Skocz do zawartości
Nerwica.com

dusznomi

Użytkownik
  • Postów

    644
  • Dołączył

Treść opublikowana przez dusznomi

  1. nerwa, e tam super! ja się zakochałam w british english i ich akcencie, ale i tak przebija przeze mnie słowiańska krew! niemniej jednak zdałam fonetykę i tłumaczenia konferencyjne Całe studia mialam stres ze wszyscy mowia jakby sie urodzili pod big benem, a ja jestem beznadziejna! dobrze by bylo gdyby moja nerwica tez byla bardziej "angielska" w koncu tam wszytsko jest takie....hm....wolniejsze
  2. nerwa, to mamy problem, angielski, niemiecki, hiszpański i ruski- dałabym radę, z francuskiego umiem jedno zdanie, nie chcieliby go usłyszeć wgl. słyszałam, że Francuzi po ang. to nie bardzo mają ochotę gadać. Mój mąż pracuje w firmie transportowej, jak pisze do Francji, pisze po angielsku, a oni "france" odpisują mu po francusku....dżizys. Czyli rozumieją wiadomości....jak dobrze że jest google tłumacz
  3. nerwa, spokojnie, jestem tłumaczem języka angielskiego z wykształcenia pomogę -- 05 wrz 2013, 21:50 -- pimpek82, jak to sie odblokowały, a moje...czego nie chcą
  4. nerwa, wspolczuje, ja znow mam odwrotnie, lubie byc wsrod ludzi bo licze na czyjas pomoc, jakbym nagle zaczela umierac, obserwuje ludzi, mysle o nich, ze kazdy jest inny, ma zycie swoje, a czasem jak sie zle poczuje, zaczynam ich nasladowac...usmiecham sie, obserwuje jak oddychaja...np. w kinie, staram sie rowno z kims oddychac...wiem, ze to smiesznie brzmi, ale pomaga
  5. widze, ze dzis dobrze nam wszystkim dzionek zleciał ja nie mówie, ze zero stresu u mnie, bo tam jakies głupie mysli miałam, ale ataku ani widu ani słychu dusic sie dusze, ale do tego juz przywyklam, nie wazne czy ataki są czy nie, nadal oddycham niespelna polowa pluc ;/ hania33, jezusie drogi, ja bym tam nie przezyla!!! nie cierpie takich upałów...
  6. nerwa, łoooo jakbym miala opisywac swoje problemy, pewnie by mi ze 2 dni zeszło
  7. no ja duszności mam ciągle, a teraz jakoś najbardziej mi doskwierają, ale ogólnie dzień minął dobrze więc licze, że i wieczór przejdzie w miare łagodnie :)
  8. czego życze Wam i sobie całym moim znerwicowanym serduchem. A teraz moje drogie towarzyszki spacerków po tym świecie wojny z lękami, idę umyć swoje znerwicowane ciałko, zmierzę sobie ciśnienie, tętno i temperaturę- jak na porządnego nerwicowca przystało, wysmaruję sobie klatę amolem- bo ja głupia wierze, że to mi pomaga i kładę się spać! Jutro ciężki dzień przede mną- może uda mi się wreszcie być SPRITE'em, a nie ciągle PRAGNIENIEM Do jutra, choć mam nadzieję, że przeżyjemy czwartek tak naładowane pozytywnymi myślami, bez nerwów, strachu i ataków, że żadna z nas nie będzie miała siły i ochoty tu zajrzeć SPOKOJNEJ NOCKI
  9. hania33, szczura....to coś dla uśmiechu....kiedyś wyglądam przez okno w łazience...zmywając make up z dnia poprzedniego i patrze na zwierzątko koło drzewka na placu, mysle "ale śliczna wiewiórka", obserwuje, a to dziad szczur był i oho..na plac nie ide...bo sikam po majtach ze strachu przed gryzoniem :P:P szczura z wiewiórką, tylko znerwicowana blondyna może pomylić nie wiem za co ta kara, zastanawiam się każdego dnia, co zrobiłam nie tak, czy do cholery mogę to jakoś naprawić?!? nerwa, właśnie, ten cholerny czas nic nie działa na naszą korzyść. A patrząc na dni, tyg. czy miesiące wstecz nie widzimy wielkiej poprawy, tylko jakieś małe chwile "relaksu", i kurde...jak się z tym uporać, nie ma złotej tabletki, syropu czy czegokolwiek. Moim problemem jest też brak cierpliwości, np. idąc na terpie miałam nadzieje, że po pierwszym spotkaniu wyjdę cudownie ozdrowiona, pewnie dlatego byłam na 3 max ( u kilku psychologów) Ludzie chorzy, po operacjach itd. z biegiem czasu mówią "pamietam jak mnie bolało, pamiętam...było minęło", a ja...ja mówię "już nie pamiętam kiedy mnie nie bolało" bo cholera nie pamiętam!!! Przecież codziennie mnie coś boli, straszy i atakuje!!!
  10. nerwa, to się na tych studiach tak zainfekowała tą nerwicą Powiedz swojej nerwicy "kochana już po sesji, dałyśmy radę, a teraz dziękuję za korepetycję, możemy się już pożegnać" hania33, dziękuję za miłe słowa, myślę, że my wszyscy tu jesteśmy dobrymi ludźmi i właśnie za to naszą delikatność tak cierpimy. Zgadzam się z faktem, że ból psychiczny jest gorszy od fizycznego...fizyczny mija szybciej, a umysł nie szybko jest się w stanie uporać z cierpieniem. I powiem wam, że wolałabym czuć ból, realny...prawdziwy, brać przeciwbólowe, fajne, okrągłe tableteczki i czekać aż przejdzie...niż żyć w tym ciągłym lęku "moze to nie nerwica?". "ok, moze wczorajszy atak to byl przez nerwy, ale dzis moze...naprawde umieram"...."cholera dusze sie czy nie"...Kazdy dzien zaczyna sie od walki o normalne zycie i konczy sie z mysla, ze pewnie jutro bedzie tak samo...i jest tak samo! pamietam ze po tej mojej laparo. kazdego dnia czulam sie lepiej, w 3 dobie po operacji powoli juz sprzatalam w domku i gotowalam obiad, a 2 tyg. po byłam w zakopanym :) bo co... bo czulam sie dobrze...kazda godzina PO zabiegu, byla lepsza od poprzadniej...dzis rzecz jasna nie boli nic, jedyne co mam to kilka niemilych wspomnien...minelo!!! przy nerwicy jest tak, ze nie mija, jest lepiej, ale tez bywa gorzej...
  11. hania33, nerwa, wiecie co, a ja sie zaczynam powaznie zastanawiac nad studiami psychologii, jestem w cholere zainteresowana jak to wszytsko dziala...my to przezywamy a psycholodzy znają to tylko z teorii, maja wiedze a my "praktyke", czasem przez mój znerwicowany łeb przechodzą myśli, żeby zaczac cos na ten temat pisac! moze kiedys komus służyłoby to pomocą... mysle ze tez nic w naszym zyciu nie dzieje sie bez przyczyny, moze to dziadostwo tez ma jakis cel?!? I dziekuje za mile slowa o mojej rodzinie...tak to czytam i sie zastanawiam...moze kuzwa ja jestem adoptowana !!! Teraz mi sie jeszcze jedna sytuacja przypomniala...w lutym mialam laparoskopie przez to moje PCOS, i teraz jakos pare dni temu pokazuje mojej mamie brzuch z tymi 3 BLIZNAMI, ktorych sie naszukac musialam bo sa mikroskopijne... i mowie "patrz mama jakie mam sznity", na co moja rodzicielka zadarła swoja bluzke, pokazuje brzuch, ktory wyglada jak dzielo frankensteina i mowi "no, tyś to sie nacierpiała" :D:D:D
  12. a już ręce mi opadają kiedy moja mama planuje...że nad morze z psami pojedzie, a to w tą niedziele na klubową do częstochowy, a to do Wrocławia...ma zamiar wrócić na Słowacje, bo była 2 razy i jeszcze nie wszytsko zaliczyła co chciała...ciśnienie u niej to ok. 170/110, a ona mi sie w gory wybiera, ale dla tej kobiety nie ma "NIE DA SIE", "NIEWSKAZANE", "NIE WOLNO"...choćby miała nam w nocy uciec... planuje sobie życie...a ja...boje sie jechac autem sama, do pociagu nie wsiade!!! Przy ciśnieniu 130/90- chce wzywac pogotowie- na co moja rodzicielka..."takie to ja w przedszkolu mialam ostatni raz" Jak mi strasznie dokuczały ataki w nocy, chodziła ze mna na spacery, wgl. dużo mi pomogłą...moja kochana terapeutka :) lekarz jej przy mnie powiedział "Pani Beato musi Pani isc do szpitala z tymi jelitami", a moja mamita mi mówi : córuś pojde na zime, szkoda mi lata :D:D:D no i...czekamy na śnieg! Kiedy miałam przy niej atak...słaby...co prawda..."paulinka napij sie czegos, bo zaczynasz gwiazdozyc" Kiedy dostalam przy niej mega ataku, krzyczala, ze sama zdycha a ja sie nad soba uzalam i wgl. MIAŁA RACJE!!! I co...to tez dobra terapia, teraz jak czuje ze cos sie zaczyna to od niej uciekam...a jak uciekam, nie mam czasu na atak Podziwiam ją, za to jaka jest dzielna i podziwiam ją za to, że mimo tego co przeszła i mimo tego co jeszcze przed nią, wytrzymuje to co najgorsze, czyli moje ciagle narzekanie i mimo ze widze jak sie tym meczy, wspiera mnie i pomaga!
  13. najlepsze jest to, że moja mamuśka nadal pracuje nie ma zmiłuj! Ma dwa labradory z ADHD i codziennie ( zima nie zima ) robi z nimi ok 8km pieszo...czasem mniej, jak pogoda nie pozwoli! Mój dziadziuś (oczywiscie od strony mamy) miał miażdzycę, cukrzyce i cholera wie co jeszcze..przy ponad 300 cukru we krwi, kiedy zaniosłam mu herbatę i słodzik mówi "dziadek nie jest głupi, a to dziadostwo niech murzyn wpierd*ala ( jego pies)" i wyciąga spod poduszki skitrany cukier .... moja prababcia miała operację w wieku 82 lat na raka macicy, po 3 chemii zajezdzam do niej, a ona plewi w ogródku... a ja...ja zdycham, bo umieram, na cos co wymyslil moj mózg!!! nie wiem jak to działa...moja mamuśka mi powtarza, że tak naprawdę boje się bólu, bo go jeszcze nigdy nie przeżyłam tak naprawdę... przeszłam wiele, patrząc na jej cierpienie, ona się męczy fizycznie, a ja psychicznie, teraz chyba po prostu boje sie ze mogę kiedys tak sie nacierpieć...dziadziuś mój też umierał w ogromnych męczarniach, jemu brakło siły do walki, był młody kiedy zmarł, miał 61 lat, duma nie pozwoliła mu zyc dalej, po amputacji nogi czuł się ciezarem dla nas wszytskich, co pozbawiło go sił!!! wiec nie wiem co we mnie siedzi i skad sie ulęgło, skoro dumnie moge powiedziec ze mam rodzine hardcorów. A sama jestem chyba tym wyjatkiem na potwierdzenie reguły!!!
  14. hania33, mamy to silne kobiety, moja jest dokładnie po 21 operacjach (łącznie z 4 cesarkami) - TAK PO 21, ma okropną chorobę i nie chce jej tu nawet opisywać... nie ma macicy, nie ma jajników, nie ma nerki, ma skrócone jelito o 18 cm, teraz znów się jej odnowił gad na jelicie, ma coś tez na tarczycy i na lewej piersi. O mało co nie umarła po nieudanej arteriografii, przekłuto jej tętnice i dostała krowtoku wewn. po operacji i transfuzji krwi i osocza, krew się przyjąc nie chciała...masakra... najgorsze 24h w moim życiu. Po kilku tyg. usunięto jej nerkę, zrobił się ropień, ponieważ sączki były wyciągnięte za szybko, WIELKANOC- SOR w Sosnowcu...operacja od ręki...kolejne godziny grozy...a na drugi dzien z 2 piętra schodziła zapalić o własnych nogach i schodami bo.."a co ja na wózku jestem że muszę windą"... I nigdy nie zapomnę, jak 3 lata temu leżała w szpitalu w Katowicach, w czwartek miała operacje, a tydz pozniej w sobite uciekla im do kina..."bo nudno" Białka w moczu ma tyle, że jakby nas tak wszystkich do kupy zebrać nie wiem czy przebilibyśmy jej wyniki....a ostatnio z morfiną w plecaczku wdrapała się na Kasprowy Wierch...i mówi mi przez telef "k*rwa na Giewont już nie dam rady"... Byłam przy każdej jej operacji w przeciągu ostatnich 10 lat ( czyli przy 11 ). Cierpi niesamowicie i wiecie co... mówi mi :"ja to tam kit, żebyś tylko ty moja córuś wyszłą z tego G*wna". Chciałąbym miec 10% jej siły i chęci do walki...a jak ją coś zaboli pytam "mamuś co ci jest" na co ona " a coś mnie jeb*o we flakach"
  15. hania33, jeszcze chwilka i musiałabym taką na kółkach mieć...dobrze ze sie ogarnełam :) nerwa, i właśnie.... kiedyś byłam na imprezie...mówie, a szaleje, najwyżej umre, nic strasznego, w końcu umieram codziennie....tańczyłam, szalałąm, gadałam z ludźmi i tak gdzieś po północy siedze, jem któryś kawałek ciasta, popijam wodą i myślę..." a wy moje duszności gdzie jestescie, tanczycie jeszcze czy co?" i łapę się coraz częściej na tym, że coś robie i naglę mój durny mózg mówi "ej...chyba zapomniałaś o czymś...dusisz się...helloooo" no i zaczyna się :D:D więc absolutnie prawdą jest fakt, że zajęcie się czymś i angaż w jakąś czynność daje chwilowy odpoczynek...i dobrze...bo przeca bym się udusiła
  16. hania33, u mnie tez podejrzewali refluks, nawet sie cieszylam i lykałam cotroloc garsciami, gastroskopia jednak rozwiała moje marzenia o "zaraz ci przejdzie, spokojnie, to nie nerwica, tylko refluks"....oczywi,ście obrzydliwe badanie wykazało, że mam sliczny zolądeczek- tylko coś lekko znerwicowany
  17. nerwa, też szukam zawsze czegoś co mnie uspokoi...np. jak ide na spacer, nie biore torebki, ale w kieszeni zawsze mam karte NFZ i coś na uspokojenie! a w rece buteleczke wody :) nie ma opcji żebym nie miała super naładowanej komórki- bo jak zadzwonie na 999 :) no i...nie pójdę gdzieś gdzie nie ma ludzi, czy będzie ciężko dojechac... to i tak juz jest super, pare miesiecy temu na spacerki chodziłam z wielką torebka na ramie, a w niej: chusteczki antybakteryjne i żel antybakteryjny- bo świńska grypa tabsy na uspokojenie- bo nerwica tabsy na biegunki itd- bo tak... tabsy na gardło- bo wiecznie miałąm anginę, zapalenie krtani i co tylko się dało spray do gardła- bo mi smakował nawet grypex, rutinoscorbin, mase przeciwbolowych ( apapy, nospy ), musowo magnez kwas foliowy- bo staramy sie o bejbi bromergon- bo mam wysoką prolaktyne zawsze jakis plasterek sie znalazł a raz ... mialam spray na oparzenia moja przyjaciolka zmienila mnie w telef. na PAULINA APTEKA
  18. nerwa, kurdę to jednak mam mądrych lekarzy na tej mojej mieścinie :) może faktycznie to nerwica a nie rak, zawał, udar, zapelanie... i może faktycznie "wydaje mi się ze mam duszności, a ich nie mam" :D:D hania33, kręciło mi się po południu i teraz chwilkę ( pól godziny może) i poszło sobie, nie wiem nawet kiedy, ale się duszę...coraz bardziej COŚ ZA COŚ... rollercoaster, albo się dusimy...taki ci mój dzień...jak co dzień zresztą !!!
  19. hania33, właśnie teraz jakoś się duszę jeszcze bardziej....co za porąbaństwo!!! przecież to się nudne robi! nawet mam dość pisania o tym, bo czuję się jak debil pisząc wciąż o tym samym....
  20. nerwa, ja się chetnie zamienię, mogę sie bac i bac i bac...oddam ci duszności nerwicowe a wiecie co jest w tym najlepsze, że wczesniej w starchu, lęku itd. mój mózg działał na takich obrotach, że szok. Zawsze stres działał na moją korzyść, nawet w trakcie sesji jakoś lubiłam się 'denerwować" bo lepiej mi szła nauka, egzaminy, sami wykładowcy twierdzili, że podczas egz. przechodzę samą siebie... to mam...korzysci jak cholera teraz...życie jak w bajce...eh....
  21. pimpek82, ident u mnie !!! ja wtedy piję wode, lodowatą, serce si e po niej uspokaja- zalecił lekarz :) pewnie PLACEBO- ale działa, niechaj będzie :) serducho jak bije....to zaczynam szaleć....wymęcze je tak, że dopiero napindala! zime ciało....mój mąż mówi, że czuje sie jakby przytulał nieboszczyka z tym, że drżę cała...więc widzi, że żyję !
  22. pimpek82, ja też zaczynam mieć czarne myśli, że to na zmianę pory roku....oddycha mi się nadal źle, ale klata juz nie boli :) żołądek przestał i w głowie się nie kręci :) jej szał !!!
  23. w sobotę jadę do empiku kupić książki o nerwicy, bo te które wziełam z biblioteki sa do bani!!! ja się naucze tej nerwicy tak jak ona mnie. Franca wie kiedy mnie zaatakować, a ja naucze się jak atakować ją. Nie bedę siedziała bezczynnie i czekała na ataki, lęki i strachy...bo to cholera nie minie nigdy!!! Leków brać nie będę- bo co? bo się oczywiście boje! założe się że po weekendzie ataków będzie o sto wiecej, w koncu wojna to wojna! I pozbędę się tych zakichanych duszności, oj nie bedzie mi jakas psychiczna czesc mozgu zycia odbierac! basta! kochałam zawsze góry- jeju ile szlaków w pocie czoła pokonałam, ile własnych słabości, ostatnio w zakopanym, bałam się spacerować po Krupówkach !!! a moja psiapsióła zdobyła Dolomity!!! zakochiwałyśmy się w skałach razem, ona idzie dalej, a ja boje się straganów!!! No to są kpiny, chciałabym chociaż Morskie Oko kiedyś jeszcze zobaczyć, a póki co Gubałówka jest dla mnie SZLAKIEM LĘKU I STRACHU !!! A tak poza tym....ale mi się we łbie kręci !!! no, mistrzostwo świata! -- 04 wrz 2013, 21:28 -- o i teraz kuje po lewej stronie klatki piersiowej... super :)
  24. u mnie dziś lęki przyszły tylko kilka razy, ale co z tego skoro i tak nie umiem sobie z nimi radzić! Ciekawe jak będzie jutro, eh...do bani to wszystko!!! Teraz siedze i oczywiscie standardowo sie dusze....kiedy to cholerstwo mnie zostawi w spokoju?
×