-
Postów
507 -
Dołączył
Treść opublikowana przez luthien
-
tak, ja też to mam niestety... i nie potrafię znaleźć na to rady...
-
Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''
luthien odpowiedział(a) na anita27 temat w Depresja i CHAD
Próbuję. Czasem mi to wychodzi czasem nie. Coraz częściej myślę czy coś jest korzystne dla mnie czy tylko dla innych. Potrafię w niektórych sytuacjach postawić na swoim i moi znajomi też widzą te zmiany, bo nie daję się tak łatwo zmanipulować jak kiedyś. Mam nadzieję, że jak skończę studia, to w pracy dam sobie również tak dobrze radę jak na studiach, chociaż zdaję sobie sprawę, że praca dla kogoś z moim stanem psychicznym jest nieporównanie cięższa. Bo cały czas mi się wydaje, że robię źle i że nic mi nie wychodzi. Niestety są sytuacje, które powodują załamanie. Właśnie w ostatni piątek takie przeżyłam. Wystarczyło, że poczułam się mało doceniona, a już wracając do domu wieczorem brakło mi powietrza i nie potrafiłam powstrzymać się od płaczu. Jednak dzięki Bogu takie kryzysy trwają coraz krócej. Lekarstwem na nie jest znalezienie jakiegoś pozytywu w swoim życiu. -
oj tak...
-
Problem z wiekszoscią ludzi jest taki ze gdy cos nie potrafią wyjasnic racjonalnie to juz zakładają ze takiego racjonalnego wyjasnienia nie ma i nie pozostaje nic innego jak szukac w tym działania sił nadprzyrodzonych bądz innych mniej lub bardziej naciąganych.To wynika u tych ludzi tylko z jednego : z ich niewiedzy.Możesz traktowac sobie te swoje "wizje" jako przeczucia lub co tam ci sie żywnie podoba.ja tez lubie uatrakcyjniac pewne wydarzenia czy sytuacje.Ale wyjasnienie jest zwykle duzo bardziej prozaiczne.Kiedys uwaazano ze nerwica jest opętaniem przez szatana.Dzis juz wiemy ze ma ona tyle wspólnego z diabłem co ja z erą wikingów. Nie odpowiedziałeś na moje pytanie o miłość. Nie umiem pewnych rzeczy wytłumaczyć, ale nie twierdzę, że są jakieś siły nadprzyrodzone czy coś innego, bo nie wiem co to jest. Nie mam żadnych wizji, kiedyś miewałam sny. Ciągłe tłumaczenie sobie wszystkiego racjonalnie odziera życie z całego uroku. Bo pozwól że jeszcze raz wspomnę w tym wypadku o miłości. Miłość też tłumaczysz sobie racjonalnie?? A co z fantazją, zmysłami, nigdy nie pozwoliłeś sobie na trochę nieracjonalności??
-
Oczywiście, że nie wszystko można racjonalnie wytłumaczyć np. miłość - dlaczego zakochujesz się w tej a nie innej osobie. Kierujemy się pewnymi cechami, które nam się w danej osobie podobają, ale reszta?? Przecież na świecie jest pełno brunetów o brązowych oczach, zabawnych i miłych, a ja wybieram tego jednego. Dlaczego?? Czy to da się racjonalnie wytłumaczyć??
-
Nie możesz tracić nadzei, a może całkiem niedługo zjawi się ta odpowiednia osoba i wszystko się ułoży. Życzę ci tego z całego serducha. Nie powinieneś rezygnować, bo możesz przegapić coś bardzo ważnego. Ja też ciągle czekam na tego jedynego, ale nadzieji nie tracę. Pomyślności.
-
Mnie UP wysłał na kurs kiedyś i tam były zajęcia typu jak zachować się na rozmowie o pracę itp. I jak prowadząca ten kurs mówiła o uległości i o tym, że jedne osoby mogą zdominować inne w pracy, to do mnie powiedziała, że po mnie od razu widać, że jestem uległa i podatna na wpływ innych ludzi i że nie umiałabym się obronić przed wykorzystywaniem w pracy. Niestety to prawda, bo zrobię prawie wszystko o co mnie ktoś poprosi. Chociaż ostatnio trochę się to zmienia i zaczynam wreszcie być asertywna. Najpierw patrzę czy coś jest dla mnie dobre, a nie tylko dla innych. Mam taką fajną kumpelę, która jest bardzo asertywna i uczę się od niej. Ale nadal jak ktoś ma przekonujące argumenty to nie umiem się wybronić...
-
a jesli poprostu lepiej byc nie moze ?
luthien odpowiedział(a) na pierm77 temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
hmm... wiesz jeżeli chodzi o mnie, to mnie najbardziej raniły negatywne opinie moich rodziców, bo jednak jacy nie są, to do pewnego wieku to najważniejsze osoby w naszym życiu. A jeżeli chodzi o negatywne opinie innych ludzi, no to trochę dołują, nie zaprzeczam. Tylko o tyle to się zmieniło teraz, że taka opinia nie jest tragedią, pozłoszczę się z godzinę, później przemyślę i mi mija. A w ostatnią sobotę nawet siebie samą pozytywnie zaskoczyłam, bo mnie jakiś obcy facet za byle co zaczął opieprzać, to mu oddałam tym samym. Jeszcze z trzy lata temu "podkuliłabym ogon pod siebie" i nic bym nie powiedziała. A teraz umiałam mu się przeciwstawić. Wiem, że większość ludzi uznałaby, że nie ma się czym szczycić, ale dla mnie to dużo, bo kiedyś nie umiałam przeciwstawić się innej osobie. Nie umiałam głośno wypowiadać swojego zdania. -
a jesli poprostu lepiej byc nie moze ?
luthien odpowiedział(a) na pierm77 temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
No tak, ale ja m.in. w taki sposób poznaję swoją wartość, przez to że ktoś inny mnie doceni. Inni mają świadomość swojej wartości, ja nie, więc muszę się jej nauczyć. Tego powinni uczyć rodzice w dzieciństwie, chwaląc dziecko za jego osiągnięcia. Mnie nie chwalili (wręcz przeciwnie), więc sama się teraz uczę swojej wartości m.in. na uczelni. -
I mnie właśnie o to chodzi, o wpływ takich snów na moją psychikę. Pal licho czy to zbiego okoliczności czy coś innego, bo każdy sobie to tłumaczy inaczej. Mnie przede wszystkim chodzi o to, że takie "zbiegi okoliczności" cholernie odbijały się na mojej psychice.
-
Ja staram się czasem jak najdłużej wytrzymać, ale tracę wątek rozmowy wtedy, bo myślę tylko o tym żeby wytrzymać jeszcze trochę. Mnie się wydaje, że ludzi to denerwuje, bo u mnie dochodzi jeszcze niska samoocena. Ale nikt mi jeszcze nie powiedział, że mu to przeszkadza, że ja w oczy nie patrzę.
-
Właśnie, że nie było tak jak napisałeś. Te sny były wyjątkowo realne i pamiętałam każdy ich szczegół. Były tak realne że byłam totalnie po takiej nocy zmęczona. Po zwykłym śnie człowiek się tak nie czuje. Ja nie wiem czy to jest przypadek czy coś innego, ale wiem że jak taki sen niby się sprawdzał stasznie mi to na psychikę działało. I tyle.
-
Ja miałam straszne wyrzuty sumienia, że nie mogłam zapobiec tym wydarzeniom. A zwłaszcza po śmiertelnym wypadku kolegi. Załamałam się wtedy na maxa. Ale po jakimś czasie zrozumiałam, że przecież mnie się dokładnie nie śni to co się stanie, więc nie jestem tym ludziom w stanie pomóc. Dlatego jestem zadowolona, że kilka lat temu skończyły się te sny.
-
Tak, dobrze was rozumiem. Ja dobrze czuję się w towarzystwie dwóch trzech osób. Jak jest więcej to zamykam się w sobie i nic nie mówię. Na tłocznej ulicy też się źle czuję, bo mam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą. Nie lubię rozmawiać z obcymi osobami. Jak z kimś rozmawiam to żadko patrzę prosto w oczy, nawet jak to jest ktoś kogo dobrze znam, ale mu po prostu nie ufam. Dlatego ludzie pewnie myślą, że jestem dwulicowa i fałszywa. Ale co ja na to poradzę, że nie potrafię dłużej patrzeć w oczy niż kilka sekund, bo jest to dla mnie cholerny wysiłek. Pomogły mi studia. Teraz jak ktoś mnie zaczepi i chce pogadać, to nie czuję nagłej paniki, umiem już bez strachu rozmawiać z obcymi, ale zostało mi jeszcze coś takiego, że boję się co sobie o mnie myślą, jak ze mną rozmawiają. Jakoś pomalutku zaczynam dawać sobie z tym lękiem radę...
-
Jesteś silna i dasz radę. Tyle w życiu przeszłaś i się nie poddałaś, to teraz tym bardziej musisz walczyć o szczęście. Pomyśl że niedługo może wszystko się ułoży i będzie tak jak tego chcesz. Co do mieszkania w małej miejscowości to dobrze cię rozumiem, bo mieszkam na wsi, gdzie wszyscy wszystkich znają i więdzą więcej o człowieku niż on sam. A jeszcze do tego wiedzą lepiej od ciebie co powinnaś zrobić, a co nie. Mnie też to bardzo męczy. Trzymaj się cieplutko, jestem z Tobą.
-
ghia dobrze że o tym napisałaś, bo ja np. nie miałam o tym pojęcia. Dzięki.
-
Tak, ja miałam coś takiego jak byłam młodsza. Po skończeniu liceum pamiętam, jak śniło mi się, że na swoim podwórku rogrzebywałam grób i widziałam w tym śnie kości ludzkie. Rano dowiedziałam się, że tej samej nocy w tragicznym wypadku zginął mój kolega z liceum. Albo jak śniło mi się, że moja babcia wchodzi po schodach z zapaloną gromnicą i śpiewa pieśni żałobne, tydzień później odkryto u niej raka szyjki macicy. Takich przykładów mogłabym tu podać setki. Teraz to chyba się skończyło. I dobrze, bo takie sny strasznie mnie męczyły, rano wstawałam tak zmęczona jakbym w ogóle nie spała. Wydaje mi się, że te sny się skończyły kiedy w miarę doszłam do siebie, bo tak teraz kojarzę, że wtedy też skończyły się u mnie lęki nocne i zaczęłam się wysypiać. Ja czułam silny ucisk na klatce piersiowej. Mnie po ostatnim "dołku", który przeszłam latem włosy wychodziły garściami, nie mogłam sobie daćz tym rady, teraz na szczęście jest lepiej. Ale to może być prawda, że w ten sposób wyniszczamy sami siebie.
-
Popieram, bo ja jak słucham muzyki idąc przez miasto, to ta muza tak jakoś mi pomaga, że nie czuje się gorsza od innych ludzi, tak jakoś pozytywnie mnie nakręca to słuchanie muzyki, że też właśnie mam ochotę się uśmiechnąć do kogoś nawet obcego i czuję mniejszy lęk patrząc komuś prosto w oczy. Mniej po prostu przeraża mnie zatłoczona ulica. I na prawdę świat wydaje się piękniejszy. Do listy dokładam jeszcze moje kochane zwierzaki, które potrafią mnie rozczulić i wtedy zaraz czuję się lepiej. Potrafią mnie rozbawić i za to bardzo je kocham.
-
Jedno słowo MIŁOŚĆ (tylko jak ją znaleźć???)
-
a jesli poprostu lepiej byc nie moze ?
luthien odpowiedział(a) na pierm77 temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
Właśnie dużo pomogły mi w tym studia, bo nikt mi nie pomaga, wszystko robię sama i teraz przekonuję się że potrafię wiele rzeczy zrobić sama, a nie jak zawsze mi ojciec powtarzał "ty to nic sama nie potrafisz zrobić" teraz wiem, że potrafię bardzo wiele... mam jeszcze czasem coś takiego, że jak idę coś załatwić, to się strasznie denerwuję, bo boję się że nie dam rady, że ten ktoś nie potraktuje mnie poważnie (bo właśnie tak mnie całe życie traktowała rodzina, ich modne powiedzonko "dzieci i ryby głosu nie mają"). Ale zdarza mi się już to tylko w niektórych sytuacjach. Chociaż są dni, że jak idę przez miasto zatłoczoną ulicą, to wolałabym być niewidoczna i wydaje mi się, że wszyscy na mnie patrzą i w środku śmieją się ze mnie. co do czucia się wartościowym, to też studia mi pomagają, bo jak mi powie wykładowca, że jestem dobra w czymś, albo oceni najwyżej mój projekt czy pracę, to wtedy wiem że jednak coś znaczę na tym świecie. Ale na początku studiów nie było tak kolorowo, bo ciągle wydawało mi się, że jak ktoś mnie pochwalił czy dostałam dobrą ocenę, to ten ktoś się nade mną litował i nie oceniał mnie rzetelnie, ale dzięki Bogu z biegiem lat to się zmienia. I mam nadzieję że kiedyś nadejdzie chwila, że nie będzie już dnia, w którym w siebie zwątpię... -
a jesli poprostu lepiej byc nie moze ?
luthien odpowiedział(a) na pierm77 temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
bethi zgadzam się z tobą w pełni. Ja nadal z moimi rodzicami mieszkam, a moje relacje z nimi teraz gdy jestem dorosłą osobą są trochę lepsze, bo po prostu nie daję się ojcu. A on teraz gdy jestem dorosła traktuje mnie inaczej, bardziej liczy się z moim zdaniem. Jednak zamęcza moją mame i ona po latach zrozumiała, co ja czułam jak mnie tak tratował. Dlatego teraz relacje z mamą mam można nawet powiedzieć bardzo dobre. Planujemy nawet wyprowadzić się z domu, uciec od ojca... bo czasem jest nie do wytrzymania. Dużo mi dało rozpoczęcie studiów, bo teraz ojcu mogę udowodnić, że jestem samodzielna, że wszystko załatwię sama i że daję radę. Na studiach też uczę się swojej wartości, bo na jednej z lepszych uczelni w polsce mam dobre wyniki (i w takich momentach właśnie następuje długie zastanowienie, co mam o sobie napisać, bo ja po prostu nie umiem rzetelnie siebie samej ocenić, często zaniżam tę ocenę). Mam nadzieję też że uda mi się założyć rodzinę, boję się bardzo o to, że mogłabym tak samo traktować moje dzieci jak mój ojciec traktował mnie. Boję się tego bardzo... Ale na prawdę nie zdawałam sobie sprawy, że rozmowa z wami tu na forum tak mi pomoże. Dzisiaj drugi dzień z rzędu obudziłam się spokojna i może nawet zadowolona. Dziękuje za ciepłe przyjęcie, potrzebowałam tego. -
Co zrobić by się nie zabić? Pomóżcie, bardzo proszę
luthien odpowiedział(a) na mickey180 temat w Depresja i CHAD
tekla, chociaż cię nie znam podejrzewam, że jesteś wartościowym i dobrym człowiekiem, a szkoda by było gdyby takiego człowieka zabrakło na świecie!! masz problemy, ale odebranie sobie życia to nie jest rozwiązanie!! ja wczoraj też miałam taki dzień, a dzisiaj obudziłam się silniejsza i z większą chęcią pokonania moich problemów. życzę ci moja droga tego samego. pomyśl ile stracą inni ludzie, kiedy ciebie zabraknie, naprawdę!! musisz z całych sił chcieć odbić się od dna, musisz znaleźć w sobie siłę, bo jak już się odbijesz, chociaż tylko trochę, to dalej będzie łatwiej. przekazuje ci pozytywne wibracje, trochę moich sił, które ja odzyskuję po wczorajszym poważnym kryzysie. uwierz że może być lepiej niż jest dzisiaj, ja to wiem. -
a jesli poprostu lepiej byc nie moze ?
luthien odpowiedział(a) na pierm77 temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
Tak, to prawda, ktoś kto był tak traktowany przez rodziców nie potrafi czuć się pełnowartościowym człowiekiem i to, że nie potrafi się zaufać ludziom. Wiem, bo ja też to przeszłam. Może nie w takim stopniu jak niektórzy, bo nie byłam bita. Ojciec większość dzieciństwa wyrzywał się na mnie psychicznie, a moja mama nie potrafiła, a może nie chciała mnie obronić. Większość dzieciństwa traktował mnie jak nieposłusznego zwierzaka, ale o tym już pisałam... Nie chcę sobie tego znów przypominać, bo już mam łzy w oczach... Wczoraj pisałam na tym forum pierwszy raz, bo od rana wczoraj nie mogłam sobie ze sobą poradzić. Siedziałam i płakałam. Ale jak wyrzuciłam z siebie to wszystko to mogę uczciwie powiedzieć, że jest lepiej. Dziś całkiem inaczej zaczynam nowy dzień niż wczoraj. Żałuję że wcześniej nie odkryłam tego forum. Bardzo mi pomogło, że mogę porozmawiać z ludźmi, którzy przeszli to co ja. Którzy nie czują się w pełni wartościowymi, bo ktoś całe życie powtarzał im że nic nie umieją i są do niczego. Którzy pomimo tego, że ktoś ich lubi, myślą że to podstęp, że ktoś chce ich wykorzystać. Ja na razie nie potrafię w sobie zwalczyć tej myśli że jestem gorsza od innych, wiem że to nieprawda, ale podświadomie i tak czuję się gorsza... Ja codziennie szukam tych dobrych rzeczy w moim życiu, jest ich pare i to mnie trzyma przy życiu... -
Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''
luthien odpowiedział(a) na anita27 temat w Depresja i CHAD
Hoyka nie wiesz jak bardzo słowa potrafią ranić, a moi rodzice nie zdają sobie z tego sprawy, że osobę, która jest bardzo wrażliwa można zranić bardzo mocno i szybko. Moja mama miała taką metodę odwracania kota ogonem, że zawsze to ja byłam według niej winna. Najbardziej mnie bolało zawsze to, że za każdym razem gdy tata mnie wyzywał, to brała jego stronę, nigdy nie poparła mnie. Po latach sama zrozumiała, że to on jest toksycznym człowiekiem w naszym domu, ale ja na razie nie potrafię zapomnieć tego, że nigdy mnie nie broniła, jak się nade mną psychicznie znęcał. Bo on nigdy mnie nie uderzył, tylko popychał i trzymał za kark, tak jak bym była nieposłusznym zwierzęciem. Moja mama na to nigdy nie reagowała. Teraz to ją on wykańcza, bo wiecznie jest zazdrosny, choć nie ma o co. Ale tak bardzo potrzebuję miłości, że pomimo tego nadal bardzo ją kocham i teraz bardzo się wspieramy. Chociaż są też kryzysy… Mnie wcale nie potrzeba dużo ciepła, bo osoby, które go nigdy nie zaznały zadowolą się nawet okruchem zainteresowania. Ja wiem że są osoby które mi dają ciepełko, ale ja w duchu wyobrażam sobie, że to tylko kwestia tego, że coś ode mnie potrzebują, a jak już to dostaną, to i tak mnie zostawią samą sobie. Nie umiem się powstrzymać od takiego myślenia. To prawda, że wolę spotkanie z jedną, dwiema osobami, bo tłum mnie przeraża. No chyba, że są to osoby, które znam od lat (jak np. imprezy klasowe). Już jakiś czas temu zauważyłam że jeżeli jestem w gronie dwóch trzech osób, jestem rozmowna, potrafię żartować, mogę nawet pokusić się o stwierdzenie że jestem towarzyska. Jednak gdy liczba osób przekracza pięć, w tym osób których nie znam za dobrze, to zamykam się w sobie i się nie odzywam. Naprawdę, są ludzie którzy mnie doceniają, na studiach, znajomi… ale ja po prostu nie wierzę w siebie, mam wpojone takie przekonanie, że jestem do niczego, ja o tym wiem, ale mimowolnie i tak za każdym razem się skreślam. Nie umiem tego w sobie zwalczyć… [ Dodano: Dzisiaj o godz. 5:25 pm ] Mam nadzieję że właśnie tu znajdę ludzi, z którymi będę mogła porozmawiać o swoich problemach. Bo bardzo tego potrzebuję. Jowita dobrze cię rozumiem, bo moi rodzice też się nie kochają, tak jak to powinno być w rodzinie. Mama chciała się wyrwać z trudnej sytuacji w domu – ojciec alkoholik, rodzina wielodzietna. Ojciec stracił mamę w wieku 10 lat, a potem wychowywała go macocha. Ja kiedyś oglądałam program „Rozmowy w toku”, w którym swoją historię opowiadała córka ś.p. Jacka Kaczmarskiego. Mówiła o tym, że jej ojciec jako dziecko stracił matkę i później gdy się ożenił, to swoją żonę kochał, ale tak jak się kocha matkę. A ona, ta córka, odczuwała z jego strony rywalizację o matczyne uczucia. Gdy słuchałam jej historii, to tak jakby ktoś opowiadał moje życie. Ojciec był zawsze zazdrosny o mnie i tę trochę uczucia jakie okazywała mi mama. Zawsze musiała tylko nim się zajmować, ja jako dziecko zawsze bawiłam się sama, jedynie dziadek mnie kochał, przytulał, bawił się ze mną. Ojciec był i jest bardzo zaborczy w stosunku do mojej mamy, a ja zawsze byłam z boku. Kiedyś macocha mojego ojca mówiła mi, że on chciał mieć syna, nie córkę, ale ja nie wiem czy jakby miał syna, to czy by potrafił go kochać… -
Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''
luthien odpowiedział(a) na anita27 temat w Depresja i CHAD
Nie boję się ludzi, ale strasznie im nie ufam. Wolę siedzieć w domu niż gdzieś wychodzić i rodzice też całe życie mi zarzucają, że jestem mało towarzyska. Zresztą mój problem na tym w większości polega że to moi rodzice mnie nigdy nie rozumieli. Nigdy mnie nie akceptowali, nie mówili, że mnie kochają, nie przytulali, może dlatego jestem taka aspołeczna. Mam znajomych, przyjaciół, ale jak mnie zapraszają na imprezę, to ja za wszelką cenę zawsze próbuję znaleźć jakiś wykręt żeby tylko nie iść. Jedynie internet pomaga mi w nawiązywaniu kontaktów. W moim domu zawsze było tak, że jak było źle to wszyscy krzyczeli na mnie, całe życie czułam się za wszystko winna. Jak mama była zła na tatę to mnie się za byle co obrywało i odwrotnie. Jak zmarł mój ukochany dziadek, jedyna osoba która na prawdę mnie kochała, to żona mojego dziadka (nie jest moją babcią) powiedziała mi - 13 letniemu wtedy dziecku, że dziadek umarł przezemnie. Nie jestem szczęśliwa i nigdy chyba nie będę, pogodziłam się z tym, ale chciałabym mieć chociaż trochę spokoju. Jedyne stworzenia którym na prawdę ufam to moje zwierzaki, bo tylko one potrafią kochać na prawdę szczerą miłością. Całe życie wszyscy mi wmawiali że jestem złym człowiekiem, mama za to że niby miałam charakter jak siostra taty, żona dziadka za to, że jestem podobna do mojej prababci - jej teściowej. Wiem że najlepszym lekarstwem dla mnie byłaby ucieczka od tego wszystkiego i zaczęcie życia na własny rachunek daleko od nich wszyskich, ale ja nie potrafię, boję się że sobie nie poradzę. Wiem też że powinnam porozmawiać o moich problemach ze specjalistą, ale ja nie potrafię rozmawiać o swoich problemach, bo nie wiem czy ktoś potrafiłby zrozumieć co czuję. Ja po prostu nie potrafię o sobie myśleć jako o wartościowym człowieku. Cokolwiek robię, to wydaje mi się że robię źle i że nikt tego nie doceni. Próbuję sobie wmawiać że jestem dobrym i wartościowym człowiekiem, ale nie może to do mnie dotrzeć. Ludzie mnie lubią, ale mnie się wydaje, że stwarzają tylko takie pozory. Przez całe moje życie (nie za długie jeszcze) wszyscy niby mi bliscy ludzie uświadamiali mi, że jestem do niczego, więc jak ja mam teraz o sobie myśleć? Nadzieję daje mi to, że umiem się jeszcze cieszyć, nawet z drobnej rzeczy, która mi się udaje. Walczę ze sobą, żeby się nie poddać. Walczę ze sobą, żeby myśleć o sobie jak o kimś wartościowym, zasługującym na szacunek innych ludzi...