierzy, mówi czasem, że to moje widzi mi się. Jednak musisz zrozumieć, że rodzina nie jest świadoma tego, jak to jest być chorym. Nie rozumie, że ciebie nawet słowo może doprowadzić do kryzysu (u mnie tak jest). Ja staram się po prostu nie brać do siebie tego co oni mówią, wiem że to nie łatwe, ale spróbuj. Bo najważniejsze jest spróbować, jeżeli ci się uda będziesz miała jeden mały sukces, który pomoże ci doprowadzić do kolejnego. I to będzie początek drogi do lepszego życia. Wystarczy spróbować. Wystarczy odbić się od dna, a dalej jest już łatwiej. Całym serduchem jestem z tobą. Buziole.