Skocz do zawartości
Nerwica.com

zmęczona_wszystkim

Użytkownik
  • Postów

    1 210
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zmęczona_wszystkim

  1. Babcia to i mogła siedzieć jeszcze na tyłku i czytać. Trochę inaczej było dawniej, a i wiele zależy od rodzaju biblioteki i miejsca.
  2. A próbowałaś kiedyś zarabiać na gadaniu przez cały dzień? To spróbuj, a zobaczysz, czy to jest takie fajne i łatwe. Po pierwsze, trzeba wiedzieć, co się mówi (do tego też potrzebna jest wiedza ), po drugie, "gadanie" przez cały dzień jest wyjątkowo niewdzięczne i dość uciążliwe - po kilku dniach można mieć dość a po trzecie, trzeba mieć do tego rozwinięte umiejętności komunikacyjne (w zależności od zawodu), bo to na Tobie ciąży obowiązek podtrzymywania owego kontaktu, maksymalnej koncentracji. Nie każdy ma do tego predyspozycje. W porównaniu z tym ideałem jest (jak dla mnie) praca przed komputerem nad czymś konkretnym albo jakakolwiek praca fizyczna, która daje zwykle natychmiastowe, widoczne efekty. I dobrze, że nie zostałaś bibliotekarką, bo przekonałabyś się, ze to jednak nie jest siedzenie na tyłku i czytanie książek
  3. Nie miały się czego wystraszyć, bo spotkania nie proponowały To raczej panowie się tutaj zapalili na spotkanie i nikt wam przecież nie zabrania czegoś sobie zorganizować:) Zresztą nie wiadomo nawet, gdzie kto mieszka i do organizacji zlotów i spotkań jest dział, gdzie spotkania dochodzą do skutku. A autorka wypowiedzi o fajnych babkach, o ile dobrze pamiętam, jest w szczęśliwym związku, co oczywiście ne oznacza, ze nie miałaby się ochoty spotkać, ale chyba nie o to jej chodziło
  4. Cisza wyborcza - jaka błogość A zupełnie z innej beczki, to ciekawe są różnice między sondażami a wynikami wyborów w UK. I w dodatku tam przegrani podają się do dymisji, a u nas niektórzy - czy wygrają, czy przegrają - to od razu oskarżają o oszustwa w wyborach. Zupełnie inna liga.
  5. Nigdy nie ma takiej gwarancji, ale jak poświęciłaś tyle dni, to warto było pociągnąć dłużej i spróbować Tak, biorę. Dalej w tej samej dawce. Nie przebywam tu często, bo ostatnio dokonuję wielu zmian i bardziej realizuję się w realu Poza tym coraz mniej podobają mi się ludzie na forum. Pojedyncze osobniki potrafią rzucać cień na całość Zresztą ostatnio nie mam takiej potrzeby, żeby tu częściej zaglądać. Szata graficzna jest mi obojętna, bo do wszystkiego można się przyzwyczaić
  6. Gdybym nie wiedziała, że to kandydat, to pomyślałabym, że to jakaś parodia albo skecz kabaretowy. Parada buców: Braun, Kowalski. Jak można na kogoś takiego w ogóle zagłosować? Wstydziłabym się przebywac w jednym pokoju w ich towarzystwie Oszołom JKM. Reszta - też nie ma o czym mówić. Jak na tak duży i liczny kraj, to reprezentacja wypada dość blado.
  7. Ale da się wytrzymać te mdłości, nawet mając emetofobię, więc czemu odpuściłaś, zwłaszcza że wytrzymałaś aż 8 dni. Kilka dni więcej i mdłości by przeszły.
  8. Ale to uprzywilejowanie wynika z faktu organizacji roku szkolnego. Jest to jakaś rekompensata, jak najbardziej. Nie idealizuję. I będąc jeszcze nauczycielem, nie miałabym nic przeciwko przebywaniu w szkole dłużej, ale - napisałam wcześniej: wymaganiom wobec nauczycieli powinny towarzyszyć odpowiednie standardy. Tylko tyle. Dodatkowe lekcje przygotowujące do rozmaitych egzaminów - w niektórych szkołach są one przed lekcjami, np. koło 7 rano , a w innych po normalnych lekcjach. Oprócz dyskotek wspólnych są pojedyncze imprezy klasowe, dodatkowe kółka, wywiadówki, konsultacje, spotkania z rodzicami. Znajomi nauczyciele - fakt, że ze szkół prywatnych, prowadzą wiele dodatkowych spotkań pozalekcyjnych, itp. Nie twierdzę, ze tego jest dużo, ale że oprócz lekcji robi się też jednak co innego Oj, mieszasz wszystko, albo nie za bardzo wiesz, o co mi chodzi. Jakie przecinki? Jaka ortografia? Po pierwsze, pisze się prace pod kątem egzaminu maturalnego, żeby uczeń potrafił wyrazić zwięźle myśli w ograniczonej liczbie słów. Przecinki czy błędy ortograficzne to tutaj akurat dodatek. Chodzi o umiejętność wyrażenia się. Natomiast oprócz tego, oczywiście, są też inne wypracowania, ale chodzi w nich o treść głównie, itp. Tak samo z angielskim - uczysz się pisać określone formy, zwłaszcza pod kątem egzaminu. No jasne, nauczyciele są tak głupi, że nie wpadną na to, żeby kazać uczniom wydrukować pracę A wiesz, dlaczego zwykle nie chcą przyjmować takich prac? żeby napisanie nie polegało na kilkusekundowym ściągnięciu pracy z internetu i wydrukowaniu. Jasne, że uczeń może również z netu przepisać. ale może przy okazji coś tam jeszcze przy tym przepisywaniu wejdzie do głowy. Odrzucanie nieczytelnych prac? Dobre... Niekiedy trzeba by było odrzucić 1/3 prac. Poza tym wyraźnie napisałam, że teraz jest łatwiej, bo kiedyś i klasy liczniejsze były, internetu też nie było, więc kiedy ja bylam uczniem, to nauczyciele mieli bez porównania więcej sprawdzania. Rozumiem, że szkoła jest niepotrzebna, i z pewnością systematycznie nauczyłabyś się wszystkiego w domu. Poza tym piszesz tylko o gimnazjum. Naprawdę, są jeszcze inne poziomy szkół i ja uważałabym, ze są one potrzebne (uważam, ze nie wszystkiego nauczyłabyś się sama na wyższym poziomie, chyba że brałabyś korepetycje, np. z matematyki, angielskiego, itp.). A gimnazjum to najgorszy okres i najczęściej nie da się prowadzić lekcji dzięki nadmiernej aktywności uczniów. Bo ludzie, którzy mogliby być dobrymi nauczycielami, wybierają inne zawody, żeby nie paćkać się w takim bagienku, z uczniami, którzy nie mają dla nich zbyt wiele zrozumienia i są w wyjątkowo trudnym okresie. Praca z młodzieżą i dziećmi jest po prostu frustrująca i irytująca, jeśli się za dzieciakami za bardzo nie przepada Kiedyś miałam nauczycielkę, która przyszła po studiach, pełna ideałów, oj, jak to uczniom dogodzić, jak ich lekcją zainteresować. Po roku nauki była już obojętna. Po prostu oklapła. może kiedyś sama zobaczysz, jak to jest, kiedy próbujesz wielu dodatkowych rzeczy, próbujesz kogoś zainteresować, a w klasie słucha cię kilku uczniów, a reszta próbuje Cię zgnoić, albo czeka na dzwonek z udręczoną miną, bo nawet nie próbuje się zainteresować. I kiedyś też myślałam, ze to może kwestia nauczyciela, że nie dał rady, bo lekcje miał nudne, a potem na wielu przykładach zobaczyłam, że przyczyny są inne. Trafisz na fajną klasę - jest w porządku, trafisz na niezainteresowaną, to możesz sobie żyły wypruwać i nic z tego nie będzie. Spora liczba nauczycieli zaczynała od tej idealistycznej postawy, a później życie to wszystko weryfikowało.
  9. Ja pracowałam w tym zawodzie i znam całkowicie inne realia. I dalej mam kontakty z nauczycielami różnych przedmiotów. wiem, jakie przejścia mają chociażby nauczyciele muzyki czy plastyki (ze względu na brak godzin w jednej szkole niektórzy cały dzień spędzają na jeżdżeniu od szkoły do szkoły: w każdej po godzince. Wychodzi z tego cały dzień w podróży, a lekcji np. tylko 3. W zależności od przedmiotu pojawiają się rozmaite problemy. Wyobraź sobie raczej liceum:) Dobry nauczyciel stawia na praktykę. Nie tyle o sprawdziany chodzi, co. np. wypracowania (praktyka do matury - z angielskiego czy polskiego). Tu właśnie chodzi o to, żeby ćwiczyć i ćwiczyć, bo praktyka czyni mistrza I do tego mają przygotować rozmaite wypracowania, a takie rzeczy akurat ocenia się dłużej niż zwykłe sprawdziany. Pod tym względem i tak jest teraz lepiej, bo kiedyś klasy były niezwykle liczne (w moich klasach, kiedy jeszcze się uczyłam, było zwykle ok. 30 osób). 30 wypracowań, niekiedy długich, często nabazgranych tak, że długo trzeba się wpatrywać, co autor mial na myśli,,, Długo by pisać... To już kompletny odlot. W prawie każdej szkole jest tylko jeden pokój nauczycielski. Z czym tu walczyć. Po prostu dostajesz miejsce i tyle. Dlatego właśnie upieram się, że nie ma sensu tego akurat aspektu porównywać, bo warunki w szkołach zachodnich i amerykańskich są pod tym względem zupełnie odmienne, dlatego też inaczej wygląda forma zatrudnienia, liczba godzin. Standardy dostosowane są do wymagań od nauczycieli. To znów mamy na myśli zupełnie odmienne realia. Nie wiem, o jakich szkołach piszesz, ale w tych, które ja znam, imprezy nie ograbniczają się do dyskoteki raz na semestr. Jest wiele innych dodatkowych zadań zabierających czas. A wakacje? Cóż, to już nie wina nauczycieli, że one są. Zawsze możesz postulować ich zlikwidowanie Uczniowie pokochaliby Cię za taki postulat Zresztą teraz to już nie mój problem, bo w tym zawodzie nie pracuję i nigdy, ale to nigdy nie zamierzam do niego wrócić Praca ma być przyjemnością, a poza tym inne okoliczności zwaliły mi się na głowę.
  10. Strasznie generalizujesz. Kiedyś pracowałam czas jakiś w tym zawodzie i powiem Ci, że wcale nie jest tak, jak piszesz. 3-4 godziny to mają nieliczni nauczyciele. Większość ma więcej godzin, bo w grę wchodzą okienka (nie da się dostosować planu idealnie do wszystkich), godziny na konsultacje, itp. Nie wspominając o dodatkowych zajęciach (różne szkolne imprezy, itp.) Przeciętnie spędzałam w szkole ok. 7 godzin + przerwy, itp. Ilość prac zależy od przedmiotu. Spróbuj, np. jako nauczyciel polskiego, ocenić prace jednej tylko klasy. A kiedyś i klasy były liczne. moja znajoma nauczycielka polskiego w szkole średniej, prowadząc klasy maturalne, mówiła, że przez 3 miesiące nie miała wolnych weekendów. Do tego dochodzi również przygotowywanie się do lekcji (wiem, że nie kaŻdy to robi). Dochodzi douczanie się, dodatkowe kursy, itp. Pomysł, żeby nauczyciel mógł takie poprawianie i przygotowywanie odbębnić w szkole, jest dobry, ale nie ma do tego warunków. W szkole miałam do swojej dyspozycji 1/4 małego stoliczka i jedną skromną półeczkę. Jak tu się rozłożyć z materiałem, pracami, książkami, itp? To nie są zachodnie szkoły, gdzie nauczyciele mają dla siebie po prostu więcej miejsca i lepsze warunki. Minusów jest dużo więcej, dlatego w zawodzie tym już nie pracuję, bo po prostu nie był on warty moich nerwów.
  11. Hmm, to, co napisałaś, to naprawdę sugeruje, że wcale nie o aseksualność chodzi, ale o różne uprzedzenia, nabyte w różnych okresach życia. Osoba aseksualna najczęściej wykazuje po prostu obojętność. Obojętność nie zakłada ładunku emocjonalnego. A u ciebie tych emocji, zwłaszcza negatywnych, jest bardzo wiele, np. separowanie się od literatury czy filmów, gdzie jakieś sceny mogłyby być. Nie przyjmujesz tego, jako zwykłego elementu fabuły, który nie powinien wzbudzać u Ciebie żadnych emocji, gdyby Cię to tylko nie interesowało. dlatego rozumiem, jeśli nie oglądasz porno, bo tam o nic innego nie chodzi, więc unikanie tych filmów przez Ciebie jest dla mnie zrozumiałe. Ale już unikanie wszystkiego, co mogłoby zawierać jakiekolwiek, choćby krótkie fragmenty z seksem związane, już jednak wiele sugeruje. Jeśli boisz się na takie fragmenty natknąć, to w jakiś sposób świadczy to o problemach, które bynajmniej nie są związane z aseksualnością. Seks to zwykły element życia, który będzie w większości książek, czy filmów, tak samo jak np. opisy związane z jedzeniem, czy innymi codziennymi czynnościami. Można po prostu przeczytać/obejrzeć jako element i nic więcej, a można nawet ominąc, ale bez wielkiego zwracania uwagi, a nie jako coś obrzydliwego. Jeśli coś Cię brzydzi, a nie jest tylko obojętne, to chyba nie można przejść wobec takiego problemu. Jeśli chcesz ruszyć w swoim życiu dalej, to chyba powinnaś ustalić, na czym stoisz. Bez tego nie wiesz, kogo szukasz - aseksa, czy kogoś innego, bo być może nawet z aseksem się nie dogadasz, skoro masz jednak odmienne poglądy.
  12. Może się trochę rozminęłyśmy, ale mi bardziej chodziło o to, że to, co uważa się za typowo "babskie tematy", też nie zawsze się porusza w kobiecym towarzystwie. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek, np. z moją przyjaciółką czy innymi kobietami rozmawiała na tematy, które uznajesz za typowo kobiece Co innego w związku, bo przebywając z kimś częściej, to chociażby przy typowych codziennych czynnościach o takie tematy nie da się nie otrzeć, ale i takie rozmowy bardziej konkretny charakter mają, np. kiedy moja partnerka robi sobie makijaż Dlatego właśnie mówię, że za dużo wyczułam stereotypów, bo, moim zdaniem, wcale nie jest trudno znaleźć panie, które wcale do tych niby typowo kobiecych zainteresowań nie pałają, za to bez większego problemu orientują się w tych niby męskich. Natomiast z moich obserwacji wynika, że taka polaryzacja ma miejsce raczej później, więc o ile na etapie podstawówki / gimnazjum, zapewne trudniej znaleźć takie dziewczyny, to już później zainteresowania się bardziej precyzują. Ja, będąc na studiach, i to wcale nie na "męskim" kierunku, wcale nie zauważyłam upodobania do rozmów na te babskie tematy, a okazji wiele było, bo czekało się w najczęściej tylko kobiecym towarzystwie na zajęcia, okienek było wiele, więc niby taka sytuacja powinna generować takie rozmowy, a jednak nie. Dlatego właśnie twierdzę, że wiele zależy od sytuacji, od osoby, jej zainteresowań, itp. A samochodami też się trochę dziewczyn interesuje i wcale nie o blachary mi chodzi Ja mam zainteresowania, które można by zaklasyfikować jako niezorientowane na konkretną płeć, a moja partnerka ma więcej tych "męskich", ale to ona, a nie ja, ma większe ciągoty w stronę makijażu Naprawdę, wiele zależy od towarzystwa. Może po prostu na tym szkolnym etapie nie miałaś okazji takich spotkać, a potem też ich trochę unikałaś Arasha, nie udzielam się ostatnio, bo czuję się znacznie lepiej, coraz więcej sił i energii i korzystam z tego, że mam głowę pełną pomysłów na to, co zrobić przez najbliższe lata i trochę bardziej poważnych planów
  13. To poleciałaś stereotypami. Tematy w rozmowie zależą bardziej od zainteresowań danej osoby, jej inteligencji, a nie od płci. Bo jakie to są owe męskie tematy? sport? Polityka? Samochody? Nie uważam, żeby były inne tematy, które byłyby typowe tylko dla mężczyzn:) A i te wymienione są często przez kobiety poruszane - oczywiście zależy przez jaką i w jakiej sytuacji Tak to trochę zabrzmiało pogardliwie: "babskie pogaduchy", hmm, tak jakby kobiety rozmawiały tylko o pierdołach, a mężczyźni wyłącznie o mega ważnych tematach. Poziom rozmowy zależy od poziomu osoby i jej horyzontów, a te mogą być ciasne lub szerokie w przypadku obu płci. A to że wolisz mężczyzn jako ludzi może też wynikać z potrzeby komplementów , bo można zauważyć, że z panami na forum najczęściej próbujesz flirtować (bynajmniej to nie zarzut), a ze strony kobiet nie oczekiwałabyś komplementów pod adresem wyglądu, zachowania, itp.
  14. Niutek, super koty. Psy też niesamowite. Wyobrażam sobie, ile wymagają pracy, troski i czasu, że o kosztach nie wspomnę. Naprawdę urocze stworzenia
  15. zmęczona_wszystkim

    ot

    Oj tam, w "SKOK"-ach mogą je gromadzić Istna promocja homoseksualizmu
  16. zmęczona_wszystkim

    ot

    Tylko że to taki wydumany, pełen klisz elektorat. Same stereotypy. Nie tyle hipokryzja (chociaż to też), co po prostu wybiórcze traktowanie religii. Bo jak inaczej mam traktować postawę: moje grzechy są takie sobie, a zresztą to przeżytek, ale Twoje są takie wieeelkie. I którą religię społeczeństwo powinno bardziej respektować: ortodoksyjną, czy tę "wybiórczą". Irytujące jest również to, że wiecznie sie wyszukuje niby anty-katolickie trendy. W społeczeństwie, gdzie nawet na otwarcie publicznego budynku przychodzi ksiądz z kropidłem (co mi akurat zwisa zupełnie) a wazne uroczystości państwowe często połączone są z uroczystościami religijnymi? Może wiele osób irytuje to wypowiadanie się w imieniu wszystkich, całej ludzkości. Bo "ludzie chcą normalności". Jacy ludzie? Ja już nie jestem człowiekiem, bo mam inne poglądy i maćkowej normalności nie chcę, bo dla mnie to żadna normalność? A ludzie o poglądach podobnych do mnie to nie ludzie? Niech się wypowiada w swoim imieniu, a nie w imieniu wszystkich ludzi
  17. zmęczona_wszystkim

    ot

    Oprócz tych rzekomych prześladowań irytujące jest doklejanie łatek: jak ktoś ma np. bardziej liberalne poglądy obyczajowe, to automatycznie nie jest patriotą, nie ma żadnych zasad i wartości Jakby te rzeczy miały ze sobą tyle wspólnego. Miarą oceniania kogoś powinien być przede wszystkim jego stosunek do drugiego człowieka, czy komuś szkodzi, czy nie. To, że ktoś np. nie chodzi do kościoła, nie oznacza, że nie ma zasad i wartości. I odwrotnie.
  18. zmęczona_wszystkim

    ot

    Nudne jest już to narzekanie na rzekomy lewakoterroryzm. Wieczne pisanie o przesladowaniach z powodu swoich opinii, itp. Gdzież są te prześladowania? Czy ktoś zabrania chodzić do kościoła? Czy ktoś zabrania wyznawać katolicyzm? Czy ktoś pali kościoły, napada na idących na mszę? Czy ktoś zabrania życia w zgodzie ze swoimi tradycyjnymi poglądami? Czy ktoś zabrania życia w zgodzie z dekalogiem? Itp. Itd. Wymiany poglądów nie można nazywać krytyką i atakiem, a to jest częste ze strony osób skarżących się na lewakoterroryzm. Zresztą, jak pisałam wcześniej, chodzi o sposób, w jaki się poglądy wyraża, a nie same poglądy. Jeśli pisze się z pozycji: moje poglądy polityczne są jedyne, najlepsze, a każdy kto ich nie wyznaje jest głupi, to taki agresywny sposób przekonywania jest nie na miejscu i na pewno zwolenników nie przysporzy, a raczej spotka się z krytyką. I taką krytykę odbiera potem jako atak, prześladowanie, itp. A jeśli już chodzi o prześladowanie, to mogłabym coś nie coś o tym powiedzieć, bo setki razy spotkałam się na tym forum z wyzywaniem mojej orientacji od dewiantów, zboczeńców, itp. Co najdziwniejsze, zwykle autorami byli "prawdziwi chrześcijanie". I to tyle w temacie chrześcijańskiej miłości do innych
  19. zmęczona_wszystkim

    ot

    W tej dyskusji bardzo podobało mi się stwierdzenie autora wątku, że np. zakaz seksu przedmałżeńskiego to przeżytek. Jak dobrze być katolikiem Można sobie samemu wybrać, które grzechy są przeżytkiem, a które nie, więc trzeba je potępiać. A po popełnieniu grzechu szybciutko do spowiedzi i wszystko odpuszczone, a zaraz potem znów można grzeszyć, bo przecież "próbowało się", ale człowiek to takie grzeszne stworzenie... I w ten oto sposób można dojść do wniosku, że ktoś, kto zalicza wszystko, co sie rusza, może sie wyspowiadać i jest bez winy, a nawet bardziej moralny od pary lesbijek/gejów żyjących w związku i będących sobie wiernym. Z bittersweet sie zgadzam. Z tym zwężeniem to był dobry przykład -- 25 mar 2015, 11:36 -- To jednak pewne niezrozumienie z Twojej strony. Bo tu nie ma nagonki na kogoś z powodu jego wiary, ale z zupełnie innych przyczyn. Wiara i religia to prywatna sprawa każdego i czy ktoś wierzy, w co wierzy, to już jego sprawa. Natomiast czym innym jest mieszanie do tego polityki czy też wybiórcze stosowanie nakazów i zakazów religijnych w różnych celach. Myślę że wpadłas z kolei w kolejny stereotyp: jakoby ludzie o lewicowych poglądach to tylko młodzi, pochodzacy z dobrych, bogatych rodzin, bez pracy, żyjący na koszt rodziców. No i oglądajacy TVN:) To kolejny śmieszny stereotyp, który wcale nie ma aż tyle wspólnego z prawdziwym życiem. A już sugerowanie się przykladami: ktoś jest lewakiem, nie pracuje, to wszyscy są tacy, jest trochę żenujące. Tak samo każdy mógłby pokazać w swoim środowisku prawicowców, którzy nie pracują, żyją na garnuszku, itp. Wszędzie te czarno-białe stereotypy. I może to własnie jest denerwujące, to przypisywanie komuś takich dziwnych zachowań ze względu na zapatrywania polityczne. Ja jestem pod względem gospodarczym liberalna, bliżej mi do Korwina (tfu, tfu), pod względem obyczajowym mam poglądy lewicowe (co już od razu wpycha mnie do przegródki: lewak, bo przecież poglądy gospodarcze się nie liczą ). W TV mam do dyspozycji wiele kanałów i akurat TVN nie jest tym, który bym często wybierała, bo nie widze tam nic ciekawego dla mnie. Zresztą nawet oglądając jakąś tvn-owską produkcję nie mam problemu z rozróżnieniem między realem a telewizją. Widzę, jak żyją klasy niższe, bo w takiej się wychowałam, i tacy ludzie mieszkają dookoła mnie. Ale niektórzy to by wszystkich wrzucali do tego samego worka. I po co?
  20. Hmm, a może to raczej kwestia np. leków, które trochę znieczulają rzeczywistość. Ja na lekach też nie czuję się tak do końca sobą, tym prawdziwym "ja", dlatego mam nadzieję, że będę mogła lek jak najszybciej odstawić, ale i tak staram się nie brać dużej dawki. A co do tej płytkości, to też często mi się wydawało, że cierpienie, depresja są konieczne do pełnego przeżywania i rozumienia świata, ale potem sobie uświadomiłam, ze po prostu do takiego podejscia się przyzwyczaiłam. Dlatego dla mnie obecnie zdrowie oznacza brak potrzeby zażywania leków i brak znaczących perturbacji z tym związanych, a dotyczących funkcjonowania na co dzień. A wrażliwość, samotnictwo i dziwaczność zawsze mi pewnie zostanie, ale to kwestia mojego stylu bycia, a nie choroby. rozumiem, może być bodźcem, ale i może mieć negatywny wpływ. Można się zastanawiać, czy talent jest powiązany z chorobą, i czy nie mniej wyniszczające dla organizmu byłoby twórcze działanie w stanie względnego zdrowia? Epizody się zdarzają i z pewnością można na nich bazować w wyrażaniu uczuć poprzez sztukę, ale czy nie istnieje niebezpieczeństwo, że będzie to jeden z powodów, dla których ktoś nie będzie się chciał wyleczyć? Pozostaje samemu ryzykować: nie leczyć się i mieć nadzieję, że nie dojdzie do drastycznego pogorszenia, albo leczyć się i być może mieć mniejszą ekspresję artystyczną albo i nie - talent nagle nie zniknie.
  21. zmęczona_wszystkim

    ot

    Chyba źle zinterpretowałeś poprzednie wypowiedzi. Nie przeraża normalność (chociaż to, co Ty uznajesz za normalność, dla innych wcale takie nie jest), stabilność (a niby co w tym miało być przerażajacego), a tym bardziej rodzina (przecież większość ludzi do stworzenia rodziny własnie dąży). Chyba po prostu wielu przerażają Twoje poglądy i szukanie wszędzie nienormalności, jeśli tylko nie zgadza się z Twoim zestawem poglądów. To trochę podobne do kwestii religii - wielu ludzi nie ma nic przeciwko wierze, ale np. denerwuje ich zachowanie kleru. Ot, taka paralela.
  22. zmęczona_wszystkim

    ot

    Teza mocno dyskusyjna. Ta niby wszechogarniająca rozpusta była zawsze, tylko wcześniej o niej nie było tak głośno, bo nie było mediów, które by pokazywały swobodę seksualną. Myślę, że obecnie wcale nie jest jej więcej, a jest przede wszystkim mocniej nagłaśniana. I jeszcze zwróć uwagę, ze dawniej ludzie mieli mniej opcji spędzania wolnego czasu, bo nie było kompa, internetów, gier. Więc co robili ludzie w ramach rozrywki? Dziś mają o wiele więcej alternatyw, niż kiedyś, a więc i wybór większy.
  23. zmęczona_wszystkim

    ot

    Zawsze mnie dziwi to, jak niektórzy uznają siebie za zdecydowaną większość i twierdzą, ze są terroryzowani przez mniejszość. Jak się ktoś czuje terroryzowany, to może z nim cos nie halo? I skąd ktoś wie, czego pragną ludzie (i jacy ludzie? są ci lepsi i gorsi)? Już chociażby tu na forum opinie sa podzielone, bo ludzie chcą różnych rzeczy, mają różne poglądy. Ja tez chcę normalności, np. bez oszołomstwa politycznego A rozkradanie i korupcja - to akurat nie podoba mi się bez względu na to, czy ktoś to robi pod szyldem lewicy, czy prawicy. A opinie dotyczące chociażby in vitro są mocno w narodzie podzielone i bynajmniej nie przebiegają one wzdłuż granic: katolik / ateista.
×