
bedzielepiej
Użytkownik-
Postów
1 601 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez bedzielepiej
-
Książka o depresji Beaty Pawlikowskiej
bedzielepiej odpowiedział(a) na bedzielepiej temat w Depresja i CHAD
Szukała również pocieszenia w alkoholu (czekam na książkę) oraz myliła seks z miłością (nie mylić z uzależnieniem od seksu!). Podziwiam że potrafiła się podnieść. No i jeszcze rozwód miała. -
Jak wyglądają? Mieliście w rodzinie takie związki? Moi rodzice się kłócą całe życie, ale jednak trwają przy sobie. Ale ja nie chciałabym powielać błędu, w dzieciństwie zryło mi to banie to wieczne słuchanie awantur. Teraz pragnę spokoju i też chciałabym, żeby mój przyszły partner był szczęśliwy ze mną. Czy uważacie, że dwie osoby chorujące na depresję mogą stworzyć trwały związek i dać sobie wzajemne oparcie, czy lepiej, szukać normalnego partnera z silną psychiką. Zapraszam do dyskusji.
-
Boje się, ze ktoś mnie zauważy, że idę do psychologa. Idź do poradni dla dzieci i młodzieży. Mniejsze prawdopodobieństwo że ktoś Cię zauważy jak w szkole.
-
Dużo gorzej, dowiedzieć się jak bardzo niektórzy kochali a się ich zlalo. Ja tak mam. Kochałam kogoś mocno, ale on to zlał. Co warta jest taka miłość, której nikt nie chce przyjąć.
-
Boisz się że hostia upadnie czy co?
-
[Krótkie opowiadanie] - "O pracowniku, który umarł"
bedzielepiej odpowiedział(a) na mark123 temat w Twórczość
Lubię historie, które mają szczęśliwe zakończenie. -
Powiem brutalną prawdę, której przez te 35 lata widocznie nie odkryleś, mianowicie, ze nikt Cie nie uratuje. Ludzie maja w dupie, czy skończysz jako bezdomny, będą mieć najwyżej fajną historie do opowiadania, że znali takiego żula. Mi tez kogoś takiego brakuje, ale jest to marzenie typu książe z bajki pojawi się by uratować biedną królewnę i wybawić ja od problemów. W chwilach kiedy jest mi źle, odczuwam to że jestem sama, jestem nikim, jestem gównem na którym nikomu nie zależy, ziarenkiem piasku na plaży. Nie mam ani znajomych co by mnie chcieli wesprzeć, telefon milczy, ja jestem w ciemnej dupie i nie w stanie by wyjść do innych, ale się już przyzwyczaiłam do takiego wegetowania. Czekam na jakiś zryw, może sama w końcu zechcę coś zrobić bo już miałam udane momenty co nie jadlam słodyczy dlugo i byłam wtedy dumna z siebie. To jest chyba klucz do sukcesu. Niestety ja musze czekac na ten lepszy moment, bo obecnie mnie wali czy jutro wyskoczy mi jeszcze więcej pryszczów i przybędzie cm sadla. Ale nie czekam aż ktoś poda pomocną dloń przyanjmniej. Nie jestem aż taka ważna, żeby mial ktos mi pomóc, jestem zapomnianym zakurzonym truchłem o którym nikt nawet nie wie że istnieje. Co najwyżej mogę się pożalić Bogu o pomoc, co prawda nic się nie zmienia na lepsze, ale żeby nie było, że nie próbowałam. Także nie radzę wchodzić w związki, bo i tak nie będziesz szczęśliwy, tylko nabierzesz większych wyrzutów i problemów, że wciągniesz w swoje bagno drugą osobę. Najpierw naucz się życ sam ze sobą. Masz nauczkę, że kasa się zawsze znalazla, a teraz nie. Możesz wyjechac do pracy za granicę, tam chyba więcej wyciągniesz. Zrób kurs spawacza, czy coś tam. Wiem że moje rady są do dupy, ale staram się, bo kurde żal mi jak cholera gdy ktoś się chce zabić. Wiem jakie to uczucie i jak człowiek wtedy rozpacza, ale chcę wierzyć ze dalsze życie ma jakiś sens i może się kiedyś zmieni na lepsze. Zdumiewa mnie tez mnogość problemów jakie ludzie mają, przez które chcą się targnąć na życie. Dla kogoś jeden problem oznacza śmierć, a inny by się nie poddał. Ty człowieku sam się wplątałes w to gówno, omotała Cie pętla nałogu. Ja też tak mam jak potrafię przewalić całą kasę na słodycze i nie mam potem nawet na podpaski. Jest to upokarzające i smutne. Ach czemu my tak działamy sami na swoją szkodę, zamiast wziąć dupę w troki i narzucić sobie twardą dyscyplinę, stać z batem nad samym sobą, bo to chyba lepsze niż być taką meduzą rozlazłą i bezkształtną unoszoną z prądem naszych słabości.
-
Ha ha, ja jak chodziłam do gimnazjum to miałam psycholog, co obgadywała moje dwie niepelnosprawne koleżanki ze szkoły i mówiła jakie mają problemy, oraz moją panią od biologii że ją mąż tukł... Potem ciekawie było na nie patrzeć w szkole i to wiedzieć. Ale to wynikało z tego, że psycholog nie wiedziała jak mi pomoc, więc musiała jakoś przegadać wizytę. Ale jakoś nigdy nie zastanawiałam się, czy o mnie też gadala innym, to już by nie było takie fajne... Ja bym to zglosiła do jakiegoś rzecznika.
-
Kundalini-Przebudzenie energii czy nowego rodzaju głupoty?
bedzielepiej odpowiedział(a) na SrebrnaSowa temat w Off-topic
Wiesz, ja bym się bała. Kiedyś pamiętam że mi wysłali na pocztę jakiś kurs czakra7, że jakaś tam baba w depresji wyszla z niej bo odblokowala sobie czakry i teraz jest milionerką. No to zaczęłam czytać, ale jak znalazłam o tym wężu, to stwierdziłam że w to nie wchodzę. Igranie z jakimiś mocami, podświadomością, to nie dla mnie, zdecydowanie. Czakry to okultyzm, wiedza ezoteryczna, a ja nie lubię takich klimatow. Być może jest to jak wiara w kamienie uzdrawiające. -
Również życzę wszystkiego najlepszego! Slodkich snów, miły kolego! :*
-
Też Cię kocham. Tak się ciesze że moje posty wiernie czytasz i podążasz za mną wiernie krok w krok jak wyszkolony potulny słodki pieseczek. Zamiast okazać zainteresowanie autorowi wątku, przekierowujesz całą uwagę na mnie, za co Ci dziękuje.
-
Debilu, ja jestem kobietą. Jak każdy szanujący się człowiek, sporadycznie, kulturalnie zaćpa sobie od czasu do czasu, bo nic nie szkodzi. Weź Ty zmień znajomych, bo staczasz się na dno, kupo. Mam nałóg żarcia słodyczy i to też ciężkie do wyleczenia. Jak wpadam w ciąg cukrowy to miesiącami żrę czekolady, ciastka drożdżówki i tylko to na okrągło. Kiedys pomagało mi na to oglądanie stóp cukrzycowych i zdjęć Grycanek, ale obecnie i to nie pomaga, jak i wizja raka oraz zapalenie trzustki. Także wiem skoorwysynie co to znaczy nałóg. Goowno te terapie skoro nic z nich nie wyciągnąłeś mądrego. Albo za mało się leczyłeś. A jak nie zmienisz towarzystwa, to gówno Ci to da obracasz się w tym samym środowisku co masz dostęp do ćpania, ćwoku. Ty się nie chcesz uratować, bo dalej wpadasz w to samo sidło. I działasz na swoją szkodę, ryjcu przebrzydły. Powinieneś puknac się w łep, zbieraj teraz owoce swojego żywota i wypłać się z długów. Skoroś taki zaradny że masz 4 tysie, to weź dupę w troki i zarabiaj 8. Za dobrze masz widocznie, że nie zmieniasz tego.
-
Tak? A depresja (depresyjne myśli) to co? Anioły?! Tak bo przez cierpienie człowiek jest bliżej Boga.
-
Hej . To znane mi o czym piszesz, ta beznadzieja, niemoc i ból - potworny ból wewnętrzny i bóle z ciała rownież. Nie wiem czy chodzisz lub chodziłaś na terapię. Ja w trakcie terapii miałam takie nawroty i zaczęłam wątpić w jej skuteczność. Powiem tak w moim przypadku poprzez różne objawy chciało wyjść coś na światło dzienne co dawno temu zakopałam i zapomniałam. Nie miałam pojęcia co - jak zaczęłam szukać na terapii bolało coraz bardziej a jak wyszło to czułam sie jak po grypie żołądkowej z rzyganiem włącznie. Jak to przetrwałam to powoli wracałam do normy a wcześniej bardzo chciałam umrzeć. Branie się w garść i ogarnięcie się to pusty frazes. Szukaj i działaj. Co mogło być zapalnikiem że spowodowało stopniowe pogarszanie się nastroju. Zawsze jest jakiś zapalnik, moment przypadkowy który powoduje tą lawinę. Kaja123, nie wiem skąd wiedziałaś, czytasz w moich myślach czy co? Właśnie chodzę na terapię od 2 miesięcy ale nie czuję efektów, a ze jest to w dodatku płatna (rodzice) terapia mam dodatkowe wyrzuty sumienia. Dzisiaj miałam już takie myśli, żeby ściemniać ze chodzę na tę terapię, a tak naprawdę rzucić to w cholerę, bo jak mam się czuć gorzej to po co mi to, po co sobie dokładać. Bo po ostatniej terapii, gdzie wywlekałam jakieś smutki z dzieciństwa czułam się bardzo źle, mialam doła, ryczałam i to się ciągnie kilka dni. Być może to jest też przyczyną mojego gorszego stanu, a ja nie chcę się jeszcze z tym mierzyć dodatkowo. Po jakim czasie u Ciebie nastąpiła poprawa? Piszesz że warto przetrwać.
-
[Krótkie opowiadanie] - "O pracowniku, który umarł"
bedzielepiej odpowiedział(a) na mark123 temat w Twórczość
Kupa śmiechu XD Ciąg dalszy: Krzysztof wstaje z grobu jako mściwe zombie i kieruje swe kroki w stronę domu rodzinnego. Widzi przez okno jak starzy siedzą zadowoleni w swoich bujakach przed telewizorem, matka robi na drutach a stary pije piwo. Krzysztof wali z piąchy w szybę i wlazi do domu rycząc z wściekłości. Rodzice z przerażenia krzyczą. -Dzwon na policję szybko szybko! -Chwilę, przecież to... to nasz Krzysio? Matka zawsze pozna swoje dziecko! Krzysiu, nie, synku poczekaj...litości! Krzysiu nie ma litości. Po chwili w mieszkaniu slychać jedynie seksowny glos księdza w telewizji Trwam. Krzysiu idzie następie do firmy, gdzie siedzi kierownik ze swoim pracownikiem. Krzysiu skacze na nich z dzikiem krzykiem i zdrapuje im skórę swoimi długimi, ostrymi jak szpikulce zombiaczymi pazurami. Potem wydziera im podskórne płaty mięsa. Kierownik błaga o litość, ale Krzysztof śmieje się tylko szyderczo. Pracownika pozostawia przy życiu. Krzysiu przejmuje firmę i zaczyna mieć olbrzymie zyski, ale tyra swojego pracownika i upokarza go. Pieniądze z firmy przeznacza na budowę darmowego hotelu dla bezdomnych, którzy mają tam schronienie, jedzenie, pomoc psychologiczną, a wielu z nich znajduje zatrudnienie w firmie Krzysia. Za działalność charytatywną Krzysztof dostaje nagrodę od prezydenta. Krzysiu przerobił swoje traumy z dzieciństwa, znajduje kobiete swojego życia i żyją szczęśliwie. Kiedy rodzą im się dzieci, Krzysiu wychowuje je z miłością, jednak nie rozpieszcza ich, tylko daje im takie obowiązki i uczy dyscypliny. Dzięki temu dzieci wyrastają na zdrowe jednostki pełnowartościowe społecznie. Happy end -
A jakiż to cel że Ci się chce?
-
Grasz w tysiąca na kurniku na pieniądze???
-
W dupie Ci się poprzewracało, masz za dużo kasy i nie masz na co wydawać, zaraz podam numer konta na które masz przelać i uwolnię Cię od tego balastu. Nałóg głupi bo żeby wygrać 10 zł przewalisz 10000 zł. Co z tego kurna masz, jakieś wyzsze sfery rozumiem, Warszafka, kasyna tego, co nie. Las Vegas z dupy średniowiecza. Jesteś wyrachowanym, wstrętnym kłamczuchem śmierdzącym i jak Ci nie wstyd. W dodatku ćpiesz i chlejesz menelu! Ludzki pokurczu, jak długo będziesz wracać jak świnia do swych wymiocin i zjadać kupy? Mógłbys mieć wspaniałe życie, ale nie, Twoje wibracje ego powodują że na narkotyki wydasz kasę zamiast pomóc innym. Stać Cię kurna. A Ty na swoją szkodę to wydajesz. Posłuchaj tego to Ci pomosze Łep na pasku, mądre to nie jest, odratują Cię i Twoja matka nie dość że będzie splacać długi to będzie Ci dupę podcierać i wlewać żarcie przez rurkę bo z niedotleniem mozgu skończysz jako warzyfko. Jest coś w zyciu co kochasz w ogóle, poza przegrywaniem forsy? Gadam z Tobą przecież jak wyżej
-
Kundalini-Przebudzenie energii czy nowego rodzaju głupoty?
bedzielepiej odpowiedział(a) na SrebrnaSowa temat w Off-topic
-
Kundalini-Przebudzenie energii czy nowego rodzaju głupoty?
bedzielepiej odpowiedział(a) na SrebrnaSowa temat w Off-topic
idź precz Szatanie -
Medytacja to wpuszczanie do swojego umysłu demonów, to jak zaproszenie Szatana.
-
Marzysz o studiach w Polsce, to poczytaj sobie jak wyglądają. Ludzie oszukują na nich, sciągają, a profesorzy nienawidzą studentów i ich gnoją. Za granicą za takie coś wywalają z uczelni, ale u nas oszustwo to synonim zaradności i sprytu. Więc jak tępa dzida dostanie 5 i pochwałę od psora, a ty 3 za uczciwą naukę to poczujesz smak studiow w Polsce. Mimo że jest się dorosłym człowiekiem, traktują cię jak gimnazjalistę. Pomyl tytul naukowowy jakiegoś prowadzącego, to cię wyzwie i będzie się mścił. Poniżanie jest na porządku dziennym. Ciągle powtarzają, że jesteś nikim, gównem. Najgorzej jak jesteś zdolna, albo jesteś pasjonatą, to będa wszystko robić by udowodnić ze jesteś jednak głupia. Bo jesteś zagrożeniem dla doktorów. Specjalnie zalecają uczenie sie z jakiś starych książek po 1000 stron, a potem egzaminy robią z zupełnie innych źródeł, bo zazdrośnie strzegą dostępu do swojej wiedzy. Na zajęciach spodziewaj się grobowej ciszy, bo wszyscy sa tak sparaliżowani ze strachu, że boją się odezwać. A jak się o coś zapytasz, to usłyszysz że jak można tego nie wiedzieć, co ty tu w ogóle robisz jak podstaw podstaw nie znasz i szykuj się na ciągłe odpytywanie. Ja żałuje jednego, że kiedy był na to czas nie planowałam studiow za granicą. Zastanów się czy warto marzyć o studiach w Polsce.
-
a co tu rozumieć? Penie większość tutaj podobnie się czuje i podobnie funkcjonuje, albo ma to już za sobą. Takie negatywne myślenie o sobie to objaw depresji, jak mi się pogarsza, to całkowicie zmienia mi się myślenie i nie jestem sobą. Problemy z podejmowaniem decyzji to też wina depresji i skoro takie proste decyzje Ciebie przerastają to musisz być w ciężkim stanie. Staraj się nie obwiniać siebie i tłumacz wszystko chorobą, bo to przez nią tak funkcjonujesz. Staraj się też nie myśleć o tym czego nie zrobiłaś i skup się bardziej na tym do czego udało Ci się zmusić. Wczoraj sobie myślałam, ze jak ktoś np zachoruje na stwardnienie zanikowe boczne, raka, cukrzycę czy ma genetyczna chorobę że urodził się bez rąk i nóg nie ma przynajmniej poczucia winy z tego powodu. Nikt takiej osobie nie powie, zeby wytworzyla sobie insulinę siłą woli, albo żeby wizualizowala jak odrastają jej ręce i nogi, albo żeby chodzila bez tych nóg. A zarzucenie takiemu komuś, ze to przez jego nastawienie, pesymizm i lenistwo byłoby grubo chamskie i bezduszne. Dlaczego więc osoby z depresją słyszą wciąż: "staraj się pozytywnie myslec", "zmień nastawienie", "weź się w garść", "zacznij coś w koncu robic, rusz dupę, ogarnij się", "dorośnij". Ja mam silne poczucie winy, że to z mojej winy jestem w takim stanie. Że źle kieruje swoim życiem i dlatego choruję. A wystarczyloby "pokochać siebie i wziac swoje życie we wlasne ręce", to takie proste... Pracowałam fizycznie, ciężko, jako pomoc kuchenna i przy wyłądowywaniu towaru przez wakacje i płakałam w tej pracy jak nikt nie widział. Jedyną pociechą było wtedy to, że studiuje i dzięki temu może nie bedę tak tyrać. Ale slaba pamięć spowodowała, że nie bylam w stanie zakuwac na zajecia, więc odpuścilam. Moi bliscy uważają, że jak znajdę sobie pracę i zaczne się utrzymywac, to juz wszystko będzie ze mną dobrze. Ja też nie wiem do jakiej pracy sie nadaje, mam fobię spoleczną do tego i np. na kase nie pójdę, jak czasem w sklepie jako klient doznaję lęków i derealizacji i przy płaceniu świruję. Ja sie też izoluje, i słyszę że mam wyjść do ludzi, to mi się poprawi. A jak jestem w towarzystwie to uśmiecham się sztucznie, żeby się nie rozryczeć, a wszystko we mnie krzyczy. I nienawidzę tych ludzi że nie mają depresji i słucham jakie mają sukcesy i plany na życie, a ja mam w planie tylko psychiatryk. Też się zmuszam, ale nikt nie dostrzega tych drobnych rzeczy które mnie kosztują, ciągle widac tylko to czego nie zrobiłam. Ja się boję samobójstwa, raz ze to strasznie niesprawiedliwe, ze miałabym się usunąć ze świata, zresztą i tak kiedyś umrę, choroba może przyśpieszy, a poza tym dużo glupców odratowało takich samobójców po to by robili pod siebie sparaliżowani i przykuci do lózek. To mialas kuźwa wielkie szczęście, bo mi pamięć i koncentracja nie wróciły. Łapię dola wtedu i płaczę oraz tracę czucie w całym ciele jak po trzech kawach.
-
Chyba nikt nie zrozumiał. jak zwykle.
-
Po co żyć jak jest się ciężarem dla bliskich. Mam nawrót depresji, jestem na lekach od miesiąca. Rzuciłam studia bo nie byłam w stanie się uczyć, ciągle tylko płakałam. Czekam na dostanie się na oddział dzienny, ale wiadomo to trwa i mogę jeszcze czekać 2-3 miesiące. Nie jest tak, że zupełnie nic nie robię, zmuszam się na tyle ile mogę ale to co robie to malutko w porównaniu z tym co mogłam kiedyś. Zmuszam się by codziennie wyjść z psem na godzinny spacer, zmuszam sie by umyć naczynia, by zrobic pranie,pościelić łóżko. Tyle daję rady zrobić. Przyznam ze nie jestem w stanie się codziennie umyć. I docierają do mnie sygnaly. Że nie sprzątam. Że nic nie robię. Że jestem dziecinna i ciągle się pytam innych co mam zrobić. Tak to prawda, mam problem z podjęciem decyzji i dlatego od miesiąca łażę w tych samych ciuchach bo dobranie innego zestawu spodnie bluzka mnie przerasta. Że mogłabym zrobić zakupy, bo on pracuje, a ja siedzę caly dzień w domu. I nie ma nic do jedzenia. Teraz nic nie gotuję bo co ugotuję jest bez smaku i nadaje się do wyrzucenia. Nikt tego nie chce później jeść. No i przerasta mnie wymyślenie co zrobić na obiad. Że za duzo śpię i że moglabym być bardziej aktywna. Boli, cholernie boli, czuję się bezwartościowa. I strasznie sama. Bo bardzo chciałabym już z tego wyjść a znowu mam nawrot. Dlaczego nie umiem się pozbierać do kupy. Jestem bezwartościowa i powinnam się starać, by nie zostawili mnie ludzie. Bo i tak mam tylko dwie osoby, na ktore mogę liczyć. Ale to właśnie one mi mówią zebym się ogarnęła i robiła coś, czy poszła do pracy skoro nie studia. Czuję się tak potwornie sama. Może ktoś ma podobnie.