No w sumie to się czuje, że się komuś podobamy. Ja zawsze tych poważnych chłopców to miałam dużo starszych... Mój obecny komplementował mnie też słabo. Ale to dlatego, że dopiero badał teren. Np. na początku wiedziałam, że mu się podobam. No bo miałam 18 lat i czuło się chemię w powietrzu. Nie potrzebowałam nic z jego strony. A komplementy to dopiero później były dla mnie ważne. Jak miałam nerwicę i zap...erdol w szkole. Wtedy mało jest czasu na uważność.
Nie znamy chłopaka. A może Ty, autorko, też go jeszcze naprawdę nie znasz. Jak czuje się coś w powietrzu to nie trzeba czasem mówić. Ogólnie to wszyscy chłopcy, z którymi się bujałam tak o to mówili, że jestem ładna i onieśmielałam ich. Albo odpychałam. To byli koledzy od wódki, rówieśnicy, czasem nawet młodsi. A ten, z którym byłam, zakochałam się to nie mówił prawie nic. Milczeliśmy z dwa lata.
Też czasem potrzebowałam tego żeby mnie dowartościował. Ale poznał mnie jako dowartościowaną raczej. Pogodzoną z kompleksami.
A jak miałam 17 lat to miałam megakompleksy jeszcze. Nie byłabym w stanie z nikim być nawet. Z powodu niezaakceptowania siebie.
Mimo że byłam. Ale to było nie to. Szkoda mi było wtedy moich chłopaków. Ale w sumie to nic by z tego nie było.