Skocz do zawartości
Nerwica.com

dusznomi

Użytkownik
  • Postów

    644
  • Dołączył

Treść opublikowana przez dusznomi

  1. ja nie biore leków i nie bede brała, czasem possam validol, napije sie melisy mocniejszej, albo kilka kropelek mentowalu. Nic poza tym, boje sie brac leki, a poza tym czuje sie lepiej niz kilka miesiecy temu i tez sama z tym dalam rade, mysle ze i teraz sobie poradze, moze to juz koncowka moich meczarni! musze byc silna i sie nie dac! bede walczyc tak dlugo jak dlugo bedzie trzeba!
  2. ja to wiem wszytsko, ale dusznosci mam nonstop od kilku miesiecy...staram sie je zlewac, z lepszym lub gorszym efektem. Zyje- wiec sie da! Wczoraj 2 razy zemdlalam. Serducho mi bilo tak ze balam sie ze nosem w kocu wyskoczy! wiec dzis jade na speedzie zwanym LĘK PRZED LĘKIEM!
  3. ja juz sama nie wiem, przestaje to wszytsko ogarniac, raz czuje ze moge gory przenosci, raz wydaje mi sie ze umieram. Juz nie wiem co robic!
  4. nie wiem, nikt mi tego nie powiedział, ja sama czułam w dzień że serucho bije szybko dosc, ale dużo łaziłam po szpitalu poza tym było wtedy upiornie goraco i duszno... ponoć ostatni miałam o 4 nad ranem, ale nic mnie nie obudziło w nocy. nie wiem ile one trwały, napisano mi tylko na wypisie: " zanotowano 5 incydentów częstoskurczu nadkomorowego o najwyższym nasileniu ok. 150/min." Siedziałam tez troche przy laptopie....wiadomo w szpitalu są zajebiste nudy, jeszcze jak srednia wiku 50 a ja polowe mlodsza to ciezko mi bylo sie tam z kimkolwiek dogadac telef. kom. tez lezal obok mnie...moze to mialo jakis wplyw..nie wiem. W domu czasem tez czuje z szybko mi serce boje, na poczatku sie tego balam, ale jakos pozniej zaczelam lekko olewac i widze ze takich przypadkow jest mniej. A zazwyczaj sa one z rana! Kawy nie pije ( chociaz dzis zrobilam sobie z malusiej łyżeczki pol na pol z mlekiem, ale chyba sie odzwyczailam, bo mi nie smakowala ). Mam ten caly odpis z holtera ale kurde tam nie pisze ile to trwalo wiec nie wiem...a tez ze mna nikt ie gadal na ten temat. Kiedys mialam tak ze serducho mi napitalało cały dzień- tego się bałam, teraz mam tak, że to trwa chwile...max godzine, ale tak jak pisałam staram się tym nie przejmować. Dusznosci mam teraz tez...kurde takie glupie uczucie jakbym nie mogla nabrac powietrza do konca. Doprowadza mnie to do szału. Mialam 2 dni spokoju! -- 12 lip 2013, 22:04 -- macie może GG...podaje swoje 825922...jakby nas na forum nie było, zawsze mozna spróbowac w ten sposob, mysle ze musimy sobei pomagac...i damy rade...
  5. eh... ja miałam robiony holer 3 tyg temu, wyszło mi 5 incydentow czestoskurczu nadkomorowego i od razu w mojej durnej głowce zaczely sie wizje...wyladowałam z opisem u kardiologa. Uprzejma pani poinformowała mnie ze to nic takiego, dala propanolol ale tylko doraznie- jeszcze go nie uzylam ani razu. Echo i USG serca super, ale jak dusznosci nie odpuszczaja...od razu moja glowa szuka rozwiazania...zazwyczaj "chore serce", wczesniej bylam przekonana ze to rak pluc, ale RTG wyszlo swietnie i spirometria 97% wiec płuca zdrowe :) więc od kilku ładnych dni czekam na zawał :) fajnie...tak jakby kuźwa nie bylo z czego sie cieszyc, czym radowac...strach i panika...nontoper. Staram sie olewac te dusznosci, choc niemoc nabrania glebokiego oddechu mnie juz dobija, tym bardziej ze to uczucie towarzyszy mi kilka miesiecy dzien w dzien, 24h/dobe. Eh...masakr, boje sie przez to gdzies jechac dalej, isc sama na spacer...czuje potrzebe zeby ciagle przy mnie ktos byl...i zebym nie byla za daleko od szpitala, pogotowia, wgl. lekarza !!! uciska w gardle i uczucie puchniecia to tez cos z czym walcze juz dłuuugooo....ale z tym mi łatwiej, mnie to tylko wnerwia, ale nie obawiam sie tego. Mialam tyle badan ze wiem krtan mam "piekna" te dusznosci, ach... tylko one mnie dobijaja...wiem ze to na tle nerwowym, ale w chwilach kiedy doskwieraja mi najbardziej jakos ciezko mi uwierzyc. Echo serca i USG serca mialam robione 2 razy...u dwoch roznych lekarzy, wyniki wyszly rewelacyjne, tylko tych 5 incydentow... i juz zalamka i wmawianie sobie zawalow itd. Kiedy to minie!!!!!
  6. oj kurde zeby to bylo tak latwe jak sie wydaje...a tu zaraz jakies glupie mysli !!! -- 12 lip 2013, 11:23 -- a serce to mi zawsze tłucze jak się budzę... nie wiem czemu ! a co do walenia serducha po jedzeniu, może to jakaś nadkwasota, refluks czy coś w tym stylu, warto sprawdzić! Też tak miałam i mnie wysłali na gastroskopie, przeżyłam to badanie ( w sumie nie taki wilk straszny) i okazało się że niby git wszystko, ale zapobiegawczo dostałam leki na refluks...więc jak coś mi tam doskwiera to biorę! Czasem nawet jak serducho za bardzo mnie wpienia to łyknę, uspokaja się, ale to chyba dlatego, że wmawiam sobie, że tak ma być grunt, ze działa. I popijam sobie len ( który uwielbiam). Od jutra nie palę, lecę z rana po e-papsa i biore się za siebie. A pijecie może olej lniany budwingowy? świństwo ohydne, ale też pomaga!
  7. a ja juz tak sie cieszylam, ze dusznosci puszczaja, a ta franca znow atakuje, znow jakies namolne mysli, ze serce chore ze to ...tamto...aaaa...kurde....mam dosc!
  8. mika211 strasznie ci współczuje i podziwiam, ze to znosisz. Nie wiem skąd jestes, ale kurde...czemu ktos ci pomoc nie moze. Boze jak ty to znosisz?
  9. kurde, co myśmy winni emu światu, ze aż tak się męczymy....trzeba jakoś zyć i nic sie nie poradzi ! walka i jeszcze raz walak, duzo spokoju i WOLNIEJ...wszytsko wolniej o 10 razy...jak cos kluje, boli, gniecie, piecze...a niech tam...dobra oznaka, znaczy, ze zyjemy! a nerwica...niech jedzie gdzies na wakacje czy cos :) ah... zycze wam i sobie zeby ten koszmar sie skonczył :)
  10. Aga1400 mam identycznie... wykancza mnie to, ale walcze.. moze pokonam suke!
  11. -- 01 lip 2013, 22:17 -- dusznomi to uczucie duszności jest straszne.u mnie odejdzie,żeby powrócić,męczę się od kwietnia,ale nie ma sensu na to brać leków.Ja mam jeszcze takie dziwne zawroty głowy i jej ścisk jakby obręczą.Męczę się z tym,ale jak pomyśle jakie ludzie dopiero mają problemy to nie jest najgorzej.Podobno te duszności powodują napięte mięśnie,mnie czasami aż bolą,tylko kurcze jak je rozluźnić. wlasnie tez mi mowiono ze to napiete miesnie :) ta cholera poscic nie chce wcale! ja mecze sie od marca! -- 02 lip 2013, 21:13 -- miał ktos z was HOLTERA i wynik częstoskurcz nadkomorowy (150/min) co to za cholerstwo i co z tym dalej?
  12. myslę, ze to jest ta sama franca, która meczy mnie przez tyle miesiecy! nie ładnie to zabrzmi, ale wolałabym byc w twojej skórze, bo ja z kolei mam całodobowe uczucie duszności, jakbym nie mogła oddychać, nabrać powietrza do całych płuc. Jedyne co moge ci poradzic, to OLEJ TO! naprawdę! wiem, ze to ciezki kawalek chleba, ale jak masz problem z ta slina i twoja nerwica nakazuje ci 20 razy lykac sline, lykaj ja 30...pokarz jej ze jestes silniejsza. Ja jak zaczynam panikowac ze sie dusze, przestaje na chwile oddychac, chce tym udowodnic tej "suce"..( sorki) ze jestem silniejsza! ze jak ona A to ja B ! dodatkowo serducho mi wali raz na jakis czas tak, jakby mialo zaraz nosem wyskoczyc...to ja wtedy szleje, biegne, zaczynam tanczyc i serducho puka jeszcze mocniej! co nas nie zabije to nas wzmocni! a... i to nie jest tak, ze wystarczy o tym 'nie myslec'...bo jak ma sie o czyms nie myslec, ciagle myslac "nie moge o tym myslec"...ja na przekor mysle non stop! jak przychodza te cholerne lęki...to o nich mysle jeszcze bardziej intensywnie niz podczas egz w trakcie sesji :) skupiam sie tylko na tym, analizuje co moglo wywolac ten stan itd. :) i jakos tak leci. dzis juz calkiem postanowilam pokazac tej klipie kto rządzi !!! i kiedy atakuje, a dzis szczegolnie sie doczepia, to ja zapraszam, a w momencie kiedy juz wydaje jej sie ze wygrala to ja pokazuje pazury! teraz ja ja bede atakowac..i zobaczymy, kto sie podda! -- 01 lip 2013, 23:02 -- i jeszcze jedno...ja tez mam taki problem ze staram sie polykac sline zeby poprawic swoj oddech. Wiesz co pomaga... zwlasza przed snem ( to mnie uspokaja i zasypiam jak dziecko) przytulam sie do meza i zaczynam oddychac rowno z nim! po prostu bardziej jakos sie wtedy koncentruje na męza oddechu niz na swoim, staram sie nasladowac jego "nature".
  13. jakoś trzeba żyć, ta franca mnie dziś już kilka razy próbowała "zaczepić", pewnie mści się po wczorajszej nieudanej próbie. Ale robie to samo co wczoraj...olewam! zajmuje się tym czym powinnam, nie czekam "aż przejdzie", nie boje się! az mi się chce śmiac momentami. czuje się jak wariatka, bo mam takie głupie wrazenie, ze ktos ciagle mi towarzyszy, ze łazi ze mna wszedzie i szuka zaczepki! To śmieszne! W sumie, spoko, nie mam się co bać w ciemnych uliczkach...bo nas zawsze jest dwie zapisalam sie dzis na terapie, ale dopiero na 17 lipca :) jeszcze kilka dni temu, moje poszukiwanie musialoby sie skonczyc na "JUZ", a dzis jestem pelna nadziei ze dam rade wytrzymac. Tabsów brac nie chce, bo nawet psychiatra powiedzial mi ze one NIE LECZA, tylko łagodza objawy. To tak jak tabletki przeciwbolowe.... niby bolec przestaje, ale nie leczy tego co bol powoduje! nie wiem ile w tym prawdy, ale brac nie chce! Pokonam france własnymi silami. Kto wie, moze nie podoła, ale poki co swiadomie chce sie pomeczyc zeby pokazac mojemu choremu mozgowi, ze to ja rzadze a nie on! -- 01 lip 2013, 21:39 -- hej myślę, że może to być ta sama franka, która męczy tu nas wszystkich. opisz dokładnie co się dzieje !
  14. u mnie zaczelo sie wszytsko juz dawno temu, nie bede sie rozpisywac i zanudzac. Mam ataki wieksze i mniejsze... i oczywiscie moja najwieksza zmora jest problem z oddechem! a kiedy zaczynam martwic sie oddechem...serce bije jak szalone, kreci mi sie w glowie, robi niedobrze, dochodzi ten zajebisty strach, pieczenie w klatce itd... wczoraj w nocy znow sie zaczelo, oczywiscie w najmniej oczekiwanym momencie i TYM RAZEM POWIEDZIALM STOP! wczesniej czekalam na ten atak i prosilam zeby juz bylo PO...pierwsza mysla bylo pogotowie! W piatek wyszlam ze szpitala mialam cale mnostwo badan i to tylko mnie utwierdzilo w tym, ze to moja glowa szwankuje! Kiedy wczoraj moja przyjaciolka nerwica zaczelas sie rozkrecac, sporzadzilam liste OD A DO Z co teraz bedzie po kolei...i czekalam na kolejne objawy, kulo w klatce to czekalam na strach, przyszedl strach to czekalam az mi sie w glowie zakreci i tym oto sposobem doprowadzilam moja nerwice do NERWICY. Ale najlepiej dalam jej popalic, jak kiedy juz serce chcialo mi wyskoczyc zamiast wsiasc w auto i jechac do szpitala, ja siadlam na rower i pedalowalam jak szalona krzyczac sama do siebie "masz franco"... wymeczylam sie okropnie. I ....mimo ze ta klipa nie chiala odposcic w koncu sie poddala, bo bylam tak zmeczona ze nie mialam juz siely sie z nia bawic. Nie boje sie juz raka, nie boje sie zawału, nie boje sie ataku...doszlam do wniosku wczoraj, ze moja nerwica boi sie ze przestanie sie BAĆ!!! to jest prawdziwa walka, pregrywalam z nia tyle razy, ale nie poddam sie! Nie i koniec, bede walczyc do poki bede mogla. Nie biore lekow, jedynie witaminy. Od kilku miesiecy nie wiem czy przespalam spokojnie chociaz jedna noc, ciagle sie budzilam ze starchem a dzis! Wstalam o 10, zasnelam o 1! oczywiscie teraz tez mnie wszytsko boli, kluje, a moj oddech jest plytki! teraz moja kochana nerwica atakuje zoladek...a niech atakuje! do lekarza mam przez ulice, jakby co! Poza tym jade do czestochowy, a tam w szpitalu mnei jeszcze nie widzieli! hahaha...może moja nerwica poprostu ma taki fetysz i kocha szpitalne zakamarki :) jest mi ciezko, ale nie moge sie poddac, bo zycie jest tylko jedno i ja mam zamiar przezyc je tak jak chce, a nie tak jak ona mna bedzie kierowac. Pewnie i tak dzis bedzie mnie meczyc i oslabiac...ale tyle w zyciu mi przeszlo kolo nosa. Mialam tyle szans na wyjazdy, na zabawe i wogole, ze wszytskiego rezygnowalam BO ONA! Bo balam sie ruszyc z domu, zeby franka nie przyszla w trakcie dobrej zabawy w czasie spaceru po gorskich lasach, w drodze na wakacje! O nieee....teraz ja stawiam warunki i albo moj mozg sie uspokoi, albo zaczne go faktycznie karmic lekami, a tego bardzo bym chciala uniknąć. Validol- czasem sobie biore, ale nie uspokaja mnie, dla mnie to cukierek mietowy! Nie raz biore 2 naraz :) wtedy jestem lekko senna, ale lęk pozostaje! Koniec chowania glowy w piach, teraz to ja jestem SPRITE a moja nerwica PRAGNIENIE !!!!
  15. u mnie zaczelo sie wszytsko juz dawno temu, nie bede sie rozpisywac i zanudzac. Mam ataki wieksze i mniejsze... i oczywiscie moja najwieksza zmora jest problem z oddechem! a kiedy zaczynam martwic sie oddechem...serce bije jak szalone, kreci mi sie w glowie, robi niedobrze, dochodzi ten zajebisty strach, pieczenie w klatce itd... wczoraj w nocy znow sie zaczelo, oczywiscie w najmniej oczekiwanym momencie i TYM RAZEM POWIEDZIALM STOP! wczesniej czekalam na ten atak i prosilam zeby juz bylo PO...pierwsza mysla bylo pogotowie! W piatek wyszlam ze szpitala mialam cale mnostwo badan i to tylko mnie utwierdzilo w tym, ze to moja glowa szwankuje! Kiedy wczoraj moja przyjaciolka nerwica zaczelas sie rozkrecac, sporzadzilam liste OD A DO Z co teraz bedzie po kolei...i czekalam na kolejne objawy, kulo w klatce to czekalam na strach, przyszedl strach to czekalam az mi sie w glowie zakreci i tym oto sposobem doprowadzilam moja nerwice do NERWICY. Ale najlepiej dalam jej popalic, jak kiedy juz serce chcialo mi wyskoczyc zamiast wsiasc w auto i jechac do szpitala, ja siadlam na rower i pedalowalam jak szalona krzyczac sama do siebie "masz franco"... wymeczylam sie okropnie. I ....mimo ze ta klipa nie chiala odposcic w koncu sie poddala, bo bylam tak zmeczona ze nie mialam juz siely sie z nia bawic. Nie boje sie juz raka, nie boje sie zawału, nie boje sie ataku...doszlam do wniosku wczoraj, ze moja nerwica boi sie ze przestanie sie BAĆ!!! to jest prawdziwa walka, pregrywalam z nia tyle razy, ale nie poddam sie! Nie i koniec, bede walczyc do poki bede mogla. Nie biore lekow, jedynie witaminy. Od kilku miesiecy nie wiem czy przespalam spokojnie chociaz jedna noc, ciagle sie budzilam ze starchem a dzis! Wstalam o 10, zasnelam o 1! oczywiscie teraz tez mnie wszytsko boli, kluje, a moj oddech jest plytki! teraz moja kochana nerwica atakuje zoladek...a niech atakuje! do lekarza mam przez ulice, jakby co! Poza tym jade do czestochowy, a tam w szpitalu mnei jeszcze nie widzieli! hahaha...może moja nerwica poprostu ma taki fetysz i kocha szpitalne zakamarki :) jest mi ciezko, ale nie moge sie poddac, bo zycie jest tylko jedno i ja mam zamiar przezyc je tak jak chce, a nie tak jak ona mna bedzie kierowac. Pewnie i tak dzis bedzie mnie meczyc i oslabiac...ale tyle w zyciu mi przeszlo kolo nosa. Mialam tyle szans na wyjazdy, na zabawe i wogole, ze wszytskiego rezygnowalam BO ONA! Bo balam sie ruszyc z domu, zeby franka nie przyszla w trakcie dobrej zabawy w czasie spaceru po gorskich lasach, w drodze na wakacje! O nieee....teraz ja stawiam warunki i albo moj mozg sie uspokoi, albo zaczne go faktycznie karmic lekami, a tego bardzo bym chciala uniknąć. Validol- czasem sobie biore, ale nie uspokaja mnie, dla mnie to cukierek mietowy! Nie raz biore 2 naraz :) wtedy jestem lekko senna, ale lęk pozostaje! Koniec chowania glowy w piach, teraz to ja jestem SPRITE a moja nerwica PRAGNIENIE !!!!
  16. hej, wiecie co... ja jestem czub !!! Bylam w szpitalu od czwartku do poniedziałku, chcialam isc do domu- fakt, ale jak mi powiedzieli GO HOME...poczulam sie zaraz gorzej, jednak szpitalne "łoże" dalo mi duzo spokoju! Dostalam przepustke, jutro wracam na reszte badań i zabrzmi to glupio- ale juz sie nie moge doczekac. Wmawiałam sobie, ze to nie nerwica, ze lekarze stawiaja taka diagnoze- bo jest tak najlatwiej, ale skoro z krwi, holter, usg, usg serca, echo serca, rtg wyszlo dobrze- to CO TO KUZWA INNEGO MOZE BYC! Skoro w szpitalu spalam jak zabita, czulam zmeczenie, chcialo mi sie jesc... a w domu, trace humor, apetyt i ciagle sie boje! Nie wiem... mam męża, cudowny jest i podziwiam go, że wytzymuje to wszystko, bo ja juz opadam z sil. Co ze mnie za żona, skoro zamiast w nocy tulić się do połówki, ja wole spac w spzitalu.... bo tam czuje sie lepiej!!! Boże... nie wiem czemu mnie to spotkało, choć ciągle analizuje swoje życie i widzę ile w nim było przykrości! Obserwuje się...wiem, jaka jestem nerwowa, jak nad sobą nie panuje! Teraz widzę, że pogarsza mi się jak się wnerwiam, ale... problem w tym, ze denerwuje mnie prawie wszystko! Najbardziej wykańcza mnie ten strach! Boje sie juz chyba wszystkiego! Nie wiem gdzie być, co robić! Moja przyjaciolka ma 5 dzieci :) wspaniale maluchy! Bylam u niej na kawie, poprosila zebym z 3 zostala w domu, bo szla odebrac ze szkoly pozostala czesc elity :) Te 20 min. bylo dla mnie masakrą... tak się bałam, że dostanę ataku i co ja z tymi dzieciakami zrobie! Jak najmlodsze ma neicaly roczek a najstarsze z ktorym bylam 5lat! A jeszcze kilka miesiecy temu z cala 5 potrafilam na noc zostac i nie martwilam sie o siebei,a o to, zeby im przy mnie sie nic nie stalo! Sama dzieci miec nie moge, ja mam PCOS, a moj maz ma 3% żywotności plemnikow! wiec... raczej nam łatwo nie bedzie- pewnie to tez jakos zadzialalo na moj chory mozg! Nie wiem gdzie szukac pomocy! Najgorsze sa te dusznosci...uczucie ze zaraz sie udusze, ze nawet nie zdarze nikogo poprosic o pomoc...ze kazdy oddech jest ostatni! A te dusznosci towarzysza mi juz tyle miesiecy! Nie mam juz sily! Codziennie budze sie i pierwsza moja mysl "to bedzie dobry dzien,a jutro bedzie jeszcze piekniej", a za chwile..."zaraz...przeciez ja sie dusze, serce mi kołata...kluje mnie, boli mnie brzuch, zaraz bedzie atak" KUR*A MAM DOŚĆ
  17. A ja w końcu dostałam skierowanie do szpitala, wcale nie jest mi lepiej, ale bynajmniej porobia mi badania i bede pewna ze to tylko moj poryty mozg szwankuje!
  18. juz próbowałam wszystkiego.... technik relaksacyjnych, czytałam książki, starałam się cały dzień zaplanować od A do Z. Zmęczyć się żebym mogła przespać całą noc...i.... i nic. Byłam też na terapii na NFZ w moim mieście, nie powiem, Panie bardzo miłe, ale niestety chyba nie rozumiały mnie kompletnie, może dlatego, że byłam ich pierwszym przypadkiem, a one dopiero co skończyły studia. Dziś w nocy obudziłam się z uczuciem braku tchu, usiadłam na łóżku i serce biło mi jak szalone...żołądek zaczął strasznie boleć, mąż zawiózł mnie na pogotowie. Pani doktor- biedna zaspana, dała mi nospe...nie dotykając nawet! siedzielismy w aucie pod szpitalem jeszcze z 40 min. zdążyło sie zrobic jasno! Poczułam sie lepiej, ale... po drodze do domu kolejny atak! przetrzymalam go! Teraz też trzęsą mi się ręce, serce bije jak szalone, a ja się BOJE!
  19. Witajcie nerwusy, ja już nie wiem co robić, mam dość. Mam dość siebie, mam dość zycia. Każdy dzien wygląda tak samo...to walka...paniczny strach, lęk... Teraz już sama zaczęłam się gubić, nie wiem już czego się boje- chyba wszystkiego ! Zaczęło się w sumie niewinnie. Ta FRA**A mnie zaatakowała... 2 lata temu dostałam takich dziwnych duszności, poprostu miałam uczucie, że nie moge do końca nabrać oddechu, było mi słabo- wylądowałam w końcu na pogotowiu, tam zajęli się mną bardzo rzetelnie. Od razu miałam zrobione wszystkie badania, ekg, rtg, morfologia, elektrolity, gazometria... wszystko w normie, CRP mialam 15- ale nie wskazywało nic złego! To durne uczucie minelo po kilku dniach. Ale... pozniej zaczelam sie go obawiac! I mam...nieustane duszności 24h na dobe, przez 7 dni w tyg. miesiacami..... mam dość! Odbiera mi to życie! Bo się boję...że się dusze, czasem to uczucie jest tak silne, ze musze uciec...uciekam gdzieś gdzie blisko jest szpital! Bo wiem, ze tam mozga mi pomoc kiedy zaczne ...hmmm... umierac! Oczywiscie bylam z tymi napadami u dziesięciu lekarzy. Spirometrie mialam robiona w ciagu 2 miesiecy 2 razy, serce przebadane- dostalam nawet zaswiadczenie do domu ze jest zdrowe jak dzwon. Tarczyca OK, mam tylko hormony w caly swiat- ale to wina PCOS. Bylam u psychologa - niestety nie stac mnie na terapie raz w tyg. po 100 zł, a w sumie ta Pani mówiła sama przez 50 min! Psychiatra- dostałam leki, elicea i coś jeszcze... nie wiem, nie kupiłam, boje sie je brac. Mam tez leki na refluks, bo przeciez moja kochana przyjaciolka juz mi go zafundowala. Sa lepsze dni, ale zazwyczaj i tak konczy sie na tym samym, w kilka tyg. zgubilam 10kg, zmuszam sie do jedzenia! Mam ataki: serce wali jak głupie, czuje jak mi sztywnieje polowa klatki, pieczenie w mostku, mdłości, zawroty głowy, OGROMNY STRACH ZE TO JUZ KONIEC!!! Takie straszne mialam 2 razy, ale mniejszych- gdzie serce zaczyna samo uszami wychodzić, gdzie robi mi sie niedobrze....nie jestem w stanie naliczyc. To wszystko mam w nosie! Tylko te duszności! Ma je ktoś z was? Jak sobie radzicie! Trace juz wiare, że bedzie lepiej! mam dosc, czuje sie jak wrak, jak zywy trup. Boże....a kiedyś?!? wszedzie bylo mnie pelno, uwielbialam ludzi, nie umialam usiedziec 5 min. spokojnie! NIE NAWIDZE SAMA SIEBIE!
×