Skocz do zawartości
Nerwica.com

aardvark3

Użytkownik
  • Postów

    726
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez aardvark3

  1. Widzisz - to zalezy. Jesli nie jestes pewien, czy to milosc - poczekaj. Jesli chcesz powiedziec co czujesz - powiedz. Nie musi pasc slowo "kocham" jesli bedzie na wyrost. Badz uczciwy w wyznaniach - wobec siebie i wobec niej. Jestem pewna, ze zyskasz u niej bardzo wiele zwykla uczciwoscia. A co do samego "kocham" - jak juz ja pokochasz naprawde to bedziesz to potwierdzal swoim postepowaniem i nie trzeba tego mowic po sto razy. Niestety, slowo "kocham" sie zdewaluowalo, wycieralismy nim sobie gebe zbyt czesto i bezpodstawnie. Czuje dokladnie tak, jak napisalam - zreszta jestem w podobnej sytuacji ale odwrotnie - i nie zamierzam wychodzic z deklaracjami bez pokrycia. Jesli nie moge sobie w duchu powiedziec: kocham tego mezczyzne/kobiete - to mowienie jemu/jej tego jest bardzo nie w porzadku bo to klamstwo. Zaczynac zwiazek od klamstwa? Juz tam bylam, dziekuje. Nigdy nie mow czegos sadzac, ze druga strona tego oczekuje. Mow to co Ty czujesz.
  2. Eksperyment wyszedl i nie... Musze popytac tych ktorzy maja wprawe. Otoz chodzi o efekt postarzenia przedmiotu przy uzyciu zwyklego cukru na farbach akrylowych. Plus "lamanie" jasnego koloru minimalna iloscia innych kolorow. Wyszlo mi cos dziwnego - nie tak, jak opisywali - ale tez dosc ciekawe. Cukier sie nie chcial zetrzec choc uzywalam papieru 40. Powinny takie nieregularne kropki powstac. Sorry za off-top ale pytalas to odpowiadam. A co do tematu wlasciwego - nastawilam sie na weekend ze bedzie fajnie, ale na nic konkretnego. Moze sie wydarzyc miedzy nami wiele - a moze niewiele. To ze sobie miedzy wierszami cos tam dogadujemy to nic nie znaczy. Jesli chodzi o cos wiecej to jest przekroczenie pewnej bariery intymnosci i tego nie da sie odwrocic. Jesli cos sie stanie to sie nie odstanie. E, qrva, szukam dziury w calym i filozofie dorabiam
  3. Co do holtera -nic strasznego, jest podwyzszone w dzien w nocy niskie. Tego sie spodziewalam. Jakiejs tragedii wielkiej nie ma. Ale ten lekarz zawsze panikuje, juz raz u niego bylam i tez mi nakladl do lba a niepotrzebnie. Oj tak, nagranie otrzezwia jak cala wanna lodu A tak wogole to boje sie planowac cokolwiek. W tych sprawach. Zaraz zadzwoni i znow mi w dupie namiesza To sobie wrzuce jakis kabaret, posmieje sie zdrowo, przed snem jeszcze lakier mam polozyc na projekty i takie tam drobne wykonczenia. Robie taki jeden eksperyment i ciekawe jak wyjdzie.
  4. Zapytaj sama siebie - czy powyzsze slowa sa prawdziwe. Bo jesli ktos jest bliski to akceptuje sie go z calym dobrodziejstwem inwentarza. Niestety, przyjazn i milosc nie uznaja wybiorczosci. -- 22 sty 2014, 18:10 -- zapomnialam dodac: prawdziwa przyjazn i milosc. Autentyczna. Bezwarunkowa.
  5. Tutaj kazdy kazdemu pomaga - sprzezenie zwrotne.
  6. Dobre pytanie. Czy ja sie nastawiam. Jesli juz to z ogromnym dystansem. Musi uplynac jakis czas zeby ten dystans zmniejszyc. Tak jak z zaufaniem: jest kredyt i z czasem albo roznie albo znika. Ale obawiam sie, ze druga strona tak. Probuje wyhamowac. Ale wychodzi cos dziwnego. Tlumaczy go to, ze nie ma az tak traumatycznych doswiadczen. Bedzie okazja porozmawiac o tym w cztery oczy i nie zamierzam jej przepuscic. Postawic sprawe jasno. Zreszta juz co nieco wspominalam o moim nastawieniu. Nawet jesli mialabym jakies plany ktore sie przyplataly (bo i tak byc moze) to sadze, ze jestem przygotowana by z nimi powalczyc. A nastawiam sie na fajnie spedzony czas - to wiem na pewno. Pamietam jak kiedys z przyjaciolka gadalysmy i zeszlo na temat wlasnie spotkania kogos, a ja powiedzialam: mam takie nagranie ktore mnie skutecznie ustawi do pionu. Mialo to byc troche zartobliwe a troche kozackie. W rzeczywistosci moj obiekt zainteresowan nie ma z tym nagraniem nic wspolnego i byloby to wsadzanie go pod jedna kreske ulamkowa z osoba chora psychicznie. Nie tedy droga. Moze chodzi o to, by pamietac ze nie wszystko zloto co sie swieci i warto poswiecic czas by sie przekonac a nie brnac w jakies obietnice, zobowiazania itp bo hormony buzuja czy emocje wypuszczaja fajerwerki. Moge dzis przysmecac bo trafilam na lekarza ktory ma chyba paranoje bo z igly robi widly. Lekarka widziala moje wyniki i mowila co innego a on mnie nastraszyl, qrva. I wcisnal mi szczepionke na grype i zapalenie pluc. Zjbal mi sie nastroj
  7. Szkoda zdrowia na stresowanie sie tym co bedzie gdyby... I lek przed potencjalnym odrzuceniem. Na martwienie sie. Mimo iz mam tego pelna swiadomosc - ow lek nie znika. Jest jakby czescia mnie. Za gleboko sie wpisal w zycie od poczatku mojego istnienia. Tego, ze po raz kolejny sie okaze, ze jednak nic sie nie nauczylam z tych moich doswiadczen, tylko mocna w gebie jestem a reszta bez zmian. Swiadomosc moze co najwyzej zlagodzic upadek ale nie zawsze moze mu zapobiec. Poza tym nie chce, naprawde nie chce wybiegac za daleko. Emocje sa wyrywne i nie lubia czekac na swoja kolejke. A, moim zdaniem, nie mam wystarczajacych podstaw i brak mi "materialu poznawczego". Dzis mam nastawienie z serii: zloty srodek. Mimo, iz wczoraj wieczorem chemia sie zaczela odzywac i pare iskier polecialo.
  8. Mnie tez ta blokada o sobie przypomina, jak ten je banany holter, co 15 min sie wlacza i wqrwia. No, jest fajnie, gadamy sobie i robi sie cieplo... Jaks tam zalazek intymnosci nawet sie pojawia -minimalny ale to jest fajne. Ide spac z pozytywnym nastawieniem i w dobrym nastroju. A rankiem - pierdut! Wala w leb watpliwosci i blokady. W ciagu dnia tez tak sie wlaczaja i wylaczaja. I mowia mi ze musze miec 100% pewnosci a 100% to nawet spirytus nie ma. Pewnosci nigdy nie bedzie wiec co - mam zyc do konca swoich dni z watpliwosciami? Czy wybrac priorytety i sie ich trzymac - jak tu zatrybi to jest OK? A reszte zostawic bo szkoda zdrowia?
  9. Wkurza? Wqrwia! Ide sobie do lasu na swoje sciezki spacerowe - i co widze? Wywalone czarne worki, zawartosc rozwleczona przez dzikie zwierzeta. Albo stare sprzety AGD. A do lasu to kazdy ku*wa chce chodzic, kontakt z przyroda, te sprawy. W kilku miejscach takie barachlo widywalam. Chamowa wezmie i zrzuci gdzies miedzy drzewami (wieksza chamowa nawet sie nie kwapi zeby ukryc tylko przy sciezce ale tak, ze nie widac z glownej drogi) bo im k*rwa szkoda 25 euro na miesiac za wywozke! Albo 6 euro za kontener na 2 worki! Utylizacja AGD jest za darmo w kilku punktach, zawozisz stary sprzet (jesli nie zdales kupujac nowy; przyjezdzaja wtedy i zabieraja) i po ptokach. Palacze chamy tez petami rzucaja na ziemie, zadus czlowiecze i wrzuc do kosza albo do kanalu a nie na chodnik. Niewychowane bachory rzucaja papierki ze slodyczy. W autobusach holota zostawia smieci, butelki i ogolny syf. Zeby nie wspomniec o przyklejonej wszedzie gumie do zucia. W pociagach jest kilka koszy na smieci w kazdym wagonie i tez chamstwo syf zostawia bo przeciez jest sprzatajaca. Brak szacunku do otoczenia i do ludzi, ktorzy musza to uporzadkowac. Niby kraj cywilizowany a gnoje. Ciekawe, czy w domu tez tak rzucaja na podloge pety i smieci wszelkie. Nienawidze smiecenia!
  10. Uswiadomilam sobie wlasnie, ze nadal odczuwam dlug wdziecznosci za to, ze zyje. Nie wiem dokladnie, skad sie to wzielo. Sadze, ze z dziecinstwa i z domu rodzinnego. Mogly to byc sygnaly werbalne i niewerbalne. Moi rodzice wciaz domagali sie wdziecznosci. Za wszystko. Nic nie bylo oczywiste i dane z racji naturalnych - jak chociazby to, ze dziecko jest z natury zalezne od rodzicow bo nie jest zdolne poradzic sobie samodzielnie. To miedzy innymi bylo emocjonalnie wykorzystywane jako argument na moja niekorzysc i jako wymuszanie okreslonych zachowan. Rodzice maja psi obowiazek jesli zdecyduja sie na dziecko - czy rodzone czy adoptowane - zeby sie nim opiekowac. Bo tak jest swiat urzadzony i takie sa jego prawa. Nigdy nie pomyslalabym tak o moich dzieciach - zjawily sie na swiecie i zajelam sie ich potrzebami lepiej lub gorzej. Chyba mam ogolnie przerosniete poczucie wdziecznosci (raczej owego dlugu wdziecznosci). Wdziecznosc za byle gowno sprawia mi dyskomfort. Tzn to powinno byc tak: ktos cos dla mnie zrobil (z wlasnej woli przeciez, nie zmuszany) i ja czuje owa wdziecznosc jako emocje, jest mi milo ze ktos pomyslal - koniec. Zajmuje sie czyms innym. A u mnie to sie przeciaga niezdrowo. Wiem ze cos jest nie tak. W mojej glowie i w emocjach. Mozna powiedziec: dziekuje i isc dalej. Nie wiem, czy generalnie tak potrafie.
  11. niedawno przeczytalam (wyjete z kontekstu) takie zdanie: "Kiedy mówi o swoich potrzebach – dokonuje zamachu na Twoją wolność!" Kiedy mowilam w domu rodzinnym o swoich potrzebach, dokladnie tak sie czulam. Ze naruszam przestrzen rodzicow, ze dokonuje zamachu na ich wolnosc, czas, pieniadze itp. Nauczylam sie prosic o cos z ogromnym dystansem, sciszonym glosem albo wrecz szeptem. Przygotowana na glosna, czesto agresywna lub z pretensjami - odmowe. A jesli wyrazili zgode to tez wiedzialam, ze kiedys mi to wypomna. Czulam w zwiazku z tym tak ogromny dyskomfort zw przestalam prosic o cokolwiek. Bralam to co mi dawali. Wycwiczylam sie w tym, stalam sie osoba niewymagajaca od innych. Samowystarczalna. Robiaca wszystko niemal samodzielnie bo prosby o cokolwiek wywolywaly uczucie upokorzenia. A nawet lek ze zostane zaatakowana i sprowadzona do "wlasciwych wymiarow". Musze z tym zawalczyc, zreszta nie wiem jak to sie wszystko ma teraz, nie mialam okazji sie przekonac.
  12. Moje leki sa i podobne do Twoich, MalaMi, i inne. Dlatego staram sie utrzymac dystans. I tu sie zaczynaja schody. Jak pogodzic dystans ze zblizaniem sie do siebie? Czy jest mozliwa otwartosc na "trzezwo"? Pragnienia, emocje moga zerwac sie ze smyczy bo one maja prawo zyc wlasnym zyciem i w nich jest owa radosc, wolnosc, spontanicznosc - tylko ze to moze kosztowac. Takie sa moje czysto teoretyczne (na razie) obawy. A skad sie to bierze? Bo czuje, ze emocjonalnie zaczynam sie otwierac, nie jakas euforia ktora szybko mija (wtedy, kiedy odkrylam ze sa we mnie emocje i to byla po prostu radosc, taka czysta radosc) ale one zaczynaja scielic sobie wygodne miejsce. Zadomawiaja sie. Nie wiem, czy tego chce. A wlasciwie i tak i nie. Tak - bo to jest pozytywne i ma szanse rozwinac sie w cos pieknego a potem moze trwalego. Nie - bo moge zostac zraniona na wlasne zyczenie. Nie przez czlowieka ale przez sytuacje. Ale na razie chyba uprzedzam fakty, jakie by one nie byly. Pozyjemy, zobaczymy. A teraz jade po tego holtera. 24 godziny z glowy :/
  13. "Siedz w kacie a znajda cie" "Pokorne ciele dwie matki ssie" antymadrosci ludowe
  14. Saga - do przerobienia dyskografia i to w progu siadlam
  15. Idziesz w dobrym kierunku a to plus. Psycholog moze wiele pomoc a na pewno spojrzy na Twoj problem z boku, bez emocji. Byc moze wlasnie dlatego nie umiemy sami go rozwiklac. Tez bym chciala to uporzadkowac w swojej glowie. Przypomnialam sobie - czesto manipulowalam by uniknac konfrontacji albo rozmywalam ow konflikt subtelnym odwroceniem uwagi - nie wiem jak to robie ale mam jakas zdolnosc do niezauwazalnej zmiany tematu. Nikt sie nie zorientuje - nawet ja. Mechanizm obronny. W przeszlosci wlasnie w taki sposob informowalam o czyms zlym, nieprzyjemnym. Dyplomacja level master. Zeby tylko uniknac konfrontacji i zrzucenia na mnie calego balastu odpowiedzialnosci (czy mi sie nalezalo, czy nie). A to jest moj dom rodzinny i matka ktora potrafila zrobic chaje z niczego. Wzmocniona przez moj bardzo toksyczny ex-zwiazek gdzie przerobilam niemal to samo. Lecz wciaz nie potrafie dotrzec do sedna problemu.
  16. Boisz sie (moze powinnam powiedziec: boimy bo cierpie na te sama dolegliwosc) - konfrontacji. Mysle, ze to dokladnie tak jest. Za pojeciem "konfrontacja" kryje sie cos zagrozenie wrecz atawistyczne. Dlaczego? Co sie takiego stalo w przeszlosci, co wywolalo wlasnie taki (a nie inny) lek? Konfrontacja z kim? Kto byl adwersarzem? Kto nas nastraszyl (bo nie zabil) tak bardzo, ze popadlismy w lek? Na pewno byla to osoba, ktora miala na nas wplyw. Nie znajduje odpowiedzi na te pytania, napotykam pustke. Pomysle nad tym zreszta. Moze cos sie znajdzie.
  17. W takim razie jest nas juz dwoje z podobnym problemem. Nie wiem skad sie to bierze podobnie, jak Ty. Zdobylam w zyciu wiele jak na taki poziom leku i na warunki. Czuje, ze przyczyna jest jakas niedorobka w poczuciu bezpieczenstwa ale dlaczego? Nie umiem do tego dojsc mimo usilnych dzialan. Wkrotce mam isc na terapie i moze tam jakies odpowiedzi znajde. Chcialabym sie z tym rozliczyc raz na zawsze bo na cholere mi taki bagaz? Wielu lekow sie pozbylam. A to dranstwo nadal siedzi - moze nie przeszkadza, jak kiedys ale wiem ze tam jest. I nurtuje mnie pytanie skad sie to wzielo? Mysle, ze u Ciebie to bardziej zlozone a nie tylko owo morderstwo na osiedlu - ono moglo byc katalizatorem tego, co w Tobie siedzialo od dawna. Bo ten lek jest zbyt silny jak na opisywane przez Ciebie przezycie. Ta sprawa nie dotyczyla Ciebie bezposrednio. Moze wiec zle szukasz?
  18. http://www.youtube.com/watch?v=3kbazRhuhd8 -- 20 sty 2014, 17:04 -- Lindsey jest super, kiedys przypadkowo ja odkrylam i przepadlam
  19. TakiTaki - mam cos podobnego ale nigdy nie udalo mi sie owego leku zwerbalizowac. Wiaze sie z ludzmi. Albo silniejszymi, albo sprytniejszymi, cwanymi - takimi, ktorzy byloby zdolni bez dania racji odebrac mi wszystko co mam. Bo tak. Bo oni tak zadecydowali i juz a mam sie podporzadkowac. Do tego stopnia ze przez wiele lat zrobilabym wszystko zeby ludzie mnie lubili bo wtedy mnie nie skrzywdza (mialam takie przekonanie). Tzn teraz to juz nie jest az taki lek, zdaje sobie z niego sprawe, nie do konca go rozumiem. Nie wiem, skad sie bierze. Myslalam, ze powalcze z nim sama bo nie znalam (i nadal nie znam) jego zrodla. Tak wiec szybka jazda szybkim samochodem, skoki na bungee, wspinaczki gorskie... Ogolnie wychodzenie naprzeciw lekowi. Uchodzilam za osobe odwazna, wiedzaca czego chce, pewna siebie. Nic bardziej blednego ale lekcje aktorstwa odrobilam na 6. Tylko, ze to nie ten lek. Nie boje sie jak jestem sama - tzn troche teraz po wypadku jak schodze ze stromej gorki i nie mam ze soba kijkow. Ze znow wyrabie gdzies w szczerym polu i nie bedzie mial mi kto pomoc (a przeciez sa komorki itp)... Na dzien dzisiejszy jest on bardzo gleboko schowany, nieprzerobiony ale nie przeszkadza mi. Umiem sie juz bronic nawet wbrew temu lekowi. Chyba jest w lekkiej spiaczce. Ale chcialabym sie dowiedziec skad sie bierze.
  20. Przez lata tak mialam - czulam sie winna, ze zle pomyslalam o rodzicach. Przychodzily mi na mysl te dobre chwile, kiedy cos dla mnie zrobili, dokonali jakiegos wysilku dla mnie - i to zmazywalo wszystkie krzywdy. Bylo mi wstyd za negatywne myslenie o nich. Mysle, ze taki dualizm jest normalny. Choc tyle, ze mam kilka dobrych wspomnien a nie same ciemne kolory. Ale dzisiaj juz wiem, ze moje dziecinstwo bylo pokrzywione na maksa.
  21. epic forever and ever -- 20 sty 2014, 01:49 --
×