Skocz do zawartości
Nerwica.com

bedzielepiej

Użytkownik
  • Postów

    1 601
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bedzielepiej

  1. Bzdura. W ogóle mi o to nie chodzi. Większe powodzenie? Ty poważnie mówisz? Sądzisz, że chłopakom jest równie łatwo jak dziewczynom? Mylisz się zasadniczno. A czemu mieliby mieć trudniej? Nie napisałam nigdzie że powodzenie zależy od płci.
  2. Być może powiedziała tak by wzbudzić w Tobie zazdrość. Może jest niedowartościowana i chciała tym jakoś zabłysnąć przed Tobą, podnieść swoją wartość w Twoich oczach że jest doświadczona. Pewnie zaczęła w wieku 14 lat, dziewczyny wcześniej zaczynają. Nie rozumiem co Ci w niej przeszkadza, skoro sam piszesz że zacząłeś uprawiać seks będąc w związku, więc kierujesz się tymi samymi zasadami co ona. Po prostu ona miała więcej partnerów i to Cię razi, że miała większe powodzenie. Jeśli ona jest zużyta to Ty też. Myślę, ze zależy Ci na niej, ale obawiasz się porzucenia.
  3. To już mój dziesiąty z rzędu psychiatra. I tak wszyscy są tacy sami, wypisują te same leki i nie chce im się wgłębiać czy diagnoza poprawna itd. Nie trafiłam jeszcze na takiego lekarza który nie wypisywałby lekarstw na pierwszej wizycie. W psychoterapię już sie bawiłam, zawsze mi się pogarszało tylko i nic tego nie wynosiłam. Strata czasu i pieniędzy bo na NFZ mogę się umówić na przyszly rok. Może komuś pomaga gadanie w kółko o tym samym, ale mi nie. Ależ pracuje nad sobą. Nawet ponad siły, bo codziennie mierzę się ze swoim lękiem wśród ludzi na uczelni i w innych sytuacjach. Niestety nic z tego nie mam. Lęk się nie zmniejsza, czuję się wyczerpana i utwierdzam sie w tym że z depresji nie da się wyjść.
  4. Leczę się od 10 lat, skąd przecież miałabym diagnozę? Biorę leki, ale nie widzę żeby działały. Najchętniej bym cały czas spała.
  5. Pół roku to tyle czasu, jesteś pewna że poprawa była od leków a nie czegoś innego?
  6. kiedy to zacznie działać, bo 3 tydzień biorę 20 mg i nic czuję się tak samo beznadziejnie biorąc to jak bez tych leków
  7. Moje życie wygląda jednakowo odkąd zachorowałam- a jest to już 10 lat- tak samo. Nic nie planuję, bo nie mam żadnych marzeń, nic mnie nie cieszy (poza snem, często uciekam w sen). Izoluję się od ludzi bo bardzo się męczę w ich obecności, stresuję się jak nie nadążam za tematem rozmowy, a jak ktoś mnie o coś zapyta to pustka totalna. Udaję też uczucia by nie zrazić do siebie innych np. uśmiecham się na siłę, ostatnio jak zmusiłam się do przebywania w towarzystwie to aż mnie szczęka potem bolała od tego rozciągania twarzy w uśmiechu (jak bym miała "być sobą" to bym siedziała bez uśmiechu, ale inni mogliby to odebrać jako znudzenie ich towarzystwem). Izoluję sie pewnie też dlatego, że ponieważ młodo zachorowałam- mając ledwo 13 lat- nie wyksztalciłam w sobie interakcji społecznych, mało wlaściwie miałam okazji by przebywać wśród innych. Mam problem z określeniem swojej tożsamości, moje życie wydaje mi się nierzeczywiste i nieprawdziwe w porownaniu do życia innych. Próbowałam w życiu wielu rzeczy robić na silę wbrew temu poczuciu pustki i bezsensu, np. biegać, zdrowo się odżywiać, malować, pójść na studia, zaangażować się religijnie, związki, jednak nic z tego nie polepszyło mojego stanu, wręcz przeciwnie powodowalo frustracje że nic nie jest lepiej. Obecnie nic mi się nie chce. Nic mnie nie interesuje. Czuję że moje życie jest bez sensu. Ale szkoda mi moich rodziców. Z drugiej strony przeraża mnie że są już po pięćdziesiątce i zaczynają chorować, boli ich kręgoslup, podwyższony cholesterol, mama pewnie ma klimakterium bo ma zmienne nastroje. Nie chcę patrzeć jak się starzeją. Wolałabym umrzeć, żeby na to nie patrzeć. Nie mam zadnego pomysłu co robić dalej, na siłę ciągne studia które zaczęłam i chyba ich nienawidzę, ale nie mam pomyslu co bym mogła robić zamiast nich. Jestem tak nieszczęśliwa że płaczę po nocach.
  8. 18 dzień na Parogenie. Mój nastrój? Jestem wkurzona na innych. Irytują mnie, nie chce mi się z nikim gadać ani słuchać co oni brzeczą. Jak można gadać o samych pierdołach, kogo to obchodzi co oni myślą. Do nauki jest mi się cieżko zmusić. Dałam z siebie jakieś 50%, więcej czasu spałam niż się uczyłam w ciągu tej sesji. Pewność siebie nadal zerowa. Przychodzą takie momenty (zwłaszcza w nocy) gdy nachodzi mnie taki lęk, smutek, że nie dam rady, że lepiej umrzeć niż tak się czuć bo ile można znieść. Przeraża mnie ten świat z każdej strony.
  9. 5 dni. Pod niektórymi względami jest lepiej, jak pisałam, ale ciężko mi się funkcjonuje z tak silną derealizacją. Słabo kontaktuję i czuję się otępiała. Biorę do tego piracetam na pamięć, ale nie ma efektów, chwilami tylko widzę bardzo ostro. Biorę rano, bo tak wskazała lekarka.
  10. Moje drugie podejście do paroksetyny. Dziwne ale mój organizm reaguje inaczej niż poprzednio. Teraz zamiast bezsenności jestem nadmiernie senna i oprócz tego że śpię w nocy śpię również jakieś 3 godziny w dzień. Do tego derealizacja level 200%, odbieram ludzi jakby byli oddzieleni ode mnie grubym szkłem. Zamulenie, ciężkość w myśleniu, ciągłe uczucie pustki. Jeśli chodzi o fobię społ to nie zauważyłam poprawy, bo nie chce mi się z nikim gadać. Stłumienie uczuć, nic mnie nie smuci, ani nie śmieszy. Plusem jest że nie mam lęków ani natrętnych myśli o samookaleczaniu czy samobójstwie. Tyle że czuję się jak jakiś automat. Czy to minie, czy cały czas będę się tak dziwnie czuć?
  11. No właśnie nie wierzę już w te naciągane teorie wypowiadane przez innych co mają już partnerów i mówią to z litości. Z roku na rok tylko się starzeję i robię coraz bardziej zgorzkniała.
  12. Ja zazdroszczę bardzo. Potrafią wytyczać sobie cele i działać. Ja ciągle się czołgam, upadam i wracam do punktu wyjścia. Kiedy mam nawrót depresji to rzucam wszystko, na czym wcześniej mi zależało. Bo przestaje mi zależeć, i staje się tylko uciążliwym obowiązkiem, koszmarem na który brak mi sił. Robi mi się wszystko jedno, bo jak się nie chce żyć to po co wyznaczać sobie cele. A jak już wyznaczę, to nie potrafię doprowadzać spraw do końca bo przychodzi depresja. Kolejna sprawa to to, że jestem skazana na samotność. Nie łudzę się, płeć przeciwna woli żywiołowe, wesołe, pewne siebie dziewczyny. Ja taka nie jestem. Nikt nie pokocha chorej i zaburzonej osoby. Co z tego, że jestem ładna, mądra(ostatnio z tym słabo), wierna, uczuciowa, krzywdy nikomu bym nie zrobiła itd mogę się tym podetrzeć, bo i tak będę wiecznie sama. Zazdroszczę ludziom miłości. Zazdroszczę ludziom dobrych wspomnień. Ja nie mam takich. Moje wspomnienia z okresu nastoletniego to izolacja w moim pokoju, branie leków dzień w dzień, cięcie się w samotności, psychiatryk. Nie mam żadnych zdjęć mniej więcej od 12 roku życia. To chyba tak jakby mnie nie było. Zazdroszczę że ludzie będą mieli co wspominać na starość. Boli mnie to tak że mogłabym ryczeć godzinami.
  13. Chyba Cię pamiętam. Co teraz u Ciebie słychać?
  14. od kilku dni jestem blisko szaleństwa granica przechyla się niebezpiecznie w drugą stronę nie wiem co robić znalazłam sie w potrzasku dzisiaj przechodziłam obok takiego rozwalonego domu i naszło mnie ze taki dom nie odbuduje się sam bez pomocy z zewnatrz jestem jak taki opuszczony dom bez budowniczego
  15. A można żyć wiele lat z lambliami nie wiedząc o tym? Bo jak one się pojawiają okresowo w badaniach, to mogłabym nadal mieć te pasożyty? Mam też nietolerancję laktozy i zespół przewlekłego zmęczenia. A co jeśli żyję z lambliami?!
  16. Wiesz stary wracam do patologicznych nawyków,od wewnątrz czuję że muszę znowu mielić czarne myśli,ciągle sie spać i bać.Widać coś mi się znowu przestawiło w mózgu,a szkoda bo na prawdę muszę się skoncentrować i uczyć bo mnie wypierdolą z tych studiów. Mam tak samo.
  17. Miałam lamblie jako dziecko, niby mi je wyleczono bo po piciu ohydnego syropu badanie nic nie wykazało. Teraz choruję na nerwicę lękową i IBS. Ciekawe czy ma to jakiś związek że chorowałam na te pasożyty, czy to tylko stres. Podobno jelita to nasz drugi mózg. Jak miałam lamblie to były dni ze zwijałam się w kłębek z bólu i często zwalniałam się ze szkoły. Oczywiście wszyscy wraz z lekarzem mówili że to nerwicowe i dopiero po kilku miesiącach mnie skierowali na badania.
  18. Tylko że ja jadę na tym cały czas... Więc albo większa dawka, albo zmiana leku na inny, oczywiście u psychiatry. Ja też na wenli czułam się w miarę dobrze przez powiedzmy rok, a później myśli samobójcze.
  19. Wyraziłam tylko swoje zdanie, to jest forum więc powinnaś się z takim czymś liczyć. Teraz jestem spokojna, że nigdy nie będziesz terapeutą, więc skoro Cię nie dotyczy tamto to po co się urażasz i przepraszam. Wiesz wisi mi i powiewa, co o mnie myślisz. Pozdro 600. -- 05 sty 2015, 13:40 -- A może ona nie chce "leczyć ludzi z problemami"? Po psychologii różne są drogi, zresztą patrz: najnowszy post autorki. Bo nie musi rodzic ten przekazać wadliwych genów. Spuść z tonu. Dziewczyna może teraz chorować poważnie - co za różnica w tym momencie czy chorobę wywołało ćpanie, stres, trauma czy zgoła niezauważalne nic? A skad miałam wiedzieć jak posta jeszcze nie było, przeważająca większość psychologów idzie później do pracy z ludźmi z problemami, więc założyłam że i w tym przypadku tak będzie. Może już chorować, ale nie musi jak sam zauważyłeś. Jednak świadomość, że jest się obciążonym genetycznie powinna komuś dać do myślenia. No ale jak to mówią bez ryzyka nie ma zabawy Wiesz dla mnie jest różnica, gdy ktoś choruje na raka, bo palił papierochy, to ja mu współczuje tylko głupoty, sam sobie szkodzi. A jak się im coś powie, to podchodzą do tego z brawurą, a późnią leczą się z pieniędzy podatników. Tragedia to jest wtedy, gdy ktoś choruje nie mając na to wpływu.
  20. Poryczałam się na pierwszym. Fajne, dzięki że wstawiłaś :)
  21. I co, uważasz że jesteś właściwą osobą na właściwym miejscu? Żeby leczyć ludzi z problemami samemu sobie trzeba radzić. Potem tacy kiepscy psychologowie marnują tylko czas i pieniądze innych. Powinien nad tym czuwać jakiś superwizor i wyłapywać takie niezrównoważone osoby, by nigdy nie mogły pracować z ludźmi chorymi. Może jestem brutalna w tym co piszę, ale jak ślepy okulista może dobierać okulary, albo chirurg z parkinsonem wykonywać operację? Wiesz, jak na osobę mającą wykonywać zawód zaufania społecznego wykazujesz się kompletnym brakiem odpowiedzialności. Jak można, palić zioło, mając rodzica chorego psychicznie? Wiedza z genetyki zerowa. Jeśli już jesteś chora, to tylko na własne życzenie. Żal mi takich dzieci jak Ty, najarają się dla fazy, a później płaczą na forach, gdzie ludzie chorują poważnie i nie przez własną głupotę. W dodatku ta podatność na sugestię, jak wyobrażasz sobie słuchać pacjentów i nie wkręcać sobie ich chorób? Poszłaś na takie studia by leczyć przede wszystkim siebie, czy innych? Jesteś na 3 roku psychologii i nie wiesz jeszcze, do kogo się idzie po diagnozę?
×